Biurowy kalejdoskop

Ta historia zdarzyła się dokładnie 23 października 2010 roku. Zbliżała się wtedy godzina gdzieś osiemnasta. Pracy zostało mi jeszcze tyle, że nie wiedziałem czy przez 23 wyjdę do domu. Ta myśl mnie dobijała. Jednakże widziałem, że nie mogę sobie pozwolić na odpuszczenie pracy. Była to moja pierwsza praca i to w dodatku jeszcze w prawie nic nie płatnym okresie próbnym. Nic dziwnego, że chciałem się pokazać jako solidny pracownik, który będzie mógł wnieść dużo do firmy. Zleżało mi na tym, żeby zakotwiczyć w tej firmie na dłużej. Może nie płacili oni kokosów, ale wizja średnio płatnego i stabilnego zatrudnienia jest dla mnie ważniejsza od pracy, gdzie zarobiłbym dwa razy tyle, ale z pracą mógłbym się pożegnać w każdej chwili.

Czas płynął przy pracy, którą wykonywałem strasznie wolno, a nawet zaryzykowałbym stwierdzenie, że wręcz ślamazarnie. Każda minuta ciągnęła się niesamowicie. Dochodziła godzina 18:15, a ja dalej klepałem w klawisze klawiatury. Oprócz mnie w biurze zostały jeszcze dwie osoby, reszta wyszła z biura z dobre dwie godziny temu. Jedna część udała się prosto do domu, druga do pubu uczcić 32. urodziny Kornela, jednego z informatyków w naszej firmie. Sam miałem iść z nimi, trochę się odchamić po ciężkim tygodniu pracy, ale wyszło jak zawsze. Musiałem zostać sobotni wieczór w biurze i wciskać w te głupie klawisze, by zakończyć projekt, którego termin oddania był w poniedziałek. Od tego całodziennego siedzenia zaczęła mnie boleć pupa, dodatkowo zaczął doskwierać mi pęcherz. Nic w tym dziwnego, od tej liczby wypitych w jednym dniu kaw i herbat, pęcherz rozbolałby każdego. Postanowiłem zrobić sobie krótką przerwę i udać się do oddalonej na drugim końcu piętra toalety. Jak tylko wyszedłem za drzwi mojego pokoju, który de facto współdzieliłem jeszcze z dwoma pracownikami, ujrzałem, że do wyjścia zbliża się pani Janina, która pracowała u nas na 1/3 etatu jako sprzątaczka. Była już przy windzie, której drzwi się właśnie otwierały. Wtedy się odwróciła i mnie ujrzała. Pomachała do mnie ręką i powiedziała:
– A Pan Marek jeszcze w pracy o tak później porze? Dziewczyna się już pewnie w domu niecierpliwi – powiedziała z lekką ironią w głosie.
– No cóż taka praca – rzuciłem jakby od niechcenia – A dziewczyny nie mam i Pani dobrze o tym wie – dodałem.
– Wiem o tym dobrze. Znalazłbyś sobie jakąś, taki przystojny facet na baby nie ma. Co niektórzy tutaj to już na ten temat plotkują – powiedziała pani Janina, jednocześnie puszczając wymowne oczko do mnie i natychmiastowo, bez słowa pożegnania weszła do windy. Pani Janina tym ostatnim zdaniem popsuła mi już doszczętnie humor. Humor, którego jak sądziłem nie da się już bardziej zepsuć.
– Że niby ja gejem?! Wolne żarty. To, że nie mam dziewczyny od półtora roku, odkąd rzuciła mnie w „wielkim” stylu miłość mojego życia, nie znaczy, że się spedaliłem. Ciekawe kto takie plotki w firmie rozpuszcza. – pomyślałem rozgoryczony.
