Marek i jego koledzy

Marek i Koledzy.

Mam w domku centralne ogrzewanie, ale mam też w salonie kominek, w którym dość często palę, jest to również dodatkowe grzanie mieszkania. Do kominka potrzebne jest drewno, aby nie mieć zimą kłopotów kupuje je w październiku i układam „ w drewutni”. Zbliża się połowa października i zaczęłam się zastanawiać, czy powtórzy się sytuacja z zeszłego roku, czy nie.

„Drewutnia” jest to miejsce na zapleczu garażu, specjalnie obudowane. Od czterech lat kupowaniem i składowaniem drewna zajmuje się Marek. Tak również było w ubiegłym roku. W połowie października pyta mnie, czy będę w najbliższą sobotę w domu, bo przywiozą drewno. Pogoda zapowiadała się deszczowa, to też zdecydowałam, że nie pojadę na rower, tylko zostanę w domu. Około 9-tej przyjechał samochód i przywiózł 10m3 paczkowanego drewna, bo tyle było zamówione. Aby je szybko ułożyć Marek umówił się jeszcze z dwoma kolegami. Byli to dość młodzi mężczyźni, ładnie zbudowani. Kiedy samochód odjechał poszłam do nich z tacą, na której zaniosłam 0,7 Bolsa, 2-litrowy sok i trzy butelki wody mineralnej. Marek popatrzył, mówiąc – a Ty się z nami nie napijesz, bo przyniosłam trzy szklaneczki. Przyniosłam czwartą, w tym czasie Marek nalał ich, nalał również mnie i wznieśliśmy toast „za lekką zimę”. Ja poszłam do swoich zajęć, a oni zaczęli układanie. Minęło około godziny, kiedy przyszedł Marek, spojrzał na mnie mówiąc – idziemy na górę. Weszliśmy do łazienki, nakrył stolik ręcznikiem, mówiąc – podciągnij spódnicę, zdejmij majtki, połóż się i wypnij dupę, a sam wyszedł. Pomyślałam, będzie mnie rżną, robił to zresztą w tej pozycji nie raz. To też nie zastanawiając się odruchowo zdjęłam z siebie wszystko, zarówno spódniczkę, w którą byłam ubrana, jak i majteczki, położyłam na stoliku, lekko wysuwając biodra do tyłu i szeroko rozsuwając nogi. Marek po chwili wrócił, coś trzymał pod pachą owinięte w ręcznik, ale się tym nie zajmowałam, patrząc, jak się rozbiera. Zrzucił spodnie i bokserki, zobaczyłam tego jego sterczącego kutasa. Podszedł do mnie od tyłu, przeciągnął ręką po całym kroczu, mówiąc – rozszerz nogi. Rozsunęłam je maksymalnie szeroko, wówczas zobaczyłam, że on sięga ręką do tego ręcznika, który przyniósł. Wyjął z niego pięciorzemienny bat, który miałam w „białej szafce”, po czym przytrzymując mnie jedną ręką, drugą przyłożył mi nim prosto w samo krocze. Byłam na tyle szeroko rozsunięta, że trafił w sam środek, obijając wargi sromowe i cipkę. Tak dostałam pięć razy, dłonią zakryłam usta, żeby nie wyć zbyt głośno, ale i tak było słychać moje jęczenie. Skończył, odłożył, po czym samemu zaczął we mnie się wdzierać. O dziwo, pomimo tego „klepania” cipka byłą dość mokra i wszedł we mnie gładko. A ponieważ ma dość dużego tego kutasa teraz jęczałam i z bólu i z narastającego podniecenia. Trzymał mnie mocno za biodra i wbijał raz za razem, aż poczułam narastający orgazm i jego wytrysk. Skończył, wysunął i powiedział – umyj się i przyjdź do garażu, możesz się nie ubierać. W pierwszej chwili nie zaskoczyłam, o co chodzi, ale po chwili już wszystko było jasne, mam zejść na dół i Ci jego koledzy będą mnie rżnęli. Nie myliłam się, umyta, owinięta w ręcznik zeszłam do garażu, tam wszyscy na mnie czekali, Marek podał mi szklaneczkę z drinkiem, mówiąc – pij. Poczułam, że jest w niej dość dużo alkoholu, ale opróżniłam ją do końca, po czym Marek pokazał miejsce, mówiąc – połóż tu się i wypnij dupę. W garażu był taki niewielki stoliczek, teraz miał mi służyć na „pokładankę”. Nie dyskutowałam, bo widziałam, że koledzy Marka już rozpinają spodnie. Wszedł we mnie pierwszy, jęknęłam, bo mnie bolało całe krocze po „klepance” Marka. Zaczęłam później też jęczeć, bo czułam