Spotkanie z Krzysztofem

Spotkanie z Krzysztofem

Krzysztof to kolega mojego byłego męża z czasów studiów oraz świadek z naszego ślubu. Kontakty nasze urwały się, kiedy mój mąż wyjechał do Paryża. Ale w sposób absolutnie nie przewidywalny odżyły w listopadzie ubiegłego roku. Okazało się, że Krzysztof jest liczącym się przedsiębiorcą produkującym określony sprzęt hydrauliczny dla przemysłu okrętowego. Jest znaczącym przedsiębiorcą, czytaj jest zamożnym człowiekiem.

Krzysztof mieszka na stałe w Hamburgu, ale tutaj pozostał mu po rodzicach domek – segment. Jest mu żal to sprzedać, bo jest to „ojcowizna”, ale z drugiej strony ma problemy, aby go w należytym stanie utrzymać. Kiedy widzieliśmy się właśnie w listopadzie narzekał, że niby tym domem opiekuje się jakaś jego kuzynka, ale ona nic w nim nie robi, nawet nie ściera kurzu z mebli. Wówczas wyraził się, że jest on w stanie dobrze zapłacić, pod warunkiem, że ktoś się tym domem rzetelnie zajmie. Taka możliwość pojawiła się w połowie lutego, kiedy zajęła się nim koleżanka Magdy – Halina. Niestety, Krzysztof nie mógł przyjechać od razu, zaproponował, abym to ja pilotowała tę sprawę, a on przyjedzie dopiero na weekend 15/17 kwietnia, to spotka się ze mną i Haliną. Umówiliśmy się, że spotka się ze mną w piątek, aby „odnowić między nami dawną znajomość”, natomiast z Halina spotka się w sobotę, aby omówić z nią kwestie opieki nad jego domem. Na tym się rozstaliśmy na etapie korespondencji. Kiedy zbliżał się termin jego przyjazdu przekazałam mu informację, że dom ma „wypucowany” i powinien zastanowić się nad dalszą współpracą z Haliną. Odpowiedział, że omówimy ten temat, kiedy się spotkamy. Umówiliśmy się na piątek, na godzinę 20-tą. Po moich imieninach zabrał Magdę do siebie i bardzo mocno jej „nadokuczał”, to też trochę obawiałam się tego spotkania. Weszłam i można powiedzieć, nie poznałam mieszkania. Nie dość, że było bardzo ładnie wysprzątane, to było „pachnące”. Zaprosił do pokoju, zasiedliśmy przy stole, podał mi szklaneczkę z drinkiem i rozmawialiśmy o różnych sprawach, trochę wracając do naszej „młodzieńczej” przeszłości. Ten temat dość płynnie przeszedł na czasy współczesne i moją prace zawodową. Bardzo intrygowała go ta kwestia, że prowadzę samodzielną działalność gospodarczą. Rozmowa toczyła się dość gładko, może zbyt gładko, bo poczułam, że mi dość mocno szumi w głowie. Szumi w głowie, ale nie tylko, stałam się taka jakby mocno pobudzona, mocno podniecona. Krzysztof to zauważył, podszedł i zdjął ze mnie bluzkę. Po chwili dał mi znać, że powinnam wstać, wówczas zsunął spódniczkę, zostałam w samym staniku i specjalnych sexownych czarnych rajtuzach z otworem w kroczu i białych majteczkach. Po chwili zdjął ze mnie również staniczek i majteczki, dłuższą chwilę przyglądając mi się, jak wyglądam w tych rajtuzach. Dalej, jakby nie zajmując się moimi rajtuzami samemu się rozebrał i pokazał, abym oparła ręce na krześle. Tym sposobem wypięłam się w jego stronę, a on za chwilę wsadził mi swojego kutasa prosto w cipkę. Nie od dziś wiedziałam, że ma go dość solidnego, to też szczególnie w tej pozycji poczułam go wyjątkowo mocno. On trzymał mnie za biodra i wbijał wyjątkowo mocno. Jęczałam bardzo głośno, a wręcz krzyczałam, kiedy się we mnie spuszczał, bo o dziwo, dostałam w tym samym momencie bardzo mocny orgazm. Puścił, podał mi ręcznik, podał następną szklankę z drinkiem, którego w tym momencie błyskawicznie wypiłam, mówiąc – chodź ze mną. Zeszliśmy do podpiwniczenia, gdzie Krzysztof miął urządzoną mini siłownię. Ale ku memu zdziwieniu na środku stał jakby „turystyczny” fotel ginekologiczny, taka lekka konstrukcja. Pokazał, że mam na nim usiąść, a kiedy usiadłam, zapiął mi ręce i nogi, przy czym nogi bardzo szeroko rozsunął na boki. Dłuższą chwilę przyglądał się cipce, delikatnie ją pogładził, sprawdził, że jest jeszcze mokra po naszym zbliżeniu, po czym sięgnął gdzieś na bok, po chwili w jego ręku pojawiły się