Diabolica

1.

Była noc. Czekał, czekał jak każdej nocy. Tak naprawdę to cierpiał na bez senność i oczekiwał na sen. Możliwe, że była to pewna forma odpoczynku. Tak, naprawdę to ON sam już nie pamięta kiedy prawdziwie śnił. W jego głowie nie było ani jednego strzępka snu, ani jednego wspomnienia, nic co mogłoby świadczyć, że kiedy kol wiek śnił i wędrował po kolorowych krainach dziecięcych marzeń. Miał dwadzieścia trzy lat, był zwykłym studentem trzeciego roku informatyki stosowanej. Nie był wybitny, ani nawet to go nie pociągało. Sam nie wiedział czemu zajmuję się tym, czym się zajmuje. ON wielu rzeczy nie wiedział o swoim życiu, wiedział, że każdej nocy czeka na coś co ma je odmienić. To była jedyna rzecz, która odróżniała go od innych szarych ludzi, spotkanych na ulicy. Lecz to było coś, o czym nie wiedział nikt inny po za nim. Każdy kto znał go choć trochę lepiej, mógł powiedzieć, że żyje ON w dwóch światach. NASZYM Świecie i Świecie Oczekiwania. Oczekiwanie, było pozostałością po czymś w rodzaju dzieciństwa. Wychowany przy monitorze i ekranie telewizora nigdy nie poznał co to znaczy być dzieckiem. Już nie widuje się PRAWDZIWYCH DZIECI. To oczekiwanie swój początek miało wśród tysięcy obrazów pół nagich piosenkarek o pięknych biodrach i aktorek, które już nie wynajmowały dublerek aby pokazać swoje piękne i kształtne piersi. ON, oczekiwał własnej, wymarzonej, pięknej piosenkarki, która tylko dla niego, zwykłego chłopaka z miasta będzie okazywać swe wdzięki. Jego erotyczne marzenia, przeplatały się z chciwością i chęcią dominacji w swoim małym, ukrytym w wielkim społeczeństwie świecie. Chciał pokazać, że i on jest gotów, przyjąć taki DAR. Oczekiwał każdej nocy, aż ów dar, dla męskiego oka, przyjdzie w nocy gotowy zatańczyć tylko dla niego. Lecz to się nigdy nie wydarzyło, i nie ma najmniejszego powodu, dla którego ktoś taki , mógłby zaprzątać sobie głowę, zwykłym szarym studentem trzeciego roku informatyki stosowanej.

2.

Była noc. Czekał, czekał jak każdej nocy. Tak naprawdę to cierpiał na bez senność i oczekiwał na sen. Dzisiejsza noc była inna, nie wiedział o tym, lecz czuj jakaś magiczną aurę mroku. Wpatrując się ślepo w sufit nie był w stanie wyczuć delikatnych drgań materii. Wiatr zaczął delikatnie wiać. Wiał coraz mocniej i silniej. ON, nerwowo okrył się kocem. Jesienne wieczory bywają chłodne, a księżyc coraz częściej chowa się za chmurami. Jeszcze szczelniej okrył się kocem. W pokoju panował pół mrok, część pokoju była delikatnie oświetlona przez uliczną latarnie. Wiatr zaczął łomotać oknem o oprawę. ON, wstał, podszedł do okna, wyjrzał na ulicę. Dostrzegł tylko dzielnicowych pijaków, którzy z najdziwniejszych zakamarków swojej garderoby próbowali wytrząsnąć resztki tytoniu. ON, stojąc w oknie i rozmyślając nad kolorem światła nocnych latarni zapalił papierosa. Wiatr znów się wzmógł, a księżyc całkowicie schował się za chmurami. Noce jesienią bywają chłodne.

3.

Odszedł od okna, położył się na starą, zużytą kanapę. Gdy zamkną oczy, poczuł delikatne wibracje otoczenia. Jakby czyjąś obecność. Przecież to niemożliwe, żeby ktoś wkradł się do jego mieszkania zupełnie nie słyszany. Otworzył oczy, w pokoju była absolutna ciemność, pewnie latarnia przestała działać. Mrok tak gęsty i nieprzenikniony, że nawet najbystrzejszy kot nie dostrzegłby swojego ogona. Czuł dziwne wibracje powietrza. Leżał sparaliżowany na łóżku. Zimno. Nagle zrobiło się straszliwie zimno, a ON nie był w stanie okryć się kocem. Nagle, usłyszał przeraźliwy pisk w samym środku swojej głowy, coś na wzór nadzwiękowego samoloty lecącego miedzy domkami na przedmieściach miasta. Przymknął oczy, pisk stał się tylko coraz głośniejszy i przenikliwszy. Otworzył oczy i zobaczył białą poświatę. Białą sylwetkę kobiety. Dźwięk zniknął.

