Krzysztof i Magda

Krzysztof i Magda.

Remont mieszkania po cioci Helence zbliżał się ku końcowi i trzeba było zacząć myśleć o porządkach. Powiedziałam na ten temat głośno do „fachowców”, którzy ten remont robili. Odezwał się Janek, mówiąc, że on porozmawia ze swoją teściową. Poszła z końcem ubiegłego roku na emeryturę i z tego co wie, na razie nic nie robi.

Po kilku dniach od tej rozmowy spotkałam Panią Magdą. Jest to kobieta średniego wzrostu, dość dobrze zbudowana, o bardzo miłej powierzchowności. W trakcie naszej rozmowy okazało się, że kiedyś skończyła Szkołę Chemiczną, całe życie pracowała w laboratorium. Kiedy skończyła te swoje 55 lat, na które nie wygląda, poszła na emeryturę. Rzeczywiście, nie bardzo wie, co z sobą zrobić, bo ją żądna praca typu etat nie interesuje. Wyjaśniłam, że w tej chwili to jest problem ze sprzątaniem po tych „fachowcach” oraz z urządzeniem tych pomieszczeń na biura. Przecież po posprzątaniu trzeba je jeszcze odpowiednio urządzić, pokupować różne wyposażenie. Zgodziła się i już od początku lipca zaczęła przychodzić przed południem, sprzątała, kupowała uzgodnione wyposażenie, tak, że praktycznie wszystko było gotowe na 02 sierpnia, czyli na dzień otwarcia Biura. Ale już następnego dnia okazało się, że są po nas różne śmieci. Zaproponowałam Magdzie stałą pracę jako „pomoc techniczną, czyli dbanie o porządek i cale zaplecze socjalne. Zgodziła się, umówiłyśmy się, że będzie przychodziła rano, sprzątał do 10-tej, to znaczy do czasu rozpoczęcia przez nas pracy. Później, jeżeli będzie coś do zrobienia, to zrobi, jeżeli nie, będzie mogła iść do domu. Byłam z tego bardzo zadowolona, bo tym sposobem miałam skompletowany zespół kobiet mniej więcej w tym samym wieku. Tak minął sierpień, Magda bardzo ładnie zaangażowała się w pracę, z tego co wiem, potrafi przyjechać nawet o 6-tej ramo, aby zdążyć posprzątać, pomyć naczynia, doprowadzić do odpowiedniego wyglądu podłogi. Pokazała się z bardzo dobrej strony, to też pewnego wrześniowego dnia poprosiłam ją na rozmowę i zapytałam, czy by nie podjęła się sprzątania również u mnie w domu. Umówiłyśmy się na wieczór, przyjechała, popatrzyła i stwierdziła, że dobrze. Powiedziała – przecież jak skończę w biurze, to mogę przyjechać do Ciebie posprzątać i dopiero później iść do domu. No i wszystko się ładnie ułożyło, do sprzątania na zewnątrz domu domówiłam się z panem, który też sprzątał u sąsiadów, a wewnątrz porządków i zakupów pilnowała mi Magda. Jak to się mówi, „sprawa się rypnęła” w połowie października. Magda poprosiła mnie o osobistą rozmowę i nie w biurze. Umówiłyśmy się zaraz tego dnia o 19-tej u mnie w domu. Przyszła, zrobiłam kawę, zaproponowałam po standardowym drinku typu cola -wódeczka, zasiadłyśmy przy ławie i zaczęłyśmy rozmowę. Magda na początku zaczęła mnie przepraszać, że rusza cudze rzeczy, ale nie była się w stanie opanować. Spojrzałam na nią mówiąc – mów o co Ci chodzi, bo jak na razie coś pieprzysz. Wówczas wyjaśniła mi, że pewnego razu sprzątając łazienkę natknęła się na wibrator, który tam zostawiłam i zaczęła się nim posługiwać. Wyjaśniła, że jest od 6-ściu lat wdową, przez cztery lata jakoś jej hormony spały, ale od dwóch lat się odezwały i ma takie potrzeby. Nie ma ochoty wiązać się na stałe z żadnym