dwie znaczących rozmiarów okrągłe kulki na dość długim sznureczku. Przystawił je do cipki i zaczął wciskać, zaczęłam jęczeć, bo nie były wcale takie malutkie, na pierwszy rzut oka miały na pewno powyżej 4,5cm. Spojrzał na mnie i jakby delektował się tym wsuwaniem ich, po chwili poczułam, jak prześlizgnęła się pierwsza, a za chwilę druga. Palcem dopchnął je do samego końca, aż je poczułam na szyjce, po czym zaczął wsuwać sznureczek, też go w całości wsuwając w cipkę. Skończył, przesunął ręką ponownie po cipce, jakby sprawdzając, czy wargi sromowe są odpowiednio zamknięte po wsunięciu tych kulek. Ale to sprawdzanie warg miało zupełnie inne znaczenie. Zaraz w jego ręku pojawiła się normalna igła, przez oczko której była przeciągnięta nitka. Ścisnął palcami wargę, po czym przebił ją tą igłą, przeciągając dość długi odcinek nitki. Rozdarłam się, bo pomimo tego, że byłam dość mocno odurzona, jednak takie kłucie poczułam. Po chwili przekłuł druga wargę, po czym zawiązał nitkę na pęczek, mocno ją ściskając. Tym sposobem ścisną mocno obie wargi. Zaraz zrobił to samo nieco niżej i tak aż do samego końca zawiązał mi sześć supełków, całkowicie zaszywając mi w cipce te kulki. Skończył, zaczął przesuwać rękę po dolnej części brzucha, jakby sprawdzał, jak głęboko mi je wsunął. Wszystko wskazywało, że się tym szyciem zadowolił, ale moja radość była przedwczesna. W jego ręku pojawiły się klasyczne igły lekarskie i zaczął mi je wbijać, to jedną z jednej strony, to druga z drugiej strony. Darłam się, to nic nie dawało, Krzysztof robił systematycznie „drabinkę”. Kiedy skończył, przyjrzał się temu, po czym podciągnął mi jeszcze wyżej nogi. Zdjął z siebie szorty i ujrzałam jego sterczącego kutasa. Wszystko wskazywało na to, że te wszystkie „prace” bardzo go podnieciły, przeciągnął po nim jakimś kremem a po chwili czułam, jak mi go wsadza w pupę. Poczułam, jak rozsuwa wejście, przepchnął się i „napotkał” pierwszą kulkę. Lekko na nią naparł, ale po chwili naparł z całą siłą i wszedł, napotykając drugą. Ponownie sytuacja się powtórzyła, tym razem pchnął mocniej i już był w środku. Chwycił mnie za biodra i zaczął się wysuwać i wsuwać. Ale robił to tak, aby za każdym razem popchnąć „głębiej” kulki siedzące w cipce. One nie mogły się przesunąć, to też przesuwając się wypychał je ku górze, co było dobrze widoczne. W końcu doszedł do swojego orgazmu wypełniając mnie swoimi sokami. Skończył, przez chwilę tkwił we mnie, wysunął się, przystawił mi do ust szklaneczkę, abym się napiła, a następnie wrócił do „zmęczonej” cipki. Przez chwilę się jej przyglądał, następnie wziął z półki klasyczną lekarską igłę i wbił mi ją dość głęboko w jedną wargę, zaraz też zrobił to samo z drugą. Jęczałam podczas tego wbijania, ale to nie miało znaczenia. Patrzę, wraca, a w ręku trzyma dwie strzykawki. Spojrzał na mnie mówiąc – nie bój się, to tylko sól fizjologiczna, podłączył je do pozostawionych w wargach igłach i zaczął je opróżniać. Patrzyłam, jak pęcznieją moje wargi, jak robią się baloniki, a on nic, tylko na szczęście dość wolno wprowadzał w nie ten płyn. Kiedy opróżnił pierwsze strzykawki, sięgnął po następne, ja spojrzałam, a moja cipka zrobiła się jak balon. Po pewnym czasie wpompowywał w nie następną porcję, a cipka robiła się jeszcze większa. Po trzeciej strzykawce już zaczęłam jęczeć, bo supełki, które zrobił wżynały się coraz mocniej w ciało. Ja mam dość wypukły wzgórek łonowy, teraz, kiedy wpompował w nie tyle płynu, był wyraźnie widoczny na moim kroczu. Kiedy tak mnie „pompował” przypomniało mi się, że Magdę, kiedy „zwinął” ją po moich imieninach, też mocno „napompował”. Teraz zastanawiałam się, co jeszcze mi napompuje. Okazało się, że już nic, wyjął mi igły, ale za to pojawił się z klasyczną, dość wąską packą, którą uderzył mnie w sam środek. Jeżeli jeszcze byłam podpita, to już natychmiast otrzeźwiałam, drąc się niesamowicie, bo mnie piekielnie bolało. Krzysztof jednak na to nie