Ostra Żyleta… ;)

To nic, że w sumie Leszek podpadł szefowej na całej linii. To nic, że zdawał sobie doskonale sprawę z tego, jakie poniesie dzięki temu zawodowe konsekwencje. To nic… a jednak… .
Pani Kasia, była ugodową i komunikatywną szefową, ale swojego od pracowników wymagała. Nikt nie miał większych powodów do narzekań na nią, nawet Leszek, chociaż przez własną nierozwagę (czytaj: głupotę), podpał tej pięknej kobiecie i w dodatku ubliżył. Sądny dzień, czy też jak kto woli rozmowa wyjaśniająca, jak zwykle w takich przypadkach, odbywała się w piątek po pracy w jej gabinecie. Jakże on pragnął pójść z resztą zespołu do domu! A te ich pożegnalne i pełne współczucia spojrzenia, załamywały go do reszty. Ale cóż, nabroił, więc trzeba było ponieść konsekwencje.
Gdy w biurze został sam, każda upływająca minuta była okropnością! A w dodatku czas wyczekiwania zdawał się nie mieć końca! Minęło pięć minut… dziesięć… kwadrans… a pani Kasia jakoś nie krzepiła się do wezwania go do gabinetu! Już nawet zaczął się łudzić, że jakoś to rozejdzie się bez większego krzyku, ale w tej właśnie chwili zerwał go na równe nogi telefon na biurku!
– Tak słucham? – wypalił jak poparzony.
– Czekam w gabinecie.
Tylko tyle, ale stanowczo, zdecydowanie, kategorycznie! Odłożyła od razu słuchawkę, a Leszek… wlókł się w stronę gabinetu jakby ciągnął za sobą tonę złomu, albo nie mniej betonu! Nie mniej sparaliżowane miał dłonie, gdy miał otworzyć drzwi! Gdy już miał w końcu chwycić klamkę, drzwi same się otworzyły!
Obraz, jak ukazał się jego oczom, omal do reszty nie powalił go z nóg! Wysoka sylwetka pani Kasi, była jeszcze bardziej podkreślona jej ubiorem! A w połączeniu z jej pięknem, powabem i urodą, każdy chyba by padł z podniecającego wrażenia! Naturalnie była wyższa od niego, ale będąc teraz w taaaaaaaaaaaaak wysokich, błyszczących czernią szpilach, zdecydowanie nad nim górowała! Wyżej, w otoczce błyszczących i bezbarwnych pończoch, były jej cudnie zgrabne nogi! I ich widok zdawał się nie mieć końca, bowiem został ograniczony dopiero w górnej części ud przez obcisłą, z czarnego zamszu, miniówkę! Jakże wspaniale podkreślała ona krągłość jej bioder, wydatność pośladków i płaski brzuszek?!!! Idąc wzrokiem dalej, widział bluzkę z białego jedwabiu z całym mnóstwem maleńkich guziczków z przodu! A gdy dotarł do ostatniego od góry, omal nie upadł z wrażenia na twarz! Dekolt, ten wypełniony dekolt krągłością i jędrnością biustu, w dodatku bez stanika, sprawiał wrażenie jakby był zupełnie nagi, a nie pod osłoną jedwabiu! I tam by chyba pozostał swoim wzrokiem, gdyby nie ten sam stanowczy głos:
– Wchodź!
Nadal miał trudności z poruszaniem się, ale teraz to już sam nie wiedział czy nadal z strachu i niepewności, czy też… podniecenia?
Gdy zatrzymał się przed jej biurkiem, niespodziewanie poczuł jej delikatną dłoń na ramieniu, ale i cierpkie w tonacji słowa:
– Nawet nie siadaj. Sprawę załatwimy… – tu nieco zmienił się jej głos na bardziej niezdecydowany – że tak powiem od ręki – posłała mu przy tym tajemniczy, skromniutki, prawie nie widoczny, ale jednak uśmieszek.
Leszek jednak nadal nie za bardzo kontaktował. Teraz, wodząc oczyma po jej smukłej szyi, i pięknym obliczu w otoczce ogromu idealnie uczesanych, długich blond włosów, twarzy w wyzywającym, ale i zarazem subtelnym makijażu, nieco się speszył pod jej nieustannie przeszywającym spojrzeniem i… spojrzał skrępowany (przestraszony?) na blat biurka. I…? I znów zauroczenie! Stała oparta dłońmi o krawędź biurka, a jej smukłe palce pięknie ozdobione wręcz krwisto czerwonym lakierem na paznokciach!
– Ściągaj gacie! – krótkie, ale stanowcze polecenie.
Leszek… nie dosłyszał, albo po prostu uznał, że się przesłyszał. Spojrzał na nią pytającym wzrokiem, ale jej odpowiedź była zdecydowana:
– ŚCIĄGAJ GACIE I TO NATYCHMIAST!!!
Sam nie wiedział, czemu i komu ma zawdzięczać TAKIE szczęście??? Przecież tak sugestywnej propozycji nigdy by się nie spodziewał! Mimo jej wciąż tajemniczego, ba, beznamiętnego wyrazu twarzy, opuścił spodnie z bokserkami do samych kostek.
– Wchodź na biurko i rozłóż się! – poleciła znów zimnym tonem, nawet nie spoglądając w stronę jego krocza.
Też postanowił nic nie mówić i czym prędzej, aczkolwiek trochę nieporadnie, wgramolił się na wskazane miejsce. Gdy tylko oparł się z tyłu rękoma, wyjęła z szuflady długi, biały sznur i skrępowała mu dłonie w nadgarstkach, unieruchamiając je dodatkowo pętami do rzeźbionych nóg biurka. Drugi koniec sznura posłużył jej do unieruchomienia w podobny sposób jego kończyn dolnych. Stanęła naprzeciw niego, a on, oczyma wyobraźni widział już…

