Marek 1

Postanowiłam dopiero teraz zaprezentować Marka, aczkolwiek moja „przygoda” z nim trwa już od ponad dwóch lat. Marek jest mężem Eli, która na pewnym etapie zaczęła pomagać mi w prowadzeniu gospodarstwa domowego. Kiedyś chciałam, aby mi posprzątała również samochód, stwierdziła, że nie, od sprzątania samochodu jest jej mąż Marek. No i tak zaczął „pracować” u mnie Marek dbając o mój samochód, ale nie tylko. Jest również odpowiedzialny za wszystko, co jest na zewnątrz domu.

Marek nie jest taki „ambitny” jak Ela, jest po zawodowej szkole mechaniczno – elektrycznej i pracuje w pewnej dużej firmie jako konserwator, czyli tzw. „złota rączka”. Po samochodzie Marek zajął się moim sprzętem do ogrodu, czyli kosiarką, zaczął ją wypróbowywać, skosił ładnie trawniki. Zapytałam, czy by się na stałe nie zajął porządkami w moim ogrodzie. Zgodził się i od tamtego czasu Marek sprząta w ogrodzie, grabi, kosi, sieje i sadzi. Pochodzi z rolniczej rodziny i jak to się mówi, „praca w polu” nie jest dla niego nowością, a mając u mnie dostęp do odpowiednich narzędzi, bo co chce, to kupuje, więc mam spokój z ogrodem, który zresztą wygląda pięknie. Marek jest to dobrze zbudowany mężczyzna o około 185 cm wzrostu i nie byłabym sobą, gdybym takiemu „chłopu” przepuściła. Chyba w 2005 roku latem dość długo pracował w ogrodzie, a kiedy skończył zaproponowałam mu, aby poszedł na górę umyć się. Odczekałam chwilę i kiedy już stał pod natryskiem, weszłam do niego naga, mówiąc – przecież ktoś Ci musi umyć plecy. Umyłam nie tylko plecy, po czym zajęłam pozycje na kolanach i doszło między nami do bardzo mocnego zbliżenia. Okazało się, że jego kutas jest słusznych rozmiarów i czułam go w sobie bardzo mocno, co zaowocowało mocnym również orgazmem. To był początek. Następnym razem już wzięłam go do pokoju gościnnego na łóżko. Tam ładnie mu się rozłożyłam a on zrobił to, co do niego należało. Poszedł do domu, a ja jeszcze długo czułam go w sobie. Od tamtego czasu zaczęłam mieć z nim zbliżenia. Ale po pewnym czasie zaczęły się „atrakcje”, które urozmaicały nasze spotkania. Pierwsza już późną jesienią 2005 roku. Po umyciu mu pleców władowaliśmy w pokoju gościnnym, gdzie doszło między nami do klasycznego zbliżenia. Ale po ponownym umyciu wylądowaliśmy w łóżku, po czym Marek położył mnie na swoim przedramieniu i zaczął pieścić mi łechtaczkę. Robił to na tyle delikatnie, że zaczęłam się podniecać. Poczuł, jak w pewnym momencie już zaczynam „pływać” wówczas przesunął palec niżej i natychmiast znalazł się w cipce. Jęknęłam, bo ma bardzo duże dłonie, a szczególnie grube palce, to też czułam go mocno w sobie. Cipka też go mocno poczuła i zaczęła puszczać swoje soki. Czując to, po chwili wysunął palec, ale tylko po to, aby dołączyć drugi i tak się we mnie wsunąć. Jęknęłam, ale zaczęłam być jeszcze mocniej podniecona. Co ja robiłam się bardziej mokra, tym mocniej on wbijał się w cipkę. Ale nie tylko się w bijał, jego palce zaczęły wykonywać jakby ruchy poprzeczne, rozpierając mnie na boki. Tak doprowadził mnie do pełnego orgazmu, kiedy wręcz krzycząc z uniesienia wyrwałam się z jego objęć, przekręcając na bok. On to wykorzystał i swoim zwyczajem przyłożył mi bardzo mocnego klapsa na pupę. Ale zrobił też coś jeszcze, czego do tej pory nie robił. Pochylił się nad moją pupą, wziął w rękę jeden pośladek, ścisnął go, a po chwili przyłożył do niego swoje usta, biorąc w nie