Koniec karnawału 2008

Koniec karnawału 2008. Sobota, 02 luty 2008. Koniec karnawału, bardzo krótkiego w tym roku. Na żadne „duże bale” to ja się nie piszę, jakoś mi to nie odpowiada, na żadną „prywatkę” też nie miałam zaproszenia, więc bardzo ucieszyłam się, kiedy zadzwonił Paweł, zapraszając do znajomej Tawerny. Okazało się, że w tą sobotę jest zespół, że są szanty i normalna zabawa. Tak, jak to bywało normalnie, zespół gra od dziewiętnastej do północy, a w przerwach między piosenkami i po północy muzyka mechaniczna, najczęściej do trzeciej nad ranem. To mi odpowiadało, tym bardziej, że jest to niewielki, dosyć przytulny „lokal” w którym nie obowiązują „krawaty’, wręcz odwrotnie, jest bardzo swobodna atmosfera i taneczne szaleństwo. Nikogo z obsługi nie dziwią pląsy po stołach..

Można powiedzieć, że jedynym problemem w pójściu do tej Tawerny było to, że najczęściej okupowały ją „małolaty” no i trochę starsza młodzież, jak Paweł, który ma, jeśli dobrze pamiętam 35 lat. Ale mając taką a nie inną posturę, a przede wszystkim czując się młodo miałam nadzieję na dobrą zabawę. Ubrałam się w obcisłą bluzeczkę z dosyć dużym dekoltem koloru wiśni i czarną spódniczkę mini z miękkiej wełenki, ale naprawdę mini, bo ledwo zakrywała mi pośladki. Pod spódniczką miałam cieliste stringi, jasne rajtuzy i czarne buciki, klasyczne „czółenka”. Takie są najlepsze do tańca w takich warunkach. Do tego odpowiedni makijaż, na palcach tipsy żelowe w biało-czarne, drobne poprzeczne paseczki i mocno „napuszone włosy. Mam ich trochę, sięgają mi do ramion, wirując w tańcu bardzo ładnie się układają. Tak „wyposażona” wsiadłam w taksówkę i parę minut po szóstej już byłam na miejscu. Paweł już czekał, zasiedliśmy przy stole pod ścianą na którym już stała pięciolitrowa „rura” piwa i kilka kufli. To też zaraz na „dzień dobry” poszła pierwsza szklanka piwa. Kiedy tak sobie ja sączyliśmy przyszedł kolego Pawła. Paweł, to bardzo dobrze zbudowany mężczyzna średniego wzrostu, pracuje jako adiunkt na Wydziale Wychowania Fizycznego naszego Uniwersytetu a poznałam go kiedyś na naszym zebraniu żeglarskim, bo wykłada również zasady sportów żeglarskich. Po tym spotkaniu zaprosił mnie kiedyś nad jezioro, gdzie ma swoją łódkę i spędziliśmy razem cały weekend, podczas którego doszło między nami do wielu zbliżeń. Tomek to asystent również z „kierunków wodnych”, raczej wyższego wzrostu, ale chyba kiedyś ćwiczył kulturystykę, bo był bardzo szeroki w ramiona. Po pewnym czasie do naszego stołu dosiadła się jeszcze jakaś „młodzież” studencka i zaczęła się zabawa. Punktualnie o dziewiętnastej zaczął grać zespół, poszły pierwsze „standardy” typu „Cztery Piwka” i „Studia”, a w przerwach pierwsze pląsy. Wirowałam na parkiecie razem ze swoimi partnerami, ale również z całą grupą. Jak zwykle w takiej sytuacji zaraz zaczął mnie podrywać jeden ze studentów, pytając z jakiej uczelni jestem i gdzie mnie może spotkać. Nie wyprowadzając go z większego błędu podałam mu uczelnię i wydział, powiedziałam, gdzie może mnie spotkać, podając bardzo charakterystyczne miejsce i na tym skończyliśmy tę rozmowę. Niestety, nie wie o tym, że w tym miejscu można mnie było spotkać 28 lat temu. Zabawa się rozkręciła, z rury systematycznie ubywało piwa, za to nam robiło się coraz bardziej „wesoło” Piwo skończyło się, była pierwsza w nocy. Wówczas