Swoją drogą ciężko było mi domyśleć się kto by mógł takie plotki rozsiewać, bo w firmie pracowało wiele kobiet, które jak powszechnie wiadomo plotkowanie wyssały z mlekiem matki. Tak rozmyślając, jak automat doszedłem do drzwi łazienki, już miałem wyciągnąć rękę i wcisnąć klamkę, gdy drzwi z dużym impetem otwarły się na zewnątrz trafiając mnie prosto w głowę. Siła uderzenia była tak duża, że zamroczyło mnie na chwilę. Kiedy dochodziłem do siebie w głowie pojawiła mi się myśl: „Znowu coś, ****a!”. Byłem już nieźle nabuzowany, jednak zdenerwowanie jak szybko przyszło, to jeszcze szybciej odeszło. Bowiem jak się okazało, sprawczynią tej całej bolącej sytuacji była pani Iwona. Trzydziestokilkuletnia, niezbyt wysoka sekretarka prezesa, o dość jędrnym, aczkolwiek nie za dużym biustem. Ubrana była jak przystało na firmowe standardy, miała na sobie białą bluzeczkę zapinaną na guziki, popielatą spódnicę sięgającą za kolana. Na nogach i to wyjątkowo zgrabnych nogach miała gładkie rajstopy oraz eleganckie, czarne buty na niewielkim obcasie. Gdy Iwona zorientowała się co się stało to na jej twarzy pojawił się wyraz grymasu i zakłopotania pomieszanego z zdezorientowaniem. Natychmiastowo doskoczyła do mnie, coś tam mamrocząc jak to bardzo jej przykro oraz, że zaraz przyniesie przyniesie lód, szybkim krokiem udała się w stronę swojego pokoju, który był połączony z gabinetem prezesa. Wykorzystując to, że zostałem sam na korytarzu, postanowiłem dokończyć to co zacząłem czyli skorzystać z pisuaru. Gdy już ulżyłem mojemu pęcherzowi, podszedłem do umywali, by umyć ręce i przy okazji obejrzeć się w lustrze. Na moim czole powoli zaczęła pojawiać się wielka fioletowa śliwa, która na pewnie nie zejdzie w ciągu dwóch czy trzech dni. Patrząc się w lustro czułem mało przyjemny pulsujący ból w głowie, jednakże nie był on na tyle silny, żeby nie szło go ukryć. Wyszedłem na korytarz, ale pani Iwony jeszcze nie było. Postanowiłem udać się do niej do pokoju i sprawdzić co z tym lodem. Skierowałem swoje kroki w kierunku sekretariatu, do przejścia miałem z dobrych dwadzieścia pięć metrów. Kiedy w końcu dotarłem na miejsce, to zobaczyłem jak pani Iwona szuka czegoś w szafie. Stała do mnie obrócona plecami, a moim oczom ukazał się jej tyłek, który był trochę kościsty i na pewno nie zaszkodziłoby mu trochę tłuszczyku, który nadałby mu trochę krągłości. W momencie, gdy przekroczyłem drzwi usłyszałem od strony szafy:
– O! Tu się schowałeś – cicho, tak jakby pod nosem powiedziała lekko podwyższonym głosem pani Iwona.
Zdziwiony jej słowami bez zastanowienia rzuciłem doniosłym głosem:
– Kto?! Ja?! Przecież nigdzie się nie ukrywałem!
Chyba nie słyszała jak wszedłem do pokoju, bo na głos moich słów lekko drygnęła, wyraźnie przestraszona, po czym gwałtownie odwróciła się w stronę drzwi i powiedziała:
– Kto… Ty … ja szukałam – powiedziała dosyć mocno zmieszana Iwona, po czym nastała chwila ciszy. Wyraźnie, było szukać, że zdezorientowana Iwona szuka odpowiednich słów by wyrazić swoje myśli –Wybacz, że tak długo, ale nie mogłam niczego znaleźć w co by można było włożyć lód, ale mam już to – dokończyła swoją wcześniejszą nieskładną myśl Iwona, po czym odwróciła się ponownie w stronę szafy i wyciągnęła z niej mały fioletowy ręcznik. Trzymając go w ręce podeszła do biurka, na którym stał metalowy kubełek na lód, który zapewne pochodził z lodówki szefa. Gdy podeszła do biurka zaczęła nakładać do ręczniki kostki lodu, by zrobić z niego kompres, w międzyczasie usłyszałem od niej bym usiadł sobie na kanapie. Szczerze mówiąc nie miałem na to zbytniej ochoty, ale nie chciałem już bardziej denerwować pani Iwony. Kiedy już usiadłem podeszła pani Iwona i wręczyła mi kompres, który natychmiastowo przyłożyłem sobie do czoła. Chłód przeszył przyjemnie moje czoło, a pulsujący ból w czole zaczął zanikać. Jak spojrzałem na panią Iwoną, by jej podziękować to ona już siedziała za swoim biurkiem. Chciałem już otworzyć usta, ale ona mnie ubiegła:
– Przepraszam Cię jeszcze raz Marku, powinnam była bardziej uważać przy otwieraniu drzwi. Mam nadzieje, że bardzo się gniewasz? – zapytała mnie Iwona z lekkim uśmiechem, przez który przebijały się wyrzuty sumienia.
