Fantazje nastoletniego idioty

– O kkkkurwa.! – Marcin rozpoczął dzień tymi słowami z powodu wielkiego bólu kręgosłupa.

Powiercił się trochę w łóżku pociągnął szczyptę swojej ulubionej tabaki i z trudem wstał. Przypomniał sobie sen z minionej nocy. Wiedział, że śnił mu się fantastyczny seks z kilkoma koleżankami, lecz nie mógł sobie przypomnieć – z jakimi. Dzień zaplanowany był fantastycznie, a że zapowiadała się impreza na łonie natury, postanowił zrealizować swój sen.

– Ale co tu robić do wieczora? – rozpoczął monolog

-Wiem! Przyrządzę coś specjalnego na ognisko.

Idiota szybko się ubrał w jakieś stare wygodne łachy. Wziął nóż worek na śmieci (kota), i telefon w razie kłopotów. Wybiegł szybko wsiadł na rower i pomknął czym prędzej do pobliskiej wsi. Rower zostawił przy znaku przydrożnym i poszedł po cichu na najbliższe podwórko. Po przeskoczeniu przez płot, wyjął nóż…

– Co ty robisz skurwysynu jasny? – Dotarł do jego uszu jazgot kobiety w podeszłym wieku.

– Yyyyy.. Proszę pani. Mógł bym jakiegoś kota kupić za symboliczna cenę ?

– Ależ proszę dziecko, u nas kotów pod dostatkiem. Masz i wychowaj jak własnego – odpowiedziała babka.

– Tak, tak. Jak najbardziej będzię mu dobrze. – Odpowiedział z okrutnym uśmieszkiem na twarzy.

Idiota wrócił do domu. Dochodziło już południe, więc trzeba było zacząć rozkminke, co i jak dokładnie. Nagle zadzwonił telefon.

– Elo Myrcin. – Powiedział Filip.

– Ave Satan, Mały. – Odrzekł Marcin.

– Ogarniamy coś to ognisko?

– Jo.! Ja już ekipe zebrałem miejsce przygotowują…

Coś rozłączyło rozmowę…

***

– Ej, Kitson. Gdzie worek ze śledziami, bo kurwa nie rozstawimy tych namiotów przez miesiąc jak się nie uwiniemy.

– Dobra Dylak spoko, najpierw przełknij to, co masz w mordzie a później zacznij rozbijać ten namiot.

Zabrali się do roboty, kiedy Marek z Kamilem męczyli się z ułożeniem kamieni w koło ogniska.

Po pięciu minutach bezowocnej pracy i wydurnianiu się Kamila z kilkoma kijkami znalezionymi na polnej drodze. Nadjechał Marcin z Kacprem, przywieźli żarcie, w tym zamarynowanego kota. Dla Marcina przyszła pora na kolejną szczyptę.

Po dwóch godzinach siedzenia i gawędzenia, udało się Karolowi rozłożyć namiot.

Kamilowi znudziła się zabawa i wreszcie wspólnie z Markiem poukładali owe kamienie. Wybiła 15.00. Rozległy się telefony od zainteresowanych wieczorną imprezą. Pierwszy telefon odebrał Marcin.

– Co jest 5 ?

– Siemanko, Myrcin co wy tam dzisiaj ogarniacie? – zapytał Mateusz.

– No słuchaj Masło, robimy ognisko, wejściówka jedynie 1L BOLS’a, wbijasz?

– No spoko, będę!

– Zadzwoń jeszcze do Ucha, niech wbija. – Narzucił Marcin.

– Ok.

Marcin dał pomysł, żeby skoczyć po drew na ognisko. Nie mieli oni wcale tak daleko, ponieważ 2 dni wcześniej Marcina ojciec wywiózł je na pobliską łąkę. Po drodze jak zwykle toczyli bitwę słowną, żeby trenować flow. Zanieśli drzewo…

– Ee. Co to ma być gay party.? – krzyknął Adrian.

Na chwile zapanowała cisza… i wtedy Marcinowi przypomniał się ostatni cudowny sen.

– Wiem.! Dajcie mi telefon. – rozkazał Marcin – Kacperny, dzwonisz do Kavv, Kitson dzwoń do Magdy, Esemes dzwoń do Leny a ja zrobię wam niespodziankę. – Podsumował krótko.

