Druga pięćdziesiątka

Druga Pięćdziesiątka

W pierwotnym planie miałam zamiar odwiedzić Hamburg lecąc do Lyonu. Ale podczas wymiany korespondencji pomiędzy mną a Kurtem poinformował mnie, że odkrył nowy klub „Kwiat Lotosu”. Miął to być klub typu s/m Czerwone Piekiełko „mocnych” mężczyzn”, którzy mnie na pewno zaspokoją we właściwy sposób, dając mi duże możliwości wykrzyczenia się. Należało się w tym miejscu domyśleć, że chodzi o krzyk podczas zadawania mi bólu.

Dlatego pragnęłam uniknąć tego spotkania przed weselem Marka, ale wcale nie przestraszyłam się jego opowiastek. A szczególnie intrygowała mnie ta nazwa. Zajrzałam w Internet, dużo pięknych kwiatów, ale w układzie erotyki to się zmienia. W erotyce pozycja „Kwiat Lotosu” jest w szczególny sposób uprzywilejowana. Kobieta kładzie się na plecach i składa nogi w kwiat lotosu, czyli podstawową pozycję ćwiczeń jogi. W ten sposób maksymalnie eksponują się okolice pochwy, co jest nie bez wpływu na stopień podniecenia partnera. Tym bardziej byłam zdecydowana na wyjazd. Przyleciałam w piątek około 19-tej, Kurt odebrał mnie z lotniska i pojechaliśmy do „naszego” pensjonatu. Tam pierwsza niespodzianka. W moim pokoju czeka na mnie jeszcze trzech mężczyzn. Kurt przedstawił mi ich – ten to mój kolega z „branży” a Ci dwaj są z Klubu, do którego Cię zawiozą. W tym momencie podął tacę z drinkami i wzniósł toast – za miłe powitanie, za miłe spotkanie. Pomyślałam, jakie ono będzie, to się jeszcze okaże. Po czym stwierdził – myślę, że teraz masz ochotę odświeżyć się. To „powitanie” z nami było jednoznaczne. To też poszłam do łazienki odświeżyłam i owinięta tylko w ręcznik wyszłam do nich, mówiąc do Kurta – Ty jesteś gospodarz, rządź. Spojrzał. Mówiąc, przede wszystkim powinni poznać się z Tobą koledzy z Klubu, może ten jako pierwszy. Wskazał rosłego, śniadego mężczyznę. Kiedy ja wchodziłam na łóżko, on już wyskakiwał z szortów. Ułożyłam się, dając mu możliwość wejścia we mnie, a on to za chwilę wykorzystał. Wszedł we mnie i poczułam go mocno w sobie. Nie da się ukryć, taka masa ciała, każde jego pchnięcie czułam bardzo mocno. To też i on i ja podnieciliśmy się szybko i głośno jęcząc potwierdziłam osiągnięcie orgazmu, w momencie, kiedy się we mnie spuszczał. Umyłam się, kolejnym partnerem był drugi przedstawiciel klubu. Zaproponowałam – czy może być od tyłu. Zgodził się, zajęłam pozycję na kolanach, wypinając biodra i po chwili już go miałam w sobie. Mogę powiedzieć, że sytuacja powtórzyła się, przy mojej drobnej posturze tak rosły mężczyzna wbijał się we mnie wyjątkowo mocno. To też już od początku zaczęłam jęczeć, a kiedy on mnie wypełniał potwierdziłam to dosyć mocnym krzykiem. Po wyjściu z łazienki okazało się, że jednego kolegi klubowego już nie ma. Kurt wytłumaczył mi, że widząc mnie teraz pojechał ustalić ostateczny program mojego spotkania u nich. Mówiąc to już głaskał moja pizdę, po czym stwierdził – rozsuń nogi. Poczułam, jak robię się wilgotna, a on stojąc bokiem do mnie zaczął ją mocno pieścić. Po chwili wsunął w nią dwa palce, które poczułam bardzo głęboko. Dotykały mocno szyjki, a ta zaczęła puszczać soki. Kiedy już byłam bardzo mokra, polecił mi – oprzyj się o stół. Wygięta w odpowiednią stronę przyjęłam go, jak zawsze czując go bardzo mocno. Chwycił za biodra i zaczął się we mnie wbijać. Doprowadził nas do pełnego orgazmu, mocno