Lot kukułki. Wszystkie części

10.02
Wprowadziliśmy się. Postanowiłam pisać taki sobie mały pamiętnik, bo moje życie ulegnie teraz dużej zmianie. Myślałam początkowo o blogu, ale taka forma wydaje mi się potwornie pretensjonalna. Po za tym nie piszę dla innych (nie lubię blogowego psychicznego ekspresjonizmu), tylko dla siebie. Chcę mieć możliwość powrotu do przemyśleń, emocji, obserwacji sprzed dni, miesięcy i lat.
Ciekawi mnie, jak z perspektywy czasu ocenię to, co zdarzyło się przez ostatnie tygodnie. Zaczęło się od tego, że Marek zmienił pracę. Zaledwie miesiąc minął telefonu headhuntera, a już podpisał umowę i stał się w nowej firmie szefem Project Managerów na całą Europę. Jestem z niego strasznie dumna – no bo oprócz niewątpliwego prestiżu, dostaliśmy też potężny zastrzyk gotówki. No i jego ta nowa firma daje nam mieszkanie – trzypokojowy, elegancki lokal w wysokim standardzie. Trochę dziwnie się czuję, bo wychowywałam się w sumie w małym miasteczku, jako taka szara myszka, a dziś żyję w Warszawie – i to na dość elitarnym osiedlu. Nawiasem mówiąc trochę mi to przeszkadza, bo mam wrażenie, że tu mieszkać mogą jedynie skończone snoby, ale – cóż robić. Mam nadzieję, że woda sodowa nie uderzy mi do głowy. Trzeba okresowo sprawdzać jej poziom! 🙂

18.02
Minął tydzień, a my nadal nie jesteśmy rozpakowani. Marek rzucił się w wir nowych obowiązków, a ja nadrabiam zaległości w swojej pracy. Podobno jestem jedną z nielicznych pracujących żon dyrektorskich… Większość to durne lale, których cykl dobowy wyznacza fitness, solarium, sklepy i telewizja. Brr. Mentalne rozwielitki!

20.02
Pierwszy wyjazd Marka „w teren” – zdaje się, że będzie ich dużo. Jedzie na Słowację, więc w sumie niedaleko, ale i tak przez trzy dni go nie będzie. To są niestety cienie bycia panią dyrektorową… Dobrze, że mam tyle roboty. Jeśli zamiast działalności intelektualnej zacznę chodzić po sklepach i wydawać pieniądze – to będzie pierwszy dzwonek alarmowy.
Marek strasznie podniecony wyjazdem, boi się, czy dobrze wypadnie. Spakowałam go wieczorem (hihi, robię za modelową żonę) i mieliśmy jeszcze czas na romantyczny wieczór. Pierwszy na nowym mieszkaniu. Były świece, wino i moja ulubiona muzyka. Chciałabym umieć zapisywać wspomnienia tak, aby nigdy nie zblakły. Może kiedyś, po latach, wrócę do tego pamiętnika i przypomnę sobie te słodkie chwile…
Po kolacji Marek podszedł do mnie i zaczął całować. Powoli, delikatnie, tak jak tylko on potrafi. Jego pieszczoty szybciutko rozbudziły motylki w brzuszku, ale oczywiście – łajdak – musiał to wszystko przedłużać w nieskończoność. Myślałam, że zwariuję, gdy jego usta doprowadzały mnie do szaleństwa, ale nie pozwalał mi przekroczyć tej wspaniałej, olśniewającej bariery. W końcu wziął mnie na ręce i zaniósł do łóżka. Kochaliśmy się… jest w tym naprawdę dobry (nie to, żebym miała jakieś rozliczne doświadczenia z młodości, hihi) z tą jego cudowną delikatnością i wrażliwością. Zasnęliśmy grubo po północy – no bo rano trzeba było gnać na lotnisko.

21.02
Jestem słomianą wdową. Dzień pierwszy. Marek donosi ze Słowacji, że ma mnóstwo roboty, ale wszystko idzie dobrze! Uff.

22.02
Jestem słomianą wdową z mnóstwem zaległej pracy. W dodatku trzeba rozpakować milion kartonów, w których wciąż są nasze rzeczy. Kto pomoże samotnej kobiecie???

23.02
Pomogła Aśka. Wczoraj wpadła obejrzeć nowe lokum. Z Aśką mam w ogóle trochę problem. Nie specjalnie przepada za Markiem, no ale cóż robić… Mimo to kocham tę postrzeloną wariatkę – przez długi czas mieszkałyśmy razem na studiach. Ta przyjaźń kwitnie do dzisiaj, choć ja się trochę ustatkowałam, a ona – mimo posiadania męża i dziecka – nadal zachowuje się czasem jak spuszczona ze smyczy nastolatka.
Oczywiście „psiapsióła” pomogła mi w rozpakowaniu – a potem w odgruzowywaniu bałaganu, który przy okazji zrobiłyśmy. No i plotkowałyśmy jak najęte. Kiedy dziko zmęczone, wieczorem padałyśmy na pyski, zamówiła pizzę (jak ona to robi, że niezależnie od tego co zje, ma talię osy?!) i wino. Może to kwestia zmęczenia, ale ubzdryngoliłyśmy się błyskawicznie (jedną butelką!).
Aśka zaczęła (jak to ona) włazić na kosmate tematy. Wychyliła się z balkonu i głośno komentowała przechodzące ciacha. W końcu stwierdziła, że powinna częściej bywać u mnie na osiedlu, bo chodzi tu mnóstwo świetnych partii, a ona jest dwa lata po ślubie i najwyższy czas wziąć sobie kochanka. Śmiałam się do łez, choć była tak przekonująca, że w sumie nie wiem, na ile żartowała. W dodatku, jak Marek dzwonił, to akurat byłam w toalecie. Aśka odebrała i zaczęła nadawać, żeby już nie przyjeżdżał, bo zrobiłyśmy sobie babski wieczór i zaczęłyśmy się po pijaku (!) kochać (!!!). Wedle jej słów, okazało się, że obie jesteśmy lesbijkami, więc ona rzuca męża i wprowadza się do mnie – a Marek może sobie zostać na Słowacji. Dobrze, że zdążyłam to usłyszeć i – wyrwawszy jej słuchawkę – odkręcić. Na szczęście Marek ma poczucie humoru i krztusił się ze śmiechu, jak mu nieskładnie tłumaczyłam co i jak. Aśka w tym czasie zaczęła symulować, że zaczyna się rozbierać, albo robi sobie dobrze. Hi! Wypchnęłam wariatkę do domu, bo jeszcze naprawdę do czegoś by doszło 🙂

24.02
Odebrałam Marka z lotniska. Wrócił zmęczony, ale zadowolony. Wysprzątany i przygotowany dom zrobił mu niespodziankę, choć był chyba zbyt znużony, żeby to okazać. Ale grunt, że mam chłopa w domu!

12.03
Od ostatniego wpisu minęły dwa tygodnie. Nie mamy czasu na nic – ja mam dodatkowe tłumaczenia do zrobienia (co za rozkosz móc pracować w domu!), a Marka pochłonęły jakieś analizy. Planujemy wspólny wypad w góry w przyszły weekend. Mieszka się wspaniale, tylko szkoda, że nadal nie mamy Internetu. Jeśli chcę coś wysłać, muszę lecieć do Aśki – choć w sumie fajnie, że mam ku temu jakiś pretekst.

17.03
Wczoraj u Marka w firmie było spotkanie „wyższej kadry managerskiej” jak to się teraz ładnie mówi. Wychodzi na to, że jestem najstarszą żoną dyrektorską – większość to zblazowane dwudziestoparolatki o inteligencji rozgwiazdy, z którymi nie ma o czym gadać (nie znam się na powiększaniu piersi, tipsach, fryzjerach i siłowniach). Czy tak wygląda współczesna elita społeczeństwa? Uświadomiłam sobie, że fakt, że w zeszłym roku skończyłam 31 lat jakoś mnie nie dołuje. Czyżby było ze mną coś nie tak?
W sumie to pośród tych wybrańców kapitalizmu uchodziłam za ewenement, bo byłam jedyną kobietą (tzw. pełniącą rolę żony) mówiącą po angielsku. Zaczął się nawet do mnie przystawiać jakiś facet, ale wymiękł, jak kilka razy zauważył, że nie wie, o czym mówię.
A nie, był jeszcze drugi – taki modelowy obleśny erotoman. Chyba nie wiedział, że jestem żoną Marka (a może to taki dyrektorski sport – podrywanie żon?). Wkurzył mnie, gdy zaczął rzucać niewybredne aluzje. Najpierw komplementował mój angielski (łaskawca!), a potem z niedwuznacznym uśmiechem zapytał, czy po francusku też jestem taka dobra. Odpowiedziałam (po francusku, a jakże!), że lubię mieć partnera na poziomie – i jest to niezwykle ważne… także jeśli chodzi o rozmowę w obcym języku. Oczywiście, nie zrozumiał i – zaczerwieniony jak sztubak – łamanym angielskim wydukał, że w biznesie najważniejszy jest dla niego język jego kontrahentów. Po czym zmył się jak niepyszny. Mam nadzieję, że to nie był prezes Marka.

20.03
Z weekendu w górach nici, bo Marek musi przygotować jakieś zestawienia. Ja w sumie też nie za bardzo mam czas, pojawiły się nowe zlecenia i pracuję jak szalona. Trochę mnie to martwi, bo zaczynamy mieszkać obok siebie, a nie – ze sobą. Oboje jesteśmy zapracowani, zagonieni. Na szczęście znaleźliśmy czas, żeby wyskoczyć do kina, ale za to nie kochaliśmy się od kilkunastu dni. Czyżby kryzys małżeński, hihi? Internetu nadal nie ma. Mamy, co prawda, kablówkę – a w niej prawie 100 kanałów – ale na żadnym nie ma nic ciekawego do obejrzenia. Jest natomiast kanał, w którym non-stop nadają wenezuelskie telenowele. Zgroza.

21.03
Nachodzi mnie myśl, żeby kupić psa. Zawsze chciałam mieć takiego wielkiego, kosmatego zwierzaka w domu, a codzienne spacery byłyby miłą odmianą. Zaczynam wpadać w rutynę i powtarzalność. Nawet tłumaczenia mnie nudzą – czy właściwie: nużą.

22.03
Marek jest ciągle zapracowany, dobrze, że chociaż mamy ten Internet. Hurra! Hurra tym bardziej, że znowu nie będzie męża w domu – zapowiada się seria wyjazdów służbowych. Ale przynajmniej będę miała z nim lepszy kontakt. Na razie czerpię radość z przywrócenia „okna na świat” i uprawiam gadu-gadu z Aśką, na czym cierpi moja praca.

25.03
Marek wyjechał, nie będzie go aż pięć dni. Umówiłyśmy się z Aśką na spotkanie internetowe – każda kupi butelkę wina i będziemy do siebie wieczorem pisać. Jak tak dalej pójdzie, wpadnę w alkoholizm.

26.03
Wstałam dziś późno – oczywiście z bolącą głową. Efekt połączenia wina z papierosami. Wszystko przez Aśkę, która stwierdziła, że wieczorem upadamy dekadencko. Witek, jej mąż też był w delegacji, więc dwie słomiane wdowy piły, paliły i plotkowały przez Internet. Desperate Housewives. Gadałyśmy jak głupie – Aśka przyznała się, że kręci ją przystojny sąsiad, a ja ponarzekałam na upadek mojego życia erotycznego. Kazała mi sobie znaleźć gacha. Hihi. W ramach akcji „klin klinem” strzeliłam sobie dziś piwo, czego zwykle nie robię.

27.03
Tragedia, zepsułam samochód. To znaczy – nie zepsułam, tylko sam się zepsuł. Nie wiem co jest grane. Poratował mnie Witek, którego przysłała Aśka. Podobno samochód wymaga inwestycji. No, zobaczymy, jak wróci Marek co na to powie.

