Pożegnanie z Andrzejem, 31 października 2013 r.

Andrzeja poznałam w 2000 roku, był to bardzo miły i sympatyczny mężczyzna starszy ode mnie o 10 lat. Jest pracownikiem naukowym na jednaj z naszych uczelni. Nasze spotkania ograniczały się do miłych kolacyjek i bardzo namiętnego seksu. Niestety, w 2002 roku Andrzej zachorował, leczył się ponad rok, a po bardzo ciężkiej kuracji okazało się, że „przestał być mężczyzną” Ale Babcia uczyła mnie – Cierpliwi bywają wynagradzani. W 2004 roku, kiedy widziałam, że już praktycznie wrócił do zdrowia skontaktowałam go z moją przyjaciółką Małgośką, lekarzem ginekologiem i seksuologiem, ona wdrożyła mu jakąś kurację. Efekt jest taki, że po trzech latach Andrzej stał się „super mężczyzną” a podczas naszych nocnych spotkań dochodzi między nami czasami nawet do trzech zbliżeń.

Kiedyś przypadkiem, kiedy siedzieliśmy w salonie Andrzej odkrył dwie płyty z filmami erotycznymi, z elemantami SM. Wziął je do domu, po pewnym czasie oddał komentując, nieopatrznie powiedziałam, że takich płyt mam więcej. Wziął następne, po pewnym czasie oddał, komentując, że są tam bardzo „ciekawe zabawy i bardzo ciekawe zabawki”. Moją wadą życiową jest, że czasami coś szybciej powiem, niż pomyślę, w tym momencie powiedziałam – zabawy zależą od partnera, a zabawek trochę to ja mam. Zaprowadziłam go do garderoby, otworzyłam „białą szafę”, otwierałam po kolei szuflady, pokazując ich zawartość. Andrzej wówczas nie zareagował, ale po pewnym czasie zapytał, czy nie mogli byśmy się pobawić jakimiś zabawkami, zgodziłam się i od tego czasu miałam nie jedno z nim spotkanie, podczas którego bądź to używał „moich” zabawek, bądź to przynosił swoje. Z czasem te nasze spotkania zaczęły być dla mnie dość „uciążliwe” a Andrzej zaczął się robić coraz bardziej agresywny. Dlatego dość mocno obawiałam się naszego czwartkowego spotkania. Dwa dni wcześniej, we wtorek, po basenie, kiedy spotkaliśmy się u mnie Andrzej mi powiedział, że 02 listopada leci na rok do Stanów na stypendium i w czwartek mamy pożegnalne spotkanie. Domyśliłam się, że nie będzie to „zwykłe” spotkanie i tak też było. Po basenie przyjechaliśmy do mnie, zasiedliśmy do symbolicznej kolacji, nie wiem kiedy Andrzej nalewał drinki, ale mój był moim zdaniem bardzo mocny. Kiedy go wypiłam, usłyszałam – idziemy na górę, w tym momencie Andrzej, ze swojej torby basenowej wyjął drugą, dość dużą  torbę, z którą weszliśmy do łazienki, Andrzej pokazał, abym się rozebrała. W łazience jest kwadratowy stolik o boku 120cm, pokazał, abym się na nim ułożyła, wysoko i szeroko rozsuwając nogi. Jak na mój wzrost to jest dość duży stolik, chwyciłam się pod kolanami i tak tkwiłam przez chwilę, Andrzej poszedł do mojej „białej szafy” po chwili wrócił w ręku trzyma długą, wąską skórzaną packę. W tym momencie zaskoczyłam, że we wtorek, po naszym pierwszym zbliżeniu poszedł się umyć i nie było go dość długo, wszystko wskazuje na to, że wówczas sobie ją naszykował. Podszedł, przeciągnął ręką po cipce a za chwilę spadło na nią pierwsze uderzenie. Poprzednimi razy zaczynał od „głaskania” czyli od uderzeń lekkich, tym razem