Opowieści Jaśka z Gorców

Lato tego roku było bardzo kapryśne, ale słonecko dziś staneło na wysokości zadania i pieknie świeciło od rania, a ze była niedziela więc wystoiłem się pieknie w bukowe portki z parzenicami i biołom kosule ze spinką. Siadłem se na pniocku pod jaworem przy potocku opodal ścieski którą często chodzą turyści. A nie siedziołek se tak bez celu, bo wiecie do Krzyśka, mojego sąsiada, przyjechała fajno młodo wdowa na kwatere. Przyjezdżała każdego lata z mężem, jakimś generałem, czy półkownikiem, ale biedaczek zmarł zostawiając młodej wdowie niezłą rencinę, bo było widać ze kobitka nie jest do cienzkiej roboty. No i właśnie tą ścieską koło potoka zawsze chodziła na spacerki, pewnie pójdzie i dziś, bo tako ślicno pogoda. Siedziołek tak chyba z pół godziny i patrze idzie. Godom wom laska tak że hej, choć czterdziestkę pewnie miała, ale babka z klasą pod każdym względem. Zbliżała się już ku mnie więc w myślach mi goni jakby tu do niej zagadać. Dyć z taką paniusią pogadać to już prawie ekstaza. Była już jakieś piętnaście metrów ode mnie więc ja z uśmiechem przylepionym od ucha do ucha zagaduję bardzo kulturalnie żeby jej nie zrazić do siebie, niek se nie myśli ze jo burak jakiś cy co.
– Dzięń dobry pani generałowo, pieknie słonecko świeci więc spacerek będzie dziś przyjemny.
– A dzień dobry , a pan tak w cieniu jawora, pewnie panu ciepło w tych filcowych spodniach.
Wiedziołek ze mnie może nie zauważyć , ale piekny ubiór zawsze, więc powiekszyłem uśmiech jeszcze bardziej i ruchem ręki zaprosiłem aby usiadła koło mnie, bo miejsca było na pniocku sporo sporo.
– Ciepło nie, tu w cieniu jest bardzo przyjemnie, proszę usiąść koło mnie i chwilkę spocząć. – A bardzo chętnie skorzystam z zaproszenia. – Usiadła i przyglądała mi się bardzo dokładnie.
– Piękne spodnie macie, pięknie zdobione.
– Ano piekne. – Potwierdziłem dumny. A ze był ze mnie kawał chłopa więc strój prezentował się na mnie iście dostojnie.
– Ale wiecie co gazdo, zawsze mnie intrygowało, dlaczego w tych portkach macie wszyte dwa rozporki. W Warszawie chodzą plotki, że natura was hojniej obdarzyła.
A to ci psio krew reklame nom robiom cepry zapyziałe , pomyślałem se w duchu, ale do paniusi uśmiechom się miło i godom.
– W każdej plotce cosi jest prawdy. – Jo nawijom gadke o pogodzie , o ptoskach co tak pieknie śpiwewają, o potocku co szumi po skałach, a pani nic ino o te portki pyto, w końcu bez ogródek zwraca się do mnie.
– Bo wiecie ja bardzo bym chciała tę plotkę sprawdzić.
Myślę se jaką plotkę do cholery, ale jak mi rękę wsunęła do rosporka już się o nic nie pytałem. Szok był dla mnie tak wielki ,że gęba odmówiła posłuszeństwa. Cłek se ino marzył coby z niom pogodać , a tu taka niespodzianka. Zanim gęba i rozum wrócił do normy paniusia pieściła już mojego wacusia dobre pare minut. Ale godom wom, co te anielskie ręce potrafiły. Gdy wacuś stał już na baczność odwróciła się tyłem i zadarła sukienkę do góry. Moim oczom ukazał się przepiękny widok gładziutkich i jędrnych pośladków przedzielonych koronkowymi stringami. Po nasemu takie majtki nazywają się „nici w życi” i jak widzę nie ma w tym żadnej przesady. Nawet ich nie ściągała tylko przesyneła koronecke na bok i usiadła mi na kolanach wciskając sobie wacusia do środka. Na lewym pośladku miała wytatuowanego małego amorka z łukiem i strzałą. I jak przyjrzałem mu się dokładnie to poczułum jakby trafił mnie swą małą strzałą. Rozkosz ogarnęła mnie ogromna, jej pachnące ciałko przylgnęło do mnie. Opisać się tego nie da co czułem, a opowiedzieć ani tyle. Siedziałem taki zszokowany, a Jola – bo tak miała na imię , delikatnie kołysała biodrami. Pomyślałem sobie , nie siedź jak kołek w płocie, rób coś, bo se pomyśli żem wsiok. Delikatnie wsadziłem ręce pod bluzkę, żeby rozpiąć jej stanik. Zawędrowałem powoli na plecy i szukam spinki, szukam i szukam i znaleźć nie mogę, ale wstyd. Ileż to paniusia będzie czekać. wiodę więc ręce do przodu i aż mi ulżyło , zapięcie było dokładnie na środecku między dorodnymi cycusiami. Rozpiołem bez trudu i w moich rękach zaraz znalazły się dwa cuda natury. takiego aksamitu jeszcze żem nigdy nie dotykał. Pani Joli chyba też się to podobało, przyspieszyła i na efekt tego nie trzeba było długo czekać. Wacuś wystrzelił przynosząc mi ogromną ulgę. Jola zeszła ze mnie i myliłby się ten kto myśli, że to był koniec. Pochyliła się nade mną i z iskierkami w oczach mówi.