Wszyscy złapali za telefony, wybrali numery i do dzieła. Po około pięciu minutach Każdy skończył rozmowę. Okazało się, że prawie wszystkie przyjdą, o Marcina niespodziance nie było nic wiadomo, ponieważ nie odebrała telefonu.

Rozesłały się SMS-y, że zbiórka przed kultowym-jak-chuj-sklepem na okolicznym osiedlu. O 19-stej każdy już był obecny, a co najciekawsze połowa z uczestników melanżu była od dawna w stałym związku, ale nikt się nie pokwapił, żeby poinformować o tym swoje damy.

– Ale dla czego nie mogę wziąć swojej dupy? – Zapytał Mateusz.

– Zobaczysz. – Odpowiedział Marcin i pochłonął kolejną szczyptę tabaki przez nos.

Po głowie już mu chodziła realizacja snu, w której ich dziewczyny mogłyby przeszkodzić. Więc każdy wziął po plecaku na wódkę i na nektar bogów tzw. „Szampo-tygrys.” Wyrabiany według tradycyjnej szczecineckiej receptury. Każdy wszedł do sklepu, kupił, co miał kupić. Spakowali swój alkohol. Marcin spakował Szampo-tygrysa do swojego kultowego-jak-chuj-plecaku-typu-kostka.

No i ruszyli.!

– Ej, a gdzie Mały? – Zapytał Marcin

– On powiedział, że jak będziesz tam kota wpierdalał, to nie idzie. – Odpowiedział Kacper.

– Dobra chuj z tym roślinożercą. – Odparł z frustracją.

Po pół godzinie jazdy, czyli około 20.00 dotarli…

Adrian rozłożył z Karolem stół na alkohol i żarcie. Każdy zaczął się wypakowywać. Dziewczyny wyciągały z plecaków śpiwory. W tym momencie każdy z chłopaków sięgnął do kieszeni i sprawdził czy posiada gumę w portfelu. Dobrze się zdarzyło, że Marcin był tak wspaniałomyślny i kupił całą paczkę, bo dwóm oczywiście zabrakło. Po rozpakowaniu Kacper z Kamilem wzięli się za rozpalenie ogniska. Marcin wyjął z marynaty swojego kota. Rozłożył ruszt i powili zaczął piec na dużej wysokości. Rozpakowywał się dalej, wyjął swój ukochany pentagram, Biblię Szatana, żyletkę, którą się regularnie chlasta i tabakierkę.

Powoli każdy zaczął się przysiadać do ogniska. Kacper z Kamilem kłócili się gdzie jest więcej scarabów, czy na Ankrahmun czy na Darashi. Dziewczyny były zajęte swoimi tematami, a Marcin Mateusz, Adrian i Karol wspólnie omawiali interesy GPK-SKŁAD. Dochodziła 22.00, a że był to półmetek wakacji zaczynało już się powoli ściemniać.

– W imię Szatana, polewamy! – Krzyknął Marcin

– Ooo, jak najbardziej! – Odpowiedzieli churkiem.

Tradycja nakazywała by to Kacper polał pierwszą kolejkę. Więc zabrał się do roboty. Starszyźnie nie spodobało się to, że polewał on tak wielkie ilości wódki. Lecz jednak w 10 osób szybko w gardłach znieknęły 2L. Wiadomo, że dziewczynom polewane były większe ilości niż chłopakom dla szybszej realizacji zaplanowanej orgii. Na razie nikt nie czuł pochłoniętej ilości. Po dalszej rozmowie, kiedy Marcin przekazał ukradkiem chłopakom swój scenariusz wieczorowy. Przyszedł czas, aby polał Marcin, który słynął z polewania tzw. „budowlańców”. Polały się następne litry…

