Rowerowa wpadka

Rowerowa wpadka

Jest takie powiedzenie – jak się ktoś prosi o kłopoty, to je będzie miał. Tak było z moją sobotnią wycieczką rowerową. Pracę mam biurową, inne zajęcia to też nasiadówki, więc aby zachować odpowiednią sprawność fizyczną, również dla seksu, cały czas ćwiczę. We wtorki i czwartki chodzę na 19.30 na basen. Dobrze pływam, były z tym różne numery, ale to może innym razem. Natomiast w soboty jeżdżę na swoje rowerowe wycieczki. Kiedyś założyłam sobie, że będę jeździła ok.20 km w jedną stronę, ale kilka razy zdążyło się, że na skutek złej pogody zawróciłam z trasy. Obraziłam się sama na siebie, że tak łatwo się poddałam, więc wymyśliłam przymus. Jadę na rowerze do dworca kolejowego, wsiadam w pociąg, jadę do wyznaczonej stacji, jest to ok. 80 km od domu, wysiadam i chcąc nie chcąc wracam. Teraz już nie mam wyboru, muszę do domu dojechać, bez względu na pogodę, a nie raz dała mi ona do wiwatu. Ale nie jestem aż tak dobra, aby całą trasę przebyć bez odpoczynku, mniej więcej w połowie trasy jest zajazd, do którego podjeżdżam, aby zrobić sobie krótką przerwę na odpoczynek i coś zjeść. Jest to nowy, bardzo elegancki zajazd, z prawej strony od wejścia jest restauracyjna sala konsumpcyjna, za nią po tej samej stronie jest sala kawiarniana, natomiast po lewej stronie, jakby za kuchnią jest niewielka salka klubowa wyposażona w bilard. Na I piętrze jest sześć pokoi dwuosobowych, gdzie można odpocząć lub przespać się, natomiast jest jeszcze II piętro – poddasze, gdzie są cztery pokoje służbowe.

Można powiedzieć, że tak było minionej soboty, z jednym ale ???. Po drodze „kupiłam” peleton złożony z pięciu mężczyzn. Ponieważ jeżdżę tą drogą dość regularnie już kilka lat, można powiedzieć, że spotkałam „starych znajomych”, tyle tylko, że do tej pory była to znajomość „turystyczna” i wszystko wyglądało, że tak będzie dalej. Kiedy tylko podjechałam pod Zajazd, wprowadziłam rower na zaplecze, spojrzałam na Barbarę, ona tylko się do mnie uśmiechnęła i od razu dała klucz właśnie od jednego z pokoi służbowych. Weszłam, zaczęłam się rozbierać, aby się opłukać, ale w tym momencie weszła Barbara, przyniosła mi herbatę i kanapkę, po czym zapytała – Twój peleton chce wjechać do tego pokoju, co Ty na to ? A ja nawet nie zastanawiając się przez moment powiedziałam – niech wjeżdżają !!!. Weszłam pod natrysk, opłukałam się, zdążyłam się wytrzeć, owinięta wyszłam do pokoju. Po pewnym czasie oni „wjechali”, do tego niezbyt dużego pokoiku weszło pięciu młodych mężczyzn bardzo skromnie ubranych, dwóch w szortach, reszta owinięta w ręczniki. „Wjechali” razem z dużą butelką wódki i różnymi popitkami oraz odpowiednią ilością naczyń, które błyskawicznie się napełnili. Tego dobrze nie widziałam, ale chyba moje naczynie zostało w specjalny sposób napełnione, pomimo mocno zimnej coli równie mocno czułam w nim alkohol. Został wzniesiony toast, po którym moi partnerzy wyciągnęli do mnie ręce, zdejmując ze mnie ręcznik. Pierwsza chwila i duża konsternacja, czarne piersi i znaczki na wzgórku łonowym. Chcąc przełamać tą ich „tremę” pochyliłam się, biorąc prącie jednego z nich do ust. Oczywiście następny od razu przesunął się za mnie i po