Danusia na rekolekcjach

Danusia była wspaniałą dziewczyną: ładną, zawsze miłą i uśmiechniętą. Pochodziła z niezbyt bogatej za to bardzo porządnej i głęboko wierzącej rodziny. Od najmłodszych lat często chodziła do kościoła, uczestniczyła do oazy, śpiewała w młodzieżowym chórku. Lubili ją wszyscy którzy ją znali a i ona lubiła (jeżeli nie kochała) wszystkich. Była wspaniale nastawiona do świata, ludzi i siebie samej. Siebie w przyszłości widziała jako wspaniałą matkę otoczoną kochającymi dziećmi i żonę otoczoną miłością męża. O swoim przyszłym mężu wiedziała tyle, że będzie wspaniałym człowiekiem, dla którego ona będzie miała wszystko co najlepsze, będzie go kochała i z radością spełniała wszystkie małżeńskie obowiązki.
Kiedy wyobrażała sobie siebie oddającą się mężowi, robiło jej się ciepło na duszy i miękko na ciele. Z czasem miękkość ta przeobrażała się w wilgoć i Danusia szukając paluszkami jej źródła doprowadziła się do pierwszego w życiu orgazmu. Było to kilka lat wcześniej a od tego czasu wyobrażenia małżeńskiej miłości ogarniały ją coraz częściej. I nie było by w tym nic takiego, gdyby nie fakt, że Danusia będąc głęboko wierzącą katolicką dziewczyną wiedziała że kościół nie pochwala tego co robi. Chodziła więc rozdarta pomiędzy namiętnością a religią, pomiędzy miłością do przyszłego męża a miłością do kościoła. Spowiadała się z tego często i solennie obiecywała poprawę – nawet głęboko w nią wierząc – ale nigdy nie udawało jej się w tej poprawie wytrwać dłużej niż trzy, cztery dni. Nawet ksiądz proboszcz, który był jej spowiednikiem wiedział już, jakie to straszne grzechy wyzna mu Danusia, kiedy zjawi się w konfesjonale. Wiedział, i jako znający życie, wyrozumiały człowiek nie zadawał jej więcej niż jakąś „Ojcze nasz…” albo trzy „Zdrowaśki” pokuty. Danusi jednak to nie pomagało. Była wdzięczna Bogu że tak łatwo wybacza jej te potknięcia, jednak miała wyrzuty sumienia.
Ostatniego lata postanowiła, że poradzi sobie ze swoim problemem na rekolekcjach. Za pośrednictwem grupy oazowej zapisała się na rekolekcje organizowane przez Zgromadzenie Zakonne Sióstr – których nazwy tutaj nie wymienimy – w pewnej małej miejscowości w górach. Miała nadzieję, że dwa tygodnie chodzenia po górach, codziennych mszy, modlitw i medytacji pomogą jej w przezwyciężaniu słabości.
Plan był dobry i realizacja była by również, gdyby nie natura Danusi, która sprawiła, że już na początku drugiego tygodnia, trzeci raz była u spowiedzi z tym samym, ciężkim grzechem. A ponieważ klasztor żeński był połączony z męskim to i zakonnice i nasza bohaterka miały blisko do kaplicy do której zresztą uczęszczali również braciszkowie i w której to odbywała się spowiedź.
Za pierwszym razem trafiła na starszawego ojca, który dość mocno ją zbeształ, czym doprowadził ją niemal do łez, jednak następne dwa razy trafiła do brata Krzysztofa, który wykazał więcej zrozumienia dla jej słabości zadając tylko dodatkową medytację w kaplicy.
Tego samego dnia po wieczornej mszy, kiedy w kaplicy zostały nieliczne już osoby, Danusia na wpół uklęknęła, na wpół usiadła na piętach i pochylając się do przodu, modliła się na tyłach kaplicy. Po chwili jednak jej uwaga zeszła na boczny tor a wyobraźnia kierować się w niebezpieczne rejony. Ganiła się za to w myślach, jednak na niewiele się to zdawało. Im mniej chciała o tym myśleć, tym trudniej było jej skierować myśli na modlitwę a tym łatwiej nachodziła ją znana i miła miękkość.