od razu uderzył bardzo mocno. Jęknęłam, a on dalej, po chwili tylko słyszałam – będziesz grzeczna i uderzenie, jęczałam, że tak, a on dalej – będziesz grzeczna, ja znowu, że tak, zaczęło mnie boleć, to też zaczęły mi drżeć nogi, wówczas usłyszałam – trzymaj wysoko nogi i znowu uderzenie, aż przyszedł moment, kiedy już mnie cipka bardzo bolała, głośno zaczęłam płakać, że boli, usłyszałam – bo ma boleć, ale krótko po tym przestał. Odłożył packę, mówiąc – wstań, samemu poszedł na dół, wrócił, niosąc colę, wódkę i dwie szklanki, ponalewał drinki, ja łapczywie wypiłam całego, wiedząc, że jest w nim wcale nie mało alkoholu. Kiedy co nieco ochłonęłam ponownie polecił mi położyć się na stoliku, pomógł mi się „wygodnie” rozłożyć, głowę miałam opartą o krawędź stołu, ale nogo mi zwisały. Znowu poszedł do mojej „białej szafy” wrócił w ręku miał kajdanki, jedno oczko założył mi na rękę, drugie zapiął do nogi stołowej, tę czynność powtórzył jeszcze trzy razy, tym sposobem byłam całkowicie przypięta na tym stole. Obszedł stół raz z jednej strony, raz z drugiej strony, cały czas gładząc mnie a to po brzuchu, a to po piersiach. Zrobił wokół mnie chyba ze trzy kółka, po czym sięgnął do swojej torby, wyją lateksowe rękawiczki, zdziwiłam się, bo do tej pory tego nie robił, wyjął dość duży pojemnik z tworzywa, wsunął palec, po czym nabrał trochę a za chwilę zaczął nim smarować moje piersi. W pierwszej chwili poczułam chłód, ale gdy tylko nabrały temperatury ciała, poczułam pieczenie. Zaczęłam jęczeć, Andrzej na to nie zwracał uwagę, delikatnie, ale dokładnie wysmarował obie piersi. Odłożył pojemnik, umył ręce, po czym ponownie poszedł do mojej „białej szafy”, w jego ręku pojawiły się dwie krótkie trzcinki bambusowe, złączone na końcach. Podszedł, po czym je naprężył, tak, że tworzyły elipsę, zaraz też nasunął je na piersi, mocno je naciągając. Zaraz też sięgnął do torby, wyjął cztery dość długie szpilki, ścisnął pierś, po chwili po skosie zaczął mi ja wbijać. Darłam się, ale to nic nie dawało, usłyszałam – przecież muszę je zabezpieczyć, aby się nie wysunęły. Tym sposobem zaraz miałam wbite na krzyż cztery wcale nie małe szpile. Na końcach tych trzcinek były kółeczka, do nich powpinał po dwa „standardowe” ciężarki. W tym momencie nie miały one znaczenia, bo leżałam, ale miałam świadomość, że kiedy się podniosę, będą obciągały piersi, a są one zablokowane tymi szpikami, co będzie powodowało określony ból. Po tych „zabiegach” odpiął mi ręce i nogi, dał znowu drinka do picia, a kiedy ochłonęłam, polecił mi położyć się ponownie na stole, ale nogami w kierunku ściany. Na ścianie jest duże lustro, miałam widzieć całe swoje krocze. Wówczas Andrzej poszedł ponownie do mojej „białej szafy” przyniósł cały zestaw Hagera, wyjął z opakowania chyba drugi w kolejności rozwieracz, podał mi w rękę, mówiąc – w małą dziurkę. W małą dziurkę, to znaczy w cewkę, spojrzałam na niego, po chwili w lustro, zobaczyłam swoje krocze, podciągnęłam cewkę podnosząc trochę do góry napletek łechtaczki, po czym wsunęłam pierwszy rozwieracz, który mi podał. Miał chyba 5mm i już go czułam, kiedy