go bardzo mocno w sobie i zaczęło narastać we mnie podniecenie. Był to młody mężczyzna, mocny, ale nie miał zbyt dużo doświadczenia, to też wbijał się mocno, ale szybko, szybko też doszedł do swojego punktu szczytowego i spuścił się we mnie. Marek podał mi następną szklankę, wypiłam, wytarłam cipkę ręcznikiem, bo już drugi szykował się, aby mnie zerżnąć. Ten miał trochę więcej doświadczenia, rżnął mnie równie mocno, ale wolniej, co dało dłuższy efekt tego spotkania. Kiedy się spuścił wsunęłam ręcznik między nogi i poszłam do siebie. Weszłam do swojej łazienki, dłuższą chwilę myłam, po czym ubrana w nowe majteczki położyłam się na łóżku. Minęło ponownie więcej niż godzina, przyszedł do mnie Marek, mówiąc – idziemy na górę, czyli do łazienki na piętrze. Kiedy tam weszliśmy Marek zaczął spuszczać swoje bokserki mówiąc do mnie – ustaw się na kolanach, rozsuń szeroko nogi i wysoko wypnij dupę. W tej pozycji też już mnie nie raz rżnął, to też niczego nie podejrzewając odpowiednio się wystawiłam. Ale spojrzałam w jego kierunku, a on trzyma w ręku bambusową trzcinkę. Jęknęłam – Marek nie, na co usłyszałam – nie będziesz mi tu wybrzydzała, mam chęć Ci dzisiaj dopierdolić i Ci dopierdolę. Rozciągnij pośladki. Kiedy trochę wypije zaczyna się robić agresywny, to też już nie protestowałam, chwyciłam rękoma pośladki, rozciągając je na boki, a on zaczął mi „sklepywać” cipkę. Dostałam, tak samo, jak poprzednim razem pięć uderzeń, tyle tylko, że te były bardziej bolesne, bo w sam środek cipki. Wówczas odłożył trzcinkę, przyklęknął za mną i wsadził tego swojego kutasa. Te zabawy, kiedy mnie obija pewnie go podniecają, bo był bardzo sztywny, a przez to mocny, tym bardziej, że nie jest to ułomek, w takim podnieceniu ma pewnie ze 20cm długości. Nic dziwnego, że czułam go bardzo mocno w sobie. A on, chwyciwszy za biodra wbijał się, z całej siły. Krzyczałam i jęczałam, ale to nic nie dawało, on robił swoje aż do końca, do pełnego spuszczenia się. Zostawił mnie tak w tej łazience mówiąc – jak się umyjesz, zejdź. Kiedy zeszłam do garażu podał mi znowu szklaneczkę, wypiłam, mając świadomość, że zaraz będę pijana. Wypiłam, a on pokazując na ten sam stoliczek stwierdził – kolegom też się coś należy. Wszystko rozumiałam, położyłam się na tym stoliku, zsuwając majtki, a oni ponownie zaczęli mnie rżnąć. Tym razem ten drugi był pierwszy, wbijał się we mnie systematycznie, za każdym razem coraz mocniej. Byli to rośli mężczyźni, to też moje biodra prawie „fruwały” w powietrze obijane jego wzgórkiem łonowym. Jęczałam z bólu, ale również narastającego podniecenia, prawie krzycząc, kiedy się spuszczał. Marek ponownie podał mi szklankę, wypiłam i ponownie ułożyłam na tym stoliku, a ten, co poprzednio był pierwszy teraz zaczął swój taniec. Trzymając mnie mocno za biodra prawie wyrzucał w powietrze, jakby z tym swoim kutasem chciał wejść we mnie do środka. Darłam się, bo już mnie wszystko bolało, a przede wszystkim cipka. Skończył, ja ponownie wróciłam do swojej łazienki, umyłam i położyłam do łóżka, bo byłam już mocno pijana. Ponownie minął jakiś czas, ponownie przyszedł Marek informując, że już skończyli układać drewno i powinnam iść zobaczyć. Byłam ubrana w majteczki, a od góry w bluzeczkę. Okręciłam się ręcznikiem i już mocno chwiejąc się zeszłam do nich. Rzeczywiście, wszystko drewno było poukładane, nawet bardzo ładnie posprzątane. Marek znowu podał mi szklaneczkę, mówiąc – za koniec pracy. Znowu wypiłam kilka łyków, a Marek pokazując stolik, na którym mnie rżnęli, stwierdził – powinnaś kolegom podziękować. Wiedziałam o co chodzi, to też od razu zsunęłam majteczki, położyłam się na tym stoliku i wypięłam pupę. Im o to chodziło, bo znowu pierwszy dopadł mnie