mężczyzną, ale raz na jakiś czas chce być zaspokojona. Przećwiczyła różne „warzywa”, ale to nie to samo, co wibrator, który znalazła. Przed nami weekend, chciała by sobie go pożyczyć. Ja parsknęłam śmiechem, nalałam po jeszcze jednym drinku i zaczęłam z nią rozmowę – jak zaczynamy ten temat, to ja go zacznę inaczej. Jest nas cztery kobiety mniej więcej w tym samym wieku, ale Ty wyglądasz najmniej korzystnie. Przecież jesteś dość zgrabna, ale trochę zaniedbana. Dlatego dostaniesz numer telefonu do Karoliny, do zakładu kosmetycznego, ona zajmie się Twoimi włosami, twarzą dekoltem. Magda przerwała mi, mówiąc, że to kosztuje, a ją nie bardzo stać na takie koszty. Powiedziałam jej, że to wcale tak dużo nie kosztuje, a trzy pierwsze wizyty ma gratis. Następnie zajęłam się jej ciałem, mówiąc, że przede wszystkim powinna zwrócić uwagę na dietę, wprowadzając do swojego jadłospisu więcej warzyw i jarzyn, bo z tego, co opowiada, nie wygląda to najlepiej. Ponadto zaproponowałam, aby zaczęła się trochę ruszać, a nie tylko siedzieć przed telewizorem. Poinformowałam ją, że ja chodzę dwa razy w tygodniu na ćwiczenia i basen, mogę jej załatwić „studencką” zniżkę, będzie miała pływanie i wejście do sauny. Zasugerowałam, że przecież jest zdrowa, to powinna zacząć albo chodzić, np. z kijami, albo kupić sobie rower i jeździć na rowerze. Nawtykałam jej jeszcze kilka innych spraw, po czym mówię – chodź. Poszłyśmy na piętro, weszłyśmy do pomieszczenia garderoby, otworzyłam szafę z „zabawkami”. Otrzymałam mieszkanie po Cioci Helence i tam była bardzo ładna, dużą, bo szeroka na 180cm, ale głęboka na 90cm szafa dwudrzwiowa, mająca po prawej stronie sporo szuflad, a po prawej półki w dość dużych odstępach. Ta szafa była zamykana na kluczyk, ale kluczyk był w drzwiach. Otworzyłam ją, wysunęłam szufladę z wibratorami i patrząc na nią mówię – wybierz sobie, który chcesz. Zobaczyłam, że jej „oczy stanęły w słup”, wyjęła jeden, mówiąc – to chyba był ten. No i jak to ja, czasami coś szybciej powiem niż pomyśle, mówię – a może przymierzysz się do tego, podając jej trochę inny wibrator, ale znacznie większy. Spojrzała, mówiąc, że pozostanie przy swojej wersji. Na tym skończyła się ta rozmowa i ta kwestia. Sądzę, że Magda już się sama „obsługuje” w zakresie stosowania zabawek, ale ponadto wzięła pod uwagę to, co do niej mówiłam, poszła do Karolci, ale też zaczęła chodzić na basen. Nie pływa zbyt dobrze, widać też, że nie najlepiej u niej z kondycją, ale to nie było najważniejsze w tym momencie. Po miesiącu, było po połowie listopada, kiedy jeden z ratowników stwierdził, że Magda zrobiła duże postępy w ćwiczeniach, poprawiła się również w pływaniu i zaczyna coraz bardziej atrakcyjnie wyglądać. Wówczas mu powiedziałam – wobec tego moim zdaniem zasadne jest, aby po pływaniu zaczęła odpoczywać w saunie. Spojrzał na mnie, bo oboje wiedzieliśmy, o co chodzi. Popatrzył, mówiąc – masz załatwione. Rzeczywiście, załatwił, w czwartek podczas pływania dał mi znać, że dzisiaj jest sauna do naszej dyspozycji. To też widząc, że w pewnym momencie Magda zaczyna odpoczywać, sama wyszłam z basenu, wyciągnęłam ja za rękę, mówiąc – chodź ze mną. W szatni poprosiłam ją, aby zdjęła kostium, owinęła się tak samo, jak ja w ręcznik i poszłyśmy