go wsuwałam. Wsunęłam do połowy, wykonałam kilka ruchów, w pęcherzu miałam trochę swojego „złotego płynu” to go zwilżył, dlatego przesuwał się gładki. Wysunęłam, Andrzej podał mi następny i następny, tak doszłam chyba do półtora centymetra. Wówczas Andrzej podał mi trzy w tych cienkich rozwieraczy, które już miałam w sobie, abym je wsunęła jednocześnie. Kiedy je wsunęłam, podał mi następny, który wsunęłam między te trzy, a najmniejszego wysunął. Tak zaczęłam systematycznie rozciągać moją dziurkę, coraz to głośniej jęcząc, to nie robiła na nim wrażenia, kiedy już wsunęłam tę, którą mi podał, wysuwał poprzednią. Tak doszłam do dość dużej średnicy, miałam w sobie największy rozwieracz, 2,5cm i jeszcze dwa inne. Wówczas Andrzej samemu sprawdził, jak głęboko siedzą, po czym sięgnął do swoje torby, wyjął z niej średniej wielkości wibrator typu „gąsiennica”, ( 2,5 x 14cm ), miał on na sobie dość głębokie wręby. Otworzył słoik, dokładnie go posmarował, po czym pokazał, abym wyjęła z siebie te wszystkie rozwieracze, a kiedy to zrobiłam, zaczął mi wsuwać ten wibrator. W pierwszej chwili wślizgnął się dość głęboko, ale zaraz poczułam, jak zaczyna minie piec. Zaczęłam się drzeć, ale on wsuwał go i wysuwał. Nie wiem, ile razy to zrobił, w pewnym momencie wysunął, ponownie go posmarował i znowu wsunął mi go w dziurkę, tym razem już całego po samą nasadę. Ja się darłam, mocno piekły mnie piersi, w tej pozycji mocno obciążone, piekła mnie dziurka, on tylko mnie pogładził, pokazał, abym się położyła i uniosła nogi, po czym zsunął szorty zobaczyłam jego bardzo mocno podniecone prącie, która zaraz znalazło się w mojej pochwie. Rozdarłam się, wargi sromowe mnie bardzo mocno bolały, piekły piersi i dziurka, a teraz on się rozpycha w pochwie, powodując dodatkowe tarcie na dziurce. Jęczałam bardzo głośno, ale ku memu zdziwieniu, pomimo tego bólu , gdzieś „w tyle głowy” zaczęło pojawiać się podniecenie, które narastało, aż poczułam wcale nie mały orgazm, kiedy się we mnie spuszczał. Dłuższą chwilę tkwił we mnie z miną „zdobywcy”, podał mi ręcznik, samemu też się wytarł, naszykował następnego drinka, a kiedy już trochę ochłonęłam, usłyszałam – cipkę masz rozluźnioną, to się łatwiej nabijesz. Mówiąc to poszedł do „białej szafy” i przyniósł „sondę”. Sonda to jest taka wkładka w kształcie elipsy rozszerzającej się w środku, osadzonej na dość długiej, cienkiej podstawce. Spojrzałam na niego, usłyszałam – rozsuń wargi i wsuń. Miała chyba wymiary 2,5cm szerokości w najszerszym miejscu i ok. 5cm długości. Wsunęłam ją dość lekko i głęboko, zapierając o szyjkę, wówczas Andrzej ustawił przede mną stołeczek, mówiąc – głębiej. Spojrzałam na niego i za nim zdążyłam się odezwać, już dostałam mocne uderzenie packa na pośladek. Wobec takiego „argumentu” nie mogłam się oprzeć, zaczęłam na nią napierać coraz mocniej, aż poczułam, że szyjka zaczyna się rozciągać, jeszcze moment i już miałam ją głęboko w sobie. Andrzej pogładził mnie po brzuchu, zaczął sprawdzać, gdzie ona jest, przecież nadal w małej dziurce tkwił ten wibrator, usłyszałam – możesz wyjąć. Kiedy już go miałam na