Koniec weekendu, Ośrodek Zacisze

Koniec weekendu, Ośrodek „Zacisze”

Mijały poszczególne dni majowego weekendu, z czwartku na piątek miałam spotkanie z lekarzami, podsumowanie minionego roku ich działalności. Nie było to „grzeczne” i spokojne spotkanie, to też w piątek rano wykąpałam się i z przyjemnością ponownie wsunęłam się do łóżka. Nie dane mi było zbyt długo leżeć, zadzwonił Roman, znajomy Mikołaja, właściciel dużej stadniny koni i szkoły jeździeckiej. Proponował spotkanie środowiskowa” mówiąc, że będzie Mikołaj ze swoją „załogą”  i kilku innych przedstawicieli „z branży”. Tego się nie da w normalny sposób wytłumaczyć, jeszcze dość mocno czułam podbrzusze po spotkaniu z lekarzami, a już miałam następną propozycję. Mało tego, od samego momentu, kiedy Roman zadzwonił, byłam na to spotkanie zdecydowana. Natychmiast weszłam do wanny, puściłam ciepłą wodę, nalałam olejków, puściłam hydromasaż, tak rozgrzałam całe swoje ciało, a po wyjściu z wanny dość mocno smarowałam różnymi balsamami, osiągnęłam swój efekt, byłam mocno rozluźniona. Jeszcze weszłam do łazienki na piętro, dokładnie wymyłam pupę.

Około 16-tej przyjechał samochód, pojechałam na miejsce, ośrodek nazywa się „Zacisze” i rzeczywiście jest to bardzo zaciszne miejsce, z dala od dużego miejskiego zgiełku. Powitała mnie Małgorzata, żona Romana, kobieta niezbyt wysoka, ale korpulętna, tym nie mnie bardzo zgrabna, kiedyś się już poznałyśmy. Zaczęliśmy od lekkiej kolacji, podczas której serwowane były dania z dziczyzny, a jak dziczyzna to i wódeczka. Była już prawie 19-ta, kiedy dość wesoła weszłam na górę do swojego pokoju, nie zdążyłam wyjść z toalety, patrzę, a na fotelach siedzą Adam i Czesław, dwóch „zawodników” z ekipy Mikołaja, dwaj mocno zbudowani mężczyźni, a przede wszystkim mający dużych rozmiarów prącia. Od razu rozebrali się, dając mi do zrozumienia, po co przyszli. Nie chcę niczego zwalać na alkohol, ale byłam bardzo „wesoła”, od razu miałam na nich chęć, to też bez żadnych ceregieli od razu weszłam do łóżka, szeroko rozsuwając nogi. Oni na to tylko czekali, zaraz jeden po drugim mnie zerżnęli, dobrze ich czułam i nawet mocno się podnieciłam. Ale dalej to już była „sympatyczna” zabawa, ja pieściłam ustami ich prącia, oni pieścili moją cipkę, a kiedy już się podniecili, wypełniali ją, ale nie tylko ją, do pupy też mi zaglądali. Tak ta „zabawa” trwała prawie do 21-szej, kiedy poszli, ja się umyłam, założyłam podomkę, zeszłam do salonu. Tam czekali na mnie Małgorzata, Roman i Mikołaj.