do sauny. Jak zwykle w takiej sytuacji, panował półmrok, ale po pewnej chwili było widać, że na jednej z półkach leży czterech ratowników. Magda nie była nigdy wcześniej w saunie, więc to wszystko było dla niej nowe. Położyłyśmy się, leżąc dłuższą chwile bez ruchu. Kiedy jednak zaczęłyśmy się już pocić podeszło do nas dwóch ratowników i zaczęli nas rozcierać. Magda w pierwszej chwili obruszyła się, ale położyłam jej rękę na placach, mówiąc – spokojnie. Leżała, a on rozmasował, rozmasował plecy, zsunął rękę między nogi. Magda próbowała się ruszyć, ale pomogłam jej zająć pozycję na kolanach, szeroko rozsuwając nogi, mówiąc – tak będzie dobrze. Po chwili masujący ją ratownik już był w niej, a ona tylko jęczała. Na początek miała jedno zbliżenie, ale z tego co wiem, przy następnym pobycie na basenie została ponownie zaproszona do sauny i wówczas miała zbliżenia z dwoma ratownikami. Co się działo później, nie wiem, ale do tej pory cały czas chodzi na ten basen. Znaczący epizod miął miejsce podczas moich imienin. Magda pomogła posprzątać mieszkanie w czasie, kiedy Andrzej z Krzysztofem „zajmowali” się mną w łazience na piętrze. Zaczęłam schodzić z piętra tylko w lekkiej podomce widziałam zdziwienie w oczach Magdy, powiedziała, co zrobiła, mówiąc, że na tacy jest jeszcze drugi wrzut do zmywarki, po czym usłyszałam – Krzysztof zadeklarował się odwieźć mnie do domu. Spojrzałam na nią, spojrzałam na Krzysztofa, stwierdzając – mam nadzieję, że wiesz co robisz. Po dwóch dniach spotkałyśmy się, zdała mi dość szczegółową relację, mam ja nagraną na taśmę, a w wolnych chwilach próbuję ją opisać. Według niej wyglądało to mniej więcej tak.

Kiedy wyszliśmy z Twojego domu byłam dość mocno podchmielona. Krzysztof zapytał, czy możemy jechać do niego „na herbatę”. Stwierdziłam, ze tak i pojechaliśmy. U niego w domu zamiast herbaty zrobił po drinku, ja tego nie kontrolowałam, ale mnie chyba nalał dość dużo wódki, bo później mocno szumiało mi w głowie. Wypiliśmy, zaproponował drugiego, po czym zaczął mnie rozbierać. Było jasne, ze chce mnie wypierdolić, ja nie miałam nic przeciwko temu, bo dawno nie miałam męskiego kutasa w sobie, tylko jakieś „środki zastępcze”.  Kiedy byłam już naga weszliśmy do pokoju na górze. Nawet sama się położyłam, rozsuwając szeroko nogi. Wszedł we mnie, czułam go bardzo mocno w sobie, jęczałam, kiedy się we mnie wsuwał. Już dawno nie miałam mężczyzny w sobie, to też każde jego pchnięcie czułam bardzo mocno, aż prawie krzyknęłam, kiedy przyszedł orgazm, a on się spuszczał. Podał mi leżący obok ręcznik, mówiąc – chodź. Prawie ciągnąć mnie za rękę zeszliśmy do pokoju, dał mi następnego drinka, nawet powiedziałam, że to za duże tempo, bo zaraz będę pijana. On stwierdził, że o to mu chodzi i tym razem zeszliśmy do piwnicy. Otworzył jakieś pomieszczenie, nie bardzo wiedziałam, co to jest, zapalił niewielkie światło na ścianie, po czym sięgnął na półkę. W jego rękach znalazły się kajdanki, miałam już nieskoordynowane ruchy, to też bez problemów założył mi je na ręce, sięgnął do ściany, pojawiła się linka z karabińczykiem, zapiął ją i zaczął naciągać. Po chwili wisiałam z wyciągniętymi rękoma do góry. Dłuższą chwilę mnie oglądał, dość długo macał cycki, wsunął rękę między nogi, rozsuwając je