Przyjaciel, choć nie do końca…

Cz. 1
Marcina poznałam na studiach. Już przy pierwszym spotkaniu zafascynował mnie swym wyglądem, atletyczna posturą, blond krótko przystrzyżonymi włosami i wydatnymi kośćmi policzkowymi, które tak podniecały mnie u mężczyzn. Do tego lekko zarysowane muskuły… i wysoki wzrost… po prostu chodzący połbóg. Na pierwszym roku mało rozmawialiśmy ze sobą, jakoś nie miałam odwagi poznać go bliżej. Dziwiło mnie to, bo zwykle nie mam problemów z nawiązywaniem kontaktów z płcią przeciwną, robię to z łatwością. Uwielbiam męskie towarzystwo, czuję się w nim jak ryba w wodzie.
Sytuacja zmieniała się na drugim roku, gdy Marcin przeprowadził się do akademika tuż obok mojego domu. Zaczęły się częstsze spotkania, wspólne dojazdy na uczelnię, a nawet spotkania sam na sam na spacerach. Zostałam jego przyjaciółką. Każdy pretekst był dla mnie dobry, by tylko go zobaczyć. Można śmiało stwierdzić, że miałam lekką obsesję… uwielbiałam jego zapach, doprowadzał mnie do szaleństwa. Wiele razy musiałam się opanowywać w jego towarzystwie. Celebrowałam każdy przyjacielski pocałunek, który nie zawsze składany był tylko w policzek. Niestety Marcin albo nie zauważał moich maślanych oczek, albo i nie chciał. Był raczej typem outsidera, miał swoje zdanie, nie ulegał presjom kumpli. Intrygowało mnie to. Im bardziej go poznawałam, tym mocniej go pragnęłam.
Dokładnie pamiętam jedną z imprez. Bawiliśmy się w klubie, ja, moja koleżanka i grupa kumpli. Nie ukrywam, że byliśmy pod wpływem alkoholu. Tańczyliśmy razem – ja i Marcin – był spory tłok, coraz częściej ocieraliśmy się o siebie, aż przylgnęliśmy do swych sylwetek. Rytmiczne ruchy bioder, zalotne spojrzenia. Staraliśmy się zgrać nasze ruchy w jedno. Dotykał mojego brzuszka, cały czas patrząc mi w oczy, głęboko i namiętnie. Nie poznawałam go, nie zachowywał się tak nigdy przedtem, może to była wina alkoholu, sama nie wiem, lecz chciałam, żeby ta chwila trwała wiecznie. Wziął moje ręce i założył na ramiona, swoje położył na mojej talii i delikatnie przesuwał lekko podnosząc materiał bluzki. Nasze twarze zbliżyły się… spojrzenia spotkały ponownie. Płonęłam. Momentalnie zaczęliśmy się śmiać, zjadał nas stres, było to jednak trochę krępujące. Odwróciłam się do niego plecami, złapałam za szyję, on położył jedną rękę na moim bioderku, zaś drugą na sprzączce od paska. Powoli począł ją odpinać, jednak nie udało mu się to. Zbliżyłam usta do jego ucha i szepnęłam, że pokaże mu jak się to robi… Szybko odwróciłam się i jednym ruchem odpięłam jego pasek. Nie przejmowałam się tłumem wokół, dla mnie nie istniał. Guzik nie był dla mnie również problemem. Speszył się i chwycił mnie za rękę.
– Asia krępuje mnie to..! – niemalże krzyknął.
Nie wiedziałam co powiedzieć. W końcu to on sprowokował ową sytuację. I nagle czuł się skrępowany? Nie wierzyłam w jego słowa. Zbliżyłam swoje usta do jego karku tak by mógł czuć mój przyśpieszony oddech. Nasze ciała nadal wirowały w tańcu, nieprzestawaliśmy zataczać kółek biodrami podsycając i tak już napiętą atmosferę. Wiedziałam, że mogę zrobić więcej, bo choć jego słowa mówiły inaczej, jego ciało dawało zupełnie inne sygnały. Musnęłam językiem jego szyję, nie protestował (facet także zmiennym jest). Złożyłam na niej namiętny pocałunek, spodobało mu się to. Zaczął szukać swoimi ustami moich. Przez chwilę uciekałam mu, jednak dałam się w końcu złapać. Zwilżył językiem moje wargi, pragnęłam więcej. Wsunął go następnie w me usta i zaczęliśmy się namiętnie całować. Poruszał nim energicznie i szybko, co chwila musiałam zaczerpywać świeżego powietrza, bo wysysał ze mnie całą energię. Świat wirował wokół, a ludzie zniknęli. Przesunęłam rękę z jego pleców w okolice rozporka – trzeba było w końcu dokończyć dzieła – moja ręka masowała jego męskość kolistymi ruchami. Już nie protestował. Tłum maskował nasze śmiałe działania, wpływało to na nas bardziej podniecająco. Poczułam jak twardnieje, tępo pocałunków zmniejszyło się, całowaliśmy się teraz wolniej, a on częściej przerywał. W jego oczach widziałam pożądanie. Wsunęłam mu rękę w spodnie, wędrowała raz w górę raz w dół. W wolnym rytmie. Dzielił nas tylko materiał jego bokserek. Coraz szybciej oddychał. A penis jego stwardniał jak skała. Niemalże sam oswobadzając się z bielizny. Usłyszałam tylko jego cichy szept wśród głośnej muzyki.
– Dotknij go proszę…
Byłam jakby w amoku, nie mogłam się powstrzymać przed dostarczeniem mu rozkoszy, do tego ta adrenalina. Jakbyśmy się odsunęli od siebie zbyt daleko ktoś mógłby zobaczyć co robimy. Zagrzewało mnie to znaczniej do działania. Polizałam palec i przesunęłam nim po jego główce. Czułam jak zadrżał. Nieustannie tańczyliśmy objęci. Ma ręka unosiła się i opadała, coraz szybciej i szybciej. Ciało jego przeszył dreszcz, nie przestawałam. Pieściłam mu szyję, twarz. Zatraciliśmy się w tej chwili. Moje energiczniejsze ruchy doprowadzały go na skraj ekstazy. Jęknął i wyprężył się lekko… Nagle wyrwał nas z zatracenia czyjś głos.
– Tu jesteście! A ja was wszędzie szukałem!! – Był to Łukasz, kumpel Marcina. Natychmiast odsunęliśmy się od siebie. Marcin zapiął spodnie w ułamku sekundy, ja poprawiałam lekko podwiniętą bluzkę i stanęłam jak wryta. – Wszyscy już wychodzą – kontynuował jakby nigdy nic, na szczęście nic nie zauważył – Wracamy do akademca! – Spojrzeliśmy wymownie na siebie z nadzieją w oczach, chcieliśmy coś powiedzieć, ale nie mogliśmy. Łukasz pociągnął mnie za rękę i wyszliśmy z lokalu. Marcin szedł za nami. Wracaliśmy do domu nie rozmawiając ze sobą, jednak napiętą atmosferę dało się wyczuć. Mimo licznych zabiegów chłopaków nie byłam w stanie się wyluzować. Na rozstanie usłyszałam tylko jedno zdanie:
– Mam nadzieje, że zostanie to między nami…

