Seminarium z polskiego

Witam!
Zawsze chciałem coś takiego napisać, ale niebyło gdzie łatwo i szybko tego umieścić.
Są to moje z czasów liceum. Jak na razie I część. Jak się spodoba będzie dalej.

Mam na imię Grzesiek. W tym roku piszę maturę w związku z tym muszę uczestniczyć w szeregu seminariów. Dziś odbywało się seminarium z J.polskiego z Panią Lucyną Weis.
Mimo dojrzałego wieku, bo 47 lat Pani Weis była wysoką, szczupłą, długowłosą szatynką. Chłopaki jej nie znosili. Głównie za jej ostry charakter. Jednak ja ją lubiłem, nawet bardzo. Nie przeszkadzało mi jej podejście do uczniów a pod szeregiem zmarszczek dostrzegałem w niej piękną kobietę. Kobietę, z którą chciałbym się kochać.
Właśnie przed dzisiejszym seminarium poczułem potrzebę skorzystania z toalety. I tak na dwie minuty przed rozpoczęciem wyszedłem z Sali. Tuż za rogiem zobaczyłem panią Lucynę przedzierającą się przez tłum siedmioklasistów, w pewnym Momocie, gdy jeden z uczniów ją trącił spadła jej z ramienia torebka, czego ona nie zauważyła. Postanowiłem podnieść ją i oddać właścicielce, lecz moja potrzeba była ważniejsza. Tak, więc podniosłem torebkę i skręciłem w kierunku WC. Siedząc sobie w kabelku nagle poczułem nieodpartą potrzebę poszperania w rzeczach osobistych mojej muzy. Otwieram torebkę i moim oczom ukazuje się trochę prasy kobiecej, dokumenty, kluczyki od samochodu, w sumie nic szczególnego. Już miałem zamykać, gdy nagle z dna torebki wyłonił błysnął mi w oczy srebrny przedmiot. Sięgnąłem w głąb i moim oczom ukazał się duży srebrny wibrator. W jednej chwili moją głowę ogarnęły myśli jak moja nauczycielka gwałci się nim w szkolnym kabelku. Nawet nie zauważyłem jak mój penis stał nabrzmiały z podniecenia. Lecz nie czas teraz na walenie, zajęcia już dawno się rozpoczęły. Szybko się pozbierałem a wibrator pani Lucyny w pośpiechy wrzuciłem do torebki i pobiegłem na lekcję.
Gdy wpadłem do Sali tam panowała już grobowa cisz i nikt z przyjaciół nawet nie zauważył mojego wejścia gdyż wszyscy pisali już klasówkę.

– Przepraszam za spu. – Nie zdążyłem.

– Gdzie ty byłeś?!?! Co ty sobie wyobrażasz? – Krzyczała.

Pod naporem jej krzyku spuściłem głowę w dół i dodałem tylko.
– Znalazłem pani torebkę na korytarzu. Zgubiła ją pani. – podeszłem i oddałem jej torbę.

– Hmm rzeczywiście. Ale i tak ci się nie upiecze!! Z dzisiejszego sprawdzianu masz pałę! Powiedziała już cichszym głosem.

Pozostało mi już tylko usiąść. Po jakichś dziesięciu minutach zobaczyłem, że pani Lucyna bierze do rąk swoją torbę, zagląda do środka i tak jakby znieruchomiała. Wyczułem, że coś jest nie tak. Powoli podniosła wzrok w moim kierunku. Nagle znieruchomiałem. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy, dokładnie wiedząc, co się dzieje.
Koniec zajęć. Wszyscy jak jeden mąż wstali równo ze swoich krzeseł i kierują się w stronę wyjścia. Pani Weis jakby na to czekała.

-Grzesiek! Stój! Musimy porozmawiać o twoim spóźnieniu. – Powiedziała stanowczo.

Drzwi zamknęły się wraz z ostatnim z wychodzących uczniów. A ja stałem cały w nerwach.

– Grzesiek. Powiedz mi ilu osobą mówiłeś o mojej torebce? Spytała.

– Nikomu proszę pani. Przecież to zwykła torebka.

– To powiedz mi. Dlaczego w niej grzebałeś Grzesiek?

– No no….. – Zupełnie nie wiedziałem jak się bronić.