W międzyczasie kilka osób wchodziło i wychodziło z kaplicy, jednak ona niemal ich nie zauważała. Po jakimś czasie zrobiło się późno i Danusia już miała powoli się zbierać, gdy w pewnym momencie nie tyle usłyszała, co poczuła że ktoś zbliżył się do niej z tyłu i dziwnie blisko uklęknął. Już miała odwrócić się żeby zobaczyć kto to jest, gdy poczuła, że ta osoba kładzie rękę na wysoko na jej plecach tak, jak by mówiła: „módl się dalej, nie rozpraszaj się”. Danusia zrozumiała to w mig i z zamkniętymi oczami próbowała modlić się dalej, nie mogła jednak, bo czuła tamtą osobę, która niewinnie, ale cały czas trzymała rękę – no, powiedzmy sobie szczerze – delikatnie głaskała ją po plecach i karku. Zastanawiała się, kto to może być ale nie znała braciszków na tyle aby się zorientować. Była pewna, że to mężczyzna, bo czuła wyraźnie zapach mężczyzny i widziała skrawek brązowego habitu a zakonnice nosiły czarne. Wiedziała również że nie był to ani Brat Krzysztof który ją ostatni spowiadał bo rozpoznała jego głos za oknem kaplicy kiedy rozmawiał z Ojcem Andrzejem. Tymczasem ręka schodziła z głaskaniem coraz niżej i w tej chwili głaskała już Danusię w połowie pleców. Nie bała się. Była jednak niespokojna. Czemu ma to głaskanie służyć?! Dlaczego ta ręka schodzi niżej i bardziej na bok? Czyżby zdrętwiała mu ręka? To po co ją głaszcze? Ręka tymczasem gładziła ją po biodrze a później… Boże! On ją głaszcze po tyłku! Ewidentnie!
Chciała spojrzeć kto to, pewnie nawet by go tym spłoszyła, ale jakoś nie mogła. Czuła go bardzo wyraźnie. Tego dnia miała założoną długą, lekką i przewiewna spódnicę z cienkiego materiału jako że za dnia był upał, więc teraz czuła przez nią każde muśnięcie. Czuła jak wyszukiwał palcami krawędź jej majtek. Czuła wyraźnie jak przesuwał ręką po udzie od dołu w górę, do krawędzi majtek i na bok. Czuła jak ta sama ręka powtórzyła swój ruch, jednak tym razem kierując się nie do boku lecz do środka.
Ręka pomimo że robiła coś czego jej nie było wolno, to powodowała że Danusia czuła ciepło w swoim wnętrzu; i absolutnie nie było to niemiłe uczucie. To co czuła można było porównać jedynie do chwil, kiedy myślała o swoim przyszłym mężu. Czekała więc na rozwój wypadków.
Ręka w tym czasie przesunęła się na drugie udo, sunęła do góry a potem już zupełnie otwarcie zaczęła głaskać ją po pupie co któryś raz sięgając palcami głębiej między pośladki. Te dotknięcia były na tyle miłe, że Danusia zupełnie niespodziewanie dla siebie samej aż zakołysała tyłeczkiem. Ręka najwyraźniej odczytała to jako znak zachęty, nabrała śmiałości i zaczęła sięgać głębiej między uda. Wtedy wypadki potoczyły się szybko.
Danusia delikatnie rozsunęła kolana a co za tym idzie i uda, ręka sięgnęła jeszcze głębiej i jeszcze wyżej prawie do… Nie… cofnęła się… Teraz dotyka jej łydki. Co ona robi? Teraz kostki… Wsuwa się… pod spódnicę! Głaszcze ją po łydce… Po wewnętrznej stronie ud… Rozsuwa te uda i sunie w stronę najgorętszego w tym momencie miejsca. Dochodzi do majtek i dotyka ją przez majtki. Dotyka ja i ślizga się po wilgotnym materiale.
Danusi nawet przez myśl nie przeszło, że może być taka mokra. Normalnie powinno ją to zawstydzić, ale nie tym razem. Była na takim etapie, że nic ją to nie obchodziło. Normalnie dotykała by się sama a tutaj dotyka jej samiec. Tymczasem ręka dotykając jej cipki przez materiał majtek powodowała coraz większe podniecenie. Ręka najwyraźniej dokładnie wiedziała co robi, bo nie wciskała się pomiędzy wargi przez materiał, tylko najpierw jeden palec, potem kolejne wsunęły się pod spód. Masowała całą powierzchnią dłoni i kciukiem jednocześnie wargi, zagłębiała się do łechtaczki wejście do pochwy i przestrzeń pomiędzy pochwą a odbytem. Przez chwilę rozprowadzała wilgoć po całej powierzchni cipki a gdy to uzyskała zaczęła naciskać kciukiem na wejście do szparki. Przy tej ilości soków nie było to trudne, tym bardziej że nasza pokutnica zaczęła współpracować z ręką rozsuwając nogi jeszcze bardziej, mocniej wypinając tyłeczek i ruszając nim nabijała się na kciuk. Ten z kolei usiał być dobrze obeznany ze szczegółami kobiecej anatomii, bo naciskając i masując przednia ścianę pochwy współpracował z pozostałymi palcami które pieściły ten mały koralik który dostarczał Danusi tyle przyjemności.