Cz.2
Tej nocy niestety nie mogłam zasnąć. Dopadł mnie tak zwany kac moralny. Szczęście mieszało się z niepewnością. W końcu zbliżyłam się do Marcina, tak długo na to czekałam, jednak jego pożegnanie mnie zaniepokoiło. Nie wiedziałam do końca co o tym wszystkim myśleć. Kobiety mają przesadną manierę roztrząsania sytuacji i analizowania ich gruntownie (ble) i mi się to właśnie wtedy przytrafiło. Jednak wspomnienie jego pocałunków, męskości twardniejącej pod moim dotykiem doprowadzało mnie do ponownych napływów gorąca. Odrzuciłam niepewność i dałam się ponieść fantazji.

Przed oczyma miałam obraz Marcina kochającego się ze mną szaleńczo i zmysłowo, bez skrępowania i zbędnych słów. Nie mogłam się powstrzymać i leżąc samotnie w łóżku wsunęłam rękę pod koszulkę nocną. Sutki stwardniały już wcześniej na samą myśl o pieszczotach. Dawno nie byłam aż tak nakręcona. Przesunęłam zwilżonym palcem wokół brodawki. Uwielbiałam to uczucie. Wiedziałam jak mam się dotykać, by sprawiało mi to największą przyjemność. Kręciłam je ponętnie i szczypałam dwa kremowo-brązowe sterczące pukciki. Moje ciało reagowało momentalnie, biodra same zaczęły unosić, jakby prosiły o dotyk mych dłoni. Zrzuciłam koszulę nocną, nie mogłam się oprzeć samej sobie. Nie wiem czy to serotonina tak podziałała na mnie, czy może alkohol. Nie interesowało mnie to zbytnio.

Leżąc na łóżku rozchyliłam mocno uda, powoli zjeżdżałam ręką w okolice pępka. W myślach była to dłoń Marcina, taka męska, silna i szorstka. Uwielbiałam jej dotyk. Czułam jak powoli robię się wilgotna. Sięgnęłam mego wzgórka, był aksamitnie gładki. Jedną ręką rozchyliłam nieznacznie wargi sromowe, zaś druga paluszkiem wybadała mój czuły punkt. Gdy tylko go musnęłam uniosłam miednicę z rozkoszy. Koliste ruchy doprowadzały mnie do szaleństwa. Nabrzmiała łechtaczka drażniona opuszkiem palca urosła znacząco. Pocieranie, głaskanie i pieszczenie jej powodowało, iż moje soczki niemalże wylewały się z mojego pulsującego co jakiś czas wnętrza. Przyspieszyłam ruchy, teraz już nie jednego palca a dwóch. Rozkosz sięgała zenitu. Moje ciało wyginało się na wszystkie strony, nogi zwiotczały i rozwarły mocniej. Pulsowałam cała w środku, a moja cipka pragnęła poczuć w środku coś twardego. Druga dłoń, a konkretniej dwa paluszki zagłębiły się w mej rozgrzanej do czerwoności dziurce. Westchnęłam głośno. Wyjmowałam i wkładałam je gładziutko z olbrzymim poślizgiem. Łechtaczka stała już w pełni okazałości, jednak nie odmawiałam jej solidnej porcji pieszczot. Najbardziej wrażliwa była z lewej strony, także i tam skupiłam najmocniejszy nacisk paluszków. Me ruchy stawały się coraz bardziej dynamiczne. Coraz silniejsze skurcze szarpały moim ciałem. Oddychałam bardzo szybko, cichutko jęcząc, zaczerwieniłam się. W środku płonęłam z rozkoszy.

Najsilniejszy skurcz przyszedł tuż po najmocniejszym uderzeniu paluszków o mój guziczek. Mój środek napiął się gwałtownie, nogi uniosły, a miednica wbiła w łóżko. Krzyknęłam. Przez moment nie mogłam dojść do siebie, uspokoić nierównego oddechu – dyszałam. Zaciśnięte uda drżały, a brzuszek lekko falował. Całkowicie zatraciłam się w dawaniu sobie przyjemności. Jakże to lubiłam. Rumieniec nie schodził mi z twarzy, a po śliskim wnętrzu moich ud spływał mój nektar. Nie często miewałam takie orgazmy, zazwyczaj potrzebowałam do tego mężczyzny. Dziś jednak było inaczej, po raz pierwszy potrafiłam się w pełni sama zaspokoić. A stało się to przez Marcina i jego wspaniałe wspomnienie dotyku oraz zapowiedź dalszych, możliwych sytuacji, które mogą się wydarzyć, gdy zostaniemy sam na sam ze swoimi pobudzonymi zmysłami. Zasnęłam zupełnie oszołomiona wydarzeniami wieczoru. Orgazm przyniósł mi ukojenie i odprężenie, którego tak potrzebowałam…

