Andrzej i agroturystyka, 17 sierpnia, sobota

Wróciłam ze swojego lipcowego urlopu, praktycznie zaraz też, w najbliższy weekend spotkałam się ze swoim „staruszkiem” Andrzejem. Nie będę ukrywała, że trochę się za nim tęskniłam, to też zaczęliśmy od intensywnych pieszczot. W pewnym momencie, kiedy znowu nalał mi drinka, wziął w rękę również swoją, po czym wzniósł toast, mówiąc – skończyłaś kalendarzowo 55 lat, weszłaś już w poważny wiek, czas zacząć również ciekawsze zabawy. Nie bardzo wiedziałam, co ma na myśli, bo wypiliśmy zawartość naszych szklaneczek, a ponieważ był mocno podniecony, odbyliśmy następne zbliżenie, tym razem od tyłu. Później były następne zbliżenia, aż przyszedł niedzielny poranek, kiedy to po naszych porannych pieszczotach przy śniadaniu Andrzej powiedział – kiedy Ty byłaś na urlopie, ja miło spędziłem weekend w pewnym gospodarstwie agroturystycznym. Może na następny weekend pojedziemy razem ? Popatrzyłam, odpowiadając – czemu nie, w końcu jest lato, możemy jechać. Ustaliliśmy, że będzie to pierwszy weekend sierpnia, piątek opisałam już w poprzedniej części, przyszła sobota.

Obudziliśmy się nad ranem, fizjologia dała o sobie znać, a kiedy już oboje ponownie znaleźliśmy się w łóżku przyszła na mnie nieodparta chęć popieścić go. Odsunęłam kołdrę, zmieniłam pozycję i po chwili już go miałam w ustach. Nie musiałam długo czekać na efekt, Andrzej bardzo szybko się podniecił, jego prącie zrobiło się o dziwo dość duże, a przede wszystkim sztywne, to też zaraz zmieniłam pozycję i tym razem to ja usiadłam na nim. Andrzej jedną rękę oparł na moim brzuchu, minimalnie mnie odchylając i paluszkiem drugiej ręki sięgnął łechtaczki. Jęknęłam, wówczas zaczęła się „jazda”. Zaczął unosić się do góry i opuszczać, a ja jęcząc, wbijałam się na niego do końca. Przy takiej dysproporcji ciał nie był to żaden problem. Od środka penetrowało mnie jego prącie, a od zewnątrz jego palec bardzo mocno pieścił łechtaczkę. Kiedy zaczęłam już głośno jęczeć, przerwał, chwycił mocno za biodra, ja się lekko pochyliłam, opierając się o jego tułów, a on zaczął bardzo szybko unosić biodra i opuszczać, tym sposobem wsuwając bardzo mocno swoje prącie we mnie. Tak doszliśmy oboje do pełnego orgazmu, poczułam, jak się we mnie spuszcza. Przez chwilę tkwiliśmy w sobie, po czym powiedziałam – mój staruszek zaczyna być coraz lepszy. Andrzej się tylko uśmiechnął, umyliśmy się, jeszcze chwilę odpoczęli, ubrani zeszliśmy na śniadanie, przywitali nas Wanda z Bronkiem, serwując pyszną kawę zbożową z mlekiem. Za młodych lat piło jej się dużo, myślałam, że to już zniknęło z naszego jadłospisu, a tutaj nam podano. Na dodatek pyszne własne wyroby, szczególnie nabiałowe. Czas śniadania minął szybko, po czym od Wandy usłyszałam – Ty z Bronkiem jedziecie „w pola”, a mnie się tutaj w gospodarstwie przyda się taki chłop, wskazując na Andrzeja. Tylko się uśmiechnęłam, spytałam, czy mam brać na siebie coś cieplejszego, byłam ubrana w lekką sukieneczkę, Wanda stwierdziła, że jakiś sweterek, poszłam do pokoju, ubrana zeszłam wyszłam przed dom, a tam zaprzężona w konia klasyczny wóz konny. Wsiedliśmy „na kozła”, ruszyliśmy „w pole”, minęliśmy zabudowania, minęliśmy dość długi pas lasu, po czym ukazała mi się duża przestrzeń pól, a gdzieś na końcu dopiero jakiś