– Podobało ci się to co tak zobaczyłeś Grzesiu? Zapytała miłym i ciepłym głosem.

Nie mogłem z siebie wydusić słowa.
Nagle. Powolnym ruchem pani Weis oparła się o biurko, na którym leżała jej torebka i wyciągnęła wibrator.

Patrzyłem na nią z osłupieniem a na widok wibratora w jej dłoni do głowy znowu zaczęły napływać fantazje. Moja nogawka zaczęła puchnąć.
Pani Lucyna patrzyła jak mój członek twardnieje w spodniach a ja czułem się zupełnie zażenowany.

– A więc jednak ci się podobało. – Powiedziała radośnie. Poczym wpatrując się we mnie, usiadła na biurku. Powoli rozszerzyła nogi i zaczęła masować wibratorem swoją łechtaczkę poprzez spodnie.
Myślałem, że śnię, a moje spodnie robiły się coraz ciaśniejsze pod naporem mojego przyjaciela. Wzrok Pani Lucyny zrobił się pożądliwy. Siedząc na biurku zaczęła się wić, jedną ręką sterując wibratorem a drugą zaczęła masować piersi.

—- —- — — — — — —
To tyle na dziś. Zupełnie jak w brazylijskiej telenoweli

Jak się spodoba będzie kontynuacja

Seminarium z Polskiego PART ZWEI

Nagle rozległ się dźwięk dzwonka. Prawie mogole bym go nie usłyszał gdyby nie zachowanie Pani Weis. Ta w momencie schowała swojego srebrnego przyjaciela do torebki, zsiadła z biurka i poprawiła ubranie. Podeszłą do mnie i z pożądliwym uśmiechem zatrzymała się jakieś pięć centymetrów od mojej twarzy. Z racji tego, że byliśmy podobnego wzrostu czułem jej ciepły oddech na swoich ustach. W momencie przeszył mnie jej bliskość.

– I jak Grzegorz? Masz ochotę na więcej? – Spytała dwuznacznie.
– Tak prosz…- Nic lepszego z siebie nie wydusiłem.
– Racuję cię? Chcesz mnie przelecieć? – Zadała wprost.
– Jasne, że tak. – Wyszeptałem.

Pani Lucyna pochyliła głowę. Z zaborczym uśmiechem nie spuszczając mnie z oczu odwróciła się nagle i szybkim krokiem wyszła z Sali.
Stałem tam jeszcze z minutę, po czym dodałem po cichu:
– Ja *******….!

Chętnie skoczyłbym jeszcze do kibelka, aby się odstresować, ale czas naglił na kolejne zajęcia.
Do końca dnia miałem już zjechane. Nie w głowie mi były zajęcia, książki, przyjaciele. Ogarnęły mnie obrazy Pani Lucyny.
W związku z zaistniałą sytuacją nie byłem w stanie wyskoczyć z kumplami na browara po zajęciach jak miało to miejsce codziennie. Wróciłem prosto do domu.
Cały wieczór marzyłem o mojej nauczycielce J.polskiego. Przy dźwiękach głośnej muzyki oddawałem się obrazom w mojej głowie. W końcu zapadłą noc. Zasnąłem.

Z samego rana pobiegłem do Łazienki. Dzisiejsza toaleta różniła się od przeciętnej. Miałem nadzieję spodobać się mojej Pani i musiałem dobrze o siebie zadbać. Dalej starannie dobrana koszula. Zupełnie jak na randkę.

– Chwila. Co ja robię. Przecież to głupoty a coś takiego jak wczoraj już nigdy się nie przytrafi!!!!!! – Nakrzyczałem na siebie w myślach.

