Pani Urzędniczka

Aleksandra, czyli Ola, choć była młodą kobietą, to jednak dzięki pracowitości, zapałowi, wytrwałości, w pionie zawodowym pięła się szybko i wysoko. Od paru lat pracowała w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych i to na naprawdę wysokim stanowisku. Choć praca znaczyła dla niej bardzo wiele, nie była jednak całym jej życiem. Mimo sporego wzrostu (182 cm!), była nieprawdopodobnie zgrabną kobietą. A jej cielesne wdzięki…? Och! Praktycznie gdziekolwiek się pojawiała, westchnieniom mężczyzn nie było końca. Nie dość, że jej piersi wciąż były jędrne i odstające (bita piątka!), to i wąska talia, ponętne biodra i te długie zgrabne nogi , czyniły z niej naprawdę powabną kobietę. Do tego wszystkiego ta jej niesamowicie, wręcz nieprawdopodobnie piękna twarz. W otoczce długich ciemnych włosów, czyniły z niej prawdziwego anioła pod względem urody. I tylko brakowało jej szczęśliwego prywatnego życia, by mogła powiedzieć, że jest w stu procentach szczęśliwą kobietą. Nie szło to jednak w parze. Jej mąż, facet naprawdę przystojny, sprawiał wrażenie lekko ducha. Nie stronił od alkoholu i imprez tego rodzaju. W dodatku jego praca wiązała się z ciągłymi wyjazdami i delegacjami. I choć nigdy nie „dotknął jej palcem”, potrafił nieźle „zatruć” życie Oli. Ola jednak kilkakrotnie podejmowała próby załagodzenia, czy też naprawy ich związku i to głównie ze względu na ich córkę, ale on miał taki tupet, że potrafił to jeszcze wykorzystywać, tym samym niejednokrotnie upokarzając ją i dostarczając przepłakanych nocy. Praktycznie utrzymanie domu i córki, pozostawało w gestii Oli. Pracowała sporo, toteż córka w dni robocze przebywała u babci, mamy Oli.

Któregoś jednak dnia, przysłowiowa miarka się przebrała i Ola „walnęła pięścią w stół”. Stanęła przed lustrem, przez dłuższą chwilę wpatrywała się w swoje odbicie, po czym pewna swych słów, powiedziała sama do siebie:

– Powinnaś już dawno to zrobić. Szkoda straconych dni. Jesteś nadal atrakcyjną kobietą i powinnaś to maksymalnie wykorzystać. Skoro wszyscy mężczyźni tak ci zaszli za skórę, odpłać im pięknym za nadobne!

Po tych słowach uśmiechnęła się i postanowiła wprowadzić w życie swoje postanowienia i to z pełną determinacją.

W pracy dowodziła działem, który zajmował się sprawdzaniem deklaracji płatników. Rzeczą oczywistą był fakt, że pomyłek w owych deklaracjach było bez liku. I to właśnie Ola postanowiła wykorzystać. Upatrywała sobie młodych i przystojnych płatników, którzy w swoich deklaracjach sprytnie próbowali „przewałkować” niejednokrotnie spore sumy. Takimi sprawami zajmowała się indywidualnie.

Na ten przykład Rafał. Prowadził niewielką firmę księgową od niespełna dwóch lat. Ale od jakiegoś roku, co rusz próbował zaoszczędzić parę groszy, zaniżając opłatę składek, czy też nawet w ogóle ich nie płacąc.

Decyzja Oli była jednoznaczna. Wezwała go na „dywanik”.

Był dość przystojnym szatynem, choć jak na gust Oli, nieco zbyt niski. Raczej średniej budowy o dość ciekawym wyrazie twarzy, jakby badawczym.

– Dzień dobry. Otrzymałem wezwanie. Mogę wiedzieć, o co chodzi? – starał się od samego początku grać zupełnie zdezorientowanego i niewinnego.

Ola jednak nie po raz pierwszy miała do czynienia z takimi przypadkami. Był to dla niej wręcz chleb powszedni. Miała wszystko czarno na białym przeciw jemu, a raczej przeciw jego oszukańczej próbie. Posłała mu szyderczy uśmieszek i podając mu kopie dokumentów, powiedziała wprost:

– O to właśnie chodzi.

Rafał przez następne kilka chwil, diametralnie zmieniał swoje zachowanie, a raczej swój wyraz twarzy. Jak bańka mydlana prysnęła jego buta i głupia mina. Coraz wyraźniej wyglądał na złapanego na gorącym uczynku. A Ola siedziała sobie wygodnie w swoim fotelu i przypatrując mu się z satysfakcją, niespodziewanie poczuła, jak mrowiące dreszcze zaczynają rozchodzić się po jej całym ciele. Już od dawna wyraźnie wyczuwała, że narastają w niej poniekąd sadystyczne preferencje. Na pewno przyczynił się do tego także mąż swoim ignoranckim i nieodpowiedzialnym zachowaniem. Ale gdzieś w głębi jej zmysłów także było to zakodowane. Teraz właśnie nadeszła odpowiednia chwila na realizację tych upodobań.

Rafał był tak zszokowany przeczytanymi materiałami, że przez dłuższą chwilę jakby przychodził do siebie, a jeszcze dłużej trwało, nim zdołał podnieść wzrok i spojrzeć na Olę. Widok jego przerażonej twarzy, nie tylko przerażonej, ale i zastraszonej, podziałał na Olę bardzo motywująco.

Posłała mu kolejny władczy uśmieszek i zapytała ignoranckim tonem:

– Nadal pan twierdzi, że to jedna wielka pomyłka?

Przełknął głośno ślinę, po czym odpowiedział drżącym z podenerwowania głosem:

– Wie pani… ja… no tak, mam czarno na białym. Musiała po prostu zajść jakaś fatalna pomyłka… – próbował jeszcze obrócić kota ogonem.

– Pomyłka?! – zdziwiła się takim tonem, że Rafał wyraźnie żałował swoich słów.

Postanowiła zareagować natychmiast i to z całą stanowczością:

– Skoro twierdzi pan nadal, że to nieszczęśliwa pomyłka, a ja twierdzę zupełnie inaczej, nie będziemy bawić się w żadne dalsze ceregiele i o naszym sporze rozstrzygnie kolegium, a być może i sąd! – i dla dodania pełnej powagi i stanowczości swych słów, z głośnym hukiem zamknęła teczkę z jego aktami, po czym znów posłała mu szyderczy uśmieszek i spokojnym głosem powiedziała: – Do widzenia panu!

Rafał zdążył zareagować w ostatniej chwili:

– Ależ proszę pani! Ja bardzo przepraszam za swoje zachowanie. Oczywiście! Jestem jak najbardziej zdolny do wszystkich oferowanych przez panią propozycji. Przecież można jakoś załagodzić ten problem.

– Próbuje mnie pan przekupić? – zapytała wprost.

Rafał sprawiał wrażenie, jakby dostał w policzek. Znów głośno przełknął ślinę i teraz już z wielką pokornością w zachowaniu i głosie, powiedział:

– Proszę pani, może… osobiście mógłbym coś zrobić, aby naprawić mój błąd. Może pani zaproponowałaby jakieś wyjście, które mogło by skutecznie doprowadzić do zatuszowania całej tej sprawy? – popatrzył na nią tak błagalnym i litościwym wzrokiem, że Ola w głębi duszy roześmiała się jego godnym pożałowania zachowaniem. Na zewnątrz jednak nadal była wyrafinowana, surowa i niedostępna.

– Nie znam praktycznie żadnego powodu, dla którego miałabym, chociaż spróbować panu w jakikolwiek sposób pomóc.

– A teoretycznie? – łapał się wszystkiego, nadal sprawiając wrażenie totalnie załamanego.

Odczekała chwilę, specjalnie trzymając go w niepewności, tym samym znów odczuwając kolejne mrowiące dreszcze w całym ciele, po czym rzekła chłodnym tonem:

– Może i mogłabym coś zaradzić…

– Błagam o to panią!

Zmierzyła go surowym wzrokiem i rzekła:

– Niech mi pan nie przerywa! Powiem krótko: być może jestem w stanie zatuszować pana próbę oszustwa i przekrętu. Wiąże się to jednak z zupełnym i nieodwracalnym oddaniu pana osoby w moje ręce. Jest pan gotów na takie poświęcenie?

Wiedziała doskonale, że będąc postawionym praktycznie pod murem, facet nie zawaha się ani chwili.

– Oczywiście, że jestem gotów! – wypalił.

Wyjęła swoją wizytówkę i rzucając mu ją na biurko, rzekła:

– Dzisiaj o dziewiętnastej pod tym adresem. Żegnam pana.

Chciał jeszcze coś powiedzieć, ale wystarczyło jej stanowcze spojrzenie, a podwinął ogon i w uniżonych pokłonach wyszedł z jej gabinetu.

Ola już czuła się usatysfakcjonowana zwycięstwem nad męskim osobnikiem. Nie ważne w tym wypadku był dla niej fakt, iż głównie mogła to zawdzięczać zajmowanemu stanowisku. Najważniejsze było upolowanie zdobyczy.