***

Ania wyszła z pod prysznica. Owinęła się w niebieski puchowy ręcznik, i przeszła do pokoju. Położyła się na swoim łóżku wzięła do swojej aksamitnej rączki koronkowe czerwone majteczki, które planowała ubrać na wieczór, na który jeszcze nie miała żadnych planów. Kiedy odwijała ręcznik przez przypadek, zahaczyła o swoją piękną muszelkę. Miała już 19 lat, a jeszcze nigdy nikt w niej nie był. Na tą myśl wyciągnęła swój paluszek wskazujący w jej kierunku. I zaczęła ją delikatnie pocierać. Robiła się coraz wilgotniejsza. Dołożyła jeszcze dwa paluszki. Dwoma pocierała a środkowym bawiła się swoją łechtaczką. Przyśpieszała…

Momentalnie ogarnął ją wielki spazm rozkoszy. Dla spotęgowania wsadziła do środka palec i zaczęła szybko poruszać. Czuła na nim rytmiczne skurcze pochwy, co wskazywało na potężny orgazm. Szybko ubrała majteczki i zapięła stanik do kompletu.

-Gdzie mój telefon?! – pomyślała.

Rozejrzała się po kątach i znalazła go pod poduszką. Dopiero przeczytała SMS-a, którego dostała po tym jak nie odebrała telefonu od Marcina. Szybko się ubrała. Z uwagi, na to, że było to ognisko ubrała się w zwykłe dresy. Nie suszyła swoich pięknych czarnych włosów, ponieważ nie miała czasu a poza tym było lato. Wsiadła na rower. I skierowała się do najbliższego nocnego. Wykosztowała się tam na butelkę ulubionego trunku Marcina – Absyntu.

***

Przy leśnym ognisku ekipa była już nieźle rozpita po 6L wódki. Dziewczynom już porządnie szumiało w głowach. Każdy oprócz Marcina i Adriana już to wykorzystywał. Marek z Angielką już się posunęli dosyć daleko i poszli do namiotu. Karol leżał już wpół żywy na ściółce i pochrapywał. Kacper próbował upić Lenę, choć nie za bardzo mu się to udawało. W końcu i ona zaczynała ulegać.

– Kitson, co robimy? – Spytał Marcin

– Ty no nie wi… – Uciął

Nagle w świetle ogniska stanęła szczupła czarnowłosa i bardzo wysportowana, co dało się poznać po jej pięknej talii, Ania.

– No hej. – Powiedziała z lekkim zmęczeniem po jeździe. – Patrzcie, co mam. – Ich oczom ukazał się Absinthion de luxe. Marcinowi już pociekła ślinka, chociaż razem z Adrianem już byli nieźle wycięci.

– No to mi pasuje. – Wysapał z podnieceniem Marcin.

Usiedli razem przy stole gdzie zostało jeszcze 4L wódki, ale oni byli najbardziej zachwyceni zapachem upajającego absyntu. Po wypiciu połowy tego 68 procentowego trunku. Nie byli pijani, lecz upojeni, co jest charakterystyczną cechą właśnie dla dumy Szwajcarii. Ania próbowała podejść do ogniska żeby coś zjeść. Adrian z Marcinem jej w tym pomogli, przy okazji ściągając, z nic niespodziewającej się niewiasty, bluzę. Właśnie ciepły, świeżo upieczony kot z winnej marynaty był gotowy do spożycia. Rozkroili go na 3 porcje tak, aby każdemu z coraz bardziej napalonej trójki starczyło. Podczas posiłku wsłuchiwali się w opowiadanie o polowaniu, patroszeniu i przyrządzaniu przysmaku satanistów. Po nikłym nasyceniu żołądków, wlali w siebie całą resztę zielonej wróżki. Rozpoczął się szczyt przyjemnego upojenia charakterystycznego dla owego trunku. Każdy zaczął inaczej postrzegać świat, lecz Adrian i Marcin jeszcze bardziej perwersyjnie pociągająco postrzegali Anię.

– Eee. Może skoczymy nad jeziorko? Jest zaledwie parę kroków stąd. – Rzuciła pomysł Ania.

– No spoko idziemy. – Odsapnął Adrian.

Marcin się tylko uśmiechnął i puścił oczko do Adriana. Adrian przyjął do wiadomości…

***

W domu nie opodal uchyliło się okno. Wyskoczyła z niego ciemna postać. Twarz miała przysłoniętą włosami, ubrana była w czerń, czarną koszulę gotycką z łańcuchami, glany na nogach i komplet noży przy pasie z mnóstwem ostrych ćwieków. Wyszczerzyła okrwawione zęby, i pomknęła błyskawicznie w kierunku światła z ogniska.