– A teraz ten drugi, szypciutko proszę.
Osz ty, babo jedna , se myślę, co tu zrobić co by się nie ośmieszyć. Schowałem wacusia do rosporka i wyciągnołem przez drugi rozporek. Jeszcze całkiem nie zwiotczał, a Jola chwyciła go w swoje ręce. Zrobiła minę i mówi prawie z pretensą.
– Ale on jest cały mokry.
Nie zastanawiając się długo mówię stanowczym głosem .
– A bo płakoł, że nie był pierwsy.
Jola uśmiechnęła się słodko mówiąc:
– To ja go już pocieszę.
Rozpięła mi spodnie i spuściła do kostek, a następnie wzięła go do ust i zaczęła pieścić językiem. A to ci dopiero rozkosz, robiła to bardzo wprawnie, tak że zaraz nabrał wigoru ponownie. Wprawne ręce zajęły się tym razem moimi jajeczkami delikatnie ciągnąc i ugniatając mi worek. Co za rozkosz i do tego ten cudowny aromat perfum połączony z jej ciałem. Żyć nie umierać. Pomyślałem, że może i ja postarałbym się trochę i obejrzałbym bliżej jej sikulkę . Podniosłem się i posadziłem ją wygodnie, a następnie zanurkowałem pod sukienkę. Ściągnąłem jej koronkowe stringi bo trochę mi przeszkadzały i dorwałem się do elegancko wygolonej i pachnącej perfumami sikulki. Oj , było co lizać , taka jędrna i soczysta, że sama rozkosz. Wirowałem językiem po całej tej świątyni rozkoszy z takim zapamiętaniem, że nawet nie wiem ile to trwało. Ocknołem się dopiero gdy usłyszałem jej słodziutki głos.
– Jasiu wsadzi mi go do środeczka.
Podniosłem się i wędrując twarzą po jej ciele trafiłem na dorodne piersi, a wacuś bez zbędnej pomocy sam wślizgnął się do jej groty rozkoszy. Poświęciłem teraz całą swą uwagę tym okazom natury które swym kształtem zniewoliły by każdego zdrowego chłopa. Ugniatałem je wprawnie aż okazałe sutki stwardniały. Całując wszystko co było przed moimi oczami doszedłem do szyji i w końcu ukazało mi się cud oblicze mojej pani. Stwardniałe sutki wbijały mi się niemal w zebra . No zamurowało mnie mocno, bo dusa chce całować, ale jak to zrobić , żeby nie rozmazać tak misternie wykonanego makijażu. A godom wom było co podziwiać. Każdy szczegół dopracowany jak na jakim obrazie. Jola widzi , że się przyglądam, uśmiechnęła się słodko.
– Buzi, buzi Jasiu, co się tak ociągasz, jak się kochać to na całego, całuj nie żałuj.
– Oj faktycznie, gdybym nie wycałował strasznie bym żałowoł – dodałem cicho.
Zacząłem więc delikatnie całować to cud oblicze i z każdą sekundą robiłem postępy. Jola odwzajemniała pocałunki i zbliżał się totalny odlot.
Przeszył mnie dreszcz rozkoszy i wacuś puścił swoje soki, Jolę też w tym samym momencie przeszył dreszczyk. Opadliśmy bezsilnie na bok i tak milczeliśmy przez chwilę. Pierwsza odezwała się Jola.
– No Jasiu spisałeś się super, co prawda plotka fałszywa , ale jurności w tobie za dwóch i pewnie stąd te plotki.