wpuszczając się we mnie. Chwile tkwiliśmy tak w bezruchu, po czym usłyszałam – idź taka do łóżka. Spojrzałam, a na łóżku leży jego „kolega z branży”. Podeszłam i wszystko zrozumiałam. Odsunął ręcznik, a tam między nogami sterczał znaczących rozmiarów kutas. Nie wiem skąd się tacy biorą. Zaczęłam na nim siadać, rzeczywiście, dobrze, że byłam mokra, to trochę lżej mi było, ale miałam wrażenie, że siadam na ogromnym kołku. Ruszałam się, to w przód, to w tył, aż nareszcie się na niego wbiłam. Miałam wrażenie, ze mam go pod brodą. Wówczas Kurt z tym drugim kolegą Klubowym stanęli przy mnie, chwycili za cycki, jednocześnie pokazując mi, że mam chwycić ich kutasy i zaczęła się „zabawa”. Tamten podrzucał mnie w górę, nie miał z tym większych kłopotów, a kiedy opadałam, oni ściskali mi cycki. Ja natomiast ściskałam ich kutasy. Tym sposobem dostawałam trzy różne bodźce, jeden wewnętrzny, od siedzącego we mnie kutasa, drugi zewnętrzny, od ściskanych piersi i trzeci zewnętrzny od ściskanych kutasów. Taka huśtawka trwała dłuższą chwilę,, aż poczułam, jak pęcznieje i po chwili ponownie byłam wypełniona. Skończyliśmy, poszłam się umyć, ubrałam się, dopiliśmy drinka i pojechałam do Klubu o nazwie Kwiat Lotosu. To jest ważne. Klub typu fitnes z dodatkowymi atrakcjami typu siłownia, sauna, basenik, inne atrakcje wodne, masaże. Ale w podpiwniczeniu tego klubu było „piekiełko” Zaprowadziła mnie tam kolega przewodnik, który ze mną jechał, bo samemu się tam nie wejdzie, przynajmniej od tej strony, od której ja wchodziłam. Wprowadził mnie do takiego pokoiku, w którym była młoda dziewczyna, Azjatka, a sam wyszedł. Kazała mi się rozebrać, zabrała mnie do łazienki, odpowiednią końcówką wymyła mi dupę, kazała mi wypić drinkową szklankę napoju i tak przygotowaną wprowadziła do pomieszczenia. W szklance, moim zdaniem, był jakiś lekki środek odurzający. Pomieszczenie, jak na Piekiełko przystało, było ciemne, niewielkie boczne oświetlenie. Od razu kazali mi iść na kolanach, a ten, co szedł za mną już zaczął mi okładać dupę batem. Podeszłam do takiej bramki, tam kazali mi przy niej stanąć, ręce miałam na wysokości piersi, do poprzeczki przypięli mi ręce, ułożyli piersi na poprzeczce, przyłożyli drugą listewkę i zaczęli je skręcać. To powodowało, że zaczęły się robić jak baloniki, ale zaczęłam jęczeć, bo zaczęło mnie to boleć. Kiedy mi je odpowiednio skręcili pojawił się pierwszy człowiek w masce, wbił mi w poprzek piersi pierwszą stalową szpilkę. Wbił, to jest za proste powiedzenie. Podszedł, obejrzał ją sobie, po czym wybrał miejsce, przyłożył i wolniutko zaczął napierać. Widziałam, jak się skóra najpierw ugina, zaczęłam jęczeć, czując to kłucie, po czym zrobiła się w skórze dziurka i zobaczyłam, jak ją wbija prawie do połowy długości. Kiedy to skończył, obejrzał, przeszedł do tyłu, chlasnął mnie batem po pośladku, polecił rozsunąć nogi i się wypiąć, po czym wszedł swoim kutasem w moja piździe i mnie zerżnął. Po nim drugi zrobił to samo, tyle tylko, że ten, chwytając mnie za biodra wdarł się w moją dupę, wypełniając ją na końcu swoimi sokami. Tak zaczęła się ta „zabawa” która trwała dosyć długo, bo moja pizdę i dupę, po kolei odwiedziło jeszcze siedem kutasów. Każdy oczywiście wcześniej zostawiał w moim cycku swoją szpilkę, w efekcie czego powstał w niej ładny wianuszek złożony z ośmiu szpilek w każdym cycku. Na