Pierwsza noc z Szymkiem

Po trudnym półroczu ruszyliśmy całą paczką w góry. Spory domek dla kilku osób, trasy narciarskie, góry pokryte śniegiem… Tego dnia zostałam sama z Szymkiem. On dobrze zbudowany, wyćwiczony, głowę wyższy ode mnie brunet z niebieskimi oczami, zawsze wydawał mi się poważnym, poukładanym gościem… mimo to podobał mi się… imponował mi… Tymczasem okazał się być duszą towarzystwa…. zakochiwałam się w nim…
Koledzy poszli na narty, my zostaliśmy w domku, nic nie zapowiadało takiego rozwoju akcji, a tymczasem…
Koło 20 odebrałam smsa od koleżanki „nie wrócimy na noc, śnieżyca dopadła nas w trasie, nocujemy w schronisku”. Zeszłam na dół powiadomić o tym fakcie Szymka. Stał w kuchni, a właściwie kąciku kuchennym oddzielonym od wielkiego salonu metrową ścianką. To chyba ten widok mnie uderzył. Zaniemówiłam.
– Co tam? – jego ciepły męski głos obudził mnie z rozmyślań
– Brygada nie wraca na noc….
– Czemu?
– Śnieżyca na dworze… Są w schronisku…
– No trudno… – uśmiechnął się – Masz ochotę na omleta?
– Jeśli go zrobisz… – ośmiałam się siadając na kuchennym blacie
– Wyciągnij z lodówki kilka jajek…
Wstałam do lodówki, nie wiem jak zrodził mi się pomysł porzucania jajkami. Wyciągnęłam je i długo się nie namyślając krzyknęłam „Łap!” rzucając koledze jedno z nich. Wylądowało szczęśliwie w jego dłoni.
– Myślałaś, że nie złapie? – uśmiechnął się
– Złapiesz. Ale tego już nie… – rzuciłam drugie z większą siłą, rozbiło się na jego koszuli
– No…. To teraz chodź się przytulimy…. – powiedział idąc w moją stronę z rozłożonymi rękoma.
– O nie!! – śmiałam się razem z nim, ale nie miałam gdzie uciec, podszedł blisko mnie, w rękę wpadła mi miska z mąką… kuchenne rewolucje… mąka wylądowała na jego klacie… wykorzystując sytuacje zdołałam go ominąć.
– Niech no Cię dorwę… – jego głos przepełniony radością był coraz bliżej mnie, goniliśmy się po salonie, korytarzu. Dogonił mnie przy kominku, przewrócił na podłogę…Byłam na dole, twarzą do podłogi, wykręcił mi ręce i trzymał tak jak policjant trzyma przestępcę. Czułam jego silne dłonie na swoich… ciepło jego ciała przylepionego do mnie. Odwrócił mnie na plecy. Widok jego oczu mnie powalił … z resztą jego też coś uderzyło. Po chwili ocknęłam się czując jego usta na moim policzku. Objęłam jego kark rękoma splatając je. Jego usta powoli dotarły do moich… muskając delikatnie podniósł mnie z podłogi… położył na kanapie.
– Wybacz… – usłyszałam po chwili
– Niby co?
– To… – znów poczułam jego ciepłe usta na moich – Nie mogłem się opanować…
– Nie duś tego w sobie… – mruknęłam dopiero po chwili zdawając sobie sprawę, że powiedziałam to na głos. Uśmiechnął się do mnie i pocałował znów… tym razem bardziej czule i namiętnie… jego usta powoli odkrywały nowe zakamarki moich ust, nasze języki zaczęły poznawać się w namiętnym tańcu. Czułam jak jego dłoń zjechała z mojego policzka na szyje… i powoli muskając mnie palcami na dekold. Nie przestając wbijać się w moje usta krążył dłońmi po moich boczkach… czułam ten dreszczyk… czułam każdy jego ruch… każdy palec dotykający rozgrzewającego się ciała. Jego ręce zatrzymały się na biodrach. Przestał całować… wlepił we mnie swoje zabójcze zielone ślepka. Patrząc mi w oczy wsunął dłonie pod moją koszulke…
Zabrałam mu dłonie…
– Przepraszam… – podniósł się wyżej nade mną, nic nie mówiłam… patrzyłam na niego… jakby oczekując żeby mówił dalej… ale milczał… milczał jakieś 2 minuty… – Kocham Cię Ania … – odrzekł
– Co…?