– Ta jurność to tylko dzięki tobie , trzydzieści roków chodzę po ziemi, ale dopiero dziś dowiedziałem się co to miłowanie i że można tak raz po raz kilka razy.
– No to chyba razem spisaliśmy się super, – roześmiała się Jola.
Ja dopiero teraz wróciłem do rzeczywistości i znowu słyszałem śpiewające ptoski , szemszący potok i szumiące liście jawora. Przez cały czas miłowania byłem jak w transie, nic do mnie nie docierało, tylko zapach cudownej kobiety i jej dotyk. Spojrzałem na scieżkę i zdrętwiałem. A jak nas ktoś widział, czy czasem nie przechodził ktoś tędy. Pół biedy turyści, ale miejscowi to nie dadzą mi spokoju. Jola wyjedzie do Warszawy a ja zostanę. A u nas ludzie pamiętliwi. Z zadumy wyrwała mnie Jola.
– Jak już poznaliśmy się dogłębnie to może przejdziemy się na spacer.
– Ależ bardzo chętnie – odparłem bardzo ochoczo chociaż nogi miałem jak z waty i wcale nie miałem ochoty na spacery.
Gawędziliśmy o różnych sprawach , ale już nie o moich portkach. Głównie o tych politykierach w Warszawie. Teraz to ja się wypytywałem , bo jakby nie było pani ze stolicy i dużo wiedziała o tych skurczybykach z rządu. A wiadomości miała dużo więcej niż te pismaki z gazet. Czas spaceru przeleciał szybko i w końcu doszliśmy do kwatery, gdzie zatrzymała się pani Jola.
– Dziękuję ci Jasiu za wspólnie spędzony czas.
– I ja bardzo dziękuję
– Myślę że będziemy kontynuować tę znajomość.
– O niczym innym nie marzę.
Pocałowała mnie na pożegnanie i odeszła. Odsapnąłem, bo mimo wszystko spięty byłem bardzo przez cały czas. Taka pani, z samej Warszawy i ja, przecież to niemożliwe. Poszedłem do domu, ale myśli kłębiły mi się w głowie przez cały czas. Czy ja czasem się nie zakochałem do cholery. Czy to możliwe, tak od pierwszego razu . A to mi kobita klina zabiła , mnie Jaśkowi z Gorców.

Czas szybko leci, lato minęło, a cepry jeżdżą w te góry i jeżdżą. Tak se czasem patrze na zatłoconom „zakopianke” i se myślę, czy aby wszyscy jadą podziwiać góry. No chyba nie, bo domy uciech się rozwijają sumnie w Zakopanem i okolicach, a i spożycie alkoholu rośnie. Potem podają cepry zapyziałe ze na Podhalu jest największe spożycie alkoholu w przeliczeniu na jednego mieszkańca .Robiom z nos pijoków. Przyjeżdżają tu zalać ryja i podupczyć. Pięknych widoków nie widzą bo im góry wszystko zasłaniają. No ale trza przyznać, że są i dobre strony tych najazdów. Panowie dadzą zarobić studentkom z Krakowa i towarzyszkom z za wschodniej granicy, a paniusie to zadowolić musimy my. Nie żebym się uskarżał, bo wiecie, dobre ucynki trza zbierać. Za namową Krzyśka , no wiecie mojego sąsiada, zrobiłek pokoje gościnne i przyjmuje gości na noclegi. Zwłaszcza panie są mile widziane i mom już pare takich co wypoczywają u mnie regularnie.
Dziś przyjechała Pani Małgosia , więc musze się niom zająć, coby weekend miała udany. Jest u mnie już trzeci raz, więc mieliśmy już okazję poznać się dogłębnie.
Idę do jej pokoju i pukam.
– Wchodźcie, wchodźcie Jaśku.
– Nie przeszkadzam, nie za wcześnie?
– Ależ skąd w sam raz, właśnie kończę makijaż i możemy iść na tę górską przygodę. Mówiąc to mrugnęła figlarnie oczkiem i dopieła guziczek koszuli pod szyją.
Podszedłem bliżej , poczułem woń przecudnych perfum.
– Zamiast zapinać, lepiej ściągnąć .
Przyciągnąłem ją do siebie. Gosia ze słodkim uśmiechem skarciła mnie.
– Jaśku! teraz idziemy, figlować będziemy później.
– Jakoz pani chcecie, ale tak pieknie pachniecie, żem musioł choć se powoniać.
