Parapetówka sąsiadów

Było nudne piątkowe popołudnie. Niedawno wróciłem z pracy. Ogarnęła mnie totalna apatia. Nic mi się nie chciało. Być może, dlatego, że ostatnio pracowałem na najwyższych obrotach nad pewnym projektem po kilkanaście godzina na dobę? W każdym razie miałem serdecznie wszystkiego dosyć. Pracy, znajomych i przyjaciół również. Czułem się wykończony. Od rana żyłem nadzieją, że po powrocie z pracy zamknę się na cztery spusty w domu, zrobię sobie dobrego (bardzo dużego) drinka, zaleję się i pójdę spać. Tylko o tym marzyłem! A tu jak na złość, zaproszenie na kolację do nowych sąsiadów. Nawet ich za bardzo nie znałem. Wprowadzili się niedawno. On, wysoki facet po czterdziestce, o dość opływowych kształtach, Ona, średniego wzrostu blondynka, z niezłym biustem i o cudownej figurze. Na oko jakieś 35 lat. Nawet nie wiem dlaczego zostałem zaproszony. Być może dlatego, że pomogłem wnieść im parę gratów? Sam nie wiem. Wymigać się niestety nie mogłem. Wracając wczoraj z pracy, spotkałem Jacka (nowego sąsiada), który bezceremonialnie zaprosił mnie na dzisiejszą „parapetówkę”. Umówiliśmy się na 19. Nie zostało mi zbyt wiele czasu. Szybki prysznic, toaleta, zmiana ciuchów i gotowe. Wyskoczyłem jeszcze do pobliskiego sklepu i kupiłem odpowiednie trunki (wino i na wszelki wypadek wódkę). Punktualnie o 19 zapukałem do drzwi sąsiadów. Otworzyła Kasia, żona Jacka. Przywitała mnie serdecznym uśmiecham na ustach. Zamarłem! Wyglądała cudownie i bardzo seksownie. Ubrana była w piękną czarną, wieczorową suknię. Góra sukienki przylegała jak druga skóra do jej ciała, uwydatniając tylko nieziemski biust. Dół natomiast był luźny, tradycyjnie kloszowaty, do kolan. Odsłaniał zgrabne i szczupłe nogi, w czarnych pończoszkach. Uwieńczeniem całości były czarne szpilki. Patrząc na nią, wymruczałem powitalną formułkę, spłoszony niczym sztubak przyłapany na gorącym uczynku. I tak się też czułem. Ponieważ moja męskość zareagowała na jej widok tylko w sobie znany sposób, zaczęła twardnieć, tworząc niebezpieczne wybrzuszenie na moich spodniach! Z figlarnym błyskiem w oczach zaprosiła mnie do środka. Wszedłem. Chwilę później witałem się z Jackiem, wręczając mu kupione trunki, z życzeniami odpowiednimi do okoliczności. Okazało się, że jestem tylko ja i Oni. Nie bardzo wiedziałem co o tym myśleć. Zaraz jednak się to wyjaśniło. Przeprowadzili się z innego miasta, jeszcze nikogo tu nie znali, a ja byłem jedynym sąsiadem jakiego poznali. Trochę mi ulżyło. Z natury jestem nieśmiały i bardzo trudno przebijam tzw. pierwsze lody. Brak większego grona nieznajomych podziałał na mnie uspokajająco. Usiedliśmy do stołu. Był tradycyjnie zastawiony (kanapki, wędlina, pieczony kurczak itd.). Zaczęliśmy od toastu. Trochę się zdziwiłem, że Jacek nie pije. Za to Kasia i ja, sobie nie odmierzaliśmy. Bardzo szybko poczułem (i chyba nie tylko ja) przyjemny szum w głowie. Rozluźniłem się do reszty. Zaczęliśmy się poznawać, opowiadając o sobie. Jacek jak się okazało jest lekarzem – chirurgiem. Przeprowadzili się tu dlatego, że objął stanowisko ordynatora chirurgii w miejscowym szpitalu. Kasia, jest prawnikiem i właśnie wykupiła udziały w tutejszej kancelarii adwokackiej, którą zamierza poprowadzić. Szczerze mówiąc byłem bardziej niż zaskoczony. Nie spodziewałem się, że będę miał do czynienia z ludźmi na takim poziomie! Ja jestem informatykiem i prowadzę własny biznes. Nie za duży ale wystarczająco dobry aby się z niego utrzymać. Wyjaśniliśmy sobie podstawowe sprawy i zaczęliśmy rozmawiać na tzw. tematy luźne. Było coraz weselej. Dowcipy sypały się jak z rękawa. Atmosfera z minuty na minutę stawała się luźniejsza. Zauważyłem, że coraz bezczelniej patrzę na biust Kasi, a ona spogląda na mnie coraz częściej, rzucając coraz bardziej powłóczyste spojrzenia. Widocznie się jej spodobałem. Coraz częściej pozwalałem sobie na snucie fantazji z nią w roli głównej. Doszło już do tego, że siedząc obok niej, bez skrępowania trzymałem ją za rękę, przytulałem i cmokałem w policzek. Widziałem, że nie jest obojętna na moje zachowanie. Wstając aby dołożyć na talerze oparła się na moim udzie, zahaczając „niechcący” o moją męskość. Nasze zachowanie nie uszło jednak uwagi Jackowi. Był coraz bardziej zły, co było widać. Najchętniej chyba zakończyłby całą tą „imprezę”. Widocznie nie w smak mu były moje amory do jego żony. I stało się! Zadzwonił telefon. Odebrał Jacek. Usłyszałem tylko : zaraz będę. Okazało się, że musi natychmiast jechać do szpitala. Był wypadek, są ranni, on ma dyżur i musi jechać. Zebrałem się do kupy, podziękowałem gospodarzom za przyjęcie, przeprosiłem za moje zachowanie i poszedłem do domu. Daleko nie miałem. Naprzeciwko.

Scroll to Top