Rozrywkowy przyjaciel

Cholera, człowiek nie może sobie nawet w spokoju piwa wypić we własnym pokoju. Zajęcia mi odwołali, pierwszy raz chyba w swoim długim żywocie profesorek się nie pojawił, a tu lipa. Wracam, i kogo widzę? Oczywiście, mój współlokator. Nie żeby dziwiła mnie jego obecność w naszym wspólnym mieszkaniu. Nie żeby dziwiło mnie to, że znowu nie był sam. Nie zdziwił mnie czarny stanik w białe groszki na środku biurka ani bluzka na środku podłogi. Nawet nie fakt, że przez kwadrans ten geniusz nie zauważył, że ma rozpięty rozporek. Ale przecież z tą rudą dupą zerwał pół roku temu. Zapomniał czy co?

No ja rozumiem, że stara miłość nie rdzewieje i tak dalej. Ale przecież nie w jego wypadku. Nie bez powodu ochrzciliśmy go Szatan, grzeczny przestał być chyba w okresie swojej Komunii Świętej. Cholernie mi tym życie zawsze urozmaicał. Nie zliczę nawet, ile wspólnych wypadów odwołał, bo jakąś pannę bajerował zbyt długo albo wpadła do niego bez zapowiedzi. Ale żeby to tylko na tym się kończyło.

Maniakalnie podrywał młodsze, więc rodzice niechętnie puszczali je do niego. Żeby trzymał się własnej okolicy, to nie byłoby większego problemu – przeszedłby dwie przecznice albo wsiadł w tramwaj. Ale nie! Szatan odkrył Internet, a razem z Internetem – dworce, bo oczywiście cyber-podryw mu nie wystarczał. Tyle że nie mógł jeździć do tych swoich panienek sam, ciągnął mnie za sobą. Skądinąd słusznie – średnio podczas dziewięciu na dziesięć wyjazdów pożyczał ode mnie forsę na bilet powrotny. Zastanawiało mnie wtedy niewinnie, co by zrobił, gdyby jechał sam. Może i próbowałby łapać stopa, ale z jego długimi blond włosami narażałby się na podryw… ze strony kierowców, dla odmiany. Jedna z jego panienek spytała mnie kiedyś, czy nie odechciało mi się jeszcze tych pożyczek. „Mam jeszcze z czego oddawać”, mruknął wtedy. Ano racja. W tym był całkiem konsekwentny. Panienka przyjęła wiadomość i poszliśmy na kolejne piwo. A potem oni się gdzieś ulotnili. Właśnie, to ta ruda była.

Miałem do niej nieziemskie szczęście. A ona do mnie – co tu kryć. Zawsze rozładowywała niezręczne sytuacje śmiechem, ale musiało być jej głupio. Chyba musiało… Pierwszy raz wpadłem na nich w jej pokoju. Teoretycznie nocowaliśmy z Szatanem w sąsiednim, wybieraliśmy się prosto od niej na jakąś imprezę razem z większą grupą znajomych, więc jej rodzice zgodzili się na nasz jednonocny pobyt. Obudziłem się jakoś w granicach świtu, zbyt zaspany, żeby zauważyć, że Szatana nie ma obok, po czym poszedłem do łazienki. Pech chciał, że ruda w całym mieszkaniu miała identyczne drzwi, a jej sypialnia i toaleta były po przeciwnych stronach korytarza. Półprzytomnie otworzyłem na oścież pierwszą lepszą klamkę i wlazłem. No i trafiłem. Niekoniecznie na toaletę. Panna miała na sobie tylko stringi, a bokserki Szatana poniewierały się gdzieś w okolicach progu. Muszę im przyznać, że rozbudziłem się natychmiast. „Niezły jest”, przemknęło mi jeszcze przez myśl. W końcu widziała go drugi raz na oczy. Ale z drugiej strony… większość dziewczyn reagowała na niego identycznie. Nie wiem, czy miał w sobie to coś, mnie osobiście nie pociągał. Ale to pewnie dlatego, że też byłem hetero.