Cz. 3

Nazajutrz wystąpił mniej przyjemny efekt balowania – mózg jakoś dziwnie usiłował wydostać się z czaszki, naciskając na skronie wnikliwie i namolnie, sprawiając przy tym nieprzyjemny ból. Na szczęście olbrzymie okulary przeciwsłoneczne szczelnie broniły dostępu natarczywego światła do moich siatkówek, co dawało mi nielada satysfakcję – pokonałam choć jedno przeciwieństwo. Po łyknięciu proszków przeciwbólowych (chwała temu, kto je wymyślił) udałam się na uczelnię. Marcina nie było na zajęciach, ani dziś, ani kolejnego dnia. Pojawił się w piątek. Jednak unikał mnie, traktował jak powietrze. Wcześniej nie odbierał telefonu i nie odpisywał na wiadomości. Byłam totalnie zakręcona, gdyż nie rozumiałam jego postępowania. Do naszego spotkania sam na sam doszło w sobotę na parapetówce u Hesa – naszego kumpla z roku.

Wystroiłam się w opiętą turkusową bluzeczkę ze sporym dekoltem uwydatniającym moje piersi oraz w króciutkie dżinsy eksponujące moją krągłą pupcię. Byłam gotowa do podbojów, a raczej ponownego podboju Marcina. Właśnie wchodziłam do akademickiej kuchni, gdy go zauważyłam. Stał obok lodówki z butelką piwa w ręku. Odpięte trzy górne guziki czarnej koszuli dały mojej wyobraźni pole do popisu. Zmierzyłam go od stóp do głów. Wyglądał bosko. Jego spojrzenie nie było jednak aż tak pozytywne. Wzrok spod byka mówił sam za siebie.

– Cześć – wycedziłam przez zęby. „Boże jak on nieziemsko wygląda..” – pomyślałam zarazem. Podeszłam do lodówki, by dostać się do zapasów, choć jedna butelka otwarta czekała na mnie w pokoju… Musiałam mieć jakiś pretekst.
– Witaj – odpowiedział zdawkowo. Wiedziałam, że musze go czymś sprowokować.
– Marcin możesz mi podać piwo z lodówki? – Nie usłyszałam odpowiedzi. Ruszyłam w jego stronę, przy otwieraniu jej drzwiczek mocno otarłam się o jego krocze. Sięgnęłam po upragnioną butelkę i oparłam się o blat prawie na niego wchodząc. Czułam jego przeszywające spojrzenie na ciele, na piersiach, ramionach, udach… – Mam nieodparte wrażenie, że mnie unikasz – kontynuowałam – Powinniśmy chyba na ten temat porozmawiać, nie sądzisz? – No i tu nastała chwila ponownego milczenia. Z nerwów wypiłam z 1/3 browara. – Bo wiesz, na pewno masz wyrzuty sumienia, może nawet żałujesz… – Niestety, a raczej stety nie dane mi było skończyć mojego jakże kobiecego i niepotrzebnego wywodu przygotowywanego dwa dni wcześniej (czasem laski są walnięte).

Marcin pożerał mnie wzrokiem, czułam się niemalże naga. Zwinnym, kocim ruchem złapał mnie za ręce. Butelka wypadła mi z dłoni i roztrzaskała się o ziemię. Zachowywał się tak, jakby tego nie zauważył. Przytrzymał moje ręce nad głową i oparł moje nieprotestujące ciało o ścianę tuż obok. Wbił się językiem mocno i natarczywie w me wargi. Pożądanie rozsadzało go od środka. Nogawka jego spodni w okolicach krocza wyraźnie drgała. Całował mnie tak nachalnie i namiętnie za razem, jakby chciał wyssać ze mnie wszystko co do ostatniej kropelki. Rozpiął kilka guzików mojej bluzki niezauważenie. Całkowicie poddałam się jego zabiegom doprowadzającym mnie na skraj wytrzymałości. Wsunął dłoń pod mój koronkowy stanik, drażnił nabrzmiały już sutek, ściskał go, głaskał, drugą ręką nadal przytrzymywał moje dłonie nad głową i z podniecenia wbijał swą siłą w ścianę. Miednicą naciskał na moje łono. Powracał językiem z szyi do ust. Robił to tak energicznie i wprawnie. Nie sądziłam, że drzemią w nim aż tak olbrzymie emocje. Zniżył twarz w okolice mojej odsłoniętej piersi. Brodawkę najpierw polizał koniuszkiem języka, by następnie wziąć ją w posiadanie swych wargi i ssać bez opamiętania. Moje plecy wygięły się samoistnie z podniecenia, westchnęłam cichutko. Krępował mi ruchy, co jeszcze bardziej mnie rozgrzewało. Wiedział czego chce i tym kimś byłam JA. Zaczynałam uwielbiać te uczucie.

Mój przyśpieszony oddech powodował większe pobudzenie. Jego dłoń wędrowała po moim brzuchu kierując się coraz niżej i niżej. Przygryzał moje wargi, ssał je, bawił się nimi nie zwracając uwagi na me reakcje. Dziś już nie miał problemów z rozpięciem mojego paska. Wykonał to momentalnie, równie szybko jego zwinne paluszki zanurzyły się pod materiał mojej bielizny. Jęknęłam głośno, uciszył mnie swoim językiem. Ledwo oddychałam. Przejechał palcem po moim wzgórku. Celem jego stała się łechtaczka. Gdy ją już dostał w swe posiadanie rozpływałam się pod jego naciskiem. Wiedział jak mnie dotykać. Wolniutko przesuwał paluszkami po niej, niemalże głaskał. Drżałam. Zauważywszy moją reakcję przyśpieszył. Poczuł jak jestem wilgotna, zaśmiał się lekko jakby triumfował. Paluszki penetrowały moje najczulsze miejsce ze zdwojoną siłą. Ciało przeszywał dreszcz za dreszczem. Wsunął w moją mokrą kobiecość kilka palców, poruszając nimi żwawo. Kciukiem nieprzestawał gładzić mojej clitoris. Niewiele dzieliło mnie od całkowitego spełnienia. Jego ruchy stały się bardzo szybkie, za szybkie. Nie mogłam się opanować, gdy czułam go między udami, w swej ciasnej szparce. Krzyknęłam tak głośno, że nie pomógł jego języczek w moich ustach. Zasłonił mi je dłonią i jeszcze mocniej przyśpieszył ręczną robotę.

