Nie wszystko bajka

Rozdział 1.

Historia, ta ma swój początek tej nocy, kiedy dzieci powróciły do domu. Wendy, Janek i Michaś wrócili z Nibylandii, magicznego miejsca do, którego zabrał ich chłopiec zwany Piotrusiem Panem. Pani Darling, nie ustanie czuwająca przy otwartym oknie nie mogła wprost uwierzyć, że jej pociechy są już w swoich łóżkach.Pan Darling, przyrzekł sobie, że skarci dzieci za ucieczkę z domu. Lecz gdy tylko je ujrzał, cały żal, który zrodził się w jego sercu, znikł jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Synowie bez zastanowienia podbiegli do ojca. Tylko Wendy stała z boku, nie mając odwagi podejść do pan Darlinga. Ojciec wyciągną do niej rękę i w jednej chwili znalazła się w jego objęciach. Wendy jeszcze nigdy tak mocno nie przytulała się do ojca. W innych okolicznościach taka sytuacja wprawiła by ją w zakłopotanie, ale teraz była zbyt szczęśliwa by zaprzątać sobie tym głowę. Za to pan Darling czuł się co najmniej nieswojo. Wendy przylgnęła do niego tak silnie, że bez trudu wyczuwał kobiece kształty, skrywane pod jej nocną koszulą. Poczuł jak zalewa go fala gorąca. Jego Wendy, z dziecka staje się kobietą. Ciotka Milicienta miała rację, że jego córka musi mieć własny pokój. Przecież nie wypada dorastającej panience spać razem z młodszymi braćmi,. Jedna myśl błądziła teraz w głowie Jerzego: ona potrzebuje oddzielnego pokoju i to szybko. Następnego dnia wieczorem po kolacji, oznajmił córce, że począwszy o od tej nocy nie będzie już sypiać w dziecięcym pokoiku. Przygotowano dla niej osobny pokój. Chciał powiedzieć jeszcze coś, ale córka mu na to nie pozwoliła. Podbiegła do niego i z wdzięczności pocałowała go w policzek. Znów poczuł znajome ciepło i przyjemny dreszcz przebiegł po całym jego ciele. W duchu modlił się by nikt z domowników, nie dostrzegł, że się rumieni. Pospiesznie opuścił kuchnię udając, że idzie sporządzić miesięczne zestawienie sald. Takie wytłumaczenie, nikogo nie wprawiło w zdziwienie. W końcu Jerzy był bankierem i często pracował także w domu.
Mijały tygodnie za tygodniami, pozorny spokój znów zagościł w domu rodzinnym Darlingów. Wendy zgodnie z obietnicą raz w tygodniu brała nauki dobrych manier u ciotki Milicienty. Uczyła się min. gry na fortepianie i prawdę powiedziawszy była to jedyna rzecz, którą naprawdę lubiła robić. Kiedyś radość sprawiało jej również opowiadanie baśni i historii. Teraz wszystkie jej opowiadania dotyczyły Piotrusia Pana. Wspominając tego chłopca, chciała przekonać samą siebie, że on naprawdę istnieje i podróż do Nibylandii nie była tylko snem. Mówiła zawsze o nim jak o największym bohaterze co wprawiało pana Darlinga w rozgoryczenie. Nigdy nie widział tego chłopca, ale już na sam dźwięk jego imienia odczuwał zazdrość. Zresztą Piotruś Pan nie był
jego jedynym zmartwieniem, dobrze wiedział, że jego Wendy wzbudza zainteresowanie także innych chłopców. Nie można było nie zauważyć, że tego roku bardzo wyładniała.
W niektórych miejscach zaokrągliła się, a w innych wyszczuplała. Nie nosiła już dziecinnych ubrań, jej garderoba przypominała już styl matki. Pan Darling często łapał się na tym, że bezmyślnie się jej przygląda. Szczególnie jego uwagę przykuwały usta, gdzie w prawym ich rogu czaił się ukryty pocałunek.
Z nadejściem wiosny Wendy rozchorowała się. Rodzice przypuszczali,że dziewczyna musiała spać przy otwartym oknie i stąd to przeziębienie. Nie mylili się, Wendy otwierała każdej wiosennej nocy okno dla Piotrusia. Obiecał przecież, że odwiedzi ją wraz z wiosną. A jak wejdzie do pokoju jak okno będzie zamknięte?
Zamówiono lekarza, który ją przebadał. Przepisał odpowiednie lekarstwo i nakazał by chora nie wychodziła z łóżka. Było to zaledwie przeziębienie, ale dziewczyna mocno gorączkowała. Matka czuwała przy niej cały dzień, praktycznie nie odchodziła od jej łóżka. Chciała opiekować się nią także w nocy, ale mąż przekonał ją, że to nie najlepszy pomysł. Była przecież zmęczona i powinna odpocząć, a on jutro ma wolne więc bez problemu ją zastąpi. Ucałował żonę i wyszedł z pokoju, minął pokój chłopców i pokonał schody wiodące na samą górę domu. Na samym końcu korytarza znajdował się pokój jego córki, sam wybrał go dla niej. Powoli wszedł do pokoju i zamknął za sobą drzwi. Szybkim spojrzeniem omiótł wnętrze pomieszczenia. Niczego nieświadoma
Wendy spała w swoim łóżku. Odwrócił się jeszcze raz w kierunku drzwi by przekręcił klucz w zamku.

Rozdział 2.

W pokoju panował półmrok. Jedynym źródłem światła była lampka stojąca na nocnym stoliku. Pan Darling powolnym krokiem ruszył w stronę łóżka córki, gdzie czekał na niego urzekający widok. Wendy spała z głową odwróconą w stronę okna, jej urodziwą twarz zdobiły figlarne loki. Jej zazwyczaj różowe usta przybrały pod wpływem gorączki bardziej intensywną barwę i kusiły
niemiłosiernie. Pan Darling pochylił się nad córką i dotkną jej ust opuszkami palców. Urzekła go ich miękość, szybko jednak cofnął rękę nie chciał przecież zbudzić córki. Przynajmniej jeszcze nie teraz. Przeniósł swoje spojrzenie na koc pod, którym skrywało się zgrabne ciało. Delikatnie zdjął nakrycie ze śpiącej dziewczyny i położył je w końcu łóżka. Nie zdążył jednak nacieszyć się nowymi widokami, gdyż Wendy poruszyła się, odwróciła głowę i spojrzała na niego. Na jej ustach pojawił się uśmiech.
-Tatuś?
Jerzy ciężko przełknął, ale szybko odwzajemnił uśmiech.
-Wendy, mama była zmęczona, wysłałem ją do łóżka. Ja będę tej nocy czuwał przy tobie.
-Jestem bardzo spragniona … mogę dostać coś do picia?
-Oczywiście kochanie, zaraz przyniosę szklankę wody.
Ze szafki zabrał wcześniej przygotowaną szklankę. Odwrócił się do córki plecami i wlał do wody część zawartość zielonej buteleczki oraz dodał do tego małą tabletkę. Z uśmiechem na twarzy pomógł jej zaczerpnąć pierwszy łyk. Kiedy dziewczyna skrzywiła się zapewnił ją, że to woda z lekarstwem przepisanym przez doktora. Córka posłusznie wypiła zawartość całej szklanki, a ojciec przykrył ją kocem.
– Wkrótce poczujesz się lepiej, a teraz ładnie spij. Będę tuż obok Ciebie.
-Dobranoc tatusiu.
-Dobranoc Wendy.

Chwilę później Wendy już smacznie spała. Pan Darling przezornie odczekał 15 minut, chciał mieć całkowita, pewność, że córka nie zbudzi się tak szybko. Kiedy uznał, że środek nasenny już działa odrzucił koc na podłogę i zdjął buty. Wsunął się na łóżko i zabrał się za odpinanie guziczków przy koszuli Wendy. Czuł jak jego serce przyspiesza swój bieg.
Jego usta smakowały piersi, a ręce niecierpliwie błądziły po brzuchu dziewczyny. Czuł, że jego własne ubranie go parzy. Pozbył się koszuli i zabrał się za odpinanie spodni. Odchylił nogi córki i sprawnym ruchem zdjął z niej bieliznę. Z największą delikatnością pieścił jej kobiecość. Jej ciało mimo, że nie przyzwyczajone do takich czułości, zaragowało automatycznie. Nie czekając długo Pan Darling poczuł na palcach ciepłe soki. Pochylił się na córeczką i pocałował ją namiętnie, dziewczyna ani drgnęła. Jeszcze bardziej pewny siebie zapragnął skosztować nektaru, który już obficie z niej wypływał. Zabawa palcami już mu nie wystarczała, teraz używał już języka. Czuł, że jego penis niebezpiecznie zwiększa swą objętość i domaga się zaspokojenia. Przyłożył go do dziurki i zaczął nim pocierać. Gdy tak robił ogarnęła go przeogromna ochota pchnięcia nim do przodu. Jednak w jego głowie odezwał się cichy głosik ,, przecież to twoja córka, na pewno chcesz to zrobić”. Teraz pan Darling toczył wewnętrzną walkę ze sobą. W końcu zrezygnował i zaspokoił swoje podniecenie własną ręką. Kiedy ochłonął ze spokojem ubrał i siebie i córkę. Okrył ją kocem i usiadł przy łóżku na krześle. Ujął jej drobną rękę w swoją dłoń i nie odrywając od niej wzroku przesiedział tak do rana.