Paweł zaproponował następną porcję piwa, ale w innym lokalu. Spojrzałam, uśmiechnęłam się i stwierdziłam, że dobrze. Sytuacja była jasna, gdzieś mięliśmy przejechać, gdzie tych dwóch będzie mnie rznęło. Mało tego, po tej wspólnej zabawie ja też miałam na nich chęć, szczególnie na Tomka. Taki „kawał” mężczyzny robi na tak drobnej kobiecie duże wrażenie. Paweł zadzwonił po taksówkę i po pewnym czasie wylądowaliśmy w jakimś mieszkaniu. Niezbyt dużym, pokój z kuchnią. Okazało się, że jest to mieszkanie Tomka, odziedziczył je po jakiejś rodzinie i do póki nie będzie go stać na coś więcej, musi w nim mieszkać. Po obejrzeniu okazało się, że jest to bardzo przytulne mieszkanko, posiadające normalny standard i jak na nasze „dzisiejsze” potrzeby zupełnie wystarczające. Ponieważ po drodze było trochę chłodno, Tomek od razu zagotował wodę na herbatę, przygotował ja w bardzo eleganckich filiżankach, po czym podał mi dodatkowo szklankę z wodę mineralną i dwie pigułki. Spojrzałam na niego, a on stwierdził, nie bój się, łykaj, za chwilę będziesz się zdecydowanie lepiej czuła. Spojrzałam na te pigułki, wówczas podał mi całe opakowanie. Wyjęłam ulotkę i czytam: Każda kapsułka Guarana Forte dodaje energii, zwiększa wydolność fizyczną organizmu, znosi uczucie znużenia i znacząco poprawia zdolność kojarzenia. Jest więc niezastąpiona w okresach wymagających zwiększonej koncentracji np.: podczas wzmożonej nauki czy nocnej jazdy samochodem. Linia Forte z Bioperyne, to kompleksowe preparaty zawierające Bioperynę, czyli opatentowaną formę ekstraktu z czarnego pieprzu, który poprawiając krążenie umożliwia składnikom preparatu szybsze dotarcie do komórek, co przyspiesza jego działanie. Kolejnym preparatem w tej serii jest Guarana Forte – suplement diety, który pomaga odzyskać energię, niezbędną do codziennego działania. Jego najważniejszym składnikiem jest pochodząca z Wenezueli i północnej Brazylii guarana. Skuteczność guarany potwierdzono naukowo a do jej najbardziej znanych właściwości należą: poprawa percepcji, podniesienie poziomu energii, eliminacja uczucia znużenia, orzeźwienie, zwiększenie jasności umysłu i wzmożenie koncentracji, zwiększenie wytrwałości i odporności fizycznej, stymulowanie układu krążenia i układu oddechowego. Dawkowanie : 1-2 tabl. dziennie do godziny 16.00 , dla pokonania zmęczenia o dowolnej porze. Nie znałam tego preparatu, ale po przeczytaniu tej ulotki uznałam, że może to być akurat w tym momencie zasadne. Patrzę, a oni też łykają po dwie piguły. Jeszcze chwila rozmowy, dopiliśmy herbatę i chyba ta piguła zadziałała, bo zrobiło mi się „dobrze”. To znaczy jakoś ciepło wewnątrz, a ponieważ obok mnie było dwóch dorodnych mężczyzn, od razu nabrałam na nich chęci. Siedzieliśmy w kuchni, spojrzałam na Pawła, a on stwierdził, idziemy do pokoju. Przeszliśmy, ale po drodze była toaleta. Weszłam do niej, przede wszystkim zdjęłam rajtuzy i stringi, bo na pewno nie będą mi potrzebna, trochę się odświeżyłam, wyszłam do nich, a oni już w szortach. Stanęli obok mnie, zdejmując mi bluzkę, po czym Paweł, pochylając się zsunął spódniczkę. Uśmiechnęli się, widząc mnie nagą, po czym Tomek „zarządził” Paweł pierwszy, wy się znacie, ja popatrzę. No i zaczęło się, w pokoju pod ścianą stał bardzo duży tapczan, elegancko nakryty kolorową pościelą. Paweł zrzucił kołdrę, ja się