Sesja próbna

No i doigrałam się. Wyszłam na kompletną idiotkę, skretyniałą, głupia pindę, która do myślenia używa przeróżnych części ciała, ale na pewno nie głowy. Na dodatek pobiłam rekord świata w naiwności. A przecież tyle razy już sobie wmawiałam, że nie pozwolę się omamić byle facetowi! l znowu jak przyszło co do czego okazało się, że czułe słówka, odrobina romantyzmu i niezwykłości plus kawałek solidnego kutasa doprowadzało do tego, że staję się uległa jak baranek. Ale zacznę od początku..
Uroki seksu poznałam bardzo wcześnie. Pierwszy raz wyładowałam z facetem w łóżku w drugiej klasie szkoły średniej i od razu mi się to bardzo spodobało. Na dodatek miałam w sobie coś takiego, co sprawiało, że faceci latali za mną jak psy za suką w cieczce.
Babcia mówiła, że mam w sobie dużo seksapilu. Myślałam, że to takie staromodne gadanie, ale może coś w tym było… W każdym razie na brak adoratorów nie mogłam narzekać. Tyle tylko, że jak przyszło co do czego jeden drink, kilka ciepłych stówek i gotowa byłam pozwolić im no wszystko. A oni skwapliwie z tego korzystali.
W efekcie zdobyłam sobie opinię szkolnej dziwki. Zwłaszcza u dziewczyn, które z zazdrości po prostu skręcało. I niestety nie pomagały tłumaczenia moich najlepszych koleżanek. Kiedy zaczęłam studia miałam już bardzo bogate doświadczenia erotyczne. Wiele się nie zmieniło. Ja też trochę zmądrzałam i przestałam chodzić do łóżka z każdym pierwszym lepszym jaki się nawinął. Zaczęłam wybierać sobie partnerów i traktować ich bardziej poważnie. Po za tym jak to na studiach konkurencja była większa. Nawet zaczęłam myśleć, żeby się ustatkować i znaleźć sobie „oficjalnego” narzeczonego.
Aż kiedyś na imprezie ktoś wyciągnął jakieś pismo erotyczne. Najpierw udawałam, że mnie to w ogóle nie interesuje, chociaż myślałam, że umrę z ciekawości. Nigdy jeszcze nie widziałam pisemek tego rodzaju. No, oczywiście widziałam ich okładki w kioskach, ale nie odważyłam się kupić żadnego. No chyba bym umarła ze wstydu, gdybym miała poprosić sprzedawczynię o taki EROTICON. Dlatego teraz, kiedy wreszcie dostałam je do ręki nie mogłam wprost opanować podniecenia. Przekładałam kartki z wypiekami na twarzy. Musiałam wyglądać idiotycznie zwłaszcza, że starałam się zachować kamienną i pełną obojętności minę. Aż wszyscy zaczęli się ze mnie nabijać, że wyglądam jak pensjonarka co to pierwszy raz usłyszała, że to nie bocian przynosi dzieci, a zachowuję się jak dziewica w burdelu.
Zignorowałam wszystkie docinki. Zaczęło mnie intrygować o czym można pisać w takim piśmie. Zwłaszcza, że obrazki, które widziałam, nie do końca zgadzały się z moimi wyobrażeniami. No oczywiście były takie, na których przedstawiano po prostu seks, ale oprócz tego zobaczyłam zdjęcia dziewczyn z dziwnymi statuetkami, Kiedy zaczęłam czytać tekst zorientowałam się, że, to aktorki filmów erotycznych, prawdziwe gwiazdy, które za swoje filmy otrzymały nagrody na festiwalu w Berlinie.
Byłam w szoku. Po pierwsze nigdy bym nie przypuszczała, że odbywają się takie festiwale. Po drugie nigdy mi nie przyszło do głowy, żeby dziewczyny grające w tych filmach nazwać „gwiazdami”. Kiedy na dokładkę przeczytałam wywiad z jedną, czy drugą przyszła mi do głowy myśl, że w zasadzie czemu nie miałabym spróbować swoich sił w tym biznesie.
Zdawałam sobie sprawę, ze nigdy nie miałam żadnych oporów przed seksem w grupie. Również nie przeszkadzało mi zupełnie, gdy ktoś patrzył jak kocham się z facetem. Nawet mnie to jeszcze 'bardziej podniecało.
Zaczęłam się zastanawiać, jak to zrobić. Oczywiście najprostsze rozwiązanie nie przyszło mi do głowy – nie wpadłam na to, żeby po prostu napisać do redakcji tego pisma. Jak idiotka zaczęłam kombinować, gdzie można znaleźć ludzi, którzy zajmują się kręceniem takich filmów, czy przynajmniej robieniem zdjęć.
