Mój Rubikon

Galopowałam coraz szybciej, czułam rozlewające się w moim wnętrzu ciepło dające impuls do gwałtownego, obezwładniającego orgazmu. Wstrząsana dreszczami opadłam bezwładnie kładąc głowę na obojczyku Piotra dochodziłam powoli do siebie, z błogim rozluźnieniem odbierałam delikatne muśnięcia dłoni wzdłuż kręgosłupa od pośladków po kark. Zawsze uwielbiałam ten wyciszający finał.

– Wiesz, jestem ciekawy, jak byś przeżywała orgazm gdybyś, nie wiedząc o tym, mając zawiązane oczy, ujeżdżała innego kutasa. – Szepnął nagle.
– E, Twój jest tak oryginalny, że nie była bym wstanie nie zorientować się.- odpowiedziałam.
– No to spróbujemy, jestem ogromnie ciekaw, czy naprawdę nie zorientujesz się, że to inny facet.- powiedział mój mąż i spojrzał mi w oczy. – A swoją drogą skąd Twoja pewność, skoro jak twierdzisz, nigdy nie miałaś do czynienia z innym kutasem i nie masz pojęcia, jaki inny pieprzy?
Patrzyłam na męża z niedowierzaniem.
– Naprawdę tego byś chciał?
– Kochanie, nie, nie tyle bym chciał, co chyba chcę spróbować. Chcę zobaczyć i usłyszeć, jak zachowujesz się pod innym facetem. To będzie fajne przeżycie, naprawdę polubisz, przekonasz się.
Byłam wstrząśnięta i zbulwersowana, nie wierzyłam w to co mówi. W mojej głowie rodziły się nerwowe pytania. Czy moje, niestety, ostatnio nabyte kilogramy, już go do mnie zniechęcają? Mój Boże, przecież dwa lata temu skończyłam czterdziestkę i nie mam już sylwetki dwudziestolatki – a może on sądzi, że mnie nie zaspokaja? Może to początek problemów pana w średnim wieku? W końcu za miesiąc przekroczy pięćdziesiątkę, a jak czytałem, w tym wieku libido facetom spada dramatycznie. Chodziłam coraz bardziej zdruzgotana, myśli o tym tak zaprzątały moja głowę, że nie mogłam się skupić w czasie pracy, miałam kłopoty ze snem, nawet nie miałam komu się poradzić!
Fantazje, a może coraz większa otwartość w eksplikowaniu ich, z czasem ubrane były w coraz więcej szczegółów, były dosadniejsze, powiedziałabym, miały bardziej cielesny, fizyczny charakter i coraz bardziej mnie przerażały. Zrozumiałam, ze to już nie są tylko słowa, to są prawie gotowe plany które czekają jeśli nie na mój entuzjazm – tego się nie spodziewał – to przynajmniej na bierne przyzwolenie. A swoja drogą, do cholery, jakie to przyzwolenie, jeśli oczekuje w tym mojego czynnego, tak czynnego, aktywnego udziału?
Winna tu jestem wyjaśnienie; nasze „łóżko” do tej pory mogę uznać za nadzwyczaj udane. Jednak uczciwie mówiąc, nasz dotychczasowy seks, to były tylko i wyłącznie pomysły Piotra, było mi z tym tak dobrze, że sama chyba sobie odpuściłam jakiekolwiek zwariowane pomysły, mimo licznych przestróg mistrza Mastertona. Kochaliśmy się w miarę często, no może nie z taką częstotliwością jak dwadzieścia lat temu, ale słysząc czasem smętne przebąkiwania koleżanek o „tych” sprawach to naprawdę nasz seks był bardzo udany. Piotr, zawsze był otwarty, pełen inwencji i pomysłów, a przede wszystkim, nie był egoistą! Muszę przyznać, że ja byłam bardziej zachowawcza i raczej ze zdziwieniem i zażenowaniem, niż z radością, przyjęłam, kiedyś od niego, prezent w postaci czarnego, grubego wibratora. – Po co mi to kupiłeś? – zapytałam się rumieniąc się chyba po pępek.
Tak, od czasu do czasu masturbowałam się, w tajemnicy przed mężem, paluszkiem, gdy mnie naszło, ale wibrator? Później prawie zmusił mnie, abym użyła go przy nim. Cholera, pamiętam jak dziś, że byłam bardziej skrępowana i zawstydzona, niż podczas pierwszej wizyty u ginekologa w wieku dziewczęcym. Później, zaczął go używać jako dodatek do seksu z pieprzykiem i nawet mi się to spodobało, natomiast, po latach, gdy nauczył mnie uroków seksu analnego, to okazało się że lubię też i to bardzo, podwójną penetrację ze wspomaganiem wibracyjnym. Ale to wszystko dotyczyło tylko i wyłącznie nas dwojga, a tu nagle takie fantazje. Miałam jednocześnie świadomość, że dotychczas, owszem, akceptowałam, nawet jeśli z początkowymi oporami, to jednak akceptowałam wszystkie pomysły Piotra, natomiast sama nie wykazywałam się zbyt wielką pomysłowością. Raczej ograniczałam się do uzupełniania seksownej bielizny, tworzenia nastroju zapalonymi świeczkami, ale na tym moje poczynania seksualne się kończyły. No, zdarzało się, że w jakieś weekendowe popołudnia przejmowałam inicjatywę, w trakcie poobiedniej drzemki i inicjowałam jakiś nagły i niespodziewany numerek, ale to by chyba było wszystko.
Uświadomiłam sobie, że albo spróbuję sama się tym zająć, tym razem przejąć inicjatywę i tym sposobem ustalić warunki do przyjęcia mnie, albo w pewnym momencie zostanę postawiona przed faktem dokonanym, w sytuacji bez wyjścia, co może postawić nasze małżeństwo, moją miłość do męża pod znakiem zapytania. Jakby nie było, i tak źle i tak niedobrze.
Przede wszystkim, nie bardzo wiedziałam, co mam zrobić, jak się do tego zabrać. Wieść gminna od dłuższego czasu donosiła mi, że internet stał się powszechnym biurem ogłoszeń w sprawach wszelakich, że istnieją fora, chaty gdzie anonimowi ludzie z wszystkich stron świata równocześnie dyskutują o swoich problemach. Dotychczasowy mój kontakt z netem był znikomy, a prawdę powiedziawszy, żaden. Przy pomocy kolegi z pracy postanowiłam najpierw oswoić się z samym internetem, a później z samym problemem. Kolega był bardzo dyskretny i nie zadawał zbędnych pytań, skąd moje nagłe zainteresowanie przy dotychczasowej programowej ignorancji, a ja powoli pojęłam jak mam się do tego zabrać. Odkrywany przeze mnie internet był jak stanowisko archeologiczne, tysiące śmieci i czasem cenne znalezisko. Wśród wielu publikacji dotyczących interesującego mnie problemu znalazłam między innymi ciekawy tekst, omawiający potrzeby kobiet w różnym wieku; (…)
30 – kobieta wyzwolona
To najlepszy okres w seksualnym życiu kobiety. Czas odkryć i nauki ma już za sobą, poznała seks od każdej strony i wie, co dobre. Zarówno dla niej, jak i dla ciebie. A co najważniejsze na ten wiek przypadają jej największe potrzeby seksualne. Tak chce natura i ona nie ma to wpływu. Dlatego teraz postanawia tak naprawdę korzystać z życia.
Partnerka zna mężczyzn, wie co lubią. Potrafi rozmawiać o seksie i w razie problemów nie wstydzi się o nich powiedzieć. Trzydziestolatka mówi sobie: „koniec z nieśmiałością, kiedy, jak nie teraz wprowadzę w życie moje fantazje seksualne”. Lubi przejmować inicjatywę, chętnie sięga po erotyczne gadżety, dba o szczegóły, jak seksowna bielizna, wyrafinowane perfumy.
O czym marzy? O szalonym weekendzie pełnym nowych doznań, przygodzie na jedną noc, kochanku i odpowiedzialnym mężczyźnie na stałe, kandydacie na ojca jej dziecka.
40 i więcej – kobieta ze stażem
40 urodziny w życiu kobiety nie oznaczają, że seks odchodzi w zapomnienie. Temperament seksualny czterdziestolatki jest wciąż duży. Oczywiście większy u kobiet, które prowadzą aktywne życie, dbają o siebie i są atrakcyjne. Świadomość tej atrakcyjności i sukces życiowy gwarantują powodzenie i w tej dziedzinie. Jednak po 40. kobieta powoli odchodzi o szaleństwa i eksperymentów. Niekoniecznie w samym akcie zbliżenia – tu korzysta z doświadczenia, ma sporo fantazji i umie dawać rozkosz mężczyźnie – ale potrzebie kreowania podniecających ją sytuacji. Skupia się na partnerze, jego potrzebach, jest namiętna, czuła i kreatywna. Nie potrzebuje do tego czerwonej sypialni, gadżetów i afrodyzjaków. Staje się sentymentalna, co nie znaczy bierna.
O czym marzy? O romantycznym wieczorze z czułym mężczyzną u boku, wieczorze jak za dawnych lat, mężczyźnie do końca życia, czułości, komplementach i oznakach podziwu. (…)
Nie do końca się z nim zgadzam. Mam wrażenie, że jakoś ominęła mnie dekada pewnej siebie, żądnej wyżycia się trzydziestolatki. Ja zawsze lubiłam, ba, uwielbiałam seks, ale był i jest on dla mnie zawsze bardzo intymny, osobisty. Mój seks, moje pragnienia i fantazje były ściśle związane z jedną i tylko jedną osobą: tą osobą był mój mąż, nie śniłam o innych kochankach, o ich fantastycznych kutasach. Teraz .. nie, nie miało i nie mogło się to zmienić, on nadal pozostawał najważniejszy i właśnie dlatego miałam poszukać jeszcze kogoś aby coś uzupełnić. To coś miałam uzupełnić ze względu na niego, a nie na siebie. Ja nie odczuwałam dotychczas takiej potrzeby i konieczności.
