Kinga

Nieszczególnie lubię zakupy. Tłum ludzi przewalający się z każdej strony sprawia, że czuję się nieswojo. Schody ruchome. Góra, dół, góra, dół. Dotykają mnie obce ciała, zapach perfum miesza się z zapachem potu tworząc mdłą mieszankę. Oczy bolą od kolorowych napisów, błyskających reklam. Muzyka atakuje banalnym rytmem i sztuczną emfazą wokalistek. Mam wrażenie, że jestem małą ołowianą kulką, którą sprzedawcy chcą przyciągnąć do siebie swoim magnetycznym spojrzeniem. No i ta odwieczna „tania-litania”, kup, okazja, tylko dla ciebie, ostatni krzyk mody. Nikogo nie obchodzą twoje uczucia, osobowość, charakter. W sklepie uśmiechają się do ciebie, ale jak tylko przekroczysz próg zapominają o tym, że istniałeś. Jeśli wejdziesz za pół godziny przywitają cię takim samym uśmiechem. Marzy mi się takie miejsce, gdzie wszystko byłoby w moim rozmiarze, gdzie mógłbym po prostu wejść, wziąć i wyjść.

Niestety tym razem wyprawa do centrum była nieunikniona. Szykował mi się dłuższy wyjazd do Niemiec, a moja szafa nie grzeszyła imponującą zawartością. Przecież nie mogę wyjechać w przetartych dżinsach i wyciągniętym swetrze, tym bardziej, że lato zaczęło już dość mocno pukać do drzwi. „Jak cię widzą tak cię piszą”. Nie lubię zbytnich pozorów, ale to niestety prawda. My Polacy nie mamy ostatnio za granicą dobrej marki, a ja nie chciałem dokładać do tego swoich trzech groszy. Świetnie znam niemiecki, chciałem też świetnie wyglądać.

Zaczął się weekend. Dziecko zostawiliśmy u teściów, więc mogliśmy razem z żoną wyruszyć do jednego z centrów handlowych. Mieliśmy przed sobą cały dzień gonitwy cenowej. Edyta pomogła mi sporządzić dokładną listę i wyruszyliśmy. Na zewnątrz był taki upał, że kierownica aż parzyła w ręce. Moja żona była tego dnia w wyjątkowo złym humorze, nawet nie wiem o co jej poszło. Nie chcąc bardziej jej drażnić milczałem. Już poprzedniego wieczora czepiała mnie się o wszystko. Z obiecanego dzikiego seksu wyszedł jedynie dziki onanizm pod prysznicem. Cóż, dobre i to, przynajmniej szybko się zasypia. Miałem jednak nadzieję, że jej niebawem przejdzie. Perspektywa całego gorączkowego dnia w atmosferze kłótni była czymś trudnym do zniesienia.

Weszliśmy do centrum jak do ula. Było dokładnie tak, jak sobie wyobrażałem. Tłum, tłum i jeszcze raz tłum. Rozwinąłem kartkę przygotowaną przez Edytę. Pozycja pierwsza- spodnie. Zapytałem moją żonę, czy nie moglibyśmy się rozdzielić. Ją interesują zwykle inne rzeczy niż mnie. Może innym razem byłbym skłonny przeglądać razem z nią damskie bluzki, dziś nie miałem na to zupełnej ochoty. Z przekąsem odparła że tak. Umówiliśmy się więc za godzinę pod Empikiem.

Wbrew pozorom niełatwo było znaleźć coś dobrego. Nie należę niestety do facetów, którzy nie muszą liczyć się z groszem. Z drugiej strony nie chciałem kupować byle czego z powodów wspomnianych na wstępie. Szwendałem się więc od sklepu do sklepu przeglądając ciuchy, od czasu do czasu przymierzając coś co wydawało mi się w porządku, a jednak nie było. Stawałem się coraz bardziej zmęczony i poirytowany.

– Znalazłeś już coś? – głos Edyty wyrwał mnie z letargu. Wyszła właśnie ze sklepu z kosmetykami, trzymając w dłoni małą czarną paczuszkę. Widać było że jest już w dużo lepszym humorze. Nie ma jak zakupy- niezawodny sposób na kobiecą chandrę.

– Nie, jeszcze nic – burknąłem. Widocznie byliśmy parą „huśtawkową”. Gdy ja byłem na górze, Edyta była na dole, i odwrotnie. Nasze nastroje i potrzeby nigdy nie potrafiły się zgrać. Niestety w łóżku było podobnie.

– Zajrzyj tutaj, zwykle mają fajne przeceny – skinęła wzrokiem w stronę sklepu po lewej stronie. Ja poszperam w butiku obok. Potrzebuję jakiejś nowej sukienki na lato. Przymierz coś, zaraz do ciebie wpadnę – pomachała mi ręką i zniknęła w sklepie.

Niechętnie wszedłem do środka. To miejsce chyba faktycznie cieszyło się dużym uznaniem klientów, bo ludzi było tam jak w dobrym muzycznym klubie. Trochę zdezorientowany tym tłumem zacząłem przeglądać jakieś ubrania, gdy ktoś delikatnie postukał mnie w ramię.