Tymczasem z namiotu wypełzł wykończony i cały mokry od kobiecych soków Leny – Kacper. Momentalnie naciągnął bokserki. Jak zawsze głodny podszedł do ogniska i niechlujnie urwał kawał kiełbasy i owinął ją w chleb. Kiedy po 30 sekundach się wreszcie napatrzył szybko ją zjadł. Usłyszał głośne jęki dochodzące z namiotu Marka i Angeliki jak i Mateusza i Magdy.

– Ile oni mają sił? – Przytoczyła mu się myśl.

Nim zdążył podejść, jego naprężony, jak pień dębu obok, kutas znalazł się w ustach Leny. Wciągnęła go za penisa z powrotem do namiotu…

***

Plum, plum, plum… – Rozległ się odgłos kaczuszki puszczonej na wodzie przez Adriana, który nie chciał wejść po ciemku do wody. Ania z Marcinem bawili się w najlepsze. Nie byli pijani, ponieważ absynt nie działa jak wódka. Świat i jezioro wydawało się im tak błogo uspokajające. Ania zanurkowała i przez przypadek otarła się o penisa Marcina. Jego przyjaciel w mgnieniu oka naprężył się niewyobrażalnie. Kiedy się wynurzyła by złapać powietrze przez usta, Marcin szybko zamknął je swoimi. Spenetrował jej buźkę bardzo dokładnie, obydwoje byli w siódmym niebie dzięki działaniu zielonej wróżki. Po chwili wyszli już na brzeg gdzie czekał Adrian. Zaczęli się ubierać.

– No naresz…- urwał im warkot dochodzący z krzaków.

Marcin zajrzał, by sprawdzić, co to było. Ujrzał tylko ślad buta oraz usłyszał sapanie i bieg w oddali. Ubrał się i pomógł Ani naciągnąć spodnie na piękne jędrne i starannie ogolone nogi. Spojrzał jak jej czerwone majteczki podniecająco wrzynają się w piękną szparkę. Postanowili, czym prędzej wrócić. Po drodze gawędzili i podpuszczali Anię żeby mieć mniej roboty przy orgii w niedalekiej przyszłości.

-Aniu, zdejmij lepiej spodnie, żeby ci się przez przypadek nie zapaliły przy ognisku. – Palnął Adrian.

-Aniu, Kitson ma racje, nie masz wyjścia. – Powiedział Marcin i pociągnął Anią szczyptę tabaki.

– Yyyy.. No chyba macie rację. – Odrzekła.

– Pomogę ci. – Powiedział z ironicznym uśmieszkiem Marcin.

Marcina oczom ukazały się znowu te piękne czerwone majteczki. Jago penis znów był w pełnej gotowości.

Gdy wrócili do ogniska, doszły ich dźwięki z namiotu Marka i Angeliki.

-Juuuujek jesteś lepszy niż mój ojciec. – Wykrzykiwała Angelika.

-Wiem kurwa, twoja stara mi mówiła. – Odkrzyknął.

Marcin z Adrianem poprzewracali się ze śmiechu. Po chwili Marek z owiniętą tylko w koc Angeliką wyszli z namiotu. I razem z Anią, Adrianem i Marcinem, usiedli przy stole z wódką.

-Jujek polewaj. – Zawołał Marcin.

Chłopaki zauważyli, że na Anie nie za bardzo działa alkohol. Postanowili polać także i dziewczynom, tak poszło półtorej butelki. Nagle Marcin spostrzegł, że Angelika wysuwa z pod koca dłoń i powoli smyra Anię po wewnętrznej stronie uda. Ania odwdzięczała się tym samym. Pieściły się tak około 5 minut. Angelika zaczynała dochodzić. Ania przestała…

-Słuchajcie, my z Markiem idziemy na spacer. – Powiedziała Angelika.

– Ok. – Potwierdzili z aprobatą.