Po powrocie do domu, nalała sobie solidnego drinka i zastanawiała się, jak podjąć w tej debiutanckiej roli petenta? Miała na to jeszcze prawie dwie godziny czasu, ale po opróżnieniu szklaneczki, poszła wziąć kąpiel.

Ubrała się w swoją koronkową bieliznę z czerwonego tiulu i w tym samym kolorze pończochy samonośne. Pantofelki na wysokim obcasie z lakierowanej na czerwono skórki, i obcisłą sukienkę z sporym dekoltem i ledwie zakrywającą jej kształtne uda. Do tego stosowny makijaż, uczesanie i multum pomysłów na przyjęcie petenta!

Zjawił się punktualnie, a nawet parę minut przed czasem. I tu już postanowiła sprawdzić jego cierpliwość. Jeszcze raz wolnym krokiem obeszła swoje trzy pokojowe mieszkanie i dopiero potem skierowała swoje kroki w stronę drzwi. Czuła narastające podniecenie, ale jak na razie, w zupełności nad nim panowała.

Nim otworzyła drzwi, zapytała chłodnym tonem:

– Kto tam?!

Odpowiedź usłyszała dopiero po chwili:

– To ja… znaczy się, miałem się tutaj stawić pod tym adresem – rozbawił ją ton jego kłopotliwej odpowiedzi.

Postanowiła jeszcze się podrażnić:

– A jaką mam pewność, że pan to pan?

Wiedziała doskonale, jak irytujące mogą być takie pytania dla niego w tej właśnie sytuacji.

Znów minęła dłuższa chwila, nim usłyszała oczekiwaną odpowiedź z jego podenerwowanych ust:

– Byłem dzisiaj u pani w urzędzie… to moje były te niejasne papiery… pani sama kazała mi przyjść… – tłumaczył się gęsto.

Słysząc te słowa, od razu postanowiła je wykorzystać i „dosolić” mu jeszcze:

– To znaczy, że przyszedł pan z musu?

W duszy wyobrażała sobie jego wściekłą minę, ale ją to wyśmienicie bawiło!

– Nie nie! Oczywiście że nie! Może lepiej by było, gdybyśmy porozmawiali o tym w… – i nie zdążył dokończyć zdania, bowiem zupełnie nieoczekiwanie otworzyły się przed nim drzwi, w których pojawiła się władczo uśmiechnięta Ola.

Stała tak przez dłuższą chwilę, sycąc się jego zaskoczeniem i zarazem zmieszaniem.

– Przynajmniej powiedziałbyś dobry wieczór! – zasugerowała stanowczo.

Ocknął się i natychmiast starał się naprawić swój błąd:

– Przepraszam bardzo… . Dobry wieczór pani. Proszę, to kwiaty dla pani – i wręczył jej zza pleców ładny bukiet róż.

Odebrała je w nieco ignorancki sposób, poczym odsuwając się nieco w bok, dała mu znak do wejścia.

Gdy mijał ją w framudze drzwi, chciał chyba nadrobić miną i przypodobać się głupawym uśmieszkiem, ale w zamian uzyskał pogardliwe spojrzenie Oli.

Zatrzasnęła drzwi i nim cokolwiek zdążył powiedzieć, nawet obrócić się cały w jej kierunku, usłyszał ostre słowa z jej ust:

– Te kwiatki, to możesz sobie wsadzić w tyłek! – i rzuciła mu je pod nogi.

Wyraźnie nie spodziewał się takiej reakcji z jej strony. Był ogromnie zaskoczony i… zdezorientowany!

A Ola? Czuła coraz bardziej wyraźnie, jak cała ta sytuacja coraz mocniej stymuluje ją do działań i… podnieca!

– No i czego stoisz jak ta ostatnia sierota!? Nie słyszałeś, co powiedziałam? – i dla przypomnienia, wskazała dłonią na leżące przed nim róże.

Facet zdębiał do reszty. A Ola… czuła się coraz bardziej swobodnie, coraz bardziej wyzwolona i rozbawiona!

– No durniu! Rozbieraj się i kwiatki w tyłek! Nie przejmuj się! Kilka kolcy od razu ci nie zaszkodzi! – i roześmiała się drwiąco.

Rafał był tak zdezorientowany, że sam już zupełnie nie wiedział, czy to szczera prawda, czy tylko jakiś niewinny żart?

Ale Ola przez cały czas sprawiała wrażenie jak najbardziej poważnej! Zmieniła wyraz twarzy na bardziej surowy i podeszła do niego tak blisko, że omal nie dotknęła jego ubioru swymi podnieconymi już piersiami. Przez dłuższą chwilę wpatrywała się w niego uporczywie i gdy to on nie wytrzymał i uciekł wzrokiem, a tej samej chwili ku jego jeszcze większemu zaskoczeniu, złapała go za lewe ucho i brutalnie wpierw nakręciła, by w następnej sekundzie ciągnąć z całej siły w dół!

W pierwszej chwili krzyknął z bólu i zaskoczenia, a zaraz potem starał się uwolnić swoje ucho od jej dłoni własnymi!

Chwyt Oli był jednak tak skuteczny, że gdy tylko próbował, cierpiał jeszcze bardziej! I w sumie nie trwało to dłużej niż cztery do pięciu sekund, a już klęczał przed nią grzecznie w jednym wielkim grymasie bólu!

Ola jeszcze raz mocno mu je nakręciła, po czym puszczając, powiedziała:

– Zapamiętaj sobie oszuście! Każde moje słowo, każde polecenie czy też kaprys to dla ciebie święta wyrocznia! A jeśli choćby w najmniejszym stopniu przeciwstawisz się wyroczni, będziesz cierpiał straszne męki i katusze! – i jakby na potwierdzenie swych słów, nakręciła mu brutalnie drugie ucho!

Rafał zareagował w podobny sposób jak poprzednio, ale nim zdołał dotrzeć swymi dłońmi do swojego ucha, Ola wycofała się i uzupełniła swoją wypowiedź:

– A jeśli będziesz podnosił te swoje łapska nieproszony, to oberwiesz jeszcze gorzej! – i znów potwierdzenie: tym razem ucapiła go błyskawicznym ruchem za włosy i wytargała je we wszystkie strony!

Pierwszy jego odruch był identyczny jak przy dwóch poprzednich, ale jakby w ostatniej chwili przypomniał sobie o dopiero co usłyszanych słowach i choć nie chętnie, opuścił ręce.

Ola dyskretnie uśmiechnęła się widząc jego pojętliwość i grzeczność. Cofnęła się o dwa kroki w tył i widząc przed sobą klęczącego mężczyznę, mężczyznę zastraszonego, by wręcz nie powiedzieć zapłakanego, doznała zupełnie nieoczekiwanej ekstazy! Nie, nie był to orgazm, a gwałtowna fala podniecenia. Poczuła się w jednej chwili tak szczęśliwa, tak rozbawiona i tak podniecona, że dalece jej było szukać w pamięci takich chwil!

Wiedziała, że już nic ją nie powstrzymie przed realizacją swoich zamiarów wobec tego nieuczciwego płatnika.

– Zastanowiłeś się już? – zapytała niespodzianie.

Spojrzał na nią zdezorientowany i w niewiele mniejszym wyrazie bólu odpowiedział:

– Nad czym?

Ola w ułamku sekundy znalazła się przy nim i teraz oburącz przez dwie, trzy sekundy brutalnie nakręciła i wyszarpała mu uszy, po czym wróciła na swoje miejsce i zimnym tonem powiedziała:

– Nie nauczono cię ogłady? Nie wiesz tępaku, że nie odpowiada się pytaniem na pytanie? A po drugie, nie przypominam sobie, bym pozwoliła ci mówić do mnie na ty?! – i ponownie ruszyła ku niemu, ale umyślnie zatrzymała się tuż przed nim z wyciągniętymi dłońmi w stronę jego uszu. To był taktyczny manewr. Nie miała zamiaru w tej właśnie chwili znów wytargać mu uszy. Jej celem było jego zastraszenie, co w pełni się udało! Rafał odruchowo złapał się za uszy i w obawie przed bolesną karą aż przymknął oczy i zacisł zęby! Widząc to, widząc swój sukces, Ola parsknęŁa złośliwym śmiechem i po chwili powiedziała:

– Czego jesteś sieroto taki wystraszony?! Czyżby zrobił ci już ktoś dzisiaj krzywdę? – i kolejna salwa drwiącego śmiechu w jej wykonaniu!

Kątem oka wyraźnie widziała, jak cierpi nie tylko już fizycznie, ale przede wszystkim psychicznie! I o to jej właśnie chodziło! To jął dodatkowo podniecało. Nie spodziewała się, że zadawanie bólu męskiemu gatunkowi i totalne upokarzanie go połączone z upodleniem, może być aż tak rozkoszne!!!

Jednak słowo się rzekło i wymagała swoich poleceń. Zmieniła wyraz twarzy na bardziej surowy i w tym samym tonie powiedziała:

– Wyskakuj z ciuchów!