– Nie, nie gniewam się – powiedziałem, jednocześnie odwzajemniając uśmiech – W gruncie rzeczy, to też moja wina, zbyt się zamyśliłem. – dodałem, mając nadzieje, że to chociaż trochę odciąży sumienie pani Iwony.
Po moich słowach zapadła kilkudziesięciu sekundowa cisza. Pani Iwona patrzyła się w tym czasie za okno, a ja oddałem się przyjemności płynącej z chłodu kompresu, który dociskałem do guza. By przełamać tą trochę krępującą mnie ciszę powiedziałem:
– Chyba ten kompres pomaga, czuję, że guz się zmniejszył – skłamałem – no i już tak bardzo nie boli – co akurat było prawdą. Odkąd przyłożony miałem okład ból już prawie przestał istnieć.
– O! To dobrze, nie chciałbym, żebyś przeze mnie chodził przez cały tydzień, z taką paskudną śliwą na czole – powiedziała Iwona, a po chwili dodała z miłym uśmieszkiem– Może czegoś się napijesz, jak już tu jesteś?
– Nie dziękuje, już dzisiaj opiłem się wystarczająco kawą i herbatą – odpowiedziałem, po czym usłyszałem dość intrygujące mnie pytanie, jakie zadała mi pani Iwona.
– A może masz ochotę na coś specjalnego? – uśmiech z jej twarzy nie zniknął, a wręcz chyba nawet był coraz większy.
– Zależy co może mi Pani zaoferować – odpowiedziałem, ciekawość, aż mnie zżerała.
– Ja nic nie mogę zaoferować – odrzekła pani Iwona – ale zaraz zobaczę, co może zaoferować barek pana prezesa. Dodała po chwili i zniknęła w gabinecie szefa, tylko po to by za chwilę pojawić się z jakąś butelką w prawej ręce. W lewej trzymała dwie szklanki, a jej twarzy zaczął malować się zadowolenie.
– Co powiesz na 25 letnią whiskey, ta butelka kosztowała pewnie z 200 złotych jak nie więcej.
Propozycja jaką rzuciła pani Iwona wydawała się kusząca, ale trochę niepokoił mnie fakt, że to własność prezesa firmy. Dla pewności zapytałem się:
– A prezes nic przeciwko by nie miał?
– Pewnie by miał – odpowiedziała mi pani Iwona – ale przecież on się nie dowie. Stary ochlaptus wypija tego tyle, że sam nie wie ile tego ma – dodała pani Iwona odstawiając szklanki na swoje biurko.
– Widzę, że ma Pani ładnie wyrobione zdanie o szefie.
– Phi – prychnęła z pogardą pani Iwona – Ja Ci powiem coś więcej. – dodała Iwona nalewając whisky do pierwszej szklanki.
– Zamieniam się w słuch, Pani Iwono.
– Ten stary prezes to taki pies na baby, że nie jeden nastolatek by się mógł schować. Podrywa wszystko co się rusza, mnie to już od dwóch lat próbuje, ale z marnym skutkiem. Najlepsze z tego jest, że nawet jakby mu się udało jakąś wyrwać, to pewnie z wiadro viagry byłyby mało, aby staruszek sobie poużywał.
Słowa, które wypowiedziała pani Iwona rozbawiły nas oboje. Chwilę po tym otrzymałem od niej do ręki, szklankę whiskey z lodem , którą natychmiastowo zbliżyłem do ust. Wtem usłyszałem od pani Iwony:
– Nie tak szybko. Po pierwsze to nie jestem żadna Pani tylko Iwona, a pod drugie wypadałoby się stuknąć szklankami. – powiedziała Iwona.
Trochę zaskoczony tym, wstałem i stuknąłem się szklanką, przy okazji dodając:
– Jestem Marek.
– Iwona – dodała – no to teraz możemy pogadać.
No i zaczęliśmy konwersacje. Podczas tej ciekawej rozmowy dowiedziałem się wielu ciekawych rzeczy o firmie, współpracownikach. Dowiedziałem się, że Iwona jest cztery lata po rozwodzie, a obecnie jej pięcioletnia córka spędza z ojcem weekend w innym mieście. Rozmowa była niezwykle interesują, tak bardzo, że zapomniałem o natłoku pracy jaki czekał przy moim biurku. Przez całą rozmowę obserwowałem ładną twarz Iwony, co jakiś czas niekontrolowanie zerkając na jej opadające, na ramiona blond włosy, jędrne piersi, które delikatnie wyłaniały się spod koszuli oraz na jej nogi. Czułem stopniowo narastające we mnie podniecenie, jednakże starałem się opanowywać, co wychodziło mi perfekcyjnie. Jednak, z tym niekontrolowanym zerkaniem nie było już tak kolorowo. Iwona zauważyła to kilkukrotnie i za każdym razem kwitowała to uśmiechem. Dochodziła już prawie godzina 20, a my opróżniliśmy do końca dużą butelkę whisky. Iwona wypiła gdzieś z dwa razy mniej ode mnie, jednakże jej to wystarczyło, by ni z tego czy owego rzucić:
– A ty Marku już dziś świętowałeś?