Kiedy odeszli, Adrian z Marcinem wiedzieli, że Ania jest wystarczająco rozpalona. Adrian złapał ją za kolano. Odsunęła jego dłoń. Marcin pod pretekstem podłożenia drewna do ogniska wstał podrzucił kilka gałązek i usiadł na lewo od Ani. Kiwnął głową by dać Adrianowi do zrozumienia by ten się przysiadł po jej prawej stronie. Kiedy ten się podniósł Ania chciała wstać lecz Marcin złapał ją mocno za lewe ramię i posadził z powrotem. Adrian się dosiadł i wsadził jej rękę w pachwinę. Anię przeszedł dreszcz, nie miała siły i głowy do tego, żeby protestować. Marcin szybko rozerwał jej stanik.

-Kitek kładziemy ją. – Rozkazał.

Ania w mgnieniu oka razem z nimi znalazła się na trawie z gdzieniegdzie widocznym mchem. Obydwaj sunęli po jej ciele dłońmi. Zielona wróżka w Ani głowie robiła swoje, jak i w Marcina i Adriana. W końcu sama zdjęła majtki i krzyknęła.

-Wejdź we mnie któryś…!

Usłyszeli dziwny zgrzyt z namiotu Magdy i Mateusza. Marcin niezwłocznie udał się w tamtym kierunku. Znalazł około 3 metry od namiotu stopę ze starannie wykonanym pedicure. Od razu odgadł z przerażeniem, że to stopa Magdy. Kiedy zajrzał do namiotu ujrzał dwa starannie ogryzione ciała i wiele krwi wokoło. Marcin się odwrócił by ostrzec resztę… Nagle skoczyła na niego owa ciemna postać z nożem ze stali chirurgicznej w prawej dłoni. Kiedy osobnik zorientował się, że to na Marcina napadł wstał i chciał uciec, lecz Marcin złapał go za szyję i po odgarnięciu włosów z twarzy, poznał, że to chłopak z jego klasy, a dokładniej wampir płci męskiej o imieniu – Arkadiusz.

-Uspokój się do kurwy nędzy! – warknął Marcin – Przecież nauczyłeś się opanowywać głód krwi ludzkiej.

-Wiesz, że nie o to mi chodzi – odparł growlem potwór.

Marcinowi przypomniała się historia o romansie Arkadiusza z Magdą, który ciągnął się od dawien dawna, ponieważ mieszkali niedaleko siebie i obydwoje byli wampirami. Więc kiedy wampir wyczuł zapach Magdy ejakulacji, zorientował się, że zwykły śmiertelnik doprowadził do orgazmu jego kochankę. A, że wampiry swój honor mają, zabił ich obydwoje.

-Chodź Arkadiuszu. Mam coś na odstresowanie. – Powiedział ochoczo Marcin. I wskazał palcem Anie.

– Zwykła śmiertelniczka… – Rzucił growlem potwór. – Dobre i to.

Wampir z nienaturalną prędkością uprzątnął stół, na którym stała wódka. Zakneblował niewiastę i przywiązał ją do stołu w pozycji „na pieska”. Wyjął swój zestaw noży, powiedział Adrianowi i Marcinowi, który, do czego służy. Marcin z Adrianem wycięli na jej pośladkach swoje inicjały i podpis „Ciągle najebany z GPK Company”. Arkadiusz wziął z ogniska rozżarzony kawałek drewna. Podszedł do jej myszki, zaciągnął się wspaniałym zapachem i rzekł.

-Hmm. Dziewica. Urozmaicimy ci pierwszy raz.

Potwór dał Marcinowi bat zakończony żyletką. Adrianowi gotycki wibrator z ćwiekami spike. A sam zabawiał dolną część stóp Ani rozżarzonym drewnem. Adrian postanowił zanim wsadzi wibrator w jej mokrą cipkę sam w nią wejść. Długo to nie trwało, ponieważ wampir nie mógł się doczekać efektu wibratora, a Marcin chciał sprawdzić działanie bata. Po szybkich 666 machnięciach kawałki skóry ledwo wisiały na jej pięknej dupci. Po zastanowieniu się, co dalej robić potwór pozwolił Marcinowi podejść i zająć się nią tak jak on to widzi. Marcin obszedł ledwo przytomną, już kobietę, zlizał krwawe łzy z jej twarzy poczym zlizał krew z jej tyłka. Marcin zauważył, że w cipce Ani jeszcze buszuje wibrator z ćwiekami. Dał sygnał Arkadiuszowi, poczym ten podszedł i wyrwał go z kawałkami macicy na spike’ach. Ania straciła przytomność.