Po paru dniach Wendy była już zdrowa i mogła opuścić łóżko. Cała rodzina jednak była tak przeczulona na jej punkcie, że traktowano ją niczym lalkę z porcelany. Dwa tygodnie później pani Darling otrzymała telegram od swojej siostry mieszkającej w odległym zakątku Londynu. Zapraszała ona Marię z rodziną do siebie na weekend. Natychmiast podjęto decyzję, że Wendy nigdzie nie pojedzie. Pan Darling uparcie twierdził, że daleka podróż może jej zaszkodzić i powinna zostać z nim w domu. Maria zgodziła się ze zdaniem mężem i w wizytę do siostry zabrała tylko synów. Tego samego dnia pan Darling przypomniał pokojówce Lizie, że prosiła go niedawno o kilka dni wolnego. Przedtem się nie zgodził, ale teraz gdy w domu pozostały tylko dwie osoby, jej obecność nie była taka niezbędna. Oczywiście Lize bardzo ucieszyła ta nowina, nie wiedziała jednak, że pan Darling cieszy się jeszcze bardziej.

Rozdział 3

W sobotnie wieczory Wendy oddawała się grze na fortepianie. Zawsze grała bardziej dla własnej przyjemności niż dla publiczności. Więc i teraz nie przeszkadzało jej, że jedynym słuchaczem jest jej ojciec. Jej delikatne palce tańczyły na klawiszach, równie zwinie jak palce matki. Pan Darling z nogą założoną na nogę siedział nie opodal, w dłoniach trzymał gazetę.
Ale wcale jej nie czytał, zasłaniał sobie nią jedynie twarz. Był obecny w saloniku tylko ciałem, gdyż jego umysł snuł przeróżne fantazje. Wtedy w pokoju córki nie zaspokoił wszystkich swoich rządź. Ogień, który w nim płonął nie zgasł, wciąż się w nim tlił. Wyjazd żony i synów obudził w nim nowe nadzieje. Czyż mógł marzyć o bardziej dogodnej sytuacji. Odłożył gazetę i podszedł do fortepianu. Delikatnie położył swoje dłonie na ramionach dziewczyny. Wendy przestała grać i odwróciła głowę w jego stronę.
-Jak myślisz tato, gram już coraz lepiej ?
-Lepiej to mało powiedziane, grasz doskonale- mówiąc to pogładził ją po włosach – Ale myślę, że czas już kłaść się spać… idź przebierz się, a ja przyjdę ucałować Cię na dobranoc.
-Dobrze, zawołam cię jak będę gotował.
Kiedy była na schodach pan Darling wyjął czerwone wino i napełnił dwa kieliszki. Do jednego z nich dodał podwójną dawkę znajomych tabletek. Odstawił je na stół i nasłuchiwał wołania córki.
-Jestem gotowa
Zapukał do jej drzwi i usłyszał:
-Możesz wejść
Wendy była już w łóżku a on usiadł na jego skraju.
-Mama i bracia na pewno dobrze się bawią.
-Z pewnością. Żałujesz, że z nimi nie pojechałaś?
-Nie… raczej wolę być z tobą.
-Jednak czuję, że nie jesteś w pełni szczęśliwa. Ale wiem co może poprawić Ci humor. Możemy wypić po kieliszku wina.
-Co by na to powiedziała ciotka Milicienta?
-Czy zawsze musimy się nią przejmować, jesteś już prawie dorosła. Jeden kieliszek jeszcze nikomu nie zaszkodził wręcz przeciwnie. W małych ilościach działa jak lekarstwo.

Wendy dała się przekonać. Kiedy wypiła swoją porcję ojciec ucałował i życząc dobrych snów wyszedł z pokoju. Kiedy wrócił, spała już w najlepsze. Nie namyślając się wiele, podwinął jej koszulę prawie do ramion, uniósł ją delikatnie za plecy i powoli zsunął biały materiał, rzucając go niedbale obok łóżka. Popchnął ją lekko, tak iż położyła się na plecach, i nakrył ją sobą przywierając do jej ciała jak najmocniej. Pogłaskał ją wpierw po plecach, następnie zaczął masować delikatnie jej pośladki. Ciepła ręka pełzła leciutko wzdłuż jej uda, przesunęła się po brzuchu, przewędrowała zaledwie lekko muskając jej piersi aż na szyję. Znów pogłaskał ją po plecach, tym razem wodząc dłonią od karku do krzyża, za każdym razem delikatnie masując jej szyję. Czując, jak jej ciało robi się coraz cieplejsze, przesunął ręce delikatnie na jej brzuch i powoli, głaszcząc jej skórę, szedł nimi coraz niżej. Wsunął dłoń pod jej majteczki i powtórzył pieszczotę pośladków, ujmując to jeden, to drugi i delikatnie je masując. Po czym jego dłonie znów zaczęły wędrówkę po jej ciele. Niecierpliwie przemknął palcami po jej brzuszku, po czym obiema rękami delikatnie ujął jej piersi. Płomień w jego ciele zalśnił blaskiem, powodując iż jego oddech stał się szybszy, a dłonie zaczęły rytmicznie, masować jej miękkie krągłości. Nadal delikatnie głaszcząc ją po piersiach, zaczął całować jej szyję, zsuwając pocałunki coraz niżej i niżej. Po chwili białe majteczki wraz z jego spodniami dołączyły do reszty ubrania na zgrabnym stosiku koło nich. Dłonie delikatnie przesuwały się po wewnętrznych stronach ud dziewczyny. Wiedział iż za chwilę gorąca krew go poniesie. Lekko, lecz wyraźnie rozsunął uda dziewczyny i raz delikatnie przesunął dłonią po gładkim wzgórku łonowym. Pierwsze pchnięcie napotkało na opór, lecz za drugim wszedł w nią najgłębiej i najgoręcej jak potrafił. Zaczął rytmicznie wtulać się w nią, czując, jak od tak dawna tłumiony płomień pożądania płonie teraz pełnym blaskiem paląc wszystkie inne myśli w jego głowie.
Kiedy zapiął ostatni guzik przy jej ubraniu wyszeptał:
-Mój aniołku nawet nie wiesz jak bardzo jestem z Ciebie zadowolony.
Udał się do swojego pokoju i położył do łóżka, które zawsze dzielił z żoną. Nim zasnął jeszcze długo napawał się spełnieniem, które odczuwało jego ciało.

