Profesorka

Historia, którą chcę wam opisać wydarzyła się w drugiej klasie liceum. W mojej klasie było w sumie 33 uczniów: 6 dziewczyn i 27 chłopców. Dziewczyny? No cóż… mawiają, że liczy się jakość, nie ilość. W wypadku mojej klasy nie było w czym wybierać, raz, że mało, a dwa, że koleżanki zbytnio urodą „nie grzeszyły”. Ale za to można sobie było popatrzeć na nauczycielki. W mojej szkole było kilka naprawdę ładnych pań profesor. Latem, nosiły lżejsze ciuszki i można było sobie zobaczyć to nóżkę, to odsłonięte ramiączko. Mi w oko wpadły panie z Polskiego (Marzenka), Geografii (Małgosia) i Biologii (Beatka). Ów panie, jak się okazało były koleżankami ze studiów. Nie były ze sobą w jednej klasie (w końcu uczą zupełnie innych przedmiotów), ale znały się dość dobrze – były na tym samym roku studiów. Były stosunkowo młode jak na nauczycielki liceum, bo miały po 28 lat. Można było sobie czasem pofantazjować, jak by było fajnie zabrać się za którąś z nich. Ale w końcu to nauczycielki… Wzdychałem sobie w głębi duszy….
Pewnego razu… pod koniec roku szkolnego musiałem zostać, by po lekcjach napisać zaległy sprawdzian z polskiego. Przyszedłem spóźniony, bo zatrzymał mnie inny nauczyciel na poprzedniej lekcji. Wszedłem do klasy, w której miałem pisać ów sprawdzian. Pani profesor nie było. Pomyślałem, że sobie poszła do domu. Ale zauważyłem uchylone drzwi do zaplecza Sali. Podszedłem do nich, chciałem zapukać, ale doszły do mnie dziwne dźwięki… przysłuchiwałem im się przez dłuższą chwilę oparty o futrynę. W tedy objechałem ramieniem na tej futrynie i wylądowałem na ziemi na zapleczu. Pani Marzenka nerwowo podciągnęła i tak krótką spódniczkę i nerwowo krzyczała, że nie pukałem i takie tam. Była dziwnie zestresowana, czerwona i… bez majtek! Były opuszczone do kostek… teraz już wiem co to były za odgłosy… Wstałem, przeprosiłem i powiedziałem, że chciałem zapukać, ale się potknąłem i upadłem. Spojrzałem w tedy na jej majtki… również na nie spojrzała. Później zwróciła uwagę na wypukłość w moich spodniach (mój kutas nie mógł „bezczynnie” przyglądać się pani profesor w krótkiej spódniczce, tym bardziej bez bielizny pod nią).
– Widzę, że przyszedłeś zaliczyć sprawdzian… spóźniłeś się – powiedziała już bardziej uspokojona
– Tak… przepraszam za spóźnienie. – odpowiedziałem
– A umiesz chociaż na ten sprawdzian??
– No… szczerze?? To nie za bardzo. – stałem z nadal dużą wypukłością na gaciach
– A chcesz zaliczyć na piątkę?!
– Oczywiście.
– Chodź tu! – rozkazała
Podszedłem. Marzenka usiadła na fotelu i kazała mi stanąć przed nią.
– A teraz… chcesz zdać klasę z polskiego?? – zapytała
– No ale ja mam przecież 4 i chciałem zdać na 5, nie jestem zagrożony. – odpowiedziałem zdziwiony.
– Powiedzmy, że za dużo już dzisiaj widziałeś, więc jeśli nie zrobisz tego, co ci powiem to nie zaliczysz! – odparła – więc jak… chcesz zaliczyć?? – powtórzyła
– A mam wyjście?? – odpowiedziałem
– No… to teraz weź moje majtki!
Zaskoczony nie wiedziałem co powiedzieć i stałem jak wryty. Za chwilę pani powtórzyła rozkaz. Kucnąłem przed nią i delikatnie zsunąłem majtki z jej stóp i wstałem.
– Powąchaj je! – rozkazała ponownie
Sytuacja była coraz bardziej krępująca. W obawie o zaliczenie pomyślałem, aby wykonać rozkaz. W tym samym momencie przeszła mi przez głowę myśl, że sytuacja jest niezwykle podniecająca… z resztą nie tylko dla mnie. Moja pani wyraźnie starała się uspokoić swoje żądze. Jak kazała, tak uczyniłem. Delektowałem się zapachem majtek Marzenki.
– Dobrze… – powiedziała – a teraz… poliż je!
Bez zastanowienia zabrałem się do lizania bielizny Marzenki. Ona w tym czasie zaczęła się dotykać.. pocierać swoją cipkę przez spódniczkę… Nagle przyciągnęła mnie do siebie i zsunęła ze mnie krótkie spodenki i slipki… zobaczyła moją wyprężoną pałę i powiedziała, że zaraz sprawi, że będzie mi lepiej. Marzenka wzięła mojego do buzi i zaczęła ssać. Lizała, ssała, ssała i lizała. Za chwilę wystrzeliłem jej w usta, a ona wszystko połknęła. Byłem przerażony zaistniałą sytuacją. Marzenka nie wypuszczała mojego z ust. Lizała go jeszcze przez chwilkę, po czym powiedziała:
– Co tak stoisz… chyba mi też się coś należy – powiedziała wskazując na swoją spódniczkę
Rzuciłem jej majtki na podłogę i zacząłem zsuwać spódniczkę. Moim oczom ukazała się piękna, mokra cipka. Ochoczo zabrałem się do lizania. Pani profesor odchyliła głowę do tyłu i jęczała z rozkoszy. Lizałem jej łechtaczkę. Wsadziłem dwa palce do jej cipki i zacząłem nimi poruszać, nie przerywając lizania. Marzenka była w siódmym niebie… rozpięła sobie bluzkę i staniczek i dotykała swoje piersi… Za chwilę szarpnął ją dreszcz orgazmu, ale ja nie chciałem przerywać zabawy… pocałowałem ją namiętnie, a ona odwzajemniła pocałunek. Moje dłonie błądziły po jej biuście. Po chwili lizałem jej sterczące sutki, przygryzając je co chwila.
– Zerżnij mnie! – rozkazała
Przestałem pieścić jej piersi i wsadziłem kutasa do jej szparki… ruszałem się rytmicznie, a Marzenka słodko pojękiwała. Pochyliłem się nad nią i znów nasze języki się splotły. W tedy wystrzeliłem do jej środka, a za chwilkę czułem spazmatyczne skurcze mięśni jej pochwy. Cudowne uczucie… Zaczęliśmy się ubierać. Powiedziała mi jeszcze, że zaliczyłem polski i wyszła. Sytuacja nie powtórzyła się nigdy więcej.

Scroll to Top