jako pierwszy, wbił się we mnie z całej siły i walił bardzo szybko. Marek obił mi pizdę, do tej pory już zerżnęli mnie cztery razy, to też wszystko mnie bolało. Gdy tylko wbił się we mnie rozdarłam się z całej siły, ale to chyba go podniecało, bo jakby zwiększał szybkość wbijania się we mnie. Ale ta szybkość spowodowała, że równie szybko doszedł do swojego szczytu, spuszczając się. Tym razem nie pozwolili mi odpocząć i zaraz wbił się we mnie drugi. Ten wsuwał mi swojego kutasa równie mocno, ale wolniej, przez co to zbliżenie z nim trwało dość długo. Skończył, owinęłam się w ręcznik i chciałam iść do siebie, ale Marek powiedział – poczekaj, przecież musisz się pożegnać z kolegami. O dziwo, ubrali się bardzo sprawnie i wyszli. Marek podał mi szklaneczkę, dopiliśmy tego drinka, stwierdził – idziemy na górę. Nie widziałam w tym nic dziwnego, bo tam jest łazienka, w której nie raz myliśmy się po różnych pracach. Ale nie było to też takie proste, bo byłam już mocno podpita. Ale jakoś trzymając się poręczy weszłam, wówczas Marek powiedział, abym poczekała z tym myciem i wyszedł. Wrócił po chwili niosąc z sobą foliową torebkę. Położył na stole, po czym wyjął z niej wcale nie małych rozmiarów korzeń marchwi, podając go stwierdził – jest Twój wsadź go sobie w pizdę. Jęknęłam, mówiąc, że przecież jest mocno sklepana i zerżnięta i mnie boli. A mnie to, kurwa, gówno obchodzi, stań w rozkroku i wsadzaj ją w tą swoja pizdę. Widząc tą jego agresywność odłożyłam ręcznik, stanęłam w rozkroku, wzięłam ją i zaczęłam ja sobie wsuwać. Na środkowej części podłogi oraz na dwóch ścianach mam zamontowane duże lustra. Kiedyś przebywałam w „lustrzanym pokoiku” i wiem, jak to wygląda, kiedy można się widzieć z każdej strony. To też wykańczając łazienkę zainstalowałam na bocznej , tylnej ścianie i środku podłogi lustra. Dlatego wszystko widziałam, kiedy mocno rozsunęłam nogi zobaczyłam swoją dziurkę, z której jeszcze sączył się śluz po poprzednich zbliżeniach. Przyłożyłam tą marchew do dziurki, miała ona, jak później zmierzyłam prawie. 22cm długości i 2,5cm średnicy „ na wejściu”, rozszerzając się dość mocno ku dołowi, prawie do 4,5cm. Początek był dość prosty, bo byłam jeszcze mokra i dość „rozklepana” poprzednimi zbliżeniami. Problemy zaczęły się, kiedy minęłam już ok ¾ długości tej marchwi w sobie. Widząc to Marek zaczął mnie „dopingować” bambusową trzcinką po pupie. Wsunęłam jej jeszcze trochę, ale, pomimo „dopingu” Marka już nie bardzo mogłam ją w siebie wsunąć. Wówczas podsunął mi stołek, mówiąc – siadaj. Napierając prawie całym ciężarem ciała wsunęłam ją prawie całą w siebie. Może wystawało jej około 1,5cm. Marek, widząc to, podszedł do mnie, podał mi szklaneczkę z drinkiem, spojrzałam, mówiąc – chcesz mnie całkiem upić, na co usłyszałam – przyda Ci się być pijaną. Wziął ode mnie szklaneczkę, odstawił na stół, spojrzałam, a on ma w ręku kajdanki. Założył mi jedno oczko na jedną rękę, drugie oczko na drugą rękę i polecił mi się wygiąć do tyłu. Wówczas drugie części kajdanek przypiął do nóg stołeczka, na którym siedziałam. Tym sposobem byłam dość mocno wygięta do przodu, bo siedziałam z tą marchwią w piździe, eksponując swoje piersi. Wchodząc do łazienki zdjęłam bluzkę, ale nie zdjęłam stanika, siedziałam teraz w tym staniku, był to tzw. miękki staniczek, na którym odznaczały się moje dość duże brodawki. Ten właśnie „element’ mojego ubiory marek odpowiednio wykorzystał. Wziął w rękę bambusową trzcinkę, którą klepał mnie po dupie i stanąwszy z boku zaczął przykładać mi równo w te miejsca na piersiach. Rozdarłam się, ale to nic nie dawało, jęczałam – Marek dość, ale on tylko patrzył, aby trafić mnie w odpowiednie miejsce i odpowiednio mocno. Tak dostałam