Umówiłam się z Alicją, moją najlepszą przyjaciółką. Ona jedna zawsze mnie rozumiała. Może dlatego, że też lubiła ten sport i nie wzdrygiwała się przed przygodami z facetami. Nawet jeśli poznała go kilka minut wcześniej. Kiedy w kawiarni siedziałyśmy nad kawą i ciastkami opowiedziałam jej o moim pomyśle.
Najpierw stwierdziła, że jestem idiotką i kazała mi się leczyć. Ale w końcu ją przekonałam, ze to nie jest taki najgorszy pomysł. Nie dość, że będę robić to co lubię, to jeszcze może zarobię na tym parę groszy. Kiedy Alicja zostawiła mnie na chwilę samą i poszła do toalety podszedł do mnie mężczyzna, który siedział przy sąsiednim stoliku.
Wcześniej, zaabsorbowana rozmową z przyjaciółką, nawet go nie zauważyłam. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że cały czas mi się przyglądał. Gdy mu się przyjrzałam stwierdziłam, że jest całkiem całkiem.
– Dzień dobry pani. Nazywam się Jonatan Schwartzer. Przepraszam, że przeszkadzam – powiedział – ale przypadkiem słyszałem fragment rozmowy. Jestem fotografem pracującym w branży, która panią interesuje. Oto moja wizytówka. Proszę się ze mną skontaktować w przyszłym tygodniu, Postaram się pani jakoś pomóc. Mam sporo kontaktów.
Nie mogłam uwierzyć. Takie szczęście! Ja tu kombinowałam jakieś cuda, a facet sam się napatoczył. Już w następny poniedziałek zadzwoniłam do niego.
– Chętnie zaproszę panią na sesję próbną u mnie. Muszę się zorientować, co pani potrafi i na co jest się pani w stanie zdecydować.
– Jak to? – zapytałam zdziwiona
– Nie każdy nadaje się do występowania przed aparatem, czy kamerą. Zanim zacznę z kimkolwiek rozmawiać o pani muszę wiedzieć coś konkretnego.
Umówiliśmy się na następny dzień u niego. Na spotkanie szłam strasznie podniecona, „Jak wygląda takie studio? Ile osób będzie oprócz mnie?…”.
Po prostu nie mogłam się doczekać. Zadzwoniłam. Drzwi otworzył mi Jonatan. Weszłam do środka i strasznie się rozczarowałam. Żadnego wielkiego studia, żadnych kamer, tłumu ludzi… Zupełnie inaczej sobie to wyobrażałam.
Fotograf musiał się z mojej miny domyślić, że coś jest nie tak, bo zaczął mi tłumaczyć, że na próbne sesje zawsze umawia się w swoim prywatnym apartamencie, żeby modelce, zwłaszcza takiej, która jest początkująca, było łatwiej przełamać skrępowanie. W zasadzie powinnam się domyślić, że coś jest nie tak, ale jego słodki uśmiech i gadanie zupełnie zgasiły moją czujność. Tym bardziej, że przed wizyta u niego strzeliłam sobie drinka na odwagę. Bo doświadczenie doświadczeniem, ale jednak po raz pierwszy w życiu miałam pieprzyć się „profesjonalnie”.
Dlaczego kilka minut później nie zorientowałam się co jest grane, tego już zupełnie nie rozumiem. Jonatan poczęstował mnie lampką białego wina „dla rozluźnienia atmosfery”, l wyciągnął aparat. Zwykły polaroid! A ja, kretynka skończona, w ogóle nie zwróciłam na to uwagi. No wyobraźcie sobie – profesjonalny fotograf, robiący zdjęcia do magazynów erotycznych polaroidem! Zaczłą mnie ustawiać i pstrykać kolejne zajęcia, Z wolna stawałam się coraz bardziej podniecona.
No bo jednak patrzył na mnie całkiem przystojny męźczyzna. Kiedy na podłogę spadły moje figi, a na mnie zostały już tylko pończochy (wraz z pasem) i buty zauważyłam wyraźnie coś z przodu jego spodni.
No tak, podniecił się. To podziałało na mnie tak, że zaczęłam się zachowywać bardzo swobodnie. Wręcz go prowokowałam. W końcu nie wytrzymał i błyskawicznie zrzucił ubranie. Nie miałam specjalnej ochoty na seks, ale z drugiej strony dlaczego nie skorzystać z nadarzającej się okazji. Nawet jeśli nie zakwalifikuję się do zdjęć, to przynajmniej ktoś mnie porządnie przeleci. A na to zawsze byłam gotowa. Po za tym zdawałam sobie sprawę, że w tym zawodzie nie wybiera się partnerów.
