Boże Narodzenie 2011r

Nie tak dawno dyskutowałam z jedną z respondentek na temat – czy jesteśmy masochistkami ? Trudno to jednoznacznie określić, ale nie będę ukrywała, że w określonych sytuacjach ból mnie podnieca. Tak też było w pierwszy dzień Świąt Bożego Narodzenia.

Moja Babcia, kiedy planowałam coś dalej, niż dwa dni zawsze mówiła – planowanie czas stracony, los da Ci to, co będzie chciał. No i wszystko się zgadza. Planowałam wylecieć w piątek do Lyonu na cały okres Świąteczno – Noworoczny. Ale w czwartek dostałam pismo, że w tym tygodniu, w środę, czwartek mam kontrolę w firmie z Urzędu Skarbowego i z wyjazdu nici. Dobrze, że powysyłałam paczki Świąteczne dla syna, synowej, wnuczki i Teściów Syna. Tym sposobem Święta spędzałam w domu. W Wigilię byłam u swojej dalszej rodziny. W niedzielę u nas była ładna pogoda, od rana pojechałam na swoją „tradycyjną” wycieczkę rowerową. PKP trochę mi „popsuło” plany, bo normalnie miałam pociąg 08.30, teraz mam 07.45, o całe 45 minut wcześniej. Jadę na dworzec, wsiadam w pociąg, jadę do „swojej” stacji, jest to 75km ode mnie, wsiadam na rower i wracam do domu. W połowie drogi jest zajazd, tam normalnie odpoczywam, w niedzielę był zamknięty, ale posiedziałam chwilę przy stoliku, zjadłam drugie śniadanie, wypiłam herbatę, którą miałam w termosie i spokojnie wróciłam do domu. Było bardzo sympatycznie, był bardzo mały ruch na drodze, jechało się bardzo spokojnie. Ale to jest część prawdy, bo podczas tej wycieczki i po niej miałam pewne „przygody. Przed wyjazdem do pupy wsunęłam średniej wielkości koreczek analny. Natomiast w cipkę wsadziłam sobie dwie wibrujące srebrne kuleczki dopochwowe. Wsunęłam klasyczną podpaskę, założyłam majteczki lateksowe, które mocno mnie opinały i tak „ubrana” udałam się na swoją wycieczkę. Masz świadomość, że jadąc na rowerze, przy każdym naciśnięciu pedałów następowało odpowiednie napięcie mięśni brzucha, a przez to ruch koreczka w pupie, a przede wszystkim ruch kuleczek w cipce. To też już po ujechaniu kilku kilometrów już byłam cała dość dobrze podniecona. Kiedy stanęłam na krótki postój, cały czas czułam, jak się we nie „gotuje”. Po przyjechaniu do domu byłam bardzo mocno podniecona. Czułam wyraźnie przechodzące po moim brzuchu skurcze. To też praktycznie natychmiast po wejściu do domu poszłam do łazienki na piętrze, rozebrałam do naga, ale pozostawałam w majteczkach, jakby odruchowo poszłam do swojej szafy z „zabawkami”, wyjęłam „szpilkę” czyli sztucznego penisa o długości 26cm do jąderek i 3cm średnicy, ustawiłam się nad takim wąskim stołeczkiem. Szybko zdjęłam majteczki i usiadłam na nim tak, aby blokować pupę, a w cipkę zaczęłam wciskać sobie tego kutasa. Jęczałam, bo przecież w pupie nadal siedziała tamten kołeczek, ale systematycznie napinając ręce w pewnym momencie miałam go już całego w sobie. Oparłam się całkowicie na stołeczku, czując bardzo mocno te dwie wkładki w sobie. Czując je coraz mocniej, coraz mocniej się podniecałam. To spowodowało, że moje wargi sromowe, a przede wszystkim łechtaczka zaczęły mocno nabrzmiewać. Po chwili już były mocno „przekrwione”, a łechtaczka mocno się powiększyła. Wówczas stało się to, co jest dla wielu ludzi niezrozumiałe. Trzymając te obie wkładki nadal w sobie podeszłam ponownie do szafy, wyciągnęłam szufladę, w której są igły i szpilki, wyjęłam dość dużą szpilkę. Może nie była ona zbyt długa, miała 3 cm długości, ale była dość gruba, 2mm średnicy. Usadowiłam się na stołeczku naprzeciwko lustra, tak, abym wszystko dobrze widziała, szeroko rozsunęłam  nogi, tak, abym miała cipkę jak najbardziej na wierzchy, lewą ręką chwyciłam łechtaczkę w palce, mocno ją ściskając, tym sposobem miałam ją jeszcze bardziej na wierzchu, a prawą ręką zaczęłam w żołądź łechtaczki wbijać te szpilkę. Jęczałam coraz głośniej, a kiedy już wbiłam w siebie prawie połowę już zaczęłam prawie krzyczeć z bólu, ale wbijałam ją nadal. Moment, w którym poczułam perełkę szpilki na łechtaczce był tym momentem, w którym dostałam obłędnego orgazmu. Zaczęłam się cała trząść, z cipki prawie strumieniem zaczęły płynąć moje soki. Po chwili już tej wibracji nie wytrzymałam, osunęłam się na podłogę. Dłuższą chwilę głęboko oddychałam, po czym wyjęłam wszystko z siebie, weszłam pod natrysk, opłukałam, zeszłam do sypialni, położyłam do łóżka i nawet nie wiem, kiedy usnęłam. Obudziłam się, było godzina 19-ta. Tak minął mi pierwszy dzień Świąt. Na „szczęście” w drugim dniu nic się nie działo, spokojnie odpoczęłam, czytając książkę. Ale kiedy poszłam na spacer z kijami jednak podbrzusze lekko czułam, to też po powrocie do domu wykąpałam się razem z moim „Kubusiem”, ma on 24cm długości i 3,5 średnicy, po czym udałam się w „krótką” drzemkę. Trwała ona ok. 2 godzin, wieczorem zdążyłam jeszcze „wyskoczyć” do kina. Tak minęły mi Święta Bożego Narodzenia 2011 roku. Baśka

Scroll to Top