Po chwili namysłu potwora i dwóch chłopców, z namiotu wyszedł mokry Kacper i cała w jego nasieniu Lena. Podeszli do zakrwawionego stołu, pod którym leżała nieprzytomna Ania. Przy stole dopijana była resztka wódki.

-Ee. Myrcin! Zostaw mi trochę. – Zawołał z daleka Marek wracający ze spaceru.

-No mi też. – Powiedział Kacper siedzący w bokserkach, z Leną owiniętą w sam śpiwór.

Każdy widział, że Kacper niemiłosiernie buszuje palcami w cipce Leny, która była już tak czerwona od tej ogromnej ilości posunięć. 17-letnia kobieta nagle się wyprostowała, chłopaki i wampir się uśmiechnęli, bo wiedzieli, że Kacper dużo zdziałał tego wieczoru. Marek z Angeliką także się dosiedli. Marcinowi się przypomniały dziewczyny, które były w tej orgii. Lena i Angelika były obecne, ale brakowało jednej…

***

Dochodziła 3.00 Słońce zbierało się ku wschodowi. Agnieszka nie mogła spać. Postanowiła się przejść na boso po trawie dla relaksu.

– Jest ciepło. – Pomyślała. – Koszula nocna wystarczy.

Poszła do łazienki, przepłukała twarz, rozpuściła swoje piękne jasne włosy i wsadziła sobie tampon, ponieważ właśnie przeżywała okres. Wyjęła jeden z nich i powili wsadziła go w swoją piękną, ciasną myszkę. Agnieszka była także dziewicą, ale nie ma nic w tym dziwnego, ponieważ miała dopiero 15 lat, tyle, co Marcin.

Wyszła po cichu nie zamykając drzwi za sobą. I udała się w kierunku północnego zachodu, nie wiedząc, co tam się dzieje.

W tym momencie Marcin zmierzał kierunku jej domu. Postanowił pójść drogą okrężną, żeby nie zwrócić na siebie uwagi ludzi. Kiedy wszedł na jej podwórko i ujrzał otwarte drzwi postanowił po cichu wejść. Szybko skierował się do jej pokoju. Pomieszczenie było puste, więc postanowił się rozejrzeć. Zajrzał do pierwszej lepszej szuflady i wyciągnął piękne różowe stringi Agniesi. Położył się na łóżku, stringi zarzucił na twarz, zdjął spodnie i szybko się zonanizował. Kiedy skończył, szybko wstał stringi schował do kieszeni i szybko wybiegł. Na dworze czekał już Arkadiusz by zobaczyć łup, lecz się zawiódł, ponieważ Marcin wyszedł z domu z pustymi rękami.

-Zaku, niuchaj gdzie ona jest – Rozkazał Marcin.

Momentalnie wampir dojrzał w dali spacerującą niewiastę. Rzucili się biegiem. Marcin szybko wyjął worek, z którym polował na kota. Zarzucił jej go na głowę, a potwór wziął ja na plecy i zaniósł na miejsce ogniska…

***

Przy ognisku zabawa całej piątki trwała w najlepsze Marek i Kacper wzięli się za Lenę, ponieważ były ładniejsza starsza i miała ciaśniejszą cipeczkę niż Angelika. A Adrian już od godziny oddawał się przyjemności ze strony tej drugiej, która niewyobrażalnie, mistrzowsko robiła fellatio.

Około 2.30 Adrian ujrzał w oddali pędzących Arkadiusza i Marcina. Ten pierwszy miał na plecach Agnieszkę. Po chwili dotarli.

-Zaczynamy zabawę. – Warknął Arkadiusz, po czym głośno zawył.

-Co ma na myśli Wasza Okrutność? – Zapytał Kacper.

– Rób to, co ja. – odrzekł growlem.

W mgnieniu oka potwór przywiązał ją do drzewa, klatką do pnia, lecz nie zdjął jej worka z twarzy. Kacper z Adrianem uczynili to samo z Leną i Angeliką. A Marcin poszedł sprawdzić jak się miewa Ania.