– Cześć Kuba! – miły dziewczęcy głosik brzmiał całkiem przyjemnie. Odwróciłem się. To była Kinga, moja była koleżanka ze studiów. Fajna dziewczyna. Nie była może szczególną pięknością, ale za to miała w sobie to „coś”. Była dość wysoką brunetką, ściętą na krótko, co dawało jej twarzy zdecydowany wyraz. Miała ładne, duże piersi i wydatne wargi. Lubiła duże dekolty, pamiętałem to jeszcze z czasów zajęć. Nie powiem, umiała robić wokół siebie show, co na uczelni pełnej kobiet nie było wcale takie proste. Także i dziś jej odważny ubiór zrobił na mnie niemałe wrażenie. Ciasne dżinsy oplatające jej długie nogi i kształtną pupę. Czerwona bluzka z krótkim rękawem, rozpięta tak daleko, że widać było dokładnie rowek między piersiami. Poczułem mrowienie w podbrzuszu. Kinga zawsze mi się podobała, jednak gdy ją poznałem, byłem świeżo po ślubie z Edytą. Przyznaję, przyśpieszonym ślubie. Wpadliśmy. Zwykła studencka historia. Gdy się pobraliśmy Edyta była już w czwartym miesiącu ciąży. O bliższej znajomości z Kingą nie mogło więc być mowy. Wiele razy później wyobrażałem sobie seks z nią. Byłem pewien, że byłby dziki i namiętny. Warczałbym jej do ucha takie świństwa jakich nigdy nie wypowiedziałbym przy Edycie. Moja żona była dziewczyną z tak zwanego „dobrego domu”, gdzie liczył się umiar, rozsądek i dobre zachowanie. Trzy rzeczy, których należy bezwzględnie unikać w łóżku.

Zapomniałem o tym, że od dobrych kilku sekund stałem przed Kingą gapiąc się w jej biust. Wyglądała na lekko zażenowaną, ale chyba jednak zadowoloną z wrażenia, jakie na mnie wywarła. Powiedziałem jej, że planuję wyjazd i kompletuję garderobę.

– Czego szukasz dokładnie? – zapytała mrużąc łobuzersko oczy.

– Jakichś seksownych dżinsów. Takich jak twoje – odparłem szczerząc zęby w uśmiechu podrywacza. Kinga odwzajemniła mój uśmiech przygryzając wargi. W okamgnieniu prysł mi zły nastrój. Dlaczego nie poznałem Kingi wcześniej niż Edyty? Roznieślibyśmy sypialnię na strzępy.

– A może te? – skinęła głową w stronę jednego z wieszaków. Podążyłem za jej spojrzeniem. Nie będąc ekspertem w sprawach kobiet nie przypuszczałem, że oto właśnie Kinga zarzuciła na mnie haczyk, a ja jak potulna rybka płynąłem z otwartymi z zachwytu ustami prosto w jego stronę. A spodnie? Cóż, wybrała pierwsze lepsze z brzegu.

– Hmm, niezłe – odparłem, choć prawdę mówiąc podobały mi się średnio. Kinga jednak miała wyraźny pretekst, by otaksować dokładnie wzrokiem mój tyłek. Zatrzymała się na kroczu, które było już dosyć wybrzuszone. Nie wiem dlaczego, ale zupełnie nie było mi wstyd. Chciałem żeby patrzyła tam cały czas, niekoniecznie przez dżinsy…

– Przymierz, zobaczymy jak na tobie leżą – rozkazała zdecydowanym tonem i prawie wepchnęła mnie do przymierzalni. W jednej chwili zrozumiałem niezręczność tej sytuacji. Mam ściągnąć spodnie przed, bądź co bądź, obcą dziewczyną? Przecież w każdej chwili może wejść moja żona, przecież wie, że tutaj jestem.
Kinga zauważyła moje zawahanie i zmarszczyła brwi z dezaprobatą.
– No co z tobą? Nie wiesz jak rozpiąć spodnie? Może ci pomóc? – mrugnęła do mnie i zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć lub zrobić klęczała już przy moim rozporku. Wybrzuszenie moich spodni osiągnęło już apogeum. Mój członek błagał mnie o uwolnienie z niewoli. Rozejrzałem się dookoła. W sklepie było pełno ludzi, przed przymierzalnią zebrał się już spory tłumek ludzi ściskających w dłoniach różne części garderoby, czekając na swoją kolej.

– Kinga, nie, proszę cię, nie… – wyszeptałem, kładąc dłoń na jej dłoni spoczywającej na rozporku. Broniłem się ostatkiem sił przed zdradzeniem Edyty. Ale tak naprawdę chciałem przegrać, od samego początku, gdy tylko poznałem Kingę. Spojrzała na moją rękę i zaczęła lizać mi kciuka. To była już prawdziwa tortura. Poczułem, że stoję na krawędzi przepaści, a ziemia powoli usuwa mi się spod nóg. Uległem. Oparłem się o ścianę, zamknąłem oczy i pozwoliłem Kindze na wszystko.