Danusia ledwo panowała nad oddechem i robiła wszystko żeby nie jęknąć bo jeszcze sprowadziło by to kogoś do kaplicy – a wtedy to już w ogóle kaplica -, jej tyłek podskakiwał w rytm ruchów ręki – choć może to ręka ruszała się w rytm ruchów tyłka; aż do chwili, gdy tyłek podskoczył w nieskoordynowany sposób kilka razy, Danusia mocno westchnęła a cipka gwałtownie zacisnęła się kilka razy na kciuku.
Ręka wysunęła się z majtek, z pod spódnicy i po chwili dziewczyna została sama. Wstała z kolan które już ja nieźle bolały i na miękkich nogach poszła do swojej celi. Leżąc już w łóżku i głaszcząc się po lepkim łonie spokojnie zasnęła.
Następnego dnia rano jej spokój jednak uleciał, bo zdała sobie sprawę, że wieczorem będzie znowu msza a ona nie pójdzie do komunii. Przez cały dzień była niespokojna i dopiero wieczorem udało jej się poprosić brata Krzysztofa żeby jeszcze raz wysłuchał jej spowiedzi. Brat Krzysztof nieco się zdziwił – spowiadał ją bowiem poprzedniego dnia – ale nie komentując, podczas spaceru po parku udzielił jej rozgrzeszenia zadając za pokutę kolejną medytację. Nie wiedział bowiem co dokładnie poprzedniego dnia się wydarzyło, bo Danusia powiedziała mu tylko, że uległa swojemu ciału. Bała się bowiem przyznać w szczegółach co się działo i gdzie.
Wieczorem sytuacja się powtórzyła. Danusia została po raz kolejny doprowadzona do ekstazy przez nieznanego sobie mnicha z tą różnicą że teraz niemal oczekiwała jego nadejścia a mnich a dokładniej jego ręka była bardziej pewna tego co robi. Mało tego, dziewczyna zamiast się bronić, uczestniczyła w procederze sięgając ręką do swojego krocza i masując swój koralik.
Kolejnego więc dnia, kiedy brak Krzysztof został po raz kolejny poproszony o spowiedź i dowiedział się, że jego podopieczna kolejny raz nie wytrzymała, zdenerwował się i zażądał wyjaśnień. Kiedy dowiedział się co się naprawdę stało, zdenerwował się jeszcze bardziej, zbeształ ją i odesłał z pokutą – tym razem do jej pokoju.
Dziewczyna po wejściu do celi rzuciła się z płaczem na łóżko a potem na wpół klęcząc na wpół leżąc na łóżku odmawiała litanię. Długo się modliła i rozmyślała o wszystkim i o niczym aż w końcu przysnęła na skraju łóżka w tej samej pozycji.