– Zobaczymy, co potrafisz – powiedział rozpinając i ściągając spodnie. Wyskoczył z nich całkiem ładny kutas. Może nie był ogromny, ale taki w sam raz. Nie lubiłam za dużych kutasów, bo nie lubię dławić się przy robieniu laski. A przy ruchaniu już nie raz przekonałam się, że lepszy jest facet ze „średniakiem”, który potrafi odpowiednio popieścić kobietę, niż taki z „gigantem”, któremu wydaje się, że wystarczy wsadzić i już jest dobrze.
Wiele nie musiał mi tłumaczyć. Wzięłam się za robienie laski. Wspięłam się chyba na wyżyny sztuk oralnych. Ssałam, ciągnęłam, lizałam tylko główkę, albo połykałam całego.
On nie przerywał pstrykania. A ja lizania, Nie zapominałam o jajkach, które co kilka chwil też namiętnie ssałam. Po kilkunastu minutach (usta mnie już bolały od obciągania) Jonatan powiedział, że czas przejść do bardziej konkretnych rzeczy.
Kazał położyć mi się na plecach. Poczułam jak wchodzi w moją cipkę. Na szczęście byłam już na tyle podniecona, że wnętrze mojej dziurki stało się zupełnie mokre. Wsuwał się we mnie wolno. Dobił do końca i wrócił, Wyszedł zupełnie i znów zaczął wchodzić. Doprowadził taką grą do tego, że zaczęłam naprawdę pragnąć, by mnie wreszcie ostro wyruchał. A on jak gdyby nigdy nic cały czas robił zdjęcia.
Już myślałam, ze nie doczekam się tego, co zawsze doprowadza mnie do ekstazy. Bardzo pragnęłam poczuć jego oddech w mojej dziurce, a język pieszczący ją od wewnątrz i liżący mój dzyndzelek rozkoszy.
Nagle przerwał. Powiedział, ze muszę się przyzwyczaić do nagłych przerw na planie, czy powtórek ujęć. Podszedł w kąt pokoju. Wziął stamtąd statyw, rozstawił i umocował na nim aparat.
– Ustawiłem go tak, żeby co minutę robiła nam zdjęcie – powiedział.
Wrócił do mnie i wystartowaliśmy z pozycji 69. Lizał całkiem nieźle, ale ja nie przepadam za tym układem. Wolałabym, żeby robił to tylko on, chociaż nie da się ukryć, że wiedział jak się do tego zabrać. Jego język wwiercał się we mnie, wywijał młynki, po prostu szalał w mojej dziurce. Nigdy nie myślałam, że językiem można sięgnąć aż tak głęboko.
Z tego wszystkiego jakoś nie za bardzo mogłam się skupić kiedy ssę kutasa i jednocześnie czuję czyjś język w cipce. Szybko się wywinęłam i zaczęliśmy jazdę.
Zupełnie dosłownie, bo rżnęliśmy się na jeźdźca. Podobało mi się to coraz bardziej. Ogarnął mnie prawdziwy szał tak, że zupełnie zapomniałam o aparacie pstrykającym zdjęcia. Jonatan za to nie zapominał o zmianach pozycji, Już nawet nie pamiętam co tam jeszcze wyczynialiśmy. Wiem tylko, że dawno już nie miałam tak silnego orgazmu. Kiedy zalał mnie fala swojej spermy byłam już po prostu wykończona. Ubraliśmy się.
– No i jak? – spytałam.
– Całkiem nieźle. Zadzwoń do mnie w czwartek. Postaram się na weekend załatwić jakieś nagranie. Jeden z moich znajomych z wytwórni PV PV właśnie zaczyna zdjęcia do nowego filmu. Na pewno mu się przydasz – powiedział.
Zadzwoniłam w czwartek. Cisza, nikt nie odbiera.
W piątek wykonałam chyba z pięćdziesiąt telefonów. Bez skutku. W końcu się wkurzyłam i pojechałam do niego. A tam drzwi otworzyła mi starsza pani, która stwierdziła, że Jonathan wyprowadził się nagle dwa dni temu i nie zostawił żadnych namiarów. Z krótkiej rozmowy dowiedziałam się, że nie jest żadnym fotografem, tylko sprzedawcą w kiosku i że nie jestem jedyną dziewczyną, która teraz o niego wypytuje i której podobno obiecał jakieś zdjęcia.
Poczułam się jakby mi ktoś w pysk strzelił. Wyszłam na idiotkę. Dałam się przelecieć facetowi, który obiecywał mi bóg-wie-co. A mnie już się marzyła wielka kariera, wyjazdy na festiwale, tysiące fanów i ta cała reszta. A po tym wszystkim znalazłam jeszcze ogłoszenie w gazecie, że redakcja poszukuje modelek.
Na pamiątkę zostały mi tylko zdjęcia, które wtedy zrobił. Tylko czy to będzie miłą pamiątka?

Scroll to Top