– Nie, nie miałem czasu by z chłopakami iść świętować urodziny Kornela – odpowiedziałem –wiesz taki natłok pracy.
– Mi nie chodzi o Kornela – powiedziała Iwona wstając z miejsca i kierując swoje kroki w moim kierunku – To nie słuchałeś dzisiaj radia? – dodała.
– Nie nie miałem czasu- odpowiedziałem, wyraźnie zaskoczony jej pytaniem i zachowaniem, które było teraz tak jakby bardziej śmielsze.
– A bo widzisz, Mareczku – powiedziała siadając obok mnie na kanapie – dzisiaj mamy Światowy Dzień Seksu Oralnego – wypowiadając te słowa poczułem jak jej ręka wylądowała na moich spodniach, gdzieś w okolicach rozporka
Byłem zaskoczony całą tą sytuacją, nie zdążyłem nawet zaprotestować. A Iwona już powoli rozpinała rozporek przy okazji powoli mówiąc:
– Jak obyczaj nakazuje, święto trzeba uczcić, a jako, że oboje nie mamy z kim, to czemu by nie ze sobą? – gdy dokończyła te słowa w moich spodniach rozpięty był już nie tylko rozporek, ale i guzik.
Może, gdyby nie całodzienne frustrację i wypity alkohol zachowałbym się inaczej. Jednakże moje żądze wzięły górę.
– No dlaczego by nie – odpowiedziałem.
W tym momencie poczułem jak na moim przyrodzeniu zaciska się dłoń Iwony, a następnie jak go ciągnie, aby wydobyć go z bokserek.
– Wiesz Mareczku – powiedziała lekko drżącym głosem Iwona – odkąd rozstałam się z mężem z nikim tego nie robiłam i to chyba był błąd.
Iwona zaczęła powoli zbliżać swoja twarz to mojego penisa. Zbliżająca przyjemność oddziaływała na mnie tak mocno, że odchyliłem się do tyłu, w oczekiwaniu na ciepło płynące z ust Iwony, Jednak zamiast tego poczułem, że coś łaskocze mojego penisa. Skierowałem wzrok w tamtą stronę i zobaczyłem, że długie blond włosy opadły na mojego członka. Postanowiłem jej trochę pomóc i odgarnąłem jej włosy za lewe ucho. To był mój pierwszy intymny kontakt z ciałem Iwony. Następne milisekundy upłynęły w oczekiwaniu na upragnione pieszczony, jednak Iwona zamiast pochylić się do końca i wziąć mojego kutasa w usta wstała i skierowała swoje kroki w stronę biurka. Nie wiedziałem co jest grane, ale wolałem się nie odzywać, by nie zepsuć atmosfery. Iwona stąpała powoli kołysząc lekko biodrami, każdy krok byłby jakby celebrowaniem chwili. Jej ręce powędrowały w kierunku bluzeczki i zaczęły odpinać po kolei guziki. Gdy Iwona doszła do biurka zrzuciła bluzkę na ziemię, a moim oczom ukazały się jej plecy oraz beżowe zapięcie biustonosza. Kucając sięgnęła do najniższej szuflady w biurku i wyciągnęła z niej czarną gumkę do włosów. Następnie skierowała swoje kroki z powrotem w moim kierunku. Jej piersi schowane były za beżowym biustonoszem typu push-up i to chyba właśnie on nadawał jędrność jej biustu. Zżerała mnie już ciekawość co znajduje się pod nim. Zanim doszła do kanapy zdążyła już spiąć swoje włosy. Tym razem nie usiadła na kanapie lecz stanęła centralnie przede mną i powiedziała:
– Strasznie nie lubię jak włosy kleją mi się do wszystkiego.
– A ja już myślałem, że się rozmyśliłaś – odrzekłem z wesołością w głosie.
– Dzisiaj to szybko się mnie nie pozbędziesz – odparła Iwona, która już klęczała pomiędzy moimi nogami.
– Mam nadzieje – rzuciłem.