W sumie stwierdzenie „też” nie jest do końca adekwatne. Lubił stwierdzać, niby mimochodem, że nie jest pewien własnej orientacji i dziewczyna musi mu pomóc się odnaleźć. Niby wszystkie wiedziały, że to żart, ale… zawsze zostawał cień niepewności. A nuż faktycznie interesowali go też chłopcy? Nie dziwię im się w sumie, kiedy obserwowałem jego wygłupy, tez czasem nabierałem wątpliwości. Rekord pobił chyba wtedy, kiedy wcisnął się w bluzkę swojej siostry i założył się, czy poderwie sprzedawcę w monopolowym. Nie poderwał. Ale sprzedawca chyba miał chłopaka. To właśnie z tą rudą się wtedy założył, kiedy przyjechał do niej po raz pierwszy. Konkurencja w postaci chudego blondynka ze sklepu z wódką jej nie przerażała. Może dlatego, że zaprosiła do siebie też siostrę Szatana, z którą całowała się już po pierwszej wspólnie opróżnionej butelce wódki? „Co w rodzinie, to nie zginie”, podsumował i przyłączył się do nich. No, może nie dosłownie, romans z własną krewną chyba go nie podniecał specjalnie, ale poobserwował panie z radością. Rudzielec była wtedy rozrywana. Namawiały Szatana, żeby spróbował ze mną, ale jakoś mnie to nie kręciło. Jego też nie. Za mało wypił. Albo okazałem się być nie w jego typie.

Buziaki z szatanową siostrą i ta jedna scenka w pokoju rudej nie były jedynymi, na które trafiłem. Któregoś razu polazłem na piwo, a oni zniknęli w kierunku nieokreślonym. W domu miała rodziców, więc chyba szukali jakiegoś pleneru. Ja tymczasem z przedstawionym mi przez nią kumplem polazłem na piwo. Facet prowadził mnie w miejsce, gdzie tradycyjnie piło się w ich mieście. Trzeba się było przedrzeć przez jakieś krzaki, facetowi zachciało się lać, więc pokazał mi drogę i zniknął na chwilę. Jak tylko wylazłem z zarośli, prawie rozdeptałem całującą się parkę. Panna pracowała właśnie rączką nieco nad zsuniętymi spodniami faceta, a on miał łapy gdzieś pod jej bluzką. Wycofałem się natychmiast. Zgłupiałem do tego stopnia, że nie od razu dotarło do mnie, że facet na trawce to Szatan. Podczas następnej wizyty w tamtym mieście Szatan gdzieś mi zniknął, a ja polazłem na piwo z tym samym kumplem rudej i z rudą właśnie. Swojego przyjaciela spotkałem w tych samych krzakach, z koleżanką rudej. Muszę przyznać, że zniosła to nieźle. Ale potem przestaliśmy się widywać. Cóż, gdybym był kobietą, też miałbym dość Szatana. Z drugiej strony głupota panienek, które wierzyły w jego wierność, zawsze mnie zdumiewała.

Przyjąłem do wiadomości, że ruda stała się historią. Szatan oczywiście nie zmienił trybu życia, na miejsce jej koleżanki szybko znalazł sobie blondynkę, a potem jeszcze jakąś dziwną, przefarbowaną na zielono i obcięta na jeża. „Żebyś wiedział, jak całuje…”, podsumował Szatan moją niewinną uwagę o jej wyglądzie. Nie wiedziałem i nie chciałem się dowiadywać. Z racji jego fryzury, kiedy wychodzili razem, nie mogłem pozbyć się wrażenia, że on zaraz wskoczy w białą sukienkę. Pasowali do siebie, póki nikt nie zorientował się, które której jest płci. Wytrzymał z nią trzy tygodnie i dość długo leczył podrapaną twarz. Oraz plecy. Ale twarz bardziej rzucała się w oczy i przez jakiś czas odstraszała kandydatki oczekujące w kolejce do pościeli Szatana. Aż szkoda, że nie zostały mu blizny… Może wtedy nie ściągałby sobie (i mnie) na łeb dziwnych, podgolonych tworów w spodniach moro.