chwili poczułam jego prącie w sobie. Widać było, że nie są to mężczyźni zbyt doświadczeni, bo ten, który się wsunął we mnie wykonywał bardzo szybkie ruchy. Efekt, bardzo szybkie podniecenie i spuszczenie się. Kiedy się wysunął, ja się tylko wytarłam, położyłam na łóżku, szeroko rozsuwając nogi. To już było jednoznaczne, zaraz odbyłam dwa zbliżenia, jedno po drugim. Wówczas uznałam, że powinna być jakaś przerwa, poszłam się umyć, po wyjściu jeszcze chwila oddechu na drinka, po którym weszłam na tapczan, wystawiając do tyłu biodra. Czwarty zaraz ukląkł za mną i zaczęło się szybki „zajęczenie”, dokładnie, jak zając, wsuwał się we mnie i wysuwał z bardzo dużą prędkością. Nie mam pojęcia, gdzie się tak spieszył, ale praktycznie zaraz poczułam, jak się we mnie spuszcza. Tylko się podtarłam i nie zmieniając pozycji pozwoliłam wejść w siebie piątemu. Ten trochę lepiej się sprawował, chwycił za biodra i w miarę wolno, ale dość mocno wsuwał się we mnie, spowodowało to u mnie nawet dość duże podniecenie. Poczułam, jak się spuszcza, wysunął się, ja chwyciłam ręcznik, wsunęłam w krocze, podniosłam się, po czym patrząc na nich powiedziałam – ja jestem dojrzała kobietą, mnie sprint nie interesuje, jak się nauczycie wyścigu wieloetapowego, możemy się kiedyś jeszcze spotkać. Po czym każdy dostał symbolicznego całusa, co było jednoznaczne, że mają sobie wyjść. Wówczas weszłam pod natrysk, dobrze się umyłam, położyłam w łóżku, chciałam trochę odpocząć. Po chwili weszła Barbara, spojrzała na mnie, powtórzyłam jej „definicje sprinterów”, kończąc stwierdzeniem, że się tylko co nieco podnieciłam i nic więcej, wówczas powiedziała – mam w pokoju trzech „wikingów” może masz na nich ochotę. Nie da się ukryć, ze swoimi „kolarzami” wypiłam trochę alkoholu, to też byłam dość wesoła i nie zastanawiając się stwierdziłam – taaak, Barbara jednak dodała – ale oni potrafią być trochę agresywni. Nie mam pojęcia dlaczego, ale odpowiedziałam – to dobrze. Poszła, wróciła po pewnym czasie niosąc tacę, a na niej trochę różnych ciastek, natomiast w siateczce butelkę wódki i kilka butelek litrowych napoi, cola, tonic, sprait. Zostawiła, ja zrobiłam w pokoju trochę porządku, prześcieliłam łóżko, usiadłam w fotelu, sącząc zrobionego sobie drinka. Nie wiem, jak dużo czasu minęło od chwili, kiedy wyszła Basia, ale rozległo się pukanie, po czym do pokoju weszło rzeczywiście trzech „wikingów”, trzech wysokich, bardzo dobrze zbudowanych, młodych, może 30-latnich mężczyzn ubranych w białe szlafroki ( na wyposażeniu Zajazdu ). Spojrzeli na mnie, zaczęli coś między sobą mówić, jednocześnie jeden z nich zaczął nalewać dla nich drinki. Kiedy szklaneczki już były pełne wznieśli toast, oczywiście po swojemu, co ja skwitowałam po angielsku – czy Wy nie możecie mówić w jakimś ludzkim języku. Spojrzeli po sobie, okazało się, że znają angielski, więc zaczęła się powtórna wymiana toastu – za miłe spotkanie, już po angielsku. Ja do tego toastu wstałam z fotela, w momencie, kiedy nasze szklaneczki zostały opróżnione jeden z tych panów zdecydowanym ruchem zsunął ze mnie ręcznik. W tym momencie ich zaskoczyłam swoimi „kolorowymi” piersiami i znaczkami, coś bąknęli po swojemu, po czym jeden