– Kocham Cię… przyjechałem tutaj tylko dlatego, że Ty tu jechałaś…
Nie wiedziałam co zrobić… chłopak, który mi się podobał wyznawał mi miłość, a ja? Uciekłam wzrokiem na bok…
– Aniuś powiedź coś…
Pomyślałam chwile… uśmiechnęłam się w myślach i złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek.
– Ja też Cię kocham… – wydusiłam z siebie, Szymek przytulił się do mnie… Po chwili zaczął głaskać moje ramiona… ręce… łokcie… Patrzył mi w oczy oczekując pozwolenia na dalsze ruchy… Cała drżałam czując jego coraz głębszy oddech… coraz szybciej bijące serce… jego ręce krążące po moim ciele… pocałował mnie w czoło… położył ręce na rozporku spodni…
– Mogę…? – spytał nieśmiało, widocznie bojąc się mojej odpowiedzi
– Śmiało… – odparłam… w myślach mówiłam „Ania opanuj się… „ ale ciało chciało więcej… chciało poczuć te emocje… chciałam przeżyć ten moment właśnie z nim…
Powolnym ruchem zciągnął mi spodnie … ogień z kaminka dawał delikatną poświate na moje nogi. Nie patrzył na nie… poznał je dotykiem… od kolana w górę… i z powrotem… uniosłam się lekko… Widział wypieki na moich policzkach… strach w moich oczach… Przywarł do mnie całując usta… dłoń położył na majtkach… Czułam dreszcz przechodzący przez całe ciało… czułam jak momentalnie przyspieszyła krew w moich żyłach…
– To Twój pierwszy raz?
Pokiwałam twierdząco głową…
– Jeśli nie chcesz to rozumiem…
– Ale chce…
– Na pewno?
– Tak… – odpowiedziałam drżącym głosem… po chwili poczułam jak jego dłoń zsuwa mi majtki…
– Nie bój się…
Czuł moje zdenerwowanie… czuł jak zaciskałam mięśnie… delikatnie rozchylił mi nogi… myślałam że serce wyskoczy mi z piersi…jego dłoń spoczęła na moim łonie… krążył na nim chwile doprowadzając mnie do szaleństwa… z góry na dół… z dołu do góry… zataczał na nim kręgi opuszkami palców… Objęłam go rękoma… krążąc bezwiednie po jego mięśniach… Po chwili podniósł się … zdjął z siebie spodnie i koszule… Byłam jak sparaliżowana… Rozłożył mi uda… położył się na mnie… między moimi udami… Wziął go w dłoń i włożył między moje wargi przeciągając nim po moich najczulszych miejscach … Uniosłam biodra z podniecenia… a może podekscytowania… ale jego dotyk sprawiał że odpływałam… Przyłożył go do mojej dziurki
– Na pewno chcesz? – spytał
– Tak… – odpowiedziałam drżącym głosem
– Powiedź głośno „chce tego Szymek” …
– Chce tego Szymek…
– Daj ręke…
Położyłeś moją dłoń na nim…
– Jak będziesz gotowa to zrobimy to razem…
Dotykałam go chwilke po czym przycisnęłam go do mojego skarbu… Szymek poprawił trochę jego kierunek i delikatnie wbił się we mnie wpijając się w moje usta… wydałam z siebie zdławiony krzyk …
– Ciiii… już dobrze… – położył mi dłoń na policzku i przytulił do swojego policzka… – Jesteśmy teraz jedno… – powiedział uśmiechnięty… wbił się jeszcze głębiej… po moich policzkach poleciały łzy… otarł je swoimi ustami… całował moje oczy.. czoło… policzki…szyje… Zaczął wykonywać ruchy w moim wnętrzu… wiłam się pod nim … było coraz milej… jego rozpływające się oczka wynagradzały mi ból…

Scroll to Top