Zaczęłam śledzić dyskusje na seks forach i włos zjeżył mi się nie tylko na głowie – albo już jestem zacofaną, staroświecką i niedouczoną ciotką albo oni wszyscy są popieprzonymi dewiantami. To były pierwsze konstatacje które przyszły mi do głowy, gdy czytałam anonse młodych ludzi, zaledwie dwudziestoparolatkow, młodych, którzy w moim mniemaniu, powinni przeżywć chwile romantycznych uniesień, a tutaj czytam, że marzy im się seks w grupach z wymianą partnerów. Cholera, czułam się oszołomiona, gdzie ja żyję i kim jestem. Dotychczas byłam przeświadczona, że nasze życie łóżkowe było urozmaicone, wyzwolone, a nawet lekko perwersyjne; moje przeświadczenie było warte funta kłaków! I to wcale nie łonowych!!!
Im więcej się wgłębiałam, tym bardziej byłam zakłopotana, aczkolwiek lektura niektórych tekstów i opowiadań, których znalazłam setki, wywoływała we mnie dreszcz emocji i podniecenia; czy to wszystko jest możliwe? A może to oni przeżywają prawdziwe życie, a ja jestem na uboczu? Nie wiem, nie wiem, a cholera muszę się z tym zderzyć!
Zaczęłam analizować anonse par, pragnących, a może tylko ci faceci z tych par pragnęli, w każdym bądź razie, poszukujących mocnych wrażeń. Kilka z nich (a brałam pod uwagę ze względu na wiek i sposób sformułowania oferty, bo prostakom od razu stawiałam szlaban) wydało mi sę warte zainteresowania. Po głębszej analizie jeszcze wyeliminowałam trzy i postanowiłam odpowiedzieć na trzy. Założyłam sobie specjalnie do tego celu osobną skrzynkę pocztową i pełna emocji odpisałam. Odpowiedzi przyszły prawie natychmiast, jednak okazało się, że dwie pary pochodzą z odległych krańców Polski i w zasadzie pozostała jedna para. Jej mankamentem było to, że byli od nas o dekadę, o tą nieszczęsną dekadę która mi umknęła, młodsi. Nie przysłali zdjęcia, ale opis, jeśli oczywiście był prawdziwy, omawiał interesujących, nie szpetnych ludzi, którzy, co dla mnie bardzo istotne, nie mieli problemów ze sformułowaniem swoich myśli. Wymieniliśmy jeszcze po kilka dosyć obszernych maili, w których określiśmy sobie kogo i do czego szukamy, opisalismy swoje wyobrażenia o ewentualnym spotkaniu i postanowiliśmy umówić się na spotkanie.
Spotkać mieliśmy się „Pod aniołem”, pubie w którym jeszcze nigdy nie byłam, ale znajdował się na starówce, czyli w „bezpiecznym” centrum. Zaproponowali następny czwartek o siedemnastej. Nie mogłam spać z emocji, czy się nie wycofać, czy nie odwlec sprawy. W końcu jednak zadecydowałam; raz kozie śmierć, a w zasadzie i tak, po takim spotkaniu będę mogła zrezygnować. Właściwie, po to miało się odbyć, abyśmy mogli się zaakceptować albo i nie! Postanowiłam w ostatnim momencie, że nie pójdę do pracy, bo i tak nie będę mogła spokojnie pracować, a przynajmniej będę miała czas, aby się przygotować i jeszcze raz wszystko przemyśleć. Piotr o wszystkim, a tym bardziej o stanie moich emocji nie miał bladego pojęcia, nawet specjalnie się nie dziwił, gdy mu, już wychodzącemu, w drzwiach rzuciłam:
– Wiesz, nie najlepiej się w ten upał czuję i zadzwonię do firmy że dzisiaj nie przyjdę.
– Zazdroszczę ci, ja w ten cholerny upał muszę iść, bo mam wiele pracy i jestem poumawiany – odpowiedział i trzasnął drzwiami.
Wzięłam prysznic i zaczęłam przeglądać szafę. Postanowiłam, że na spotkanie pójdę w krótkiej, ale powiewnej, szytej z półkoła sukience z białej etaminy. Była bardzo seksowna, a jej powiewność i szerokość maskowały skutecznie moje, przez ostatnie pół roku nabyte bez mojej woli, kilogramy. Urządziłam sobie drzemkę, pobiegłam na solarium poprawić cerę, położyłam maseczkę i wzięłam do ręki książkę, aby odegnać emocje. I tak nie za bardzo to się udało, ale czas minął. Gdy już założyłam sukienkę, doszłam do wniosku, że mogę wyeliminować stanik. Po pierwsze mój biust spokojnie tolerował brak stelaża, a poza tym ramiączka stanika wychodziłyby spod ramiączek sukienki czego nie cierpię. Stanęłam przed lustrem – no tak, nie wyglądasz najgorzej- mruknęłam do siebie z aprobatą, aczkolwiek białe koronkowe stringi trochę zbyt niepokojąco przeświecały przez cieńką etaminę, ale już nie chciałam niczego zmieniać. „W końcu idę na randkę” – pomyślałam z przekąsem.
„Pod aniołem” znalazłam się punktualnie. Lokal był jak to ostatnio było modne, stylizowany na stary. Sztucznie postarzone ściany ze stylowymi sztychami, pod ścianami zamiast krzeseł, czy foteli bardzo niskie kanapy-siedziska w kształcie dosyć mocno zamkniętej podkowy i pośrodku niski okrągły stół, o średnicy ponad metra, co powodowało, że podkowy kanaposiedzisk były dosyć obszerne, a od sąsiednich oddzielało je przepierzenie z którego zwieszały się łukiem nad sam stół gustowne, dające stłumione światło lampy. Po bokach każdej podkowy były udrapowane ciężkie kotary jakby zachęcające do intymnego zasłonięcia. Całość sprawała wrażenie przytulności i intymności.
– Hm, hm – pomysłałam sobie – niezły wybór jak na takie spotkanie.
Lokal był prawie pusty, przy barze na wprost młody kelner flirtował z barmanką. W niszy podkowy po lewej stronie czuliła się dosyć prowokacyjnie jakaś młoda para. Facet, z grzywą, skręconych, niezorganizowanych włosów pochylał się nad odkrytym ramieniem dziewczyny. Wycofałam się ze środka, głupio bym się czuła siedząc sama, w sprawiającym tak intymny nastrój lokalu. Postanowiłam pospacerować dziesięć minut i wrócić.
– A może wcale nie przyjdą – przemknęło mi przez głowę z nadzieją, ale i ze złością – po cholerę tak się pindryczyłam – pomyslałam.
Bezmyślnie oglądając witryny sklepowe snułam się z nogi na nogę. Po piętnastu minutach wróciłam do pubu i stwierdziłam że nic się nie zmieniło. Jedyna para czuliła się nadal, ich karesy były jeszcze śmielsze. „Przecież to nie oni, są za młodzi” – pomyślałam. Przyszło mi do głowy że zadzwonię do mojej pary na komórkę, może się określą, kiedy przybędą. Oparłwszy się o framugę dębowych drzwi wyklikałam numer. Gdzieś zagrała muzyczka elektronicznego syntezatora i uświadomiłam sobie, że odezwał się telefon na stole, jedynej w lokalu pary.
– Szlag by trafił – pomyślałam – przecież twierdzili że są starsi.
Jednak gdy młody mężczyzna podniósł głowę znad ramienia swojej oblubienicy, ujrzałam że wcale nie jest nastolatkiem, a trzydziestkę skończył już parę lat temu. Po prostu młodo się nosi, a kolorowe bermudy na owłosionych nogach i sprany T-shirt skutecznie mnie oszukały. Wyłączyłam szybko komórkę i podeszłam do stolika.
– Byliśmy umówieni, Paulina jestem – wydukałam z siebie drżącym głosem nie mając czasu na jakiekolwiek zastanowienie i krygowanie się. Podnieśli na mnie spojrzenia. Ona, Karolina, śniada, pięknie opalona brunetka z dziwnie, niepasującymi do jej karnacji, niebieskimi oczyma. Twarz miała przeciętnej urody, co nie znaczy, że brzydką, chyba trafniej by było okreslić plebejsko-pospolitą. Za to figura… Wspomnienie mojej wczesnej młodości. Nawet gdy miałam, tak jak ona trzydzieścikilka lat, to i tak byłam bardziej rozłożysta, „dupiata” jak lapidarnie określał Piotr, a że biust mój też nigdy do małych, dziewczęcych nie należał, więc takiej sylwetki jak dziewczyna, tfu, kobieta siedząca przede mną, nie miałam właściwie nigdy. Karol, młodzieńczo wyglądający mężczyzna siedzący przede mną sprawiał wrażenie dwudziestolatka, jednak o bliższym przyjrzeniu zauważyłam bruzdy zgoła nie młodzieńczych zmarszczek pod oczyma, jak i siwe nitki w poskręcanych kędziorach długich włosów.
– Tak, witam, bardzo mi.. nam miło – poprawił się szybko.
– Usiądziesz obok mnie, czy obok Karoli – zapytał patrząc na mnie uważnie, ale nie lubieżnie. Z przerażeniem uświadomiłam sobie, że stoję w strumieniu popołudniowego światła słonecznego wpadającego przez otwarte drzwi, a mężczyzna, z którym rozmawiam, siedząc naprzeciwko na niskim siedzisku ma głowę poniżej mojego pępka i przez zwiewną tkaninę sukienki widzi mnie jak w rentgenie. Czułam fizycznie dotyk jego wzroku schodzący od piersi przez brzuch po krocze. Zrobiłam gwałtowny ruch obracając się bokiem, ale ostre promienie popołudniowego słońca dotychczas przechodzące przez tą przeklętą kieckę dotychczas na wprost, omiatały mnie bokiem uwydatniając opalone ciało obleczone w białą, w tej chwili absolutnie transparentną tkaninkę. Zobaczyłam błysk uśmieszku w tych jego dużych, przenikliwych, sprawiających jakby były bez dna, oczach. Nie czekając na drugie zaproszenie usiadłam dosyć gwałtownie obok Karola i o zgrozo, ta fatalna sukienka odsłoniła mnie zupełnie. Siedziałam jak w peep show, poddana obserwacji już nie tylko Karola i Karoliny, ale nawet kelner nudzący się dotychczas przy barze spojrzał na mnie z zainteresowaniem. Okazało się bowiem, że blaty stołów położone są na płaskich, niewiele mniejszych od nich walcach, całkowicie uniemożliwiających wyprostowanie nóg, a siedzenie na niskim siedzisku, powodowało, że kolana miałam na wysokości piersi i szeroka sukienka swobodnie, jak na reklamie kremu do depilacji nóg, bezszelestnie zsuwała się z moich ud, odsłaniając bezczelnie nie tylko uda, ale również moje koronkowe majtki. O zgrozo, mój sąsiad, obok którego usiadłam miał teraz wnikliwszy dostęp do penetracji wzrokowej niż gdy stałam prześwietlana słońcem. Był na tyle taktowny, że nie odezwał się doputy nie ogarnęłam zsuwającej się sukienki i nie opięłam jej ciasno garścią od kolanami, gniotąc przy okazji niemiłosiernie. Karol przemilczał, udając, że nic nie widzi, natomiast ta mała wydra, jego żona, siedząca po jego drugiej stronie odezwała się niewinnie.