z nich stanął przy mnie i mocno chwycił za pośladek, pokazując, ze mam iść w kierunku łóżka. Kiedy się odwróciłam dostałam bardzo mocnego klapsa, to też nie zastanawiając się, weszłam na łóżko, szeroko rozsuwając nogi. Oni ponownie przez dłuższą chwilę przyglądali się mojemu wzgórkowi, po czym pierwszy z nich zrzucił z siebie szlafrok, jedną ręką podtrzymując prącie zaczął je kierować w moją dziurkę. Ja widząc je jęknęłam, bo nie było to prącie „kolarzy”, było to bardzo duże prącie, grube i długie. Ale nie miałam czasu na głębszą analizę, po chwili poczułam, jak mnie wypełnia, ale nie tylko, jak chce mnie „rozerwać’ Czułam mocno rozciąganie pochwy, ale przede wszystkim bardzo mocno czułam napór jego bardzo sztywnego prącia na szyjkę, tak, jak by chciał ją przebić. Cała falowałam, na brzuchu widać było miejsca, gdzie się przesuwa jego prącie, wyrzuciłam jedną rękę za siebie, drugą wsunęłam w usta, aby nie jęczeć zbyt głośno, kiedy on się wręcz we mnie wbijał. Po jakimś czasie, ku memu zdziwieniu, zaczęłam się trochę podniecać, pochwa puściła trochę soków, tym sposobem jego wbijanie się we mnie było słynniejsze, aż przyszedł moment spełnienia, poczułam, jak się we mnie spuszcza. Jęknęłam, on się wysunął, a ja nie miałam siły się ruszyć, drugi podał mi rękę, ale tylko po to, abym się obróciła na kolana. Zaraz też wbił się we mnie, mocno trzymając za biodra. Jęczałam coraz głośniej, bo przy tej różnicy masy ciała, ja po prostu „fruwałam” do góry, kiedy on się we mnie wbijał. Na dodatek jego kość łonowa dotykała moich warg, powodując na nich bardzo duży ucisk. To zaczynało też mnie boleć, ale z drugiej strony powodowało dodatkowe podniecenie. Jęczałam coraz głośniej, a on coraz mocniej się we mnie wsuwał, aż osiągnął swój szczyt podniecenia, poczułam, jak się we mnie spuszcza. Tkwił we mnie przez dłuższą chwilę, trzeci podał mu ręcznik, wysunął się, wytarł tylko moje krocze i ponownie obrócili mnie na plecy. Zaraz też, tak to można powiedzieć, runął na mnie ten trzeci. Praktycznie miażdżył mnie swoją masą ciała, jego biodra zaczęły wykonywać systematycznie bardzo mocne ruchy powodujące mocne wsuwanie się jego prącia we mnie. Na dodatek w tej pozycji jego kość łonowa bardzo mocno napierała na moje wargi, co powodowało wrażenie ich „miażdżenia” To też cały czas trzymałam rękę w ustach, aby nie krzyczeć, kiedy się z taką siłą we mnie wbijał. Na szczęcie nie trwało to zbyt długo, przyszedł moment, prawie zastygł, po czym wbił się we mnie dwa – trzy razy bardzo mocno, a za chwilę się spuścił. Wysunął się, a ja dłuższą chwilę leżałam, za nim byłam w stanie pójść do łazienki i się umyć. Wychodząc, wychodziłam już z szeroko rozsuniętymi nogami, mocno czując „zmęczenie” mojej pochwy. Usiadłam, podali mi drinka, łapczywie wypiłam, wywiązała się krótka rozmowa, skąd oni i co tutaj robią. Podczas tej rozmowy miałam wrażenie, że nasze spotkanie już się skończyło. Okazało się, że moja ocena sytuacji była błędna, panowie ponownie ułożyli mnie na łóżku, podłożyli pod biodra zwiniętą poduszkę, dwóch mocno rozsunęło mi nogi na boki, a trzeci długo przyglądał się moim znaczkom, po czym usłyszałam – mnie kiedyś w pewnym klubie uczono – róża, lubisz