Wyszliśmy z domu i korzystając w wytyczonego szlaku górskiego szliśmy ku polanom. Rozmawiać straśnie nie było o czym, bo ileż to możno gwarzyć o pogodzie. Podziwialiśmy barwy zbliżającej się jesieni i tak minęła nom godzinka marszu, a do polan jesce daleko.
– Jasiu, może odpoczniemy chwilkę.
– A jokoz wcecie.
Zeszliśmy troszkę ze szlaku i pod dużym świerkiem na mchu rozłożyłem swój wełniany sweter. Usiedliśmy razem koło siebie.
– Ależ mnie już nogi bolą.
– Zdejmijcie sobie buty, to rozmasuję wam stopy.
Zdjęła traperki więc zacząłem masować jej stopy. Nóżki miała delikatne wiotkie idealne do szpileczek, nie do cienzkich buciorów. Masowałem wprawnie co jakiś czas docierając dłoniom pod kolanko. Widać, że Gosi się to bardzo podobało. Moje masowanie przeszło w głaskanie, ale już nie stóp, tylko całych nóg, a głównie skoncentrowałem się na udach. Ale jak wiecie tam gdzie uda się końcą jest kuciapka, no i to był cel mojego głaskania. Gdy tam dotarłem pani wyłożyła się na mchu. Westnęła cicho.
– Ależ ten las jest piękny, a ta cisza taka kojąca.
– Prowdę mówicie, piękny las, – powiedziałem dobierając się do zarośniętej sikulki.
Pani się rozmarzyła wsłuchana w ciszę lasu przerywaną tylko odgłosami kukułki.
– O kukułka , raz, dwa, trzy – trzy razy, słyszałeś Jaśku.
Przerwałem na chwilkę lizanie sikulki, żeby odpowiedzieć.
– Słyszałem, słyszałem.
– To znak!
– Jaki? Że będziesz miała trójkę dzieci?
– Nie dzieci już mam, to znak że będziemy się dziś trzy razy kochać.
– A tego jeszcze nie wiedziałem, że kukułki takie mądre i umieją to przewidzieć
– Pierwszy raz już jest teraz, tylko przyspiesz nieco.
Przyśpieszyłem, ale nie języczkiem , tylko spuściłem spodnie i wyciągnąłem swojego wacusia.
– Masz rację od przyśpieszeń twój malutki wojownik jest lepszy.
Gośka chwyciła mnie za worek i pociągła do siebie. Parę razy językiem oblizała czubek wacusia zwilżając go śliną i wsadziła do kuciapki.
– No teraz jazda mój ułanie.
Dosiadłem moją paniom i wprawiłem mojego wacusia w ruch .
Głowę przytuliłem do jej piersi i upajając się jej zapachem gnałem w zatracenie.
Nie należę do długodystansowców więc zaraz trysnąłem.
Gosia uśmiechnęła się, ale była jakby nie do końca usatysfakcjonowana.
– Pora ruszać dalej, prowadź Jaśku.
Pani nabrała wigoru do dalszej wędrówki, a mnie jakby ubyło.
– Daleko to do tych polan.
– No jesce z godzinkę trza iść.
Szliśmy już ze dwa kwadransy, kiedy pani podbiegła do olbrzymiej skały, sakasała spódnicę wystawiając w moją stronę zgrabne pośladki. Zwróciła głowę przez lewe ramię i woła:
– Jasieczku, już opadam z sił , potrzebny zastrzyk energii.
– Zastrzyk? Już się robi.
Podbiegłem rozpinając spodnie. Wacuś wystrzelił ze spodni jak sprężyna, a ja trzymając w jednej ręce spodnie, a w drugiej plecak gnałem na spotkanie z tym pięknym widokiem. Bo cy jest coś pikniejszego niż zadarty goły tyłek piknej kobity. Moja strzykawka bez problemu weszła w przygotowane miejsce i z wielką ochotą niosłem pomoc swojej pani.
Ręce puściły spodnie i plecak, a chwyciły za pośladki. Zadarłem spódnicę jej prawie na głowę, a ręce pieściły całe plecy i zwisające piersi. Tym razem dłużej galopowałem, więc poczułem dreszczyk, który przeszył trzymane przede mną ciało i usłyszałem cichutkie:
– Dość mój drogi, wystarczy.
Ruszyłem jeszcze dwa razy i ja także miałem już dość, wyjąłem wacusia i trysnąłem na skałę.
– Ale marnotractwo, nieprawdaż, – powiedziała patrząc na spływającą spermę.