28.03
Ale niespodzianka. Marek wrócił sam, nic mi nie mówiąc. Pisałam właśnie tłumaczenie, gdy ktoś zadzwonił do drzwi. Zdziwiłam się, bo nie słyszałam domofonu. Otworzyłam drzwi i zamarłam, bo moim oczom ukazał się wielki bukiet czerwonych róż. Marek! Zaskoczona i uszczęśliwiona, przyjęłam kwiaty i obróciłam się, żeby znaleźć wazon. Potem wszystko potoczyło się jak w filmie. Przygarnął mnie do siebie i zaczął całować. Dziko, namiętnie. Jego ręce błądziły po moim ciele, a ja czułam jak bardzo jest napalony. Zresztą wystarczył moment, żebym i ja zrobiła się mokra. Czułam jego dłonie wpychające się pod moją koszulkę, czułam jak przyciska mnie do ściany. Zsunęłam spodnie, ale nie zdążyłam ich zdjąć, gdy poczułam, jak jego dzielny kogucik wbija się we mnie. Dawno się tak nie kochaliśmy; dziko i namiętnie. Wziął mnie w przedpokoju, taką zaskoczoną, jeszcze do końca nie gotową, ale – może właśnie dlatego – było mi cudownie i rozkosznie. Proszę bardzo, niech jeździ w te swoje delegacje, jeśli ma TAK wracać!

08.04
Przez cały weekend nie ruszyliśmy naszych prac. Jak wspaniale jest oddać się słodkiemu lenistwu! No, może nie do końca lenistwu – bo Marek nic sobie nie robił z mojej obolałej i obtartej cipeczki, tylko dobierał się do mnie przez całą sobotę i niedzielę. No, może było w tym trochę mojej winy, bo chodziłam po mieszkaniu w samym T-shircie, świecąc gołymi pośladkami (i nie tylko). A co, należało nam się! Uwielbiam seks! 😉

12.05
Minął miesiąc od ostatniego wpisu. Ech, miało być tak różowo… Kilka dni potem Marek otrzymał informację ze Słowacji, że sypie się jakiś projekt i że musi tam wyjechać co najmniej na dwa tygodnie – jeśli nie na dłużej. W dodatku zachorowała moja mama i musiałam jechać do niej. W efekcie straciliśmy szansę na bycie ze sobą. Po moim powrocie okazało się, że Marek nie tknął palcem sprawy samochodu. Na marginesie – ani żadnej innej sprawy z „listy spraw domowych do załatwienia przez mężczyznę”, którą mu zostawiłam. Przez dwa dni burczeliśmy na siebie. A potem wyjechał. Zostałam w domu zła, smutna, z problemami (cieknące krany, na przykład!). I niedokochana. O zaległościach w pracy – nie wspominam.

13.05
Wyciągnęłam z Tajnej Szuflady wibrator. Trudno, nie ma męża, trzeba sobie coś znaleźć w zastępstwie. Zresztą lubię od czasu do czasu poużywać sobie z „zabawkami”. Chociaż wolałabym coś żywego… ale przynajmniej potrenuję sobie wyobraźnię. Hi. Wibrator jest wielki, czarny (mrrrr… jakie wspaniałe pole do snucia fantazji…) i leży sobie spokojnie w łóżeczku, czekając aż skończę pisać na komputerze. Dobranoc, kochany dzienniczku! 🙂

15.05
Marek napisał, że ze Słowacji jedzie do Rumunii. Wróci za kolejne dwa tygodnie. Czyli nie zobaczymy się przez ponad miesiąc. Nie powiedziałam mu tego, ale było mi strasznie źle z tym. Wieczorem upiłam się przy Internecie.

16.05
Wczoraj wpadła Aśka. Chyba coś czuła, że mam nietęgi humor, bo mimo, że nic nie mówiłam, już od progu zaczęła mnie pocieszać. Przegadałyśmy po babsku pół wieczoru. W końcu zadzwoniła do Witka, że nocuje u mnie, poszła do sklepu po wino i wspólnie zalałyśmy się w czarnoziem. Nie pamiętam nawet jak trafiłam pod prysznic. W każdym razie rano obudziłam się mając przy twarzy gołe cycki Aśki. To było nawet miłe…
Przyznaję, kiedy czasem robię sobie dobrze – zdarzają mi się lesbijskie fantazje, ale co innego fantazja, a co innego rzeczywistość. W końcu nigdy mi nie przyszło obudzić się we własnej pościeli, leżąc tak blisko z inną dziewczyną. W dodatku w małżeńskim łożu, hihi. Leżałam tak i patrzyłam na jej piersi… No nie mogę przed sobą ukrywać… miałam chęć, żeby zacząć coś próbować. Rany, co mi po głowie chodzi…
W każdym razie dobrze, że Aśka w pewnym momencie odwróciła się na drugi bok (choć jak przytuliła się do mnie „na łyżeczkę”, to momentalnie zrobiło mi się mokro między nogami… ale udało mi się jakoś przegonić te myśli i zasnęłam.
Kiedy wstałyśmy, naszym oczom ukazało się istne pobojowisko w domu. Butelki, szczątki papierosów, porozrzucane płyty, a na tym wszystkim dwa wielkie ręczniki kąpielowe. Czyżbyśmy razem brały prysznic…?
Dobrze, że zdążyłyśmy posprzątać, zanim Witek wpadł po żonę. Przy śniadaniu nabijała się ze mnie, że urwał mi się film i że żałuje, że nie zaprosiła sąsiada, żeby nam obu zrobił dobrze. Ech, ta tylko o jednym… (z drugiej strony, krowa, która dużo ryczy…)

21.05
Marek siedzi w Rumunii, a mnie jest ciężko. Nie pomagają nawet telefony od „delegacyjnego męża”. Dziś w nocy śniło mi się, że się kochamy. Marek brał mnie w korytarzu, tak jak owego dnia, gdy wrócił z podróży. Było mi dobrze, cudownie i rozkosznie. We śnie obróciłam się, żeby go pocałować i nagle… okazało się, że to wcale nie jest Marek, tylko jakiś obcy facet. Obudziłam się sama w łóżku i nie wiedzieć dlaczego rozpłakałam się jak chyba nigdy w życiu.

21.05
Marek siedzi w Rumunii, a mnie jest ciężko. Nie pomagają nawet telefony od „delegacyjnego męża”. Dziś w nocy śniło mi się, że się kochamy. Marek brał mnie w korytarzu, tak jak owego dnia, gdy wrócił z podróży. Było mi dobrze, cudownie i rozkosznie. We śnie obróciłam się, żeby go pocałować i nagle… okazało się, że to wcale nie jest Marek, tylko jakiś obcy facet. Obudziłam się sama w łóżku i nie wiedzieć dlaczego rozpłakałam się jak chyba nigdy w życiu.

28.05
Mijają dni, nic się nie zmienia. Chyba powinnam kupić psa, byłoby coś żywego w domu… Od losu kochanki, dla której gach nie ma czasu gorszy chyba tylko los żony.

01.06
Marek wrócił zmęczony, jakby siedział nie w Rumunii, a w Afganistanie. Wszedł do domu, pocałował mnie i padł na łóżko – przespał cały dzień. Leżałam wtulona w niego i cieszyłam się, że jest. Ma krótki urlop. Całe dwa dni.

07.06
Pojechaliśmy nad morze, ale wyjazd nie udał się. Pogoda wredna, wiało i lało. Siedzieliśmy smutni, zmęczeni i usiłowaliśmy się cieszyć sobą – ale nawet to nie wychodziło. W dodatku non stop ktoś do Marka dzwonił. Już chyba bym wolała, żeby do niego dzwoniły jakieś obce laski, a nie ta cholerna praca. Zaczynam się zastanawiać, do czego to doprowadzi. Kocham go bardzo i nie chcę stracić. Po za tym liczyłam na trochę odprężenia i może jakiś mały seksik – a tu i z tym było krucho.

24.06
Minęły kolejne dwa tygodnie. Marek pracuje w Warszawie, ale i tak większość czasu spędza poza domem. Złapałam się na tym, że w ciągu dnia odrywam się od klawiatury, żeby wejść do wyrka i zrobić sobie dobrze – bo tylko to daje mi trochę odprężenia. Za to… wieczorem idziemy z Markiem pod prysznic, trochę się po przytulamy, ale nie mamy na nic więcej ochoty. Czyżbym zaczęła wchodzić w wiek średni? Brr.

29.06
Obgadałam sprawę z Aśką. Powiedziała, że mi kupi świetny wibrator na imieniny – sama też ma taki i jest zachwycona. Ech, wibrator – choćby najlepszy – nie zastąpi mi Marka. Zresztą, oprócz tego, którego używam na co dzień, mam jeszcze dwa (trochę krępowałam się przyznać).
Poza tym Aśka pytała, czy – skoro założyli nam Internet – byłam już na erotycznych czatach (bo ją to strasznie wciągnęło). Ciekawe, co by Witek powiedział na to, czym ona się zajmuje :-). Powiedziałam jej, że to mnie nie kręci, ale w sumie sama myśl gdzieś mi tam się plącze po głowie i nie daje mi spokoju – a może kiedyś spróbować? A swoją drogą Aśka musi mieć niezłą jazdę na seks, bo nasze rozmowy na GG coraz częściej schodzą na TE tematy. Nie pyta też już o to, jak się kochamy z Markiem. Czyżby czuła, że ciągle jest taki zapracowany i generalnie nam się nie układa?

15.07
Coraz rzadziej piszę ten pamiętnik. Czyżbym i na to nie miała siły? Muszę coś zmienić, coś ze sobą zrobić! Jutro wybiorę się do Aśki, spróbuję namówić ją na jakiś wspólny wypad, zwłaszcza, że Witek wyjechał do swoich rodziców i przy okazji zabrał też ich dziecko. Aśka musiała zostać, bo szef też zarzucił ją robotą (podobnie jak ja pracuje w domu), ale przecież nie przyjdzie do domu ją kontrolować!

16.07
SZOK! Nie wiem nawet jak o tym napisać…! Nakryłam Aśkę z kochankiem! Nie mogę w to uwierzyć! Nie mogę ochłonąć! Wszystko stoi mi jeszcze przed oczami!
To było tak… Wybrałam się do niej, tak jak zamierzałam. Podjechałam do nich pod dom wczesnym popołudniem. Ledwie zaparkowałam samochód, a już jakiś facet podszedł do mnie i spytał, czy na długo parkuję, bo do niego na posesję będzie wjeżdżał ciężki sprzęt i boi się, czy się zmieści na tej wąskiej dojazdówce. Powiedziałam, że przyjechałam do znajomej, ale nie ma problemu, bo zaraz wstawię samochód na podjazd. Otworzyłam sobie furtkę i przeszłam do ogrodu. Aśka zwykle pracuje na parterze, wiec chciałam zapukać w okno, żeby otworzyła bramę. Podeszłam do okna i zamarłam. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Aśka leżała na tapczanie, z nogami zadartymi do góry, zarzuconymi na plecy gościa, który ją pieprzył! Rżnął! Dymał! Inaczej nie można było tego nazwać. Pracował nad nią jak młot pneumatyczny i, co gorsza, nie był to Witek, bo był od niego ze dwie głowy wyższy! Stałam tam i patrzyłam, jak ona wije się pod nim, jak obejmuje go i przyciąga do siebie. Zabrakło mi tchu w piersiach, nie wiedziałam, co mam robić.
W końcu wycofałam się niezgrabnie i usiłując odzyskać pozory spokoju zadzwoniłam do drzwi. Zrezygnowałabym zresztą z wizyty, gdyby nie to, że przy samochodzie czekał ten cholerny budowlaniec!
Aśka przyszła po dłuższej chwili, ubrana jakby nic się nie stało. Zaprosiła mnie do środka, mówiąc, że odwiedził ją znajomy. Znajomy, nie ma co! Teraz mogłam mu się przyjrzeć z bliska. Wysoki, postawny facet, nawet nie super przystojny, po prostu przeciętny. Kiedy weszłam do saloniku siedział i popijał drinka.
Jeśli jeszcze przez chwile myślałam, że może coś mi się przywidziało, to kiedy znalazłam się w środku nie mogłam mieć złudzeń. W powietrzu wyraźnie czuć było wiadomy zapach. Zapach, który każda kobieta rozpozna na milę! Aśka była mocno zmieszana, widać zorientowała się, że coś podejrzewam. Powiedziałam, że przyszłam pożyczyć jej słownik starofrancuskiego, przepraszając, że przez zapowiedzi, ale akurat byłam w pobliżu. Zorientowała się natychmiast, że kręcę, a ja brnęłam coraz dalej. Facet siedział w fotelu i czułam jego oczy na sobie, miałam wrażenie, że obmacuje mnie obleśnym wzrokiem. Rozmawiałam z Aśką, ale nie mogłam odsunąć sprzed oczu wizji mojej przyjaciółki, jak… jak… parzyła się z tym gościem!
Pogadałam chwilę o jakiś pierdołach i pod byle pretekstem zmyłam się, oczywiście jak kretynka nie biorąc ze sobą słownika. Idiotka!!! Po drodze odebrałam SMSa od Aśki, że wpadnie do mnie, bo chce mi coś opowiedzieć. Ciekawe co?!

