Gwałt pirata za pan brata – opowiadania erotyczne

To było tak, że ja wcale nie chciałam. Ja nie planowałam. Ja miałam nadzieję, na nigdy takie rzeczy, takie sytuacje, i kto tu ma racje, ja czy nikt, bo na pewno nie ktoś jak nie ja. Rzecz działa się raczej niedawno, pod parasolką ulepioną z pomarańczowego piasku. Ziarenka sklejane wyciśniętą z myśli spermą oblepiającą je od dni kilku, bo komuś się chciało a nie mógł. A ja tak pod ową parasolką i drżę i wzdycham i boję się, jak się posypią pomarańczowe kulki i w oko mi wpadną albo pod paznokieć dopiero, co przystrzyżony. I nie wiem czy tu trwać, czy uciekać, czy kulić się w strachu, paznokcie między uda, czy może uciekać w dal pod materiałów płachty. Nikt nie wie. Nikt nie mówi nic, nie radzi, parasolka cię nie zdradzi. Ale jest tu strachu trochę, grochu w puszce, pod poduszką, w ścianie, marne kulki jak fasola, czy ogórki, tak zielone, tak soczyste, witaminy, flora śle ukłony, a Natalia taka mała pod parasolką stęka i płacze, już cię więcej nie zobaczę, chodź tu mała, chodź. Spodoba Ci się zobaczysz. Słyszy natallka, woła ją dziad stary, oko jedno, drugie to nie wiadomo czy jest czy go nie ma, bo piracką przepaską zakryte oko, czy oczodół nikt nie wie, każdy się zastanawia, ona tak myśli, a to nieprawda, każdy ma w to wbite ostro, ona tylko pełna myśli, obaw strachu, sypie się parasol z piachu. Kulka lekka z pomarańczy, pod majteczki, sama tańczy, ale proszę, co się dzieje, reszta leci, piach szaleje. W majtkach niezła dziś imprezka, aż ze szczęścia słodka łezka. Po policzku cieknie mile, przekonana o swej sile. O tym, że pokona smutek, gdy en tylko stanie sutek. Będzie twardy jak petardy, mimo, że dziś bez musztardy. Koniec pierdolenia państwo. Ja olewam rymu draństwo. Teraz czas już na opowieść, by talentu gówna dowieść. Tak, więc tkwiłam z posypanym parasolem w majtkach, przyznać muszę, że dość mile mnie to łechtało, a ten dziad obok, przepaska przez twarz ukosem, i tak patrzy na mnie i szepcze słowa sprośne z pewnością po niemiecku. Chce mnie zgwałcić, ale dość delikatny ma wstęp jakby. I mówi, że mnie nie porwie i nie zaknebluje tez, że będzie miło i przyjemnie i żebym nie śmiała się z jego zielonego jądra, bo to wcale nie jest nic śmiesznego, to tylko smutek i kalectwo, i żebym to uszanowała, albo w najgorszym wypadku zignorowała jak gówno w lesie. Każdy wie, że kupa w lesie, to w cale nie jest atrakcja, tak samo zielone jądro atrakcją żadną być sobie nie życzyło, a raczej dziadol sobie nie życzył żeby było, więc niech nie będzie, myślę, usłucham dziada, może mi wyjdzie na dobre, w końcu nawet dziad jak coś radzi to chyba po to żeby na dobre wyszło a nie na nie wiadomo, co. Więc on tak patrzy na mnie i pyta czy już. Więc ja mówię, że już, że pewnie, myślę sobie, na co czekać, skoro to gwałt ma być, to zdaje się, że lepiej go mieć za sobą już. No i dziad ten mówi, cho w krzaczory, myślę sobie zaraz, kurwa, coś mi tu przekrętem zaleciało. Bo przecież, on zapowiadał, że to będzie tak super i miło, więc sobie musze przyznać wymarzyć zdążyłam łoże z różowym baldachimem, te klimaty, a on tu, że jakieś krzaczory, no to trochę smutek ograną mnie jednak, żal jakby taki i niezadowolenie spore. nie wiedzieć, czemu posuwam zanim, w te krzaczory, skóra mi z łopatek na piach spada, takie raczej naskórka resztki, nic warte, a jednak smutno mi trochę, że odlatują tak bez słowa pożegnania, ale nic, dalej za dziadem sunę, trochę już się bać zaczynam, tańczy grdyka, i trzęsą się dłonie, ale nic to. Chowa się dziad pod palmę, bo to w ciepłych było krajach, a do palmy były poprzyczepiane widokówki z zimnych krajów, tu jakiś renifer, tu jakieś igloo, a tu jeszcze, co innego, jakiś pingwin na brzuszku sanki goni. I on tak się brzydko mówiąc pod tym tropikalnym drzewem rozpierdolił i mówi mała a teraz łap rozporek w zęby i otwieraj se bramę do raju. Zwariowałam. Dziad przegiął pałę, zielone jądro ze słoika wyciągnął przyczepił jakoś tak pocierając brzucha, ja nie wiem jak to się stało, ale już jądro było jakby jego częścią a nie słoika zawartością nędzną. Ja tam wolałam np. jakieś zielone narkotyki ze słoika wyciągnąć niż starego dziada jądro, ale co robić, takie czasy.

Scroll to Top