na bok, pizda była jeszcze mokra po tym, jak mnie zerżnął. Wówczas sięgnął na półkę po dyscyplinę i zaczął nią mnie okładać. Uderzał po dupie, ale uderzał też po cyckach, mam je dość duże, więc miał w co, uderzał też od dołu brzucha, tak, że rzemienie sięgały pizdy i dupy. Byłam dość pijana, ale to nie oznacza, ze nie czułam bólu. Zaczęłam się drzeć, im mocniej się darłam, tym mocniej mnie uderzał, szczególnie w pizdę. W pewnym momencie przestał, lekko poluzował mi ręce, przełożył przede mną, na wysokości dolnej części brzucha linkę w poprzek i zaczął ją naciągać. Tym sposobem byłam dość mocno wypięta do tyłu. Na tyle mocno, że mógł wejść we mnie i ponownie mnie zerżnął. Kiedy skończył, poluzował tę linkę, a ponownie naciągnął pionową, tak, że wisiałam, jak struna. Ponownie wziął dyscyplinę i zaczął uderzać szczególnie po pizdzie, ale nie żałował też cycków. Przestał, podszedł gdzieś do półek, po chwili w jego ręku pojawił się haczyk tego samego typu, jak wędkarski, ale bez wewnętrznego zaczepu. Jedyna różnica to jego wielkość.Ten haczyk, jak go zmierzyłam w domu, miał 5cm średnicy i 5mm grubości. Chwycił mi cycka za brodawkę, naciągnął ja mocno do przodu, po czym, w odległości ok. 2cm od niej zaczął go z góry na dół wbijać. Darłam się, ale to nic nie dawało, na szczęście miał on ostry czubek i wbił się dość gładko. Po chwili to samo zrobił z drugim cyckiem. Ale tego było mu mało. Chwycił mnie za brzuch, jakieś trzy centymetry poniżej pępka, tam mam dość duży fałd skórno – tłuszczowy i w ten sam sposób wbił mi tak samo duży hak. Wziął z półki takie samozaciskowe szczypce lekarskie, pochylił się, rozsunął mi nogi, po czym zapiął te szczypce na wardze sromowej. Po chwili w powstały fałd wbił bardzo podobny haczyk, tyle tyko, że zdecydowanie mniejszy, niecałe 3,5cm. Po chwili taki sam haczyk miałam w drugiej wardze. Wówczas poluzował linkę, wypiął z niej ręce, ale za chwilę, drugą parą kajdanek przypiął je do drabinki, gdzieś na wysokości bioder. Zaraz też zaczął napinać linkę, którą miałam na wysokości bioder, tym sposobem za chwilę znalazłam się w pozycji mocno pochylonej. Rękoma mogłam się trzymać tej drabinki, ale biodra miałam bardzo daleko wysunięte do tyłu. Krzysztof sprawdził, czy jestem odpowiednio wygięta, po czym za chwilę zawiesił na haku w cycku dość duży ciężarek. Jęczałam, bo takie naciągnięcie cycka dość mocno bolało, nie miałam czasu zastanawiać się, po chwili drugi ciężarek wisiał na drugim cycku, a za chwile trzeci na brzuchu, odciągając go mocno w dół. Kiedy to posprawdzał, stanął od tyłu, rozsunął nogi i sprawdził położenie haczyków, które miałam w pizdzie. Zaraz też i do nich poprzyczepiał ciężarki, ale zdecydowanie mniejsze, niż w cyckach. Posprawdzał, czy wszystkie są dobrze pozawieszane, po czym wziął w półki chyba bambusową trzcinkę i zaczął nią uderzać najpierw w wiszące mocno do dołu cycki, to raz z jednej strony, to drugi raz z drugiej strony. Już zupełnie wytrzeźwiałam i darłam się, jego to chyba podniecało, bo znowu uderzył. Po tym „strzelił” kilka razy w brzuch, mniej więcej 2cm za hakiem, na którym wisiał ciężarek. Przykładał trzcinkę do brzucha, po czym ją wyginał i puszczał. Ona sprężynowała uderzając mocno w brzuch. Na końcu wziął się za pizdę i równo