Nogi miałam jak z waty. Dostałam silnych skurczy pochwy. Wyczuł to. Jego dłoń zalała fala mojej wdzięczności wydobywającej się z mojego środeczka. Nieznacznie osunęłam się na dół, podtrzymał mnie umięśnionym ramieniem. Zanurzył głowę w moich włosach by poczuć ich zapach. Wysunął dłoń z moich majtek, przysunął do twarzy, powąchał z zamkniętymi oczami. Jednak nie poprzestał na tym. Wsunął paluszki do swych ust i smakował mnie. Wyszeptał, że rewelacyjnie pachnę, i że następnym razem spróbuje mnie nie tylko dłonią, a bezpośrednio ustami. Nie mogłam ochłonąć. Cieszył mnie fakt, iż myślał o „następnych razach”. Byłam cała zgrzana, odzyskałam siły i stanęłam mocno na nogach. Marcin w tym czasie zapinał mi bluzkę i spodenki. Mimo wcześniejszej brutalności, która mnie podnieciła okazał odrobinę czułości. Pocałował mnie w czoło. Było bosko.

– Zaczerwieniłaś się przyjaciółko… – powiedział poprawiając mi włosy.
– Tak? Nie zauważyłam… – zaśmiałam się zalotnie.
– No, no uważaj, bo wjedziesz mi na ambicje…
– Mam taką nadzieję… – i znów urwano nam w połowie, ale tym razem nie akcji a zdania… Niczym piorun do kuchni wpadł Łukasz, aż starach pomyśleć, co by było, jakby przyszedł kilka minut wcześniej. Wymownie spojrzał na roztrzaskaną butelkę po powie i rozlany napój.
– Co tu się dzieje?! A wy znowu siedzicie i *******icie o głupotach. Dawajcie na impre! – był wyraźnie nakręcony – Aśka nie podaruje Ci tego tańca! Maleńka będziesz dziś moja… – zaśmiał się szyderczo i porwał mnie na parkiet. Zdążyłam odwrócić tylko głowę i zobaczyć zadowoloną minę Marcina. Dotarło do mnie również echo słów… „jeszcze Cię zaskoczę…”. Na samą myśl ponownie zrobiło mi się gorąco…

Cz. 4

Łukasz jak powiedział tak zrobił, przez resztę wieczoru nie odstępował mnie na krok. Był znakomitym tancerzem, także nie poczułam nawet jak minęło kilka godzin. Nie pozwalał mi zejść z parkietu, niemalże naskakiwał. Proponował i przynosił co rusz nowe drinki, w chwilach wytchnienia. Chciałam się od niego uwolnić, choć na chwilę, ale nie mogłam. Zajął moje myśli i odpędzał je sukcesywnie od Marcina, chociaż nie mogłam się powstrzymać przed częstym zerkaniem w jego stronę. Kątem oka widziałam, jak rozmawia z jakąś nowopoznaną blondyną. Zdziwiło mnie to, ale nie czułam zazdrości. Może przyzwyczaiłam się już przez te dwa lata do drugoplanowej roli w jego życiu, choć w obecnych okolicznościach wyrastałam na pierwszoplanową gwiazdę. Nie mogę powiedzieć, że nie podobało mi się to, wręcz przeciwnie byłam zachwycona i podekscytowana tą myślą. Ach ta kobieca próżność… Mogłam nie odczuwać również niepokoju, gdyż Marcin zerkał co jakiś czas zabójczym spojrzeniem w moją stronę, bacznie obserwując każdy mój ruch. Podniecało mnie to i powodowało, że ruchy podczas tańca stawały się zalotne i wybitnie erotyczne.

Ocierałam rękoma o swoją talię, niby niespecjalnie zahaczałam o piersi, rękę wsuwałam we włosy. Trwało moje własne małe przedstawienie dedykowane tylko Marcinowi. Łukasz był marionetką. Wiem, że to okrutne, ale nie wiedział o tym. Złapał mnie od tyłu za biodra i zaczął masować. Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie Marcina, jakby to on pieścił mnie zmysłowo. Otworzyłam je, a on z końca pokoju spoglądał prosto na mnie, z lekką nutą zazdrości. Pogroził tylko kokieteryjnie palcem i uśmiechnął się zawadiacko. Wtem Łukasz nachylił się nad moim uchem i szepnął:

– Od dawna mam na Ciebie ochotę Maleńka… – zdębiałam, a szczęka opadła mi dosłownie i w przenośni. Na raz jego dotyk zaczął mnie drażnić. Spróbował mnie pocałować w szyję, gdy poczułam jego oddech na skórze wiedziałam jakie ma zamiary. Zdążyłam się odsunąć, więc chybił. Jednak z boku wyglądało to zupełnie inaczej – jakbym igrała z jego podnieceniem. Nie wiedziałam co mam zrobić. Marcin bacznie mnie obserwował, przestał mieć potulny wyraz twarzy. Próbowałam się wyrwać z objęć Łukasza, lecz było to takie proste…

– Łukasz yyyy, nie wiem co powiedzieć….chyba za dużo wypiłeś i gadasz przez to od rzeczy.

– Nie Słoneczko! Jestem całkowicie świadomy moich zachowań i słów. Kręcisz mnie niesamowicie Lalka… – no to wpadłam jak śliwka w kompot i to dosłownie. Nie wiedziałam co mam zrobić, odwróciłam się do niego przodem, by uświadomić mu, iż nic do niego nie czuję!! Skorzystał z okazji i zbliżył swoje usta do moich i natarczywie pocałował. W głowie miałam trzęsienie ziemi. Boże, co ten Łukasz wyprawia?!…Marcin…, przecież on patrzy! Odepchnęłam go. W drzwiach mignęła mi tylko sylwetka mojego przyjaciela wychodzącego z pokoju. Wiedziałam, że muszę mu wszystko wyjaśnić. Zostawiłam rozgrzanego Łukasza i ruszyłam w stronę wyjścia.