Rozdział 4
Oboje zaspali. Pan Darling dlatego, że późno położył się. Wendy z powodu dużej dawki środka nasennego. Kiedy pojawiła się w salonie, jej ojciec przeglądał świeżą gazetę.
-Dzień dobry tato.
-Dzień dobry Wendy… spałaś dobrze?
-Nie wiem… czuję się… jakoś dziwnie dzisiaj.
-Dziwnie, skarbie? Co chcesz przez to powiedzieć?
Wendy ostrożnie usiadła i spojrzała na niego nerwowo. Nie wiedziała jak ubrać w słowa to co czuje.
-Myślisz, że się przeziębiłaś?
-Nie… właściwie czuję się zmęczona… i trochę obolała.
Na twarzy Jerzego wciąż malowało się pozorne zainteresowanie, dobrze wiedział, w którym miejscu czuje się obolała. Wendy zarumieniła się kiedy przenikliwy i życzliwy wzrok ojca zaczął błądzić po różnych okolicach jej ciała. Bawiło go jej zawstydzenie i chciał podroczyć się z nią.
-Kochanie czy boli cię może żołądek?
-Nie… niżej
-Och więc jest to noga?
-Nie… to jest…- czerwona ze wstydu wyszeptała- to jest moja dziurka.
Twarz Wendy po tym wyznaniu przybrała kolor purpury. Jerzy, żeby stłumić uśmiech zaczerpnął porządny łyk herbaty.
-Chcesz, żebym zabrał cię do doktora?
-Nie.. nie… to nie boli aż tak bardzo.
-Zatem… może wolisz bym ja to obejrzał?
Przez moment Wendy nie mogła uwierzyć w to co usłyszała. Żadne słowo nie przechodziło jej przez gardło, wstała jedynie i wytrzeszczała oczy na ojca. Pan Darling w tym czasie zdążył ze spokojem upić kolejny łyk herbaty. W końcu wydusiła z siebie:
-Co takiego?
-Wendy, Wendy kiedy byłaś mała wiele razy zmieniałem ci pieluszkę… Jestem twoim ojcem kochanie.
-Wiem… tylko…- znów ściszyła głos.
-Dobrze, skoro nie chcesz bym to obejrzał… Jestem pewny, że doktor chętnie cię zbada.
-NIE… to znaczy… chciałam powiedzieć…
-Podejdź do mnie Wendy… to przecież ja twój ojciec, widziałem cię już bez ubrania, nie jestem dla ciebie kimś obcym.
-Oczywiście masz rację, ale to jest trochę…
-Krępujące?
-Tak…
Wendy wyraźnie ulżyło kiedy zobaczyła, że rozumie jej uczucia. Jerzy kontynuował.
-Proponuję udać się do pokoju mamy. Ona na pewno ma coś przydatnego na taką sytuację.
Wendy wiedziała, że w sypialni rodziców znajduje się apteczka, z której często korzystała jej matka. Teraz pan Darling przeglądał jej zawartość.
-Najlepsza będzie ta maść… Wendy wejdź na łóżko i uklęknij, łokcie możesz oprzeć o poduszki
-Dobrze…- Wendy bez przekonania zajęła taką pozycję jak kazał i z wyraźnym zdenerwowaniem w głosie powiedziała -Czuję się tak jak bym zrobiła coś złego i teraz czekam na klapsa.
-Nie obawiaj się nic takiego się stanie… Ściągnij jeszcze dolną część bielizny.
Rumieniąc się jeszcze bardziej wypełniła jego polecenie . Pan Darling odkręcił tubkę i nabrał porządną ilość maści. Bardzo powoli i bez pośpiechu rozbudzał jej podniecenie, raz pieszcząc opuszkami palców, raz gładząc wnętrze ud, aby za chwilę delikatnie masować krawędź jej bioder, lub dotykać bardzo nieznacznie łona. Kiedy poczuł, że jej ciało coraz bardziej poddaje się jego dotykowi, zapytał:
-Jak się teraz czujesz kochanie?
-Cudownie… ból już prawie minął- Wendy mówiąc to westchnęła cicho, a pan Darling mimowolnie się uśmiechnął.
-Czy mam już przestać?
-Och proszę, nie… czuję się tak dobrze…
Pan Darling namaścił jeszcze bardziej swoje palce i wsuwał je teraz do jej mięciutkiego wnętrza. Coraz niżej, by po chwili znów wysuwać je na powierzchnię. Drażnił się z nią w ten sposób do chwili aż jęknęła z rozkoszy.
-Czy to niemiłe uczucie Wendy?
-Bardzo miłe… ale… chcę…
-Co chcesz kochanie?
-Nie wiem… ale czuję…
-Chcesz zaznać więcej?
-Tak…
-Jak sobie życzysz kochanie… jak sobie życzysz.
Przyklękając przy niej i rozpiął spodnie. Po czym miękko lecz zdecydowanie wszedł w nią. Krzyknęła cicho, lecz natychmiast fala rozkoszy ukoiła krótki ból i dziewczyna westchnęła ciepło. Po chwili jednym, mocniejszym ruchem wycisnął z niej kolejne, głośniejsze westchnienie. Za kolejnym jego ruchem przyciskała się do niego z całej siły, czując jak jakaś nieznana siła rozpala jej ciało do granic wytrzymałości. Jej serce chciało wyrwać się z piersi, płuca nie nadążały z oddychaniem, a temperatura wciąż rosła i rosła, prędkość ich ruchów stawała się coraz bardziej zawrotna… Pchnął ostatni raz, najgłębiej jak mógł. Wendy poczuła iż gorąco w jej ciele nagle eksplodowało, obejmując wszystkie jej kończyny, wszystkie mięśnie. Sekundę później kolejna fala elektryzującego ciepła przepłynęła przez nią, i kolejny raz mocno przytulili się do siebie…
-Czujesz się teraz lepiej?
-O wiele lepiej.
-Pamiętaj jak znów cię zaboli powiedz mi o tym, użyjemy znów maści. Teraz sobie odpocznij, zawołam cię gdy nadejdzie pora obiadowa.
Wendy leżała na łóżku i wpatrywała się w sufit. Nie mogła uwierzyć w to co stało się przed chwilą. Kochała się z tatusiem. Zrobili coś co było zakazane, zarezerwowane tylko dla małżonków. Jednego była pewna, nikt nie może się o tym dowiedzieć.

Rozdział 5
Wendy nie mogła pojąć, że ojciec po tym co zaszło między nimi zachowuje taki spokój i opanowanie. Gdy w jej sercu wciąż kłębią się przeróżne uczucia. Wstyd, ale także coś na kształt tęsknoty. Wendy, z jednej strony bała się, że ta jakże wstydliwa sytuacja może się powtórzyć a z drugiej pragnęła tej powtórki. Jerzy oczywiście nie zapomniał o wdziękach córki ale po powrocie żony musiał być ostrożny. Ratunek nadszedł dla niego z najmniej oczekiwanej strony, a mianowicie ze strony ciotki Milicienty. Bowiem udzielała się ona charytatywnie i co miesiąc wraz z innymi hojnymi damami organizowała zbiórki dla najuboższych. W tym miesiącu do współpracy zaprosiła także Marię. Pani Darling zawsze czuła na krzywdę innych zgodziła się bez wahania.
Następnego dnia dla Pan Darlinga ostatnie godzinny w banku trwały niemiłosiernie długo. Wiedział, że żona nie wróci tak szybko z tej zbiórki, a chłopcy mówili coś o nowo otwartym sklepie zoologicznym. Oczami wyobraźni widział już jak wraca do domu. Wendy na pewno będzie w swoim pokoju zajęta pracą domową. Musi wytrzymać jeszcze dwie godziny, usilnie zmuszał się do myślenia o czymś innym niż o córce, ale nie było to łatwe. Przypomniał mu się bowiem sen, który nawiedzał go począwszy od tej nocy kiedy dzieci zniknęły. Przez blisko tydzień śnił, że jest na pokładzie statku i wydaje rozkazy piratom. Nie wiedział skąd zna to miejsce ale nie było mu ono obce. Nie oglądał swojej twarzy w lustrze ale wiedział, że nie wygląda tak jak zawsze. Dłuższe włosy, wąsy, a zamiast jednej ręki hak. W tym dziwnym śnie widział dziewczynę. Siedziała na łóżku, a włosy i mrok zasłaniały jej twarz.
Zawsze kiedy podchodził do niej i chciał zobaczyć kim jest, sen się urywała. Ale nie tej nocy poprzedzającej powrót jego pociech z Nibylandii. Wizja nie skończyła się w tym samym momencie co zawsze, ale trwała dalej. Kiedy był już blisko łóżka dziewczyna odwróciła się do niego. Wtedy zobaczył jej twarz, a była to twarz jego jedynej córki. Po przebudzeniu zadawał sobie pytanie dlaczego to Wendy okazała się być tą dziewczyną, której tak pragnął w tym śnie. Po jej powrocie chciał zwalczyć w sobie to palące uczucie, ale przegrał. Poniósł klęskę już tej nocy gdy miał przy niej czuwać, gdy była chora.
Kiedy przekroczył próg domu przywitała go pokojówka Liza. Wyjaśniła, że jego żona wróci dopiero wieczorem, chłopcy tak jak przypuszczał są na mieście, a Wendy jest w swoim pokoju. Liza posprzątała już wszystko co chciała w domu, a teraz wychodziła na zakupy. Jerzy nie tracąc dużo czasu, znalazł się pod drzwiami córki i cicho zapukał. Wendy, siedząca już od godziny nad zadaniem, od razu pojęła kto stoi przed jej pokojem. Mamy i braci nie było, a Liza na pewno wyszła do sklepu. To mógł być tylko on.
Ze zmieszaniem w głosie poprosiła by wszedł.
Pan Darling pochylił się niebezpiecznie blisko nad nią i jej wypracowaniem. Poczuła jak robi się się gorąco.
– Co robisz kochanie?
– Odrabiam zadanie z francuskiego, ale jakoś nie mogę się skupić, wciąż myślę o czymś innym.
-W takim razie zrób sobie przerwę, już dawno nie mieliśmy okazji porozmawiać na osobności.
Wendy usadowiła się na rogu łóżka, a Pan Darling usiadł obok niej. Jej bliskość sprawiła, że krew w nim zawrzała.
– Wendy, ostatnio jesteś nieswoja i unikasz mojego spojrzenia. Widzę, że coś Cię gnębi.
Pojęła, że albo teraz mu o tym powie albo będzie ją to męczyło cały czas.
– Nie mam odwagi spojrzeć Ci w oczy tato… bo nawiedzają mnie nieprzyzwoite myśli.
– Nie przyzwoite myśli?
– Źle o tobie myślę.
– Źle o mnie myślisz?
– Tato proszę nie pytaj mnie w jaki sposób o tobie myślę – mówiąc to ukryła twarz w dłoniach.
– Rozmyślasz o tym co się stało tamtej niedzieli?
W odpowiedzi pokiwała twierdząco głową.
– Żałujesz tego?
Odsłoniła twarz i wyrwało się jej:
– Nie, to było… sama nie wiem co mam o tym sądzić.
– Skarbie, skoro to nie daje ci spokoju… to nie uciekajmy od tego, powtórzmy to. Jeśli nie będzie Ci się podobać to przerwiemy.
Myślała o takiej perspektywie, ale nie miała odwagi tego zaproponować. Nie sądziła też, że usłyszy taką propozycję z ust swego zawsze rozsądnego ojca. Nie chciała protestować ale nie mogła też się odważyć powiedzieć, że się zgadza. Ostrożnie położył ręce na jej ramionach i popatrzył w jej oczy, które przyciągały jak magnes. Nagle poczuł się lekki, jakby unosił się nad ziemią. Świat wokół przestał istnieć, prócz nich dwojga nie było już niczego i nikogo. Cisza, jaka między nimi zapadła zdawała się niemal namacalna. Podniósł dłoń i pogładził leciutko policzek dziewczyny, zachwycony delikatnością jej skóry. Kiedyś była jego małą córeczką i obdarzała go czystą dziecięcą miłością. Teraz mogła mu ofiarować inną miłość. Cały świat znajdował się teraz gdzieś daleko, tu zaś byli tylko oni i nic poza tym…
Wolną ręką objął Wendy i najdelikatniej jak potrafił pieścił wargami jej krągły policzek. Dotyk jego warg wprawił ją w drżenie. Całował jej czoło, włosy, był czuły i delikatny. Powściągał trawiącą go namiętność, by nie zrazić do siebie dziewczyny. Teraz pragnął jedynie okazać jej całą miłość, którą gromadził dla niej. Wendy czuła, że jest gotowa ofiarować mu więcej. Wiedział też, że taka sytuacja może to się więcej nie powtórzyć. Podniosła powieki i popatrzyła w milczeniu na ojca, a jej usta drżały.
– Pocałuj mnie – poprosiła i pospiesznie spuściła wzrok, zawstydzona nagle własną śmiałością. Co też sobie o mnie pomyśli? Przeraziła się w duchu. Szczerość jej słów wzruszyła go i uradowała zarazem. Pochylił się i zamknął jej usta pocałunkiem,
w którym wyraził całą swoją swą tęsknotę i nadzieję. Jej wargi były miękkie i gorące, kiedy całował je, z razu lekko, a potem coraz gwałtowniej. Wiedział, że Wendy tego pragnie, że do niczego
jej nie zmusza. To, o czym bała się marzyć, stało się rzeczywistością. Jego silne dłonie pogładziły ją po szyi i znieruchomiały na jej piersi. Wendy wydawało się, że płynie w powietrzu. Nogi uginały się pod nią, kolana drżały. Przestała kierować własną wolą, straciła kontrolę nad ciałem.
– Wiem, że mnie nie skrzywdzisz – powiedziała i niemal w tej samej chwili zarzuciła mu ręce na szyję i pociągnęła za sobą na miękką pościel . Nagle opuścił go wszelki rozsądek i wsunął dłonie pod jej bluzkę. Pieścił piersi dziewczyny, zadając sobie pytanie czy, zostały stworzone właśnie dla jego rąk. Wierzył, że tak było w istocie. Zaczął walczyć z opornymi guzikami i omal ich nie poodrywał. Wendy wyślizgnęła się z jego objęć. Przez ułamek sekundy sądził, że mu się wymyka, że pożałowała…
Jej policzki pałały, a usta nabiegły czerwienią. Utkwiwszy w nim lekko zawstydzony wzrok, rozpięła guziki i jednym ruchem ściągnęła bluzkę przez głowę. Pan Darling pospiesznie ściągnął koszulę i rzucił ją w kąt. Poczuł jej badawczy wzrok na swoim ciele. Po raz pierwszy widziała jego obnażony tors. Nigdy dotąd nie było w jej spojrzeniu takiej zmysłowości i podziwu. Zabrał się za rozpinanie spodni, a ona pozbyła się biustonosza. Po czym zaczerwieniwszy się odruchowo zasłoniła się się, gdyż dopiero dotarło do niej iż od pasa w górę jest całkowicie naga.
– Co tu ukrywać? – zdziwił się, uśmiechając się zachęcająco i patrząc na jej skrzyżowane ręce. – Jesteś śliczna…
Wendy uśmiechnęła się również i rozsunęła ręce, pozwalając mu chwilę nacieszyć oczy pięknym widokiem swoich kształtnych piersi, zanim objęła go za ramiona i przytuliła do siebie. Przesunął dłonie pod jej spódnicę i rozpoczął wędrówkę po jej ciele. Nie próbował już dłużej panować na swoim pożądaniem. Ich usta połączyły się w niecierpliwym pocałunku. Oszołomiony obserwował, jak Wendy przemienia się w młodą, gorącą i namiętną kobietę. Nie cofnęła się gdy pieszczoty stały się bardziej intymne. Drobne dłonie, choć nie doświadczone, pieściły jego ciało coraz śmielej, doprowadzając go niemal do szaleństwa. Oczy Wendy prosiły, by ofiarował jej to, o czym do tej pory bała się myśleć. W tej wyjątkowej chwili, jaką zesłał im los, pragnęła zaznać pełni szczęścia. Wszedł w nią delikatnie, był czuły i ostrożny. Nie spieszył się pragnął ją rozpalić, było to teraz dla niego ważniejsze niż szybkie zaspokojenie własnej żądzy. Poddała się rytmowi i otworzyła mu drogę do spełnienia.
Pan Darling zapinał pasek u spodni, i rozmyślał, że jego Wendy nie może być z żaden inny mężczyzną. Ona należy do niego. Tylko on wie, co tkwi w jej sercu.
– Byłaś wspaniała – wyznał głosem zachrypniętym jak nigdy.
Usiadła na łóżku i założyła bluzkę, brak guzika przywołał uśmiech na jej twarzy.
– Będę wracać myślami do tego, będę marzyć by się powtórzyło – ostanie słowa niemal wykrzyknęła.
Jerzy przytaknął. Czuł to samo. Uśmiechnął się, kładąc dłoń na jej policzku . Gładził palcami jej ucho, zawinął na swój palec lok miękkich włosów. Przycisnął Wendy do siebie. Ciepło bijące od niej powoli przywracało mu spokój.
– Może się powtórzyć – wyszeptał