położyłam, szeroko rozsuwając nogi. Wszedł we mnie bardzo głęboko, bo po mimo niezbyt wysokiego wzrostu jego kutas był słusznych rozmiarów. Czułam go głęboko w sobie, każde jego pchnięcie potwierdzałam głośnym pojękiwaniem. W pewnym momencie „włączył się” również Tomek, pieszcząc moje piersi. Tym sposobem zaczynała się pełen odlot. Ja jęczałam w narastającym podnieceniu, Tomek coraz mocniej pieścił moje piersi, a Paweł coraz mocniej wbijał się we mnie. Aż przyszedł ten wspaniały moment, poczułam, że robi się jeszcze bardziej sztywny, na moment zatrzymał się, po czym wykonał trzy szybkie, mocne pchnięcia, zakończone dosyć obfitym wytryskiem. Ja odpłynęłam w pełnym orgaźmie. Wypita gorąca herbata i chyba te pigułki spowodowały, że naprawdę nie czułam zmęczenia i już po chwili chciałam poczuć w sobie kutasa Tomka. Więc szybko wyszłam z łazienki, podeszłam do niego i dając mu symbolicznego buziaka powiedziałam, teraz na Ciebie kolej. Tomek popatrzył na mnie i wskazując głową na łóżko, powiedział, wejdź i wystaw pupę do góry. W tym momencie zaczął zsuwać szorty a ja stanęłam jak wryta, oczy zrobiły jak talerze i stwierdziłam – o kurwa, ale lufa. Pieszcząc go po pierwszym zbliżeniu próbowałam objąć go swoimi dłońmi. Przełożyłam je 3 razy i jeszcze sporo wystawało. Moja dłoń ma ok. 6cm szerokości, więc ta jego lufa ma na pewno około 20cm, oczywiście, przy odpowiedniej średnicy. Widząc moje zdziwienie wziął ta „lufę” w rękę i zaczął nią wymachiwać. Nie dość, że długa, to wszystko wskazywało na to, że jeszcze mocno sztywna. Podeszłam do łóżka, wypięłam pupę, mocno rozsuwając nogi. Po chwili już czułam go w cipce. Przystawił się i zaczął się wbijać. I to tak dokładnie trzeba nazwać. Każde jego pchnięcie, to jakby jakiś kołek próbował wejść we mnie aż po same żebra. Powiedzieć, że czułam go mocno, to jest za mało. Po prostu miałam wrażenie, że za chwile mnie przebije. On jednak nie reagował, tylko wbijał się coraz mocniej, kiedy poczułam jego biodra na swoich to z wrażenia aż wyrzuciłam głowę do góry mocno jęcząc. To było jednak coś niesamowitego. Na szczęście nie trwało zbyt długo i wykonując jakby ostatnie pchnięcie, spuścił się we mnie. Opadłam na łóżko mocno jęcząc, ale w tym momencie uświadomiłam sobie, że dalsza „zabawa” z Tomkiem może być wesoła. Nie było co się dłużej zastanawiać, musiałam iść umyć się, bo Tomek już wyszedł z łazienki. Na szczęście, kiedy wyszedł, zaprosił do kuchni, gdzie na stole stała szklaneczka chłodnego piwa. Tego potrzebowała, wypiłam ją prawie całą, po czym znacząco popatrzyłam na Tomka. A on robiąc minę absolutnego niewiniątka, stwierdził, przecież chciałaś. Pewnie, że chciałam, ale nie przypuszczałam, że on ma taką „lufę” i że już po pierwszym z niej „strzelaniu” ja będę „ustrzelona”. Paweł nalał ponownie piwa, a kiedy wypiłam, poprosił mnie, chodź, rozmasuję Ci brzuszek. Położyłam się na łóżku, a on rzeczywiście, zaczął gładzić mi brzuszek, szczególnie roztasowując jego dolną partię. Ale przysiadł się tak na krawędzi łóżka, ze Tomek ponownie mógł zająć się moimi piersiami. Kiedy już jęknęłam, bo brodawki stały na sztorc, Paweł delikatnie spuścił rękę między uda i bez problemów wyczuł mój „koralik” łechtaczkowy. Znowu jęknęłam, bo zaczęło mi być „dobrze”, a cipka już puszczała soki. Paweł to wyczuł i powiedział, teraz ja od tyłu. Bez problemów