17.07
Jestem po długiej nasiadówce z Aśką. Rety, co ona wymyśliła… Ale po kolei. Przyjechała do mnie wieczorem, przywiozła 3 butelki wina, oznajmiając że bez tego się nie da. No i popłynęła (nomen omen) opowieść…
Wszystko zaczęło się od Internetu. Kiedyś z nudów (Witek był na jakimś wyjeździe) kliknęła jakieś forum poświęcone opowiadankom erotycznym (Dobra Erotyka, czy jakoś tak). Zaczęła czytać – i, jak sama powiedziała, wzięło ją. Stwierdziła, że czytanie takich erotycznych opowiastek jest cholernie podniecające – nawet bardziej niż filmy (a ma ich naprawdę pokaźną kolekcję), bo w filmie ma wszystko podane „na tacy”, a czytając musi wysilić wyobraźnię. Wysilić, a jakże! Jej to przychodzi bez najmniejszych problemów! No, w każdym razie trafiła na jakieś opowiadanko swingersowe i temat się jej tak spodobał, że zaczęła drążyć dalej. I tak już poszło… forum dla swingersów, erotyczne czaty, nawiązywanie znajomości…
Próbowała pogadać o tym z Witkiem, ale temat nie chwycił. Oczywiście, Aśki to nie zraziło i zaczęła szukać na własną rękę. Na jakimś forum spotkała gościa, który miał podobną sytuację jak ona. To znaczy – w stałym związku, ale szukający jakiejś podniecającej odmiany. Seks – jak najbardziej, ale bez zobowiązań (i bez informowania drugiej połowy). Że niby taki dreszczyk. Wymienili się adresami mailowymi, zaczęli systematycznie gadać na Internecie, w końcu umówili się.
– Słuchaj – mówiła Aśka – w życiu tak się nie czułam. Szłam na spotkanie z nieznajomym facetem, z którym po prostu chciałam się pieprzyć. Wcześniej przygotowałam się – wiesz, pełna depilacja, seksowne majtki, pachnidełka. Powiedziałam Witkowi, że idę do znajomej. Szłam po ulicy i czułam, że moja cipka jest tak mokra, że chyba mi leci po nogach!
No i rzeczywiście, spotkali się, poszli do wynajętego hotelu i cztery godziny bzykali się aż furczało. Aśka była wniebowzięta – podobno ledwo żywa wyczołgała się z łóżka. Swoją drogą, ciekawe, że Witek się nie zorientował.
W każdym razie to trwa już prawie rok – Aśka i Łukasz (ten facet, którego widziałam u niej w domu) spotykają się co jakiś czas – na czysty seks. Mało tego, ta wariatka przyznała się, że zdarzyło się, że Łukasz nie był sam – raz pojawił się ze znajomym!!! Rżnęli ją we dwóch, jeden z przodu, a drugi z tyłu. A innym razem byli nawet w czwórkę – znajomy Łukasza ze swoją dziewczyną, Łukasz i Aśka. Nie mieści mi się to w głowie. Patrzyłam na Aśkę, jak opowiadała ze szczegółami, co robili i wydawało mi się to jakieś ordynarne, zwierzęce i obleśne.
Co najdziwniejsze, Aśka utrzymuje, że jej seksualne ekscesy wcale nie wpłynęły źle na jej stosunki z mężem – a nawet, że poprawiły te relacje. Podobno teraz bardziej docenia seks z Witkiem i nie ma zamiaru go rzucać. Więcej – wróciła do tematu swingu i powoli popycha męża w tym kierunku, rzucając tu i ówdzie aluzję czy sugestię.
Cholera, w życiu bym nie pomyślała, że Aśka będzie się tak borsuczyć i jeszcze czuć się dumna z tego powodu. Dobrze, że podczas tej rozmowy piłam z nią równym tempem, bo przynajmniej nie byłam trzeźwa i nie wypaliłam co o tym sądzę. Zresztą sama nie wiem, co o tym myśleć – jakie ja mam prawo oceniać Aśkę?

20.07
Nie wiem, jak mam postępować z Aśką. Spotykać się z nią? A co będzie, jak kiedyś natknę się na Witka? Jak mu spojrzeć w oczy? Nie potrafię się w tym odnaleźć.

22.07
Marek w delegacji. Nuda. Chyba na jutro wieczór kupię winiacza i jednak zaproszę Aśkę na babski wieczór szczerości. Czyżbym stawała się „wdową pracoholika?”. Może skończę tak jak ona?

23.07
Aśka nie przyjdzie. Wyjeżdża na parę dni gdzieś do znajomych. Taaak, już ja znam tych jej znajomych! Ciekawe, co opowiedziała Witkowi. W każdym razie nie zamierzam się w to mieszać. Ważne, że mam wolny wieczór. Może to i lepiej? Będę miała wino dla siebie. Hihi, idę w alkoholizm, ale co tam. Będzie wino, DVD i komputer – wieczór samotnej biznesmenki. Mąż w delegacji.

24.07
Jestem w szoku. Weszłam na jeden z proponowanych przez Aśkę czatów. Już na początku zaliczyłam zonka – trzech facetów o mało nie zgwałciło mnie przez Sieć. Wstrętni, ohydni, chamscy. Oczywiście pierwsze teksty były w stylu: „Cześć laska, wiem że jesteś napalona na moją 30cm pałę”. Jak ich przepędziłam, usłyszałam w odpowiedzi, że jestem albo „nędzną lesbą” albo „zimną rybą”. Obrzydliwe, chamskie, prostackie. Nie rozumiem, co ktokolwiek może widzieć fajnego w takich pogaduchach? Oczami wyobraźni widzę obleśnych, spoconych facetów w krótkich, brudnych gaciach, który podniecają się takimi rozmowami, brrrr. Miałam lepsze zdanie o Aśce. Nadal nie wiem, co mam z tym wszystkim zrobić? Z Markiem też nie pogadam na ten temat, bo jak?

26.07
Jutro wraca Marek! Nareszcie!

27.07
Jestem wkurzona jak cholera. Marek musi zostać jeszcze jeden dzień. Upiję się dziś; zaleję w czarnoziem – albo dam się poderwać pierwszemu lepszemu facetowi na pornoczacie. Jest mi źle.

03.08.
Nie było czasu pisać wcześniej. Mój Odyseusz w końcu wrócił do swej Penelopy, zmęczony i wymięty. A ja, wierna żona przyjęłam go ciepłą kolacją i puchową pierzyną, hehe. Potem spędziliśmy kilka dni we względnym spokoju, bo Marek dostał krótki urlop. Zaplanowaliśmy sobie wyjazd. Romantyczny i cudowny. Wyjeżdżamy jutro! Aśka przysłała SMS: „Mieszkamy w górach, jest cudownie, magicznie, nieziemsko. Szkoda, że Cię tu nie ma, następny raz jedziesz z nami. Całujemy mocno – Aśka, Dorota i Łukasz”. Hm.

07.08
Bajka. Jest pięknie. Wynajęliśmy starą leśniczówkę, gdzieś w zapadłych lasach na końcu Polski i świata (właściciel mieszka już w nowej i okazyjnie wynajmuje starą). Jesteśmy sami ze sobą, wokoło cisza, las, nie ma żywego ducha. Świat jest cudowny. I nawet jest tu Internet (wiedziona kobiecą intuicją, wzięłam laptopa, hihi).

08.08
Dziś przeżyłam najcudowniejszy seks w swoim życiu. Po dniu spędzonym na wycieczkach po okolicy postanowiliśmy wieczorem zalec na brzegu jeziora – odkryliśmy taką cichą zatoczkę, osłoniętą od wiatru i ciekawskich spojrzeń. Zbliżał się wieczór, ale noce ostatnio są tak gorące, że można bez najmniejszego problemu spać na dworze. Poszliśmy na brzeg, rozłożyliśmy koce i patrzyliśmy na zachodzące słońce. Potem rozpaliliśmy malutkie ognisko (trochę ze strachem, bo choć leśniczy jest starym znajomym Marka, to jednak ktoś mógłby mieć pretensje za ogień rozpalony właściwie w lesie).
Nadeszła noc. Było tak gorąco, że mimo lekkiego wietrzyku od jeziora, leżałam w samym stroju kąpielowym. A potem nawet i bez niego 🙂
Koło północy weszliśmy do wody. To było dziwne, bajkowe uczucie. My, poważni, dorośli ludzie, żyjący w świecie XXI wieku, zrzuciliśmy z siebie całą cywilizację i zupełnie nadzy, niczym pierwsi praludzie poszliśmy się kąpać. To było jak dziwny rytuał, jak mroczne atawizm, który leżał głęboko schowany gdzieś na dnie naszych genów. Woda była czarna, miękka jak aksamit i bardzo ciepła. Nad nami świeciły gwiazdy, a nasz bursztynowozłoty płomyk na brzegu migotał delikatnie, rzucając drobne błyski na jezioro. Zanurzyliśmy się. Marek zaczął całować mój kark, dłońmi pieszcząc moje piersi. Dreszcze latały mi po plecach. Czułam się jak nigdy w życiu, trochę jak dziewica, trochę jak nastolatka, a trochę jak prasłowiańska kapłanka kultu płodności.
Gdzieś obok, za ciemną zasłoną lasu toczyło się nocne życie zwierząt, nad nami rozpięte było granatowoczarne niebo, a ja, stojąc po piersi w jeziorze, ocierałam się pośladkami o uda mojego Marka. Podobało mu się… Czułam jak sztywnieje, jak na moje spotkanie unosi się jego członek. Uwielbiam to uczucie, gdy czuję, że moja obecność, mój dotyk, mój zapach sprawia, że jego mały przyjaciel rośnie i nabrzmiewa… Mrrr…
A potem poszliśmy na mieliznę, Marek pchnął mnie na piasek. Posłusznie uklękłam, opierając się na łokciach i wypinając tyłeczek. Rozsunęłam uda, pokornie czekając na pokrycie, jak jakaś pradawna samica. Czułam się właśnie tak… zwierzęco. Marek podjął grę… Zbliżył się do mnie od tyłu, również na czworakach. Poczułam jego oddech na swojej gotowej do jego przyjęcia muszelce. Mrrrrr…! Delikatnie rozszerzyłam uda, aby dać mu lepszy dostęp. Jego gorący język szybko znalazł się drogę. To było niesamowite! Przygotował sobie ją, wylizał, a potem… wszedł na mnie. Wbił się we mnie bez pomocy rąk, gorący, sztywny, prężąc się w podnieceniu. I wziął mnie, od tyłu, mocno, prawie brutalnie. Zaciskałam palce w przybrzeżnym drobnym piasku i poddawałam się jego męskiej władzy. A potem, gdy wypełniło mnie jego gorące nasienie, oboje zwaliliśmy się w wodę i całowaliśmy, sami w mroku nocy, w głuchej ciszy tajemniczego lasu.
To było cudowne! Chcę to zapamiętać do końca życia.

09.08
Słodkie lenistwo!

10.08.
Cholera! Jasna, pieprzona cholera! Dlaczego nigdy nie może być dobrze choć parę dni!? Dziś rano Marek dostał pilną wiadomość z pracy. Musi wracać. Leżałam jeszcze w wyrku i czytałam, gdy usłyszałam jak wchodzi do pokoju. Przyszedł do mnie, z nosem spuszczonym w dół i półgębkiem powiedział co się stało. Spytał mnie, czy chcę wracać z nim, czy zostanę jeszcze (pobyt mamy dogadany jeszcze na trzy noce). W****iłam się na maksa i powiedziałam, że może się wynosić, gdzie go oczy poniosą. Wiem, byłam niesprawiedliwa, ale czułam się, jakby ktoś wbił mi nóż w plecy. To miały być nasze dni! Ożenił się ze mną, a nie ze swoją pieprzoną firmą!
Obiad zjedliśmy w fatalnej atmosferze, w ogóle się do siebie nie odzywając. Spakowałam jego najważniejsze rzeczy do walizki i ziejąc chłodem powiedziałam, że mogę go co najwyżej odwieźć na dworzec (do najbliższej cywilizacji mamy stąd prawie 50 km). Zgodził się, cały czas z poczuciem winy wypisanym na twarzy patrząc w podłogę i udając, że go nie ma – czym oczywiście wkurzył mnie jeszcze bardziej.
Cholera, ja rozumiem, że on ma pracę, że robi to dla nas. Gdyby jeszcze zachował się jakoś inaczej. Jak facet. Nie wiem, rzucił na łóżko, wykochał, potem powiedział, że musi iść, ale wróci. Nie, on się po prostu poddał. Pogodził z wyrokiem cholernej Firmy.
Zawiozłam go na ten pieprzony dworzec, ale jak tylko wysiadł i wyciągnął walizkę, odjechałam z piskiem opon. Stanęłam za rogiem i rozpłakałam się z bezsilnej wściekłości. Potem kupiłam wódkę oraz jakiś owocowy rozcieńczalnik i pojechałam z powrotem. Siedzę właśnie teraz pisząc ten post, samotna, porzucona i wyję do księżyca.
Mam dość. Wyłączyłam telefon i idę pić.