Rozdział 6

W mieście Bloomsbury było już tradycją, że na powitanie Nowego Roku urządzano wystawne przyjęcie. Ciotka Milicienta uznała, że to doskonała okazja do zawarcia nowych znajomości i Wendy nie może nie pójść. Pan Darling nie przepadał za przyjęciami, wręcz nie cierpiał tych kołtuńskich uśmiechów i rozmów o niczym, które tam były prowadzone. Jeśli jednak chodziło o jego córkę to gotów był przełamać w sobie każdą niechęć. Ciotka Milicienta szybko wybiła mu to jednak z głowy:
– Wendy będzie pod moją i Marii opieką, a twoja obecność na pewno by ją tylko krępowała. Ona musi poznawać nowych ludzi, a nie ciągle przebyć w towarzystwie rodziców.
Widział, że z Milicientą nie wygra. Mógł tylko w milczeniu przyglądać się swojej córce. A wyglądała ona przepięknie w nowej sukience. Wokół głowy miała upięty warkocz. Taka fryzura dodawała jej dojrzałości. Przed wyjściem, gdy obie kobiety zajęte były rozmową, Wendy chwyciła swoimi dłońmi rękę ojca. Nic nie powiedziała, ale wiedział, że tym gestem chciała dodać sobie odwagi. Kiedy wszystkie trzy panie zniknęły w dorożce. Jerzy wrócił do salonu, nalał sobie wina i zagłębił się w lekturze książki. Musiał czymś zająć umysł. Po upływie niecałych trzech godzin pan Darling usłyszał kroki dochodzące ze schodów. Przez minutę nie był pewien, czy słuch nie płata mu figli. Odłożył jednak książkę i poszedł sprawdzić co się dzieje. Pokój chłopców był zamknięty, ale drzwi pokoju jego córki były uchylone. Jakie było jego zdziwienie gdy po ich całkowitym otwarciu ujrzał Wendy. Dziewczyna powieszała sukienkę na wieszak i stała w tej chwili jedynie w bieliźnie i półprzezroczystej halce. Na ten widok Jerzy poczuł podniecający dreszcz. Odrzuciła głowę. Odgarnęła włosy, które już spływały kaskadą w dół pleców. Wendy nie zrobiła tego celowo, ale ten gwałtowny ruch jeszcze bardziej go podniecił.
– Jakim cudem się tutaj znalazłaś?
Wendy odpowiedziała jedynie:
– Przepraszam, ale nie mogłam tam dłużej zostać.
Opowiedziała mu w skrócie o tym co wydarzyło się na przyjęciu. Wyjaśniła, że wymknęła się niepostrzeżenie i zamówiła sobie dorożkę. Nie przyznała się tylko, że każdego nowo poznanego młodzieńca w pierwszej kolejności porównywała właśnie do niego. Zawiodła się jednak bo żaden nie miał nic w sobie z jej ojca, ani nic z wyglądu ani z manier. Zakończyła swoją opowieść i dostrzegła, że oczy o cudownym kolorze niezapominajek troskliwie się w nią wpatrują. W takich oczach można było się zatracić.
– Tato, gniewasz się na mnie?
– Nie skądże, ale ciotka Milicienta nie będzie zachwycona.
– Ale tam naprawę nie szło wytrzymać. Każdy chłopak, jeden przez drugiego przechwalał się z jak szacownej rodzinny pochodzi, jakby mnie to obchodziło. Nie cierpię takiego zachowania – wyznała i
ciasno obejmując go ramionami w pasie, przytuliła się do niego. Jerzy gładził ją po włosach i po karku, starając ją uspokoić.
– Jestem przy tobie, maleńka. Nigdy nie pozwolę, żebyś cierpiała. Nie mam nic od ciebie cenniejszego.
Nigdy jeszcze nie powiedział jej tego tak wyraźnie. Oboje dobrze o tym wiedzieli. Uśmiech miała niepewny i ostrożny, gdy na niego spojrzała. W oczach szczęście i zdziwienie tym, że naprawdę mogła znów czuć ten wszechogarniający żar i namiętność. Dopiero gdy dotknęła jego warg, pochylił się nad nią i objął ramionami.
– Przyznaję, że pragnę więcej, ale gdyby nas zobaczyły razem, kiedy wrócą.
– One długo nie wrócą!– prawie wybuchnęła
– Nie tym razem… nie możemy ryzykować – szepnął. Zaraz jednak wbrew własnym słowom przyciągnął Wendy ku sobie. Wszelkie postanowienia rozwiały się. Usta obojga nie chciały się rozstać, a ręce znalazły tak wiele.
Całował wnętrza jej dłoni, wiedział, że oddycha szybko i powstrzymuje się, by głośno nie jęczeć. Obsypał pocałunkami jej nagie ramiona, zsunął ramiączka halki, aby mieć lepszy dostęp. Nie
odejmując od niej ust, rozwiązywał tasiemki i rozluźniał jej bieliznę. Odkrywał schowane przed nim obszary miękkiej skóry. Jęknęła z rozkoszy, gdy wpierw miękko obcałował jej piersi dookoła, a następnie pocałował dokładnie w sutek. Czując jej reakcję zaczął delikatnie całować dookoła aureolek, by co chwilę mocniej polizać i w końcu leciutko ująć wargami i zassać sam czubeczek, twardy i kuszący. Podniósł ku niej wzrok. Ujrzał tęsknotę w jej błyszczących oczach. Wiedział, że i on nie potrafi ukryć swej tęsknoty i swej miłości i wcale nie chciał tego ukrywać. Rozchylił jej wargi i dotykał ich pieszczotliwie koniuszkiem języka. Ścisnął ją mocniej, a jego pocałunki stały się intensywniejsze. Słyszał jak wzdycha, czuł jej gorący oddech na swym policzku. Wendy jedną ręką obejmowała ojca za szyję drugą zaś nieomal niepostrzeżenie rozluźniała pasek jego spodni. Jerzy zauważył to, ale nie znalazł żadnego powodu, by zaprotestować. Pieścił jej kobiecość i czuł, że czeka gotowa na jego przyjęcie. Dawno juz byli gotowi, kiedy ułożył się nad Wendy i powoli w nią wszedł. Znaleźli wspólny rytm i poprowadzili się nawzajem ku spełnieniu, które przeżyli wspólnie. Razem.
– Kocham cię – wyszeptał zanim zalała go fala rozkoszy – Jak ja cię kocham, Wendy.
– Też cię kocham tatusiu – wyszeptała
Tylko ona umiała ugasić w nim rozpaczliwą tęsknotę, tylko ona potrafiła sprawić, że czuł się jak w niebie. Nie wypuścił ją z objęć. Chciał ją przytulać. Bał się, że ją straci. Pragnął chłonąć wszystko, co przypominało Wendy i tę podróż do niezwykłego cudownego raju. Wendy, nie chciała, by czar prysnął. Kiedy ją obejmował nie dręczyły ją podstępne myśli. Chociaż ciepłe słowa płynące z jego ust wywoływały lekkie wyrzuty sumienia. Jednak dobrze było leżeć w jego ramionach, poddać się jego czułej opiece. Chcieli by ta chwila czułości trwała wieczność, ale ich życzenie nie mogło zostać spełnione. Z salonu już dobiegał gniewny głos ciotki Milicienty. Pan Darling w pośpiechu wciągał spodnie, a Wendy zawiązała mu krawat i zapięła ostatnie guziki przy jego koszuli.
Delikatnie dotknął wargami jej czoła i leciutko pocałował.
– Ja im wszystko wyjaśnię, a ty niczym się nie martw i spróbuj zasnąć.
– Dobrze, postaram się zasnąć – wiedziała jednak, że nie będzie to takie łatwe.