koniec podeszło dwóch, popatrzyli na mnie, po czym ujrzałam w ich rękach stalowe sztyfty. Każdy chwycił jednego cycka i zaczął wbijać ten sztyft w sam środek brodawki. Darłam się niesamowicie, ale oni robili swoje, wciskając mi je dosyć głęboko. Po tych „zabiegach” pozwolili mi odpocząć. Umyłam się, powyjmowałam wszystkie szpilki, chwilę ochłonęłam. Po pewnym czasie przyszedł któryś z partnerów, podał mi następną szklankę drinka, mówiąc pij i wprowadził do Piekiełka. Już czułam, że ze mną jest coś nie tak. Niby miałam ostrość widzenia, ale miałam jakieś spowolniałe ruchy. Tym razem wylądowałam na stole, połączyli mi rękę z nogą mocno rozsuwając na boki. Tym sposobem mieli bardzo dogodny dostęp do mojego krocza. Można powiedzieć, że scenariusz się powtórzył, tyle tylko, że zamiast bata była trzcinka bambusowa, którą idealnie trafiali w środek pizdy. Na dodatek poszły w ruch szpilki. Ja mam mocno zaokrąglone w kierunku zewnętrznym duże wargi sromowe, więc mieli w co się wkłuwać. Pierwszy stanął przede mną, najpierw bardzo precyzyjnie przymierzył się witką, po czym przyłożył. Zawyłam, on zaczął oglądać swój ślad, a następnie chwycił w dwa palce prawą wargę, ścisnął ją i zaczął wbijać w nią swoją szpilkę. Uniosłam głowę i widzę, jak się zbliża, poczułam ukłucie i wbił mi ja dosyć głęboko, po czym odsunął się na taką odległość, aby wejść w nią swoim kutasem. Po chwili sytuacja się powtórzyła, tyle tylko, że następny wrąbał mi się w dupę. Po tamtych ośmiu rżnięciach w pizdę i ośmiu rżnięciach w dupę byłam już zmęczona, więc się darłam, ale to nic nie dawało, oni robili swoje. Ba dodatek „asystujący” partner drugą trzcinką okładał mi piesi. Na szczęście tym razem było ich „tylko” dwunastu, po sześciu na każdą dziurkę. Nastąpiła dłuższa przerwa, myślałam, że to już koniec, ale okazało się, że cieszyłam się zbyt szybko. Podeszło dwóch, jeden mocno ścisnął mi łechtaczkę, a drugi zaczął, można powiedzieć, wolno i majestatycznie, wbijać w nią dosyć grubą szpilkę. Zaczęłam się drzeć, ale to nic nie dało, przebili ją na wylot. Puścili mnie tak „wyposażoną” do łazienki. Azjatka pomogła mi powyjmować szpilki, umyłam się, chciało mi się pić, dostałam następną szklankę, ale już się słaniałam na nogach, już nie byłam w stanie iść. Zaprowadzili mnie ponownie na stół i znowu zrobili ze mnie motyla. Najpierw zaczęli mnie elektryzować, to znaczy przesuwać po moim ciele taki przyrząd, z którego leciały iskry. Miałam wrażenie, jakby cieniutka igła kłuła mnie z bardzo dużą szybkością. Nie musze mówić, że wszystkie poranione miejsca czuły to w sposób szczególny, a już najbardziej, jak zaczęli tą gałkę wkładać mi do pizdy. Kiedy to skończyli, zaczęła się następna „zabawa”, która była dla mnie zaskoczeniem. Podeszło do mnie dwóch partnerów, jeden rozciągnął mi pizdę, a drugi zaczął w nią wciskać coś w rodzaju dużego, owalnego jaja. Kiedy mi je wcisnęli w pizdę, ono się rozprężyło, mocno wypełniając całą wolna przestrzeń. Wręcz widać było niewielkie wybrzuszenie na brzuchu. Ale to nie koniec tej zabawy. Po chwili przyszło dwóch następnych, rozciągnęli mi pośladki i zaczęli wciskać w dupę wcale nie mułach rozmiarów korek analny. Okazało się, że jest to korek elastyczny, który można pompować. Więc zaczęli to robić, on zaczął pęcznieć, wypełniać coraz mocniej dupę, ale przez to wypychał również coraz wyżej do góry