Daleki kuzyn Wojtek “Misio”

Daleki kuzyn Wojtek „Misio”.

Jest takie powiedzenie „Wyroki Boskie i losy ludzkie są niezbadane”. To powiedzenie w całości sprawdziło się w przypadku Wojtka. Pojawił się w styczniu tego roku z pytaniem, czy będzie mógł być w 2013 roku rozliczany przez nasze Biuro, ponieważ pracuje etatowo, ale również ma kilka „fuch” na mieście, między innymi w Spółce Lekarskiej, którą prowadzi Tadeusz. Podczas rozmowy okazało się, że Wojtek ma 31 lat, jest lekarzem ze zdaną specjalizacją w zakresie chirurgii miękkiej, specjalizujący się przede wszystkim w usuwaniu różnego rodzaju brodawek, znamion i tego typu rzeczy. Fizycznie jest to mężczyzna niezbyt wysoki, około 170cm wzrostu, ale krępej budowy ciała. Przyszedł ubrany w dość obcisłą koszulę, widać było, że nie jest „utyty” ale taki „nabity”. Po wstępnej rozmowie, nie wnikając w dalsze szczegóły, „spuściłam” go na Ewelinę, aby załatwił formalności. Po dwóch dniach jego dokumenty trafiły do mnie, patrzę, a on się nazywa tak samo, jak ja z domu. To mnie zaciekawiło, kiedy przyszedł następnym razem, było to w połowie lutego, zaczęliśmy rozmawiać na temat „wspólnych korzeni”. Już na pierwszej rozmowie wszystko wskazywało, że jest to możliwe, wówczas umówiliśmy się za miesiąc na dalszą rozmowę już u mnie w domu.

Kiedy dorosłam i założyłam już własny dom mój Tata przekazał mi nasze „archiwum” rodzinne, w którym były różne dokumenty począwszy właśnie od dokumentów Dziadka pisanych ręcznie cyrylicą, dziadek pochodził z „Podola” a do nas przyszedł z carskim wojskiem, był podoficerem jeszcze za czasów zaborów. Kiedyś zdecydowałam się i dałam te dokumenty do przetłumaczenia, były to przede wszystkim dokumenty dotyczące przebiegu służby wojskowej i jego zwolnienia z racji odniesionych ran w czasie walk rewolucyjnych 1905 roku. Wśród dokumentów były również listy od brata Władimira

( Włodzimierza ), również z okresu walk rewolucyjnych, ale nic więcej. Wojtek przyszedł, pokazałam mu te dokumenty, był nimi zainteresowany, poszedł do domu, zaczął szukać swoich „dawnych” dokumentów. Okazało się, że są jakieś dokumenty u jego wujka. Kiedy je przyniósł do mnie, zaczęliśmy porównywać, okazało się, że zaczynają te dokumenty ze sobą „pasować”. Ale te nasze „rozmowy” toczyły się przy wódeczce, co spotkanie, to byliśmy bardziej ze sobą „zżyci”. Jak to się mówi, sprawa rypnęła się w połowie marca, umówiliśmy się na spotkanie w piątek. Wojtek przyniósł dwa następne przetłumaczone dokumenty, było to o tyle istotne, że oryginalne dokumenty były pisane ręczną cyrylicą, na dodatek pewnymi naleciałościami językowymi, których nie można było w prosty sposób przetłumaczyć. Z dokumentów tych wynikało, że było to listy od jego brata Dymitra, a tak miał na imię mój dziadek. W tej sytuacji było prawie pewne, że mój dziadek i jego pradziadek, między mami różnica jednego pokolenia, byli braćmi. Ta wiadomość nas bardzo ucieszyła, wypiliśmy jakieś dwie dodatkowe wódki, po których ja wstałam, chcąc coś przynieść z kuchni. Wojtek też wstał i jakoś stanął blisko mnie, po czym objął mnie w talii, przyciągnął do siebie, a po chwili bardzo delikatnie pocałował mnie w policzek. Nie da się ukryć, że byłam bardzo podniecona zaistniałą sytuacją, spojrzałam na niego, po czym, na pewno ze względu, że już mi szumiało w głowie, palnęłam – to, że jesteśmy rodziną, to wcale nie oznacza, że musisz mnie traktować jak „Cioteczkę”. Wojtek spojrzał, po czym bardziej obrócił się w moim kierunku i za chwilę jego usta zbliżyły się do moich. Można powiedzieć, poczułam „słodycz” tych ust, sama też mocno przywarłam do jego warg a po chwili nasze języczki podjęły „rozmowę”. Toczyła się ona w intensywnym tempie, podczas którego spadły z nas wierzchnie okrycia, zaczęliśmy przemieszczać się w kierunku sypialni. Tam od razu położyłam się na wznak, szeroko rozkładając nogi po to, aby on mógł za chwilę wejść we mnie. Za nim wszedł we mnie kątem oka spojrzałam na jego prącie i wydało mi się ono jakieś „dziwne” ale nie miałam czasu zastanawiać się nad tym, po chwili miałam je w sobie. Wówczas przekonałam się, że jest właśnie „dziwne’ nie było ono może zbyt długie, ale to, co było ważne, było dość grube, takie „mięsiste”. Tutaj też wyszła właśnie ta „misiowatość” Wojtka, bo „zwalił” się na mnie całym swoim torsem. To spowodowało u mnie jeszcze większe podniecenie, od samego początku głośno jęczałam, po brzuchu raz za razem przebiegały skurcze sygnalizujące orgazm. Sam właściwy orgazm przyszedł za chwilę, a był tak mocny, że prawie krzyczałam, kiedy się we mnie spuszczał. Dłuższą chwilę tkwił we mnie, a kiedy się wysunął nadal leżałam z szeroko rozłożonymi nogami, czując, jak zaczynają się ze mnie sączyć nasze soki. Dopiero kiedy pierwszą kroplę poczułam już głęboko w kroczu mocno zsunęłam nogi, poszłam do łazienki, umyłam, a kiedy wróciłam usiadłam na kanapie długo nadal nie mogąc dojść do siebie. Dopiero po dłuższej chwili i po wypiciu następnego kieliszka wódki wróciliśmy do naszej dyskusji nad naszym „rodowodem”. Patrząc na te dokumenty doszliśmy do wniosku, że powinniśmy spróbować utworzyć nasze rodowe „Drzewo genealogiczne”, tym bardziej, że dysponujemy stosownymi dokumentami oraz to, że w śród nas są jeszcze osoby, które mogą nam udzielić stosownych wskazówek. Podczas tej naszej dyskusji nad tymi planami Wojtek dość mocno odpoczął, a ponieważ nabrałam chęci na niego, odpowiednio przemieściłam się, klękając przed nim i biorąc jego prącie do ust.