Cholera jasna, ale się nawaliłam. Ech… Przede mną leży prawie puste opakowanie po prochach i pusty dzbanek po kawie, a ja usiłuję zebrać myśli po wczorajszej samotnej balandze.

Po przyjeździe z dworca wzięłam prysznic, nastawiłam radio i krótko mówiąc – przyssałam się do butelki. No, może nie tak dosłownie, bo nie znoszę samej wódy – ale robiłam sobie drinka za drinkiem. Miałam szczery zamiar urżnąć się z przerwą w życiorysie, ale zanim go zrealizowałam zadzwonił telefon. Pomyślałam, że to Marek i odebrałam, ale okazało się że to Aśka.

Szybko się zorientowała, że coś jest nie tak – więc kazała mi przejść na Internet (bo jej się komórka kończyła). Zalogowałam się na jakimś czacie i stworzyłyśmy prywatny pokój. Nawiasem mówiąc, czat był erotyczny, a jakżeby inaczej.
Wyżaliłam się Aśce na całą sytuację. Wysłuchała mnie cierpliwie, jak prawdziwa przyjaciółka. Nawet specjalnie nie narzekała na Marka, tylko starała się pocieszyć. Umówiłyśmy się, że jak wrócę, to przyjedzie do mnie na noc i będziemy razem się dołować. Trochę mi to pomogło; zawsze lepiej jest dzielić smutki na pół.

W końcu Aśka stwierdziła, że musi kończyć, bo „jej panowie” wracają ze sklepu. Pożegnała się szybko i wylogowała się. JEJ PANOWIE! Rany, w co ona się wpakowała!
Leżałam na wpół pijana na łóżku i rozmyślałam. Co oni tam robią…? Razem, we troje. I Aśka w tym wszystkim – jej drobne ciało wbite pomiędzy dwóch kochanków. Z tego wszystkiego nagle zrobiło mi się mokro… Jak podcięty biczem koń, ruszyła wyobraźnia. Zrzuciłam ciuchy i nago wsunęłam się do lekkiej, letniej pościeli. Przed oczami miałam wyuzdaną, zmysłową scenę… Asia, jak lubieżna marcowa kotka nadstawiała się dwóm facetom. Mrucząc cicho, ocierała się o nich, jej drobne dłonie szukały ich wzwiedzionych członków. Obaj mężczyźni przysunęli się do niej, wzięli ją w kleszcze swoich mocarnych ciał. Całowali się dziko i namiętnie. Aśka miała półprzymknięte oczy, a z jej ust wydobywały się gardłowe westchnienia. Potem rzucili na szerokie łóżko i dosiedli – jeden po drugim. Oczami wyobraźni zobaczyłam jak obaj wypełniają ją swoją spermą, jak chwilę po tym, jak ociekającą dziurkę mojej przyjaciółki opuścił jeden wielki gorący pal, ładował się w nią drugi.

Po raz pierwszy w życiu tak silnie przeżywałam fantazję erotyczną. Nawet teraz, kiedy dzieli mnie od niej cała noc, moje serce przyspiesza na jej wspomnienie. Może sprawiła to rzeka wypitego alkoholu, może emocje związane z wyjazdem Marka. Nie wiem. Czułam się trochę tak, jakby coś się we mnie przebudziło, uwolniło. Trochę się tego przestraszyłam. Zobaczymy, czy to samo będzie dziś wieczorem – zostało jeszcze trochę wódki, może w ciągu dnia wyskoczę jeszcze do sklepu. Zamierzam podejść do tego naukowo – świadomie zamierzam pić i podniecać się (szkoda, że nie ma to TV ani moich zabawek) – a następnie podsumować to w jutrzejszym wpisie.
Aha, Marek przez cały dzień nie był łaskaw się odezwać. Trudno, nie będę płakać z tego powodu. Okazuje się, że potrafię zafundować sobie ekstra orgazm także i BEZ niego.

12.08

Hm. Zadziwiam sama siebie. Wczoraj wykonałam plan w 100%. To znaczy – po gorącej, odprężającej kąpieli, wykończyłam resztę alkoholu i wylądowałam w wyrku. Z jasno zarysowanym celem – odpłynąć w takim orgazmie, jak wczoraj. Asia nie dzwoniła, więc trzeba było sobie znaleźć inny pomysł. Byłam nieźle już podpita, więc wlazłam na erotycznego czata i zaczęłam się przysłuchiwać dyskusjom.
Na początku zalał mnie stek prymitywnych tekstów, ale po jakimś czasie zorientowałam się, że niewielki (bardzo niewielki) odsetek uczestników stanowią ludzie na wyższym poziomie. Po paru chwilach potrafiłam już mniej więcej kojarzyć kto jest kto i z kim warto podjąć rozmowę.

W pewnej chwili ktoś do mnie zapukał. AsiaPetereSermonis. Hmm… Asia_Szukam_Rozmowy? Po łacinie? No, nieźle – pomyślałam – to raczej nie jest pryszczaty nastolatek, ani obleśny erotoman, który zaczepi mnie o robienie mu laski przez Internet. Po za tym lubię imię Asia, więc postanowiłam zaufać intuicji. Odpowiedziałam.
Okazało się, że po drugiej stronie siedzi dziewczyna odrobinę młodsza ode mnie. Nazwałam ją Joanną, dla łatwiejszego odróżnienia od Aśki. Rozmowa nie zaczęła się od razu od kosmatych tematów, co mi się niezmiernie spodobało.

Joanna jest wolnym ptakiem – jak o sobie napisała, przez pół roku prowadzi własną firmę, a przez pół – hula po świecie. W tej sytuacji nie ma ani czasu ani sił na stały związek – jak napisała. Żaden facet, ani… żadna kobieta na to nie pójdzie. Hm… nikt nigdy nie powiedział mi jeszcze w tak otwarty sposób, że jest biseksualny. Chyba wyczuła, że byłam zaskoczona, bo spytała, czy zdarzyło mi się uprawiać seks z dziewczyną. Odpowiedziałam, zgodnie z prawdą, że nie – choć zdarza mi się o tym fantazjować. Po za tym mam męża. Tym razem ona była zaskoczona – a co do tego ma mąż? Gadałyśmy strasznie długo, prawie do świtu. O wszystkim, o życiu, pracy, małych i dużych smuteczkach, o facetach, o kobietach, o fantazjach erotycznych. Nie powinnam tak bardzo otwierać się przed obcą osobą… ale w sumie nie podałam jej żadnych danych. Jestem sama tym zdziwiona – ale podobało mi się.

13.08

Koszmarna awantura z Markiem (przez telefon). Po przyjeździe dowiedział się, że musi wyjechać. ZNOWU. Powiedziałam, że jeśli tak wyobraża sobie małżeństwo, to może sobie poszukać innej frajerki. Wolę żyć biednie, ale mieć koło siebie faceta, z którym chcę dzielić życie. Poleciało wiele przykrych słów. W końcu trzasnęłam słuchawką. Jest mi teraz strasznie głupio, bo nadal kocham Marka, a poza tym mam nieczyste sumienie po wczorajszych internetowych ekscesach. Pieski świat.

15.08

Wróciłam. Marka już nie było, czekała za to na mnie masa pracy.

17.08

Odezwała się Joanna. Pyta, czy wieczorem znowu poczatujemy. Zgodziłam się. Czyżbym odkrywała swoją nową, ciemniejszą stronę?

18.08

Wczorajszy czat z Joanną zaskoczył mnie. Napisała, że czuje się samotna, bo jej życiowa… partnerka (!!!) zdecydowała się wrócić do… męża (!). Opowiedziała mi strasznie dużo ze swojego życia. Nigdy bym nie przypuszczała, że lesbijki mogą mieć tak skomplikowane życie. Byłam tak zafascynowana jej historią, że spławiłam dzwoniącą Aśkę. Hm. Joanna pisze, że chciałaby mieć dzieci i wyjechać z Polski.

20.08

Marka nie ma i nie dzwoni. Martwię się o niego. I o nas. Joanna się nie odzywa. Za to Aśka dobija się do mnie, jak może. Wisiała mi pół godziny na telefonie i ze szczegółami opowiadała co i jak robili. We trójkę. Cholera, nie powiem – zaczęło mnie to wciągać. Mówiła do mnie, a ja nagle poczułam potrzebę, żeby zacząć się dotykać. Słuchałam, wtrącając od czasu do czasu jakieś pytanie, ale moja ręka już zaczęła sięgać w stronę cipeczki. Rany, co się ze mną dzieje? Słuchałam Aśki, jak opisywała hardcorowy seks z dwoma facetami i zastanawiałam się, co by było, gdybym ja tam była. Byłam cała mokra, jeszcze zanim wsadziłam dłoń w majtki. Aśka chyba w pewnym momencie usłyszała mój przyśpieszony oddech. Przerwała na chwilę i spytała wprost, czy robię sobie dobrze. Nie odpowiedziałam, ale zrozumiała w czym rzecz. I nagle powiedziała, że chciałaby to widzieć. Chciałaby być przy mnie i patrzeć, jak dochodzę. Czułam pulsowanie krwi w uszach, przed oczami miałam mroczki. Pocierałam coraz mocniej swoją muszelkę. Aż w końcu miałam orgazm. Telefon wypadł mi z ręki, a ja zwinęłam się w kłębek, ciężko dysząc i dygocząc na całym ciele.

Przez głowę przelatywało mi tysiące myśli. Praktycznie kochałam się z nią przez telefon. Przecież gdyby tu była, to pewnie skończyłoby się w wyrze. Co z Markiem? Czy powinnam mu o tym powiedzieć? W sumie to przecież niby nie zdrada, ale jeśli tak, to czemu męczy mnie sumienie?!

Jakieś pięć minut potem dzwoniła Aśka. Nie odebrałam. Przysłała SMS: To było fantastyczne. Mam nadzieję, że twój odlot był tak samo dobry jak mój. Nie mogę sobie darować, że nie robiłyśmy tego wcześniej. Pa.
Nie odpowiedziałam. Przepłakałam pół nocy.

21.08

Wyłączyłam telefon. Marek i tak nie dzwoni, a z Aśką nie wiem, jak mam rozmawiać. Przysłała maila. Przeprasza mnie i w ogóle. Odpisałam, że nic się nie stało, ale muszę ochłonąć po tym wszystkim i jakoś to sobie uporządkować.

26.08

Długo rozmawiałam z Joanną. Opisałam jej to wszystko. Zrozumiała, pocieszyła, ukoiła. Dziwne, nie znam jej, ja jakbym znała ją od wieków.

27.08

Przyjechał Marek. Atmosfera ciężka.

30.08

Mamy z Markiem dwie osobne kołdry, pod pretekstem, że w nocy bijemy się jedną. Dawniej nam to nie przeszkadzało. Po raz pierwszy zasypiając nie czuję jego ciała, jego zapachu, jego oddechu. Niby jest tuż obok, ale tak, jakby był w tej swojej Rumunii, czy na Słowacji.

05.09

Kochaliśmy się w końcu. Prawie zapomniałam, jak to już jest – uprawiać seks z własnym mężem. W sumie było miło, dobrze, ale miałam wrażenie, że czegoś mi brak.
A może to ja przesadzam?

10.09

Od tygodnia – praca, praca, praca. No, a wieczorem konsultacje z Joanną. Dziwnie się czuję – rozmawiam z obcą dziewczyną, na wszystkie tematy. Wymieniamy się tyloma myślami – a o trzy metry dalej mój mąż w naszym małżeńskim łożu przegląda zestawienia firmowe.

21.09

Marek wyjeżdża. Zabawne, prawie tego nie zauważyłam. Chociaż… to wcale nie jest zabawne.