Znów spojrzał na nią „baranim” wzrokiem, ale wystarczyło, że zrobiła zaledwie pół kroku w jego stronę w wiadomym celu, a od razu nabrał wigoru! Przyglądając się jego niezgrabnemu i nerwowemu pozbywaniu odzienia, nie mogła sobie odmówić przyjemności złośliwego skomentowania jego nieporadności:

– Uważaj ofiaro, byś sobie przypadkiem rączek nie złamał! – i znów zaśmiała się kpiąco.

Wszystko przebiegało zgodnie z jej planem, nawet udało mu się dość zręcznie pozbyć spodni nie zmieniając klęczącej pozycji, ale gdy pozostał już w samych slipach, jego zaangażowanie nagle gdzieś umknęło.

Odczekała jeszcze chwilę, po czym wskazując dłonią na jego krocze, zapytała kpiącym tonem:

– A to… dla kogo zostawiasz?

Drgnął cały, jakby chcąc coś powiedzieć, ale… nie powiedział nic! Spuścił głowę w dół wyglądając w zawstydzeniu niczym upokorzony, zawstydzony i ukarany chłopczyna!

Ola widząc takie zachowanie samczego gatunku, omal nie doznała dorywczego orgazmu! Piersi falowały jej z każdym kolejnym oddechem coraz bardziej, a i w cipce robiło się i bardziej mokro i bardziej gorąco! Jednak póki co, ubaw dominował!

Podeszła do niego, spokojnie położyła mu swoje dłonie na uszach i stopniowo zwiększając siłę naciągu, „pomogła” mu wstać.

O dziwo, nie protestował! Teraz już naprawdę wyglądał jak wspomniany wcześniej chłopczyna, co Olę jedynie jeszcze bardziej rozbawiło!

Oznajmiła mu po chwili:

– I ty sobie myślisz, że co? Że ja dam się nabrać na te twoje niby niewinne i głupie miny? O nie cwaniaczku! Nie ze mną takie numery!

Zaczęła stopniowo znów znęcać się nad jego uszami i gdy spojrzał na nią przez chwilę w grymasie bólu, dokładnie w tej samej sekundzie puściła prawą dłoń i… gwałtownie złapała go za krocze, jednocześnie od razu zaciskając maksymalnie dłoń, dzierżącą jądra i część penisa!

Tak jak patrzył na nią, tak pozostał nieruchomo. Z tą tylko małą (???) różnicą, że wybałuszył maksymalnie oczy!

Przytrzymała go tak przez dłuższą chwilę, sycąc się jego cierpieniem i gdy wreszcie złapał pierwszy krótki oddech, powiedziała szyderczo:

– Czyżbyś zapomniał w jaki sposób się oddycha? – i ponownie ścisła mu genitalia!

Sytuacja z jego zachowaniem powtórzyła się, lecz tym razem aż wspiął się na palcach z bólu i przyciszonym głosem przez dłuższą chwilę zaskomlał:

– …mmmmMMM!!!

Zwolniła nieco uścisk, ale dłoni nie odsunęła. Sięgnęła wolną dłonią po ucho i dodatkowo je nakręcając, zapytała zjadliwie:

– Jak więc będzie psiaku z tymi slipami? Sam je ściągniesz, czy jednak ja mam ci w tym pomóc? – i replay pieszczot genitalii i ucha!

Odczekała chwilę, po czym zmniejszając ucisk i naciąg ucha, zapytała jakby po raz ostatni:

– Zdecydowałeś się?

Musiała siłą rzeczy odczekać chwilkę, by mógł skumulować swoje siły i udzielić jękliwie odpowiedzi:

– Taa,ak… ja sam…

Puściła go i cofając się o krok w tył, ponagliła:

– Nie każ mi czekać w nieskończoność.

Pozwoliła mu jeszcze przez kilka sekund oswoić się z doznanymi pieszczotami, po czym wystarczyło jej ponaglające, a zarazem przenikliwe spojrzenie, by sam opuścił slipy do mostek.

By jeszcze bardziej mu dopiec, przez kilka kolejnych chwil uporczywie i bacznie przyglądała się jego genitaliom, robiąc przy tym przeróżne drwiące miny, co dodatkowo go upokarzało, a ją z kolei podniecało!

W końcu westchnęła głośno i oznajmiła:

– I po co ci było tyle cierpieć? Rzecz naprawdę nie warta świeczki! – i roześmiała się drwiącym głosem, ale kątem oka dostrzegając jego coraz bardziej widoczne zawstydzenie, wymieszane z upokorzeniem! Już widziała, że takie właśnie widoki od tej chwili będą ją i bawiły i podniecały!

Stał tak przed nią, zupełnie nie wiedząc jak się zachować. I zapewne stałby tak w nieskończoność, gdyby nie zdecydowanie większe potrzeby Oli.

Znów zrobiła minę bardziej chłodną i poleciła:

– No ptaszku, wracaj na kolana! Trzeba ci w końcu ulokować w wiadomym miejscu ów bukiet, który sam sobie nijako przyniosłeś!

Widziała w jego oczach wahanie, ale znów tylko jej stanowcze spojrzenie, a posłusznie przyjął pozycję na klęczkach.

– Pozbieraj te kwiaty! – poleciła, wskazując na rozrzucony bukiet róż.

Owszem, pozbierał je, ale miał z tym tak wielkie trudności, że kilkakrotnie wypadały mu z dłoni!

To z kolei rozbawiło Olę do tego stopnia, że przykucnęła przed nim i powiedziała wprost:

– Jak ty sobie radzisz z swoim skarłowaciałym fiutkiem, skoro przy zwykłym zbieraniu kwiatków nie potrafisz zapanować nad drżeniem rąk! – i kolejna salwa drwiącego śmiechu!

W końcu jakoś uporał się z tym zadaniem i gdy wręczył bukiet róż Oli, a ona znalazła się z nim za jego plecami, z zdenerwowania (a może strachu?) aż przestał oddychać.

Ola już jednak nie zwracała na to uwagi. Wydała kolejne polecenie:

– Na czworaki!

Wahał się, ale gdy smagnęła go dłonią, zaraz potem bukietem róż przez tyłek, od razu usłuchał i przyjął postawę.

Ola zastanawiała się, czy aby naprawdę nie „zasadzić” tych pięknych kwiatów jego tyłku, ale fakt faktem, były to jedne z jej ulubionych kwiatów, a widząc jego przerażenie, uznała, iż sam fakt przerażenia go taką perspektywą, w zupełności wystarczy, miast ranić jego pupsko kolcami. Ale postanowiła jeszcze dołożyć do tego aktu małe co nieco:

– Rozsuń pośladki!

Było to raczej nie wykonalne, no chyba, że zmieniłby pozycję, ale Ola nie dała mu na to czasu. Kilkakrotnie wlepiła mu otwartą dłonią siarczyste klapsy, po czym rzekła złośliwym tonem:

– Nic nie potrafisz! Nawet tyłka rozszerzyć! Szkoda by było, mimo wszystko, lokować te róże w tym niekształtnym tyłku! Obróć się! – padło natychmiast kolejne polecenie.

Owszem, obrócił się, ale chciał znów przyjąć postawę na kolanach, ale czujna Ola zareagowała natychmiast. W ułamku sekundy złapała jego uszy i targając nimi brutalnie w dół, przymusiła go na powrót do pozycji na czworakach, prawie że krzycząc na niego:

– Kto ci pozwolił zmieniać pozycję? No kto!?

Już w następnej chwili, dosiadła go okrakiem niczym rumaka i dłonie posłużyły jako bat i jednocześnie lejce. Teraz już zdecydowanie podniecenie wzięło górę, choć ubaw miała nadal niesamowity! Szarpaniem i ciąganiem za uszy, nadawała kierunek swojemu rumakowi, a siarczystymi klapsami, zwiększała jego tempo galopu! Rumak nie wiedział gdzie się znajduje w danej chwili, bowiem nie dość, że musiał naprawdę się starać by nadążyć za jej wymaganiami, to i cierpienie jakie dzięki temu doznawał, nie pozwalało mu skupić się nad niczym innym!

A Ola… och, była w siódmym niebie! Pokrzykując na niego i wciąż nie żałując siły naciągu „lejców” i siły uderzeń „bata”, czuła jak z każdą upływającą chwilą podniecenie wprost zalewa jej wszystkie zmysły i całe ciało! Sama nawet nie widziała, kiedy wpadła na pomysł, by zmusić swego rumaka do gwałtownego zwrotu, sięgała po jego dyndające jądra i gwałtownie je ściskała! Metoda ta, okazała się nad wyraz skuteczna! Mniejsza o cierpienia rumaka, bowiem taka właśnie była jego dola i przeznaczenie, które z kolei było niesamowicie rozkosznymi doznaniami dla Oli!

Po kilku minutach takiej szarży, była już tak rozpalona (podniecenie dodatkowo wzmogło się przez pocieranie łonem o jego kręgosłup), że musiała się go natychmiast pozbyć, by nie zaspokoić swych potrzeb przy nim. To byłoby po prostu nie wskazane!

