Prezent Świąteczny

Pamiętam tę noc do dziś. Czasami teraz budzę się w moim ciemnym, przytulnym pokoiku. Może budzą mnie gałęzie wierzby z oknem może , może jakiś nieuchwytny szelest ćmy. Może sen, znikający z pierwszym błyskiem świadomości. Zawsze wtedy przebudzeniu towarzyszy to samo uczucie, delikatne mrowienie piersi, ciepło w dole brzucha i lekka wilgoć zbierająca się ….tam. I zawsze powraca to samo wspomnienie Czasami zrywam się, bo to już pora pędzić do tramwaju, który zawiezie mnie smętnie się kołysząc na kolejne zajęcia z nikomu niepotrzebnej ekonomii. Czasami zostaje w łóżku . Wtedy moja dłoń wędruje, odkrywa na nowo wszystkie tak dobrze znane zakątki mojego ciała. I jest cudownie, cudownie tak jak wtedy… Mam na imię Asia. Pamiętam, że to było krótko po moich 18 urodzinach. Mieszkaliśmy wtedy jeszcze w naszym starym domu. Dom jak dom, poniemiecki na peryferiach, Stary skrzypiący. Ale to dzięki niemu przeżyłam najpiękniejsze chwile dzieciństwa, pierwsze pocałunki w piwnicy, cudownie cuchnącej kotami i…. pierwszy orgazm. Obudziło mnie wtedy skrzypiące okno lub przeciąg kołyszący bombkami wiszącymi na choince. Stała ona jak co roku w dużym pokoju na parterze. Wczoraj ją ubierałam z tatą i siostrą. Spojrzałam na budzik. 1:07, tak to już dziś Wigilia. Pomyślałam, że napije się czegoś w kuchni. Wstałam, po cichutku zeszłam schodami, ahh to skrzypienie. Zerknęłam na choinkę. Piękna, okazała, nie wiem gdzie tata ją zdobył. Zerknęłam i mnie zamurowało. Pod choinką pochylał się Mikołaj i układał jakieś paczki. Normalny Mikołaj jak na kartce świątecznej. Duży, w czerwonym futrze, w wielkiej czerwonej czapce. Pomyślałam „Ale sen…”. Mikołaj się obrócił i zobaczyłam, że ma wystający brzuch i wielką siwą brodę. Kurcze jak z bieguna, jeszcze tylko reniferów brakuje. Mikołaja też zamurowało. Czy nigdy nie widział chudej nastolatki w kusej koszulce, z długimi zmierzwionymi od snu włosami? Nie patrzył mi w oczy, wzrok skupił na moich małych piersiach z dziwnie stwardniałymi sutkami, które nagle mocno zarysowały się przez lichutki materiał chińskiej koszulki. Pierwsza wydobyłam głos:
– Ciebie przecież nie ma. Boże gadam do Mikołaja przemknęła mi spłoszona myśl. Święty chrząknął.
– Nooo jestem,ale tak jak by mnie tu nie było, nie mów nikomu.
Nie wierzę, mój sen mówi. Zrobiłam dwa kroki i dotknęłam go szybko. To nie miraż. On tu jest. Może to włamywacz. Chciałam krzyczeć. Wtedy Mikołaj szybko mnie chwycił, zatkał usta.
– Ciiii to ja nie bój się.
Zamarłam w silnych ramionach, dłoń Mikołaja uspokajająco głaskała moje plecy, poczułam, że coś naciska na moje biodro. O rany! Świętemu stanął. Nigdy nie pomyślałam, że Mikołaj to też mężczyzna. Zaczęłam chichotać. Mikołaj też się wyraźnie rozluźnił, ale dłoń dalej gładziła moje plecy i zawędrowała pod włosy, dotykała szyi. Czułam na całym ciele gęsią skórkę, ale to nie było nieprzyjemne uczucie. Byłam małą bezbronną dziewczynką w silnych męskich dłoniach. Cichutko westchnęłam. Mikołaj przyjrzała mi się uważniej. Zaczął szybciej oddychać. Jego dłoń z moich pleców zsunęła się niżej. Przytulił mnie jeszcze mocniej, poczułam, że jego członek, który teraz wpijał mi się w brzuch zaczął pulsować. Seks z Mikołajem. To nie może być prawda, ale jakie to niesamowite, nierealne , cudowne. Tak….to może być cudowne. Chyba zwariowałam.Tymczasem jego dłoń nieśmiało błądziła po moich napiętych pośladkach. Lekko rozluźniłem uda. Dłoń zwolniła i potem pomału zaczęła wsuwać się pomiędzy nie. Jęknęłam. Ośmielona zaczęła gładzić płatki mojej różyczki. Jego palce były szorstkie, ale takie cudowne. Coraz większe ciepło skupiało mi się w dole brzucha. Wszystko stało się nierealne. Nie było już salonu, choinki . Palec – ten cudowny, szorstki zaczął wsuwać mi się do dziurki. Tak ciasno i tak przyjemnie. Wejdź głębiej i głębiej. Zaczęłam mu pomagać, biodra same odnalazły właściwy rytm. Zaczęłam ocierać moimi sutkami o jego brzuch. Fale obezwładniającej rozkoszy przelewały mi się od drobnych piersi po rozgrzaną wilgotną dziurkę. Mikołaj dyszał jak mały parowóz, a wybrzuszenie w jego śmiesznych, czerwonych spodniach pulsowało i próbowało wyjść z krepującej je materii. Oj, pomogę mu. Szarpnęłam spodnie w dół. Uwolniłem ogromne dzikie zwierze. Wielka purpurowo-czerwona główka zerkała na mnie wilgotną szczeliną oka. Był olbrzymi, napięty.Widziałam, jak przez grube postronki żył wartko pulsuje krew.Zjem go, połknę całego.
