Spotkanie z Michałem 01

Spotkanie z Michałem, 01.

Dziwnie się to moje życie układa. W połowie stycznia poznałam Andrzeja, przeżyłam z nim kilka wspaniałych chwil klasycznego seksu i już mi się to „urwało”. Andrzej od tego poniedziałku ma sesje egzaminacyjną, ma do zdania jakieś poważne egzaminy i kilka zaliczeń. To też już w sobotę pojechał do domu, uczyć się.  Po sesji „służbowo” jadą w góry na narty. Realna szansa spotkać się z nim, jeżeli będzie chciał, za miesiąc.

I jakby natychmiast pojawia się coś innego, ale o zupełnie innym charakterze, co mnie zresztą mocno zaskoczyło. Pojawił się Michał. Michał jest od wielu lat. Jest to syn mojego kuzyna z drugiej linii rodziny. Tata miał brata i to jest trzecie pokolenie po tym bracie. Michał zaczął przychodzić do mnie dość wcześnie, bo mieszkając samej, czasami potrzebowałam „męskiej ręki”. Ale kiedy już zaczął dorastać, zaczęłam go „wprowadzać” w życie, tak, jak to kiedyś robiłam z własnym synem. Dzisiaj Michał ma 28 lat i jest wspaniałym mężczyzną, ok. 190cm wzrostu, 110kr wagi. Okazało się, że przy takiej posturze ciała inne „członki” też mają swój wymiar, a jego, moim zdaniem, jest szczególnie duży, jest odpowiednio długi, myślę, że ma w zwodzie ok. 22cm, ale przy tym jest gruby, chyba ok. 3,5cm. Za każdym razem, kiedy miałam z nim spotkania, później czułam go mocno w sobie. Michał skończył na Politechnice Inżynierię Sanitarną i pojechał do Niemiec do pracy. Obecnie pracuje we Frankfurcie nad Menem i podobno dość dobrze mu się powodzi. „Wpadł” wczesną jesienią na kilka dni, nie zapomniał również o „cioteczce”. Podczas tego spotkania bardzo dokładnie mi się przyglądał, szczególnie tym moim „ozdobom”, po czym oświadczył – wiesz Basiu ( mówimy sobie po imieniu ) takie znaczki to ja widziałem w klubach z którymi współpracuję. Trochę mnie to zaskoczyło, ale nie skomentowałam. Teraz znowu wpadł na kilka dni, zadzwonił, że chce się ze mną spotkać, zaproponowałam poniedziałek, na 19-tą. Zgodził się, przyszedł punktualnie i nie udawaliśmy, że nie wiemy, po co przyszedł. Ja byłam tylko w sukieneczce zakładanej przez głowę, nie mając nic więcej na sobie. On wszedł szybko na górę, tam się rozebrał i tylko w szortach za chwilę zszedł do mnie. Zaraz byliśmy w łóżku, ale już zupełnie nadzy, przez pewien czas leżał obok mnie oglądając moje pierścionki. Dotykał, jak by się nimi bawił, szczególnie tym, na wzgórku łonowym. Nie czekając na jego pytanie, wyjaśniłam, że to prezent imieninowy od męża. Jeszcze przez pewien czas dotykał tych na piersiach, po czym powrócił do tego na wzgórku, ale tylko po to, aby za chwilę zacząć dotykać moją łechtaczkę. Przy tej posturze jego ręce też mają odpowiednią wielkość, to też palec, którym zaczął dotykać łechtaczki też miał swoją wielkość. Poczułam go bardzo mocno, po chwili zaczęłam się czuć bardzo podniecona. Przesunęłam się i chwyciłam jego kutasa. Kiedy go objęłam, moja dłoń nie mogła się zacisnąć, a obejmowała około 1/3 jego długości. Wówczas Michał przerwał te pieszczoty, mówiąc – idziemy na górę. Był już u mnie nie raz i znał to mieszkanie, zakładałam, że