– O, masz bardzo fajne majtki, też szukałam takich, podoba mi się ta koronka w te duże oczka.
– Kurwa mać – ryknęłam na nią w duchu – zamilcz cholero.
– Tak? – bąknęłam z udawanym uśmiechem głośno – Kupiłam na straganie we Lwowie, tamtejsze babuszki są mistrzyniami świata w koronkarstwie i hafcie. Mam jeszcze cztery pary.
– Nade mną pojawił się kelner, już bez krygowania, bezczelnie usiłujący zajrzeć mi w krocze. Zuchwały gnojek, już dużo wczesniej zapewne odkrył „zalety” tego lokalu wykorzystywał zakłopotnie obnażonych nagle kobiet.
– Dużą mineralną z lodem i cytryną proszę.
– Coś jeszcze? – zapytał usłużnie by przedłużyć okazję do zapuszczania żurawia.
– Nie – syknęłam tak jadowicie, że odwrócił się na pięcie.
– Nie denerwuj się, nie masz się czego wstydzić, jesteś zbyt piękną kobietą, abyś mogła się krępować tą, powiedzmy, trochę niefortunną pozycją. Tutaj wszystkie nowe twarze, a właściwie … dupy … mają ten sam problem – uśmiechnął się Karol.
– Ja na takich młodych bezczelnych kelnerów mam swój sposób – rzuciła przyjaźnie Karolina.
– Tak, a mianowicie? – zapytałam – jaki?
– Taki – powiedziała i zrobiła coś, co wprowadziło mnie w absolutne osłupienie. Wsunęła ręce pod spódnicę, uniosła lekko tyłek i sprawnym ruchem zsuneła z siebie maleńkie majtki. Podsunęła je pod nos, powąchała i położyła niedbale na stole.
Podchodził właśnie kelner niosący na tacy butelkę z moją zmrożoną mineralną i wysoką szklankę przyozdobioną plasterkiem cytryny. Gdy zbliżył się wystarczająco, Karolina patrząc mu bezczelnie w oczy rozsunęła kolana. Uda dziewczyny, właściwie kobiety, mającej wysoko, przez tą podstępna konstrukcję stołu, kolana, schodziły pod tym samym kątem w dół, co spojrzenie młodzieńca. Kolana rozchyliły się jeszcze bardziej, dając już niczym nieskrępowany dostęp wzroku do ponętnego krocza. Szklanka niebezpiecznie zadzwoniła o butelkę. Biedak, nalewając rozdygotaną ręką wodę oparzył się boleśnie w nadgarstek o zapaloną lampkę oliwną. Mąż Karoliny obserwował całą ta scenę z obojętnym rozbawieniem.
– Więc do rzeczy, w końcu jesteśmy sami – rzucił odprowadzając spojrzeniem odchodzącego kelnera – możemy teraz spokojnie porozmawiać.
– Czy zechcesz teraz opowiedzieć, jakie są konkretne przyczyny naszego poznania? Wybacz, ale zazwyczaj to albo faceci, albo pary razem poszukują znajomości, stąd moje i nasze zdziwienie.
Karolina potwierdzająco skinęła brodą, nie przerywając siorbać drinka przez słomkę.
– Hm… jak by tu powiedzieć… Właściwie to w mailach już pisałam…
Usiłowałam wytłumaczyć, jak to mój mąż Piotr zaskoczył mnie wyjawieniem swoich fantazji i pragnień. Tłumaczyłam, że właściwie nie przejawiam entuzjazmu, ale za bardzo kocham męża, abym miała się narażać, że w poszukiwaniu swoich marzeń, miałby uczynić coś poza moimi plecami, a poza tym – tłumaczyłam – doszłam do wniosku, że lepiej przejąć inicjatywę, bo wtedy można zapanować nad sytuacją i nie pozwolić na przypadki.
– Wnioskuję, że Twój mąż o naszym dzisiejszym spotkaniu nic nie wie? – zapytał.
– No właśnie, chcę, aby to była dla niego niespodzianka, zaskoczenie.
– A czy masz, chociaż pomysł, wyobrażenie tego, do czego zmierzasz? – wtrąciła Karolina.
– … hm, nie precyzowałam dotychczas tego wyślach, ale … Seks w dwie pary. – wydusiłam z siebie, z trudem, jakbym przełykała literatkę tranu z piołunem.
– Z tego co zrozumiałam, Twojego męża kręciłoby, abyś była rżnieta przez Karola – ciągnęła beznamiętnie mała żmija.
…… przemilczałam, co nie było oznaką ani potwierdzenia, ani negacji.
– Mnie się bardzo podobasz, fascynują mnie od dzieciństwa dojrzałe kobiety – uśmiechnął się Karol – cała przyjemność byłaby po mojej stronie. Po twojej też, bardzo bym się postarał – dorzucił z miłym uśmiechem.
Chyba wyglądałam jak flaga narodowa, czułam że już nie czerwienię się, a płonę, jak krzew mojżeszowy, w mojej białej sukience.
– Nie denerwuj się, to nie jest przykre, wręcz przeciwnie. – spostrzegł mój stan i uspokajał mnie, swoim niskim, przyjemnym głosem.
– Niby zdaję sobie z tego sprawę, po co tutaj jestem, co nie zmienia faktu, że to mnie okropnie stresuje i krępuje – odpowiedziałam.
– A co Ciebie tak bardzo stresuje, co jest dla Ciebie największym problemem – zapytała Karolina – omówmy to.
– Wiesz, wiecie – poprawiłam – ja dotychczas miałam do czynienia z jednym tylko facetem i był nim mój mąż.
– A więc syndrom strachu przed drugim kutasem – rzuciła bezceremonialnie.
Nie odpowiedziałam, ale moje milczenie było najwymowniejszym potwierdzeniem jej słów…
– … Tak, ażebyś wiedziała, mi kutas męża dotychczas wystarczał, bardzo mi się podoba, kocham go, kocham, jeśli tak można wyrazić się o fragmencie drugiego człowieka – wyrzuciłam z siebie, nerwowo zgniatając zwiniętą pod kolanami w pęk sukienkę.
– Widzisz, tutaj popełniasz błąd rzeczowy. Nie można kochać fragmentu ciała, kocha się osobę, osobowość. Nie można zakochać się w dłoni, palcach, cipce i penisie. – kontynuował Karol – Nie bez przyczyny mówię tutaj o dłoniach czy palcach, one też dostarczają nam rozkoszy, czyż tak? – zapytał spogladając mi w oczy – Czyż nie paluszkiem się masturbujesz?
Nawet z mężem nie rozmawiałam o masturbacji, opuściłam oczy. – Po cóż ja tutaj przyszłam? – myślałam, spłoniona jak piwonia – Cholera, zachciało mi się niespodzianek dla męża.
Karol widząc moje rozgorączkowanie położył mi dłoń na udzie, wolno przesuwając w dół, zsuwając połę pogniecionej sukienki i obnażając moją nogę, a własciwie już nie tylko nogę. Spojrzałam gorączkowo na bar, młody kelner tak celnie załatwiony przez Karolinę zniknał na zapleczu. Byliśmy sami, wielkie wentylatory mieliły wolno gęste, ciężkie powietrze sierpniowego upalnego wieczoru.
– Nie denerwuj się, usiłuję Cię tylko oswoić z nowa sytuacją, przecież jesteś tutaj po to, abyśmy poznali się, również intymnie – łagodnie mnie uspokajał.
– A może byś skoczyła od razu na głęboką wodę? – zapytała z niewinną miną ta cholerna żmijka – Może również zdejmiesz majtki?
Osłupiałam. O mało nie zakrztusiłam się przełykaną wodą.
– Nie, chyba na razie lepiej nieee. – wydukałam.
– Karol uśmiechnął się przeciągle. Sprawiał wrażenie, że pomysł rzucony od niechcenia przez swoją żonę, albo wcześniej uzgodnili, albo, jeśli nawet było to spontaniczne, bardzo mu się spodobał.
– Tak, spróbuj, od czegoś musisz zacząć, lepiej nie zostawiaj wszystkiego na ostatną chwilę, bo się wszystko wysypie i niespodziankę dla twojego Piotra diabli wezmą.
– No spróbuj, przełam się – zachęcał. Karolina bezceremonialnie rozłożyła kolana dając do zrozumienia, że naprawdę w majtkach nie ma co ukrywać. Jej pipka była gładko wygolona, a opalone, ciemne mięsiste wargi lekko się rozchylały ukazując szklistą, delikatną lepkość.
Karol dłonią wodził już po moim udzie od czasu do czasu muskając koronkę majtek. Ogarnieta skrajną desperacją, wiedziałam że coś musi się zdarzyć. Albo wybiegnę stąd i zapomnę o sprawie… Albo… Taak, nawet, jeśli będę udawała że zapomniałam, to Piotr… Tak, Piotr nie zapomni. On nic nie wie o moich knowaniach. On na razie myśli, fantazjuje, ale jeśli te fantazje…
Poruszyłam się dosyć gwałtownie i równie gwałtownie włożyłam ręce pod sukienkę. Zdejmowałam tak gwałtownie, że aż coś w nich trzasnęło. Chciałam włożyc do torebki, ale Karol ubiegł mnie, delikatnie, ale stanowczo powstrzymując moją dłoń wyjął z pomiędzy palców najbardziej intymny element mojej garderoby. Powtórzył gest Karoliny sprzed pół godziny, przykładając je do nosa i głeboko się zaciągając.