Wzięłam pulsującego potwora do ust. Był taki gorący, taki słodki. Kropelka płynu spłynęła mi na język. Chcę więcej. Więc go zaczynam ssać, mocniej i mocniej. Nie czuję już jego dłoni wczepionych w moje włosy, które kaskadą zasłonił cały świat. Pragnę tylko jednego – wyssać całe życie z tej pulsującej bestii. I nagle coś gorącego zalewa mi usta, falą jedną, drugą, połykam je szybko. Zwierze draga spazmatycznie. Trzecia fala wpływa mi wprost do gardła z taką siłą, że odrobinka ucieka nosem. To nic. Chce jeszcze. Członek lekko wiotczej i wysuwa mi się z ust. To już koniec? Tylko tyle? Nieeeeee. Silne dłonie Mikołaja obracają mnie do niego tyłem. Staje na czworaka jak Lessi babci Zosi. Moja koszulka wędruje na plecy, coś rozsuwa mi nogi i nagle czuje pomiędzy pośladkami to zwierze żyjące przed chwilką w moich ustach. Przecież się nie zmieści, do mojej dziurki, gdzie ledwie jeden palec wchodzi. Ale nic podobnego wsuwa się jak tłok po dobrze naoliwionej prowadnicy.Och jak cudowanie.
Cofa się i znów zaczyna swoją wędrówkę dociera pół centymetra głębiej. Boże jak słodko. Znów głębiej, proszę jeszcze mocniej, pomagam mu wystawiając swój delikatny dziewczęcy tyłeczek. Rżnij mnie Mikołaju. Znów mocniej i głębiej. Przez rozproszone włosy widzę rozmyty blask lampek na choince, okno pokryte szronem a na nim cień topoli, głowę renifera? Wszystko wiruje Ohh jak mocno, jak głęboko. Chce krzyczeć i wtedy przychodzą skurcze, cała moja dziurka drży rozkosznie, pulsuje, świat już się nie rozmywa, eksploduje kolorami. Czuje jak behemot, który wypełnił mnie całą i pożarł moją duszę też drga. Wyrzuca kolejne porcje gorącego nasienia. Przychodzi pierwsze otrzeźwienie. Ciąża. Co jak zajdę w ciążę z Mikołajem. Co powiem jak urodzę elfa? Zaczynam chichotać, absurdalnie jak bym zwariowała. Mikołaj powoli się ze mnie wysuwa. Patrzy chwilę uważnie i przytula mnie do siebie. Słyszę: – Wracaj spać dziecko, było pięknie, to chyba magia nocy wigilijnej. Jak we śnie odwracam się i wchodzę po schodach, kręci mi się w głowie, a całe ciało pulsuje. Po udach pomalutku spływa mi coś zimnego. Ale jest cudownie. Delikatne prądy krążące w ciele prowadzą mnie do łóżka. Zasypiam.
Rano obudziłam się z okropnym bólem głowy i nie tylko głowy. Jak zwykle mama darła się na wszystkich. Która to schody jogurtem pochlapała?! Aśka wstawaj. Czesiek!!! To, że jesteś w gościach to nie znaczy, że też możesz spać do południa. Tata jak zwykle bronił swojego brata. Ciii położył się późno,bo chciał niespodziankę dziewczynkom zrobić. Po prostu kolejne święta.
Do dziś nie wiem, czy to był tylko sen, czy nie.

Scroll to Top