chce iść do pokoju gościnnego. Nie, weszliśmy do łazienki, wówczas Michał poprosił, abym uklękła, wypinając mocno pupę. Kiedy wchodził, niósł z sobą dość dużą torbę, ale wówczas nie zwróciłam na nią uwagę. Teraz ja otworzył i pierwsze, co wyjął to niezbyt długą, ratanową trzcinkę, wyprostował ją, po czym zaczął się do mnie zbliżać. Ja się rozdarłam – nieee, ale on stwierdził – Twoje znaczki wskazują, że takie zabawy nie są Ci obce, pobawimy się razem. Po czym zaraz poczułam ją na swoich pośladkach, raz na jednym raz na drugim. Tak dostałam pięć dość mocnych uderzeń. Wówczas usłyszałam rozsuń pośladki. Nie jestem w stanie w żaden logiczny sposób tego wytłumaczyć, dlaczego dobrowolnie godziłam się, aby mnie bił, ale to zrobiłam. Oparłam się na ramionach, wypięłam mocno pupę, szeroko rozsuwając nogi, chwyciłam rękoma pośladki i też je mocno rozciągnęłam. On stanął przede mną, pochylił, przeciągnął ręką równo po rowku, po czym poczułam uderzenie. Najpierw raz, po chwili drugi i tak znowu pięć razy. Jęczałam, bo te uderzenia spadały równo na brązową dziurkę, sięgając jednocześnie cipki. Po tych pięciu uderzeniach skończył, prosząc, abym się w rozkroku oparła rękoma o stół i wypięła w jego kierunku pupę. Spojrzałam, w tym momencie się smarował, zrozumiałam, że za chwilę będzie chciał we mnie wejść. I nie pomyliłam się, poczułam tego jego wielkiego kutasa na brązowej dziurce. Najpierw naparł, przez chwilę zwieracz się bronił, ale puścił i ten „gruby kołek” wchodził w moje wnętrze. Na szczęście robił to dość powoli, ale skutecznie, zaraz poczułam jego biodra na swoich. Poczułam go bardzo mocno, zaczęłam jęczeć, bo czułam go wewnątrz siebie, ale czułam go też na zewnątrz, jak swoimi biodrami urażał pośladki, które moment temu obił. Trzymał mnie mocno, wsuwał się systematycznie, to spowodowało, że nie tak szybko, ale jednak doszedł do swojego maksymalnego podniecenia, chwycił mnie mocniej, poczułam, jak mnie wypełnia. Jest to zupełnie inne uczucie, niż wytrysk w cipkę, ale również bardzo miłe. Chwilę tkwił wewnątrz, a kiedy się wysunął, usłyszałam – nie ruszaj się. Spojrzałam kątem oka, on wyciąga zafoliowaną „kukurydzę”. Zdjął folie, sięgnął po jakiś kram, posmarował, przystawił do mojej brązowej dziurki. Jęknęłam – nieee, ale usłyszałam – nie dyskutuj, to jest kukurydza namiętności, na pewno Ci się zmiesci. W tym momencie trudno mi było dyskutować, bo już jakaś część jej weszła w pupę, tyle tylko, że była ona wcale nie mała, o odpowiedniej średnicy. To też przyszedł moment, kiedy poczułam ból, krzyknęłam, wówczas delikatnie ja wycofał, naparł ponownie. Tym razem już wszedł we mnie głęboko, po chwili na zewnątrz pozostała tylko stopka umożliwiająca jej wyciągnięcie. Ale w tym momencie poczułam coś dziwnego, jakby wewnątrz mnie zaczęło się coś poruszać. Michał powiedział – wyprostuj się, nie da się ukryć, że na brzuchu widać było odpowiednie zgrubienie, pogłaskał mnie po nim mówiąc – tam się będą uwalniały „ziarenka” tej kukurydzy które będą wędrowały coraz głębiej, ale z czasem rozpuszczą się w Twoich sokach. Więc to, co ja już zaczynałam