Gdy tylko wypiłam kawę, zdjęli ze mnie podomkę, pokazując, abym położyła się na stole. Nie było na nim zbyt dużo miejsca, to też oparłam się tylko łokciami, a oni, jeden za drugim, wchodzili we mnie bardzo mocno się wbijając. Można powiedzieć, że było to sympatyczne, bo stojące na stole filiżanki zaczęły brzęczeć, powodując specyficzny koncert, podczas którego oni się we mnie spuszczali. Kiedy skończyli Małgorzata powiedziała – idź spać, jutro czeka Cię ciężki dzień. Nie dyskutowałam, sama już czułam się trochę zmęczona, przecież cały ten piątek nie był dla mnie zbyt lekki. Poszłam do pokoju umyłam, położyłam do łóżka, nawet nie wiem, kiedy usnęłam. Obudziłam się w sobotę rano dość późno, ale wypoczęta, szłam ok. 10-tej na śniadanie, a tam na sali siedzi Roman i 6 dobrze zbudowanych mężczyzn, trzech już znałam, to Mikołaj, Czesław i Adam, a pozostali trzej to goście Romana. Było jasne, że są to mężczyźni z którymi będę się dzisiaj „bawiła”. Tak też było, do 18-tej, gdziekolwiek się pojawiłam na terenie ośrodka, zawsze któryś się znalazł i byłam odbywaliśmy zbliżenie w dowolnej pozycji, zarówno w cipkę jak i w pupę. Byli oni dość intensywni, już około 14-tej mocno jęczałam, odbywając z nimi zbliżenia, a około 16-tej już bardzo głośno jęczałam. Ta część spotkania zakończyła się kolacją o 18-tej, podczas której Roman oświadczył, że mam godzinę na odpoczynek. Skorzystałam z tej propozycji skrzętnie, cały czas leżąc w łóżku. Po tej godzinie przyszli po mnie razem z Małgorzatą i już wiedziałam, że się coś „święci”, bo oboje przyszli ubrani w czarne, lateksoe, obcisłe kombinezony. Roman trzymał w ręku niezbyt długi pejcz, po czym usłyszałam – nie ubieraj się tylko chodź z nami. Spojrzałam, ale nie dyskutowałam, poszliśmy do jednego z budynków gospodarczych, weszliśmy do pierwszego przez niego do drugiego pomieszczenia. Już po drodze Roman kilka razy uderzył mnie tym pejczem po pupie. Okazało się, że było ono niezbyt dobrze oświetlone, panował w nim pewien półmrok, to też nie od razu zorientowałam się, co w niej jest, a kiedy się dobrze przyjrzałam, okazało się, że jest ono dość duże, a przede wszystkim wysokie, czuło się również ciepło. Na miejscu Małgorzata zapięła mi na rękach opaski, po chwili Roman wpiął do kółek w nie wmontowanych karabińczyk, podszedł do ściany, zaczął ciągnąć linkę, zostałam podciągnięta na dość dużą wysokość. Następnie przypięli mi opaski do nóg i rozciągnęli je bardzo mocno na boki. Dłuższą chwilę przyglądali mi się, jak tak wisiałam, ale tylko po to, aby zacząć dalej mi „dokuczać” Roman wziął w rękę ponownie pejcz, który miał wcześniej i zaczął nim uderzać mnie po pupie. Małgosia wzięła bat typu dyscyplina, zaczęła uderzać po przedniej części ciała, szczególnie po wzgórku łonowym i wąską packą po piersiach. Darłam się, bo mnie bolało, wówczas usłyszałam – oszczędzaj głos, bo będziesz miała powód drzeć się jeszcze bardziej. W tym momencie przestali, Małgosia przyciągnęła w moim kierunku wózeczek typu „barek”, patrzę, a na nim dużej wielkości sztuczny penis, później okazało się, że miał on 28cm długości i 3,5/6,5cm średnicy i wcale nie mniejszy korek analny typu łezka, również 28cm długości i 8cm średnicy. Zorientowałam się, że ten sztuczny penis ma wmontowaną w podstawę śrubę z oczkiem wielkości ok. 1cm, natomiast korek był zakończony uchwytem w kształcie pierścienia o średnicy niecałe 2cm. Małgorzata najpierw założyła lateksowe rękawiczki, wzięła w ręce te oba przedmioty, pokazała na pudełko stojące obok, mówiąc – to jest  krem, żeby Ci łatwiej weszły, po czym na oba nałożyła dość grubą jego warstwę. Roman za to trzymał w ręku pręt stalowy, grubości może 5mm, z dwóch stron zakończonej oczkami. Spojrzałam, a on sięgnął ze ściany jedną linkę, poprzez karabińczyk przypiął ją do jednego końca tego pręta, a po chwili drugą przypiął do drugiego końca. Włączył jakieś urządzenie i zaczęły się one naciągać, a trzymane przez Małgosię przedmioty zaczęły się zbliżać do moich dziurek. Kiedy były już blisko Małgorzata pchnęła je mocno do góry, a ja jęknęłam, czując, jak się we mnie wbijają. Po chwili poczułam jak te dwa korki zaczynają się we mnie wsuwać, ale też poczułam bardzo duże pieczenie zarówno w