– Tyle chłopców i dziewczynek się marnuje.
Zatkało mnie, nie wiedziałem co powiedzieć. Nigdy nie patrzyłem na swoje soki przez pryzmat dzieci.
Ruszyliśmy dalej w drogę i właśnie przypomniała mi się pewna historia.
– Wiesz co? Parę lat temu tą drogą szedł Krzysiek od Grapy i spotkał tam opodal naguśką turystkę przywiązaną do drzewa .
– I co?
– Gdy go zobaczyła zaczęła wołać i prosić o pomoc. Tłumaczyła, że została napadnięta przez jakiś grzybiorzy, że przywiązali ją do tego drzewa wykorzystali i taką zostawili.
– I co ten Krzysiek? Odwiązał ją?
– Krzysiek to chłop prosty, rozejrzał się dookoła, – było pusto, tylko on i ta turystka. Trzeba dodać bardzo ładna kobitka. Podszedł do niej bliżej , pogłaskał po gołej dupci i mówi: – cosi mi się zdaje, że scynścio to wy dzisioj do ludzi ni mocie.
Gosia uśmiechnęła się kwaśno.
– Naprawdę? Nie pomógł jej.
– Ależ, pomógł, troszke ją zagrzał bo było zimno. A później uwolnił.
– No wiesz co. chyba nigdy już nie przyjadę do was na grzyby.
– Na grzyby przyjeżdżaj, ale do lasu choć tylko ze mną.
Uśmiechnęła się.
– Oj my razem to chyba nie nazbieralibyśmy nic.
– A to cymu.
– A bo przy tobie to ja myślę o czymś innym .
Teraz droga szybko nam mijała i doszliśmy do polany.
– Oto cel naszej wycieczki.
– Ślicznie tu.
Polana była niewielka porośnięta psiorką, która falowała na wietrze. Na skraju stała drewniana, gontami kryta, na kamiennej podmurówce bacówka. Drewniany taras kończył się przy źródełku. Bacówka ta od lat należała do naszej rodziny. Była skromna w wyposażeniu, ale miała swój niepowtarzalny klimat. Weszliśmy do środka, otwarłem okiennice i promyki jesiennego słońca wpadły do środka. Było chłodniej niż na polu, więc najpierw zapaliłem w piecu i nastawiłem wodę na herbatę.
– Pięknie tu. Zostaniemy na noc?
– Możemy zostać, ale jak widzicie nie ma tu luksusów, a łóżko jest tylko jedno.
– Tak, ale za to jakie wielkie.
Siedzieliśmy do wieczora przed bacówką, podziwiając panoramę Tatr , cudowny zachód słońca. Dużo rozmawialiśmy , jak to się mówi o życiu, o rodzinie, o pracy i oczywiście o naszym rządzie i aferach. No, bo czy dziś mozno o tym nie godać, skoro jak tylko się włączy radio, czy telewizor, to tylko afera, goni aferę. Jesce jednej nie wyjaśnili, a juz wyniuchali nową. Prawdziwe perpetum mobile.
– No Jaśku, chłodno się zrobiło, choć my do środka i dołóż porządnie do pieca.
Weszliśmy do środka, dołożyłem polanko do pieca, zapaliłem lampe naftową, bo elektryki tu nie było. Lampa rozświetliła izbę rzucając cienie po ścianach.
– To co zrobimy jakąś kolacyjkę, co tam masz w plecaku?
– Bunc, moskoliki i puszkę mięsną.
– To niewiele, ale dla nas wystarczy.
– Otworzyć ci puszkę ?
– Może zjemy serek z tymi plackami, a cipuszką zajmiesz się po jedzeniu. – zaśmiała się.
– Nie łap mnie za słówka.
– Teraz za słówka, później złapię cię za co innego, aż będziesz kwiczał.
– Nie strasz mnie, bo mi nie stanie.
– Stanie, stanie, już ja się o to postaram.
Pod stołem nogą sięgnęła mi między nogi i delikatnie nacisnęła, a ręką głodziła mi dłoń.
– No widzisz, już buzuje.
Dokończyliśmy kolację, sprzątnęliśmy naczynia i hop do łoża z ogromną pierzyną.
Pani Gosia leżała już pod nią naguśka. Dokończyłem sprzątanie rozebrałem się i wślizgnąłem się pod pierzynę.
– Grzej mnie Jasieńku, bo jestem cała zmarznięta.
– Przytuliłem ją i rękami masując rozcierałem plecy i pośladki.