22.09

Aśka przysłała SMS. Pyta, czy mam ochotę na babski wieczór. Nie wiem, co mam odpowiedzieć. Boję się, że nie skończy się na piciu i plotach. A może nie potrafię się przed sobą przyznać, że… chciałabym się z nią TAK spotkać?

25.09

Nie, no… po prostu porażka na całej linii. Joanna napisała, że nie będzie jej przez trzy najbliższe miesiące, bo wypływa w rejs. Czy nade mną wisi jakieś fatum? Mąż nieobecny, internetowa kochanka polazła precz. Cholera. Zostałam sama z rozbudzonymi potrzebami, pustym domem i jedyną przyjaciółką, która nie ma dla mnie czasu, bo się ustawicznie puszcza. Nie mogę ciągle topić smutków w winie, bo się uzależnię.
Trzeba koniecznie wprowadzić coś żywego do domu. Jak nie psa, to chociaż kota.

26.09

Aśka wysłuchała moich żali na zezowate szczęście. Tej to się za to układa… Mąż, kochanek… a czasami i dwóch. Powiedziała, żebym się nie martwiła, tylko spróbowała znowu na forum. No może spróbuję….

30.09

Nie było czasu próbować, bo wrócił Marek. Przeprosiliśmy się, ale jakaś pamięć awantur i późniejszego zimnego rozstania zaległa między nami. Najlepszym na to dowodem jest to, że choć kocham go i jest mi nadal najbliższym człowiekiem na świecie, to nie potrafię wywołać w sobie wyrzutów sumienia za mój dziwny romans z Joanną w sieci.

05.10

Marek zaimponował mi – stwierdził, że praca zagraża naszemu związkowi i że postawi się zarządowi. Albo dadzą mu więcej luzu, albo odejdzie. Jestem z niego dumna. Kocham go!

10.10

No i mamy odpowiedź firmy – Marek dostał podwyżkę i urlop. Ale żadnej obietnicy, że nie będzie tyle wyjazdów. Nie jestem zachwycona… ale lepszy rydz niż nic. Poza tym… kocham go za to, że się postawił! No nic, przeżyjemy!

11.10

Była dziś u nas Aśka z Witkiem na czymś w rodzaju proszonej kolacji. Hmmm… bardzo dziwne to było. Najpierw typowe ploty, a potem zeszło na jakieś takie kosmate tematy. Cholera, ona rozmawiała z nami i trzymała rękę na fiucie Witka. Nie wiedziałam, gdzie schować oczy, zwłaszcza, że wiem o jej ekscesach. Ale z drugiej strony, cała ta sytuacja dziwnie mnie podniecała. Potem trzy czy cztery razy Aśka nawracała na temat seksu swingerskiego. Jasna cholera, ona prawie wprost zaproponowała, żebyśmy się wymienili partnerami. Marek obrócił to w żart.

Potem, kiedy poszłam do kuchni po jakieś drobiazgi, poszła za mną i… zaczęła się do mnie autentycznie dobierać! Przyparła mnie do lodówki i pocałowała w same usta. Jej ręce szukały moich piersi. A ja… ja odwzajemniłam jej pocałunki. CHCIAŁAM, żeby mnie pieściła, żeby zajęła się moimi piersiami. I nagle, zupełnie nie wiem jak to się stało – chwyciłam ją za rękę i położyłam na swojej cipce. Czułam jej palce, od mojej rozgrzanej cipeczki dzieliła ją tylko warstwa materiału. Rany, chciałam, żeby włożyła mi ją do środka. Czułam, że puszczają we mnie wszystkie hamulce.
I wtedy usłyszałam, że któryś z naszych panów wstaje i idzie do kuchni. Odepchnęłam Aśkę. Nie zaprotestowała, ale wiedziałam, że rozumie. I… że co się odwlecze, to nie uciecze. Wieczór skończył się szybko. W pewnej chwili Aśka wyszła do toalety i wysłała mi SMSa, którego odebrałam rano.

Czy Witek czegoś się domyślił? Co ja w tym wszystkim robię?
SMS do Aśki. Zrobimy to następnym razem. Masz świetne piersi. Mam ochotę pokazać ci nowy świat! Cycki do góry! Laski razem! A.

12.10

No i koniec sielanki. Marek znowu na wyjazd. Jak ta firma dawała sobie radę bez niego? Może mieli innego frajera.
Samotny październik żony pracoholika z początkami biseksualności. A może stanę się lesbijką?

Boję się jutra. Boję się przyszłości. Jestem sama.
A może to tylko deprecha?

15.12

Aśka napiera na spotkanie, a ja się waham. Przecież wiem, że jeśli zaproszę ją na babski wieczór, to pójdziemy do łóżka. Tak, chcę się z nią kochać. Zastanawiam się tylko, czy ja po prostu nie chcę się kochać z KIMKOLWIEK. Przecież mieszkałam z nią kilka lat podczas studiów i nigdy nie odczuwałam do niej pociągu.

16.12

Dostałam maila od Joanny! Zakotwiczyli w jakimś porcie. Obiecała, że po powrocie wyśle mi zdjęcia! Cieszę się, jak durna. Pytała też, czy może dać mojego maila znajomemu. Nudzi się jak mops i chętnie by z kimś pogadał, a Joanna twierdzi, że będzie nam się fajnie gadało. Zgodziłam się. Zgodziłabym się, gdyby spytała, czy wejdę dla niej nago na Gubałówkę. Boję się, że zakochałam się w tej dziewczynie, choć przecież nigdy jej nie widziałam na oczy. Aśka to zupełnie coś innego, jest moją przyjaciółką… no, może bliską znajomą. Owszem, chciałam się z nią kochać, ale to tylko fizyczność i (mam nadzieję) przelotna słabość. Boję się jej trochę, zwłaszcza po tym, co o niej wiem.

17.12.

Dostałam maila od znajomego Joanny. Nazywa się Adam :-). To znaczy – taki login mi przysłał. Pyta, czy nie miałabym chęci porozmawiać któregoś wieczoru na czacie. Elegancko przeprosił za śmiałość – i w ogóle mail był sformułowany niezwykle uprzejmie. Umówiłam się z nim na jutro. I kupię sobie wino, a co tam! Aśce na razie nie odpowiadam.

18.12

Rozmowa z Adamem była czarująca. No facet ma naprawdę klasę. Co ciekawe, całkiem nieźle zna się na literaturze. Przegadaliśmy całą XIX i XX twórczość angielską. Boże, jak dobrze znaleźć bratnią duszę! Nawet wina nie skończyłam! Umówiliśmy się na czacik po świętach. Ale i tak tęsknię do rozmów z Joanną.
SMS od Aśki: Cmon, mamy na siebie chcicę… Odezwij się.

19.12

Delegacyjny mąż jutro wraca. Aśka niepocieszona, a ja się cieszę podwójnie.

20.12

Wrócił Marek. Znowu mnie zaskoczył. Kupił mi wielki bukiet czerwonych róż. Prawie nie zmieścił się w drzwiach. Przegadaliśmy całą noc. Znowu wróciły stare, dobre czasy. Boże, jak mi tego było trzeba…
Zasnęliśmy razem, wtuleni w siebie i zakochani.

21.12

Marek po Świętach nie idzie do pracy! Hurra!

28.12

W biegu, w biegu, w biegu. Święta minęły bardzo szybko. Zasadniczo oboje nie jesteśmy religijni, ale Boże Narodzenie obchodzimy. Taka polska, domowa hipokryzja. Coś jednak jest w atmosferze tych dni… Może w przyszłym roku będziemy też obchodzić Wielkanoc?
Wyłączyliśmy telefony, laptopy, telewizję, komputery, szmery-bajery. Taka medialna cisza działa, jak narkotyk.

Jest mi dobrze, budzę się rano koło mojego męża i wylegujemy się w łóżku, albo kochamy. Seks to jednak fantastyczna rzecz! Nawet z własnych chłopem, hihihi. Jakoś myśli o bzykaniu się Asią uciekły mi z głowy… Nawiasem mówiąc, Aśka proponuje wspólnego Sylwestra w górach. Hmm… nie specjalnie się do tego jakoś palę…

29.12

Sylwestra spędzamy w domu! W łóżku! Będzie pizza, sałatki, słodycze i inne wysokokaloryczne okropności, mnóstwo szampana i alkoholu. Ale zamierzamy też z Markiem intensywnie to spalać…
Aha, dostałam maila od Joanny z życzeniami. Zrobiło mi się miękko w brzuszku… Wysłałam jej odpowiedź, trochę z podtekstem. I z podziękowaniami za kontakt do Adama, od którego także dostałam życzenia.

30.12.

Sylwester za progiem – nic nie napiszę, bo nie mam czasu.

02.01

No i już po motylkach. Ech, takie wolne dni powinny być częściej! W każdym razie tak… po pierwsze – nowy rok będzie bardzo udany, bo taki był jego pierwszy dzień. I tego będę się trzymać. Spędziliśmy cały czas praktycznie nie ruszając się z łóżka. Obgadaliśmy mnóstwo spraw, przytuleni do siebie, szepczący, kochający, szczęśliwi. Zaczęliśmy nawet planować dzidziusia (choć Marek nigdy dotąd o tym nie myślał). Liczymy na to, że dziecko by nas jeszcze silniej związało, tym bardziej, że Marek niestety będzie jednak wyjeżdżał.
Nie powiem… zaczęło mnie to strasznie podniecać. Mrrrr… odstawić tabletki i kochać się zupełnie bez zabezpieczeń… Oj, aż mi się ciepło zrobiło… Z drugiej strony – czy kobiety w ciąży są nadal podniecające dla swoich partnerów? Marek mówi, że tak, ale kto go tam wie ;-). W każdym razie plany jeszcze odkładamy – może pod koniec tego roku.
Na razie będziemy mieli tylko psa. No, oczywiście uzyskanego inną drogą 😉 (chociaż ostatnio naszą ulubioną pozycją jest właśnie na pieska, hihihi).

07.01

Znowu zostałam Penelopą. To męska rzecz to być daleko, a kobieca wiernie czekać… Zaopatrzyłam barek, biorę się za tłumaczenia. Aśka siedzi gdzieś w górach.

08.01

Jestem wykończona. Odwykłam od pracy…!

10.01

Odezwał się Adam. Nawet mi się to przydało, bo pogadaliśmy o literaturze, akurat potrzebowałam czyjejś obiektywnej opinii. A potem jakoś tak zeszło na ogólne tematy. Świetny gość!

11.01

Znowu schemat: rano praca, potem kontakt z Markiem, potem praca, a na koniec relaks przy winie i wieczorne pogaduchy z Adamem. Intryguje mnie ten gość. Nie dziwię się, że Joanna go lubi, ma bardzo podobny styl, poglądy, horyzonty. Ciekawe, czy się znają w realu. Poza tym – tęsknię do Marka, jego rąk, spokoju i zapachu. No i poseksiłabym się trochę. Wibrator przestaje mi wystarczać, hehe.

15.01

Hmm… przez ostatnie dni co wieczór rozmawiam z moim internetowym wirtualnym przyjacielem. Trochę zaczynam się tego bać. Gadaliśmy długo o Joannie, chyba zna ją bardzo dobrze. Przez chwilę się zastanawiałam, czy to nie jest jedna, wielka ściema i czy to nie jest ta sama osoba. Hmm… jeśli tak, to ciekawe, czy to jest facet, czy babeczka? Sama nie wiem, co bym wolała.
Aśka milczy.

20.01.

Znowu gadałam z Adamem. Ten facet (o ile oczywiście to jest facet) już nie tylko mnie intryguje – wręcz fascynuje. No i zaskoczył mnie dziś maksymalnie – okazało się, że jest… bratem Joanny! To dlatego tyle wie o niej! Ma z nią bardzo bliski kontakt… Boję się, że powiedziała mu o naszych frywolnych czatach.

22.01

Marek w domu, żonie lżej! Wpadł na tydzień. Aha, zastanawiamy się nad kupnem DOMU. O rany… No fakt, są plusy posiadania męża-pracoholika!