Ciotka Milicienta po paru mądrych argumentach przestała się juz tak mocno gniewać. Wciąż jednak przeżywała, że została ośmieszona w towarzystwie. Nie mogła też się nadziwić, skąd Wendy czerpała tyle odwagi by wracać samotnie nocą do domu.

Rozdział 7

Mijał tydzień za tygodniem, a Wendy i Jerzy korzystali z każdej nadarzającej się okazji by być blisko siebie. Były jednak dni kiedy musiały im wystarczać ukradkowe spojrzenia, które sobie posyłali lub muśnięcia dłoni przy stole. Były też i takie wieczory gdy Wendy cichutko wchodziła do domowej biblioteki, gdzie pan Darling sporządzał rachunki. Podchodziła do niego od tyłu, gdy siedział oparty w fotelu i zakrywała mu dłońmi oczy. A on zawsze wiedział, że to ona. Maria nigdy tak nie robiła. Gdy dobrze się zastanowić to jego żona nie robiła wielu rzeczy. Zawsze była tak nieznośnie uporządkowana i porządna. Sprawy łóżkowe traktowała jedynie jako małżeński obowiązek. Kiedyś pana Darlinga, aż to tak bardzo to nie raziło. Przyzwyczaił się, że żona nie przywiązuje większej wagi do miłości fizycznej. Ale teraz gdy kochał się z Wendy, zrozumiał jak jego życie do tej pory było jałowe. Kiedy był z córką nie czuł się już przykładnym ojcem i mężem, tak jakby przy niej stawał się zupełnie innym człowiekiem. Mężczyzną, któremu nie obce było szaleństwo. To właśnie Wendy uosabiała to szaleństwo. Ogarniał go też przemożny strach, że może to wszystko stracić. Wendy zauważyła, że zawsze kiedy wchodził do jej pokoju jego spojrzenie w pierwszej kolejności padało na okno. Czyżby bał się, że ujrzy je otwarte, czy obawiał się, że córka czeka na Piotrusia Pana. Toteż pewnego wieczoru przytuliła się do niego i wyszeptała:
– Tatusiu nie bój się, ja już nie otwieram okna ani nie czekam na jego powrót.
Jej gorące zapewnienia uspokoiły go. Nie dopuszczał do siebie myśli, że może go okłamywać. Uśmiechnął i objął ją w pół. Wargami muskał policzek dziewczyny, potem poszukał jej ust. Zwarli się w pocałunku, po czym odsunęli się od siebie. Było już późno i nie mogli pozwolić sobie na nic więcej.
Tej samej nocy Wendy przyśniło się, że znów była w Nibylandii. Ale nie było tam Piotrusia. Znalazła się w bardzo gustownie umeblowanej kabinie, którą poznała bez trudu. Była na jego statku, na statku kapitana Haka. Nic się tu nie zmieniło i on także się nie zmienił. Tak samo przystojny jak kiedyś i tak samo przypominający jej ojca. Te same rysy, ten sam głos i te same oczy o kolorze niezapominajek. Nigdy nie mogła zrozumieć dlaczego ci dwaj mężczyźni byli tak do siebie podobni. Patrzyła szeroko otwartymi oczami i bała się zamrugać. Coś w niej zaprotestowało. Mówiło, że to nie możliwe. Nie dowierzała, że widzi go żywego. Myślała, że zginął.
– Wendy – Jego wargi wyszeptały jej imię, cicho, delikatnie jak powiew wiatru. Kąciki ust uniosły się w górę w znajomym uśmiechu.
Z jej ust nie wydobył się żaden dźwięk. Dokładnie jak w złym śnie, a on patrzył na nią w taki sposób jakby czytał w jej myślach.
– Moja piękna tutaj w Nibylandii nic nie jest takie jak mogłoby się na początku wydawać.
Nie była w stanie nic powiedzieć, gardło miała ściśnięte, usta suche.
– Musiałaś się za mną stęsknić, skoro siedzisz tu teraz przede mną.
– Nie jestem tutaj z twojego powodu – zaprotestowała – chciałam po prostu zobaczyć Piotrusia
– Naprawdę tak sądzisz? – Na jego ustach malował się uśmiech pobłażliwości.
– Oczywiście, że tak – jej głos nabrał juz pewniejszego tonu.
– Przecież jesteś piękną, młodą kobietą, która nie otwiera okna i nie wyczekuje powrotu tego dzieciaka.
– Nie jestem kobietą, wciąż jestem dzieckiem… bo gdyby tak nie było nie mogłabym tu być.
W głowie miała zamęt. Skąd on wie o oknie, przecież mówiła to jedynie ojcu. Dobierała słowa najlepiej jak mogła, chciała zachować spokój. Nie było to takie łatwe bo czuła, że kapitan rozbiera ją wzrokiem. Pochylił się ku niej, a Wendy cofnęła ręce, jakby bała się go dotknąć. Wysunął swój hak do przodu, a dziewczyna w przestrachu przymknęła oczy… zimny metal odgarnął niesforny lok.
– Nie jesteś już małą dziewczynką i za chwilę ci to udowodnię. Przychylę ci nieba – wyszeptał chrapliwie.
Przesunął dłoń od jej ucha w dół szyi, gdzie wyczuł bijący szaleńczo puls. Lekko pogładził silnie drżącą tętnicę. Musnął ustami koniuszek ucha Wendy, podążył wargami śladem palców. Nie bawił się z guzikami przy koszuli, sprawnym ruchem haka rozciął materiał, który utrudniał mu dostęp do niej. Dotykał jej piersi i czuł jak sutki nabrzmiewają i twardnieją za sprawą jego pieszczot.
– Proszę przestań- Wendy wyszeptała błagalnie na co kapitan zaśmiał się miękko.
– Dlaczego mam przestać? Przecież to lubisz, sprawia ci to przyjemność, a wiem, że będziesz chciała jeszcze więcej.
Wendy zaczęła się wyrywać, ale chwycił ją tak, że jej wysiłki na nic się zdawały. Jego ciało znajdowało się bezwstydnie blisko. Przycisnął się do niej tak mocno, że dobrze czuła jego męskość. Pocierał biodrami o jej biodra, hakiem podciagnął do pasa dół jej nocnej koszuli. I zręcznym ruchem ręki zerwał z niej bieliznę. Jego wargi otworzyły jej usta, a silne kolano wcisnęło się między uda. Poczuła, jak jego ręka podąża za kolanem, jak prześlizgiwała się po najbardziej intymnych częściach ciała – ręka wprawnego kochanka. Jego dłoń błądziła w górę i w dół. Silna, a jednocześnie czuła i delikatna. Wendy cofnęła gwałtownie nogę. Jego pieszczoty sprawiały, że zbyt łatwo traciła głowę.
– Skarbie, nie oszukujmy się, pragniesz tego tak samo mocno ja – szepnął jej do ucha.
Na zaprotestowała na te słowa, poddała się. Miał rację – pragnęła tego. Czekała na niego, była zresztą gotowa od pierwszego muśnięcia jego dłoni. Potrafił rozpalić w niej namiętność jednym spojrzenie. I na dodatek wiedział o tym, był bez reszty świadom jej słabości. Czuł pod skórą przyjemne kłucie, kiedy zdejmował spodnie i stanął przed nią zupełnie nagi. W migoczącym świetle Wendy mogła zobaczyć wszystko, ale właśnie tego chciał. Chciał, żeby widziała. Wiedziała, że jest dobrze zbudowany. Czuła jego jego ciało przy swoim, czuła jak jego mięśnie twardnieją.
– Naprawdę wiesz jak zrobić wrażenie – Odezwała się. Miała sucho w ustach.
W jego błękitnych oczach pojawił się błysk triumfu.
Powoli zsunęła z ramion potarganą koszulkę. Czuła, że dostaje gęsiej skórki, choć w pomieszczeniu panowało ciepło. Widział jak jej oczy ciemnieją, a rumieniec oblewa krągłe policzki, jak wargi stają się gorące i drżą.
– Jesteś śliczna śliczna, więcej niż śliczna, Wendy. Nieskończenie więcej. Nie powinnaś się mnie bać i wstydzić. Nie wolno ci.
Położyła się na plecy, pozwoliła, by rozdzielił jej kolana swymi. Odnalazł dłonią jej miękkie piersi. Dotykał jej tak, jak tego pragnęła. Każdy jego oddech na jej rozpalonej skórze prowadził ją coraz bliżej momentu gdy nie mogła już się kontrolować. Odchyliła głowę, a on pokrył jej usta pocałunkami. Później muskał wargami jej brzuch. Ona zaś wydała westchnienie rozkoszy, gdy jego usta zsunęły się w stronę krągłych ud. Dopiero gdy podniecenie groziło szaleństwem, wsunął się w nią i pozwolił, aby rytm statku i morza stał się ich rytmem. Odnalazł ją i porwał ku ekstazie, która pod koniec wydała się Wendy nieomal za silna. Zagryzała wargi, lecz mimo to nie zdołała zdusić jęków rozkoszy. Dopiero gdy jej ciało wygięło się w łuk pozwoliła wybuchnąć swojej tłumionej namiętności. Jego usta spoczęły ciężko na ustach Wendy, gdy wypełnił ją swoim nasieniem.