– Wąchacze się znaleźli – myślałam patrząc na Karola.
– Wchłaniam Twoje feromony – powiedział, jakby czytając w moich myślach. Następnie rzucił majtki na stół obok stringów Karoli.
Pojawił się kelner – chyba bydlak obserwował nas z zaplecza. Tym razem, bez żadnej żenady spogladał na moje sciśnięte kurczowo kolana.
– Czy coś państwu jeszcze podać? – zapytał cynicznie uprzejmym głosem.
– Tak, dla wszystkich to samo – odparłam wściekle, nie wiem co mnie napadło, co się stało, ale widząc jego wzrok sliniący się na moich kolanach powoli je rozsunęłam. Facet zbaraniał, cofnął się obracając na pięcie i prawie wybiegł na zaplecze.
– No, znakomicie, Paulino, robisz postępy- Karol roześmiał się głośno zerkając miedzy moje nogi. Ścisnęłam na powrót kolana znowu się rumieniąc.
– Paulo, przed kelnerem je rozsunełaś, a mi zabraniasz? – Karol udawał obruszonego – przecież to ma być intymna znajomość.
– A swoją drogą, wspominałaś, że kochasz penisa swojego męża, czy możesz go opisać szczegółowo? Nie proszę Cię o to, z próżnej ciekawości, ale jeśli będziemy o tym swobodnie rozmawiać, może pozwoli Ci się otworzyć, odblokować i ułatwi to spotkanie właściwe. Przecież zaplanowałaś niespodziankę dla męża, on ją na pewno zaakceptuje, ale jeśli Ty, Twoje postępowanie, mają być częścią tej niespodzianki, to lepiej nie zostawiaj wszystkiego na ostatnią chwilę, bo to, przy Twoim obecnym zablokowaniu na pewno nie wypali.
– Ale co mam opowiadać, kutas jak kutas, jest fajny, miły i sprawny, co tu jeszcze dłużej mówić – byłam coraz bardziej zakłopotana sytuacją, w którą się sama wmanewrowałam.
– Czy pozwolisz że Ci w tym pomogę Paulinko? – zapytał biorąc moją dłoń, nieszczęsna kiecka znowu się zsunęła.
– Tak, jeśli potrafisz – odpowiedziałam skołatana i wtedy Karol, zaskakując mnie, pociągnął moja dłoń i położył wysoko na swoim udzie. Próbowałam się szarpnąć, jednak on trzymał delikatnie, ale mocno. Zaczął tą moją dłonią sunąć po swoim kosmatym, szorstkim zarostem udzie,w górę, ku pachwinie, pod obsunietą nogawkę bermudów. Karolina przyglądała się nam z widocznym rozbawieniem, a on wsuwał mi dłoń wyżej i wyżej. Nagle poczułam, że nie ma pod spodem bielizny, a ja palcami zaczynam dotykać… kurwa mać, pod palcami czułam jego chuja. Jak dotychczas, jedynym kutasem jakiego dotykałam, była penis mojego męża, a tu, na dodatek, w miejscu publicznym obmacuję obcego mi dotąd faceta.
– Paulinko, powiedz Karolinie co czujesz? – zapytał niskim głosem.
– Czuję Twojego kutasa. – wyrzuciłam z siebie bezskutecznie usiłując wycować dłoń.
– A czy to co czujesz, różni się czymś, od tego co czułabyś w nogawce męża?
– Tak – wykrztusiłam z siebie jednocześnie powoli, sama nie wiem dlaczego, wyprostowałam podkurczone bojaźliwie palce. Czułam miękki prawie aksamitny organ, nawet teraz, gdy odpoczywał dosyć długi i gruby z luźną, chyba centymetrową skórą napletka nad grubszą od miękkiego trzonu żołądzią.
– Tak, różni się, myślę że jest większy i grubszy od penisa Piotra – wydukałam cicho. Organ, pod moją dłonią zaczynał się budzić do życia wyraźnie nabierając tężyzny. Już był imponujący, a jeszcze się nie podniósł.
– Co jeszcze możesz powiedzieć, o kutasie męża, czując mojego? – cicho powiedział Karol. Karolina, udawała, że zupełnie ją nie interesuje moja ręka na czymś, co należało do niej.
– Kutas Piotra jest gładki, bez żył i żołądź tak nie odstaje. Jest tej samej grubości co reszta – poprawiłam.
Penis Karola pod moja dłonią nadal rósł, stawał się sprężysty, przejawiając coraz większą ochotę do pozycji zasadniczej.
– Zsuń skórę, Paulino – szepnął i zmrużył oczy. W tym momencie otworzyły się z trzaskiem wahadłowe drzwi od zaplecza i wynurzył się młody kelner z tacą, na której brzęczało nasze zamówienie. Wyrwałam rękę poprawiając sukienkę, jakbym miała jeszcze coś do ukrycia. Karol rzucił na stół banknot, który regulował należność ze sporym naddatkiem, czym dał do zrozumienia wścibskiemu młokosowi, że nie będzie więcej mile widziany przy naszym stole. Gdy kelner zniknął, Karol ponowił prośbę. Zauważyłam, że szeroka nogawka jego bermudów już się podniosła tworząc spore wybrzuszenie.
– No, wysłuchaj go, ja tam lubię czuć go w dłoni… – uśmiechnęła się niewinnie Karolina. – I nie tylko dłoni. – dodała z uśmieszkiem dającym wiele do myślenia.
– Cholera – klęłam w myślach – do czego mnie nakłaniają.
Uświadomiłam sobie równocześnie, że przyszłam tutaj sama, przez nikogo nie zmuszana, ba, oni przyszli właściwie na moje zaproszenie. Nie zmieniało to jednak faktu, że miałam mu włożyć dłoń w nogawkę. Co miałam zrobić? Powoli zbliżyłam dłoń, nieśmiało wsuwając pod bawełnianą tkaninę.
– Masz bardzo miły dotyk – mruknął zachęcająco, a moja dłoń wędrowała wyżej. Jego penis już stał pionowo wykorzystując obszerność nogawki. Karol włosy u nasady miał krótko przystrzyżone, co powodowało, że podstawę penisa otaczał szorstki dywanik. Sam trzon opleciony był pulsującymi w dłoni żyłami. Główka, o dziwo, mimo że organ już stał na baczność, nadal była okryta grubym napletkiem którego nadmiar wieńczył całość na górze. Mówię o dziwo, bo napletek w penisie męża zsuwa się sam, gdy tylko organ podniesie głowę. „Niezła lekcja męskiej anatomii, doświadczenie organoleptyczne” – myślałam z przekąsem, czując jednak dreszcz podniecenia. Uświadomiłam sobie z przerażeniem, że nie mam majtek i przeżywane „emocje” już zostawiają na sukience znaczący ślad. Po prostu, wbrew sobie podnieciłam się i wilgotność między nogami zaczeła nabierać na intensywności.
– Zsuń proszę, zsuń skórę – syknął cicho właściciel dzierżonego przez moją dłoń organu. Pociągnęłam, ściskając pień, w dół, a nastepnie objęłam od góry czując na środku dłoni wilgotny pulsujący kraterek. Główka, którą teraz obejmowałam była wielka jak berło, wyraźnie odcinając się od trzonu delikatną chropowatością.
– Co byś uczyniła w tej sytuacji mężowi? – zapytał cicho.
– Z mężem nie robiłam tego w knajpie – bąknęłam skołatana sytuacją, obracając dłoń na coraz wilgotniejszej żołędzi. Zdawałam sobie sprawę, że zabrnęłam już tak daleko, że nie mogę się wycofać. Zaczęłam ruchem obrotowym środkiem dłoni pocierać coraz bardziej pulsującą i wchodzącą w stan rozdygotania główkę, jednocześnie palcami i paznokciami obrabiałam nasadę. Już po kilku sekundach poczułam jak dłoń wypełnia się lepkim strumieniem. Karol westchnął głęboko, jakby nie mógł złapać powietrza, jednocześnie, od góry, przez spodenki przytrzymał moją rękę. Po kilku potężnych spazmach, kutas zaczął się kurczyć, a ja wyjęłam dłoń pełną pachnących protein o mleczno-białawym zabarwieniu. Chojny dawca przytrzymał moją dłoń, pochylił się nad nią i spił połowę zawartości. Patrzyłam na niego jak urzeczona. Mój mąż dotychczas, nie chciał dać się nakłonić do wylizywania swojej własności, gdy wypływała z cipki.
– Reszta dla ciebie. Skosztujesz? – Zapytał z dziwnym błyskiem w oczach.
– Spróbuj, ja to bardzo lubię – niewinnie odezwała się Karola, spoglądając na nas z zainteresowaniem takim, jakby oglądała konsumpcję deseru po rodzinnym obiedzie.
– Smak i zapach spermy nigdy nie działał na mnie uwstecznieniem odruchów żołądkowych, jednak dotychczas nie spijałam spermy z dłoni, preferowałam naturalne źródełko, a teraz proponował mi to na dodatek dawca, którym nie był mój Piotr. No tak, ale dotychczas wielu rzeczy nie robiłam i to, co zrobiłam „Pod Aniołem” miało na zawsze odmienić moje zachowania seksualne. Podniosłam dłoń o ust i wolno spiłam resztę jej zawartości.
Posiedzieliśmy jeszcze kilkanaście minut, omawiając szczegóły mojego planu i wyszliśmy na ulicę. Gorący, parny wieczór ogarnął moje ciało lepkim oddechem. Czułam, ze sukienka klei się do mojego tyłka, wrażenia z kutasem Karola, nawet mimo stresu nie pozostawiły mnie obojętną. Szybko się pożegnaliśmy i prawie biegiem ruszyłam w kierunku parkingu. Trudno opisywać stan mojego ducha, gdy znalazłam się w samochodzie. Włączyłam silnik i oddałam się rozmyślaniom, czekając aż klima schłodzi nagrzane jak piekło sahary wnętrze. Chłodny powiew między nogami uświadomił mi, że moje koronkowe majtki zostały „Pod Aniołem” na stole. Trochę było mi ich żal, ale wiedziałam, że na pewno po nie nie wrócę. Ba, byłam pewna, że nigdy tam nie wrócę. W głowie miałam mętlik. Byłam zażenowana, a jednocześnie podniecona i podekscytowana swoim postępowaniem. Zamknęłam oczy i wsunęłam dłoń między szeroko rozstawione uda. Wystarczyło kilka ruchów dłonią i z cichym okrzykiem odfrunęłam. Nawet gdy otworzyłam oczy i zobaczyłam stojącego obok samochodu kloszarda tryskającego, na maskę samochodu, spermą, nie zrobiło to na mnie większego wrażenia. Uświadomiłam sobie, że moi nowi, jakże dziwni znajomi coś we mnie zmienili i w zasadniczy sposób zbliżyli mnie do spełnienia fantazji Piotra. Przekroczyłam Rubikon.