budynek. Okazało się, że jest to „letnia” stodoła, a po wejściu do niej przekonałam się, że czeka na mnie czterech młodych, dobrze zbudowanych mężczyzn. W tym momencie było już jasne, o co chodzi. Całe spotkanie było odpowiednio przygotowane, w kącie stał stolik, a na nim „musztardowa” zastaw, panowie od razu nalali po pół szklanki wódki, jedna z nich mnie podali, wznosząc toast – za miłe spotkanie. Pomyślałam – ładnie się zapowiada, przecież po takiej ilości wódki to ja zaraz będę pijana. Ale nie miałam czasu na myślenie, panowie dali mi jednoznacznie do zrozumienia, jakie mają wobec mnie zamiary, to też się rozebrałam, dłuższą chwilę mi się przyglądali, ale nie trwało to długo. Zaraz pierwszy z brzegu pokazał, abym oparła się o krawędź „zapola”, po chwili już miałam go w sobie. Chwycił mocno za biodra i systematycznie się we mnie wsuwając, po krótkim czasie już się spuścił. Kiedy się wysunął, okazało się, że w kącie stoi wanna, przez którą przepływa jakaś woda. Bronek podał mi ręcznik, zanurzyłam go w tej wodzie, była wyjątkowo zimna, wytarłam cipkę, wówczas Bronek podał mi szklaneczkę, na szczęcie nie było w niej tak dużo, jak poprzednio, ale nadal była to wódka. W tym momencie zrobiło mi się wszystko jedno, czy się upiję, czy nie, wypiłam do dna i ponownie ustawiłam się w tym samym miejscu, co poprzednio. Tak po kolei odbyłam cztery zbliżenia, każdy z obecnych tam mężczyzn mnie zerżnął, kiedy po ostatnim się wycierałam, nie będę ukrywała, że cipka mnie „trochę” bolała, ale nie miałam czasu, aby się nad tym zastanawiać. Bronek pokazał, abym usiadła na stojącym tam stołeczku, rozkładając ręce na boki, wówczas dwóch chwyciło mnie za nie, a dwóch następnych przystawiło mi do pleców dość długi drążek. Po chwili miałam ręce owinięte na tym drążku, a kiedy skończyli, usłyszałam – a teraz idziemy na kontakt z naturą. Chwycili końce tego drążka, podciągnęli do góry, tak, że mogłam stanąć i zaczęli wyprowadzać z tej stodoły. Spojrzałam na Bronka, ale on tylko kiwnął głową, pokazując, abym szła, wszystko w porządku, ale oni poubierani, a ja naga. Przeszliśmy kilka metrów za tą stodołę, skręciliśmy w bok, wyraźnie prowadziła tam ścieżka. Po przejściu pewnego odcinka moi partnerzy zaczęli skręcać z tej ścieżki, wchodząc w łąkę Wówczas dopiero zorientowałam się, że jest to łąka wysoko porośnięta pokrzywami, niektóre jeszcze kwitły. Próbowałam stawić opór, ale to nie miałam sensu, Ci, co trzymali drążek ciągnęli mnie do przodu, a jeden z nich, który szedł z tyłu zaczął mnie „dopingować” batem. Zaczęłam się szarpać, ale to nic nie dawało, łodygi pokrzywy wypełniały moje krocze, mocno je dotykając. Zaraz też poczułam, jak mnie ona parzy, parzyła od górnej części wzgórka łonowego po dziurkę w pupie. Darłam się, próbowałam ruszać biodrami, ale to jeszcze pogarszało moją sytuację, łodygi pokrzywy zaczęły „wdzierać się” między wargi, parząc już samo wejście do cipki. Nie jestem w stanie ocenić odcinka, jaki przeszliśmy, ale mi ulżyło, kiedy się skończył, zbliżaliśmy się do jakiegoś lasu. Gdy tylko weszliśmy na pewną głębokość moi partnerzy puścili mnie, przecież byłam przywiązana do tego drąga na plecach, położyli na ziemi, wówczas zobaczyłam, że są tam przygotowane opaski połączone z linkami, zapięli mi je na nogach, na wysokości