w nią uderzał. Trafiał w pizdę i w dupę, już nie miałam siły krzyczeć, już tylko jęczałam. Przerwał, mówiąc – poczekam, aż Ci pizda spuchnie, zajmę się Twoją dupą. Zaraz poczułam, jak dostawia kutasa do brązowej dziurki i jak się w nią wdziera. Był mocny i sztywny, ale nie był zbyt śliski, to też mocno bolało mnie, kiedy się we mnie wdzierał. On na to nie zwracał uwagi, wbił się po same jaja i trzymając mnie za biodra zaczął ujeżdżać. Robił to tak długo, aż się spuścił. Wysunął, widziałam kątem oka, że się wyciera, po czym usłyszałam – moja sperma to za mało, jak na taką dupę, trzeba ją wypełnić mocniej. Za jakąś chwilę poczułam, że mam coś wsuwane w dupę i to coraz głębiej. Trudno powiedzieć, jak głęboko to było, ale na pewno nie tak płytko. Spojrzałam, a on wyjął z lodówki butelkę typu „Pet” a po chwili przyniósł normalny zestaw do irygacji. Powiesił na stojaku pojemnik, przewód podłączył do tego przewodu, który był już we mnie, wlał do tego pojemnika pierwszego „peta”, poluzował zacisk i poczułam, że jestem wypełniana dość zimną cieczą. Patrząc, jak spływa powiedział – to nie jest mleko, to jest taka ciecz, która będzie w Tobie „rosła”. Nie wiedziałam, co to oznacza, ale pojemnik opróżnił się dość szybko, wówczas Krzysztof wyjął z lodówki drugi, wlał do pojemnika, po czym zaczął dotykać mojego brzucha. Stwierdził – masz go dużego, powinny się dużo zmieścić. Nie wiedziałam, co to jest dużo, ale już czułam wypełnienie. Spłynął drugi, wlał trzeci. Ja już jęczałam, a on tylko dotykał mówiąc – jeszcze Ci się zmieści. Kiedy spłynęło trochę więcej niż połowę zatrzymał, odpiął cały układ i zaczął wysuwać przewód, który był we mnie. Kiedy go wysunął całkiem przystawił do dupy wcale nie mały stożkowy korek, którym mi ją zatkał. Rzeczywiście, ta ciecz zaczęła się zachowywać w moim wnętrzu dość dziwnie, bo czułam, jak coraz bardziej rozsadza mi brzuch. On jeszcze chwile odczekał, po czym dotknął go, a ja czułam, że mam przed sobą „olbrzymi bęben”, który na wszystko uciska i zaczyna mocno boleć. Wówczas Krzysztof przesunął ręką po piździe, jęknęłam, bo miałam ją mocno obitą, on rozsunął wargi, na których wisiały ciężarki, po czym zaczął wsuwać w nią swojego kutasa. Darłam się, bo przecież miałam cała przestrzeń brzucha wypełniona tamta cieczą, ale on pomimo to wsunął we mnie tego kutasa i zaczął mnie rżnąć. Wbijał się az po same jaja, co powodowało, że urażał również wargi, bo były naprężone ciężarkami i mocno obite. Wsuwał się i wysuwał, aż w końcu się spuścił. Spojrzałam, on się wytarł, poszedł gdzieś w głąb pomieszczenia, za chwilę wrócił trzymając w ręku potężnych rozmiarów silikonowego kutasa. Rozdarłam się – nieee, on na to nie zważał, przystawił do pizdy i zaczął go wsuwać. Darłam się, bo miałam wrażenie, ze za chwilę zostanę rozerwana, a on tylko coraz mocniej napierał, aż w końcu wsadził mi go całego. Czułam go gdzieś prawie pod brodą. Wówczas przestał, zdjął wiszące na mnie ciężarki i popuścił linkę, która podtrzymywała moje biodra. Opadłam na podłogę, bo nie miałam siły utrzymać się na nogach. Po chwili odpiął mi ręce, cała opadłam na podłogę, głęboko oddychając. Usłyszałam – wstawaj, idziesz się ubierać. Jak się miałam ubierać, w cyckach miałam haki, na brzuchu trzeci, w piździe dużego