Od czwartkowego spotkania z Karoliną i Karolem czas minął bardzo szybko. W sobotę od rana nie mogłam myśleć o niczym innym, jak tylko o tym, co zaplanowałam na wieczór. Wczesnym wieczorem zaczęłam łasić się do Piotra dając mu do zrozumienia, że zaznajamianie się z programem TV na sobotni wieczór uważam za zbędny wysiłek dla oczu. Nadmieniłam tajemniczo, słodkim głosem, że mam szczególne plany na wieczór. Był trochę zaskoczony, jako że dotychczas, jak już wspominałam, szczególne pomysły były jego domeną. Zaciągnęłam go do łazienki przepełnionej wydobywającym się z wanny aromatem sosny. Wanna się przelewała od piany. Z kinkietów powykręcałam żarówki i wszystkie półki zastawiłam świecami. Piotr, spoglądając na nastrojowy anturaż zrozumiał, że zanosi się na coś specjalnego. Zanurzyliśmy się w pianie zalewając niemiłosiernie posadzkę łazienki, ale nic to; jak nastrój to nastrój. Biorąc pianę w garści nakładałam na męża, szczególna uwagę przykładając, aby kutas mężowski dobrze się prezentował w pienistym kołnierzu. Sterczał okazale, spoglądając buńczucznie jednym okiem. Pomyślałam sobie, że kutas Karola, którego skądinąd nawet nie widziałam dotychczas tylko dotykałam, mimo że sporo większy według wrażeń dotykowych, wcale nie wzbudzał we mnie szczególnych wspomnień i resentymentów. W myślach traktowałam go po prostu, jak innego kutasa, nic więcej.
Nie oszczędzałam mężowi pieszczot, jednak dozowałam je tak, aby wciąż wiedział, że najlepsze jeszcze przed nim. Wytarliśmy się wyjętymi z szafy nowymi, mięciutkimi ręcznikami, co prawda Piotr się zdziwił, dlaczego na półce w łazience wyłożyłam cztery, ale wyjaśniłam, że przed tak długą nocą, jaka go czeka lepiej się przygotować zawczasu. Poszliśmy do sypialni, w przygotowanie której włożyłam jeszcze więcej czasu i serca. Na stoliku kieliszki i butelka ulubionego czerwonego Caringole, przy którym zawsze wspominaliśmy namiętne noce podczas zwiedzania przed laty Langwedocji. Cała sypialnia płonęła migotliwym światłem płonących świec, a była ich prawie setka. Wszystko to tworzyło bardzo romantyczną atmosferę. Miałam ogromna ochotę, aby już, natychmiast się na niego rzucić, by go dosiąść i pogalopować, powstrzymałam się jednak. W podbrzuszu czułam ogromne podniecenie, od czwartkowych przeżyć nie kochałam się z Piotrem. Jego penis też chyba wyczuwał nadzwyczajną sytuację, napięty do granic możliwości ociekał kropelkami pojawiającymi się na czubku. Zaczęliśmy się delikatnie pieścić i całować. Rozgrzewało mnie porządanie i emocje związane z tym, co zaplanowałam. W końcu zaproponowałam, że przywiążę go do fotela i będę go kochać według moich reguł. Przystał na to z entuzjazmem, niczego nie podejrzewając, usadowił się wygodnie w głębokim fotelu, który wcześniej zholowałam do sypialni. Zawiązałam mu oczy i wyciągnęłam spod łóżka przygotowane do tego celu akcesoria, czyli zwykłe bandaże elastyczne.
– No tak, teraz naprawdę jesteś mój i mogę uczynić co zechcę.
– Kochanie, jestem Twój, rób to szybko, rób szybko, co ci tylko do głowy przyjdzie! – odpowiedział.
Uśmiechnęłam się słodko i pomyślałam – „oj kochanie, gdybyś Ty wiedział, co Cię dzisiaj czeka…” ! Skrępowałam jego nogi i ręce tak, że leżał nisko na fotelu z szeroko rozłożonymi nogami, a ręce przymocowałam do drewnianych kul wieńczacych oparcie. Aby jeszcze bardziej odizolować go od zbędnych bodźców zewnętrznych, na uszy założyłam mu maleńkie słuchawki podłączone do discmana. Aby uniemożliwić im zsunięcie się z głowy, przytroczyłam je opaską przesłaniającą oczy. Z Discmena do Piotrowych uszu sączyła się nastrojowa, ale całkowicie zagłuszająca inne dźwięki muzyka. Wgramoliłam się na poręcze fotela tak, że klęczałam na nich głową w dół podstawiając moje już bardzo mokre wnętrze pod usta męża. Muszę tutaj nadmienić, że wcześniej, pod nieobecność męża wypróbowałam realność i wygodę tej pozycji, poprawiając jednocześnie kąt ruchomego oparcia. Nie mogłam, jako kobieta zorganizowana niczego pozostawić przypadkowi.
Uporawszy się z logistyką, wzięłam się za pieszczoty. Delikatnie drapiąc jądra i pośladki ssałam główkę kutasa. Napletek mężowskiego kutasa zsunął się sam i odsłaniał czerwonawa głowicę. Penis mojego męża był gładki, lekko skręcony w lewo, gdyby nie to lekkie skręcenie, przypominałby gładki wibrator, jaki dostałam kiedyś od niego z jakiejś tam okazji. Piotr, żartował sobie, że on sam nie rozgląda się za innymi kobietami, natomiast penis jest poza jego kontrolą i nic na to nie poradzi, że ma tendencję na lewo. Po wstępnych, ale bardzo namiętnych i głębokich pocałunkach kutasa zmieniłam pozycję dosiadając go w pozycji odwrotnej. Przytroczenie męża do fotela zmuszało mnie do bardzo szerokiego rozstawienia ud, co spowodowało że wniknięcie kutasa było nadzwyczaj głębokie. Jedyne ruchy, jakie mogłam wykonywać, to głębokie skłony w przód. Czułam, że nie tylko mąż jest już na skraju … tuż…tuż… Jeszcze kilka takich skłonów, i oboje … nie, do tego nie zamierzałam dopuścić. Jeszcze nie teraz…
Znowu przemieściłam się i usiadłam na jego twarzy. Cipka wyciekała jak dojrzała brzoskwinia, Piotr wiedział co ma robić. Delikatnie wsunął swój język w moje wnętrze i zaczął nim machać rytmicznie do przodu i do tyłu. Zawsze robił to fantastycznie. Umiał mnie doprowadzić bardzo szybko do końca. Po chwili skierował ciepły oddech na moją łechtaczkę i rytmicznie polizał środkową, najbardziej szorstką częścią. Zmieniał przy tym tempo i od czasu do czasu zasysał moją szparkę. Później znowu swoją uwagę skupił na moim punkciku i tak oto mnie doprowadził do wyjących spazmów.
A propos, szorstkiej części języka, to wyczytałam kiedyś wyjaśnienie, dlaczego smakosze są lepszymi kochankami. Po prostu smakosze mają lepiej rozwinięte kubeczki smakowe, mają też ich więcej, stąd szorstkość języka i dlatego są tak dobrzy w seksie oralnym. A mój mąż i kochankiem i smakoszem był wyśmienitym. I jednym i drugim potrafił się delektować…
Przeżyłam bardzo intensywny orgazm. Gdy doprowadzał mnie do dreszczy rozkoszy, mimo że trudno było o skupienie, nie zaniedbywałam jego kutasa dotykając i pieszcząc, obserwowałam, jak wypuszcza lśniące, lepkie kropelki, które z ochotą zlizywałam. Pojękiwał sobie delikatnie, a ja tuż przed samym szczytem przerywałam zabawę i na chwilę wychodziłam z sypialni do pokoju. Po chwili wracałam i do sypialni i do pieszczot; znowu pocierałam go i drażniłam. Naciągałam jego skórkę lewą ręką, a ustami lekko ssałam żołądź. Prawą reką od czasu do czasu powracałam do jąder i dupeczki. Jaja były już opuchnięte i widać było, że ich zawartość tylko czeka, aby znaleźć ujście w głośnym finale. Bawiłam i droczyłam się z nim chyba przez godzinę. Doprowadziłam go do takiego stanu, w ktorym dosłownie błagał mnie, abym go dosiadła chociaż na parę sekund, albo przynajmniej uwolniła jedną jego dłoń, aby mogł sobie sam dokończyć. Moja gra się jednak dopiero zaczynała. Usłyszałam, że zadzwonił dzwonek do drzwi. Słuchawki na uszach Piotra całkowicie zagłuszały mu wszystkie dźwięki i uniemożliwiły usłyszenie i tak delikatnego dzwonka.
Wiedziałam, że to moi goście – jacy tam moi – nasi – ale on jeszcze o tym nie wiedział. Powtarzając już wcześniej narzucony rytm pieszczot i antraktów ucałowałam go głeboko i wyskoczyłam do przedpokoju. Naciągnęłam, sama nie wiem po co, maleńkie majteczki, narzuciłam peniuar i otworzyłam drzwi. Karol sprawiał wrażenie jeszcze wyższego niż w pubie, a Karolina jeszcze niższej. Karolina zdjęła z siebie wszysto, czyli sukienkę i majtki, natomiast Karol pozostawił na sobie dziwne maleńkie majteczki, których pasek wcinał się pomiedzy mocno owłosione, muskularne pośladki. Zawsze zwracałam uwagę na męskie tyłki i uda, bo miałam przeświadczenie, że od ich muskulatury uzależniona jest siła i energia pchnięć. Piotr mógłby być wzorcem, wtedy gdy go wybierałam nie miałam jeszcze tej wiedzy, ale chyba intuicja podpowiedziała mi trafność wyboru.