kostek, odwiązali drążek z pleców, po czym naciągając zawiesili między dwoma drzewami z szeroko rozciągniętymi na boki nogami. Dłuższą chwilę mi się przyglądali, nie wiem skąd, ale po chwili dwóch z nich miało w rękach zwykłe furmańskie baty, których końcówka od razu zaczęła lądować na moim kroczu. Dostałam w cipkę, ale nie tylko, zostałam kilka razy uderzona po plecach, po piersiach. Darłam się, ale to nic nie dawało, myślę, że oni traktowali to jako zabawę, który gdzie trafi, po iluś takich uderzeniach przestali, wówczas zobaczyłam, że dwóch następnych bierze coś z kupki do tej pory zakrytej ręcznikiem. Okazało się, że są tam nacięte długie witki pokrzywy, dwóch następnych wzięło te witki i zaczęło nimi mnie okładać, zaczęli uderzać po całym ciele, po brzuchu, po piersiach, a w szczególności po cipce. Znowu zaczęłam się drzeć bo mnie zaczęło parzyć, ale oni ta ten mój krzyk nie reagowali. Gdy dwóch „obijało” mnie tymi witkami, dwóch następnych założyło rękawiczki, zaczęli z pozostałych witek zdzierać same liście, które zaczęli mi wsuwać w cipkę i pupę. Darłam się, bo dopiero teraz zaczęło mnie piec, ale oni traktowali to, jako zabawę, na zasadzie, który więcej mi tych liści wsadzi. Jeden z nich wypełnił mi całkowicie cipkę, drugi wpychał w pupę, ale kiedy już cipka była pełna, uznali, że wystarczy. Wówczas poluzowali linki, wypięli i pokazali, że wracamy do stodoły. Nie było to takie proste, na początku nie mogłam się utrzymać na nogach, ale ich baty szybko mi uzmysłowiły, że powinnam jak najszybciej dojść do tej stodoły. Tam pozwolili mi się umyć w tej wannie z zimną wodą, trochę chyba złagodziła pieczenie, ale przede wszystkim pozwoliła wypłukać część tych liści z cipki. Kiedy skończyłam, podali mi znowu szklankę z wódką, już mi było wszystko jedno, wypiłam, po czym postawili przy tej samej krawędzi i jeden po drugim wsuwali mi swoje prącia w pochwę, ale tym razem byli „ubrani” w prezerwatywy. Ich nie piekło, natomiast mnie mocno, wsuwając się we mnie wcierali te liście w ścianki pochwy, wyłam, ale mogłam nic zrobić, kiedy mnie jeden rżną, drugi mocno trzymał mi ręce na krawędzi „zapola”. Kiedy skończyli Bronek podął mi sukienkę, nawet jej nie zakładałam, wsiedliśmy na bryczkę, wróciliśmy do gospodarstwa. Pierwsze, co zrobiłam, to poszłam do łazienki dobrze się umyć, miałam w swojej torbie niewielką gruszkę gumową, systematycznie nabierałam wodę z umywalki, płukałam cipkę, płukałam pupę. Kiedy już miałam je całkiem umyte owinęłam się w ręcznik i wróciłam do pokoju, położyłam na łóżku, chcąc odpocząć. Na łóżku już leżał Andrzej, spojrzałam na niego a on powiedział – wydoiły mnie tak, że całe podbrzusze mnie boli, na dodatek zgwałciły. Nie wiedziałam co to oznacza, ale wtulona w niego leżałam, odpoczywając kilka godzin, kiedy już mogliśmy się ruszać, zeszliśmy na obiad, ale po nim ponownie wróciliśmy do pokoju, położyłam się na łóżku, po chwili, ku mojemu zdziwieniu, mój „staruszek” zaczął pieścić  mi łechtaczkę. Podnieciłam się, ale czułam, że mnie wewnątrz wszystko piecze, Andrzejowi to nie przeszkadzało, założył prezerwatywę i odbyliśmy bardzo intensywne, emocjonalne zbliżenie. Umyłam się i nadal leżałam, odpoczywając, już tego dnia z pokoju nie wyszliśmy, tak skończył się nasza weekendowa sobota. Baśka

Scroll to Top