Rozłąka

Z mężem wynajmowaliśmy pokój prawie w centrum miasta. Mieszkanie należało do dwudziestoletniej dziewczyny, Marty. Zajmowaliśmy największy pokój, a Marta dwa mniejsze. Płaciliśmy sensownie, a i z Martą nie było większych problemów. Robiliśmy wspólne imprezy i całonocne balangi. Nasza wersalka była we wnęce, za ciężką zasłoną, która sąsiadowała z sypialnią Marty. Stąd też nieraz „słyszeliśmy ją” podczas nocnych pobytów jej chłopaka. Oczywiście, ona również musiała słyszeć, jak wydawałam różne odgłosy podczas kochania się. Mówiąc między nami – nigdy nie udało mi się „dojść” po cichu. Traktowaliśmy to jak coś normalnego i nie było to żadnym problemem.

W końcu czerwca mąż musiał wyjechać na delegację i to aż na cały miesiąc. Mówi się trudno. Pierwszy tydzień minął jakoś szybko i bez wydarzeń. Praca, dom, praca i tak w kółko.
W drugą sobotę Marta zaprosiła mnie na balangę. Namawiała mnie cały wieczór.
Chodź – mówiła – będzie kilka osób. To nic, że nie ma twojego męża, przecież nie idziesz na seks party. W końcu uległam.
W sobotę rano Marta zapytała, czy impreza się może odbyć u mnie, bo mam największy pokój i będzie luźniej. Oczywiście – odparłam bez zastanowienia. Po południu zaczęliśmy przygotowywać imprezę.
A może wypijemy po jakimś porządnym drinku – Marta zaczęła mnie kusić podsuwając dużą szklaneczkę dżinu z tonikiem. Wiedziała dobrze, co lubię, i że takim napitkom nie odmawiam. Byłam bez obiadu i od tego drinka zakręciło mi się lekko w głowie.
Towarzystwo przyszło prawie punktualnie. Łukasz – chłopak Marty – przyszedł ze swoim kumplem. Marcin był dość wysoki i prezentował się zupełnie dobrze. Było w sumie sześć osób. Janusza i Agaty nie znałam wcześniej. To z Marty roku. Niby nie byli parą, ale trzymali się często razem. To informacja od Marty. Byliśmy nastawieni na zwykłą balangę, stąd też stół nie był zbyt wykwintny, za to trunków w lodówce nie brakowało. Na początku panowie narzucili szybkie tempo i po godzinie czułam już szum w głowie. Rozluźniła się też atmosfera i coraz częściej pojawiały się tematy męsko-damskie. Oczywiście nie zabrakło rozważań, że po dwóch tygodniach postu muszę być wygłodzona i pewnie po nocach śnią się mi fallusy. Były to typowe zbytki i nikt się nimi nie przejmował.
Czas płynął szybko. Była już niedziela, gdy ktoś rzucił hasło do tańców. Nie miałam zbytniej ochoty, a po drugie, czułam się już niepewnie w pozycji pionowej. Prawdę mówiąc, najchętniej położyłabym się już spać. Podniosłam się jakoś i poszłam do łazienki. Byłam zamyślona i nie zwróciłam uwagi, że paliło się światło. Weszłam zdecydowanie i zatrzymałam się w drzwiach. Przed sedesem stał Marcin i najspokojniej w świecie siusiał. Odwrócił się w moją stronę, ale nie przestał sikać. Trzymał w ręku swój oręż. Patrzyłam na niego jak zamurowana. Nie wiedziałam co zrobić.
– Podoba ci się. Rzucił w moją stronę.
Odwróciłam się zawstydzona i wychodziłam, gdy złapał mnie za rękę i pociągnął w głąb łazienki.
– Puść mnie… omal nie wykrzyknęłam, ale musiało to zabrzmieć zbyt mało przekonywująco, bo Marcina przycisnął mnie do ściany i zaczął całować w usta. Szarpałam się, na ile pozwalały mi siły wstawionej nieźle kobiety. Słabłam z każdą chwilą i czułam, że tracę kontrolę nad sytuacją. Nawet nie zauważyłam, w którym momencie zaczął obmacywać moje piersi wsunąwszy rękę po biustonosz. Po chwili zadarł go do góry uwalniając moje duże piersi z objęć materiału. Moje sutki wyprostowały się wbrew mojej woli.