Nigdy tego nie ukrywałam, że lubię mężczyzn pieścić ustami, lubię czuć ich mocno w swoim gardle. Pieszczenie Wojtka było tym bardziej przyjemniejsze, że był on całkowicie wydepilowany, co sprawiało dodatkowe podniecenie. To też nie spiesząc się, wolniutko, z odpowiednim wyczuciem to oblizywałam go, to zaczynałam wpuszczać go sobie w usta. W tym momencie okazało się, że moje pierwsze spostrzeżenie, co do jego „grubości” było w pełni zasadne. Musiałam bardzo szeroko rozsuwać usta, aby go sobie wsuwać, ale właśnie z powodu tej jego grubości nie wsuwałam go zbyt głęboko. Wróciłam do pieszczenie go poprzez oblizywanie, ale jakby odruchowo znowu zaczęłam go sobie wsuwać w usta. Wówczas widząc to Wojtek postanowił mi chyba „pomóc” chwycił mnie za głowę i delikatnie, aczkolwiek stanowczo zaczął mi go wsuwać głębiej. W tym momencie oparłam swoje ręce o jego biodra szeroko, jak mogłam rozwierając usta, a on mi go wsuwał coraz głębiej, aż wsunął całego. Czułam go głęboko w gardle, tylko dlatego, że robił to wolniutko, a ja mam już trochę doświadczenia nie krztusiłam się, tylko miałam go głęboko. To jest niesamowite uczucie i bardzo duży dreszcz emocji. Wojtek, czując, że ma go już bardzo sztywnego wysunął i szeroko siadając na kanapie dał do zrozumienia, że to, co sterczy między jego nogami jest moje. Nawet chwilę się nie zastanawiałam, uklękłam i zaczęłam go wsuwać w siebie. Po chwili poczułam go głęboko w sobie. „pracując” na udach i trzymając się jego za ramiona, to się unosiłam, to znowu opadając, czując go coraz mocniej w sobie. Czułam go całego w sobie, ale też czułam jego grubość, czułam, jak mnie rozpiera na boki. To powodowało narastanie podniecenia, aż do momentu, kiedy opuściłam się na niego z całej siły, a Wojtek chwycił mnie za biodra i mocno przytrzymując strzelił we mnie swoimi sokami. Długo jeszcze na nim siedziałam, siedziałabym jeszcze dłużej, ale poczułam, że nasze soki zaczynają z nas wypływać, wstałam, poszłam do łazienki się umyć. Wojtek też się umył, ubrał, wypiliśmy jeszcze po kieliszku wódki wznosząc toast – za nasze Korzenie, po którym poszedł do domu, wstępnie umawiając się za jakiś czas, aby omówić postęp w racach nad „drzewem”. Wojtek poszedł, a ja stałam cała jeszcze mocno podniecona. To też od razu poszłam do swojej „białej szafy” otworzyłam wzięłam wcale nie małych rozmiarów wibrator „stołeczkowy” to znaczy taki, który ma stopkę i włącznik wibracji jest w stopce, a uruchamia się pod odpowiednim naporem. Ustawiłam na stołeczku, dość energicznie na niego naparłam, ale musiałam jeszcze trzy razy się na niego nabijać, za nim włączyła się wibracja. Jęczałam coraz głośniej, aż przyszedł moment, ze popłynęły ze mnie soki, a po brzuchu przeszły skurcze orgazmu. Wówczas wyjęłam go z siebie, umyłam, odłożyłam na miejsce, sama też się umyłam, poszłam spać. Tak się skończyło moje pierwsze spotkanie z bardzo dalekim kuzynem Wojtkiem. Będą następne, a czy będą tak atrakcyjne, zobaczymy. 20 marca 2013r Baśka

Scroll to Top