Obudził ją ból w okolicach podbrzusza. Wstając zachwiała się i opadła na pościel. Przeraziła się kiedy dostrzegła krew na łóżku i na swojej koszuli. Z przejęciem opowiedziała o tym matce, o śnie oczywiście nie wspomniała. Maria wyjaśniła jej, że teraz tak będzie co miesiąc i nie należy się tego obawiać.
– Kochanie to znak na to, że jesteś już kobietą – tłumaczyła córce.
Więc kapitan Hak nie kłamał, kiedy mówił, że nie jest już dzieckiem, naprawdę stała się kobietą.

Rozdział 8

Tego ranka Wendy zaspała i była na tyle spóźniona, że w pośpiechu wybiegła z domu. Na stole w salonie zostawiła swoją pracę domową. Maria to zauważyła i chciała ją odnieść córce do szkoły. Pan Darling jako, że w środy wychodził do pracy o godzinę później niż zwykle, zaproponował, że ją wyręczy.
Ledwo przekroczył bramę szkoły dla dziewcząt, a został od razu zauważony przez trzy panny. Wśród nich była oczywiście Wendy. Pospiesznie podbiegła do niego i odwróciła się do koleżanek plecami. Stali w dość dużej odległości od ławki na, której siedziały dziewczyny, więc nie mogły usłyszeć ich rozmowy. Śledziły ich jedynie wzrokiem. Dostrzegły, że na twarzy mężczyzny wciąż pojawia się serdeczny uśmiech. Po chwili Wendy pożegnała ojca i wróciła do Emmy i Wiktorii. Wyprostowana usiadła na ławce i otworzyła swoją teczkę. Nie zaszczyciła koleżanek żadnymi wyjaśnieniami, więc same zaczęły wypytywać. Emma była strasznie ciekawska więc zaczęła pierwsza:
– Kim był twój tajemniczy wybawiciel?
– Ja to kim, to mój tata – Wendy powiedziała to w taki sposób jakby było to najbardziej oczywistą sprawą na świecie.
– Wendy, to naprawdę był twój ojciec? – zdziwiła się Wiktoria – Przecież on wyglądał tak młodo, mój ojciec w porównaniu z nim to… – urwała i pokręciła głową z rezygnacją.
– Młodo to mało powiedziane, ale szkoda nie podeszłaś z nim bliżej. Z bliska musi być jeszcze bardziej przystojny – dodała z podziwem i rozmarzeniem Emma.
Panna Darling poczuła się jak gdyby serce miała jak z ołowiu, a twarz jak zastygłą maskę. Nie chciała już dłużej słuchać tych wszystkich zachwytów nad postacią jej ojca.
– Przestańcie już, mówicie o nim tak jakby wam się podobał. To mój ojciec, więc zabraniam wam tak o nim myśleć. – wycedziła z wyrzutem i nie czekając na wyjaśnia wstała z ławki. Pospiesznie ruszyła do drzwi szkoły pozostawiając koleżanki w osłupieniu.
Do końca dnia straciła humor, a przy kolacji prawie nic się nie odzywała. Późnym wieczorem Jerzy jak zwykle siedział przy biurku, ale nie był pochłonięty rachunkami. Najwidoczniej czekał na nią i gdy tylko stanęła w drzwiach posłał jej czarujący uśmiech. Wendy jednak nie odwzajemniła go. Była jakaś strapiona i nieswoja. Poprosił by usiadła mu na kolanach. Kiedy to uczyniła obrócił ją ku sobie. Jego wzrok wyrażał zaniepokojenie.
– Co takiego uczyniłem? – spytał cicho, usiłując wyczytać odpowiedź z wyrazu twarzy córki. – Zrobiłem dziś coś niestosownego?
– Nie to nie twoja wina, że jesteś młody, przystojny, elegancki i podobasz się dziewczyną. To ze mną jest coś nie tak, bo nie mogę tego znieś.
Przyjrzał się jej badawczo, ale już uśmiechając się kącikiem ust, ale z powagą we wzroku.
– Wiesz, że te słowa świadczą o pewnym uczuciu, które i mnie czasami prześladuje? – spytał łagodnie.
Wendy spuściła oczy. Poczuła się niewypowiedzianie głupio.
– A więc to zazdrość? – Pociągnęła nosem .
– Tak i wiesz to mi pochlebia. Bałem się kiedyś, że nie pokochasz mnie równie mocno jak ja ciebie, skoro nie odczuwasz zazdrości.
Skinęła głową. Zrozumiała, a raczej zaakceptował to, że była dziś po prostu chorobliwie zazdrosna.
– Kocham cię – powiedziała z prostotą, wodząc palcem wskazującym po obrysie twarzy ojca – I nigdy to się nie zmieni.
– Mój skarbie – wychrypiał. W jego wzroku kryło się morze czułości i ciepła. Twarz rozjaśniła się w uśmiechu, rysy złagodniały. Na powrót był Jerzym sprzed lat, który jako młodzieniec wierzył, że miłość wypełni mu całe życie. Ale wbrew sobie stał się mężczyzną trzymającym się mocno ziemi. Umiarkowany, spokojny na wskroś i wierny Marii. Taki był, aż do chwili gdy stracił głowę i oszalał dla Wendy. Dopiero blask bijący od córki opromienił mu codzienność.
Uśmiechnęła się nieśmiało – Chcę cię prosić o coś…
– O co?
– Przytul mnie – odrzekła – Przytul mocno! I kochaj mnie, tato. Trzeba mi tego bardziej, niż możesz sobie wyobrazić.
Jerzy podniósł głowę i spojrzał ze zdziwieniem na dziewczynę. Głos Wendy brzmiał bezradnie, a oczy pociemniały. Poruszała wargami, formułowała słowa:
– Nie każ mi błagać.
Powiedziała „błagać”…? Dobry Boże, to on gotów był paść na kolana i błagać o jej względy!
– Nie musisz błagać, kochana – powiedział głosem dławionym przez wzruszenie –Chyba całe życie napełniałem serce miłością właśnie dla ciebie. Nie będę jednak cię naciskał – powiedział, jakby zapomniał, że chciała błagać go o to, by ją kochał.
– Nie bój się, Liza dała mi kilka rad i myślę, że dzisiaj możemy – szepnęła, gorącym tchnieniem omiatając jego policzek.
A więc na tematy kobiece rozmawiała z pokojówką. Wiedział, że jego córka przepada za Lizą, ale nie spodziewał się, że będzie zasięgać u niej rad, a nie u Marii. Widać coś popsuło się w relacjach córki z matką.
Wendy wtuliła policzek w zagłębienie na szyi pożądliwie chłonąc zapach jego ciała, zapach mężczyzny. Tego wszystkiego czym był. Do czego tęskniła i biegła w wyobraźni podczas swoich marzeń i snów. Suchymi wargami dotknęła pulsującej skóry na jego szyi. Pocałunkami budziła uśpiony ogień, po brzegi napełniała serce rozkoszą. Czuł tą rozkosz po same czubki palców, które dotykały miękkiej krągłości ramion dziewczyny, kreśliły tajemne znaki miłości na jej biodrach. Uwielbiał ją dotykać. Nie tylko dlatego, że bliskość ciała Wendy budziła w nim podniecenie. Także dlatego, że napełniała go nieziemskim spokojem.
A ich miłość rosła, nie było w niej nic niszczącego.
Rosła i piękniała…
– Wielkie nieba – szepnął jej łagodnie do ucha – ja ty to robisz? Sprawiasz, że nic innego się dla mnie nie liczy, póki trzymam cię w ramionach. Czegóż więcej mogę pragnąć?
Ręka Wendy zabłądziła pod jego odzienie, zanim zdążył zdjąć dłonie z jej ramion, wsunęła się zręcznym ruchem za pasek spodni. Spoczęła na płaskim brzuchu by po chwili wpełznąć pod spodnie i zmysłowo ocierać o jego ciało. W odpowiedzi zadarł jej koszulę nad ramiona, ledwie się opanowując, gdy dwa guziki stawiały opór. Zaczął je niezdarnie odpinać, odpychając pomocną dłoń dziewczyny.
– Połóż ją tam gdzie przedtem. Dam sobie radę – wychrypiał.
Dotknął ustami zagłębienia między piersiami Wendy. Oporny guzik odskoczył odsłaniając piersi o sutkach nabrzmiałych od najlżejszego dotknięcia. Dotykał ich wargami i pieścił zmysłowo bez chwili wahania. Jęknął gdy rozpięła mu spodnie. Nie zdziwił się, że to uczyniła, ale znów zaskoczyła go intensywność doznań. Wendy nigdy nie przejmowała steru kiedy się kochali. To Jerzy był doświadczonym nauczycielem, a ona jego uczennicą. Widziała, że doprowadza go do szaleństwa. Znała już swą władzę nad nim. Uśmiechając się zawstydzona i śmiała zarazem, zręcznie znalazła się nad nim. Dotykała go tak, by poczuł co go czeka, jednak nie na tyle blisko, by w pełni zakosztował rozkoszy. Była gorąca, ale łagodna i powolna w pieszczotach. Siedziała na nim i z uśmiechem kołysała się, doprowadzając go do obłędu. Jerzy przykrył uśmiech dziewczyny pocałunkiem. Języki kochanków złączyły się w szalonym tańcu. W końcu opadła na niego wypełniona jego męskością. Odnaleźli się i stali jednym ciałem. Ramiona Wendy zacisnęły się na szyi Jerzego, on objął mocno jej talię. Pocałunek trwał jeszcze gdy nadeszło spełnienie. Dziewczyna poczuła, jak ciało kochanka wyprężyło się, drżąc. Nie zamknęła oczu. Nie chciała skryć tego wspomnienia w cieniu przysłoniętych powiek. Odbierała go każdą cząsteczką swego ciała, ale pragnęła więcej. Chciała zachować na zawsze widok jego poszerzonych, pociemniałych źrenic, kiedy rozkosz pozbawiała go tchu. Zmarszczki wokół oczu. Ściągnięte brwi, kiedy przymykał powieki i dał się ponieś cudownej, zmysłowej fali spełnienia, którą znajdował tylko u niej. Chciała zapamiętać kąciki ust ojca, które uniosły się w uśmiechu, kiedy zabrakło im sił do pocałunków. Grzywkę, czarniejszą niż zwykle, bo zroszoną kroplami potu. Bała się oddychać, zakłócić ten uroczysty moment nabrzmiały uczuciami. A jednocześnie chciała krzyczeć z radości, że jest szczęśliwa. Bezgranicznie szczęśliwa. Oparła policzek na silnym ramieniu mężczyzny i nie mogła powstrzymać łez. Tak bezgraniczna i taka szczęśliwa. Pan Darling zrozumiał łzy, zrozumiał pocałunki, którymi gwałtownie obsypała jego policzki. Były to dowody spełnienia, które z nim dzieliła tej nocy.