obróciłam się, wypinając w jego kierunku pupę. A on też bez większych problemów znalazł się po chwili za mną, a po następnej chwili już był we mnie. Od poprzednich dwóch zbliżeń upłynęło trochę czasu, ale widać było, że za mało, bo poczułam go bardzo mocno w sobie. Chwyci za biodra i rozległy się „oklaski” naszych bioder. Tym razem jednak Paweł zdecydowanie dłużej wbijał się we mnie. Sklepywał mi tą cipkę coraz mocniej, a ja coraz głośniej jęczałam. Ja już prawie doszłam do orgazmu, a on jeszcze trzepał. Ale i na niego przyszła pora, ja głośno potwierdziłam swój orgazm, kiedy on mnie wypełniał. Leżałam dłuższą chwilę zwinięta w „fasolkę”, chcąc zatrzymać w sobie jak najdłużej falowanie mięśni brzucha. Niestety, ja tez musiałam się ruszyć do mycia. Ale myjąc się trochę ze zdziwieniem stwierdziłam, że już nieźle czuję w brzuchu te trzy zbliżenia. Miałam nadzieję, że jeszcze raz spotkam się z Tomkiem i będzie koniec. Pewnie działały „piguły”, bo pomimo to dosyć ochoczo wyszłam z łazienki, od razu klejąc się do Tomka. Nie trzeba było drugi raz dawać mu do zrozumienia, wziął mnie za rękę i prowadząc do pokoju, powiedział – normalnie. Może i to było normalnie, ale ta jego lufa nadal mnie przerażała. Położyłam się wygodnie, szeroko rozsuwając nogi. Nie musiałam długo na niego czekać, po chwili już się we mnie wbijał. W tym momencie zobaczyłam swoją klęskę. Wszedł trochę więcej niż połowa jego długości, a ja już go poczułam głęboko w sobie. Spojrzałam przerażona, co dalej. A dalej już było normalne kołkowanie. Oparł się nade mną na tych swoich muskularnych ramionach i unosząc biodra lekko się wysuwał, po czym opuszczając je, wbijał się we mnie. Powiedzieć, że jęczałam, to mało. Miałam wrażenie, że za chwilę ten jego kutas przebije mnie na wylot i wyjdzie pod brodą. Nie wiem, jak to się stało, ale cipka rozciągnęła się na tyle, że w końcu cały był już we mnie. Można powiedzieć, że odetchnęłam, kiedy poczułam na sobie jego biodra. Ale poczułam też, że zaczyna jakby przyspieszać to wbijanie się we mnie. Ja już wyłam, czując go mocno w sobie, a on jeszcze nie kończył. Aż przyszedł ten moment spełnienia, kiedy strzelał we mnie myślałam, że oszaleję, tak mnie to rozsadzało. Wysunął się i poszedł, a ja jęcząc, leżałam prawie bez ruchu. Podszedł Paweł, podając mi szklankę z piwem, wypiłam jej zawartość bardzo łapczywie, po czym zebrałam się do mycia. Dopiero teraz poczułam, jak mocno jestem obolała. Ale nie miałam wyjścia, musiałam się umyć. Wyszłam z łazienki, usiadłam na krześle, pijąc następna szklankę. Wypiłam, zaczęłam wstawać i patrząc na Pawła nieśmiało stwierdziłam, że to na dzisiaj już dość. Ale pomyliłam się. Tomek chwycił mnie za włosy, mocno je ściskając, aż cała głowa bolała, spokojnie powiedział: Ty mała kurewko, koniec będzie, jak my zdecydujemy, a teraz zapierdalaj na łóżko. Takiego obroty sprawy nie spodziewałam się. Myślę, że dla pozoru mnie uraczyli jakimiś pigułkami, natomiast sami wzięli coś mocniejszego, bo Paweł już trzymał swojego kutasa gotowego, aby mi go wsadzić. Poszłam na łóżko, Paweł zaraz za mną, położyłam się na wznak, ledwo rozsunęłam nogi, on już siedział we mnie. Zaczęłam mocno jęczeć, kiedy zaczął mnie rżnąć, wówczas Tomek podszedł, chwycili mnie za brodawki i zaczął je ściskać. Bolało, bo mnie Paweł rżnął i bolało, bo Tomek ściskał