zewnątrz, popatrzył, mówiąc – wsuń ponownie. Spojrzałam, ale nawet przez moment się nie zastanawiałam, byłam jeszcze trochę rozciągnięta, to też weszła we mnie gładko, usiadłam na stołeczku, pokazując, że mam ją cała w sobie. Andrzej spojrzał, usłyszałam – nie ruszaj się, poszedł „do szafy” wrócił, w tym momencie uświadomiłam sobie, że ja kupiłam 3 takie sondy, jedna od drugiej większa, ta, którą miałam w sobie to była ta średnia, ale ta trzecia miała 3,5cm średnicy i 7cm długości. Po chwili Andrzej przyszedł z nią, podał, a ja już wiedziałam, co mam z nią zrobić. Delikatnie wysunęłam tamtą, po czym od razy tą dużą ustawiłam na stołeczku i zaczęłam się na nią nabijać. Jęczałam głośno, czując, jak rozciąga mi się szyjka, ale parłam i parłam, aż poczułam, jak się przesuwa, za chwilę poczułam ją głęboko w sobie. Andrzej ponownie sprawdził, gdzie ona jest, było ją wyraźnie widać na brzuchu, po czym usłyszałam – jeszcze raz. Uniosłam się, wysuwając, po czym znowu, jak najszybciej, dopóki się szyjka nie skurczy, wsunęłam ja ponownie opierając stopkę na stołeczku. W tym momencie Andrzej pokazał, abym się położyła na stole, szeroko rozsuwając nogi. Sięgnął znowu po coś ze swojej torby, kiedy to odwinął, wyglądało to na „niebieskie mydło” było to w kształcie walca, który miał ok. 3cm średnicy i 10cm długości. Andrzej pochylił się nade mną, szeroko rozsunął wargi, mówiąc –wolniutko ja wysuń. Kiedy ja wysunęłam tę sondę, on błyskawicznie wsunął we mnie bardzo głęboko, aż w samą macicę to „mydełko”, po czym usłyszałam – możesz wstać. Wstałam, ale ledwo trzymałam się na nogach, on w tym czasie naszykował następnego drinka, podał mi, a kiedy wypiłam, pokazał, abym szeroko rozsunęła nogi. Wówczas wysunął mi wibrator z „małej dziurki”, ten jego ruch jakby nasilił pieczenie, jakie w niej miałam, zaraz też zaczęłam czuć narastający ból w moim wnętrzu, chwyciłam się za brzuch, już od tego momentu głośno płacząc. Andrzej na to nie zwracał uwagi, wrócił mojej garderoby, polecając mi położyć się ponownie na stole i unieść wysoko nogi. Wówczas w jego rękach zobaczyłam trzy kulki, ale nie były one wcale takie małe, miały chyba po 3,5cm średnicy, wziął pojemnik ze swoim „kremem”, maczał je w nim, po czym zaczął mi je wsuwać. Darłam się i płakałam, on jednak wsunął mi je wszystkie trzy, aby mi się nie wysunęły spiął mi wargi trzema klasycznymi agrafkami, po czym pokazał, abym wstała. Wstałam, ale chwiałam się już na nogach, bo po pierwsze już wypiłam dość dużo alkoholu, a po drugie na piersiach miałam ciężarki i piekącą mnie krem, miałam duże pieczenie w dziurce, pieczenie w pochwie i ból w macicy. Wiłam się, trzymając się za brzuch, Andrzej to zaczął wykorzystywać, uderzając mnie krótkim pejczem. W pewnym momencie osunęłam się na kolana, pokazał, abym wypięła pupę, zaraz też na nią zaczęły spadać uderzenia. Nie wiem, ile razy mnie uderzył, ale usłyszałam – rozciągnij pośladki, to też opierając się ramionami o podłogę, rozsunęłam je, a on zaczął równo w sam rowek uderzać. Cały czas płakałam, że boli, on na to nie zwracał uwagi. Przestał, usłyszałam – trochę się unieś, zaraz też