Rozdział 9

Był późny wieczór. Rodzina zjadła już kolację, ale nikomu nie spieszyło się z odejściem od stołu. Gdy pan Darling dostrzegł, że Wendy nie zapięła dwóch guzików przy bluzce wprost nie mógł oderwać wzroku od tego miejsca. Zwykle tego nie robiła, ale tego wieczoru uśmiechnęła się zalotnie w jego kierunku. Brakowało jej doświadczenia, ale przeczuwał, że czyniła to z rozmysłem. Zastanawiał się czy zdaje sobie sprawę ze swojej urody i tego jak na niego działa. Czy wie do czego doprowadza go tymi niewinnymi gestami. Czy wie co dzieje się z jego męskością, skrywaną teraz na szczęście pod spodniami. Z tego rozmyślania wyrwał go głos Michała.
– Może opowiesz nam bajkę? – nieoczekiwanie spytał najmłodszy z dzieci państwa Darlingów.
– Chyba już sto lat nic nam nie opowiadałaś – dodał Janek
– Opowiedz nam coś, a najlepiej o Piotrusiu Panu – poprosił Michaś.
Na te słowa pan Darling oderwał wzrok od bluzeczki Wendy i spojrzał na jej twarz.
– Ale słyszeliście już wszystkie moje bajki – uśmiechnęła się Wendy
– Opowiedz taką, którą wymyślasz, gdy opowiadasz – chłopcy byli nieugięci
Zapadła niebezpieczna cisza, którą przerwał Jerzy:
– A może opowiesz coś starego, coś co dawno nie słyszeliśmy, a było zawsze bardzo ciekawe…coś o tym piracie. Jak on się nazywał kapitan Hak?
– Ale tato, kapitan Hak zginął, co tu jest do opowiadania, jego historia już się skończyła – zaoponował Janek
– Właśnie – wtórował bratu Michaś
Pan Darling uśmiechnął się ironicznie, a słowa same mu się wyrwały:
– Myślę, że w tej całej Nibylandii nic nie jest do końca pewnego, więc mogło wam się tylko wydawać, że zginął.
Wendy przeszedł dreszcz. Te słowa brzmiały tak znajomo. Kiedyś je już słyszała. Być może nie zostały wypowiedziane dokładnie w taki sam sposób, ale brzmiały tak podobnie. W końcu Wendy nic nie opowiedziała, ani o Piotrusiu, ani o budzącym postrach piracie. Wykręciła się, obowiązkiem poćwiczenia gry jakiegoś skomplikowanego utworu. Wymówka była mało przekonywująca, ale nikt nie miał zamiaru jej do niczego przymuszać. Kiedy kuchnia opustoszała, dziewczyna podeszła do Marii i zadała jest pytanie, które trapiło ją już od dawna.
– Mamo, czy dorośli także mogą zobaczyć Nibylandię?
– Myślę, że tak, każdy ma swoją Nibylandię, dorośli także – odpowiedziała jej matka.
– Myślisz, że to możliwe, żeby dwie osoby jednocześnie mogły
widzieć i odczuwać to samo?
– Wydaje mi się, że jeśli ich pragnienia są podobne to chyba jest to możliwe.
Wendy nie zadał już więcej pytań, odpowiedzi, które usłyszała były wystarczające. Maria była przekonana, że córka wypytuje ją o takie rzeczy dlatego, że musi strasznie tęsknić za Piotrusiem. Skąd mogła wiedzieć, że córce chodzi o coś innego. Wendy zasiadła do fortepianu. Jednak jej palce nie dotykały klawiszy, z zamkniętymi oczyma wodziła nimi w powietrzu. Nagle poczuła lekki pocałunek na swojej skroni. Czuła, że jej policzki płoną, pulsuje w wargach. Jerzy ukoił je pocałunkiem. Otworzyła oczy i uśmiechnęła się tym ciepłym, dobrze mu znanym uśmiechem. Po czym przytuliła się do niego w geście czułości i oddania. Wyszeptała przy jego piersi:
– Dzisiaj nie mogę
Dostrzegła zawód w jego błękitnych oczach, ale wiedziała, że do niczego nie zamierzał jej przymuszać. Nie namyślając się długo pospiesznie udała się do swojego pokoju, bardzo chciała, tej nocy zrealizować swój plan.