brodawki. Więc już tylko się darłam, ale tego rżnięcia nie było widać końca. Jednak po pewnym czasie wystrzelił we mnie całym mocnym strumieniem swojej spermy. Poczułam to w sobie niesamowicie mocno. Zwinęłam się w kłębek, mocno ściskając nogi. Na niewiele to się zdało, bo musiałam iść do łazienki. Skulona, przechodząc obok nich, nie bardzo wiedząc kiedy, w pewnym momencie dostałam bardzo mocnego klapsa na pupę. To Tomek ponaglał mnie do szybszego pójścia pod natrysk. Kiedy wyszłam już patrzyłam, żeby minąć go z boku. Ale nie udało się, ponownie zaliczyłam klapsa, tym razem po to, abym się jak najszybciej podeszła do łóżka. Za nim to zrobiłam, on pierwszy ułożył się na nim, pokazując, że między jego nogami stoi już sztywny jego kutas, a ja mam na nim usiąść. Usiadłam na brzuchu, przesunęłam się w kierunku tego kutasa, uniosłam na udach i nakierowałam w otwór pizdy. Kiedy tylko to poczuł, od razu uniósł biodra, aby mnie na niego wbić. Nie dało rady za pierwszym razem, więc zaczął dalej mnie podrzucać. Ja oparłam się dłońmi o jego brzuch, nie mając możliwości żadnego ruchu, bo po prostu, przy tej dysproporcji ciał, po prostu wfruwałam do góry, a kiedy jego biodra opadały, wbijałam cię na niego coraz głębiej. Przyszedł moment, kiedy już byłam wypełniona, a on jeszcze do końca się nie wbił, więc kiedy wykonał ten ruch, ja wyrzuciłam ręce do góry, odchylając się do tyłu, głośno się drąc. W tej pozycji czułam go najgłębiej w sobie, powiedzieć, że czułam go w przełyku nie jest wcale przesadą. Kiedy już tak mnie usadowił, chwycił za biodra i mocno podtrzymując zaczął podrzucać, a ja wręcz fruwałam, to w górę, to w dół. Penetracja tego jego kutasa we mnie była tak mocna, że kiedy już doszedł do swojego szczytu i wystrzelił tym strumieniem spermy, miałam wrażenie, że za chwilę rozerwie mnie. Opadłam na niego, a on zaczął głaskać mnie po głowie, jak najczulszy kochanek. I w tym momencie nastąpiło coś zupełnie przeze mnie nie przewidzianego. To głaskanie spowodowało takie rozluźnienie, że cipka puściła niesamowitą ilość soków. Zaczęły się one sączyć między naszymi nogami, co Tomek skwitował, no widzisz, jak Ci było dobrze. Jednym ruchem zsunął mnie z siebie i poszedł się myć. Po pewnym czasie i ja poszłam do łazienki. Poszłam, to jest mocno powiedziane. Szłam okrakiem, trzymając się ściany. Myjąc się, zaczęłam się zastanawiać, dlaczego jestem tak „zmęczona”, a przede wszystkim, dlaczego mnie wszystko tak mocno boli. No i właściwie żadnego rozsądnego wytłumaczenia nie znalazłam, oprócz tego, że trafiłam na dwa mocne kutasy, które mnie odpowiednio zerznęły. Tym razem już się ubrałam, wsiadłam w taksówkę i przyjechałam do domu. Była prawie piąta rano. Obudziłam się około dziewiątej, można powiedzieć, że sprawna intelektualnie, ale fizycznie, nie ma o czym mówić. Przez moment zastanawiałam się, na ile w tej mojej sprawności intelektualnej mają swój udział pigułki, którymi zostałam poczęstowana, a na ile był to efekt placebo. Pizda bolała mnie bardzo mocno, a chodzenie ewidentnie przedstawiało chód marynarza. Napiłam się soku grejpfrutowego i poszłam dalej spać. O dziwo usnęłam, po południu już było w merę dobrze, a wieczorem miałam jeszcze tyle siły, żeby tą relację napisać. Karnawał, karnawał i po karnawale. Ale jeszcze we wtorek ostatki. Czy się coś zdarzy, zobaczymy.

Scroll to Top