24.01

Dziwnie się czuję. Marek zmęczony spał, a ja czatowałam z Adamem. W pewnej chwili moje kochanie obudziło się i na wpół przytomne, spytało, co robię. Chyba zaczerwieniłam się po uszy, jak przyłapana na całowaniu nastolatka. Dobrze, że było ciemno. Szybko się rozłączyłam i poszłam do łóżka. Ale głupio się czułam…

25.01

Adam pytał, co się wczoraj stało. Powiedziałam – zgodnie z prawdą (i dla uspokojenia sumienia) – że mąż się obudził. W sumie nigdy mu nie mówiłam, jaka jest moja sytuacja rodzinna. Pogadaliśmy chwilę. Nawiasem mówiąc – dowiedziałam się, że Adam miał żonę (rozwiódł się rok temu) i ma nastoletnią córkę. Hihi! A w ogóle to nasza ostatnia rozmowa zaczęła krążyć wokół tematów uczuciowych i rodzinnych. Adam wie, że Joanna jest lesbijką! I wcale mu to nie przeszkadza. On ma bardzo otwarty światopogląd, co zresztą tylko o nim dobrze świadczy.
Marek wyjeżdża.

28.01

Hmm… Zaczynam się zastanawiać, czy moje wieczory przy winie i klawiaturze nie są ZBYT wciągające. Dzisiaj nasza rozmowa z Adamem była właściwie erotyczna. Zaczęło od wątków erotycznych w literaturze, potem przeszło na literaturę stricte erotyczną… i skończyło się na wzajemnym opisywaniu fantazji erotycznych, co przyznaję z pewnym wstydem. Dobrze, że nie wiem kto to jest i się z nim nie spotkam. Mało mi było niedoszłego seksu z Aśką…
Z drugiej strony, co ma robić samotna żona pracoholika 🙂

01.02

Hmm… nie wiem co mam o sobie myśleć. Śniła mi się dziś fantazja Adama. Co gorsze (!?) byłam jakby jej uczestniczką. I to aktywną. Sen przyszedł nad ranem. Po przebudzeniu, jeszcze na wpół przytomna, nie do końca panując nad sobą, zaczęłam się sama pieścić. I to kontynuując pomysł mojego Nieznajomego. Cholera, orgazm prawie wyrzucił mnie w kosmos…

02.02

Kontynuuję erotyczne konwersacje z Adamem. Cholera, przez cały dzień ruszam się jak mucha w smole, a wieczorem nie mogę już wytrzymać, żeby z nim nie gadać. Co to za facet? Potrafi samymi słowami mnie podniecić, ma niesamowitą wyobraźnię. I jest taki… taki… no właśnie nie wiem jaki. Taki jak powinien być.

05.02

Pieściłam się dziś rozmawiając z Adamem. Pieściłam… nie, ja się po prostu brandzlowałam jak szalona. Siedzę przed ekranem, jedną ręką próbuję pisać, a drugą wsadzam sobie wibrator, czytając jego wypowiedzi. Dziwność tej sytuacji podnieca mnie, kręci wręcz. Poznaję swoją mroczną stronę. Dziś śniło mi się, że kocham się we trójkę – z Markiem i z Adamem. Obudziłam się cała drżąca i rozpalona.
Czyżbym uzależniała się od seksu? Co się będzie działo, jak przyjedzie moje kochanie? Czy na tym polega emocjonalna zdrada?

06.02

Przyszło mi do głowy, że to już prawie rok, jak piszę ten pamiętnik. Jak ja się zmieniłam przez ten czas…

15.02.

Zaniedbuję dziennik, bo w dzień tłukę tłumaczenia, a wieczorem gadam z Adamem. Hmm… W nocy zaś wyobrażam sobie fantazje, które tworzymy z moim internetowym cieniem. Nigdy nie przypuszczałam, że to może tak kręcić. Leżę naga w łóżku i pieszczę się do orgazmu. Jednego, drugiego, trzeciego. Podnieca mnie samo myślenie o tym. Nawet teraz, gdy piszę te słowa robię się mokra… Fascynuje mnie to, że mam męża, a flirtuję z jakimś obcym gościem, którego nawet nie znam. Czy tak się zaczyna odkrywanie własnej mrocznej strony?

Złapałam się na tym, że nie piszę nic o Marku. Ale to nie tak, że go nie kocham! Tęsknię do niego, gorąco, rozpaczliwie! Inna rzecz, że te zapiski są coraz bardziej dziennikiem mojej niezdrowej fascynacji wirtualnym seksem. Ale oddałabym 10 takich „nowych” orgazmów za jeden z Markiem. Nawet za spokojny wieczór, po prostu.

01.02

Tydzień z Markiem! Wrócił i miałam go tylko dla siebie! W końcu nie była cały czas w robocie (myślami). Jakie to cudowne uczucie. Oczywiście tłumaczenia poszły w kąt, nie wspominając o Adamie. Pisaliśmy ze sobą tylko raz, Marek poszedł pod prysznic, a ja siadłam do komputera. Adam akurat był na sieci. Opowiedziałam mu, jak się z Markiem kochaliśmy. Ze szczegółami. Napisał, że chciałby być z nami. Aż mi się ciepło zrobiło. Na szczęście Marek skończył kąpiel i przerwałam rozmowę. A potem znowu się kochaliśmy, dziko, namiętnie, jak dwa marcujące koty. Klęczałam na łóżku, a Marek dosiadał mnie od tyłu. Było cudownie. Po wszystkim poprosił, żebym nie szła się umyć… Powiedział, że chce, bym leżała koło niego, chce czuć zapach swojej spermy wypływającej z mojej cipeczki. Zwinęłam się w kłębek, a on przytulił mnie i objął. Zasnęłam. Śniło mi się, że budzę się, a obok mam i Marka i Adama (choć w sumie nie wiem, jak wygląda…). Mrrrr…!

09.03

Wieczór seksoholiczki przy Internecie. Opisałam Adamowi mój sen. Spodobało mu się. Zapytał, czy Marek poszedłby na trójkąt. Nie wiem… nie chcę go pytać. Boję się. Ale sam pomysł strasznie mnie kręci. Adam wysłał mi numer swojej komórki i zapytał o moją. Poprosił, żebym zadzwoniła wieczorem. Nie wiem co mam robić.

10.03

No więc, zadzwoniłam. To było tak. Wypiłam butelkę wina i oglądałam z łóżka pornosa. Była jedna dziewczyna i dwóch facetów… Wzięłam wibrator i powoli, delikatnie się pieściłam, obserwując jak na ekranie dwóch ogierów bzyka taką sympatyczną małolatę. No, małolatę jak małolatę – widać było, że jest ucharakteryzowana, ale dorzucili jej szkolny mundurek, opadające podkolanówki i tak dalej. W sumie podoba mi się taki klimat – niedoświadczona, naiwna dziewczyna i dominujący facet…
Cholera, tak mi brakowało prawdziwego, gorącego faceta, który by mnie przeleciał. No i wtedy pomyślałam o telefonie. Cholera, musiałam być nieźle wstawiona, bo zrobiłam to wbrew jakiemukolwiek rozsądkowi… zadzwoniłam do Adama i spytałam co robi. Potem zaczęłam mu opowiadać, że leżę w łóżku, że właśnie wsadzam sobie wielki, czarny wibrator i że chciałabym, żeby tu był. Wszedł w tę grę. Ależ on ma głos. Taki niski, głęboki i seksowny jak cholera. Opowiadał mi co by ze mną robił, a ja robiłam sobie dobrze. Wykrzyczałam mu orgazm do słuchawki. A potem zerwałam połączenie i leżałam tylko, myśląc co ja najlepszego zrobiłam. Cipka pulsowała mi i zaciskała się spazmatycznie, a ja wyobrażałam sobie co by było, gdyby tu był. Adam, nie Marek.

12.03

SZOK! Adam mieszka w tym samym domu co ja, na naszym osiedlu. Zaczęło się od tego, że dziś na osiedlu doszło do jakiejś dużej zadymy. Rano obudził mnie hałas – i sygnał policji albo karetki. Wyjrzałam przez okno – z bloku naprzeciw antyterroryści wyprowadzali jakiegoś skutego kajdankami gościa. Było mnóstwo policji, chyba ABW czy inne CBŚ. No, afera na cztery fajerki – choć w sumie niewiele mnie to obeszło. Dzień przebiegł nawet spokojnie, do momentu, dopóki nie zaczęłam czatować z Adamem. Powiedziałam mu o zdarzeniu – a on… opisał je dokładnie! Też je widział. Słowo do słowa – okazało się, że mieszkamy w sąsiednich domach. Boję się myśleć co z tego wyniknie…

13.03

Adam zadzwonił wieczorem, kiedy się kąpałam. Rozmawiałam z nim długo, siedząc w wannie. Powoli, od niechcenia, bawiłam się prysznicem – ciepły, rozkoszny strumień gładził moją cipeczkę, w słuchawce słyszałam jego głos, no po prostu odlot. I ta świadomość, że mieszka o sto metrów stąd… Ja siedzę zupełnie naga w wannie, a on dotyka się, robi sobie dobrze, słyszę jego oddech w słuchawce. Co by było, gdyby przyszedł. Przecież oboje wiemy, że poszlibyśmy do łóżka. Od razu, bez zbędnych wstępów. Wyłączyłam telefon i zanurzyłam się we własnych fantazjach…

Ten pamiętnik robi się coraz bardziej monotematyczny. Kim ja się stałam? Prawie bez przerwy myślę o seksie, o internetowych schadzkach z Adamem. To jest chore. Powinnam się leczyć. Ale z drugiej strony, nigdy w życiu nie czułam nic podobnego. Nie potrafię tego przerwać. Nie chcę.

Ech, znowu piszę tylko o jednym. No dobrze, poza tym wszystkim, kupiliśmy psa. Właściwie – dostaliśmy, bo znajoma wyprowadza się zagranicę i nie ma co zrobić z Reksem. To piękny wilczur, kudłaty i czarny. Na szczęście ma dopiero parę miesięcy, więc nie zdążył się do nich przyzwyczaić. Będę miała zajęcie – trzeba go wyprowadzać. No i może zrzucę 2-3 kilo! Ciekawe, co powie Marek, jak zobaczy nowego lokatora!

20.03

Adam dziś zaproponował, żebyśmy się spotkali. Wprost i otwarcie powiedział, że chce się ze mną kochać. Zrobiłam się mokra na samą myśl. Przecież nie wie, jak wyglądam. Ja zresztą też nic nie wiem o nim. Aha, przysłał mi w mailu… wynik badania przeciwciał na HIV. Jest czysty. Najpierw pomyślałam, że to było jakieś takie prozaiczne, płaskie i wulgarne. Że zburzyło całą erotykę naszych spotkań, ale potem przyszło opamiętanie. No jest po prostu racjonalny. I chyba na poważnie myśli o randce.

Co do HIV, to ja w sumie też mam taki kwit, zrobiony w szpitalu podczas mojej choroby rok temu. Trochę stary, ale zawsze. Cały dzień myślałam o tym co, powinnam zrobić.

22.03

Zachowuję się jak kretynka – przecież ja myślę o ZDRADZIE MARKA!!! Co się ze mną dzieje??? Wieczorem na sieci gadaliśmy z Adamem tylko o tym. Powiedziałam mu o swoim badaniu. Potem, jak otumaniona, wkleiłam je do maila i wysłałam. Mail przyszedł prawie natychmiast: MIESZKAM POD 16-TKĄ. PRZYJDŹ. CHCĘ SIĘ Z TOBĄ KOCHAĆ. Cholera, ja też chcę! Na samą myśl o tym, że mogłabym bzykać się z obcym facetem jestem mokra jak nigdy.

Co się ze mną dzieje? Może to brak Marka, może to ta cholerna wiosna, ale czuję jak we mnie grają hormony. Oglądam się na ulicy za spodniami. Nigdy czegoś takiego nie czułam.

28.03

Od tygodnia nie robimy nic innego tylko mówimy o TYM. Jak by to było. Co się stało z moim dawnym, spokojnym ja? Mam chcicę na faceta, którego nie widziałam w życiu. Czuję, że byłoby wspaniale. Tylko co z Markiem, z naszą przyszłością?

29.03

Cholera, łapię się na tym, że się łamię… Rozważam poważnie randkę z Adamem. Randkę? Jaką randkę… po prostu bym się z nim pieprzyła. Przeżyć to raz, mieć to z głowy i zapomnieć. Latam z Reksem po okolicznych lasach, żeby tylko zaprzątnąć czymś umysł.

30.03

Dziś wieczorem prawie zdradziłam Marka. To znaczy – oczywiście siedzieliśmy prze komputerami i uprawialiśmy cyberseks. Dobrze, że doszłam, bo gdyby powiedział wtedy, że przestaje pisać i czeka – to chyba bym poszła.