ten fałd skóry. Przez chwile tak tkwił, ale za moment zacisnął na nim zęby, normalnie gryząc go. Wrzasnęłam, ale było już po wszystkim. Mocno czułam to miejsce, a po pewnym czasie miałam w tym miejscu dużego siniaka. Któregoś następnego dnia, jak zwykle po pracy poszedł umyć się na górę. Po chwili poszłam do niego, już się przyzwyczaił do tego, że myję mu plecy i nie tylko. Pewnego razu stwierdziłam – teraz Ty mi myjesz plecy. Poczułam jego dłonie na swoich ramionach, ale jakoś dziwnie szybko zsunęły się z ramion, przesunęły przez plecy i zatrzymały na pośladkach. Po chwili poczułam, jak je rozsuwa i jego palec wsuwa się w moją brązową dziurkę. Odruchowo wypięłam się w jego stronę, a on coraz mocniej. Rękę ma, jak to się mówi, jak podolski złodziej, a szczególnie ma grube palce, to też czułam go mocno w sobie. Ponieważ spływała po nas woda, wysunął, ale tylko po to, aby dołączyć drugi i po chwili miałam już dwa jego palce w pupie. Wypięłam się jeszcze mocniej w jego kierunku, a kiedy już czułam, że mnie mocno „rozwierca” zaproponowałam – wejdź we mnie w tą dziurkę. Marek jakby natychmiast wycofał palce i za chwilę wsadził mi swojego kutasa, niby to jęcząc, mocno się we mnie wbijając powiedział – Baśka, masz taką zgrabną dupę, że już dawno miałem na nią chęć. To też mu odpowiedziałam – to jak będziesz chciał, to ją sobie bierz. Praktycznie, od tego momentu prawie wszystkie zbliżenia z nim miałam w pupę. Ale powodowało to określone konsekwencje. Zbliżenie w pupę wymaga zachowania odpowiednich warunków higienicznych. W łazience, na piętrze mam natrysk ze specjalnie dobraną główką. Jest to rurka o średnicy 1,5cm. Z boku, na długości ok. 3cm i szerokości ok. 1cm są dziurki umożliwiające korzystanie z tej baterii jako natrysku. Natomiast na czubku ta bateria ma przekręcaną główkę, przekręcenie jej w odpowiednią stronę powoduje wypływ wody od góry. Ten typ baterii pozwala mi na użytkowanie jej jako normalnego natrysku, ale po przekręceniu „ na wprost”, umożliwia głębokie mycie cipki lub pupy. Tak właśnie zdarzyło się pewnego razu. Myliśmy się z Markiem pod natryskiem, on zaczął pieścić palcami pupę. Spodziewając się, że po tych pieszczotach będzie chciał wsadzić mi swojego kutasa zasugerowałam mu przepłukanie pupy. Pokazałam, jak to ja robię, przepłukaliśmy ją dwa razy, po czym wsadził tego swojego kutaska i mnie zerżnął. Taka sytuacja powtórzyła się kilka razy, przy czym po pewnym czasie, można powiedzieć, że zaczęło go bawić przetrzymywanie tego natrysku w pupie, co powodowało wypełnianie mojego brzucha. Zaczął od bardzo wolnego strumienia i kilku minut, aż z czasem zaczął przetrzymywać ten natrysk we mnie do momentu, kiedy mój brzuch wykazywał stan bardzo poważnie zaawansowanej ciąży. Sytuacja zaczęła się zmieniać od jesieni 2007 roku, kiedy Ela, żona Marka pokazała mu moją „białą” szafę. Wówczas Marek zapoznał się z „zabawkami” które tam miałam, ale do pewnego moment nie ujawniał, że je zna. Był piątek, późną jesienią, kiedy po pracach w ogrodzie Marek poszedł do łazienki na piętrze, ażeby się umyć. Ja nie miałam nić zaplanowane na ten wieczór, to też postanowiłam z nim „pofiglować” i już przy kolacji dałam mu do zrozumienia, że będę chciała, aby umył mi plecy. Skończyliśmy kolację dość dużym drinkiem i ja postanowiłam jeszcze posprzątać w kuchni, a on miał iść do łazienki na górę. Chyba wówczas, mając już świadomość, że