W tym samym momencie poczułem upragnione ciepło, które zaczęło niezwykle przyjemnie rozchodzić się po moim penisie. Czułem jak zaczyna pulsować i napływać do niego krew. Byłem już nieźle podniecony i w normalnej sytuacji mój członek dawno by już stał na baczność. Jednak nie po tej ilości alkoholu. Podczas rozmowy i pierwszego podejścia Iwony ledwo drgnął, jednakże już zaczynał poddawać się pieszczotom. Z każdym uderzeniem mojego serca rytmicznie się powiększał, co pozwalało mi odczuwać coraz większą przyjemność, której dostarczały usta Iwony. Było mi niezwykle przyjemnie, tak bardzo, że opadłem znowu na oparcie kanapy odchylając głowę do tyłu, a ręce rozpostarłem na boki, opierając je na oparciu sofy. W takiej pozycji nie widziałem co robi Iwona, ale doskonale to czułem. Z początku z niezwykłą delikatnością brała w usta żołądź mojego przyrodzenia, tak jakby bała się, że zaraz mogę skończyć. Po krótkiej chwili czasu dołączyła do tego swój język, który co jakiś czas zmysłowo pląsał się po czubku penisa. Było mi z tym niezwykle dobrze, zupełnie straciłem poczucie czasu. Nie wiedziałem ile minęło od rozpoczęcia tych pieszczot przez Iwonę. Czy była to minuta czy pięć, nie wiedziałem, ale to zbytnio mnie nie obchodziło. Najważniejsza była ta przyjemność i ciepło jakie płynęło od Iwony. Oderwałem swój wzrok z sufitu, na który do tej pory bezmyślnie się patrzyłem i spojrzałem na twarz Iwony, a raczej na jej oczy, bo ona w tym samym momencie podniosła wzrok. Nasze oczy się skrzyżowały i mogłem dokładnie zobaczyć radość w jej oczach. Jednak Iwona zrobiła coś czego najmniej bym się w tej sytuacji spodziewał. Parsknęła lekkim śmiechem i schowała swoją twarz, gdzieś w okolicy mojej pachwiny i uda.
– Czy coś jest nie tak? – spytałem zdziwiony jej zachowaniem, którego nie umiałem wtedy jeszcze pojąć.
– Nie, wszystko w porządku. Tylko jakby ktoś mi powiedział rano, że będę uprawiać wieczorem seks z 10 lat młodszym mężczyzną, to powiedziałabym, że chyba ktoś upadł na głowę – odparła Iwona, uśmiechając się przy tym niezwykle szeroko.
– Wiesz, ja nadal nie mogę uwierzyć w to, że taka fantastyczna kobieta jak Ty, buszuje swoimi ustami pomiędzy moimi nogami.
Po moich słowach zobaczyłem, że na twarzy Iwony maluje się zadowolenie. Jej zachowanie też o tym świadczyło. Zaczęła obrabiać mi laskę znacznie żywiej. Teraz do jej repertuaru pieszczot doszło coraz głębsze branie mojego członka w usta. Przy czwartym lub piątym zejściu w dół, brała mojego penisa już do połowy w usta. Jej ręce, które do tej pory bezczynnie jedynie podtrzymywały mojego penisa, dołączyły do tego swoistego tańca rozkoszy, przesuwając się to w dół, to w górę po jego trzonie. Cały ten akompaniament pieszczot jest ciężki do opisania. Kiedy opuściłem wzrok widziałem, jak rytmicznie przesuwa się głowa Iwony, jak jej ręce wytrwale walczą o sprawienie mi jak największej przyjemności. To było po prostu fantastyczne. Wtem Iwona wypuściła z rąk mojego penisa, a jedynie trzymała go ustami. Z zaciekawieniem patrzyłem co teraz wymyśli moja Bogini. Ku mojemu zaskoczeniu postanowiła wziąć penisa całego w usta. Z coraz to większym podnieceniem patrzyłem jak coraz większa część przyrodzenia znika w jej ustach. Kiedy doszła już do końca poczułem jak jej wargi docisnęły moje krótko przystrzyżone włosy łonowe, a jej nos naciskał na mój brzuch, gdzieś w okolicach pępka. Tego było już jak dla mnie za wiele. Moja głowa znów poleciała w tył, a moim oczom ukazał się biały sufit. W mojej głowie krążyły myśli: „O ****a! Wzięła go po same jaja”. Iwona widząc jak mi dobrze wyciągnęła z buzi mojego penisa, ciężko łapiąc powietrze zrobiła kilku sekundową przerwę. Gdy już odzyskała stosunkowo równomierny oddech ponownie rozpoczęła połykanie na nowo. Szło jej to nad wyraz sprawnie, co chyba spowodowane było tym, że mój penis nie należał do gigantów, które można oglądać na filmach porno. Mój oddech stawał się coraz płytszy, a odczucia jakie mi towarzyszyły były coraz silniejsze. Czułem zbliżający się orgazm. Napływające do mojego mózgu endorfiny coraz bardziej wyłączały moje myślenie, nie liczyło się już zupełnie nic. Ani praca, ani szybki powrót do domu. Liczyło się tylko to co było teraz. Byłem już na granicy wytrysku, wtem pomyślałem, że może Iwona nie chce abym skończył w jej ustach. Dużo nie myśląc podjąłem decyzję i ciężko wysapałem:
– Chyba zaraz… zacznę dochodzić – odparłem.