Obudziło ją skrzypnięcie drzwi i ruch w ich okolicach. Spojrzała w lewo i ujrzała wchodzącego w jej celi jednego z braciszków. Nie rozpoznała jednak który to z nich, bo miał kaptur i odwracał głowę tak, że nie było widać jego twarzy. Od razu się domyśliła, że to ten sam, który przychodził do niej do kaplicy. Chciała zaprotestować, chciała mu powiedzieć, że „co on sobie myśli, co on z nią robi i co ona przez niego przechodzi; że przez niego grzeszy a to on powinien jej dawać przykład”, ale nie zdążyła, bo ten stanął już za jej plecami i takim samym ruchem co zawsze zaczął ją uspokajać. Robił to na tyle skutecznie, że Danusia jeszcze „znarowiona”, jeszcze niecierpliwa, pozwoliła sobie aby spojrzeć na wprost w ścianę. Chciała się uspokoić i zaraz zdecydowanie wszystko to przerwać, ale tajemniczy brat ani myślał czekać i tym razem przeszedł od razu do głaskania i masowania jej pośladków a gdy chciała to przerwać już nie mogła. Wtedy poczuła, że jej długa do kostek spódnica została podniesiona i zarzucona aż na jej głowę. Cały czas mogła się wyrwać, ale nie mogła nic zobaczyć. Braciszek tym czasem zaczął ją jak poprzednio systematycznie podniecać. Tym razem jednak nie było w jego ruchach nic co by miało wskazywać że ma inny plan. Miał na nią ochotę. Jego ręce zataczały kręgi na jej pośladkach, rozciągając je na boki, schodziły niżej na uda, wspinały się na plecy i aż na kark. Zsuwając się z karku przesuwały się na boki aż do jej piersi, przez chwilę zabawiały się piersiami i wracały na pośladki. Danusia, pomimo że cela mieściła się w przyziemiu klasztoru i generalnie była zimna, czuła że zaczyna jej się robić gorąco. Ręce robiły zresztą wszystko aby tak było. Masując pośladki i rozciągając je na boki powodowały, że wilgotne już usteczka Danusi z lekkim mlaśnięciem rozklejały się na chwilę by za sekundę zamknąć pyszczek na nowo.
Z podniecenia kręciło jej się w głowie, czuła żar w swoim łonie a nabrzmiałe piersi maksymalnie wypełniały zbyt mały staniczek.
Ręce zgrabnie wsunęły się pod majteczki i ściągnęły je na jej uda. Danusia chciała zaprotestować, ale z jej ust wydobył się tylko cichy pisk. Niestety, ręce były nieubłagane i po chwili majtki powąchane przez mężczyznę wylądowały na łóżku. Mnich zaczął dobierać się do jej szparki. Cipka po wierzchu była tylko lekko wilgotna, jednak kiedy rozchylił jej usteczka, ze środka wypłynęło całe morze soków. Ta sama dobrze znana Danusi śliskość, powodowała, że jej ciało zaczynało przypominać przegrzany kocioł, który za chwilę wybuchnie. Mnich zaczął rozcierać soki miłości po jej sromie pogłębiając jeszcze ten stan. Czuła jak kciuk ślizga się w okolicach wejścia do dziurki a pozostałe palce na przemian masują to całe jej wargi to dobierają się do koralika. Wsuwał się i wysuwał z jej szparki, systematycznie prowadząc ją na skraj, z którego nie było już odwrotu.
Danusię dodatkowo podniecała nieprzyzwoitość tej sytuacji. Ona z zarzuconą na głowę spódnicą, gołym tyłkiem i całym mokrym od soków kroczem a za jej plecami mnich który… przestał ją na chwilę dotykać! Nie wiedziała co się dzieje. Słyszała tylko z tyłu szelest materiału. Za chwilę jednak poczuła, że dotyka ją znowu. Tym razem jednak to był inny dotyk. To co ją dotykało nie przypominało zwinnego palca. Było raczej taranem, który rozgniatał fałdy jej skóry szykując sobie drogę do wnętrza. Już nie myślała o tym żeby protestować. Jej podniecenie było tak duże, że gdy tylko wsunął się do środka i dobił do końca, Danusię dopadł spazm rozkoszy. Przyjemność była tak wielka, że zaparła jej dech w piersiach a z gardła wyrwał się przeciągły, urywany jęk. Przez chwilę nie czuła nic innego, tylko tą niesamowitą przyjemność, która falami przewalała się przez jej ciało. Danusia nigdy nie czuła jej tak intensywnie. Była tak mocna, że gryzła palce od jednej ręki a drugą szarpała prawą pierś. Unosiła się i opadała i w chwilach gdy wydawało się, że już jest po wszystkim, czuła że mężczyzna w jej wnętrzu cały czas jest wielki i cały czas ściera ją na proch, wtedy nadchodziła kolejna wielka fala, która zabierała ją daleko od brzegu. W końcu usłyszała i poczuła jak mężczyzna jęknął, dobił się jeszcze kilka razy do jej wnętrza i znieruchomiał. Wtedy dopiero fale przyjemności odeszły, jednak Danusia długo jeszcze dysząc nie mogła złapać oddechu jak po długiej walce z żywiołem.
Mnich wysunął się z jej wnętrza i wkrótce bardziej poczuła niż usłyszała jak wychodzi z jej celi.
Danusia nie miała już siły się myć tylko wspięła się na łóżko i po chwili w ubraniach zasnęła.

Scroll to Top