– Zaraz Laska, gdzie mi uciekasz?! – szarpnął mnie za rękę, odrzuciłam ją. Po czym wybiegłam bez słowa. Interesował mnie teraz tylko Marcin i jego uczucia. Nie mogłam go nigdzie znaleźć. W łazience paliło się światło, udałam się tam z nadzieją, że go tam spotkam. Myliłam się. Nachyliłam się nad umywalką i oblałam twarz zimnym strumieniem wody, nie mogłam znieść rosnącego napięcia. Nagle usłyszałam dźwięk zamykanych na klucz drzwi… Czyjeś ręce złapały mnie gwałtownie za pośladki, aż podskoczyłam. Podniosłam głowę i w lustrzanym odbiciu ujrzałam Marcina, miał niezbyt przyjazną minę. Złapał mnie lekko za włosy, a głowę odgiął nieco w tył. Nie spodobało mi się to.

– Marcin przestań to mnie boli… – ręką macał mnie po piersiach impulsywnie i władczo. Próbowałam się wyzwolić z jego objęć – bezskutecznie, był zbyt silny.

– Jesteś tylko moja! Rozumiesz?! – przestraszyłam się tych słów, nie znałam go z tej strony – Co… nadal chcesz potańczyć z Łukaszem?! Mało ci wrażeń?!

– Marcin puść mnie to mnie naprawdę boli! To on mnie pocałował, nie ja! – wsunął rękę do moich spodni, ordynarnie i raptownie poruszał nią, by mnie pobudzić. Strach mieszał mi się w głowie z rosnącym podnieceniem. Zauważył, że powoli mięknę i przestaję się mu opierać.

– Jesteś tylko moja! Nikt nie da ci takiej rozkoszy! Powiedz to! – nacisnął mocniej na moje łono, chciał dostać potwierdzenie. Topniałam pod jego dotykiem, coraz bardziej podobało mi się to, co ze mną wyczyniał. Sprzeczne emocje targały mną od środka. Wsunął we mnie palce, napawał się moim widokiem w lustrze. Na mojej twarzy malował się popęd.

– No powiedz to! – krzyknął.

– Tak!… Tak!… Jesteś najlepszy! Tylko ciebie pragnę! – moje ciało mnie zdradziło, byłam cała mokra, a soki z mojej pochwy spływały na jego rękę, którą drażnił moje łono i wnętrze. Ucieszył się, gdy usłyszał moje słowa i odczuł reakcję. Wiedział dobrze jak na mnie działa. Miał ogromną przewagę i nie bał się jej wykorzystać. Puścił moje włosy i odwrócił tak byśmy stali przodem do siebie. Cała dygotałam. Pocałował mnie w czoło. Czułam się niepewnie, nie ufałam mu.

– Kotek obiecaj mi…. – zmienił ton swojego głosu, stał się łagodny, jakby cała złość i agresja wyparowała w mgnieniu oka.

– Co? – oparłam głowę o jego ramię, byłam zmieszana i oddychałam ciężko.

– Nigdy więcej nie dawaj mi powodów to takiego zachowania. Obiecaj mi to… – podniósł moją brodę i spojrzał się prosto w oczy. Nie mogłam powiedzieć nic więcej niż „obiecuję”, w sumie nie chciałam…

Cz. 5

Marcin po tamtym wydarzeniu jawił mi się w zupełnie innym świetle, nie poznałam dotąd jego mrocznej strony. Mimo tak długiej przyjaźni jego zachowanie przerażało mnie. Ta chorobliwa zazdrość i niepohamowana agresja pomieszana z czułością i chęcią zbliżenia była niepokojąca. Ludzie potrafią skrywać swoje emocje głęboko w środku i nie ukazywać ich światu. Myślałam, że go znam, a te dwa lata ciągłych spotkań przyczyniły się do dogłębnej penetracji naszych umysłów. Jakże się myliłam…

Siedziałam w domu razem z moją współlokatorką – opowiadałam jej zdarzenia owego wieczoru – nie mogła wyjść z podziwu i zaskoczenia dla zachowania Marcina. Na chandrę zdecydowanie najlepsze są lody jedzone wielką łychą z ogromnego pojemnika wraz z przyjaciółką. Zajadałyśmy się tym przysmakiem, gdy w uszach zadźwięczał nam dzwonek domofonu.

– Kaśka nie ma mnie dla nikogo, jakby to był ktoś do mnie – uprzedziłam ją. Skinęła potakująco głową i podniosła słuchawkę.

– Tak?… Nie, nie ma jej… nie… wyszła na zakupy… nie mówiła o której wróci… Przecież mówię ci, że jej nie ma, jak nie chcesz to mi nie wierz… Na razie – trzasnęła słuchawką.

– To był on?

– Tak, ale spławiłam go jak chciałaś – Kaśka wyraźnie uśmiechnęła się z triumfem na twarzy. – Teraz nie czas na spotkania, musisz przemyśleć gruntownie całą sprawę. Ja wiem, że podobał ci się od jakiegoś czasu, że była między wami chemia…

– Nadal jest – przerwałam jej.

– No dobra, jest nadal. Potrzebujesz czasu Aśka, a on musi zrozumieć, że nie może się tak zachowywać – Jej rady były zawsze konkretne. Przedstawiła mi racjonalne argumenty. Dziś tylko przytakiwałam, gdyż nie miałam ochoty na dalsze rozważania tego problemu. Zasiadłyśmy do konsumpcji smakowitych lodów. Po jakimś czasie Kaśka poszła się położyć do siebie bo strasznie rozbolała ją głowa. Zostałam sama ze swoimi myślami. Na dworze robiło się szarawo. Przysnęłam na łóżku. Morfeusz brał mnie w swoje objęcia. Nagle coś mnie z nich wyrwało, ktoś rzucił kamieniem w szybę. Przestraszyłam się, zerwałam i podeszłam do okna. Gdy je otwierałam kamień świsnął mi tuż obok czoła.