– Oj cieplej, cieplej, jesteś wspaniały.
Ja ugniatałem jędrne pośladki, a jej ręce powędrowały do mojego wacusia.
– Jaki cieplutki.
– Bo tętni życiem.
– To życie chyba się już gotuje w nim.
– Wsać mi go, niech skorzystam z tej energi.
Posłusznie wykonałem prośbę i jeszcze mocniej przycisnąłem ją do siebie. Teraz tworzyliśmy niezłą plecionkę. Czułem całe jej ciał na sobie, a szczególnie kształtne piersi, które zacząłem całować i ssać. Uwielbiam to robić. Bawić się sutkami i ssać. Zostało mi to chyba od dziecka, choć miałem kilkuletnią przerwę.
Już po paru minutach zrobiło nam się bardzo ciepło. Gosia wydrapała się na mnie, nie wyjmując wacusia i dosiadła jak wytrawna amazonka. Zaczęła rytmicznie mnie ujeżdżać, ukazując moim oczom całą poezję podskakujących piersi.
– Cudowny widok.
– Tak ci się podobają.
– Nie tylko piersi, ty także.
– Ale nie ukrywam, że właśnie te cycuszki mają niemal mistyczne znaczenie dla mnie.
Było cudownie, w pewnym momencie moja bogini przeciągła się jak kotka, a moja głowa znalazła się między jej udami.
– Teraz zajmij się moją cipuszką, jak obiecałeś przy kolacji.
Bez słowa wbiłem nos w jej kędziorki, a językiem penetrowałem wilgotną grotę.
Ręce pieściły na zmianę wiszące piersi, oraz wypięte pośladki.
– Oj, kochany, jesteś mistrzem.
Już zbliżał się wulkan orgazmu. Zeszła ze mnie położyła się na boku tyłem do mnie lekko podciągając kolana.
– Wsać mi go głęboko, najgłębiej jak tylko możesz.
Wbiłem wacusia w rozpaloną cipeczkę, rękami mocno ją objąłem ściskając w dłoniach jej jędrne piersi. Tuliłem mocno Małgorzatę i całowałem ją po plecach i szyji. Wulkan eksplodował w nas jednocześnie, dreszczyk przeszył nas jak strzała. Trwaliśmy tak w milczeniu i bezruchu, upajając się tym co minęło. Zasnęliśmy w tej pozycji nawet nie wiem kiedy. Zbudził nas świt, porannych promyków słońca wdzierającego się przez małe okienka do izby. Pod pierzyną było nam ciepło, ale w izbie było zimno, bo w piecu dawno już wygasło.
– Dawno już tak dobrze nie spałam. Chętnie zabrałabym cię do miasta, żeby mieć wyłączność na kochanie z tobą. Ale tej błogiej ciszy i zapachu lasu nie znajdę nigdzie indziej, tylko tutaj.
Gosia wyskoczyła z łóżka i naguśka wybiegła na taras przed bacówką.
– Jestem szczęśliwa, – wykrzyczała do porannego słońca . Po chwili jednak szybko wróciła do mnie dygocąca z zimna.
– Kiedyś chciałabym kupić u was dom i zamieszkać tu, z dala od miejskiego zgiełku.
Wstałem pierwszy ubrałem się i rozpaliłem w piecu. Niewielka izba szybko się nagrzała. Zjedliśmy śniadanie po czy ruszyliśmy w drogę powrotną.

Czas leci szybko i co tu kryć, przyszła zima. Zawiało , polało i zaśnieżyło. W kalendarzu jeszcze jesień, ale u nas już zima. Na nartach jeszcze nie pojeździ , ale biało zrobiło się wszędzie. Na Andrzejki przyjechało sporo gości, do mnie też. Przyjechała grupa kilku dziewczyn w różnym wieku, widać miały ochotę się dobrze zabawić, a przy okazji chcą sobie urządzić coś w rodzaju wieczoru panieńskiego, bo ich koleżanka niedługo wychodzi za mąż . W salonie będę musiał trochę wynieść gratów, bo wieczorkiem będą chciały zrobić małą imprezkę. Przygotowałem sprzęt do puszczania muzyki i polanka do kominka, stroną kulinarną zajęły się same dziewczyny.