czuć, było to uwalnianie się tych „ziarenek” i poruszanie się nich we mnie. Czułam to w jakiś dziwny sposób, to nie bolało, ale jakoś „przeszkadzało”. Miałam wrażenie, jakby wewnątrz chodziły we mnie mrówki. Nie zdążyłam jednak szerzej się nad tym zastanowić, ponieważ Michał „przystąpił” do następnej czynności. Chwycił za ręce i przekładając do tyłu bardzo szybko zapiął je pomógł kajdanki, nawet nie wiem, skąd je wziął, po czym polecił usiąść na stojący obok stołeczek, który przykrył ręcznikiem. Spowodowało to całkowite wbicie się tej „kukurydzy” we mnie, która uwalniała coraz więcej tych ziarenek, one z kolei coraz mocniej gdzieś się tam w moim wnętrzu kręciły, co mi bardzo „przeszkadzało”. Przez chwilę gładził moje piersi, ale zaraz się nimi zajął w zupełnie inny sposób. Wyjął z torby taką opaskę elektryczną, którą mocuje się kable, zwinął ją w kółko, po czym chwycił jedną pierś, ciągnąć ją do przodu jak najgłębiej nasunął na nią tą opaskę i mocno ścisnął. Po chwili z piersi zrobił się „balonik”. To samo zrobił za chwilę z drugą, a kiedy już obie nabrały odpowiedniego wypukłego kształtu wziął tą sama trzcinkę i zaczął w nie uderzać. Darłam się, ale nie mogłam się bronić, ręce miałam złączone z tyłu. Uderzył po pięć razy na każdą pierś i uznał, że wystarczy. Tym razem w jego ręku pojawiły się szpilki bardzo podobne do wykałaczek, ale z tworzywa i zaczął mi je wbijać pionowo w piersi, po dwie w każdą z dwóch stron brodawek. Darłam się coraz głośniej, on jednak precyzyjnie je wsuwał pionowo, z góry na dół. Kiedy skończył, w jego rękach pojawiły się następne „zabawki” w postaci klasycznych elektrycznych „krokodylków. Chwycił mnie za brodawkę, mocno wyciągnął ja do przodu, po czym zacisnął na niej takiego krokodylka. Darłam się, bo jego ostre końcówki mocno się w nią wbijały. Po chwili to samo spotkało druga brodawkę. Ale to jeszcze nie koniec. Te krokodylki na jednej ze swoich końcówek miały dość dużych rozmiarów kółeczka. Po chwili okazało się, po co one są. Michał wyjął z torby dwie, średniej wielkości kulki, miały jak się później okazało, po 5cm średnicy i na dość miniaturowych karabińczykach poprzypinał je, po jednej do każdej piersi. Jęczałam bardzo głośno, bo były ona już mocno ściśnięte tymi opaskami, przekłute. Wówczas odpiął mi ręce, polecając oprzeć się ponownie o stół i szeroko rozsunąć nogi. Spojrzałam i już nie miałam wątpliwości, jego kutas ponownie był gotów „do akcji. Ale za nim poczułam w sobie jego kutasa, wcześniej poczułam tą ratanową trzcinkę, którą spadła na cipkę. Najpierw raz, później drugi, aż tak do pięciu. Darłam się, mocno przebierałam nogami, ale stałam, czekając na koniec. Po tych pięciu uderzeniach przeciągnął ręką po niej, jakby chciał sprawdzić, czy ją dobrze zbił i zaczął przystawiać do niej swojego kutasa. Lubię tę pozycję, ponadto przy takiej dysproporcji ciała, taka pozycja jest bardzo wygodna. Michał miał mnie tak już wielokrotnie, pomagając sobie ręką za chwilę już poczułam jego główkę w cipce, wówczas chwycił mnie za biodra i mocnym zdecydowanym ruchem wszedł. Ja się rozdarłam, w pierwszej chwili