Weszliśmy do pokoju, a następnie do sypialni. Skrępowany i unieruchomiony Piotr miał zniecierpliwioną i zdziwioną minę, przedłużającą się przerwą w pieszczotach. Przybysze spojrzeli na siebie i zbliżyli się do mojego „umęczonego” męża. Gdy zaczęli go wspólnie delikatnie muskać palcami, na jego twarzy pojawiło się zdziwienie i dezorientacja. Uśmiech ulgi pojawił się na jego twarzy, gdy poczuł na kutasie język omiatający delikatnie główkę. Teraz ja byłam za to zdezorientowana, bo to był męski język. Karol z filuternym uśmieszkiem pochylał się nad kutasem mojego męża i drażnił go językiem i delikatnie ustami obejmował żołądź lekko zaciskając zęby na nasadzie. Byłam zaskoczona, gdy wolno, ale konsekwentnie wchłaniał ustami coraz głebiej Piotrowego kutasa, aż ustami dotarł do wygolonej, bezwłosej podstawy. Takie coś nigdy mi się nie udało, mimo że wielokrotnie próbowałam. Piotr zesztywniał, zacisnał żeby i … i wtedy Karol szybko zaprzestał swych, imponujacych mi praktyk i kiedy Piotr już, już miał strzelać mężczyzna odsunął i zrobił miejsce swojej partnerce. Ta zaś, przy jego pomocy usiadła okrakiem, w sposób wcześniej wypróbowany przeze mnie, nad głową mojego męża osadzając cipkę na jego ustach.
Wtedy wszystko się wydało. Po pierwsze, mój mąż był węchowcem i wyczuł inny, odmienny aromat, a poza tym ona była całkowicie wygolona, a ja mam pozostawiony paseczek. Piotr wyszeptał:
Tak, już rozumiem, teraz wszystko rozumiem. Już rozumiem Twoją tajemniczość i tą Twoją niespodziankę.
Kobieta złapała go za penisa ciągnąć dość brutalnie. Aż podskoczył zdziwiony tą nagłą zmianą pieszczot. Po delikatnych, subtelnych muśnięciach, taki gwałt na jego przyrodzeniu. Karolina, umieszczając kolana na oparciu fotela ulokowała swe krocze na twarzy Piotra, leżąc na nim twarzą w dół i opierając się łokciami o wyściełane oparcia boczne, znalazła się ustami nad główką penisa. Dłońmi z długimi, szczupłymi palcami objęła jaja, drapiąc karminowymi paznokciami wygoloną, aksamitną mosznę. Zauważyłam, że wielki palec prawej ręki jakby od niechcenia, od czasu do czasu błąkał się miedzy pośladkami, smerając jego dupkę. Piotr lizał jej mokruteńką, zaczynającą się rozchylać pipkę z takim samym znawstwem i zapałem, jak przed chwilą lizał moją; jego język omiatał szerokimi pociągnięciami raz jedną, raz drugą stronę gładko wygolonych, mających o ton ciemniejszą karnację niż uda, warg. Karolina poruszając nieznacznie tyłkiem góra-dół ułatwiała mu sprawę, powiększając tym samym jego strefę działania. Jego język zaczynał swoją wędrówkę od pojawiającej się między rytmicznie rozchylającymi pośladkami brązowawej dziurki, do ukazującej się w tym samym rytmie, w szczelince rozkoszy, różowej łechtaczki. Zrozumiałam, że zupełnie inną sprawa jest kochać się, oddawać nawet najbardziej swawolnym i „wyuzdanym” igraszkom, co innego oglądać porno na ekranie telewizora, a zupełnie inną sprawą jest oglądanie z bezpośredniej, nie większej niż pół metra odległości takich scen w wykonaniu osoby najbliższej, mojego ukochanego, darzonego od lat tym samym, niezmiennym od lat uczuciem, Piotra. Nie odczuwałam cienia zazdrości widząc jego zapał, przyglądałam się ze zgoła klinicznym, naukowym zainteresowaniem, czując chyba to samo, matczyne rozrzewnienie, jakie czułam przed laty, gdy w piaskownicy oglądałam pierwsze osiągnięcia architektoniczne naszego syna. Jednak teraz, widok był zgoła innej natury, a odgłosy mlaśnięć i postękiwań jak onomatopeje docierały do mnie, powodując powrót gorącej fali podniecenia, do którego Piotr mnie wcześniej doprowadził, a które częściowo opadło.
Zapatrzywszy się w obraz przed sobą, nieomal zapomniałam że i mnie tutaj przypadła pewna rola do odegrania. Rola, co do której nadal miałam mieszane uczucia. Muszę zaznaczyć, że Piotr był jedynym facetem w moim życiu. Poza przelotnymi, w okresie studiów miłostkami, okraszonymi ukradkowymi pocałunkami i obmacywankami, głównie moich dziewczęcych piersi, nie miałam żadnych doświadczeń. Jedyny kutas, którego aksamit czułam w swoich dłoniach i wszystkich otworach w których się mieścił, to kutas Piotra. Teraz miało to się zmienić.
Zbliżyłam się do Karola. Z mikroskopijnych, brokatowych, jak na karnawał slipek, wystawał w trzech-czwartych jego wielki naprężony, penis. Widok żony w pozycji kraba, lizanej przez innego mężczyznę podniecił młodego mężczyznę niesłychanie. Teraz naocznie mogłam się przekonać o tym, czego w czwartek się domyślałam, wkładając dłoń w nogawkę jego bermudów. Kutas Karola naprawdę był wielki. Jak on coś takiego mógł wpychać w filigranową żonę nie czyniąc ją kaleką? Odgłosy dobiegające z fotela, cała ta atmosfera podnieciły mnie bardzo i wprowadziły w stan pewnego rozluźnienia, wyluzowania. Nie zastanawiając się co czynię, pochyliłam się nad wystającym, lśniącym kutasem, najpierw go delikatnie pogłaskałam, a następnie oswobodziłam, zsuwając brokatowe majtki. Delikatnie językiem spróbowałam lśniącą na czubku kropelkę, a następnie objęłam, nie bez trudu całą główkę ustami. Smakował trochę inaczej niż całowany przed minutami chuj mojego małżonka, był zdecydowanie grubszy, przez grube żyły rysujące się dookoła, sprawiał wrażenie sękatego. Główka była większa od trzonu, wyglądała jak lśniący grzybek, który obejmowałam rozwartymi na maksa szczękmi. Tak wypełnił mi usta, że język miał ograniczone pole manewru. Zajmując się potężnym organem, jednocześnie zerkałam co chwilę na męża z dziewczyną. A Piotr bardzo szybko i wprawnie, mimo że krępujace go więzy, skutecznie ograniczały swobode ruchów, doprowadził swoją nową kochankę do westchnień i pomruków. Swoim zwyczajem, na koniec, cały język zatopił w jej szparce. Dziewczyna, przeżywająca chyba niezły, jak moje dotychczasowe doświadczenie uczy, orgazm, najpierw przyśpieszyła oddech, zaczęła kwilć, mruczeć, wydawać nieartkułowane dźwięki i krzyki.
– Taaak… liż ją, mocniej… mooocniej… liż tą pizdę, do cholery – mooocniej !!! – wrzasneła nagle przeciągle.
Zapomniała, że Piotr ma na uszach blokadę akustyczną i dźwięki do niego nie docierają. Jej zaczerwieniona cipka otwarta była jak kwiat orchideii, płatki ruszały się łapczywie jakby usiłowały zaczerpnąć powietrza: z purpurowego wnętrza wypływała jak slimak, strużka lepkiego, o intesywnym i specyficznym aromacie śluzu. „No widzisz dziecko ” – pomyślałam sobie – „stara szkoła seksu. Będziesz długo pamietała finezję dojrzałego kochanka.” Uświadomiłam sobie, że pomyslałam o tym z dumą, jakby jej orgazm był moją bezpośrednia zasługą. Zdyszana, łapiąca oddech Karolina, mając o centymetry od ust napreżoną i lśniącą fujarę Piotra, trudem powstrzymywała się od pieszczot rewanżu. Stosując się jednak, do wcześniejszych ustaleń, utrzymywała go nadal w stanie tuż, tuż przed erupcją, kontrolowała sytuację nie dopuszczajac do wytrysku. Piotr, któremu kolana Karoliny dociskały do uszu słuchawki z głośną muzyką, chyba i tak nie słyszał wrzasków Karoli, miał teraz zdziwioną minę nie czując zdecydowanych działań na swoim kutasie. Wtedy też pozostawiając opaskę na oczach, zdjęłam mu słuchawki z uszu i powiedziałam słodkim, przekomarzającym się głosem.
– Teraz, kochanie, kiedy już prawie rozrywa ci fujarę, usłyszysz, ale nie zobaczysz tego, co cię tak korciło od dawna. Piotrusiu, twoja żona ma tutaj niezłego ogiera, który za chwilę będzie mnie pieprzył. I co ty na to? Będziesz mógł to słyszeć, ale na razie jeszcze nic nie zobaczysz. Musisz, kochanie, pobudzić swoją wyobraźnię na maksa!
Sama nie wiem, skad mi się wzięło to diaboliczne uniesienie. Piotr milcząc poruszył gową, jakby chciał zsunać przesłaniający oczy szalik, ale bezskutecznie, wiążąc przewidziałam taką okoliczność i zrobiłam to mocno.