– Proszę, mam męża. Zrozum mnie. Uderzyłam w błagalne tony.
– Przecież on się o niczym nie dowie, zaczął mi szeptać do ucha. Zostawił cię samą, to jego wina, a twoje ciało potrzebuje pieszczot. Jego język stawał się nachalny, i cała sytuacja zaczęła mnie podniecać.
Moje ciało zaczęło uwalniać swoje żądze i poczułam jak z każdą sekundą robi się mi coraz bardziej mokro, a w podbrzuszu pojawiło się znajome mrowienie. Resztką świadomości opanowałam swoje chucie i odepchnęłam Marcina od siebie. Wyszłam z łazienki tak szybko, że nie zdążyłam poprawić biustonosza. Wpadłam do pokoju Marty i oparta o drzwi zaczęłam porządkować swoją odzież Byłam roztrzęsiona – obcy facet mnie obmacywał, a na dodatek mało brakowało abym zupełnie się zapomniała. Ochłonęłam nieco i uświadomiłam sobie, że mój pęcherz coraz mocniej domaga się swoich praw, a ja bałam się ponownie wejść do łazienki. W końcu zdobyłam się na odwagę i ponownie zajrzałam do ubikacji. Na szczęście nikogo już nie było. Wróciłam do swojego pokoju w nadziei, że będę mogła się położyć spać. Niestety. Towarzystwo bawiło się w jak najlepsze i szybko zaciągnęło mnie do stołu.
Marta siedziała okrakiem na kolanach Łukasza i całowała go namiętnie w usta. Jego jedna ręka znikała gdzieś pomiędzy jej udami, a druga pod bluzką. Nikt nie zwracał na nich uwagi. Usiadłam w fotelu i „zmęczonym” wzrokiem spojrzałam na Janusza i Agatę. Sprzeczali się o coś, ale nie bardzo rozumiałam o co chodziło. Ciągnęło mnie do łóżka i marzyłam tylko o tym, aby się położyć.
Marcin przestał się mną interesować i popijał w samotności, błądząc błędnym wzrokiem po pokoju.
Zdobyłam się na wysiłek i ruszyłam do swojego łóżka za kotarą. Ostatnie co pamiętam, to jak moja głowa zapadała się w poduszkę, świat zamienił się w karuzelę, a gdzieś w oddali sączyła się muzyka.
….. świadomość powróciła mi w jakimś nieokreślonym momencie. Próbowałam zlokalizować się w czasie i przestrzeni. Przestrzeń, to niewątpliwie mój pokój i moje łóżko. Czas zupełnie nie znany. Ale coś było nie tak, czułam to podświadomie. Po chwili dotarło do mnie. Leżałam naga pomiędzy dwoma gołymi facetami.
Nie, to niemożliwe, to jeszcze tylko sen, wmawiałam sobie przez dłuższą chwilę, zanim odważyłam się sięgnąć ręką między nogi…i zamarłam z przerażenia – króciutkie włoski były całe posklejane. Podbrzusze i uda też nosiły ślady zaschniętych płynów. Z przerażeniem uświadomiłam sobie, że miałam w sobie mężczyznę, a może nawet dwóch. Zadrżałam. Łzy same pojawiły się w oczach. Bałam się poruszyć. Bałam się by nie obudzić leżących obok mnie facetów.
Od ściany leżał na wznak Marcin, z odsłoniętym swoim przyrodzeniem. Jego atrybut w spoczynku nadal wyglądał okazale. Z drugiej strony miałam Janusza, odwrócony do mnie tyłem pochrapywał cicho. Naciągnęłam na siebie delikatnie kołdrę i zwinęłam się w kłębek jak kociak.