Kiedy Kacper z Adrianem uporali się z wiązaniem, potwór zdjął worek z Agnieszki. Kacprowi uśmiech zatańczył na ustach. A Marcin w tym momencie buszował językiem w zakrwawionej cipce Ani, której niewyobrażalny ból spotęgował orgazm. Po robótce wrócił do towarzyszy. Wziął ofiarowany przez Arkadiusza bat. I oddał profilaktycznie w tyłek, każdej po dwa baty. Zawyły niemiłosiernie.

– Dobra do roboty. – Rzucił komendę Arkadiusz.

A sam poszedł upiec kota, przy dogasającym ognisku, którego sam przytargał. Marcinowi przed oczami stanęła scenka z minionego snu, i to było w rzeczywistości. Jego 15 centymetrowa pała już leciała w stronę Leny, na której musiał się zemścić, po tym jak go ostatnio wychujała. Zawołał do siebie Adriana.

– Dawaj Kitson. Ty od tyłu ja biorę przód.- Rzucił.

Adrian skierował swojego kutasa w stronę jej kakaowego oczka. Po kilku próbach wejścia, kiedy Marcin już wszedł w jej pochwę na cała głębokość, Adrian pomyślał, że łatwiej mu będzie zrobić to z gumą. Założył ją, czym prędzej. Po chwili także w niej był. Kacper i Marek podobnie zajęli się Angeliką, tylko, że podstawili jej pod stopy żar z ogniska, co ich bardziej podniecało. Marcin jebiąc Lenę spojrzał, że jakiś mały człowieczek idzie w oddali z kilkoma patykami. To Kamil wracał z zabawy w misie-patysie po tylu godzinach. Kiedy tylko zauważył, że jeszcze jedna jest wolna, wziął się za rozdziewiczenie blondynki. Z powodu małych rozmiarów swojego penisa za dużej rozkoszy jej nie sprawił. W końcu, kiedy obydwaj strzelili w Lenę odezwał się Marcin.

-Esemes, spierdalaj od niej, idź do Leny, bo sama zostanie. Kitek jak chcesz to bierzcie we 3 Kawkę. A ja teraz odwdzięczę się i spełnię swoje najskrytsze, wrogie pragnienie.

Podszedł do Agnieszki, splunął jej w twarz, ścisnął za szczękę.

-Masz teraz to, co chciałaś. – powiedział, po czym położył ją na wznak.

Podkulił jej nogi. I przytknął rozżarzony kołek do stóp. Zapiszczała w niebogłosy. Następnie kołkiem tym uderzył ją kilka razy po piersiach, tak, że jej piękne brązowe brodawki sutkowe zrobiły się zwęglone. Wampir domyślił się, że przyda się Marcinowi jego wibrator, więc podał mu go. Marcin wyjął zakrwawiony tampon, z którego potwór zrobił sobie herbatkę, po czym, z całej siły wepchnął wibrator w jej pochwę. Wydała z siebie skowyt pełen żalu, Ale Marcin ani myślał odpuścić odwrócił ją na brzuch, zdjął swój pas z ćwiekami i bezlitośnie wymierzył jej 30 razów. Pociekła krew, pot i łzy. Założył gumę i wszedł w jej dupkę. Piszczała w niebo głosy, ponieważ w między czasie, przytykał jej żarzący się kołek do łechtaczki. Nagle zemdlała. Marcin wstał i splunął na nią jeszcze raz. Zanim owy idiota zdążył podejść do stołu gdzie siedział Arkadiusz, Karol zdążył się obudzić. Nie wiedząc, że wódki już nie ma, krzyknął.

-Chodźcie na kolejeczkę.

W tym momencie reszta chłopaków właśnie doszła i trysnęła w pelne już wszystkie dziurki torturowanych, już kobiet. Podeszli do stołu zawiedzieni, że wódki już nie ma. Karol spojrzał pod stół i zobaczył zmasakrowaną pochwę Ani…

-Co tu się kurwa działo? – Wykrzyczał.

Marcin spojrzał się na Arkadiusza, po czym rzekł.

– Oj żałuj Dylak, że wszystko przespałeś.!

Scroll to Top