– Zgłupiałeś kretynie?! – krzyknęłam. To był Marcin. W ręku trzymał kolejny gotowy do rzutu kamień i śmiał się.

– Przepraszam Skarbie, nie zauważyłem, że już wyjrzałaś… Otwórz mi drzwi – poprosił. Nie myśląc długo uczyniłam to, po chwili był już na górze. Miałam ochotę mu przywalić, a paluszki to mnie aż swędziały. Wrzasnęłam ze złości:

– Zastanów się co ty robisz głupku?! A jak bym dostała w twarz?! – byłam zła jak osa.

– Kotku, ale nie dostałaś. Nie denerwuj się – pocałował mnie w policzek i przytulił mocno wdychając mój zapach. Dopiero teraz przypomniałam sobie, że stoję w samych koronkowych figach i koszulce na ramiączkach. Zawstydziłam się i zaczęłam zakrywać rękoma. Zauważył to, wyraźnie się mu to spodobało

– Wstydzisz się mnie Kocie? Nie powinnaś masz super ciałko – złapał mnie łapczywie za pośladek, aż podskoczyłam.

– Ała, Marcin nie denerwuj mnie bardziej! Opanuj się! – lekko go odepchnęłam, gdyż nadal byłam poddenerwowana. Nie zwrócił na to zbytniej uwagi, zamaszystym ruchem podniósł mnie i wziął na ręce. Trochę się wyrywałam, ale niezbyt długo. Miał takie silne i muskularne ramiona. Położył mnie delikatnie na łóżku. Zamknął mi usta pocałunkiem, językiem natarczywie je plądrował. Sam zrzucił koszulkę jednym szybkim ruchem. Moją, zaś lekko podwinął, tak by wyskoczyły z niej moje krągłe i duże piersi, które zafalowały pod jego naciskiem. Ugniatał je rytmicznie, masował z różnym naciskiem. Ściskał i przystępnie wykręcał mi sutki. Wyginałam się raz w jedną, raz w drugą stronę. Uwielbiałam pieszczoty piersi. Potrafiłam dojść do orgazmu, gdy odpowiednio je ktoś stymulował i pobudzał.

Przestał przygryzać me wargi i przesunął twarz niżej, tuż nad nabrzmiałą brodawkę. Pieścił ją oddechem ciepłym i coraz to bardziej przyśpieszonym. W końcu okalał ją ustami, ssał mocno i gorliwie. Drugą w tym czasie zmysłowo gładził nawilżonym opuszkiem palca, zataczał na niej kręgi, aż dopadł ją pragnącym językiem ruszającym się żwawo na boki. Odpływałam z rozkoszy i uniesienia. Wiłam się jak piskorz. Czemu ja nie potrafiłam się mu oprzeć?? Nie mogłam zabronić mu siebie dotykać… pieścić. Miałam za słabą wolę.

Rozgrzanym językiem sunął po moim wyprężonym ciele, nie zapominając o wypielęgnowaniu go centymetr po centymetrze. Pozostawił me napuchnięte i stojące sutki i kierował się na południe. Jęczałam i wzdychałam głośno. Rozłożył moje ściśnięte mocno uda i wodził dłonią po ich wewnętrznej, najwrażliwszej stronie. Stękałam. Wiedziałam czym mogą się zakończyć te pieszczoty, a jednak pozwalałam mu na więcej i więcej. Wstał i wsunął głowę między moje uda, tak by zębami móc ściągnąć moje majteczki. Gdy już był w połowie drogi, a jego oddech drażnił moje wygolone łono ponagliłam go. Sam był już podniecony, a jego penis odznaczał się wyraźnie w nogawce spodni. Ostatecznie figi wylądowały na podłodze. Zawstydziłam się dziecinnie i zwarłam z powrotem nogi.

Zaczął lizać moje stopy, ssać uwodzicielsko paluszki. Muskał moje łydki, językiem drażnił opaloną skórę. Obcałowywał zewnętrzną stronę ud, chciał żebym mu zaufała i sama pozwoliła na więcej. Pieszczotami warg przeszedł w okolice pępka. Zadrżałam, co spowodowało rozchylenie moich ud z przyjemnością. Natychmiast odczuł moje rosnące pożądanie. Powrócił w okolice kolan, jednak pieszcząc je już od wewnętrznej strony szedł coraz wyżej. Potęgował moją rozkosz opuszkami palców uciskającymi moje najwrażliwsze miejsca. Bawił się moim podnieceniem, zbliżał się w okolice mego klejnotu i oddalał. Nareszcie nie kazał mi dłużej czekać . Poczułam jego wilgoć na moich wargach sromowych. Delikatnie je rozchylił w poszukiwaniu skrywającej je clitoris. Cieniutką skórę warg sromowych dotykał koniuszkiem języka, tak by każde zakończenie nerwu poczuło jego nacisk. Wędrował językiem raz w dół, raz w górę. Zbliżając się do łechtaczki i oddalając, gdy już ją znalazł i posiadł w objęcia warg z mych ust wyrwał się stłumiony jęk. Cóż to było za uczucie! Zwinnie machał języczkiem, brał ją do ust, ssał z tak wielką pasją… Dostałam silnych dreszczy. Nie przestawał jej pieścić. Okrążał ją szybciej i wolniej. Rękoma podrażniał wargi.