kutasa a w dupie korek blokujący ciecz w brzuchu. Ale nie dyskutowałam, podciągając się po poręczy weszłam do pokoju, założyłam tylko na siebie bluzkę, spódnicę i rajtuzy. Krzysztof w tym czasie zadzwonił po taksówkę, żegnając się ze mną wręczył mi kartkę z adresem internetowym, mówiąc – napisz, to uzgodnimy termin, kiedy masz do mnie przyjechać. Dał mi również „reklamówkę”, ale już do niej nie zaglądałam. Wsiadłam, siedząc „półdupkiem” pojechałam do domu. Tam szybko weszłam do łazienki, stanęłam pod natryskiem i zaczęłam wyjmować z siebie wszystko po kolei, najpierw korek z dupy, wyleciało ze mnie trochę tej substancji, ale na pewno nie wszystko, bo zrobiła się dziwnie gęsta, później kutasa z pizdy, a na końcu zaczęłam zdejmować haczyki. Kiedy to wszystko zrobiłam, umyłam i położyłam do łóżka. W pewnym momencie poczułam, że „coś” chce ze mnie jeszcze wypływa. Wsunęłam ręcznik między nogi i po dłuższej chwili usnęłam. Rano okazało się, że ręcznik jest całkiem mokry i jest też trochę tej substancji na prześcieradle, wyglądała jak kwaśne mleko, tyle tylko, że nie miała zapachu. Zmieniłam pościel, umyłam się, ale praktycznie przez cały dzień w majtkach nosiłam mały ręczniczek, bo cały czas się ze mnie sączyło. Dopiero kiedy przestało mogłam wyjść z domu.

***

Tak mniej więcej wyglądało spotkanie Magdy z Krzysztofem po moich imieninach. Kiedy przyszła do mnie przyniosła, jako „dowód w sprawie” wszystkie haczyki, tego kutasa i ten korek. Kutas był naprawdę potężny, miał 28cm długości i 5,5cm średnicy, korek typu „łezka” mniejszy, bo „tylko”18, ale też 5cm średnicy. Porozmawiałyśmy, opowiedziała mi to wszystko, mówiąc jednocześnie, że w „reklamówce” było dwa i pół tysiąca euro, pytając, czy ma się z nim kontaktować. Stwierdziłam, że decyzję musi podjąć sama, bo ma „próbkę” tego, co ją może tam spotkać. Z tego, co wiem, poza tamtym spotkaniem już była już dwa razy u Krzysztofa w Hamburgu, z krótkich relacji wynika, że jest tam przede wszystkim mocno rżnięta, na razie nie występowały elementy s/m. Rozmawiałyśmy w środę przed świętami, jakie ma plany na tę przerwę urlopową, powiedziała, że Święta z rodziną a na weekend majowy leci do Krzysztofa, jak sama powiedziała – obiecał jej znaczek. Tak też się stało, po bardzo intensywnych zbliżeniach zarówno w piątek, jak i w sobotę, na zakończenie spotkania „otrzymała” na wzgórku łonowym klasyczny tatuaż przedstawiający wizerunek końskiej łowy. Z duma nam ja pokazała, na co pozostałe stwierdziły – to my też powinnyśmy do tego kompletu douczyć, Ty, czyja ja już mam dużo, teraz Magda, a one nic. Stwierdziłam – życie przed wami. Jakby podsumowując generalnie ten temat muszę powiedzieć, że jakoś sobie radzimy. Magda „na co dzień” chodzi dwa razy w tygodniu na basen, w poniedziałki i środy. Z tego, co wiem, nieźle sobie radzi już z trzema ratownikami. Marta „normalnie” obsługuję Spółkę Lekarską i raz na jakiś czas, wg mnie tak raz na 6 tygodni ma dłuższe spotkanie w Klinice Weterynaryjnej. Iwona „generalnie” jest zaangażowana w Fundacji Prawniczej, ale u nas w firmie też ma „kilku” klientów. Ja nadzoruję całość, czyli bywam we wszystkich w/w miejscach no i czasami „wyrabiam” pozycję u nowych klientów. Tyle na ten temat. 08 maj 2011r. Baśka

Scroll to Top