31.03

Dzwonił Marek, wraca za trzy dni. Kochanie, żebyś ty wiedział, jaki ja mam dylemat… O czym myśli twoja do niedawna porządna żoneczka. Cholera…
Kupiłam alkohol i zalałam się w pestkę. Głównie dlatego, żeby wytrzymać samotny wieczór i nie zrobić nic głupiego. Chcicę mam straszliwą. Nigdy w życiu nie czułam nic takiego. Wytrzymać… wytrzymać te trzy dni bez robienia głupot!!!

01.04

Dzień drugi spędzony w takim samym stylu. Nie włączałam komputera, żeby mnie nic nie podkusiło. Nie włączałam DVD, żeby się nie podniecać (tak jakbym nie była mokra od myślenia, co MOŻE się stać). Pić, pić, zapić!!! Wytrzymać dwa dni!!!

02.04

Nie mogę sobie znaleźć miejsca. Byłam znowu na długim spacerze z Reksem, żeby się zmęczyć. No i zrobiłam zakupy alkoholowe w innym sklepie – bo w naszym już się na mnie dziwnie patrzą. Może jakoś wytrzymam do wieczora.

03.04

ZROBIŁAM TO!!!!!!!!!!

Wciąż nie mogę o tym przestać myśleć. Wczoraj wieczorem robiłam to, co ostatnio. Wykąpałam się, nie otwierałam komputera, tylko piłam. Miałam jeszcze ćwiartkę Rieslinga do końca, gdy przyszedł SMS. Zajrzałam do niego. Adam. PRAGNĘ CIĘ. CZEKAM. Tylko tyle. Serce biło mi straszliwie. Mówiłam sobie: wyłącz telefon, ale wiedziałam, że chcę TO zrobić. I nagle, w jednej oszałamiającej chwili podjęłam decyzję. Wstałam z łóżka. Byłam spokojna, ale obserwowałam siebie jakby z dystansu. Nie wiem, czy to sprawił alkohol czy niesamowitość całej tej sytuacji, ale to było tak, jakbym oglądała film ze sobą w roli głównej. Na gołe ciało narzuciłam lekki płaszczyk. Sutki miałam tak sztywne, że ocierający je materiał wysyłał iskry aż do mojego kręgosłupa. Szłam się pieprzyć. Z facetem, którego nie widziałam nigdy w życiu. O którym nic nie wiedziałam. Reks chyba czuł, że coś się dzieje. Kiedy weszłam do przedpokoju zaczął mnie obskakiwać, cały podniecony. Czułam, jak moje soki lecą mi po wewnętrznej stronie ud. Reks chyba musiał je zwietrzyć, bo gdy szukałam kluczy, nagle, niespodziewanie włożył swój wielki, kosmaty łeb gdzieś w szczelinę płaszcza i chciwie wciągnął mój zapach. Nagle, ku swojemu przerażeniu, poczułam jego mokry język. Krzyknęłam i odsunęłam go, ale gdzieś w umyśle pojawiło się słowo: SUKA.

Tak, czułam się jak goniąca się suka. Szłam dać dupy samcowi, który czekał na mnie gdzieś tam, w ciemnościach nocy. Suka – to słowo towarzyszyło mi, gdy drżąc z zimna i podniecenia zjechałam na dół i wyszłam na dwór. Rześki wiatr nie otrzeźwił mnie. Było mi cholernie zimno, ale to jeszcze bardziej mnie kręciło. Sutki stały mi jak zrobione ze stali. Nie pamiętam, jak znalazłam się przed drzwiami domu Adama. Wybrałam numer. 16. Po chwili usłyszałam jego cudowny głos. Nie wiem skąd wiedział, że to ja, bo powiedział tylko jedno słowo: NARESZCIE.

Po chwili stałam przed jego drzwiami. Nie zdążyłam zapukać, otworzyły się. Stał w nich wysoki, sympatyczny facet. Miał na sobie elegancki, długi szlafrok. Spojrzałam mu w twarz. Jakie on ma cudowne oczy! Piękne, zielone. Mogłabym się w nich utopić.
– Adam…? – spytałam głupio

Uśmiechnął się. Cudownie. Wziął mnie za rękę i wciągnął do środka. Pozwoliłam na to bez oporu. Zaczęliśmy się całować. Dziko, namiętnie. Przyparł mnie do drzwi, przycisnął całym sobą, aż prawie straciłam dech. Poczułam jego zapach. Zakręciło mi się w głowie.
Płaszcz spadł na ziemię, stałam naga. Wziął mnie taką niewinną na ręce, podniósł do góry jak piórko i zaniósł do sypialni.

A potem był seks. Wspaniały, ostry, twardy seks. Kochaliśmy się, jakby za chwilę miał się walić świat. Pamiętam tylko, że krzyczałam, że wiłam się z rozkoszy. Zespoliliśmy się w jedność, nasze dwa kopulujące ciała stały się jedną, wibrującą istotą. Nigdy w życiu nie przeżyłam czegoś podobnego. A potem zasnęłam na nim, a on cały czas był we mnie. Wysunął się dopiero po tym, jak odpłynęłam.

Obudziłam się po drugiej, przerażona, rozpalona z emocji, nie wiedząc co się ze mną dzieje, ani gdzie jestem. Adam leżał rozciągnięty na łóżku i cicho pochrapywał. Był nagi, tak jak ja, a jego penis trwał w obscenicznej półerekcji.
Wtedy doszło do mnie, co się stało. Okryłam się płaszczem i cicho wyszłam. Było zimno, cholernie zimno.

Nie wiem, co ze sobą zrobić. Czuję się niesamowicie – z jednej strony wspaniale i cudownie, z drugiej – nie mogę spojrzeć w lustro. Cały czas tłucze się we mnie jedna myśl: PUŚCIŁAM SIĘ. Zdradziłam Marka. Poszłam do innego faceta i kochałam się z nim! I co najgorsze było mi cudownie, rozkosznie, pikantnie. Najgorsze jest to, że wiem, że sama tego chciałam. Patrzę w lustro i myślę: dziwka. Co teraz będzie? Nadal czuję ręce Adama na swoim ciele, czuję jego wspaniałego fiuta, jak wbija się w moją muszelkę. Czuję jeszcze jego spermę, głęboko w sobie. Podnieca mnie to. Nie mogę sobie z tym poradzić. Czuję do siebie pogardę, ale nawet teraz, gdy na gorąco opisuję moje przeżycia, ręka sama szuka cipki…

Nie wiem, czemu to opisuję w tym notatniku. Może mam nadzieję, że jeśli to zapiszę – to spojrzę na to chłodniej. Z dystansem. Muszę się pozbierać. Marek wraca dziś wczesnym rankiem (ten wpis robię o trzeciej w nocy). Co to będzie? Za samą myśl, czuję w sobie paniczny lęk. Coś chwyta mnie za gardło. CO JA ZROBIŁAM?!?!?

04.04

Kiedy wczoraj Marek wrócił, poszedł od razu spać. A ja długo kręciłam się w naszym małżeńskim łożu. Wczoraj kochałam się z dwoma facetami. Z kochankiem i z mężem. Nie potrafię tego sobie poukładać. Myślałam o tym długo, aż zapadłam z czarny, głęboki sen. nadszedł niepostrzeżenie.

Cały dzisiejszy dzień myślałam, co powinnam zrobić. Z jednej strony jest we mnie straszne, ciężkie poczucie winy – a drugiej strony przepełnia mnie dziwna siła. Zrobiłam to, bo miałam ochotę. Zrobiłam coś, o czym sądziłam, że nigdy mi się nie przytrafi.
Wieczorem czekała na Marka wystawna kolacja przy świecach. Nie robiliśmy tego od wieków. Nie chciałam go tym przeprosić, czy zagłuszyć swojego sumienia. Nie. Chciałam po prostu być z nim. Właśnie dlatego, że mogłam wybierać. Po kolacji słuchaliśmy muzyki, przytuleni jak za danych czasów. Potem kochaliśmy się, długo i niespiesznie. Było mi cudownie. Tak bez motylków, ale czule i po prostu dobrze. Po wszystkim Marek zasnął 2szybko, a ja długo leżałam ze wzrokiem utkwionym w suficie i myślałam.

05.06

Rano Marek jeszcze się nie obudził, a ja wczołgałam się pod kołdrę i „zrobiłam mu dobrze”. Właściwie nigdy wcześniej tego nie robiłam (tak spontanicznie) – do tej pory nie podobało mi się to. Tym razem było inaczej. Chciałam być właśnie taka: lubieżna i prowokująca. No i chciałam, żeby mu było dobrze. Zabawne, ale wielką frajdę dawało mi obserwowanie jego twarzy. Ssałam jego pałkę i masowałam ją, a on leżał szczęśliwy, z oczami wywróconymi do góry i absolutną rozkoszą na twarzy. Panowałam nad nim. Czułam się jak jakaś prasłowiańska boginka, dawczyni rozkoszy i miłości. Kocham go. Seks z Adamem nie ma nic do tego.

Dostałam SMSa: JESTEŚ WSPANIAŁA. TO BYŁO WSPANIAŁE, CHOĆ CZUJĘ SIĘ WINNY. WYBACZ. On się TERAZ czuje winny?

06.04

Przeczytałam swój wczorajszy wpis. Czyżbym usiłowała zrelatywizować to, co się stało? A może zracjonalizować. Nie wiem, co mam myśleć. A może staję się kopią Aśki? Adam pyta, czy jeszcze się do niego odezwę. Choćby na czasie.

07.04

Kochałam się z Markiem, kiedy przyszedł kolejny SMS. Wiedziałam, że to od niego… od Adama. Leżałam pod mężem, z zadartymi do góry nogami… jęczałam w miłosnym uniesieniu… i jednocześnie umysłem byłam przy telefonie. Co on napisał. Oczywiście w takim momencie nie mogłam dojść… więc wiadomo, co wtedy robi kobieta ;-). Doprowadza swojego faceta do końca i udaje, że orgazm był wspólny.
Wmawiam sobie, że to nie jest kłamstwo, tylko kobieca codzienność…
Marek potem śmiał się, że dobrze, że to tylko SMS, a nie telefon – bo nie byłoby warunków do takiego fajnego orgazmu. Potem spytał niedbale, czy to była Aśka. Ze ściśniętym gardłem odpowiedziałam, że to komunikat z Ery. Na złodzieju czapka gore…

10.04

Dziś na ulicy widziałam Adama. Wyszłam z Reksem i natknęłam się na niego, jak uprawiał jogging. Od razu miałam kisiel w majtkach. Nie widział mnie, zdążyłam się wycofać. Wieczorem SMS: PRAGNĘ CIĘ, SZALEJĘ BEZ CIEBIE.

11.04

Seksiłam się z Adamem. To był impuls. Przymus. Poryw. Wyszłam do apteki, gdy podjechał samochodem. Poznał mnie, zatrzymał się i powiedział, że mnie podwiezie. Te oczy… te zielone oczy… I ten głos. Wsiadłam. Odjechaliśmy kawałek, tuż pod rosnący niedaleko lasek i zaczęliśmy się całować. Dziko. Zerwaliśmy z siebie ubrania… A potem było jak w filmie. Wsiadłam na niego… Zerżnęłam go. Dosiadłam i zjechałam. Nie obchodziło mnie, czy może nas zobaczyć jakiś przechodzień. Chciałam po prostu poczuć go w sobie. Wróciłam do domu na ostatnich nogach. Dobrze, że nie było Marka… Zrzuciłam ciuchy i poszłam do łazienki. Czułam nasienie Adama w sobie, widziałam zaschnięte plamy na ubraniu…
ZNOWU GO ZDRADZIŁAM!!!

15.04

Marek wyjeżdża. Pożegnałam go czule… ale myślę o tym, co będzie z Adamem.

16.04

Poszłam do Adama. Kochaliśmy się znowu. Seks z nim jest niesamowity. Nie wiem, co mam o tym napisać. Nigdy czegoś takiego nie przeżyłam. O mały włos nie zostałam u niego na noc.

20.04

Czuję się jak ostatnia szmata, jak dziwka… Ale nie potrafię codziennie nie iść do Adama.
Nawet na krótki numerek… Do mojego kochanka. Tak, mam kochanka. Zdradzam męża. Którego kocham. Życie jest popieprzone…

22.04

Muszę z tym jakoś zerwać…

28.04

Nie widziałam się tydzień z Adamem, ale dłużej bym tego nie zniosła. Seks z nim jest jak narkotyk. Przez cały ten czas snułam się po domu nie mogąc sobie znaleźć miejsca. Cipka boli mnie od robienia sobie dobrze, ale to nie to samo. Niby sama lepiej się potrafię zaspokoić (czasem wystarczą dwa, trzy ruchy i odpływam), ale to uczucie, gdy Adam we mnie wchodzi… Czuję się wtedy taka zbrukana, taka upodlona – i kręci mnie to tak, że każdy jego ruch we mnie wysyła mnie na orbitę.