to jajo, które siedziało w piździe. Kiedy się już mocno darłam, że mnie rozerwą, przestali. Spojrzałam, a ja mam dolną część brzucha nabrzmiałą jak balonik, szczególnie wzgórek łonowy. No i tu jest, jak to się mówi, klu programu. Popatrzyli po sobie, usłyszałam „gut”, to znaczy dobrze, po czym pojawił się partner z pojemnikiem i pędzelkiem, zaczął mi malować dolną część wzgórka łonowego, tuż nad samym spojeniem na bardzo intensywny czerwony kolor. Kiedy to zrobił, pojawiło się dwóch następnych, ciągnących z sobą jakąś „puszkę”. Nie wiedziałam, co to jest, jeden z nich założył rękawiczki, wziął w ręce jakieś szczypce, po czym otworzyli tą „puszkę” i wyjął z niej jakiś czerwony przedmiot. Spojrzał na niego, położył na moment na blacie przy tej „puszce” chwycił jeszcze raz i zbliżył go do tego czerwonego miejsca, które wcześniej pomalowali. Zaczął się przymierzać, poczułam ciepło, zaczęłam się drzeć, ale to nic nie dało, za chwilę ten „stempel” przyłożył do wybranego miejsca. Poczułam potworny ból i chyba na moment zemdlałam. Po prostu wpalili mi na wzgórku łonowym swój znak „Kwiat Lotosu”. Później dowiedziałam się, że w ta „puszka” to była mikrofalówka, w której ten „stempelek” rozgrzali do czerwoności. Puścili mnie, abym odpoczęła. Już nie miałam siły iść, więc mnie zaprowadzili, Azjatka pomogła mi się umyć i leżałam na łóżku już zupełnie bez sił. Niestety, nie był to jeszcze koniec „tej zabawy”. Po pewnym czasie przyszli po mnie, zabrali mnie ponownie do sali, tam na środku stał stołeczek. Na ręce założyli mi opaski, wpięli linki i rozciągnęli na boki. Dwóch następnych rozciągnęło mi nogi i wsunęli między nie stołeczek. W tym momencie podszedł następny, coś w ręku trzymając. Wytłumaczył mi, że to jest ich talizman, Kwiat Lotosu” i że ja mam się z nim teraz zapoznać, to znaczy wsunąć go w pizdę. Dobrze, ale po pierwsze pizda była mocno zmęczona, a po drugie ten „talizman” był znacznych rozmiarów. Postawił go na tym stołeczku, polecając mi – siadaj. Zaczęłam siadać, ale gdzie tam, jego głowa oparła się na samym wejściu. Wówczas „zadziałali” inni partnerzy, obijając mi dupę. To chyba skutkowało, bo wolniutko zaczęłam się na niego nabijać. Cały czas byłam dopingowana jak nie batem w dupę, to trzcinką w cycka. Nie wiem, jak to zrobiłam, ale w końcu nadziałam się na tego kołka. Kiedy uznali, że siedzę na nim całkowicie, uznali, że moja sesja u nich jest zakończona i zastałam przyjęta do ich Klubu. Rozwiązali mi ręce i poczołgałam się do łazienki. Tam okazało się, że „talizman” jest mój, ale nie było go wcale łatwo wyjąć, bo miał „czopy” w odwrotną stronę. W łazience okazało się, że czeka na mnie jeszcze pudełko z oryginalną tybetańską biżuterią w postaci naszyjnika i bransoletki. Azjatka pomogła mi się ubrać i przejechać do pensjonatu, W sobotę byłam pół żywa, ale przed wieczorem się jakoś pozbierałam i wróciłam do domu. Nadwyżka farby się zmyła, ale pozostał czerwony znak mniej więcej 3 na 4 cm „Kwiatu Lotosu”. Talizman „Kwiat Lotosu” okazał się być wykonany ze złota dobrej próby i ma wcale nie małą wartość estetyczna, a przede wszystkim materialną. Nie da się ukryć, że w sposób trwały mnie „wyrzeźbili”, kiedyś coś takiego chciałam mieć, ale nie przypuszczałam, że będę miała tak szybko. Nie da się również ukryć, że było to „atrakcyjne” wejście w moją drugą pięćdziesiątkę.

Scroll to Top