Córeczka

Pan Romcio pojawiał się w domu moich rodziców odkąd pamiętam. Zawsze nienagannie ogolony, pachnący wodą kolońską. Nigdy nie krył swego przywiązania do Kościoła, ale wykorzystany w odpowiednim momencie dziejowym motyw „Polaka-katolika”, umożliwił mu zebranie odpowiedniej liczby głosów i stałą posadę w radzie miasteczka. Nie powiem, pan Romcio nie zapominał o starych znajomych, zlecając co jakiś czas firmie mojego ojca różnego rodzaju prace budowlano-remontowe, dobrze płatne, jak to zwykle bywa przy inwestycjach budżetowych.

Znajomość ową miałem nadzieję wykorzystać, gdy po skończonych studiach, nie mogąc znaleźć pracy, wróciłem w rodzinne strony. Ojciec niejednokrotnie proponował mi posadę w swoim przedsiębiorstwie, ale nie upierał się, gdy stanowczo oświadczyłem, że planuję wyjechać do Warszawy skoro tylko zdobędę doświadczenie. Jako, że byłem świeżo upieczonym absolwentem administracji, pomysł odbycia jakiegoś stażu u boku pana Romcia wydawał mi się dość trafionym planem. Niestety ten dość szybko ostudził mój optymizm, kreśląc ponury opis sytuacji kadrowej przed kolejnymi wyborami, co chwilę powtarzając jednakże „Coś pokombinujemy”, „Się pomyśli, się zrobi” i „Przypomnij mi się kiedyś”

Letnie dni płynęły powoli. Matka niemal siłą zmusiła tatę do wzięcia urlopu i wyjazdu nad morze, zostawiając mnie na straży domu. Za dnia pielęgnowałem ogród, czytałem książki w cieniu drzew, by pod wieczór, korzystając z szerokiego i nielimitowanego dostępu do sieci, dawać upust swoim żądzom. Wchodziłem na czaty erotyczne w poszukiwaniu partnera, a kiedy tylko znajdywałem kogoś odpowiedniego, podawałem login skype i zaczynałem show.

W intymnej atmosferze sieciowego „sam na sam” przeistaczałem się w bezpruderyjną Caroline. Dawałam swym kochankom największą rozkosz, jaką tylko można zapewnić na odległość pozwalając się tresować, ujeżdżając dildosy, męcząc swego ptaka i jęcząc z rozkoszy. Kręcił mnie odgłos przyspieszonego oddechu płynący z głośników, zaczerwienione twarze masturbujących się facetów i ich oczy wychodzące z orbit w chwili, gdy sperma tryskała na obiektyw kamery… a na deser skomlenie o choćby najmniejszą część mojej garderoby i najwymyślniejsze sposoby mające mnie zachęcić do spotkania.

Pewnego wieczora, przy nieźle zapowiadającym się numerku z inteligentnie wyglądającym rudzielcem, pragnącym uprawiać cyberseks z Caroline-lolitką, ni stąd ni zowąd szlag trafił łącze. Już miałam przekląć providera, gdy dobiegł mnie stłumiony grzmot pioruna. Zbliżała się letnia burza. Zrezygnowana usiadłam na kanapie przed telewizorem i zaczęłam przerzucać kanały, zupełnie gwiżdżąc na zdroworozsądkowe zachowanie, które nakazuje wyłączyć wszelkie odbiorniki. Podciągnęłam nogi ku tułowiu, jednocześnie rozsuwając kolana na boki, tak jakbym chciała pokazać pop gwiazdkom z MTV, na co mam ochotę. Zsunęłam dłoń w okolice krocza; pod jedwabiem koronkowych majteczek wyczułam ciepło kakaowego oczka. Za oknem lunął deszcz… Krople deszczu wybijały o szybę rytm, który wydał się w tej chwili idealną melodią miłości. Palcami wystukiwałam ten takt o swoją dziurkę. Trudno – pomyślałam – muszę uwierzyć, że Wielki Brat patrzy…

– Diabli nadali… – usłyszałam za sobą. – Jak pan tu wszedł? – wydukałam przerażona, widząc przemoczonego do suchej nitki Pana Romcia, dodatkowo nie całkiem trzeźwego. – Okno w gabinecie tatusia… – mruknął.

Woda ściekająca z jego ubrania, szybko utworzyła wokół stóp spore jeziorko. – Daj mi jakiś dres albo coś… przeziębię się w środku lata – rzekł pan Roman i kichnął.

Nie czekając na moją reakcję rozpiął spodnie i zaczął je ściągać. Jego wzrok padł na telewizor, gdzie Britney skomlała, by rozgrzać ją jeszcze raz. – Ladacznice… – sapnął pan Romcio zsuwając portki – …dziwi się taka potem, że kłopoty… tak wodzić na pokuszenie… Dasz ten dres?