29.04

Głupia **** w aptece nie chciała mi sprzedać tabletek! Cholera, fakt – zapomniałam iść do cipologa po receptę, ale przecież powiedziałam jej, że przyniosę potem. W każdej innej aptece pewnie nie byłoby problemu, ale tu jest jakaś stara purchawka, która pewnie sądzi, że antykoncepcja nie jest dla ludzi i w ogóle najlepiej – szklanka wody zamiast. W dodatku Marka nie ma, a samochód znów jest w rozsypce. Chciałam zadzwonić do Adama, ale skoro mnie nie sprzedadzą, to jemu tym bardziej. Co tu robić. Przecież nie będę się z nim bzykać bez zabezpieczenia! Trudno, musi kupować prezerwatywy! A mnie przerwa w hormonach też dobrze zrobi!

02.05

Adama nie ma – to znaczy; nie ma dla mnie. Na długi weekend przyjechała do niego córka. Ze złości wczoraj kupiłam butelkę wina i ubzdryngoliłam się w czarnoziem. Włączyłam sobie ostre porno i wsadzałam sobie wibrator przez całą noc. Musiałam tylko wyjść z Reksem – zamiast spacerować, kręcił się przy mnie i wsadzał mi nos między nogi. Ech, typowy facet! Mam nadzieję, że ludzie nie widzieli.

08.05

Tydzień mija, ja nie mam prochów, Adam uziemiony przez córkę. Marek w delgacji. Aśka się nie odzywa (jeśli zadzwoni, pójdę się z nią kochać!!!). Rozpacz.

10.05

Przyjechał Marek! Rzuciłam się na niego w progu i dosiadłam. No po prostu zerżnęłam go. Jestem uzależniona od seksu. Jak znowu wyjedzie, zwariuję, wyrzucę z domu córkę Adama, albo dam dupy Reksowi. Normalnie staję się suką w pełnym tego słowa znaczeniu.

14.05.

Jutro Marek wybywa z domu, ale przynajmniej jest wykochany na maksa. Nie wypuszczałam go z łóżka. To nie to samo, co z Adamem, ale… Nigdy bym nie przypuszczała, że będę nimfomanką!

15.05

Marek wyjechał. Cholera. Pracuję jak szalona, żeby potem mieć czas. Kawa, Red Bull i pisanie, pisanie, pisanie.

17.05

Boże, co ja wczoraj zrobiłam. Jestem totalną idiotką. Wczesnym przedpołudniem ktoś zadzwonił do drzwi. Otworzyłam – i oniemiałam. Adam! Wszedł do mieszkania, przycisnął mnie do ściany i zaczął całować. Kazałam mu przestać, ale on robił to dalej. Powiedział, że chce mnie mieć, że musi to zrobić bo oszaleje. Że ma dwie godziny, bo córka poszła z koleżanką do kina. Chciałam go wysłać po prezerwatywy – nie mogłam. Zrobiło mi się ciemno przed oczami… poszliśmy na żywioł. Z****ł mnie – bo inaczej nie można tego nazwać. Rżnął mnie w moim małżeńskim łożu, a ja, durna, zamiast wyrzucić go, tylko nadstawiałam mu tyłek. Nie liczyło się nic. Marek, ryzyko, nic! Byłam jak suka w rui, oparłam na kolanach, wbiłam głowę w łóżko i gryząc prześcieradło pozwalałam, żeby mnie brał. Pozwalałam? Nie! Ja go błagałam. Chciałam żeby mnie zerżnął, chciałam, żeby się spuścił do środka. Byłam jak pijana. Raz mi nie wystarczyło. Ledwo skończył, zaczęłam mu robić loda. Tak, właśnie robić loda. Jeszcze miesiąc temu takie słowa nie przeszłyby mi przez usta. Teraz obciągałam mu, żeby tylko jak najszybciej stanął. Jak tylko mi się udało, dosiadłam go i znowu kochaliśmy się jak szaleni. Skończyło się na czterech razach. Byłoby więcej, ale musiał lecieć. Leżałam w łóżku, a świat kołował wokół mnie. Obudziłam się dopiero wieczorem. Wyszłam z Reksem, zapaliłam papierosa i myślałam. Cholera, co będzie jeśli zaszłam? Przecież nie odejdę od Marka. Tak naprawdę to kocham tylko jego, zresztą z Adamem nie wiąże mnie nic poza seksem.

18.05

Cholera, poszłabym do apteki, ale przecież nie poproszę tej baby, która nie sprzedała mi Mercilonu – o Postinor. W dodatku Marek jest w domu raz na ruski miesiąc – a co, jeśli ten babsztyl rozniesie po okolicy, że potrzebuję Postinoru? Co robić? Skończyło się tak jak zawsze, kupiłam butelkę wina i odjechałam. Pocieszam się, że szansa na to, że zaciążyłam za pierwszym razem jest przecież niewielka. Chyba…

19.05

Rano – kac-monstre i boląca cipka. I natłok myśli. CO ZROBIĘ JEŚLI ZASZŁAM? Marek, przyjedź, proszę. Z tego wszystkiego zapomniałam kupić żarcia psu i musiałam drugi raz lecieć do sklepu. Siedzę i palę cały dzień. Czy papierosy mogą działać antykoncepcyjnie? Oby.

20.05

Rzuciłam się w wir pracy. Co będzie, to będzie. Jestem dorosła – dam sobie radę. Miałam okropny sen, śniło mi się, że jestem suką, żyję w stadzie. Dwa najsilniejsze samce rywalizują o mnie i kopulują ze mną naprzemian. Potem byłam z ciąży i urodziłam szczeniaki. Brr…

26.05

Jutro idę po test do apteki. Jestem rozdrażniona, wkurzona na cały świat i obolała. Czy to objawy wczesnej ciąży (boję się o tym myśleć), czy panika ciążowa? Przecież to było zaledwie parę dni temu! Cholera, jak mogłam być taką kretynką! W dodatku zbliża mi się okres i mam chcicę taką, że dałabym hydraulikowi, gdyby jakiś do mnie przyszedł. Adam pojechał oddać córce eksmałżonce.

27.05

Debilka. Znaczy, ja. Pani w aptece powiedziała, że testy, jakie oni mają mogę zrobić dopiero dwa-trzy tygodnie po owulacji. Mam tego wszystkiego dość. W dodatku Adama nie ma, Marka nie ma, a ja potrzebuję wina i ostrego bzykania, żeby zapomnieć o tym wszystkim. Polazłam na czata i zaczęłam (sama!) pieprzną dyskusję z jakimś napalonym nastolatkiem. Ech, lizanie cukierka przez szybę. Jak tak dalej pójdzie, to faktycznie nadstawię się Reksowi.

05.06

Cholera. Powinnam dostać okres. NIE MA. Nie wiem, czy mam już panikować, czy nie. W sumie po odstawieniu tabletek organizm pewnie ma hormonalną huśtawkę. Może panikuję – zanim zaczęłam łykać hormony, mój okres był bardziej niepunktualny niż pociągi PKP w sezonie wakacyjnym. Przejrzałam już w sieci wszystkie chyba strony o testach ciążowych. Zachowuję się jak nastolatka po pierwszym razie.

06.06

Okresu nie ma. Marka nie ma. Adama nie ma. Hydraulika nie ma. Jest tylko Reks 🙂 Trzeba wziąć się do roboty, bo ocipieję. Mam już mnóstwo zaległości, a Marek już niedługo wraca.

07.06

Wrócił Marek, kochaliśmy się jak szaleni. Jest bosko. Wyciągnęłam czerwoną bieliznę i odegrałam scenkę „lubieżna dziwka”. Chyba jeszcze tak napalonego go nie widziałam. Wziął mnie trzy razy i jeszcze mu było mało. Cipka mnie bolała, ale co tam. Na koniec powiedziałam, że nie mam tylko jednej dziurki… Zaniemówił, ale przeleciał mnie, aż świszczało. Następnym razem wezmę wibrator i będę go miała z przodu, jak będzie mnie brał w pupę. Zasnęłam wtulona w niego, bezpieczna, kochana. Szkoda, że jutro jedzie Polskę.

Aha, mega-wieści! Marek dostał propozycję pracy w zarządzie poważnej firmy w USA. Spytał nieśmiało, czy chciałabym się przeprowadzić… Błyskawicznie podjęłam decyzję! Tak! Wyjechać, kupić dom w USA, odseparować się od wszystkiego… Także od Adama. Zacząć z Markiem od nowa!

08.06

Marek w Szwajcarii, poleciał negocjować szczegóły kontraktu.

10.06

****A. Zrobiłam test. Co ja zrobiłam? Co ja, głupia, zrobiłam? JESTEM W CIĄŻY.

13.06

Trzy dni nie wychodziłam z domu, tylko ryczałam. No dobrze, wyszłam z Reksem, bo skomlał pod drzwiami tak, że bałam się, że ludzie zaczną pukać. Poszłam z nim na placyk, kupiłam wódkę i wróciłam. Trzy dni piłam, paliłam i ryczałam. Co ja, ****a (dosłownie!) zrobiłam?! Usunąć? Rzucić Marka? Powiedzieć Adamowi?

Cholera. Jestem w ciąży. Będę miała dziecko z facetem, którego znam z erotycznego czata. Do którego nic nie czuję, poza tym, że uwielbiam się z nim bzykać. Co powiedzieć Markowi???

16.06

Poszłam do Adama. Zanim mu powiedziałam, zaczęliśmy się kochać. Jestem dziwką. Tanią, napaloną dziwką. W dodatku dziwką, której rośnie brzuch. A mimo to, na jedno jego skinienie, na jeden gest poszłam do wyra.
Potem mu powiedziałam. Roześmiał się tym swoim cudownym, męskim śmiechem i powiedział, że nigdy jeszcze nie kochał się z dziewczyną w ciąży, ale chętnie spróbuje… zwłaszcza, jak będę miała większy bęben. Tak powiedział. Strzeliłam go w twarz i wyszłam trzaskając drzwiami.

Przepłakałam kolejną noc. Dzwonił Marek, ale nie odebrałam. Chciałam, ale nie potrafiłam. Rano zadzwonił Adam. Powiedział, żebym przyszła. Wstałam, machinalnie nałożyłam coś na siebie, wzięłam butelkę wina i poszłam do niego.

Spędziłam u Adama dwa dni. Na przemian piliśmy, pieprzyliśmy się jak norki i rozmawialiśmy. Zdecydowałam się. Powiedziałam mu, że nie odejdę od Marka i że nie powiem mu, że to nie jego dziecko. Od Adama nie oczekiwałam niczego, poza tym, żeby siedział cicho. Zgodził się – zresztą, dla niego to najlepsze wyjście. Który facet zachowałby się inaczej?

20.06

Wrócił Marek. Kontrakt podpisany. Za tydzień lecimy do Stanów.

21.06

Marek pojechał do biura załatwić jakieś papiery, a ja poszłam do Adama. Po to, żeby mnie zerżnął. Ostatni raz. Chciałam czuć jego spermę. Co mi zależy, przecież już i tak jestem w ciąży. Spuścił się trzy razy. Po wszystkim, naciągnęłam na siebie majtki, wciągnęłam obcisłe dżinsy (już niedługo będę musiała się z nimi pożegnać) i wróciłam do domu, wypieprzona jak należy. Czułam, jak przelewa się we mnie nasienie Adama. Reks dostał prawie szału, wtykał nos między moje nogi i bez przerwy chciał wąchać. Nic mnie to nie obchodziło.
Marek przyszedł pół godziny po mnie. Mamy już wszystko. Wylatujemy za 5 dni.

26.06

Za chwilę wychodzimy. W dalekim kraju oczekuje mnie nowe życie. Kochający mąż, mały, biały domek i moje maleństwo, które już niedługo przyjdzie na świat. Moje dziecko. Tylko moje, choć wychowam je tak, jakbym miała je z Markiem. Kocham go i kocham mojego małego, rosnącego w brzuszku Groszka. Kocham ich oboje. Jestem Kukułką.

Scroll to Top