poczułam jego prącie na swojej dziurce. Przystawił się, a za chwilę już się wsuwał, nawet nie wiem kiedy się nasmarował, to też wsunął się bez problemów, zaraz też chwycił mnie za biodra i bardzo mocno się we mnie wsuwał, ja się darłam, przecież moment wcześniej zbił mi mocno dziurkę. Na szczęście to jego wsuwanie się nie trwało zbyt długo, ale kiedy się we mnie spuścił, usłyszałam – wstań i oprzyj się rękoma o stół. Już z dużym wysiłkiem się podniosłam, i prawie opadłam tułowiem na ten stolik, on natomiast znowu czegoś szukał w swojej torbie. Kiedy się wyprostował, miał w ręce dość długi wężyk, usłyszałam – rozsuń pośladki, zaraz też poczułam, jak mi go wsuwa, wszedł dość głęboko. Ale to był początek tej „operacji”, do wolnego końca tego wężyka wpiął dużą strzykawkę, chyba 200ml, zaczął z niej wyciskać jakąś białą substancję. Dość szybko to zrobił, ale okazało się, że była to „pierwsza” porcja, po niej nastąpiły dwie następne, wyjął wężyk. Ledwo go wyjął, a ja poczułam, że tam też coś mnie zaczyna piec, zwijając się z bólu, płacząc i jęcząc zaczęłam się „kręcić” po tej łazience, a on to wykorzystywał, używając cały czas tego małego pejcza. Dostawałam po pośladkach, ale nie tylko, polecił mi się wyprostować, to mnie uderzył po wzgórku łonowym, to znowu się pochyliłam, to znowu dostałam po pupie, po udach. Usłyszałam – połóż się na podłodze i rozsuń nogi, to niebyło trudne, bo i tak już się trzymałam ledwo na nogach, wówczas Andrzej jeszcze raz bardzo mocno uderzył mnie po cipce, wówczas już nie wytrzymałam, zaczęłam bardzo głośno płakać, zwinęłam się w fasolkę. Dostałam jeszcze kilka razy na pupę, po czym usłyszałam – myślę, że to nasze pożegnanie będziesz pamiętała przez ten rok kiedy mnie nie będzie. Postaram się tam „podszkolić” abym Cię odpowiednio powitał. Pomógł mi się podnieść, stanął przede mną, mocno pocałował, po czym się ubrał i poszedł. Spojrzałam na zegarek, była pierwsza w nocy, usiadłam na stołeczku, długo nie mając siły się ruszyć. W końcu wstałam, wyjęłam szpilki z piersi, zdjęłam uciskające je bambusy, oparłam o krawędź stołu przed lustrem, udało mi się wypiąć agrafki i wysunąć kulki z pochwy po czym wytarłam się ręcznikiem, bałam się myć, nie wiedziałam, jak zareagują z wodą te jego „preparaty”, zeszłam do sypialni położyłam na łóżku. Tak się w tym momencie skończyło moje pożegnalne spotkanie z Andrzejem, ale ślad tego pożegnania mam jeszcze dzisiaj . Zaraz w piątek rano, kiedy „opróżniałam” pęcherz już się darłam, bo mnie bardzo mocno piekła cewka. Rano już nie miałam wyjścia, musiałam się umyć, moje obawy okazały się być słuszne, kiedy płukałam cipkę wodą też mnie mocno piekło. To samo dotyczyło pupy, najgorzej jest z „mydełkiem” w macicy, cały czas tam siedzi i cały czas „piecze”, na szczęście nie jest to już tak mocne pieczenie, ale cały czas ten brzuch czuję i gdy nic nie robię, to odruchowo się za niego chwytam. Ciekawa jestem, jak to długo jeszcze będzie trwało. Ale chyba zdanie końcowe będzie najbardziej zaskakujące, kiedy przyjedzie sama go poproszę o powtórzenie takiego spotkania. 06 listopada 2013r.

Scroll to Top