Wieczorkiem ładnie ubrane zeszły wszystkie do saloniku, sześć pięknych kobiet, coś typu biznes woman. Rozpaliłem w kominku dla stworzenia miłej atmosfery i panie zaczęły biesiadowanie. Rozgrzane alkoholem i licznymi wróżbami andrzejkowymi co rusz wybuchały gromkim śmiechem. Przyglądałem się tym zabawom z boku, a szczególnie przyglądałem się bawiącym paniom. Były urocze, od młodszej blondyneczki, do 35-letniej brunetki Joanny, która wiodła prym w tej grupie. Wszyscy zwracali się do niej Asia. Zabawa przeniosła się od stolika na środek saloniku przed kominkiem gdzie przy dość głośnej muzyce zaczęły tańce. W końcu Asia wzięła mnie w obroty i dołączyłem się do tanecznej zabawy. Ale widać nie wystarczyłem im, bo jedna rzuciła hasło, „więcej chłopów”. Wszystkie podchwyciły temat i w rytm grającej muzyki śpiewały „więcej chłopów”. Asia wzięła mnie na bok i spytała , czy mogą po kogoś zadzwonić. Zgodziłem się bez wahania, choć jeszcze nie wiedziałem na co. Panie poszperały w torebkach i jedna z nich trzymając w ręce jakąś wizytówkę poszła dzwonić. Wróciła po dwóch minutach z okrzykiem – będzie , co zostało przyjęte ogólnym aplauzem przez panie. Zabawa trwała dalej do momentu dzwonka u drzwi. Wszystkie znieruchomiały jak pieski preriowe. Poszedłem otworzyć drzwi. Postawny miły gość z uśmiechem na twarzy spytał:
– Czy tu jest jakaś damska imprezka?
– Tak jest, proszę wejść.
Od razu domyśliłem się po co te diabliczki go tu zaprosiły.
Przywitał się ze wszystkimi paniami, po czym poprosił o pięć minut i osobny pokoik.
Po tym czasie w pełnej krasie ukazał się paniom. Do kompaktu wsadził płytę ze swoim podkładem muzycznym i zaczął pokaz. Panie były pełne euforii, piszczały i szalały, a ja siedziałem w kącie jak mały Jasiu, postawiony tam za karę. Z każdą minutą zabawa była coraz gorętsza, ciepło było nie tylko striptizerowi, ale i paniom, bo co poniektóre zrzuciły swe bluzeczki demonstrując koronkowe staniczki. Byłem pod dużym wrażeniem, bo nigdy nie widziałem takiego pokazu. Oczywiście nie striptizer był obiektem mojego wrażenia , tylko zachowujące się damy. Ocierały się o niego, szczypały w pośladki, szarpały za stringi.
W pewnym momencie ucichła muzyka i nieznajomy jak szybko się pojawił tak szybko znikł, zostawiając rozochocone panie. Muzyka poszła znowu w ruch, tańce też. Pnie które pozbyły się części odzieży wcale nie miały ochoty ubierać jej z powrotem. Wręcz przeciwnie pozostałe dołączyły do nich kontynuując tańce w samej bieliźnie. Widok był przecudny, co nie było obojętne dla mojego kacperka. Kobitki były bardzo zgrabne, a widok pełnych pośladków ozdobionych koronkowymi stringami falujących podczas tanecznych wygibasów niemal boski. Pomyślałem sobie , niebo w domu, do takiego nieba poszedłbym już dziś.
Z błogiego niebytu wyrwała nie Aska, szarpiąc za koszulę.
– No Jasieczku dołącz do nas, przecież nie będziemy same tańczyć.
Dołączyła się jeszcze Jola i Magda i razem szarpiąc mnie za ubrania wciągnęły mnie do zabawy. Zdarły ze mnie koszulę i zabrały się za spodnie. Koronkowe staniczki zniknęły z ich piersi nawet nie wiem kiedy. Nie miałem żadnych szans w tej nierównej walce, więc poddałem się tokowi wydarzeń. Całkowicie uległem urokowi jaki mnie otaczał, nic nie widziałem poza natłokiem piesi i roześmianych twarzy. Moje ręce same rwały się do zrzucania paniom majteczek i łapczywego dotykania wszystkiego co mnie otaczało. Głaskałem jędrne piersi, pośladki i wydepilowane kuciapki. Nie mogłem zrobić ruchu i jakby tego było mało przed oczami ukazała mi się Asia. Usiadła mi przed twarzą podsuwając wilgotną łechtaczkę do lizania. Lizałem z lubością , bo i ja byłem lizany, i efekt był piorunujący. Przeszył mnie niesamowity orgazm i trysnąłem do buzi jednej z biesiadniczek. Nawet nie wiem która mnie tak wspaniale obsłużyła , bo nie widziałem nic poza urokami Aśki. Było wspaniale, ale miałem już dość. Nie mogłem nawet się odezwać, więc tylko uniosłem dłonie i skrzyżowałem w sportowym geście sygnalizując przerwę.