Wyprowadziła rumaka na przedpokój i schodząc z niego, groźnym tonem rozkazała:

– Masz dziesięć sekund na wyjście! W innym wypadku, znów dostaniesz wezwanie do mojego gabinetu w urzędzie!

Nie potrzebował nawet tych dziesięciu sekund… .

Ola z trudem, a raczej z podniecenia doszła do pokoju, padła na dywan i dopadając swoich piersi i rozgrzanej cipki, już po kilku ruchach swoich wścibskich dłoni, doznała niesamowicie mocnego orgazmu! A był to pierwszy z… pięciu!

Kolejny dzień w pracy rozpoczęła w jak najlepszym nastroju. Choć i tak lubiła swoją pracę, to jednak po wczorajszych wydarzeniach czuła się jeszcze lepiej. Znała tego powód. Już nie tylko indywidualne, czy też raczej prywatne załatwienie urzędowej sprawy, a przede wszystkim rozpoznanie i częściowa realizacja skrywanego dotąd swego ego. Erotycznego ego.

Zasiadła więc z nie skrywaną radością do swego komputera

i rozpoczęła codzienną pracę.

Po kwadransie przyłapała się na tym, że znów wyszukuje jakiegoś petenta, który starał się oszukać jeden z najważniejszych urzędów w Państwie. Przeglądała kolejne pozycje i gdy już chyba miała jakiś konkretny namiar, niespodziewanie nad jej biurkiem znalazł się kierownik działu.

– Dzień dobry pani Olu! Jak tam dziś samopoczucie?

Zawsze miał miłe słowo dla swych podwładnych, choć do każdego podchodził ze sporym dystansem. Ola wiedziała o tym doskonale i nigdy nie próbowała w jakikolwiek sposób jawnie mu się przeciwstawić, czy też oszukać. Wiedziała, że choć jego powierzchowność była dość miła, to jednak gdzieś tam w środku potrafił być i stanowczy i wymagający, jak również i bezwzględny.

Uśmiechnęła się jak tylko mogła najserdeczniej i odpowiedziała:

– Dziękuję. Wszystko w jak najlepszym porządku.

– No właśnie… jeśli o porządek chodzi – zmienił ton na bardziej służbowy. Ola instynktownie wyczuła, że coś jest nie tak. – Wczoraj rozpatrywała pani sprawę tego młodzieńca, migającego się w opłacaniu składek – przerwał.

– Tak? – starała się zachowywać jak najbardziej profesjonalnie, choć jej obawy potwierdzały się coraz bardziej.

Posłał jej nieco sztuczny uśmiech i dokończył:

– Jakoś nie mogłem się dzisiaj doszukać na moim biurku raportu w tej sprawie, choć jest już – spojrzał na zegarek – dziewiąta godzina – teraz przeniósł wyczekujące spojrzenie na Olę.

Czuła jak ciarki przechodzą jej po plecach, a po chwili kropla zimnego potu spływa jej wzdłuż lini kręgosłupa. Nie mogła mu przecież powiedzieć tak bezpośrednio, że załatwiła tę sprawę po swojemu i ma nad wszystkim kontrolę. Dla niego przede wszystkim liczyły się urzędowe papierki i zawsze wszystko musiało być zapięte na ostatni guzik. Musiała więc naprędce wymyśleć jakąś odpowiednią historyjkę, by chociaż w tej chwili jakoś wybrnąć z tej opresji.

– Właśnie panie kierowniku jestem w trakcie pisania raportu. Wybaczy mi pan może moje niedołęstwo, ale gwarantuję, że najdalej za dwa kwadranse raport w tej sprawie znajdzie się na pana biurku.

Chyba coś wyczuł podejrzanego, bowiem niby przypadkiem chciał zajrzeć w ekran jej monitora, by sprawdzić, czy aby na pewno pracuje nad tym raportem.

Tu jednak Ola błyskawicznie zareagowała. Wyszła mu naprzeciw, znaczy się pochyliła się ku niemu, jednocześnie i w stronę monitora i podpierając się rękoma o blat biurka, nieźle zaprezentowała swój dekolt, a tym samym ponętne wzgórki biustu. Dodała do tego kilka miłych słów:

– Mam nadzieję, panie kierowniku, że będzie pan zadowolony z mojej pracy – i posłała mu tak przejmujący uśmiech, że nie mógł nic innego zrobić jak tylko się wycofać, odwzajemnić ten uśmiech i dorzucić słowa:

– Czekam więc na ten owocny raport – i poszedł do swojego gabinetu.

Ola odprowadziła go wzrokiem i z niezmienną miną na wypadek, gdyby tak się jeszcze odwrócił. Gdy znikł z pola widzenia, oparła się wygodnie w swoim fotelu, odsapnęła głośno i sama do siebie powiedziała:

– No moja droga, musisz uważać, bo ten gościu może wykryć i twoje machlojki – uśmiechnęła się do siebie i wzięła się do pracy nad raportem.

Z zagmatwaniem całej sprawy nie miała specjalnego problemu. W końcu nie pracowała w tej dziedzinie parę dni!

Kierownik, jak zwykle, z wielką uwagą i niezmienionym wyrazem twarzy dokładnie zapoznał się z jej raportem, po czym lekko się uśmiechając, powiedział:

– Widzę, że trzyma pani nieźle rękę na pulsie. Oby tak dalej, pani Olu.

Wyczuwała w jego głosie jakąś nieszczerość, ale przecież teraz to nie był ani czas ani miejsce by mu o tym powiedzieć.

Uśmiechnęła się niby życzliwie i podziękowała za taki komplement i wróciła do siebie.

Zajmowała się właściwie sprawami jak co dzień, ale ciągła i nieodparta pokusa by znów sobie kogoś znaleźć „na dywanik”, zaczynała coraz bardziej nad nią panować. W końcu nie mogła się już dłużej powstrzymywać i odszukała listę z „podejrzanymi”. Nie tak ważne było w tym wyszukiwaniu co który gościu ewentualnie przekręcił, ale i jego status społeczny, wiek i kilka innych szczegółów. Teraz, rozpatrywała każdego delikwenta także pod kontem obiekcji kierownika, by móc bez żadnych problemów zaspokoić jego zawodowe ambicje, poniekąd nawet stające się czasem naprawdę upierdliwe.

W końcu wybór padł na pana Zdzisława. Facet prowadził dość dużą firmę i chyba miał nieco niezbyt rozgarniętą księgową, bowiem już od ładnych paru lat ciągle było coś nie tak w dokumentach firmy. Tym razem jednak, sprawa wyglądała nieco poważniej, bowiem brakowało w odprowadzanych przez firmę kwotach kilku tysięcy złotych. Ola jeszcze przez kilka minut pogrzebała w jego papierach, zajrzała tu i ówdzie i właściwie wszystko już było dla niej jasne i praktycznie wiedziała gdzie jest ów przekręt, ale przecież nie była żadną instytucją charytatywną, by za kogoś naprawiać błędy, czy też tak jak w tym przypadku, kryć oszustwa finansowe.

Zadysponowała, by właściciel firmy stawił się w ciągu trzech dni osobiście z konkretnymi dokumentami. Dla Oli przygotowanie odpowiedniej strategii na takie spotkanie, było kwestią kilku minut. Nawet już wstępnie przygotowała sobie raport dla pana kierownika!

Pan Zdzisław zjawił się już drugiego dnia. Ola musiała przyznać przed samą sobą, że mimo jego w sumie dojrzałego wieku, był facetem jeszcze dość pociągającym. Ale w tej chwili takowe emocje nie mogły mieć miejsca. Wszedł do jej gabinetu i spokojnym krokiem i z spokojnym wyrazem twarzy. W ogóle nie dostrzegała na jego twarzy zdenerwowania, czego zazwyczaj nigdy nie brakowało innym wezwanym.

– Dzień dobry. Otrzymałem niniejsze wezwanie – powiedział spokojnym tonem, podając Oli druk wezwania.

Spojrzała na niego przelotnie i przenosząc swój także bezimienny wzrok na niego, powiedziała:

– Dzień dobry. Proszę usiąść. Musimy wyjaśnić kilka szczegółów.

Usiadł i zaczął przygotowywać się do zaprezentowania swojej linii obrony. Ola miała tę chwilę na dokładne jego otaksowanie. W pierwszej chwili nawet podziwiała go za stoicki spokój, ale z upływem sekund dostrzegała, że zaczyna się po prostu denerwować. I już wiedziała, że będzie miała nad facetem kontrolę.

Podał jej w końcu plik papierów.

– Proszę. Te dokumenty miałem przedstawić.

Ola przez kilka minut, umyślnie przez kilka minut, by go jeszcze bardziej zaniepokoić, przeglądała i coś notowała. W końcu podając mu swoje notatki, dodała z nie ukrywaną satysfakcją:

– Wszystkie te papiery nadają się przynajmniej na kolegium gospodarcze, że już o takowym sądzie nie wspomnę.