Na studia dostaliśmy się do jednego miasta, zamieszkaliśmy razem i Szatan poczuł, że żyje. Matka nie zerkała już na to, kogo przyprowadza do domu, więc mógł zmieniać wybranki serca (a raczej penisa…) jeszcze częściej. Że też one się w tym nie połapały! Randkę z jedną odwołał kiedyś, bo miała być poza miastem, a ten geniusz zorientował się, że między dwoma innymi spotkaniami żadnym sposobem nie zdąży na pociąg. Polskie Koleje Państwowe nie chciały mu najwyraźniej iść na rękę. I jak on to przeżył, że zaliczył tamtego dnia tylko jedną, bo druga okazała się być żarliwą katoliczką…? Pracował nad nią półtorej miesiąca, po czym rzucił suche: „bez szału” i zaprosił na tańce jej kuzynkę. Któregoś razu kuzynka ujeżdżała go radośnie, kiedy wróciłem wykończony z egzaminu i myślałem tylko o tym, żeby paść na łóżko. Otworzyłem drzwi, przeprosiłem grzecznie i wyszedłem, a parę godzin potem, kiedy już byliśmy sami, prawie zabiłem blondyna, bo zaklinałem zawsze, żeby łaskawie wysyłał SMS-y, gdy baluje w mieszkaniu.

Szatan urozmaicał mi też życie innymi metodami. Któregoś dnia na moim własnym łóżku zastałem półnagą blondynkę. Uśmiechała się promiennie i w pierwszej chwili pomyślałem, że jest tak pijana, że nie odróżnia mnie od niego. A on był tak pijany, że nie odróżnił swojego łóżka od mojego. Na końcu pomyślałem, że to ja jestem pijany, bo na jego łóżku też leżała blondynka. Identyczna. Tyle że całkiem naga. Szatan leżał obok niej w samych gaciach i zerwał się radośnie na mój widok. „Stary, mam bliźniaczki, jedna cholernie chciała cię poznać!”, rzucił radośnie. No tak, faktycznie był pijany. Obie blondynki też. Tej nocy spałem u kumpla na fotelu, bo nie uśmiechał mi się szybki numerek z obcą, zalaną babą w towarzystwie jęków Szatana z drugiego końca pokoju. Nie wnikałem, czy przeleciał tej nocy obie i czy w ogóle je rozróżniał. Jak wytrzeźwiał, nie pamiętał imienia żadnej z nich. Nigdy potem na nie nie trafiliśmy, może były przejazdem.

Widok roznegliżowanej rudej panny w jego łóżku zaskoczył mnie niemal tak, jak ta podwójna blondynka. Dziewczyna była dość charakterystyczna, chyba najniższa z jego haremu, no i włosy miała widoczne na kilometr, więc mowy o pomyłce nie było. Widocznie trafiła się nad wyraz wyrozumiała, odmilczała swoje i znowu rzuciła się na niego. Oczywiście nie raczył uprzedzić, że chce się zabawić, więc wlazłem w trakcie. Akurat zębami rozpinała mu rozporek i zgłupiała na mój widok nie mniej niż ja na jej. Szatan rzucił na nią kołdrę, zasłaniając pannę przed moimi oczami, po czym dyskretnie podał jej stanik i bluzkę – oczywiście, jak już je znalazł. A właściwie znalazł tylko bluzkę, w kwestii bielizny dziewczyny zlitowałem się i sam mu wręczyłem, bo najwyraźniej nie miał bladego pojęcia, gdzie walnął poszczególne elementy garderoby. Panna wylazła spod kołdry już ubrana i powitała się ze mną radośnie, a Szatan dopiero po jakimś czasie zauważył, że paraduje z rozpiętymi spodniami. Niby mogłem się wycofać, ale za często mnie wkurzał takimi numerami, żebym jeszcze miał się dobrym wychowaniem przejmować. Podyskutowaliśmy przez chwilę we trójkę, po czym we dwóch odprowadziliśmy ją na dworzec. Powinna być mi wdzięczna, bo Szatan oczywiście pomyliłby tramwaje, próbował wsiąść do tego jadącego z dworca na rynek. Tuż przed nocą obudziły się we mnie ludzkie uczucia i postawiłem mu piwo za ten stracony numerek. Niech ma coś chłopak z życia, jak nie umie zadbać o wolny lokal.

Scroll to Top