Wendy otworzyła oczy. Słyszała pod sobą morze. Zaczęła się wspinać. Kiedy dotknęła brzegu burty, poczuła na sobie dotyk silnej dłoni. Podniosła wzrok i zajrzała w twarz tak bardzo przypominającą
twarz ojca.
– Witam na pokładzie, Wendy – rozległ się znajomy miękki głos.
Poszła za nim wzdłuż burty po czym dotarli do jego kabiny. Podkręcił lampy, żeby mogła lepiej widzieć. Odchylił się do tyłu na krześle i mierzył ją wzrokiem. Starał się by to zauważyła. Chciał, by poczuła się nieswojo, chciał zademonstrować, kto tu ma władzę.
– Dlaczegóż to zaszczycasz mnie mnie swoją wizytą. Wybacz, ale wprost nie mogę uwierzyć w swoje szczęście – mówiąc to potarł ręką brodę.
Mówił ze śmiechem i drwiną w głosie, z budzącym lęk zadowoleniem na twarzy.
– Podejdź do mnie, moja piękna.
Wendy nie ruszyła się z miejsca. Więc on podszedł do niej i chwycił ją za ramiona, a ona nie protestowała.
– Nawet nie wiesz jak na to czekałem.
– Czekałeś? – spytała, a w jej głosie zadźwięczało tysiąc obietnic.
– Często myślałem, co moglibyśmy robić we dwójkę. Nawet nie wiesz jak cię pragnę – szepnął – Tylko ciebie zawsze pragnąłem.
Popchnął ją delikatnie na podłogę wyłożoną dywanami. Poczuła miękkość materiału pod biodrami. Podążył za nią, sprężysty w ruchach jak kot na łowach, pewny zdobyczy. Powoli pochylił głowę i dotknął wargami jej ust. Całował ją długo i namiętnie, gotów zdusić
najmniejsze zwątpienie, jakie ujrzałby w jej oczach.
– O nieba, jak ja za tobą tęskniłem! – mruknął, przesuwając usta w dół po jej szyi. Zatrzymał go kołnierzyk bluzki. Jego dłoń podkradła się i rozpięła najpierw jeden guzik, później drugi. Usta
pieściły coraz więcej skóry, ale jemu było za mało. Kiedy dłoń stała się niecierpliwa, pomagał sobie hakiem. Pół leżał, pół siedział pochylony nad nią. Kolano wsunął pomiędzy jej kolana, niezauważalnie podsuwając w górę spódnicę. Wyczuł, że przez chwilę jakby się zawstydziła. Ale wcale mu to nie przeszkadzało w zdobywaniu cal po calu obszarów miękkiej skóry Wendy. Delikatnie ścisnął jej piersi i z uśmiechem pieścił sterczące brodawki. Przechodziły przez nią na przemian fale gorąca i zimna. W jednym momencie przyciskała się do niego, w innym odsuwała. Znów poszukał ust dziewczyny i pożądliwie przykrył je pocałunkiem. Była uwięziona między nim, a podłogą statku. Jego kolano przesuwało się wzdłuż jej ud, delikatnie odsuwając je od siebie.
Poczuła coś na biodrze i gdy uświadomiła, co to jest, aż się zachłysnęła.
– Czujesz co mogę ci dać? – błysnął zębami w uśmiechu.
Odpiął koszulę i pozwolił dłonią Wendy wodzić po rozpalonej skórze. Zsunęła z niego koszulę i spojrzawszy z uznaniem pogładziła twarde muskuły. Z przymkniętymi oczami dotykała powoli jego torsu, jakby chciała poznać każdy jego skrawek. Później leciutko muskała wargami te miejsca, które pod wpływem jej pieszczot ożyły i napełniły tęsknotą jego ciało. Rozpiął jej bluzkę . Szczególny uśmiech, który pojawił się na jego twarzy, bardziej niż słowa przekonywał, że ją pożąda. Jego dłoń powędrowała w kierunku bielizny. Śmiejąc się pomogła mu. Uniosła się tak, aby mógł uwolnić ją od kolejnego ciuszka. Pozwoliła sięgać mu tam gdzie chciał i jak chciał, bo sama tego pragnęła. Obejmowali się tak ciasno, że sam dotyk stawał się jedną wielką pieszczotą. Ramiona i nogi ocierały się leniwie o siebie, usta napotykały usta. Wendy przysunęła się do niego. Wszystkie jego mięśnie się napięły pod naciskiem jej ciała.
– Nie mogę czekać już dłużej – zamruczał kryjąc twarz w jej szyi. Oczy mu pociemniały gdy uniósł swą twarz ku niej – Nie mogę już czekać…
Wendy wsunęła dłoń pomiędzy ich ciała i odnalazła jego męskość. Pogładziła ją delikatnie opuszkami palców i rzekła:
– Żadne z nas nie musi czekać – szepnęła – już nie…
Ręce Wendy zamknęły się na jego szyi, nogi na jego biodrach. Stali się jedną namiętnością i poruszali w tym samym rytmie. Ich ciał porozumiewały się bez zbędnych słów, szukając spełnienia.
– Nasze ciała lubią się nawzajem – mówiąc to uśmiechnął się czarująco.
– Dlatego muszę poznać prawdę – wyszeptała
Nim się obejrzał zrobiła niespodziewany ruch i opadła na jego hak. Przesunął dłonią po wciąż rozgrzanych plecach dziewczyny, a krew pociekła mu między palcami.

– Nie! Nie! Zabiłem ją! Zabiłem! Kochana moja, zabiłem cię…
Jerzy! Jerzy! Co cię napadło? Obudź się!
Dłonie na jego ramionach należały do innej rzeczywistości. Tak jak i głos Marii.
– To tylko sen, nocny koszmar – uspokajała go żona
Krew pulsowała mu w skroniach. Wszystko zdawało się takie prawdziwe.
– Masz rację to tylko sen, wyjdę trochę się przewietrzyć. Wrócę niebawem, nie czekaj na mnie.

Gdy skradał się po schodach, czuł się jakby serce miało wyskoczyć mu z piersi. Najchętniej wbiegłby po stopniach, byle czym prędzej znaleźć się w pokoju córki. Po otwarciu drzwi ujrzał, Wendy siedzącą na łóżku. Ostrożnie wziął ją w ramiona i oglądał ze wszystkich stron.
– Nic mi nie jest, to był tylko sen – zapewniła go spokojnie
– Niech będą dzięki – szeptał Jerzy. Wciąż miał przed oczyma tamte obrazy. Bezwiednie podniósł
dłonie i przyjrzał się im. Nie było na nich krwi.
– Przepraszam, ze tak bardzo cię wystraszyłam, ale chciałam poznać prawdę. To był jedyny sposób. Teraz juz wiem, że ciebie tatusiu i kapitana Haka łączy więcej niż tylko podobieństwo fizyczne. O wiele więcej.
Jerzy tulił ją w ramionach i czuł, że grunt usuwa mu się spod nóg. Wiedział, że odkryła jego tajemnicę, ale czy był to powód do obaw.
Opowiedział jej, że po raz pierwszy zaczął śnić, że jest piratem, wtedy gdy zniknęła. Teraz też czasami miewa takie sny. Nieraz po przebudzeniu pamięta je w całości, a niekiedy tylko pewną ich cześć
Nie wiedział, że i ona je przeżywa.
– Widzisz tato, chyba tak musi być, bo od zawsze byłeś moim bohaterem, to na tobie wzorowałam postać kapitana, gdy zagościł w moich opowiadaniach. A teraz wiem, że nie tylko we śnie, ale także tutaj potrafisz zdobyć się na czyny, których nie powstydziłby się żaden pirat. Wtedy, w tamtą niedzielę, to nie był nasz pierwszy wspólny raz, prawda?
Pan Darling spuścił głowę, Wendy pojmował więcej, niż mógł przypuszczać.
– Czy możesz mi obiecać, że mnie nie znienawidzisz? – zapytał, ale zaraz się poprawił – Nie nie, musisz mi niczego obiecywać. Nieuczciwie z mojej strony było by cię prosić o to, zanim poznasz prawdę. Nie mam zamiaru cię do niczego przymuszać, kochana. Wysłuchaj mnie proszę, a potem możesz mnie nawet znienawidzić, gardzić mną albo…
Uśmiechną się ze smutkiem. Słowa ,,albo mnie kochać dalej” nie przeszły mu przez gardło.
Opowiedział jej jak było, że dosypał wtedy do wina środka nasennego, że wykorzystał jej stan nieświadomości. I tym samym, że nie dotrzymał przyrzeczenia, które sam sobie złożył i wykorzystał wszelkie sztuczki, by ją uwieść. Skończył mówić i czekał z obawą na wyrok, który miał paść z jej ust. Ujęła jego dłoń i przytrzymała przy swoim policzku.
– Jak mogłeś pomyśleć, że cię znienawidzę.
Delikatnie pogładził ją po włosach. Kiedy była małą dziewczynką, zawsze ją tak głaskał wieczorem, zanim położyła się spać.
Nie żałuję niczego co między nami się stało, bo cię kocham – rzekła z przekonaniem, nie pozostawiając Jerzemu żadnych wątpliwości – I pamiętaj tato, nie warto składać przyrzeczeń, których nie jesteśmy w stanie wypełnić.
Roześmiał się i pocałował ją.
– Masz rację Wendy. Kocham cię – powiedział, zdecydowany trzymać się jak najdalej od takich przyrzeczeń.

 

Scroll to Top