Gdy drżącymi dłońmi ujął kartkę i zaczął wnikliwe czytać, z każdą sekundą bladł coraz bardziej, a jego przerażenie, tak, przerażenie, zaczynało podniecać Olę! Facet po kilku chwilach nawet nie zdobył się na próbę jakiegokolwiek mirażu. Z trudem przeszły mu przez gardło te słowa:

– Czy… od razu musimy wkraczać w tak drastyczne środki?

– A czy… – starała się naśladować z ironią jego głos, – nie można było pomyśleć o tym nieco wcześniej?

Facet był przyparty do muru i chyba zupełnie nie wiedział, co ma zrobić? Westchnął załamany i rzekł:

– Nie poradzi mi pani nic sensownego?

Uśmiechnęła się i odrzekła:

– A zbierze pan całą zaległą sumę do wieczoru?

Facet jakby odżył, ale niezmiennie załamanym głosem zapytał:

– A czy to by coś zmieniło? Uratowało?

Oparła się wygodnie w fotelu, czując jak podniecenie rozlewa się leniwie po jej ciele, po czym tajemniczym głosem odrzekła:

– Może…?

Spojrzał na nią jakby z promykiem nadziei w oczach i następne kilkanaście minut omówili pokrótce strategię uregulowania jego sprawy.

Wychodząc, pełen nadziei, odwrócił się i powiedział pewnym głosem:

– Naprawdę zrobię dla pani wszystko, jeśli uda się to jakoś załatwić.

– To się jeszcze okaże – odrzekła krótko.

Pan Zdzisław miał przyjść punktualnie o dwudziestej z całą gotówką i pełnym oddaniem. Ola wiedziała już w pracy jak podejmie takiego gościa, ale za to on, zupełnie nie zdawał sobie sprawę z tego, że będzie to dla niego istna mroczna wizytaw iście mrocznym domu emocji.

Zjawił się punktualnie i chyba nieco przesadził z tak młodzieńczym ubiorem w stosunku przecież do swego nie młodzieńczego wieku.

Otwarła mu drzwi w obcisłej, zamszowej czerwonej sukience. Do tego niezbyt wyzywający makijaż i oczywiście samonośne pończochy i szpile w kolorze czerni.

Ujął jej dłoń jeszcze w drzwiach i ucałował, mówiąc przy tym:

– Dobry wieczór pani. Wygląda pani naprawdę bardzo uroczo!

Ledwie zamknęła za nim drzwi, ku jego wielkiemu zaskoczeniu złapała go za ucho i dość mocno nim targając, powiedziała:

– Oj Zdzisiu Zdzisiu, nie pochlebiaj tyle, bo i tak w niczym ci to nie pomoże.

Widząc jej uśmiech, uznał to za jakąś nową, żartobliwą formę powitania. Poszedł za nią do pokoju, Ola rozsiadła się wygodnie na kanapie, a on stanął przed nią, zupełnie nie wiedząc, jak ma się zachować i co ze sobą zrobić?

A Ola jakby nigdy nic siedziała sobie i z drwiącym uśmieszkiem zerkała na niego, sycąc się jego zdezorientowaniem i zarazem głupawą miną.

W końcu powiedziała dość oschłym głosem:

– No i czego stoisz jak ten osiłek?

Zdzisiu zrozumiał to jako przyzwolenie na zajęcie miejsca w fotelu naprzeciw niej, ale gdy tylko chciał to zrobić, natychmiast otrzymał ostrą reprymendę:

– A czy ktoś ci pozwolił usiąść?!

Zupełnie zbaraniał, co jeszcze bardziej ją rozbawiło i podnieciło!

Stał tak teraz przed nią wpół zgięty i wpatrywał się w Olę jak w słup soli.

Ola wybuchnęła śmiechem i wręcz poleciła mu:

– Żeby przypadkiem cię nie pokręciło w tej pozycji! Ruszaj się! Idź do kuchni i zrób mi kawy!

Facet był totalnie zdezorientowany w zaistniałej sytuacji. Zdołał jedynie wyjąkać:

– Ale…?

– Jakie ale! – wrzasnęła na niego, podnosząc się lekko z kanapy. – Powiedziałam marsz do kuchni i zaparzyć mi kawę! Natychmiast! A jeśli coś ci nie odpowiada, to zbieraj manele i spadaj stąd!

Te słowa podziałały na niego jak przysłowiowy zimny prysznic. Przełknął głośno ślinę, odłożył teczkę na stolik i poszedł do kuchni, niczym grzeczny, posłuszny lokaj. W sumie, nie miał przecież innego wyjścia!

Gdy Zdzisiu krzątał się w kuchni, Ola zdążyła przejrzeć przyniesione przez niego dodatkowe dokumenty i przeliczyć gotówkę, którą musiał nadpłacić. Była cała suma, nawet odsetki i plus jeszcze niezła sumka. Z tej strony mogła uznać sprawę za załatwioną, ale teraz był czas, jej czas.

Wrócił po kilku minutach z kawą, podając jąniczym prawdziwy kelner. Postawił tackę na stoliku i nad wyraz uprzejmym głosem powiedział:

– Proszę, kawa dla pani.

Ola tylko lekko uśmiechnęła się tajemniczo, po czym… wylała filiżankę na tackę!

Pan kelner, omal nie doznał szoku! A Ola roześmiała się i oznajmiła mu drwiącym tonem:

– To ma być kawa? Rozlana na tacy? Totalny niechluj z ciebie!

Te słowa chyba ugodziły jego ego, bowiem rzucił ręcznikiem w podłogę i z żalem do całego świata powiedział:

– Czego właściwie pani chce ode mnie? Co mam jeszcze zrobić? Przecież staram się! – zaczął nawet sprawiać wrażenie, jakby za chwilę miał się rozpłakać.

Ola wstała z kanapy, podeszła do niego z przenikliwym spojrzeniem i widząc jak „topnieje” pod jej spojrzeniem, doznała gwałtownego skurczu w cipce, a po rozluźnieniu, łono wypełniło się gorącymi soczkami podniecenia! Nie przeszkadzało jej to jednak w pełnym kontrolowaniu sytuacji.

– Wiesz co… Zdzisiu, ty to masz tupet. Nie dość, że rozlałeś kawę i taką mi właśnie chciałeś podać, to teraz jeszcze masz o to jakieś pretensje? O nie, mój drogi. W takie klocki to nie będziemy się bawić – sięgnęła po jego teczkę, po czym wcisnęła mu ją w ręce i teraz to ona udając wielce obrażoną, dodała: – Skoro jesteś taki upierdliwy, to radź sobie sam! Żegnam! – i wróciła na kanapę, siadając do niego plecami.

Wiedziała doskonale, że facet nie odejdzie. To była zbyt poważna sprawa dla niego, by nie poświęcić się dla niej. I tak jak przewidywała, po chwili ukląkł przed nią i z przepraszającym wyrazem twarzy wyznał szczerze:

– Bardzo panią przepraszam. Ma pani rację, zachowałem się jak gbur. Obiecuję solennie, że to się już więcej nie powtórzy.

Ola jednak nie była usatysfakcjonowana takim krótkim monologiem. Wymagała po prostu większego poświęcenia.

Zdzisiu chyba zrozumiał to i po chwili ponownie zaczął:

– Błagam panią. Naprawdę się to już nie powtórzy! Zrobię dosłownie wszystko, by panią przebłagać! Może zaparzę nową kawę? Błagam panią. Niech mi pani da jeszcze jedną szansę.

Już wiedziała, że zrobi wszystko na jej jedno małe skinienie palca!

Obróciła się nieco do niego i niby poruszonym głosem odpowiedziała na jego błagalne prośby:

– No dobrze. Dam ci jeszcze jedną szansę. Rozbieraj się.

W pierwszej chwili był zaskoczony tym poleceniem, ale już po chwili starając się sprawiać miną jak najlepsze wrażenie, szybko pozbył się całej garderoby. Stanął przed nią nagi i trwało dłuższą chwilę, nim Ola „łaskawie” zechciała na niego spojrzeć. Otaksowała go z góry do dołu, z dołu do góry i nagle roześmiała się drwiąco.

Zdzisiu był zbity z tropu, ale pomny poprzednich wydarzeń, wolał się nie odzywać.

Ola zaś, gdy opanowała swój śmiech, złapała go brutalnie jedną dłonią za jądra a drugą za penisa i ciągnąc nimi mocno w dół, tym samym przymuszając go do uklęknięcia, oznajmiła:

– Jeszcze w życiu nie widziałam tak małego siusiaczka. Nie chodzisz ty przypadkiem jeszcze do przedszkola? – i znów się roześmiała, nie wypuszczając jednak z dłoni jego genitalii.

Kątem oka dostrzegała jego upokorzenie i zarazem zawstydzenie, ale to ją właśnie najbardziej pobudzało.

– Powinieneś się ciągle wstydzić z racji takich małych rozmiarów – dodała rozbawiona.

Zdzisiu właściwie to nie miał się czego wstydzić, ale przecież nie mógł podważać jej słów!