po trzy razy na każdego cycka. Okazało się, że to jeszcze nie koniec „tej zabawy”. Przyklęknął przede mną i dłuższą chwilę przyglądał się miejscu „osadzenia” marchwi w piździe. Po chwili zaczął bardzo delikatnie głaskać łechtaczkę. Mając tak grubą marchew w środku była ona dość mocno wyeksponowana do przodu. Zaczął ją pieścić i o dziwo, pomimo tego wypełnienia zaczęłam się podniecać, a ona zaczęła robić się coraz grubszą. W pewnym momencie przerwał. Patrzę, a on trzyma w ręku „Stalowe szpilki”. W katalogach, które otrzymuję z Hamburga są różnego rodzaju „narzędzia kłujące”. Wielokrotnie nawet nie zastanawiając się nad ich zastosowaniem zamawiałam. Tak właśnie dostałam „Szpilki stalowe, niklowane”. Jest to komplet 50 szt. w rozmiarach od 4cm długości 2mm średnicy do 25 cm długości i 8mm średnicy o mocno zaostrzonych czubkach. Są one pakowane hermetycznie, tak, jak igły medyczne. Wziął w rękę dość małą szpilkę, jak później zmierzyłam, miała ona 2,5mm średnicy i 4cm długości, dłuższą chwile jej się przyglądał. Patrzyłam z dużym zaniepokojeniem, a on to spogląda na tą szpilkę, to na moją łechtaczkę, aż w pewnym momencie chwycił ją w dwa palce, lekko naciągnął i zaczął tą szpilkę wciskać mi w łechtaczkę. Darłam się, a on wciskał ją, przebił na wylot, po czym większą jej część wbił w korzeń marchwi. Po chwili stwierdził – w sztucznego kutasa czy wibrator to nie wejdzie, a w marchew wejdzie. Zadowolony z tego co osiągnął zaczął coś robić na stole, po czym zaczął odpinać mi te części kajdanek, które były zaczepione o nogi od stołka. Zdjął, mówiąc – kładź się na stole i rozsuń. Położyłam, wówczas wolne kółka kajdanek tym razem przypiął do nóg stołowych, tak, abym nie mogła się ruszać. Ponownie zaczął przyglądać się piździe, po czym zobaczyłam w jego ręku dwie następne szpilki, jak później zmierzyłam, miały one 3,5mm średnicy i 9cm długości. Przeciągnął ręką po kroczu, za chwilę wziął w palce dużą wargę sromową, ścisnął ją, przebił od zewnętrznej strony, a ostrą część wbił w marchew. Wyłam z bólu, bo przecież wcześniej mi ją sklepał. Po chwili zrobił to samo z drugiej strony. Tym sposobem miałam tą marchew „mocno” osadzoną w piździe. Dłuższą chwilę przyglądał się tym swoim osiągnięciom, ale sięgnął gdzieś na bok i znowu zobaczyłam w jego ręku szpilkę. Przeszedł na bok stołu i zaczął głaskać mnie po piersiach. Wiedział, że robiąc to moje brodawki za chwile zrobią się duże. Kiedy tylko ją wyczuł, chwycił jedną w rękę całą pierś, mocno ją ścisnął, tak, że brodawka prawie wyszła „na wierzch” pod miseczką stanika i zaczął wbijać w nią tą szpilkę. Ja się darłam, na staniczku pojawił się ślad krwi, a za moment szpilka siedziała w środku brodawki. Po chwili zrobił to samo z drugą. Popatrzył a ja jęknęłam – Marek dość. Wówczas stwierdził – dobrze wiesz, że raz na jakiś czas musze Ci dobrze wpierdolić, tym razem padło na ten dzień. A teraz Twoja dupa jest moja. Uniósł mi wysoko nogi i po chwili już jego kutas w niej siedział. Chwycił za biodra i systematycznie się wbijając po pewnym czasie nogi wypełnił moje wnętrze swoimi sokami. Wysunął się, obmył, odpiął mnie od stołu, ubrał się i poszedł. Ja doczołgałam się pod natrysk, puściłam wodę i zaczęłam systematycznie wyjmować z siebie te szpilki, a na końcu ta marchew. Kiedy uporządkowałam to wszystko i położyłam do łóżka, była godzina 1-sza po południu. Tym sposobem układanie drewna z wszystkimi atrakcjami trwało 4 godziny. Tak wyglądało układanie drewna w ubiegłym roku. Kolegów Marka przez ten rok nie widziałam, jak będzie wyglądało w tym, jeszcze nie wiem. W drewutni jeszcze trochę drewna jest, ale czas najwyższy, żeby zrobić zapasy, robi się coraz zimniej. 12 października 2009r Baska

Scroll to Top