Ostudzony tym przemyśleniami ubrałem się zupełnie przeciętnie. Tak jak zawszę.
W drogę!!!
Dziś miałem cztery lekcję, z czego po trzeciej godzina okienka. Zaraz po pierwszych zajęciach poszedłem do szkolnej kantyny. Rozłożyłem się ze śniadaniem. Nagłe w drzwiach zobaczyłem Ją. Jej wspaniałe proste włosy opadały na czarny sweterek pod spodem miała białą koszulę. Jej czarna spódniczka sięgała trochę poniżej kolan. Wyglądała niby tak jak zawsze, schludnie i elegancko. Ale dziś w jej ubiorze było coś ponętnego i kuszącego. Usiadła w rogu kantyny, z torby wyciągała segregator i zaczęła przerzucać kartki. Wpatrywałem się w nią cały czas, lecz ona jakby w ogóle mnie nie widziała. Poczułem się trochę oszukany. Nagle wstała spakowała rzeczy i ruszyła w moim kierunku. Cały czas nie zwracając na mnie uwagi przeszła obok mnie obojętnie. Lecz gdy przechodziła, z dłoni wypadła jej mała zwinięta w kulkę karteczka. Nikt tego nie zauważył. Nawet ja miałbym problemy gdyby nie fakt, że obserwowałem ją uważnie. Po chwili schyliłem się szybko i w ukryciu otwarłem wiadomość. Były tam dwie liczby 246 i 14.10.
– Co to może być? – pomyślałem.
– 246, 246, 246…???

O godzinie 14 zaczyna mi się okienko. Czyli 246 to miejsce. Miejsce spotkania. Sala 246.

– Mam być o 14.10 w Sali 246. – W końcu to do mnie dotarło.

Sala 246 to w zasadzie nie sala. Gdyż na drugim piętrze są tylko cztery sale a reszta to małe pokoiki gdzie przechowywuje się sprzęty. Nikt z uczniów niema tam wstępu gdyż są zawsze pozamykane.

W końcu udało mi się przebrnąć przez trzecią lekcję. Ogarnięty dziwnymi myślami, zdenerwowany i spięty ruszyłem na drugie piętro. 243, 244, 245, 246.
Poczułem, że moje nogi robią się miękkie chwyciłem za klamkę. Dźwięk zwalniającego zamka przeszył moje uszy. Pokój jest otwarty. Pociągnąłem klamkę ku sobie.

Seminarium z Polskiego PART III
Drzwi otworzyły się z charakterystycznym dla starych zawiasów skrzypieniem.
Pokój wydawał się pusty. Na wprost znajdowało się duże stare okno, wypełniało prawie całą ścianę tego wąskiego pokoju. Przez okno wpadała do środka gruba smuga światła oświetlając znajdujący się na środku stół pełen zakurzonych książek Po lewej i prawej stronie znajdowały się regały wypełnione zapomnianą przez wszystkich literaturą. Pod oknem krzesło i to wszystko. Widać, że nikogo tu niebyło, co najmniej od dwóch lat. Podszedłem do okna skąd rozpościerał się widok na szkolny ogród.
Usłyszałem dźwięk przekręcanego klucza w drzwiach. Obróciłem się i zobaczyłem Ją. Stała twarzą do drzwi z pochyloną głową. Powoli się odwróciła i spojrzała na mnie. Na jej twarzy zaczął się rysować ten zaborczy uśmiech, który pamiętałem z poprzedniego dnia. Powoli do mnie podeszła. Gdy się zatrzymała na jej twarzy malował się nieśmiały uśmiech taki, jakie mają dziewczynki na pierwszej randce, jakby onieśmielona zwilżyła językiem palec prawej dłoni i zaczęła masować swoje usta.

– To dla mnie tak się dziś wystroiłeś Grzesiu? – Jej palec zszedł niżej teraz masował okolicę szyi.

– Staram się dbać o swój wygląd – odparłem. Mój wzrok utkwił w smukłym, ponętnie poruszającym się paluszku.

– Grzesiu. Opuszczasz się w nauce. Musisz się podciągnąć – Jej paluszek zajmował się teraz okolicami piersi. Niby niedbale, niby przypadkiem rozpięła jeden z guziczków swojej koszuli. Jej wspaniałe pełne piersi idealnie wypełniały koszulę, po tym jak rozpięła guziczek tak jakby troszeczkę opadły i zafalowały. Moim oczom ukazał się rąbek jej koronkowego staniczka. Poczułem jak robi mi się ciasno w spodniach.

– Robię, co w mojej mocy proszę Pani. – Po wczorajszym zajściu zrobiłem się troszkę pewniejszy w rozmowie z moją ukochaną.