– Zapewniam panią, że jest mi wstyd z tego powodu – powiedział w miarę przekonująco.

– Naprawdę? – podchwyciła temat. – To w takim razie pokaż jak bardzo się wstydzisz?

Tu go zatkało. Nie potrafił tego po prostu w żaden sposób pokazać!

Ola zaś doskonale o tym wiedziała, ale cóż ją to obchodziło? To był jego problem!

Po chwili, podniesionym głosem powiedziała:

– No długo mam jeszcze czekać?!

Zdziś gorączkowo szukał jakiegoś wyjścia z tej sytuacji, ale nic konkretnego mu nie przychodziło do głowy?

– Ale… ale… – jąkał się – jak mam to pokazać?

– A guzik mnie to obchodzi! – szarpnęła mocno jego genitaliami. – Skoro twierdzisz, że tak bardzo ci wstyd, więc chcę to zobaczyć! I to natychmiast! – żądała i znów szarpnięcie!

Skomlał z bólu, ale i to na nic się zdało. Był zupełnie zdezorientowany.

Ola widząc to, poczuła usilne pragnienie wyładowania się na nim. Wiedziała, że dzięki temu jej podniecenie gwałtownie wzrośnie! Silnym ciąganiem w dół, przymusiła go by upadł do jej stóp i wówczas podając mu stopy w szpilach pod usta, poleciła:

– Skoro nie potrafisz tego zaprezentować, w takim razie będziesz całował moje buty dopóty, dopóty nie znudzi mi się to. Jasne?! – krzyknęła.

– Tak, jasne. – odpowiedział pośpiesznie po czym bez wahania przystąpił do wykonywania zadania.

Ola przyglądając się upokorzonemu i leżącemu u jej stóp mężczyźnie, doznawała coraz silniejszych podniet. Miała wrażenie, jakby jej piersi z każdą upływającą chwilą przybierały w rozmiarach z podniecenia! Najchętniej by je uwolniła z dość obcisłej sukienki i stanika, ale nie mogła sobie pozwolić na to w jego obecności. Jego zadaniem było jej wiernie służyć i spełniać wszystkie jej kaprysy i być w pełnej niewiedzy o jej stanie podniecenia.

W pewnej chwili wpadła na ciekawy pomysł, by sobie jeszcze uatrakcyjnić to upokarzanie. Jedną stopę pozostawiła mu nadal do lizania i całowania, a drugą ulokowała na jego… pupsku! Wpierw dość delikatnie zaczęła wbijać ostry obcas w jego pośladki, ale stopniowo przesuwała się w stronę dzielącego je rowka. Gdy już znalazła się przy jego zwieraczu, facet zastygł w bezruchu i jakby jeszcze bardziej zwarł pośladki. Ola w jednej chwili wyswobodziła spod jego twarzy stopę i już była przy jego pupsku, od razu przystępując do solidnego trzepania pupska! Oczywiście nie obeszło się bez pouczających słów:

– Co to miało znaczyć?! Myślałeś mały zboczeńcu że będę zaspakajać twoje dupsko? O nie! Jak mogłeś nawet tak pomyśleć?! Obrzydliwiec!

Zdzisiu oczywiście o niczym takowym nawet nie pomyślał, ale skoro ona uznała że tak było, więc widocznie tak musiało być i przyjmował słuszną karę na puchnącą już pupę w milczeniu i tłumionym cierpieniu! Lanie w pupsko trwało dobre kilka minut. Ola zapewne by jeszcze nie przestała, ale po prostu zaczęły już lekko szczypać ją dłonie. Można więc było sobie wyobrazić, jak wyglądała jego pupa i jak musiała cierpieć! Ale takie widoki, to dla Oli same rarytasy! Erotyczne rarytasy! Teraz pomysły zaczęły przychodzić lawinami. Usiadła na jego udach, mając tuż przed sobą jego palącą z bólu pupę, po czym pochyliła się i ku jego zaskoczeniu i zarazem cierpieniu, złapała go za uszy i ciągnąc je ku sobie, podniosła mu głowę maksymalnie do tyłu!

– A może zamiast prezentacji twojego wstydu, zaprezentujesz mi twoje gimnastyczne możliwości?! Może na początek zrobisz z moją małą pomocą jakąś nową odmianę mostka? – i rozpoczęła się dla niego istna katorga!

Ola to popuszczała jego uszy, by po chwili znów mocno szarpnąć w górę, jakby z zamiarem połamania mu kręgosłupa, co oczywiście nie było w jej zamiarach!

Zdzisiu cierpiał i jęczał coraz głośniej. A dla Oli, był to jak najlepszy czas do kolejnych działań i upodleń petenta. To jakby był dla niej czas nowego wzrostui zarazem czas tworzenia nowej własnej osobowości przy wykorzystaniu ot takiego sobie podrzędnego gatunku, jakim w tym przypadku był pan Zdzisiu.

– Niedorajda z ciebie – oznajmiła, puszczając jego uszy i wstając.

Stanęła przed nim i szturchając jego twarz końcami butów, oznajmiła mu: – Ostatnia szansa, a raczej próba. Jeśli podołasz, masz sprawę załatwioną. Wstawaj leniuchu i na kolanach przed stolik! Ale już!

Musiała mu pomóc, bowiem był już tak obolały, że miał poważne trudności z podniesieniem się.

W końcu dociągła go targaniem za uszy i za włosy do stolika. Stanęła po drugiej stronie i poleciła mu stanowczym głosem, choć drżącym i to dość mocno z podniecenia:

– Kładź tu na stolik te twoje miniaturki męskości!

Wyłożył je na blat stolika i omal nie stracił przytomności, gdy ujrzał, że Ola wchodzi na niego!

Z trudem, wielkim trudem, wydukał:

– Co… co pani… pani chce… chce mi… mi zrobić…?

Nachyliła się ku niemu i z szyderczą miną odpowiedziała mu nad wyraz szczerze:

– A guzik cię to obchodzi! – i roześmiała się!

Potem nastąpił akt finałowy. Wpierw przybliżyła się do jego atrybutów męskości, po czym raz jedną podeszwą buta, to znów drugą, zaczęła stopniowo przydeptywać jego „skarby”. Przez cały czas bacznie przyglądała się jego reakcjom i gdy już z całej siły ściskał krawędzie stolika z bólu oczywiście, przestawała na moment, by po chwili… zacząć od nowa!

Po kilku minutach takich „pieszczot” i jądra i penis naprawdę przybrały w rozmiarach! Ale… dzięki powstałej opuchliźnie!

Ola już nie była w stanie dłużej zabawiać się z tym gościem. Swoją drogą wyglądał już nie najlepiej, ale gdy spoglądała na jego spuchnięte genitalia, uszy i nieźle przybarwiony w purpurę tyłek, czuła, że nie może się dłużej powstrzymywać i po prostu MUSI się zaspokoić!

Schodząc z stolika, oznajmiła mu wprost:

– Powiedzmy, że zdałeś ten ostatni test na dostateczny. A teraz pozbieraj się łamago i obyśmy się nigdy więcej nie spotkali w moim miejscu pracy. Bo jeśli tak, to możesz być pewien, że tak łagodnie jak dziś, to na pewno cię nie potraktuję! Jasne, ptasi móżdżku?! – palnęła go w czuprynę.

Z trudem, ale jakoś udało mu się odpowiedzieć:

– Tak… jasne jak słońce… .

Po jego wyjściu, stanęła w przedpokoju przed wielkim lustrem i sama dla siebie, urządziła sobie striptiz z pieszczotliwymi szczegółami! Nie mogło więc zabraknąć namiętnych, ale i zarazem wyrafinowanych pieszczot piersi, sutków, nabrzmiałej łechtaczki, no i ociekającej rozkoszą cipki! Gdy nogi zaczynały drżeć coraz bardziej, przeniosła się do pokoju i do swej ulubionej, w sumie niezastąpionej kolekcji wibratorów! Jedno szczęście, że dzień wcześniej zaopatrzyła się w odpowiednią ilość… baterii!!!

Kolejny poranek był wręcz wspaniały! Humor dopisywał Oli wręcz wyśmienity! Teraz już wcale nie ukrywała tego, że taki stan ducha i ciała zawdzięczała wczorajszym przeżyciom! W drodze do pracy w wyobraźni wertowała już kolejne pliki w swoim komputerze w poszukiwaniu kolejnego petenta, wsławiającego się w podatkowych oszustwach. Raczej rzeczą niemożliwą było idealne odtworzenie wszystkiego w pamięci, ale już wiedziała mniej więcej gdzie szukać. Toteż ledwie weszła do biura, nawet nie parząc swojej codziennej porannej kawy, już uruchomiła komputer, a nim usiadła w swoim fotelu, była już w wybranych danych.

Nawet nie spostrzegła, kiedyjej drukarka zaczęła wystukiwać sporą listę ewentualnych „nieprzyzwoitych” petentów”! I w tej samej chwili, w najmniej odpowiednim momencie, w jej biurze pojawił się… kierownik.