Przycichły śmiechy i zrobiło się troszkę luźniej. Leżeliśmy wszyscy na podłodze przed kominkiem.
– Może któraś pani zrobi wszystkim drinki, a ja przyniosę jakieś koce, żeby było nam przyjemniej.
Aśka przyjęło to z wielką ulgą, wiedząc, że to jeszcze nie koniec figli. Ania poszła zrobić drinki, a ja wyrwałem się z boskich objęć i skoczyłem po koce.
Po chwili leżeliśmy już w komplecie na rozścielonych kocach wygrzewając swoje nagie ciała w promykach trzaskającego ognia z kominka. Popijaliśmy drinki, panie wymieniały krótkie uwagi parskając śmiechem. Były już mocno wstawione, a Jola i Magda można by powiedzieć zalane, ale żadna nie chciała zrezygnować z towarzystwa. Drinki powoli dopijaliśmy do końca i ochota rosła. Towarzyszki siedzące koło mnie były cudowne i uroczo piękne. Pomyślałem sobie co one tu robią. Wszystkie sześć ekstra babki, niezależne mogły by mieć każda po sześciu facetów na skinienie palcem. Położyłem głowę na łonie Beaty i westchnąłem.
– Żyć nie umierać, świat jest piękny dzięki takim kobietom jak wy.
– Kobietom które umieją się bawić tak jak my – dodała Jola ledwie dźwigając się z koca.
Bawiłem się dorodnymi piersiami Aśki i Magdy ściskając nabrzmiałe sutki . Zuzanna bawiła się moim zwiotczałym kacperkiem i kiedy wzięła go do ust szybko nabrał wigoru. Pieszczenie znowu rozkręciło się na dobre. Dziewczyny pieściły mnie i siebie nawzajem, ja też nie leżałem biernie. Głaskałem i lizałem wszystko co było w moim zasięgu. Lizałem sikulki na przemian i widziałem, że sprawiałem im sporo satysfakcji. Ja też wznosiłem się na wyżyny, bo Zuzanna wyprawiała cuda z moim małym bohaterem i jąderkami wprawnie je ugniatając. Wprawnym języczkiem i paluszkami doprowadzałem je kolejno do orgazmu, w czym pomagały mi też dziewczęta pieszcząc swoje piersi. Na koniec Jola mamrocząc coś niezrozumiale przywarła do moich nóg cały ciałem, ustami objęła mojego kacperka, który był już na skraju eksplozji. Ssała go tak mocno, że aż bolało. Natychmiast wystrzelił swoimi sokami, które Jola przełknęła i ssała dalej, jakby nie poczuła że to już koniec. Delikatnie złapałem ją za głowę i pociągnąłem na swój tors tuląc ją do siebie. Przez kilka minut leżeliśmy tak bez ruchu. Po czym powoli i z dużymi problemami udaliśmy się do pokoi. Jolę i Magdę musiałem niemal zanieść, bo same nie były wstanie. Ja też byłem trochę wstawiony, inaczej nie byłbym w stanie wytrwać całej tej orgietki.
Rano wstaliśmy późno, bo koło jedenastej. Ja pierwszy zszedłem do salonu więc zaparzyłem kawę i zrobiłem kilka kanapek. Powoli panie zaczęły schodzić. Miny miały nie tęgie. Kawę chętnie sączyły, ale kanapki nie tknęła żadna. Były pełne skruchy, jakby wstydziły się tego co się wczoraj wydarzyło. Cały wigor i finezja wyparowała z nich razem z alkoholem i został tylko kac. Przy kawie rozwiązały się im trochę języki. Pracują razem w biurze w dobrze prosperującej firmie. Praca pochłania ich całkowicie i nie mają czasu na spotkania towarzyskie i życie rodzinne. Ale Jola w Nowy Rok bierze ślub i chciały to uczcić wypadem w góry. Takie zachowanie jak wczoraj nie zdarza się im często, ale alkohol robi swoje.
Dziewczyny przepraszały za swoje zachowanie, choć przypuszczam, że nie wszystkie pamiętają dokładnie cały wieczór. Przekonałem je, że nie czuję się urażony nawet w najmniejszym stopniu i w takiej dość miłej atmosferze pożegnaliśmy się.

Scroll to Top