będziemy się myli razem, przygotował tą niespodziankę. Do pewnego momentu wszystko przebiegało, można powiedzieć, normalnie. Najpierw ja umyłam jego, po chwili zamieniliśmy się. Myjąc mnie, wsunął mi palec do pupy. Stwierdziłam, że powinien ją umyć. Uśmiechnął się, mówiąc, że na pewno ją umyje. Wsunął mi główkę natrysku i puścił delikatnie wodę. Po chwili wyjął, a ja „wyplułam” z siebie wszystko, co tam miałam. Po chwili powtórzyliśmy tę czynność jeszcze raz, trochę zaciekawiło mnie, kiedy Marek zaczął płukać mnie trzeci raz, trzymając główkę nieco dłużej. Wyjął, ja się wypróżniłam, ale on poprosił mnie, abym ponownie wypięła pupę w jego stronę, jednocześnie lekko rozsuwając nogi. Opierając się rękoma o ściankę natrysku zajęłam taką pozycję, a Marek po raz następny wsunął mi główkę natrysku w pupę. Tym razem poczułam, że wsuwa mi ją dość głęboko. Przez chwilę tak tkwiłam, ale zaczęłam czuć, że jestem już wypełniana. Kiedy już poczułam lekkie wypełnienie Marek przełożył rękę do przodu i zaczął dotykać mojej łechtaczki. To zaczęło mnie podniecać, ja masowałam brzuch, który się wypełniał, a on coraz intensywniej pieścił łechtaczkę. Wówczas zaczęłam wykonywać ruchy całym tułowiem, to mocniej pochylając się, to prostując. To powodowało dalsze wypełnienie mojego wnętrza. Aż przyszedł moment, kiedy zaczęłam czuć ten brzuch dość mocno. Zaczęłam pojękiwać, ale Marek, intensywnie masując łechtaczkę mówił – jeszcze, jeszcze. To też masowałam brzuch, on masował łechtaczkę, aż doszłam do sytuacji, w której poczułam w sobie bardzo mocny ból. Zaczęłam już krzyczeć, że nie mogę. Marek przestał masować łechtaczkę, mówiąc – nie ruszaj się. Odsunął się ode mnie, ale tylko na chwilę, zaraz poczułam, że zaczyna wysuwać z pupy końcówkę natrysku, a kiedy ją już całkiem wyjął, nawet nie zdążyła wylecieć ze mnie kropla wody, on zaczął wsuwać we mnie coś innego. Spojrzałam pod siebie, był to otrzymany niedawno korek analny, sześciostopniowy, złożony z kuleczek, jedna większa od drugiej. Miał on długości 20cm, ale to, co istotne, był dość gruby, początkowa kuleczka miała 2cm średnicy, a ostatnia cztery. Ten korek zakończony był uchwytem oczkowym umożliwiającym późniejsze go wyjęcie. Natomiast teraz napierał na pupę, wsuwając go całkowicie. Poczułam, jak się pupa za nim zamyka, wówczas marek poprosił, abym wyszła z kabiny i ułożyła się na podłodze w pozycji na kolanach. Kiedy ja to robiłam zobaczyłam sterczącego jego kutasa. Ustawił oczko korka poziomo, tak, ze mógł wejść we mnie. Zaczęłam bardzo głośno jęczeć, kiedy mnie wypełniał. Chwycił za biodra i zaczął systematycznie się wbijać, a ja drzeć się coraz głośniej. Przecież cały brzuch był wypełniony wodą będąc dość twardym. Przestrzeń pupy była wypełniona korkiem, a on wsuwał mi się w cipkę. Ponieważ nie miał tam miejsca, to w momencie wsuwania się rozpierał brzuch, a ja to czułam mocnym bólem. Na szczęście nie trwało to zbyt długo, za nim doszedł do swojego orgazmu i poczułam jego wytrysk. Wysunął się, na „odchodne” dał mi bardzo mocnego klapsa na pupę, umył i poszedł do domu. Ja wolniutko podniosłam się z podłogi, weszłam do kabiny natrysku, wyjęłam z siebie ten korek i dłuższą chwilę czekałam, za nim wszystko ze mnie wypłynęło. Umyta też poszłam spać. Było to pierwsze moje spotkanie z Markiem przy użyciu moich zabawek. Pierwsze, ale nie ostatnie. 07 października 2009r. Baśka.***

Scroll to Top