– Dzień dobry pani Olu. Widzę, że z wielkim zapałem przystąpiła pani od samego rana do prcay. Oby wszyscy brali z pani przykład! Oby wszyscy – powtórzył.

Dopiero po tych słowach uświadomiła sobie, że nie jest już sama, a dopiero co wydrukowana lista petentów, mogła by nieco wydać się kierownikowi podejrzliwa. By zmylić jego wręcz wszechobecną czujność zawodową, postanowiła użyć swojego kobiecego wdzięku. Nigdy dotąd tego nie robiła, bowiem zawsze się jej wydawało, że kierownik to raczej niedostępny facet i raczej nie łasy na takie wdzięki, tym bardziej w pracy. Ale cóż, czasem kobieca intuicja jest wręcz niezastąpiona!

– Dzień dobry panie kierowniku – wstała zza biurka i kokieteryjnym krokiem stanęła tuż przed nim. Sprawiała takie wrażenie, jakby za chwilę miała usiąść tyłem na biurku, szeroko rozrzucić nogi, objąć nimi nieco zaskoczonego kierownika i wciągnąć go w swoje krocze!

Kierownik stał rzeczywiście nieco zdumiony jej zachowaniem, wręcz jawnie uwodzicielskim zachowaniem, ale z jego miny nic specjalnego nie można było wyczytać. Zachowywał się raczej wyczekująco, jakby czekając z wielką cierpliwością na to, co nastąpi.

Ola zaś, stojąc tak przed nim dosłownie dwie, no może trzy sekundy, po chwili posłała mu jakże ciepły i miły uśmiech, po czym… skierowała swoje kroki do drukarki i wyjmując z niej świeżo wydrukowaną listę, wróciła na swoje miejsce za biurkiem. Po chwili znów na niego spojrzała i rzekła w tym samym co poprzednio tonie:

– Przesadza pan chyba z tymi zawodowymi komplementami. Nie sądzi pan? – sprawiała wrażenie rzeczywiście zapracowanej, zaczynając wertować jakieś papierzyska.

Nie widziała tego, ale kierownik lekko się uśmiechnął, po czym dość przyjaznym, aczkolwiek tajemniczym głosem rzekł:

– Mam nadzieję, że owe komplementy są w pełni podstawne.

– Czyżbym dała panu jakieś powody do powątpienia? – spojrzała na niego znów tym swoim przenikliwym, ale i zarazem flirtownym spojrzeniem. Teraz dostrzegła jego lekki uśmieszek i po chwili usłyszała odpowiedź:

– Jak na razie… żadnych. Mam nadzieję, że to się nie zmieni – dodał nieco tajemniczym głosem.

Chyba wyczuwała, o co mu chodzi, ale nie dała tego w ogóle poznać po sobie.

Znów się lekko uśmiechnęła i odrzekła:

– Ja również.

Najwygodniej było by teraz dla niej, gdyby po prostu sobie poszedł. I…? Czyżby telepatia? Uśmiechnął się i kierując swoje kroki ku drzwiom, w pewnej chwili zatrzymał się i rzekł już raczej w pełni służbowym tonem:

– Mam nadzieję, że otrzymam raport za kwadrans?

– Oczywiście! – potwierdziła pewnie.

Uśmiechnął się jeszcze raz i był już prawie za drzwiami, gdy znów się zawrócił i w nieznany jej dotąd tonie, powiedział przez uchylone drzwi:

– A jeśli chodzi o osobiste komplementy pod pani adresem… też by się znalazło kilka – i… wyszedł.

Ola przez dłuższy czas siedziała w osłupieniu. Nigdy dotąd tak się nie zachowywał. Pracowała z nim już kilka lat, ale takie słowa i to w takiej tonacji z jego ust usłyszała po raz pierwszy! Zupełnie nie wiedziała co o tym myśleć? Czyżby… a może… to jakaś zasadzka z jego strony? Nie, raczej chyba nie. Przecież swoje dwie dotychczasowe „randki” zaplanowała w bardzo szczegółowy sposób i nie mogło nic wyjść na jaw! I w tej właśnie chwili przypomniała sobie, że pozostał jej już nie spełna kwadrans do oddania raportu!

Zachowywał się zupełnie normalnie, tak jak zawsze, gdy odbierał raport, rzucając na niego przelotne spojrzenie. A na Olę? Przez moment, krótki moment, po czym wyraźnie dał jej do zrozumienia, że jest bardzo zajęty.

Po powrocie do swego gabinetu, otrzęsła się z tych wszystkich jakby nie było niecodziennych myśli i zajęła się planowaniem wizyty kolejnego petenta przed swoim szanownym, urzędowym obliczem.

Tym razem wybór padł na świeżo upieczonego właściciela niewielkiej firmy budowlanej. Istniała niespełna rok i kilka miesięcy. Jednak już pierwsze rozliczenie było niepoprawne i zawierało sporo błędów, oczywiście na niekorzyść jej placówki. Z dołączonych danych wynikało, że właściciel jest młodym człowiekiem, zaledwie dwudziesto trzy letnim.

Spojrzała na zegarek i widząc, iż jest jeszcze dość wczesna pora, postanowiła osobiście skontaktować się z panem Michałem. Wystukała numer i po kilku sygnałach, w dość sporym hałasie, usłyszała jakby podenerwowany, ale na pewno bardzo młody głos:

– Słucham, co jest?

Takie przywitanie niezbyt przypadło Oli do gustu, toteż krząknęła taktownie w słuchawkę odpowiednio głośno i dopiero po chwili odezwała się:

– Pan Michał, tak?

– Tak, a o co chodzi? Kto mówi? – wyraźnie się niecierpliwł.

Bawiło to ją, ale z racji stanowiska, nie mogła tego dać mu odczuć.

Spokojnym, ale stanowczym głosem oznajmiła mu:

– Witam pana. Z tej strony kłania się urząd skarbowy. Moje nazwisko… – przedstawiła się i po krótkiej pauzie kontynuowała: – Zapewne jest pan zaskoczony moim telefonem, aczkolwiek powinien się pan przecież tego spodziewać i to już od dłuższego czasu, prawda?

Teraz Ola musiała chwilę poczekać, by usłyszeć jego odpowiedź w tonie jakże odmiennym niż poprzednio: spokojnym i grzecznym!

– Mówi pani… – wyraźnie nie wiedział co ma powiedzieć, po prostu plątał się w znalezieniu jakiejś sensownej odpowiedzi.

Ola wykorzystała to natychmiast:

– Chyba dobrze pan słyszy? – i nie czekając na jego odpowiedź, powiedziała wprost: – Miło by było, gdyby pan zechciał się pofatygować do nas.

– Dzisiaj?! – prawie że wpadł jej w słowo.

Ola natychmiast to podchwyciła:

– Najlepiej by było, ale jeśli nie ma pan czasu, wyślemy panu pisemny termin… – tą końcową część zdania wypowiedziała w taki sposób, jakby była urażona jego pytaniem.

– Nie nie, oczywiście że się zjawię dzisiaj – odpowiedział pośpiesznie i po chwili zapytał grzecznym tonem: – Czy byłaby pani tak miła i… powiedziała, gdzie konkretnie się mam stawić i z jakimi dokumentami?

Odczekała chwilę jak na prawdziwą panią sytuacji przystało i nieco chłodnym tonem odrzekła:

– Proszę zabrać księgi rozrachunkowe swojej firmy i zjawić się najdalej przed południem w pokoju numer 108 na trzecim piętrze.

– Dobrze będę… – wyraźnie chciał coś jeszcze dodać, ale Ola znów była panią sytuacji! Po prostu… odłożyła słuchawkę i prawie w tej samej chwili poczuła mocny dreszczyk emocji – jakże dobrze już jej znany dreszczyk!

Pan Michaś zjawił się i to nawet kilka minut przed czasem! Byłoby mu to uwzględnione w oczach Oli, ale… przechlapał sobie… swoim wyglądem! Miał czelność przyjść do niej ot tak sobie chyba prosto z budowy! Aczkolwiek był nawet dość przystojnym młodzieńcem, ale to akurat nic nie miało do rzeczy.

Zmierzyła go na „mile dzień dobry” jakże chłodnawym spojrzeniem i gdy pan Michaś zorientował się gdzie popełnił błąd, zrobiło mu się głupio i po chwili wydusił z siebie urywanymi słowami:

– Ja… pani wybaczy… ale… chciałem jak najszybciej… i… jak tak prosto z budowy… ale mam wszystkie dokumenty! – jakby to go właśnie miało usprawiedliwić.

Podszedł do jej biurka energicznym krokiem i i położył nieco przykurzoną teczkę. Sprawiał wrażenie, jakby wszystko było w jak najlepszym porządku z jego strony.

Ola nie zmieniała swojego chłodnego nastawienia. Spojrzała na niego, to znów na teczkę i dopiero po dłuższej chwili powiedziała jeszcze chłodniej:

– Niech pan siada.

Usiadł w nieco arogancki sposób, co także nie przypadło jej do gustu, choć gdzieś tam w głębi, stopniowo narastało podniecenie.