się pieprzyć, lotos – lubisz też w pupę, kotwica – lubisz mocne zabawy, dlatego teraz zabawimy się z Tobą trochę mocniej. Kiedy to skończył w jego ręku pojawił się złożony na pół pasek od szlafroka, który za moment wylądował w moim kroczu, za chwilę drugi i trzeci raz. Jęczałam, w moich oczach pojawiły się łzy, on jednak nie zwracali na to uwagę, systematycznie uderzał aż do momentu, kiedy uznali, ze moje wargi są odpowiednio mocno spuchnięte. Wówczas ten od paska pierwszy wbił się we mnie i wręcz z furią zaczął się we mnie wbijać. Ja, pomimo dłoni w ustach głośno jęczałam, a on się wbijał we mnie, napierając całą masą swojego ciała. Skończył, drugi tylko mnie wytarł, od razu zwalił się na mnie, jednocześnie mocno się we mnie wbijając. Sytuacja powtórzyła się, ja tylko jęczałam a on się we mnie wsuwał, jednocześnie prawie miażdżąc moje wargi. Kiedy się wbił we mnie trzeci już nie miałam siły trzymać ręki w ustach, wyrzuciłam ręce do góry, głośno jęcząc, kiedy on się we mnie wbijał. Niestety, było to drugie jego zbliżenie, to też nie trwało ono wcale tak krótko, on się we mnie wbijał, a ja czułam w sobie już wcale nie mały ból. Na szczęście w pewnym momencie wbił się kilka razy mocniej, jednocześnie spuszczając się we mnie. Wysunął się, a ja leżałam bez ruchu z szeroko rozsuniętymi nogami, głęboko łapiąc oddech. Gdy już tylko mogłam równo oddychać, pomogli mi usiąść, podali drinka, wypiłam go do dna, wówczas usłyszałam – Twojej dupie też się coś należy. Za nim zdążyłam zareagować już położyli mnie na brzuchu, szeroko rozsuwając nogi, tym razem drugi wziął ten sam umoczony pasek i zaczął mnie uderzać po pośladkach. Jęczałam bardzo głośno, to nic nie dawało, raz za razem końcówka tego paska spadała raz na jeden pośladek, raz na drugi, a raz w sam środek. Kiedy już głośno płakałam zaprzestali, usłyszałam – dzisiaj my też już jesteśmy zmęczeni, ale jak przyjedziesz do nas, to się z Tobą lepiej zabawimy. Po tym stwierdzeniu wyszli, ja natomiast jeszcze długo leżałam, za nimsię mogłam pozbierać. Umyłam się, ubrałam, zeszłam do Basi, spojrzała na mnie, po czym podała wizytówkę, mówiąc – prosił, abyś się z nim skontaktowała. Powiedziałam – dobrze, wsiadłam na rower, zaczęłam jechać w kierunku domu. Nie było to takie proste, całe krocze mnie bardzo bolało, ale im bliżej domu, tym czułam mniejszy ból, a zaczynałam czuć jakieś dziwne podniecenie, szczególnie pupy. W domu odstawiłam rower do garażu, rozebrałam się, zaczęłam napuszczać wodę do wanny. Kiedy się rozebrałam, przeciągnęłam rękoma po pośladkach, wówczas poczułam jakieś dziwne „ssanie”, nawet przez moment nie zastanawiając się poszłam do „białej szafki” wyjęłam z niej dość długi, chyba 26cm korek analny, miał on przyssawkę, wpięłam go w dno wanny i spokojnie nabiłam się na niego aż do końca. Wówczas dopiero zaczęłam się myć, ruszając się czułam go głęboko w sobie, co dawało mi duże podniecenie. Wytarta zrobiłam porządek i położyłam się spać. Była godzina 16-ta, tak skończyła się w tą sobotę moja rowerowa wycieczka. Nie da się ukryć, jak się ktoś prosi o kłopoty, to je ma. A czy z tymi Szwedami będę miała inne „kłopoty” życie pokaże. 11 czerwca 2013r Baśka

Scroll to Top