Gdy Iwona usłyszała moje słowa wyciągnęła penisa z ust i zaprzestała całkowicie jakichkolwiek pieszczot. Nie pierwszy raz tego dnia byłem zdziwiony, ale rozczarowanie przyszło po raz pierwszy. Spojrzałem na wstającą spomiędzy moich kolan sekretarkę prezesa. Mój wzrok mówił wtedy wszystko o czym myślałem i to nie uszło uwadze Iwony, która powiedziała wycierając z kącika ust ślinę:
– Na wszystko przyjdzie pora. Wstawaj! – rzuciła nietolerującym sprzeciwu tonem.
Nie pozostało mi nic innego niż posłuchać Iwony i wstać z kanapy. Moje podniecenie zmalało o tyle, że widmo mojego orgazmu oddaliło się w czasie. No może i nawet dobrze się stało, ale jakiś tam niedosyt z mojej strony pozostał.
– No i co teraz zaplanowałaś, kochana? – zapytałem się Iwony
– Mam ochotę na coś jeszcze bardziej emocjonującego – rzekła – przenosimy się do gabinetu prezesa.
Pomysł Iwony niezwykle mi się podobał. Ekskluzywne duże mahoniowe biurko, wielki skórzany fotel i puszysty, turecki wełniany dywan, czyli wszystko to co było poza moim zasięgnie i jednocześnie świetnie nadawało się do wszelakich niegrzecznych figli działało na mnie podniecająco. Pikanterii dodawał jeszcze fakt, że to gabinet prezesa, który o tym co się działo w jego pokoju nigdy się nie dowie. Nie pozostało mi innego, niż z entuzjazmem przyjąć propozycję kochanki. Iwona widząc moją aprobatę chwyciła moją rękę i zaczęła ciągnąć mnie w kierunku gabinetu, w którym miały rozgrywać się dalsze nasze harce. W tym momencie zdałem sobie sprawę, że Iwona miała całkowitą inicjatywne, a ja pozostawałem całkowicie bierny. Pociągnąłem ją za rękę, którą mnie trzymała i przyciągnąłem do siebie. Nasze usta złączyły się w gorącym pocałunku, języki tańczyły wspólnie walca, tylko po to by zaraz przejść do flamenco. Moje ręce błądziły po jej prawie nagich plecach, co jakiś czas natrafiając na zapięcie biustonosza, który jako jedyny oddzielał mnie od jej piersi. Po chwili szarpania i walki udało mi się odpiąć stanik. Ramiączka, które do pory opinały jej ciało opadły bezładnie w dół, a moje ręce przeszły na kolejny element zbędnej garderoby – spódnicę. Ręce bezładnie zaczęły szukać sposobu na rozpięcie spódnicy, w końcu się udało i po rozpięciu zamka, który znajdował się z boku spódnicy, odpadła ona na ziemię. Moje ręce przeniosły swój taniec na pupę Iwony, to ją ugniatając, to głaszcząc, to miętosząc. Taki obrót sprawy bardzo spodobał się Iwonie, która jeszcze mocniej wsunęła język w moje usta. Całowaliśmy się bez opamiętania, nie przeszkadzał mi nawet fakt, że wcześniej Iwona w swoich ustach miała mojego penisa, który prawie wytrysnął. Tak oddając się namiętności wypływającej z pocałunku, małymi kroczkami przesuwaliśmy się do gabinetu prezesa. Gdzieś w między spadł stanik, który do tej pory trzymał się tylko dlatego, że dociśnięty był moją klatką piersiową. Gdy przekroczyliśmy próg drzwi, Iwona na chwilę oderwała swoja usta od moich. Wszystko po to by przez głowę ściągnąć moją już trochę przepoconą koszulę. Cały czas się całując doszliśmy do biurka. Dużo nie myśląc uniosłem Iwonę i usadowiłem ją na biurku. Następnie kucnąłem i pocałowałem Iwonę w udo. Kolejnymi pocałunkami zacząłem schodzić coraz niżej. Poprzez kolano, łydkę i kostkę dotarłem do stóp, na których znajdowały się buty. Lekkim ruchem zrzuciłem je z nóg i rozpocząłem drogę powrotną z górę. Takim samym sposobem udało mi się bez większego problemu ściągnąć rajstopy. Już wtedy mogłem zauważyć jak mokra między nogami jest Iwona. Jej soki praktycznie całkowicie zmoczyły seksowne koronkowe stringi. Taki widok bardzo mnie podniecał, cały czas będąc na klęczkach zanurzyłem swoją głowę pomiędzy jej nogami, zasysając soki z jej bielizny. Smakowały przecudownie, a moje podniecenie rosło coraz bardziej. Mój penis prężył się już do granic wytrzymałości, a od czasu ostatnich pieszczot jakich zaznał minęło już kilka minut. Trzeba było przejść dalej, ściągnąłem przemoczoną bieliznę Iwony i chciałem już zabrać się za zlizywanie soków z jej cipki, kiedy usłyszałem:
– Wejdź we mnie, teraz!