Musiałam działać. Póki co, nie zwrócił uwagi na mój wygląd, wpatrując się, jak sroka w kość, w popisy gwiazdki. Gdy chwycił koszulę i począł ją niezgrabnie ściągać przez głowę, poderwałam się, by przebiec koło niego. Niestety, ścierpnięta noga odmówiła posłuszeństwa. Runęłam na kolana, metr od pana Romcia, dokładnie w chwili, gdy mokra koszulka poleciała w kąt. Otworzył szerzej oczy, jakby od razu wytrzeźwiał. Spojrzał w telewizor i szybko przeniósł wzrok na klęczącą przed nim istotę. Nie wątpię, ucharakteryzowana na potrzeby fatalnie skończonego show, wyglądałam jak wierna kopia Britney: pończoszki podkolanówki, kusa spódniczka, fikuśna koszulka, spod której delikatnie wyzierała koronka stanika. Ledwo widoczny makijaż i peruka z warkoczami dopełniały całości.

Pan Romcio zasapał. Oderwałam wzrok od jego oczu i spojrzałam na wprost. Z nogawki slipów wysuwał się jego ptak. O tak, panie Romciu. To jest ta chwila, kiedy może pan pokombinować, pomyśleć, a ja zrobię wszystko, by pan przypomniał sobie i pamiętał. Patrząc mu zuchwale w oczy powoli zsunęłam mu slipy do kostek. Oddychał głośno i trząsł się. Koniuszkiem języka dotknęłam główki jego fiuta, który stał teraz wyprężony tak mocno, że aż bałam się czy nie pęknie. Był długi, choć raczej cienki, delikatnie wygięty do góry. Dłonią sięgnęłam ku jego mocno owłosionemu kroczu i delikatnie objąwszy potężne jaja, wsunęłam jego ptaka głęboko do ust. Pan Romcio głęboko westchnął.

– Ladacznice… jawnogrzesznice – wydobywał się z jego ust cicho i chrapliwie. Podniosłam się z kolan.

– Caroline, mój ogierze, mów mi Caroline – zamknęłam jego usta głębokim pocałunkiem – …ale jak wolisz, mogę być Karolcią… Romciu.

Gwałtownie odepchnął mnie jedną ręką, przytrzymując za ramię drugą. Nim się zorientowałam, zamachnął się i uderzył mnie w policzek. Runęłam do tyłu. – Ty niewdzięczna, mała ladacznico – warknął – Ty grzesznico …

W ustach poczułam delikatny smak krwi. Romcio runął na mnie, podciągnął spódniczkę i bezceremonialnie rozszarpał majtki. Jednym ruchem rozsunął nogi i naparł na mnie. – Nie..!.- jęknęłam odruchowo ni to z przekory, ni to z odruchu sprzeciwu. – Kochana córeczka tatusia musi być ukarana – sapnął Romcio i wepchał się do mojej dziurki. Była zbyt rozgrzana i wilgotna, bym czuła ból. To była czysta rozkosz! Chciałam go całować i dziękować za zbawienie, ale czułam, że to popsułoby całą zabawę. – Tatusiu, nie! Tatusiu boli! Tatusiu kocham cię, już nie będę – zaczęłam udawać płacz.

Romcio przygniótł mnie całym ciałem. Jego długi fiut momentami zdawał się podchodzić mi do gardła, rytmicznie walił jajami o moje pośladki. – Niedobra… niegrzeczna… ździra… niedobra… grzesznica… – wysapywał mi do ucha z każdym ruchem.

Gryzłam go po twarzy, drapałam po szyi, a on coraz bardziej czerwony, przyśpieszał swe ruchy. W końcu wystrzelił trzema salwami i cudowne ciepło rozlało się po mojej dziurce. – Tatusiu… dziękuję. Jestem tylko twoja… – szepnęłam Romciowi do ucha, gdy ten osunął się na mnie. Przez chwilę leżał dysząc ciężko, po czym powoli wyszedł ze mnie. – Musiałem… musiałem dla twojego dobra… – Wiem tatusiu, wiem…

Językiem dotknął wąskiej stróżki krwi w kącie moich ust. – Przepraszam… – wyszeptał – przepraszam. – Już dobrze tatusiu… – Ciiii… wynagrodzę ci to…

Romcio jął mnie całować po ustach, szyi, piersiach, brzuchu, aż w końcu doszedł do krocza. Najwidoczniej dopiero teraz zauważył, że moje włosy łonowe są przycięte w równiutki trójkącik, przerzedzone jak to u nastolatki. Uśmiechnął się i zanurzył twarz między moimi udami. Przeszył mnie dreszcz rozkoszy. Romcio wędrował językiem wokół pachwin, moszny, wsuwał go w kakaowe oczko. Był cudownie skrupulatny. Jedną ręką podtrzymywał moje pośladki, a drugą dłonią rytmicznie przesuwał po moim ptaku. Nim zdążyłam wystrzelić, objął główkę fiuta ustami i spił mlecz do ostatniej kropelki.

Gdy leżeliśmy obok siebie, gładząc moje ciało wyszeptał: – Możesz zacząć od poniedziałku… muszę cię jednak ostrzec: kochana córeczka tatusia, czasem musi grzecznie zostawać po godzinach i grzecznie robić to o co ją tatuś prosi. – Dobrze tatusiu – uśmiechnęłam się. – Wspaniale… kochana córeczka pomoże tatusiowi i ulży w bólu, tak? – zapytał Romcio, jednoznacznie dając do zrozumienia, bym tym razem ja popieściła jego fiuta ustami.

Scroll to Top