Szybko rozpięła mi rozporek i obsunęła spodnie aż po kostki. Mojego penisa chroniły teraz jedynie cienkie czarne bokserki. Kinga delikatnie ugryzła mnie przez tkaninę, aż jęknąłem z rozkoszy i poczułem miękkość w kolanach. Wsunęła swoje dłonie pod materiał i zaczęła masować mnie po pośladkach, podszczypując i drapąc od czasu do czasu. Jednocześnie lizała mnie w górę i w dół po członku, na razie jeszcze przez bokserki. Niedługo były całe mokre od jej śliny. Byłem podniecony do granic możliwości. Tarcie ciepłego materiału dodatkowo wzmagało rozkoszne doznania.

W końcu jednak nadszedł czas na odsłonięcie kurtyny. Kinga chwyciła ząbkami za gumkę bokserek i jednym gwałtownym ruchem wyszarpnęła mi drgającego penisa. Bokserki poleciały w dół. Otworzyłem oczy i zauważyłem zakoczone spojrzenie ludzi którzy patrzyli w okolicę moich butów. Widzieli, że wchodziłem do przymierzalni z dziewczyną i teraz zapewne domyślali się tego co się dzieje. Wiedziałem, że nie mamy dużo czasu i że klamka zapadła. Ktoś przecież może zawiadomić kierownika sklepu. Gdzieś w otchłani wyobraźni majaczyła także twarz mojej żony, coraz bledsza i bledsza.

Kinga spojrzała na mojego penisa z uznaniem i popatrzyła mi w oczy. Była w nich dzikość i pożądanie. Wysunęła język i polizała mnie po czubku. Zdążyłem już wypuścić pierwsze soki, dlatego gdy odsunęła usta jej język złączył się z penisem cieniutką nitką podniecenia. Ścisnęła lekko moje jądra i wzięła członka do ust. Poczułem jej ciepło. Wiedziałem, że długo nie wytrzymam. Byłem zanadto podniecony tą przedziwną sytuacją, Kingą robiącą mi loda, tłumem ludzi gapiących się na moje opadłe bokserki. Czułem się jak aktor porno, czułem totalną wolność. Chciałem, by trwało to jak najdłużej.

Kinga poczuła, że pulsuję i zaczynam napinać mięśnie. Spojrzała do góry w moje oczy i uśmiechnęła się. To było przyzwolenie na spuszczenie się do ust, Edyta nigdy mi na to nie pozwoliła. Zamknąłem ponownie oczy i pozwoliłem ciału na wszelkie reakcje. Drżały mi nogi, zacząłem stękać, charczeć i błagalnie patrzeć na Kingę, żeby nie przestawała mnie lizać. Nie miała zamiaru. W finalnej fazie mojego podniecenia zwolniła ruchy, żeby jeszcze bardziej zwiększyć moją rozkosz.

Przywarłem rękami do ściany, znieruchomiałem i doszedłem. Każda fala wytrysku spinała mi pośladki i lądowała w ustach Kingi. Czułem jak połyka moją spermę bez śladu obrzydzenia, jakby spijała ze mnie słodki jogurt. Poczułem niewyobrażalną ulgę i szczęście. Chciałem zerwać zasłonkę przymierzalni i pokazać całemu światu swoją rozkosz. Otworzyłem oczy. Spotkałem wzrok Edyty. Stała tu już od chwili i widziała wszystko.

Nigdy nie zapomnę jej spojrzenia. Miała w oczach łzy. Do dziś nie wiem, czy były to zły złości czy zazdrości. Wiedziałem, że wszelkie tłumaczenie nie ma sensu. Syknęła tylko „daj mi kluczyki” Do domu wróciliśmy osobno. Ja byłem tam dopiero o drugiej w nocy. Musiałem odreagować. Zalałem się w trupa.

********************************************************************

Nie, nie rozstaliśmy się z Edytą. To byłoby zbytnim szokiem dla jej ustatkowanych, poważanych i poważnych rodziców. Nie znieśliby szeptanych komentarzy sąsiadów o złamanym życiu ich córki. Ona zresztą zapowiedziała, że nigdy nie da mi rozwodu. Żyjemy więc w pozornym szczęściu, w pozornym szacunku i w pozornej wierności (przynajmniej z mojej strony). Tak, spotykam się z Kingą. Nie jest to możliwe zbyt często, ale te spotkania ładują mnie energią na wiele dni. Wiem jednak, że taka sytuacja nie może trwać wiecznie. Kinga jest zbyt niezależną kobietą, by być stale „tą trzecią”. Za każdym razem pieprzę się z nią jak oszalały, bojąc się, że następnego razu nie będzie.

Nasz syn ma już trzy lata i wiele rzeczy rozumie. Obawiam się, że jak dorośnie to zauważy nasz fikcyjny związek. Mogę mu życzyć jedynie tego, żeby dobrze wybrał partnerkę na całe życie. Mnie się nie udało.

Scroll to Top