Osobiście miałem co innego w planach, ale kobiecie się nie odmawia – przynajmniej w takiej sytuacji. Wstałem spomiędzy jej nóg, chwyciłem swojego penisa w rękę i nakierowałem go na grotę przyjemności. Moje biodra miały już wykonać decydujący ruch, kiedy mój wzrok przyciągnęła pewna rzecz, a raczej jej brak.
– Hyyy… Nie mam prezerwatywy – wymamrotałem pod nosem.
Moje słowa usłyszała Iwona, której twarz wyraźnie zmieniła swoją ekspresję. Widząc pojawiający się smutek zapytałem:
– Dni płodne?
– Widzisz, ja nie powiedziałam Ci wcześniej o jednej rzeczy – powiedziała Iwona – Asia, moja córka urodziła się dzięki in-vitro. Ja w sposób naturalny nie mogę mieć dzieci. Pomimo upływy czasu, za każdym razem kiedy o tym myślę odczuwam jakąś pustkę – wyznała.
– Nie martw się – powiedziałem jej widząc, że coraz większą ma ochotę o tym mówić – pomogę Ci o tym zapomnieć.
Pochyliłem się w kierunku Iwony i ją pocałowałem. Kiedy po raz kolejny odwzajemniła pocałunek, wepchnąłem powoli penisa do `jej wilgotnej szparki. Powoli i bardzo delikatnie rozpocząłem rekonesans groty przyjemności. Iwona osunęła się na biurko podtrzymując się na łokciach, a ja ciągle prowadziłem ekspedycję rozpoznawczą, z każdym pchnięciem zagłębiałem się coraz dalej. Gdy dotarłem już na największą głębokość, Iwona zaczęła cichutko pojękiwać. Mmm…Ooo…Aaa… tego rodzaju dźwięki towarzyszyły nam przy każdym pchnięciu. Jej piersi kołysały się delikatnie w rytm nadawany przez moje biodra, jej prawie idealny brzuch, który zdobiły z dwa lub trzy małe wałeczki tłuszczu, jej przystrzyżona cipka, wszystko to było teraz w zasięg moich oczu.
– Ależ Ty jesteś piękna – wyszeptałem czułym, pełnym podziwu głosem.