Momentalnie stałam się wilgotna, a z mojej cipki wydostał się słodki płyn, który natychmiast został zlizany przez Marcina. Byłam bardzo podniecona. Myślałam, że już nie wytrzymam, dlatego nieco odsunęłam miednicę w tył, by choć na chwilę ochłonąć. Natychmiast przybliżył powrotem swoje spragnione wargi i nie tylko one. Wsunął we mnie również powoli palec i świdrował nim na boki dotykając każdej mojej ścianki. Położyłam swoje nogi na jego plecach i przyciągałam nimi go do siebie. Jego kilkudniowy zarost przyjemnie drażnił moje krocze. Rytmicznie unosiłam pośladki, tak by dodatkowo sprawić sobie przyjemność. Złapał mnie znienacka zębami za łechtaczkę, aż krzyknęłam i odepchnęłam go. Wtedy wsadził w moje wnętrze drugiego i kolejno trzeciego palca. Skurcze mojej pochwy stały się wyraźnie odczuwalne. Rozpierały mnie od środka. Moje ciało zalała fala gorąca, osiągnęłam szczyt, lecz on nie przestawał mnie zadowalać. Wbiłam mu paznokcie w kark, aż syknął. Chyba dążył do dania mi kolejnego orgazmu. Wszystko wkoło wirowało, jego ruchy były tak silne i szybkie. Nie wytrzymałam i krzyknęłam.

– Ach…! Marcin proszę cię wejdź we mnie! Teraz! – on spokojnie podniósł swoją głowę i odparł:

– Czekałem na te słowa kochanie… – zsunął z siebie spodnie i bokserki, a mym oczom ukazał się prężny i gruby penis całkowicie gotowy do igraszek. Nie byłam w stanie się podnieść, więc on wziął mnie na ręce i usadowił na szafce stojącej tuż obok łóżka. Moje wnętrze nadal pulsowało, zbawieniem dla niego było tylko i wyłącznie narzędzie mojego kochanka. Pocałował me usta łapczywie, rękoma przesuwał po moich piersiach. Ponownie zjechał w dół.

– Kochanie jesteś tak zabójczo mokra, uwielbiam takie widoczki – uśmiechał się, a po moich udach płynęła strużka soków.

– Nie drażnij się ze mną… – ostrzegłam go – pragnę cię tak mocno… – Podniosłam go nogami i złapałam za jego twarde pośladki – a teraz wejdź we mnie! Głęboko…

Spełnił moje życzenie. Krzepko wszedł we mnie jednym, krótkim pchnięciem, aż podskoczyłam. Spytał się, czy mi się to podoba. Przytaknęłam, gdyż nie mogłam wydobyć z siebie głosu. Nastąpiło kolejne intensywne pchnięcie, jęknęłam, a usta wbiłam w jego ramię. Mogłam tak zostać na wieki. Od środka rozsadzało mnie pożądanie. Czułam wyraźnie jego opornego członka, dawał mi niesamowitą przyjemność. Szeptałam mu do ucha jego imię, co jeszcze bardziej go podkręcało. Wyjął swoją męskość ze mnie, a ta aż ociekała od moich soczków. Już miał ponownie zagłębić się we mnie, gdy za drzwiami rozległy się czyjeś kroki. Zlękłam się, gdyż przypomniałam sobie, iż nie zamknęłam zamka w drzwiach pokoju. Osoba zbliżała się coraz szybciej. Nagle coś grzmotnęło i słychać było stłumiony krzyk. Natychmiast przerwaliśmy nasz taniec ciał. Zeskoczyłam z szafki i podbiegłam szukać ubrań. Marcin wrzucił na swą zgrabną dupcię zaledwie bokserki i oboje rozpaleni i rozgrzani wybiegliśmy na korytarz. Naszym oczom ukazał się widok rozkraczonej, leżącej na podłodze Kaśki, jęczącej niemiłosiernie. O szaleńczym seksie mogliśmy sobie tylko pomarzyć. Resztę wieczoru spędziliśmy na izbie przyjęć pielęgnując skręconą kostkę mojej współlokatorki… Cz. 6

Od tamtego wieczoru coś się zmieniło w kontaktach między nami. Przekroczyliśmy bardzo daleko granicę przyjaźni, a moje marzenia dotyczące Marcina się spełniły. Chciałam by był mój, pragnęłam jego dotyku, całusów, a on spełniał te chęci. Aż na samą myśl jego wyczynów kręciło mi się w głowie. Nie zdawałam sobie sprawy, że może być aż tak namiętnym i agresywnym kochankiem, a zarazem jednak czułym i delikatnym. Zupełnie jakby miał dwie różne osobowości. Lubiłam jego zazdrość, wiedziałam przez nią, że wiele dla niego znaczę, jednak starałam się nie dawać mu do niej powodów. Mój kochany furiat był nareszcie tylko mój, nikogo innego. Nie pokazywał się i z innymi dziewczynami i nie powtórzył napadu agresji z pamiętnej imprezy.

Oficjalnie staliśmy się parą, chociaż od dawna wszyscy myśleli, że nią jesteśmy. Wszystko układało się rewelacyjnie, jednak nie mieliśmy dla siebie czasu, a jak już udało nam się spotkać, to nie mogliśmy zostać sam na sam. Napięcie niezaspokojenia między nami rosło. Marcin musiał wyjechać do domu na tydzień, było to dla mnie katorgą, niemalże gryzłam ściany z pożądania. Miałam przeogromną ochotę na jego pieszczoty.
Upragnione spotkanie miało mieć miejsce na juwenaliach, które na szczęście zbliżały się prędko. Wybrałam się na nie z paczką chłopaków, pod okiem najlepszego kumpla Marcina – Pawła, który dostał rozkaz pilnowania mnie i nie spuszczania z oka. Na mojego pecha w owej grupce znalazł się także Łukasz. Impreza rozkręcała się na całego. Wśród tłumu Paweł nie mógł kontrolować każdego ruchu Łukasza – netręta. Tańczyliśmy wszyscy pod sceną, świetnie się bawiąc. Łukasz zaczynał uciążliwe podchody. Próbował mnie przysunąć do siebie, umykałam mu mimochodem, niby nie bacząc za jego poczynania. Kładł mi ręce na biodrach – odtrącałam je – przesuwał palcami po moich ramionach – udawałam, że nie widzę i nie czuję.