Na siłę zaczęłam przeczesywać zakamarki pamięci, w poszukiwaniu chociażby okruchów minionej nocy. Daremnie. Jednego, czego byłam pewna, to to, że się puściłam !!! Świadomość ta, uderzyła we mnie jak smagnięcie biczem. Ich nagość znaczyła tylko jedno – zaliczyli mnie obaj, chyba, że ………..któryś nie mógł. Ta konstatacja, to jednak żadna pociecha. Jednak myśli te podziałały na mnie niespodziewanie podniecająco. Wzdrygnęłam się, gdy to dotarło do mnie – spełniły się moje erotyczne fantazje (kocham się z dwoma facetami), z tym jednak, że nic z tego nie pamiętam. O przekorny losie. Nie mogłeś wymyślić bardziej przewrotnej sytuacji. Oddawałam się dwóm obcym facetom i… dlaczego nie można cofnąć czasu?
Wciskałam się w pościel i poduszkę, mając nadzieję, że zniknę i pojawię się ponownie w swoim pustym łóżku.
Na dodatek chciało mi się strasznie siusiu i suszyło mnie jak w gorączce. Ale to do był kac gigant. To dodatkowo od niego dygotałam w środku. Nie miałam wyboru – musiałam wstać do łazienki. Podniosłam się z łóżka naga i przeszłam nad śpiącym nadal Januszem. Do łazienki prawie pobiegłam. Z ulgą zamknęłam za sobą drzwi. Z sedesu wpadłam prosto pod prysznic. Dłuższą chwilę obmywałam swoje ciało i jego zakamarki, jakbym chciała zmyć z siebie minioną noc. Wróciłam do pokoju owinięta ręcznikiem kąpielowym. Usiadłam przy stole i po raz pierwszy w życiu nalałam sobie w szklaneczkę na kaca. Ze wstrętem przełykałam alkohol i swoją upadłość.
Nagle usłyszałam:
– Mi też nalej. To był Marcin, który podparty na łokciu przyglądał mi się zaspanym i skacowanym wzrokiem. Gdy podałam mu szklaneczkę, uśmiechnął się do mnie :
– Byłaś w nocy cudowna. Dawno nie przeżyłem takiej rozkoszy.
W jego głosie nie było żadnej pogardy. To chyba był autentyczny zachwyt. Zarumieniłam się jak dziewica po stracie cnoty. Zresztą naprawdę straciłam cnotę – cnotę wierności.
– Jeszcze nalej małego, dorzucił. Wypił szybko popijając wodą mineralną.
– Chodź do mnie jeszcze, powiedział cichym głosem, odsuwając się jednocześnie pod ścianę.
– Nie, nie jestem taka jak myślisz… Wykorzystaliście mnie, bo byłam pijana…Wynoście się stąd…
Wyrzucałam z siebie jak automat. Najchętniej uciekłabym do Marty, albo w ogóle gdziekolwiek.
– Daj spokój. Histeryzujesz. W nocy kochałaś się z nami z własnej woli. Nikt cię do niczego nie zmuszał. Twoje ciało pragnęło seksu. Byłaś jak wulkan, który wybuchnął nagle skrywanymi gdzieś głęboko namiętnościami. Jesteś ucieleśnieniem seksu, dajesz rozkosz i bierzesz wszystko co wyzwolisz w mężczyźnie.
Jego słowa wprawiły mnie w osłupienie. Słuchałam go i czułam, że mówi prawdę. Patrzyłam na niego, a wypity alkohol rozchodził się gorącą falą po wszystkich moich komórkach. Fala podniecenia oblewała moje ciało, a ja zaciskałam ręce na poręczy fotela. Odnajdywałam w jego słowach skryte marzenia i nie ujawniane nikomu seksualne fantazje. Czułam jak budzi się we mnie demon seksu i pożądania. Za mną miniona noc, to jak czarna dziura, a przede mną nowy dzień, którego próg przekroczyłam w nocy.
Wstałam z fotela. Zrzuciłam z siebie ręcznik. Podeszłam do wersalki i naga wsunęłam się w objęcia wyzwolonych fantazji.

Scroll to Top