Poley i jego babcia

Mieszkam tylko z babcią, bo mamy już dawno nie mam, a ojciec odszedł krótko po tym, jak obie uległy wypadkowi. Babcia porusza się na wózku inwalidzkim, ma bezwład obu nóg. Stara się być w miarę samodzielna, nie trzeba jej nawet specjalnie pomagać, na przykład kąpie się sama dzięki specjalnemu układowi poręczy w prysznicu. W toalecie też są takie sprytne uchwyty, na których się podciąga żeby się zsunąć z wózka. W niektórych rzeczach wymaga trochę pomocy, ale mam fajnie, bo sprawy „kosmetyczne” zostawia odwiedzającej nas regularnie cioci. Czasem, gdy wychodzimy, zakładam jej buty, ale często pozostaje w specjalnej dużej takiej jakby mufce, do której sama wkłada nogi przez podciąganie ich rękami. Ma juz ponad sześćdziesiątkę, miłą, dobrą twarz, szaro-siwe włosy, jest dość pulchna i zawsze pogodna.

Wczorajszy dzień nie zapowiadał się zbyt ciekawie. Miałem wolne i poprzedniego dnia trochę za dużo wypiłem, toteż myślałem, żeby dłużej pospać. Ale jakoś się obudziłem nad ranem, lekko skacowany, i nie było już mowy o powrocie do snu. Poszedłem do kuchni napić się wody i już w drzwiach zaskoczył mnie niezwykły widok… Niechcący podejrzałem jak babcia się onanizuje! Używa ona specjalnie uszyte majtki zapinane z boku i w tak samo łatwy sposób zapinane spódniczki. Taka właśnie spódniczka była teraz podciągnięta do góry, a prawa ręka poruszała się rytmicznie pomiędzy udami tej na nowo odkrytej przeze mnie kobiety. Piszę „na nowo odkrytej”, bo dotychczas nie myślałem o niej w kategoriach seksu. Owszem, zdarzały mi się sporadyczne fantazje na jej temat, jakaś zabawa z jej bielizną, ale nic poważnego czy długotrwałego.

„Zgłupiałem” i nie wiedziałem co robić. Była odwrócona tyłem i nie zauważyła mnie. W pierwszej chwili chciałem się wycofać, lecz potem podniecenie wzięło górę. Chciałem jakoś wykorzystać tę sytuację, ale nie miał bym odwagi podejść do niej obnażony czy nagle zacząć ją pieścić. Takie rzeczy łatwo przychodzą tylko w erotycznych bajkach. Postawiony przed rzeczywistym wyborem, nie zdobyłem się na odwagę. Po mniej więcej minucie ruchy jej ręki stały się szybsze i usłyszałem jej głośny, płytki oddech. Zapomniałem o kacu, obudził się we mnie prawdziwy, normalny Poley Vino, zawsze gotów do akcji. „Babciu” – powiedziałem i podszedłem do wózka. Szybko wyjęła rękę spod spódniczki i schowała pod koc, a na jej twarzy odmalował się wyraz skrajnego zmieszania i jakby przestrachu. „Babciu kochana, najmilsza moja” powiedziałem głaszcząc ją po głowie i musnąłem ustami jej czoło, policzki, usta. „Dawno tu jesteś, Poluś? Och, co ja narobiłam, proszę kochanie, zapomnij o tym, dobrze?” Miło pachniała szamponem do włosów, z którym mieszał się ledwie wyczuwalny zapach miłosnego nektaru przeniesionego na jej ręce spomiędzy jej ud. Bylem w krótkich spodenkach od piżamy i wyprostowałem się, żeby widziała, że mój członek jest wyprężony z podniecenia. Wyraźnie zaznaczał się pod materiałem szortów, stał blisko jej twarzy. Znów delikatnie pogłaskałem ją po głowie – „Proszę, przytulmy się trochę, popieśćmy”. „No coś ty, ożenił byś się lepiej, przestań… To grzech… Ja normalnie nie… Tylko dziś jakoś tak…” I ona i ja wiedzieliśmy, że nie ma już odwrotu. Nerwowym ruchem szarpnąłem spodenki w dół. Jej oczom ukazał się mój sterczący organ: wyłaniający się z kępki włosów trzon, zakończony pąsową teraz główką, z pierwszą kroplą przejrzystej cieczy na skierowanej w jej stronę końcówce. Gonitwa myśli nie pozwoliła mi na sklecenie paru sensownych zdań. Drżącym głosem powiedziałem tylko „Babciu, przepraszam, jestem tak podniecony że chyba zaraz… Przepraszam… Pomóż!” Nic nie odpowiedziała, tylko delikatnie czubkami palców popieściła moje jądra. Ta sama kochana i dobra ręka, zawsze lekko drżąca, która nie raz pieszczotliwie głaskała mnie na dobranoc, teraz pieściła powoli i delikatnie moją męskość. Jej oczy były zamknięte, usta wykrzywione delikatnym grymasem, była w tym piękna. Nagle się odezwała: „Jak już to zrobiliśmy, Poluś, to teraz się nie martw, nie przepraszaj. Ja wiem, że musisz, i za późno na wstyd czy na uniki. Wiem, że zaraz dojdziesz i… I wezmę to z miłością. Tylko nikomu i nigdy, pamiętaj, nigdy nie powiedz”. Objęła jądra lewą dłonią i poruszała nimi miarowo. Jej prawa dłoń zsunęła do końca napletek i pozostała przy nasadzie, pieszcząc wyprężony organ. A jej usta objęły wilgotną główkę. Zaczęła delikatnie ssać, poczułem czubek jej języka zlizujący kolejne krople z wieńczącego szczyt otworu. Jej siwa, lekko drżąca głowa zaczęła się powoli poruszać w przód i w tył. W pewnym momencie wyjęła członek z ust i spojrzała mi w oczy. Delikatnie pocałowała sam czubek i znowu zaczęła ssać. Jej ręce nie przestawały pieścić jąder i nasady. Poczułem, że dochodzę. Nie chciałem fantazjować, że jestem z kim innym. Chciałem przeżywać to, co naprawdę się działo. Babcia, moja kochana babcia. Jej język liżący główkę. Jej usta ssące mnie z miłością. Jej niepewne jakby ręce pieszczące moje jądra i twardy trzon. I jej gardło, które się za chwilę wypełni moją spermą. „Mmmmm… Ooookhhh… O – ooo!” Zadrżałem cały i wyrzuciłem z siebie pierwszą porcję nasienia, prosto na jej język i podniebienie. „Oooo… Och!” Druga porcja, też w jej nadal ssące usta. Jak mi dobrze z tą ręką obejmującą moje jądra! „Ooo, Babciu!” – trzeci skurcz oblewa jej pocierający moją główkę język. I jeszcze przyjmuje mnie głębiej, tak głęboko jak tylko może, i „Aaach…” – ostatnie krople mlecznobiałej spermy lecą wprost do jej gardła. Wycofuję się, a ona przełyka to, co jeszcze tam zostało i składa serię szybkich całusów na mojej błyszczącej od spermy i od jej śliny główce. Stara się, bo mnie kocha. Klękam, przytulam się do niej. Całuję ją w smakujące moim nasieniem usta. „Kochana moja babciu!”

Scroll to Top