Na szczęście nie trwało to długo, bo z daleko wypatrzyłam Marcina, przeciskał się przez tłum, by dotrzeć do mnie. Momentalnie poczułam mrowienie w brzuchu, straszliwie podniecająco działał na moje ciało sam jego widok, a po tygodniu niewidzenia miałam ochotę się na niego rzucić. Marzyłam o jego seksownym tyłeczku, o pieszczeniu go, lizaniu… Zauważył mnie i moją radość, niestety dostrzegł także Łukasza pałętającego się nieopodal. Zmierzył go zabójczym spojrzeniem, aż ten odsunął się szybko. Marcin pochwycił mnie mocno w ramiona i przytulił do siebie. Nie wiem co powiedział Łukaszowi, na pewno nie było to nic miłego, gdyż zniknął momentalnie. Nie potrafiłam się od niego odkleić, złapał mnie silnymi rękoma za pośladki i gwałtownie oraz głęboko pocałował. Dał mi tylko złapać chełst powietrza. Nie musiałam mu mówić, że chce stąd pójść jak najszybciej, wyczytał to w moich myślach.

Szliśmy przez park w kierunku mojego domu, a każdy jego ruch doprowadzał moją krew do wrzenia. Wsadziłam mu rękę do przedniej kieszeni spodni, tak by móc czuć go jeszcze bliżej. Lekko drgnął, gdy musnęłam przez materiał jego penisa, drażniłam się z nim dość długo, a gdy wydobył z siebie ciche, ledwosłyszalne jęknięcie momentalnie zrobiłam się wilgotna. Postanowiłam iść na żywioł. Całe szczęście, że wokoło było ciemno i nie kręcili się zbędni ludzie. Nie mogłam dłużej panować nad sobą, zaciągnęłam go za ramię najbliższe krzaki. Oparłam go o jakiś konar, nie krył zdziwienia moim zachowaniem (pewno myślał, że dojdziemy spokojnie do domu – jakże się mylił…), ale nie protestował.

Gładziłam opuszkami palców okolice nad linią spodni, pod ich naciskiem czułam wspaniały łańcuszek włosów, który wskazywał mi drogę. Nie przestawałam go całować, zaś moje ręce wędrować w stronę jego zamka – nie stawiał mi oporu, a po chwili spodnie osunęły się w dół. Chciał je podciągnąć, ale mu pogroziłam palcem. Nie próbował po raz drugi. Wsunęłam rękę w jego bieliznę i poczułam lekko twardego penisa, którego tak pragnęłam od kilku dni. Z wielką ochotą zaczęłam go stymulować ręką, pocierać z wyczuciem kolistymi ruchami. Czułam jak pulsuje, a krew napływa do niego nieubłaganie. Obsunęłam jego majtki i mogłam podziwiać go w całej okazałości. Uniósł się wysoko i prężył przede mną subtelnie. Nakryłam go wewnętrzną stroną dłoni i delikatnie naciskałam, jakby wyciskając soczek z owoców. Reakcja Marcina była natychmiastowa, zaczął płyciej oddychać. Chwyciłam jego męskość w obydwie dłonie i każdą przesuwałam w inną stronę. Kontynuowałam pocałunki szyi tuż za uszami w najwrażliwszym miejscu, byłam wyraźnie na niego napalona. Wsadziłam dłoń głębiej, tak by dotknąć jego jąder. Objęłam je i zaciskałam, w rytm jego pulsu. Z rozkoszy oparł się o drzewo stojące tuż za nim.

Kciukiem drugiej reki muskałam główkę penisa, zjechałam niżej i uniosłam dłoń. Zaczęłam taniec, przyśpieszałam i zwalniałam rytm. Góra – dół, góra – dół, moje ruchy stawały się intensywniejsze. Marcin nie mógł opanować swego ciała, miotał się. Doprowadzało mnie to do szaleństwa. Moje usta porzuciły jego wargi i zjeżdżały coraz niżej. Zostawiłam je z wyraźnym utęsknieniem i wędrowałam na południe, krążyłam wokół pępka, aż dotarłam do sterczącej męskości. Me usta oplatały ją z jednej, bądź drugiej strony, by w końcu pochwycić napletek leciutko i zmysłowo. Języczek świdrował po nim, a dłoń przesuwała się nadal w dół i w górę. Następnie me wargi posiadły jego jądra i ssały je mocno i energicznie. Wtopił swoje palce w moje włosy, bardzo szybko oddychał, wiedziałam, że jest mu dobrze. Postanowiłam zaryzykować i dotknąć poślinionym paluszkiem jego dziurki. Gdy tylko zbliżyłam się do niej mocno zacisnął pośladki, jednak pozwolił mi na tą pieszczotę. Robiłam to delikatnie i z wyczuciem, nie przestając pocierać drugą dłonią jego penisa i pieszcząc ustami jądra. Dyszał mocno i jęczał, zaprawiało mnie to do dalszych działań.

Ponownie wzięłam jego przyrodzenie do buzi, tym razem głębiej i szybciej. Podniecało mnie to. Moje tempo stało się bardzo szybkie. Wkładałam go i wyciągałam z mych spragnionych i gorących ust. Czasem lekko przygryzałam. Wiedziałam, że nie wytrzyma już długo. Dotknęłam końcówką języczka jego wędzidełka, niemalże krzyknął. Nie przestawałam tej czynności. Jego ciało wyprężyło się, a z wnętrza wypłynęła sperma. Scałowywałam jego nasienie, jakże było słodkie i smakowite. Nie pozwoliłam uronić ani kropelki. Muskałam penisa i wszystkie jego okolice, do momentu jak całkowicie opadł z sił. Marcin nie był w stanie wydusić z siebie ani słowa. Przytulił mnie mocno i pocałował, w ustach mógł poczuć swój własny smak nasienia. Po chwili, gdy już oprzytomniał szepnął mi:

– Jesteś cudowna…nie sądziłem, że… nie zdawałem sobie sprawy, że miałem taki skarb cały czas przed oczami i go nie zauważałem – te słowa były niczym miód dla moich uszu.
Do domu wracaliśmy biegnąc. Przed nami była jeszcze cała noc…

Scroll to Top