4.

Kobieta podeszła do niego. Była zupełnie naga, o krągłych kobiecych kształtach. Miała długie czarne włosy, sięgające kostek. Jej twarz jak i talię zakrywał mrok. Podeszła do niego. Zbliżyła się do jego twarzy tak, że poczuł jej oddech na swoim czole. Ujrzał jej oczy. Były to wielkie, przeraźliwe i demoniczne oczy, tak naprawdę były to same białka z malutkimi źrenicami pośrodku. Leżał sparaliżowany. Nie mógł nawet przekręcić gałki ocznej o najmniejszy kąt. Z przerażenia, automatycznie zacisnęły się mu zęby. Leżał i patrzył jak postać wstaje, oddala się na kilka kroków od jego łóżka. Jednym machnięciem delikatnej dłoni odrzuciła cały cień okrywający jej ciało. Dopiero teraz mógł się dokładnie przyjrzeć się swojemu niespodziewanemu gościowi. Jej skóra była zupełnie biała. Nie było widać najmniejszej skazy na jej ciele, ani jednej zmarszczki, jej skóra była nieskazitelna, niczym skóra noworodka. Twarz miała niczym boginie w greckich eposach wysławiane przez starożytnych wieszczów, piersi niczym dwa dorodne grejpfruty uprawiane przez najlepszego rolnika. Małe, czarne sterczące sutki wulgarnie wyzywały obserwatora. Biodra wyprofilowane, niczym najlepsze skrzypce w warsztacie starego mistrza. Boska Afrodyta, spłonęła by ze wstydu jakby zobaczyła ów demona. Demoniczne oczy nagle zapłonęły ogniem.

5.