Roześmieliśmy się, a ja poczułam przez niewielki skrawek jedwabnych majtek, jak o moje pośladki ociera się o sterczący organ Karola. Karolina na powrót zainteresowała się kutasem Piotra i zaczęła go delikatnie ssać i podgryzać. Zniewolony mąż błagał ją, aby mu skończyła, pozwoliła opróżnić napęczniałe, co widać już było gołym okiem, jaja, ale to ją tylko bawiło. Śmiała się i delikatnie, bardzo delikatnie pieściła jego ptaszka. Robiła to powolutku, tak aby czasem nie wystrzelił, a jednocześnie, by przez cały czas był w stadium maksymalnego pobudzenia. Po chwili poczułam, jak obcy mi do niedawna mężczyzna, rozrywa cieńki jedwab majtek i zaczyna kutasem gmerać przy pośladkach. Oparłam łokcie o oparcie fotela wypinając się wdzięcznie w jego kierunku. Zawsze byłam dumna ze swoich tyłów i miałam w tym momencie tą figlarną świadomość, że na pewno nie pozostanie obojętny. Gdy wspominam teraz te chwile, sama się dziwię swojej śmiałości i… bezwstydnej swobodzie, z jaką się zachowywałam. Tak, chyba trafnie to określiłam, mówiąc o bezwstydnej swobodzie, bo gdybym jeszcze miesiąc, ba, nawet tydzień wcześniej o czymś takim pomyślała, uznała bym takie zachowanie za nie do przyjęcia, za zachowanie kwestionujace i podważające stan moich uczuć do męża. Nawet, szukajac „mojej” pary w ogłoszeniach, gdy czytałam anonse par, szukających innych do seksu z wymianą partnerów, zastanawiałam się, jak wielkie musi być ich znudzenie sobą, skoro szukają takich wrażeń. Szukałam mojej pary, wtedy jeszcze bez wyraźnego pomysłu, do czego ich potrzebujemy… a może potrzebuję. Teraz, gdy pochylałam się wypinając w sporym rozkroku poczułam jak jego dłonie rozchylają moje pośladki, a jakiś wilgotny, lekko szorstki i niebywale zwinny organ zaczyna szybko wędrować od jednej dziurki do drugiej i na powrót. „Dobrze, że wydepilowałam dokładnie rowek” – przemknęło mi jak błyskawica przez głowę, myśląc o jego języku, jednak narastające doznania szybko usunęły wszystkie myśli na bok. Walczyły we mnie dwie istoty, jedna nakazywała mi zamknać oczy, jak to czynię masturbujac się moim wibratorkiem i zamienić się w jeden organ do odbioru rozkoszy, druga, nakazująca na zimno i z wyrachowaniem kontrolować sytuację, spoglądać na męża skazanego przeze mnie na „katusze”. Chyba przeważała, aczkolwiek nie do końca, ta druga. Doprawdy, trudno przychodziło mi traktować mojego młodego partnera jako chodzacy wibrator. A on, po przygotowaniu języczkiem, jak mówią wojskowi, pola walki, rozsunął mi jeszcze szerzej nogi i jeszcze bardziej pochylając mnie na oparcie fotela zaczął się wsuwać we mnie od tyłu. Przed twarzą miałam męża subtelnie męczonego językiem i dłońmi dziewczyny, a za sobą napierajace lędźwie kochanka. Palcami rozchylał szeroko, prawie do bólu płatki cipki, a gorący i pulsujacy taran wsuwał się we mnie powoli ale stanowczo. Już czułam go macicą, a on jeszcze parł do przodu i do przodu. „Chyba się nie zmieści” – przemknęło mi w myślach, le w tym momencie oparł się udami o moje pośladki. Gdy dobił do końca, jęknęłam, trochę z rozkoszy, trochę z rozpychajacego mnie bólu. Mój jęk odbił się grymasem zdziwienia na twarzy męża. „Mój kochany” – pomyślałam – „to tylko taki wielki wibrator” – Kocham cię do szaleństwa. „To nie jakieś fantasmagorie” – jak by sobie niejeden, a może niejedna pomyślała. Miałam w sobie, potężnego kutasa młodego kochanka, a z tym wiekszą czułością i tkliwością patrzyłam na meża. Chyba w tym momencie uświadomiłam sobie, że można rozgraniczyć uczucie, pod warunkiem ze ono jest, od rozkoszy; rozkoszy, że to tak określę „doraźnej”, ale przeżywanej jakby wspólnie. Taran który mnie rozpychał, wysunął się wolno pozostawiajac tylko gówkę w czułych objęciach płatków cipki, by nagle i dosyć gwałtownie wtargnąć na powrót. Aż mi dech zaparło od tego wtargniecia, a on znowu, wolno do tyłu i znowu gwałtownie. „Oj, niezły jesteś, prawie jak mój najdroższy” – pomyślałam. Wykonywał te wjazdy i odwroty, równo, rytmicznie, prawie beznamiętnie; jego ruchy przypominały swoim rytmem wahadło zegara na ścianie: przód-tył, przód-tył… W pokoju słychać było charakterystyczny dzwięk mlaskania mokrej cipki i odgłos klaskania ud o moje pośladki. Jego penis dobijał do końca mojego wnętrza i po chwili zaczęło mi się robić naprawdę dobrze! Ciepło rozchodzącej się promieniście rozkoszy zaczeło obejmować całe ciało; od cebulek włosów po paznokcie u nóg. Jęczałam dość głośno, sapałam. Nie mogłam złapac oddechu!
Wcześniej, w trakcie moich rozterek, nawet nie pomyślałam, ze cała ta sytuacja będzie dla mnie tak stymulująca. Co jakiś czas szeptałam do Piotra, jak jest mi strasznie dobrze i co czuję, w sobie i do niego… Z przekorą, na jaką było mnie stać wśród ogarniającego mnie bezwładu, opowiadałam, że zaraz, tak zaraz, odlecę, że będę miała gigantyczny orgazm i że z rozkoszy chyba stracę przytomność. Z cipki ciekło mi po nogach do kostek. Odgłos mlaskania wzmogły mokre uda kochanka. Spod na wpół przymkniętych powiek, z czułością i bez odrobiny zazdrości spoglądałam, jak dziewczyna delikatnie muska jezykiem „mojego”, tak bardzo mi znanego i kochanego penisa, jak drży on przy każdym jej dotyku. Wiedziałam, że jestem blisko, blisko coraz bliżej i… w koncu dopadły mnie dreszcze. Skurcze z pipki rozchodziły się na całe ciało. Miotało mną jak w ataku epilepsji, krztusiłam się, krzyczałam i skowyczałam jak wilczyca. Kropelkami śliny zrosiłam tors męża, nad którym się pochylałam, opierajac o fotel.
Przez całe życie wielokrotnie przeżywałam znakomite orgazmy, mój mąż był świetnym, pełnym wyobraźni kochankiem i dostarczał mi naprawdę wielu mocnych intymnych wrażeń i przeżyć, ale to co przeżyłam teraz, przeszło wszystko, co było dotychczas. Ta niezwykła erupcja rozkoszy chyba była wynikiem niecodziennej sytuacji, smaczku zakazanego owocu. Najmniej zasługi za ten spazm dawałabym mojemu kochankowi, aczkolwiek był znakomity zarówno on jak i jego organ. Gdybym wcześniej rozważała podobną sytuację, to po pierwsze: z dużym sceptycyzmem potraktowałabym możliwość dotknięcia, już nie wspominajac o bardziej wyrafinowanych pieszczotach, innego kutasa niż mężowski. Po prostu, kochałam i kocham tylko męża i obdarzanie pieszczotami innego intymnego instrumentu, raczej działało by na mnie nie tyle deprymujaco, co odpychajaco. Cała ta sytuacja, traktowanie instrumentu i jego właściciela właśnie i tylko instrumentalnie, jako narzędzia do uzyskania celu, a tym celem było spełnienie fantazji męża, chociaż, szczerze mówiąc, teraz chyba mogę się do tego przyznać, że i moich, głęboko, w podświadomości skrywanych fantazji. Wyzwoliły się we mnie seksualne, zwierzęce instynkty przełamujące zachamowania wynikające z miłości i z poczucia tzw. przyzwoitości. Chyba odczułam coś, co można nazwać wyzwoleniem, wyzwoleniem od stereotypu seksu. Paradoksem było, że realizacja pomysłów męża wyzwoliła mnie!
Odgłosy mojego orgazmu, mój krzyk i chyba obrazy wyobraźni spowodowały że kutas mojego męża wyglądał jak rakieta międzykontynentalna na sekundy przed startem, cały wibrował, z czubka spływały kropelki lśniacej substancji które raz poraz zlizywał zwinny język Karoliny. Mój młodszy kochanek poruszał się we mnie nadal, on jeszcze nie dotarł do celu. W którymś momencie zwinnie mu się wywinęłam pozostawiając go sam na sam z potężnym, niezrealizowanym wzwodem. Jego kutas zaczynał swoim stanem przypominać „mojego mężowskiego”, tylko się bardziej od tarcia w mojej cipce zaczerwienił. Karol usiłował, tego, pałającego chęcią wytrysku kutasa włożyć mi w usta. Wtedy przyszedł mi do głowy pewien szatański pomysł.
Aby opisać, co nastąpiło dalej winna jestem jedno wytłumaczenie. W trakcie „przygotowań” do realizacji fantazji dosyć dużo buszowałam w necie, aby zapoznać się z tematyką, aby się odpowiednio podkręcić. Czytałam, jak już wspomniałam na wstępie sporo opowiadań, oglądałam mnostwo zdjęć i zauważyłam wtedy że dziwne wrażenie robi na mnie opis i obraz seksu biseksualnego. Ale… no właśnie… bi, ale w męskim wykonaniu. Jakiś dreszcz emocji i podniecenia przebiegał mi po krzyżu na widok ilustracji przedstawiających jednego kutasa w męskich, a drugiego w damskich ustach. I teraz, zainspirowana jeszcze poczynaniami Karola na kutasie Piotra, postanowiłam przystąpić do dzieła. Zdarłam mężowi z oczu, ciągle przesłaniający je, szalik. Jego oczy wyrażały wszystko; niespełnioną rozkosz, zdumienie, radość i zadowolenie i złość. Zbliżyłam usta do jego kutasa i na zmianę z dziewczyną zaczęłyśmy go trącać. – No szybciej, mooooocniej – błagał zniecierpliwiony.
– No dobrze, wycałuję ci wspaniały orgazm jeśli spełnisz jeden warunek, maleńki warunek – chociaż w myślach zachichotałam, że warunek nie jest taki mały.
– Ojej, oczywiście że spełnię, … tak, spełnię wszystkie… Wszystkie jakie mogę spełniać z zawiązanymi rękoma. Przecież jestem przywiązany – odparł z błyskiem w oku.
Przystąpiłam do realizacji mojego niespodziewanego pomysłu.
– Kochanie, ssanie za ssanie. Co ty na to?