Iwona cały czas pojękiwała i na mój szczery komplement nic nie powiedziała. Ale to było nie istotne, najważniejsze, że na jej twarzy znów pojawił się śliczny uśmiech, uśmiech, który spowodował, że zapragnąłem dać jeszcze większą rozkosz Iwonie. Ruchy moich bioder były coraz szybsze, a ciche pojękiwania Iwony zamieniły się w długie, głośnie, pojedyncze jęki. Moje biodra kołysały się jak szalone, przód – tył – przód – tył i tak w kółko. Przyjemność jaką obydwoje odczuwaliśmy była ogromna. Oddech Iwony stał się bardzo szybki, mój zresztą był nie wolniejszy. W powietrzu wyczuwalny był już orgazm – nasz wspólny. Resztką siły woli powstrzymywałem swój orgazm, robiłem wszystko co mogłem, by sprawić Iwonie jak najwięcej przyjemności. Ona to widząc zarzuciła mi ręce na szyję i wbiła się po raz kolejny ustami w moje usta. Docisnęła swoje piersi do mojej klatki piersiowej, czym spowodowała, że nie mogłem już tak szybko wsuwać i wysuwać penisa z jej cipki. Tempo penetracji spało, ale nie odczucia, które były na tak samo silnym poziomie. Nie minęło może z 10 sekund, no może 15, a poczułem jak pulsująca cipka Iwona coraz mocniej zaciska się moim penisie. Jej ciało przesył dreszcz, dreszcz przyjemności, ekstazy, zapomnienia. Z jej gardła wydał się jęk, jęk przez który przemawiał do mnie orgazm Iwony. Widok spełnionej kobiety, podniecił mnie do końca. Nabrałem powietrza w płuca, po czym przeszedłem w stan bezdechu. Orgazm, którego doświadczałem teraz ja, przeszył moje ciało. Docisnąłem z całych sił do siebie, a penisa wsadziłem tak głęboka jak pozwoliła mi konfiguracja naszych ciał. Fala ciepła przelała się przeze mnie i gdzieś po trzech sekundach uciekła w postaci spermy, którą zlałem Iwonę. Tempo naszych oddechów stopniowo wracało do normy. Kiedy wróciła mi pełnia świadomości spojrzałem na Iwonę. Jej zeszklone oczy, z których poleciała pojedyncza łezka, napięte mięśnie twarzy oraz jej usta świadczyły o wewnętrznym szczęściu, które przeżywała. Wyrazu swojej twarzy nie mogę opisać, ale za pewno nie różnił się wiele od tego co malowało na twarzy Iwony. Spojrzałem jej głęboko w oczy i zapytałem się:
– Szczęśliwa?
Iwona pokiwała twierdząco głową, po czym dodała:
– Mam nadzieje, że to nie koniec atrakcji na dzisiaj.
– Daj mi chwilę na zebranie sił – powiedziałem, po czym po raz kolejny pocałowałem Iwonę.
Mój penis, który jeszcze ciągle znajdował się wewnątrz Iwony, już całkowicie sflaczał, po największym orgazmie jaki przeżyłem w życiu. Powoli go wyciągnąłem. Był cały oblepiony moją spermą oraz sokami Iwony. Od chwili naszego wspólnego szczytowania patrzyliśmy sobie tylko i wyłącznie głęboko w oczy. Iwona jedynie na chwilę opuściła wzrok, by spojrzeć na mojego małego. Po czym znów jej wzrok skierował się w moje oczy.
– Zaraz sprawie, że znów będzie zdolny do służby – powiedziała lekko żartobliwym tonie Iwona, po czym zmysłowo opuściła się na dół, jednocześnie przeciągając rękoma po moim torsie.
Jej twarz znów znalazła się na wysokości mojego prącia. Ujęła go rękę i powiedziała:
– No to do działa.
Zanurzyła go z powrotem w usta rozkoszy. Dokładnie zlizała wszystkie płyny, które oblepiały penisa, a następnie rozpoczęła oralny koncert składający się z ssania, lizania oraz działania ręką. Krew znów zaczęła napływać do mojego penisa, z każdą sekundą stawał się coraz większy i dzięki staraniom Iwony coraz bardziej użyteczny. Moja wewnętrzna duma zaczęła rozpierać mnie coraz bardziej, kolejna dawka rozkoszy zlizała się coraz większymi krokami. Spojrzałem na biurko, na którym jeszcze niedawno siedziała szczytująca Iwona. Blat biurka dzięki światłu wpadającemu przez okno, lśnił się od soków Iwony i mojej spermy, która musiała wyciec gdy wyjmowałem z niej swojego członka. Dywan pod nami, też nosił ślady naszej obecności. Spojrzałem ponownie na kucającą Iwoną, która właśnie kończyła przywracanie użyteczności mojemu przyjacielowi.
– To gdzie teraz? – zapytałem się Iwony.
– Zastanówmy się – powiedziała flirtującym głosem i odwróciła głowę w lewo szukając innego miejsca.
Nagle jej brwi uniosły się bardzo mocno w górę, oczy zrobiły się duże jak pięciozłotówki, a szczęka opadła na dół. Szukając powodu, który wywołał u niej jednoczesny strach i zaskoczenie spojrzałem w tym samym kierunku. Moje serce zaczęło bić ze dwa razy szybciej, niż przy ostatnim orgazmie. W całej tej ekstazie zapomnieliśmy o całym świcie i o zamknięciu drzwi do sekretariatu i gabinetu prezesa na klucz. To był błąd, który mógł nas kosztować wiele, bowiem w drzwiach stała, może 18, może 20 letnia dziewczyna, która była bardzo podobna do zmarłej żony prezesa, której zdjęcie stało na jego biurku.

Scroll to Top