Podeszła do niego, szybkim, jednym ruchem ręki zrzuciła go na podłogę. Drugim ruchem ręki, rozerwała jego ubranie. Jej wielkie, ostre paznokcie pozostawiły krwawe ślady na jego plecach i brzuchu. Chwyciła jego głowę, i niczym bezwładną lalkę przyciągnęła do swoich piersi. Jego jedną rękę chwaciła i przycisnęła do lewej piersi mocno, pulsacyjnie ściskając. W jego usta wepchnęła czarny sutek, nie wypowiedziawszy ani jednego słowa przekazała mu rozkaz. Wiedział co chciała mu przekazać, ssał i ściskał. Okrężnymi ruchami języka pieścił jej sutki, raz lewego raz prawego. Ściskając jej piersi poczuł jak jego palce zagłębiają się w idealnie miękkie ciało demonicy. Ssał coraz bardziej, jego język pracował z całym oddaniem. Na jej twarzy nie zagościł ani jeden grymas, ani jedna oznaka przyjemności. Nagle odrzuciła go od siebie. Podniosła, spoliczkowała i rzuciła na podłogę. Leżał tak na plecach, i czekał na dalsze rozkazy swojej Pani. Jego myśli były spętane jej mocą, nie był wstanie zrobić żadnego ruchu o własnych siłach. Leżał tak bezwładnie jak lalka i czuł przepływające przez jego ciało drgania ciemnej energii. Wiedział, że teraz należy do niej. Wiedział o tym, i czekał na swój los. Usiadła na jego brzuchu. Wzięła jego dłoń, nie wypowiadając żadnego słowa kazała mu ją poślinić. Rozchyliła biodra, trzymając jego rękę, delikatnie rozchyliła wargi sromowe, poczym nagłym i zdecydowanym ruchem zaczęła pieszczotę. Na początku stymulowała się tylko jego dwoma palcami. Z czasem zaczęła zagłębiać się coraz głębiej, aż brutalnie wepchnęła w siebie całą jego pięść. Zaczęła gwałtownie i szybko stymulować zwoją waginę. Jego drugą ręką zaczęła pieścić swój odbyt. Pośliniła jego rękę i włożyła ja od odbytu. Stymulowała się jego rękoma. A on czuł tylko ucisk jej na jego brzuchu. Pierwszy raz zobaczył delikatny i złowieszczy uśmiech na jej twarzy. Wstała, wyrwała ręce ze swojej waginy i odbytu, oblizała. Jedną ręką umieściła go na krześle przy biurku. Zrzucając cały sprzęt i podręczniki usiadła na nim. Rozchyliła biodra, przycisnęła jego głowę to swojego łona. Zrozumiał rozkaz „liż”. Jego język wędrował od góry do dołu, starał się odwiedzić każdy zakamarek, okrężnymi ruchami penetrował jej zewnętrzną część. Po 17 minutach pieszczoty, kopnięciem rzuciła go na podłogę. Spoliczkowała i zaczęła lizać jego stopy. Każdy palec, każdą przestrzeń między palcami. Chwyciła jedną z jego stóp i włożyła sobie do pochwy, wykonała kilka ruchów do przodu i do tyłu, gwałtownie wbiła sobie jego stopę prawie po samą kostkę. Na jej diabolicznej twarzy pojawił się uśmiech satysfakcji. Wstała. On leżał, półprzytomny, z rozdartymi plecami, brzuchem i twarzą, krew zaczęła powolutku spływać na podłogę. Zlizywała jego krew, liżąc doszła do jego twarzy, wylizała rany. Delikatnie rozchyliła usta, wprowadzając weń swój, długi i cienki język. Dwa języki niczym węże podczas godów, zaczęły wspólny taniec. Był to taniec, którym to partnerka prowadziła partnera, jej język oplatał język ofiary, był szorstki ale przyjemny. Zniżyła się. Zlizała krew z jego brzucha. Wyprostowany fallus wdzięcznie okazywał swe wdzięki, chwyciła go dłonią delikatnie wbijając swe paznokcie. Najpierw, włożyła sobie jedno jądro do ust, delikatnie liżąc je językiem, prawe, lewe, oba. Jej wężowe usta były gotowe zmieścić każdego męskiego członka, a jej gardło zapewniało iście diabelską rozkosz. Jego penis w jej dłoni był niczym duży, okrągły lizak w dłoni 6 latki. Jej długi, szorstki język, oplótł go dwukrotnie, stymulując gwałtownie i szybko. Czuł, że dłużej tego nie wytrzyma. Ona, czytając w jego myślach, szybko wskoczyła na niego. Rozchyliwszy swoje biodra i ukazując swoje demoniczne wdzięki wcisnęła jego penisa do swojego odbytu. Stosunek analny, trwał niezwykle krótko, ledwo kilka szybkich ruchów, po same jego jądra, a już penetrował jej pochwę. Czuł, że ejakulacja zbliża się wraz z rosnącymi rozmiarami jego fallusa. Otworzyła swe usta i krzyknęła „Chcę, abyś doszedł we mnie, ale wyjmij go szybko” Grymas na jego twarzy, oznajmiał zbliżający się wytrysk . Ejakulacje, można było porównać do siły rwącego górskiego potoku, po wiosennych roztopach. Kiedy wstała i wyjęła jego członka, sperma wolniutki spływała z jej waginy po biodrach. Ejakulacja trwała. Wzięła penisa, rozchyliła otwór analny i część spermy wcisnęła do odbytu, ciągle stymulując penisa. Resztkę spermy przyjęła do swoich ust, oplotła fallusa językiem, stymulowała aż do końca ejakulacji…

6.

Leżał. Nie miał siły na żaden ruch, choć czuł, że jest już wolny i ona nie ma władzy nad jego ciałem. Patrzył na swoją byłą Panią i zastanawiał się czy została jeszcze resztka papierosa, który wypadł mu wcześniej z ręki. Ona stała, sperma ociekała jej po biodrach i pośladkach. Podeszła, by oddać mu ostatni pocałunek. Chwycił jej dłoń. Uniosła jego głowę bardzo delikatnie, podtrzymując lewą ręką jego bark . Ostatni pocałunek. Ostatni taniec. Finał, wielki finał przedstawienia. Ostatni pocałunek demonicznej kobiety jest jak gody kolibrów. Szybki, precyzyjny, idealny, subtelny, delikatny, OSTATECZNY. Wężowym językiem, wepchnęła spermę do jego gardła. Odrzuciła jego głowę i patrzyła jak miota się trzymając za gardło i próbując wykrztusić własną wydzielinę. Jego sperma stałą się jego zabójczynią. Stała nad nim jeszcze przez trzy minuty. Dopiero widok miotającego się kochanka przyniósł jej pełna satysfakcję. Wtedy nastąpiła diabelska ejakulacja, kończąc ten taniec sexu i śmierci. Ociekając spermą i własnymi płynami ostatni raz spojrzała na swoją ofiarę.

7.

Jesienią wieczory bywają chłodne.

Scroll to Top