– Ależ oczywiście, chodź kochanie, daj swoją piczkę zaraz odlecimy razem. Wycałuję ci kosmiczny orgazm – prawie wykrzyczał, jedocześnie ukradkowo zerkając na Karolinę, która przyssała się w międzyczasie do Karola.
– Nie mi – odparłam zawieszając głos.
– Jej? – zapytał zdziwiony – przecież dopiero co ją całowałem!
– Nie, jemu – odparłam widząc zdziwienie na twarzach młodych i osłupienie na twarzy Piotra.
– Czy ci odbiło? Zapytał z nieskrywaną już złością.
– Nie odbiło jej – odezwał się niespodziewanie, uśmiechając się Karol, z kutasem nadal w ustach Karoliny – Gdy miałeś zasłonięte oczy na samym początku naszej wizyty, całowałem twojego chuja i byłeś rozanielony. Teraz winny jesteś mi rewanż.
Karol mówił to na poły drwiaco, na poły groźnie, ale widać było że zapalił się do mojego pomysłu. Odsunął przezornie Karolinę, aby zostawić cały jądrowy ładunek dla mojego męża.
– No nie bądź taki – rzekł już bardziej pojednawczo i zbliżył się ze swoim wielkim, niestety większym od Piotrowego, kutasem do mojego meża.
– Nie jestem gejem, lubię tylko i tylko cipki – protestował Piotr, stanowczo usiłując wyrwać się z krepujących go więzów. Kutas Karola jednak już kapał na jego usta zmuszając go do oblizywania lśniących niteczek zwisających nad nosem i brodą.
– No stary, widzisz, nie jest tak źle, to smakuje prawie tak samo jak damskie soczki – z uśmiechem mówił Karol, coraz natarczywiej podsuwając kutasa i nie dajac Piotrowi możliwości wyboru.
Trochę się bałam, aby zdesperowany Piotr nie ugryzł Karola w ten piękny, ale jakże wrażliwy organ, więc dla zachęty zbliżyłam się do Piotrowego penisa, objęłam go ustami, co przyszło mi, że względu na to, że jest mniejszy o wiele łatwiej, niż z penisem Karola i zaczęłam intensywnie ssać. Karolina, natychmiast uklękła między nogami Piotra i dłonią prawej ręki zajęła się jego jądrami. Spojrzałam w górę i zauważyłam, że Piotr poddał się naszej trójce, pogodził ze swym losem i przyjął „dar” Karola. Początkowo szło mu to dosyć nieporadnie, jednak nieustepliwość i zdecydowanie niespodziewanego kochanka powodowały, że główka kutasa wjechała całkowicie w jego usta. Jakby ucząc męża korespondencyjnie seksu oralnego, zintensyfikowałam pracę ustami i jezykiem. Karolina, lewą, wolną reką zajeła się pośladkami Karola, wsuwając swój kciuk miedzy pośladki, a naciskając na jego dupkę, jakby stymulowała parcie Karola z kutasem w usta Piotra. Razem tworzylismy zespół, jakby jeden organizm skupiający się na dwóch ssaniach, na dwóch pięknych organach rozkoszy. Dosyć szybko zaczęłam czuć w ustach drgania przederupcyjne. Dotychczas, nie miałam większych oporów przed braniem wytrysku w usta, aczkolwiek, nie przejawiałam szczególnego entuzjazmu do takiej konsumpcji mojego meża. Najczęściej, w ostatnim momencie wyjmowałam kutasa z ust i ręką kończyłam dochodzenie na szczyt. Jednak ta sytuacja była szczególna, nie wiem dlaczego, nie wiem co mnie do tego pchało, ale chciałam aby Karol skończył w ustach mojego męża, więc uznałam za słuszne, aby również spić cały, poteżny produkt Piotrowych jaj. Sytuacja „nabrzmiała” błyskawicznie, ponieważ obydwaj panowie byli wcześniej naładowani do maksimum, a teraz jeszcze wspomagani dłońmi Karoliny. Zauważyłam że swoje kciuki zadłębiła dosyć głęboko w męskich tyłkach – więc szybko poczułam w ustach potężny strumień słonawo-słodkawego ciepła osiadającego mi na migdałach. Odniosłam wrażenie, jakby w moje usta wytrysnęła, pełna, gumowa gruszka nadepnięta przez słonia. Dzielnie przełkałam, gdy nadeszła druga, trzecia i czwarta porcja. Jednocześnie usłyszałam ryk Karola i rzężenie Piotra, majacego ciągle zapchane usta, a z kącików których sączyła się biaława lekko spieniona substancja. Piotrowi oczy wychodziły z orbit, dusił go napór penisa popychanego do przodu młodymi lędźwiami ze wspomaganiem kciuka Karoliny w odbytnicy. Gardła Piotra i moje topiły się w olbrzymiej dawce spermy. Spazmy naszych facetów powoli słabły, Karol powoli się wycofał uwalniając usta Piotra. Ja zlizywałam ostatnie kropelki mojego meża, nieśmiało zerkając, czy nie zechce mnie zabić. Ze zdziwieniem zauważyłam uśmieszek ulgi i zdziwienia, między jednym a drugim przełknięciem zawartości ust.
– Czy teraz mnie ktoś oswobodzi z tych cholernych bandaży? – zapytał z uśmiechem.
– Tak, już – odpowiedziałam ze słodkim, najsłodszym na jaki, było mnie kiedykolwiek stać, uśmiechem.
Wszyscy troje skwapliwie zaczęliśmy go odwiązywać, a gdy rozmasował nadgarstki, wyciagnał dłoń w kierunku Karola:
-Witam, Piotr jestem.
Do Karoliny puścił figlarnie oko. – A teraz moja żono pocałuj mnie, poczuj smak dwóch facetów w jednym – rzucił do mnie.
Wpiłam się łapczywie w jego usta, wymieniając się z nim jego smakiem. Och, jak ja go kocham, mój kochany Piotruś.
– A może zanim dojdzie do następnych czułości, weźmiemy wspólny prysznic – rzucił Karol.
– Taak. Świetna myśl, najpierw prysznic, później winko, bo nie uwierzycie, ale zaschło mi w ustach – odpowiedział Piotr i wszyscy wybuchnęlismy śmiechem.
Pod prysznicem nie obyło się bez wymiany wspólnych czułości, wspólnie myli mnie szorstką myjką, Karol szczególną uwagę przywiązywał do moich piersi. Sutki natychmiast zareagowały, podniosły się, nabrzmiały, co czyniło, że jeszcze intensywniej odczuwały szorstkość myjki. Piotr zajmował się moimi pośladkami i przestrzenią między nimi, natomiast Karolina nagle usiadła miedzy moimi rozstawionymi nogami i zaczęła mnie lizać. Znowu doznałam miłego odkrycia, robiła to zupełnie inaczej, lepiej niż dotychczas mój mąż, który przecież w tej dziedzinie był mistrzem nad mistrze. Po prostu kobieta intuicyjnie wie czego sama potrzebuje i własnie to stara się dać. Było bosko, ale przerwaliśmy (niestety) pieszczoty pod prysznicem, zawinęliśmy się w ręczniki i poszliśmy do salonu po kieliszki z winem. Ponieważ było nam tu dobrze, Piotr przyniósł z sypialni naszą pościel, rozłożył na podłodze i położyliśmy się ciasno przy sobie. Rozmowy, żarty i pieszczoty przeplatały się nawzajem. Przeżyłam jeszcze dwa orgazmy, pierwszy, dokończyła co zaczęła w łazience Karolina. Chyba mogłabym powiedzieć o sobie „oj głupia, ja głupia, że nigdy dotychczas nie skosztowałam, co znaczą pocałunki kobiety.
Gdy ochłonęłam, natychmiast położyłam się między udami Karoliny. Smakowała pysznie, a ja teraz rozumiem męski pociąg do damskiego krocza… Karolina wiła się, krzyczała, a ja używając starych, wypróbowanych na mnie, sposobów Piotra wpychałem jej po dwa palce w cipkę i pupę ssałam zapamiętale łechtaczkę. Wygięła się w łuk, stęknęła i krzyknęła tak rozdzierająco, że wystraszyłam się, czy za chwilę nie rozdzwoni się telefon. Piotr z Karolem patrzyli na nas z podziwem i rosnącym podnieceniem. Po chwili, każdy z nich rzucił się do ataku na swoja partnerkę. Piotr swoim sposobem, wolno grzmocił mnie z nogami na pagonach. Jest to pozycja w której najdogłębniej mnie wypełnia i kumulacja rozkoszy nastepuje najgwałtowniej. Och,… była gwałtowna!!! Nasi goście zrobili to na pieska, Karolina rozkosznie klęcząc z szeroko rozstawionymi kolanami, z wyraźnym zadowoleniem na twarzy przyjmowała coraz gwałtowniejsze pchnięcia. Piotr widząc, że Karoli przydała by się dodatkowa podnieta, wsunął się na wznak między jej kolana i zaczął lizać jej cipkę. Nie chcąc się biernie przyglądać złapałam od tyłu jaja Karola i lekkim uciskiem spowodowałam zmianę rytmu. Doszli jednocześnie i niemal natychmiast. Wykończeni taką dawką przyjemności i wysiłku padliśmy w pościeli nie korzystając nawet powtórnie z prysznica…
Czy nasze, Piotra, moje pragnienia i fantazje zostały spełnione? TAK! Spełniły nawet to, do czego przedtem nawet, przed sobą bym się nie przyznała. Uświadomiłam sobie, że można wykorzystać obcego kutasa do osiagnięcia rozkoszy i nadal kochać męża, ba… można chyba kochać bardziej. Przestałam bać się dotykać i pieścić kutasa innego faceta. To tylko i wyłącznie organ we wspólnej grze… Pozbyłam się wielu zahamowań. Teraz zdaję się na pomysły i inwencję Piotra bez obaw, że mu nie wystarczam, że go znudziłam. Łączy nas wspólne przeżycie, wspólne przeżywanie, wspólna wiedza tajemna i uczucie, nie wiem czy nie większe, dojrzalsze niż kiedykolwiek wcześniej…
Paula

Ps:
Ten tekst jest moim pierwszym, jedynym, a chyba i… ostatnim. Po prostu wszystko co przeżyłam, skłoniło mnie do podzielania się swoimi przemyśleniami. Sama nie wiem czy dobrze…

Scroll to Top