Z chłodną i wyrafinowaną miną i z nie ukrywaną odrazą, przerzuciła kilka dokumentów w teczce, po czym oznajmiła:

– Uważa pan, że dostarczenie tych dokumentów załatwia całą sprawę?

Spojrzał na nią zaskoczony, jakby nawet obrażony, po czym powiedział w podobnym tonie:

– No przecież tego właśnie pani chciała, czyż nie?

Już po chwili wyraźnie zmienił swoje butne nastawienie. Ola mierzyła go tak przenikliwym spojrzeniem, że omal nie spadł z krzesła! Choć z zewnątrz sprawiała minę zupełnie niedostępnej, czy też nawet złowrogiej urzędniczki, w środku czuła się coraz lepiej: już nie tylko stopniowo narastające podniecenie, ale i coraz lepszą zabawę.

Od tej chwili postanowiła puścić wodze swojej fantazji i emocji.

– Lepiej by było dla pana, gdyby pan nie wiedział, czego ja tak naprawdę chcę – zaczęła pewnym i nadal chłodnym tonem. – A po drugie, skoro nie ma pan ani odrobiny grzeczności i szacunku wobec państwowej instancji, załatwimy tę sprawę oficjalną drogą.

– Oficjalną? – powtórzył załamanym głosem.

– Tak proszę pana. I mogę pana zapewnić, że wówczas będzie musiał pan naprawdę się przebrać i dobrze napocić, by wybrnąć z opresji, w jakie pan popadł.

Przestała mówić widząc jego załamaną minę. Czuła narastającą satysfakcję i przez kilka chwil syciła się widokiem totalnie zaskoczonego pana Michała. Dla pełni doznań, najchętniej by się roześmiała szyderczo prosto mu w twarz, ale zdawała sobie sprawę z tego, że w tej sytuacji i w tym miejscu, nie może sobie na to pozwolić. Mogła sobie jednak pozwolić na inne rzeczy.

– Widzę, że coś panu humorek przestał dopisywać – lekko uśmiechnęła się pod nosem.

Michał sprawiał wrażenie, jakby jej słowa do niego w ogóle nie docierały – tak był zatroskany, a chyba raczej przerażony swoją wpadką.

Ola uśmiechnęła się mocno w głębi duszy i po chwili dalej zaczęła go gnębić:

– Już pan nie jest tak bardzo pewien sowich racji? – a po chwili dodała jeszcze: – A może, źle się pan czuje? – teraz już naprawdę musiała się postarać, by móc zakamuflować swoje rozbawienie.

Michał jednak nadal niczego nie był w stanie dostrzec, choć podniósł na nią teraz swój przestraszony i zupełnie bezradny wzrok, wpatrywał się w nią przez dłuższą chwilę, po czym odezwał się chrypliwym głosem:

– Ja… mówiła pani o oficjalnej drodze…

– Tak, bowiem jak stare przysłowie mówi wet za wet!

Znów spuścił głowę załamany, ale po chwili wolno ją podniósł i zapytał:

– A czy istniała może, jakaś inna droga?

– A i owszem, ale chyba ją pan zaprzepaścił.

– Chyba? – powtórzył z nutką nadziei.

Zmieniła nieco wyraz twarzy i bardziej rzeczowo powiedziała:

– Tak, chyba tak.

Ku jej ogromnemu zaskoczeniu, Michał nagle ukląkł przed jej biurkiem i błagalnym głosem wyznał:

– Niech mi pani da jeszcze jedną szansę! Błagam panią! Ja naprawdę mogę wszystko dla pani zrobić, ale niech mi pani da jeszcze tę ostatnią szansę.

Ani krzty litości się w niej nie obudziło. Za to podniecenie ogarnęło jej ciało tak gwałtownie, iż dreszcze towarzyszące temu coraz natarczywiej atakowały jej krocze i twardniejące sutki! Nigdy dotąd się jej to nie przytrafiło! Nie w tak krótkim czasie! Musiała jednak coś zrobić z tym klęczącym petentem.

– Niech pan siada.

– A da mi pani tę szansę? – nie ruszył się.

– Powiedziałam, by pan usiadł! – powiedziała teraz już znacznie bardziej stanowczym głosem.

Teraz usłuchał. Wpatrując się w nią litościwie i zarazem błagalnie, wolną usiadł na krześle.

Ola spojrzała na zegarek, westchnęła i wyjaśniła krótko:

– Niestety, teraz już nie mam czasu, muszę wyjść. Możemy jednak spotkać się wieczorem.

– Tutaj wieczorem? – zapytał zaskoczony.

– Nie powiedziałam tutaj. W drodze wyjątku, niech pan się zjawi pod tym oto adresem – wręczyła mu wizytówkę.

– A o której? – zapytał znów.

– Powiedziałam przecież, wieczorem! A teraz żegnam! – i nakazała mu spojrzeniem na drzwi opuszczenie jej gabinetu.

Był nieco zdezorientowany, ale wolał już nie zadawać żadnych pytań i ukłoniwszy się, grzecznie wyszedł.

Ola oparła się wygodnie w fotelu, odprężyła się i nawet lekko przymknęła oczy. Pozwoliła sobie na oddanie się upajającym dreszczom, co w efekcie doprowadziło ją do takiego stanu, iż była w stanie oddać się z wielką lubieżnością pieszczeniu swego podnieconego ciała! I kto wie, czy by tego nie uczyniła, gdyby nie fakt, iż…

– Wszystko w porządku? – usłyszała znany jej dobrze głos… kierownika!

Natychmiast otwarła oczy i wyprostowała się, zapominając w jednej chwili o swoim podnieceniu.

– Pan… kierownik…

Uśmiechnął się swoim zwyczajem i rzekł:

– Tak, to ja we własnej osobie. A więc jak, dobrze się pani czuje?

– Oczywiście, wszystko w porządku – odpowiedziała szybko, starając się zająć natychmiast pracą.

Kierownik będąc nadal lekko pochylony nad jej biurkiem i opierając się dłońmi o nie, w pewnej chwili położył swoją dłoń na… jej dłoni!

Ola zastygła! Sama już nie wiedziała czy to z przerażenia, czy jakiegoś innego paraliżującego uczucia?

Trzymał dłoń przez dłuższą chwilę, wciąż się w nią wpatrując. Czuła na sobie jego wzrok, ten przenikliwy wzrok, i nie potrafiła mu jakoś sprostać w tej chwili, choć zazwyczaj nigdy z tym nie miała problemów.

Nie mogli przecież trwać w tej nieco dziwnej pozycji i to w pracy. Kierownik jednak jakoś zupełnie nie przejawiał żadnej inicjatywy do powiedzenia czegokolwiek, wciąż się wpatrując w nią poniekąd władczym spojrzeniem.

Ola wiedziała, że musi coś powiedzieć, by przypadkiem nie skompromitować się czymś innym.

– Dlaczego pan to robi?

– A dlaczego pani jest tak podenerwowana?

– Nie ładnie odpowiadać pytaniem na pytanie – odrzekła, starając się dyskretnie wycofać dłoń.

Jednak przytrzymał ją bardziej stanowczo, więc zrezygnowała z tego zamiaru.

Spojrzała na niego pytającym wzrokiem i po chwili usłyszała odpowiedź:

– Wiem, że to nie ładnie, ale z drugiej strony ładnie to przyjmować petentów, którzy to kłaniają poddańczo przed pani majestatem? – zrobił taką minę, jakby o wszystkim wiedział!

Oli w tej samej chwili jakby grunt ustąpił spod stóp i wszystko się zawaliło! Miała wrażenie, że to koniec, koniec wszystkiego, nawet jej pracy tutaj! Nie miała nawet zielonego pojęcia, skąd on o tym wiedział, ale zdawała sobie sprawę z tego, że doprawdy trudno będzie jej z tego sensownie wybrnąć. A w dodatku, zupełnie nie na miejscu, zaczęło powracać podniecenie! I to z taką natarczywością, że omal nie potrafiła nad nim zapanować! Dlatego też chyba, palnęła największą głupotę, jaką mogła powiedzieć:

– Zakochał się we mnie – i roześmiała się w nieco przygłupi sposób.

Był zaskoczony taką odpowiedzią. Prawdopodobnie oczekiwał jakiegoś sensownego wymigania się z tej sprawy przez Olę. Uśmiechnął się jednak szeroko i rzekł:

– Pani Olu, nie pani nie plecie głupstw – mówił dość poważnym tonem. – Oczekuję, jako pani zwierzchnik, konkretnej odpowiedzi. Słucham – i spojrzał na nią tak stanowczym wzrokiem, że Ola poczuła się jak mała dziewczynka przyłapana na jakimś grzeszku! Zupełnie nie wiedziała, co powiedzieć i jak ma się zachować? Zupełnie nie wiedziała również, dlaczego popada w taki stan, zamiast jak zwykle w „obcowaniu” z kierownikiem starać się panować nad sytuacją. Nie rozumiała tego. A w dodatku, to wciąż natarczywe podniecenie! Teraz to ona była naprawdę zdezorientowana.

Scroll to Top