– Sadzę, że sam nie dasz sobie rady. Jak chcesz to mogę ci pomóc? – Zaoferowała

– Bardzo chętnie. – Odpowiedziałem niepewnie

– Naturalnie Grzesiu…. Nic za darmo. – Dodała

– Nie rozumiem. – Udałem, że nie wiem, o co chodzi.

– Po prostu Grzesiu. Hmmmm. Będziesz mnie rżnął. – Znokautowała mnie tym zdaniem. Nie wiedziałem, co powiedzieć.

– Grzesiu. Widzę, że nie wiesz, o co chodzi. Na początek zajmijmy się twoją wczorajszą pałą. – Zaraz po wypowiedzeniu tych słów sięgnęła do mojego krocza. Najpierw delikatnie, później mocniej, zaczęła masować mojego penisa przez spodnie w górę i w dół. Powoli uklękła jednocześnie rozpinając moje spodnie. Jeszcze jeden masaż przez slipki, poczym jednym ruchem pozbawiła mnie bielizny. Naszym oczom ukazał się mój sterczący już ptak.

– Grzesiu. Widzę, że masz wyśmienite warunki, nawet dużo ponad przeciętną. – Podsumowała to co zobaczyła. 😉 Mój penis był wyprężony do granic możliwości tak, więc żołądź prezentował się w całej okazałości. Pani Weis rozszerzyła swoje piękne duże usta i włożyła mojego przyjaciela do ust. Jej ciepłe, wilgotne usta objęły mojego członka. Poczułem się jak w niebie. Swoim mokrym językiem muskała zakończenia nerwowe żołędzia. Kilka powolnych ruchów wgłęb jej ust doprowadzały mnie powoli na granicę rozkoszy. Poczułem, że odpływam i tracę równowagę. Na szczęście opadłem na parapet. Pani Lucyna wyciągnęła go z ust i z uśmiechem spytała.

– Podobają ci się korepetycje?
– Boże. Cudownie. Tylko tyle mogłem powiedzieć

Moja Nauczycielka spojrzała apetycznie na mojego fiuta i zaczęła lizać go jak apetycznego loda. Poczułem jak odlatuję i wyksztusiłem.

– Zaraz się spuszczę.

Ta nagle puściła mojego kumpla. Spoglądając na mnie oznajmiła.

– Grzesiu!! Jesteś strasznie niecierpliwy. Wiedzę należy przyjmować powoli i dokładnie. Będziemy musieli popracować nad twoją wytrwałością. – Po wypowiedzeniu tych słów nie zwlekając włożyła całego moje 19 cm go gardła tak, że nawet moje kule by się zmieściły i zaczęła szybko obciągać mi penisa wkładając go jak najgłębiej potrafiła. Jednocześnie trzymając go i i kręcąc dłonią.
Nigdy czegoś takiego nie doznałem. Moje poprzednie dziewczyny nie mogły się równać z panią Lucyna nawet w 10 procentach. Pani Weis doprowadzała mnie do rozkoszy 10x szybciej niż one. Poczułem uderzenie gorąca. Uda mi zdrętwiały i poczułem jak całe moje ciało domaga się wyplucia z siebie całego zapasu nasienia. Poczułem jak eksploduję. Zalewając usta mojej Pani gorącą spermą wydałem z siebie długi jęk. Trwając w orgazmie spuszczałem się w jej gardło z jakieś 15 sekund. Był to najdłuższy orgazm mojego życia. W ten czas ona nie przerywała obciągać mi pały i tak wyciągała ze mnie wszystko, co mogła wyciągnąć. Zaraz po tym wszystkim poczułem jak opuszczają mnie całe siły i padłem na pobliskie krzesło.

– I jeszcze rezultaty takie mizerne. Myślałam, że dostanę obfitą przekąskę przed obiadem – Dodała z szyderczym uśmiechem

– Ale nie martw się Grzesiu. Zrobimy z ciebie prawdziwego gracza. Bądź tutaj pojutrze o tej samej porze to nauczymy się czegoś nowego. – Wstała gwałtownie z pełnym uśmiechem na twarzy i szybko wyszła z pokoju.

Nikt nigdy nie zrobił mi tak dobrze. Czułem się jakbym wpadł pod walec. Przed sobą miałem jeszcze jedną lekcję. Lecz stwierdziłem:

– *******e to. Idę do domu się położyć. – I tak też zrobiłem.

Scroll to Top