„…tak, teraz w delikatnym erotycznym tańcu zacznie się rozbierać, a potem uporczywie pieścić mojego kutasa…, albo nie, zedrze z siebie ubranie i od razu dosiądzie mnie na jeźdźca, by rżnąć się jak dzika suka…!”

Znów przez chwilę na jej ustach pojawił się tajemniczy uśmieszek, po czym ponownie sięgnęła do szuflady, a po chwili w jej dłoni pojawiła się… najprawdziwsza żyletka!!! Sam jej widok, błysk w odbijającym się słonecznym świetle, błyskawicznie wytrzebił z jego umysłu wszelakie podniety i nie mniej wolno na jego twarzy wymalowało się nad wyraz wyraźnie… przerażenie! Aż zaschło mu w gardle, ale zdołał jeszcze wydusić:
– Ale ja… przecież… co to…?
– Zamknij się palancie! – skarciła go i na jego oczach zdjęła swoje skromniutkie majteczki z czarnej koronki i… zakneblowała mu nimi usta!
Tak silnie pachniały jej kobiecością, że omal się nie odurzył ich aromatem, ale gdy tylko wróciła w jego krocze i na pierwszym palnie pojawiła się ponownie żyletka, omal nie zemdlał!
Pani Kasia tym razem posłała mu zupełnie nie skrywany uśmieszek i jadowitym tonem oznajmiła:
– To na pewno przywróci ci zdolność skupienia się w pracy nad swymi obowiązkami. Nie będę więcej tolerowała takich niedociągnięć, narażających firmę na tak poważne straty.
Nie wypowiedziała więcej słów. Pochyliła się w stronę jego krocza. Leszek w przerażającej furii zaczął się szamotać, ale więzy i pęta okazały się nad wyraz skuteczne! Pani Kasia posłała mu przy tym znów swój triumfujący uśmieszek, po czym palce lewej dłoni naciągnęły mocno mosznę do blatu biurka, tym samym maksymalnie eksponując w niej oba jądra jedno przy drugim. Kolejne kilka sekund, to „podróż” żyletki w stronę moszny, czyli ostatnie sekundy… . Wpierw poczuł lekkie nacięcie na mosznie między jajami, ale nieuchronnie przesuwało się w dół, na odcinku jakiś trzech, czterech centymetrów. Ból, nieco może dotkliwszy niż przy zwykłym nacięciu gdziekolwiek indziej, ale sama świadomość miejsca cięcia…!!! Po chwili, przed zamglonymi oczyma, pojawił mu się widok zakrwawionej żyletki i nie mniej zakrwawionych palcy pani Kasi, no i oczywiście ten jej nieskazitelnie triumfujący uśmieszek! Pozostała w niezmienionej pozycji, ale palce lewej dłoni jednym sprawnym ruchem wyłuskały na zewnątrz prawe jądro! Kolejna sekunda i żyletka powędrowała w dół i słowa:
– Pierwsze, pieprzone jajo!
Ból okropny, ale widok rzuconego i okrwawionego jądra na tors, omal nie pozbawił go przytomności! Po chwili znów: żyletka w górze, krew, uśmieszek pani Kasi, żyletka w dół, ból i drugie jądro na torsie…!!!

– …panie Leszku! Panie Leszku! – to szefowa szturchała go w ramię. – Niech pan nie śpi przy biurku. Wiem, że pracuje pan sporo po godzinach, ale biuro to nie najlepsze miejsce na sen.
– Przepraszam – odrzekł zmieszany.
– Załatwił pan te przelewy i rachunki? – zapytała.
– …no… nie… – przyznał się pokornie.
Jej wyraz twarzy zmienił się błyskawicznie na gniewny, choć miała na sobie „okropnie” wydekoltowaną jedwabną bluzkę, super krótką i obcisłą miniówkę i taaaaaaaaaaakie połyskujące czernią szpile… !!!

Scroll to Top