zważał, tylko raz za razem uderzał. Powodowało to potworny ból, próbowałam rzucać biodrami na boki, to jednak nic nie dawało, Krzysztof nadal uderzał, aż uznał, że wystarczy. Spojrzałam, dokładnie, jak w powiedzeniu, cipka była czerwona, jak burak. Odpiął mnie, podał następną szklankę, wypiłam do końca, pomimo, że czułam w niej alkohol. Polecił, abym się odwróciła i pochyliła do przodu. Kiedy tak stałam, długo wodził rękoma po plecach, krzyżu i pośladkach, po czym usłyszałam – oprzyj się o krawędź fotela. Byłam dość mocno zgięta, ale jego zdaniem jeszcze za mało, to też odsunął mnie jeszcze trochę i dość mocno rozsunął nogi. Jakby jeszcze raz sprawdził, czy jestem odpowiednio ułożona, po czym spojrzałam, a on wziął z półki klasyczna naszą dyscyplinę, podszedł z boku i uderzy po pośladku. Jęknęłam, ale nie zdążyłam jeszcze wydobyć powietrze do końca z siebie, kiedy poczułam uderzenie na drugim pośladku. Już teraz się darłam, a on mnie bił, przy następnym razie uderzając w sam środek, a końcówki rzemienia sięgały cipki. Darłam się, on to lekceważył do pewnego momentu. Przestał, znowu dostałam coś do picia, po czym ponownie polecił mi się pochylić mocno do przodu, polecając jednocześnie rozsunięcie pośladków. Kiedy to zrobiłam ujrzałam w jego ręku klasyczną bambusową trzcinkę, a za chwile poczułam ją w swoim rowku. Rozdarłam się, odruchowo próbując się wyprostować, ale usłyszałam – nie podnoś się, po czym poczułam następne uderzenia. Robił je bardzo precyzyjnie, równo w sam rowek, uderzając zarówno w brązową dziurkę, jak i w cipkę. Darłam się, ale o dziwo, nadal byłam pochylona, rękoma rozciągając pośladki. Kiedy skończył usłyszałam – oprzyj się o krawędź fotela, a kiedy to zrobiłam zaraz poczułam jego kutasa w brązowej dziurce. Nie wiem kiedy zdążył go przesmarować, ale o dziwo wszedł. Na początku tylko jęknęłam, ale za chwilę już się darłam, bo zaczął być we mnie głęboko, dotykając wcześniej obitej dziurki. To jednak nic nie dawało, trzymał za biodra i systematycznie się wbijał, aż poczułam, jak się we mnie spuszcza. Przez chwilę tkwił we mnie, po czym usłyszałam – nie ruszaj się, wysunął, ale za chwilę wrócił. Spojrzałam przez ramię, a on trzymał w ręku dość duży korek analny. Rozdarłam się – nieeee, ale za późno, przystawił go do dziurki i mocno pchnął. Część weszła, po chwili ponownie pchnął i znowu jakaś część weszła, już dotykając siedzącej w cipce kulki. Wówczas mnie wyprostował, podprowadził do stojącego obok stołeczka, polecając – siadaj, okazało się, że jest to bardzo mocny wibrator, w tym momencie go włączył. Miałam wrażenie, że za chwile mnie rozerwie, ale o dziwo wolniutko się na niego nabijałam. Kiedy poczułam drugą kulkę krzyknęłam, wówczas Krzysztof witką bambusową zmobilizował mnie, abym siadała dalej. Nie mam pojęcia, jak to się stało, ale w końcu miałam go w sobie całego. Krzysztof dokładnie mnie obejrzał, po czym podając mi rękę powiedział – na dzisiaj skończyłem, idź na górę i ubierz się. Tutaj nie mam wszystkich narzędzi, ale kiedy przylecisz do mnie do Hamburga, to się lepiej zabawimy. Ściskając pośladki weszłam na górę, założyłam majtki i rajtuzy, pozakładałam resztę i byłam gotowa do wyjścia. Krzysztof w tym czasie zamówił taksówkę, a żegnając się przytulił, mówiąc – czekam na Ciebie. Jazda do domu nie była wcale taka prosta, a kiedy weszłam natychmiast poszłam do łazienki na piętro, aby pod ciepłym natryskiem uwolnić się od tych jego zabawek. Najtrudniej było poprzecinać supełki, tak, aby się nie pokaleczyć. Jakoś mi się udało, udało wyjąć kulki, umyłam i już swoimi maściami posmarowałam poobijane miejsca. Długo leżałam w łóżku, za nim zasnęłam. Na szczęście miałam wolną sobotę i niedzielę, mogłam odpocząć. W sobotę Krzysztof miał się spotkać z Hanią, to też rano zadzwoniłam do niej, uprzedzając, że może mieć kłopoty. Później okazało się, że spotkanie Hani z Krzysztofem wyglądało zupełnie inaczej. 19 kwietnia 2011r. Baska

Scroll to Top