cipce, jak i w pupie. To pieczenie za chwilę, kiedy już trochę się ich we mnie wsunęło, zrobiło się jeszcze mocniejsze, aż prawie przeszło w ból. Zaczęłam się drzeć, usłyszałam – nie drzyj się, tutaj i tak nikt Cię nie usłyszy. Myślę, że nie o to chodziło, aby mnie ktoś usłyszał, ale ten wrzask dawał jakby pewną ulgę, wobec tego bólu, który zaczynałam czuć w sobie. Jakby tego było za mało, tym razem Roman wziął Małgosi bat, a ona jego pejcz i zaczęli mnie obijać. Roman „głaskał” tym batem moje pośladki, a Małgosia moje podbrzusze, szczególnie okolicę wzgórka łonowego. Linki napinały się wolno, ale cały czas, tym sposobem ponad połowa tych korków już się wsunęła we mnie powodując wyraźne zaokrąglenie się tej części mojego podbrzusza. To właśnie miejsce jakby upodobała sobie Małgosia co jakiś czas przeciągając po nim rzemieniem pejcza. Ale od pewnego momentu zaczęła nim „głaskać” również moje piersi. Stojąc w odpowiedniej odległości, kiedy się zamachnęła, końcówka pejcza spadała równo na pierś. Dalej się darłam, linki się zwijały i korki coraz głębiej wsuwały się w moje wnętrze. Bardzo mocno czułam, jak się wsuwają, ale też jak „rozpychają” mój brzuch. Nie wiem, jak długo to trwało, ale przyszedł moment, że weszły całkiem, a pręt, na który były nawleczone zaczęła się wrzynać w moje ciało. Za nim jeszcze dobrze się naprężyły Małgosia „zadbała”, aby był on równo w cipce, między wargami i równo w pupie, między pośladkami. Teraz już bardzo mocno przylegał do ciała. Im o to chodziło, przestali mnie bić, podeszli do stolika, wzięli z niego, każdy swoją igłę nawleczoną jakąś nitką, przeciągnęli je przez pojemnik z „kremem”, który powodował tak duże pieczenie, po czym Małgosia od przodu, a Roman od tyłu zaczęli mnie „zszywać” tak, aby ten pręt był w środku. Darłam się, bo szczególnie Małgosia przekłuwała wargi, a przeciągając nitkę wprowadzała „krem”, który mnie piekł. Oni jednak na to nie zważali, tylko systematycznie chwytając następne fałdy skóry po prostu zaszyli mnie od przodu do tyłu, pozostawiając pod tymi nitkami ten stalowy pręcik. Kiedy skończyli, popuścili linki napinające i poczułam niewielką ulgę. Ale tylko na chwilę, w ich rękach pojawiły się klasyczne odważniki wagowe, miały one u góry przymocowane haczyki, za ich pomocą zostały one wpięte w wolne oczka tego pręta stalowego. Niestety, jeszcze tego było im mało, jeszcze w samym kroczu zawiesili dwa dodatkowe ciężarki. Moim zdaniem były to ciężarki chyba 500 gramowe, to też ich ciężar poczułam bardzo mocno, obciągały one ten pręt, a on napierał na szwy, która mi założyli. To ich na tym etapie zadowoliło, zwolnili linki od nóg, popuścili linkę od rąk, tak, że mogłam w rozkroku stanąć, między nogami zwisały mi te ciężarki. Wówczas oboje zaczęli zdejmować ze mnie wszystko, nie da się ukryć, że poczułam ulgę, kiedy już niczego nie miałam w sobie, była to jednak pozorna ulga, wewnątrz, zarówno w cipce, jak i w pupie coś mnie piekło. Moja radość nie trwała długo, zaraz za mną pojawił się stołeczek, a na nim dość dużych rozmiarów korek analny, tak samo, jak poprzedni posmarowany „białym” kremem. Spojrzałam na nich, usłyszałam – siadaj pupą, Roman robiąc znaczący gest pejczem. Dłużej nie dyskutowałam, rozciągnęłam pośladki i zaczęła się na niego nabijać. Nie było to łatwe, tym bardziej, że była to świeża porcja kremu, który mnie piekł, dodatkowo Małgorzata założyła mi ręce na kark, a Roman „dopingował” mnie swoim pejczem, aby się na niego nabijała. Nie do końca wiem, jak to zrobiłam, ale przyszedł moment, kiedy już go miałam w sobie, wówczas usłyszałam – z tym prezentem idziesz do pokoju, tam się ubierzesz i jedziesz do domu. Ne da się ukryć, ze była to dobra wiadomość, pomimo piekącego mnie korka jakoś doszłam, ubrałam, wsiadłam w samochód. W domu, pierwsze, co zrobiłam, to oczywiście wyjęłam z siebie ten korek i delikatnie przepłukałam pupę. Delikatnie, miałam już doświadczenie, że zbyt duży strumień wody powoduje większe rozprowadzenie „kremu” a przez to większe pieczenie. Przez całą niedzielę, co jakiś czas kąpałam się i smarowałam, aby jak najszybciej zlikwidować ostatnie ślady mojej zabawy. Tak skończył się dla mnie długi, majowy weekend. Baśka

Scroll to Top