miałam wrażenie, że mnie rozedrze, tak mocno we mnie wchodził. Na dodatek w pupie siedziała jeszcze dość gruba ta kukurydza. Ale cipka była na tyle mokra i miękka, że go „wpuściła”, jednak nie całego. Resztę później musiał „zdobywać” systematycznie się we mnie wsuwając. We mnie narastało podniecenie, jęczałam coraz głośniej, tym bardziej, że u piersi wisiały te dwie kulki, które w rytm jego wsuwania się we mnie kołysały się, powodując dość duży ból. On się wysuwał i wsuwał, a ja czułam, jak ta jego główka „szoruje” po ściankach cipki i jak mocno napiera na szyjkę. Robił to dość wolno, ale za to mocno wbijając się we mnie, aż w końcu poczułam jego biodra na sobie. Wszedł cały i nie miałam wątpliwości, że jest głęboko we mnie, bo to czułam. Czułam go w całym swoim podbrzuszu. Michał, czując, że już wszedł cały zaczął wsuwać się coraz mocniej, jego kość łonową poczułam mocno na pupie. Tak, jak był mocny wsuwając się we mnie, tak samo mocno spuścił się, a ja prawie krzyczałam, osiągając w tym momencie, ku mojemu zdziwieniu, wyjątkowo mocny orgazm. Tkwił we mnie przez dłuższą chwilę, a kiedy się wysunął, poprosił, abym położyła się na stole, rozchylając szeroko nogi. Zrobiłam to, a wówczas w jego ręku ponownie pojawiła się ta ratanowa trzcinka. I nie umiem tego w żaden logiczny sposób wytłumaczyć, dlaczego nie opuściłam nóg, tylko jeszcze mocniej podciągnęłam je do góry, wypinając w jego kierunku krocze. A on tylko na nie spojrzał, po czym zamachnął się i uderzył równo w sam środek. Rozdarłam się, bo przecież mnie zabolało, ale on systematycznie zaczął uderzać, dostałam pięć razy w sam środek cipki. Nie pozwolił mi się umyć po naszym zbliżeniu, to też teraz zaczęła wypływać ze mnie ta mieszanina jego spermy i mojego śluzu. Kiedy w to uderzał, to aż chlapało. Na szczęście przestał, ale to nie oznaczało, że skończył. Schylił się do swojej torby, spojrzałam, a w jego ręku klasyczny „ogórek”. Zaczął z niego zdejmować folię, okazało się, że jest to żelowa imitacja ogórka, ale jak powiedział, nasączona specjalną substancją. Co ona powoduje, przekonasz się.- usłyszałam. Rzeczywiście, kiedy otworzył poczułam jakiś dziwny zapach, on go przyłożył do cipki i zaczął wsuwać. Ale mały problem, to nie było wcale takie miękkie i takie małe. Na pierwszy rzut oka miał on około 18cm długości, ale był dość szeroki, ok. 4cm. Zresztą, później, jak pomierzyłam wcale się nie pomyliłam. Wcisnął we mnie ¾ ja prawie krzyczałam zaczęłam, widząc, jak mi „rośnie” brzuch. On jednak nie przestawał, systematycznie popuszczał i napierał tak, że w końcu wsunął mi całego, a ja widziałam wcale nie małe wybrzuszenie na dolnej części podbrzusza. Czułam go bardzo mocno w sobie, ale czułam już też jakieś dziwne wewnątrz „smeranie”. Nie było to piekące, nie był to ból, ale jakieś dziwne łechtanie pobudzające i powodujące jakieś dziwne podniecenie. Spotkałam się czymś takim po raz pierwszy ponieważ po chwili wyczułam jakby dodatkowe skurcze brzucha. Za nim zdążyłam się nad tym dobrze zastanowić, w jego ręku pojawiła się szpilka, taka sama, jaką wbijał w pierś. Wg mnie miała ona 10cm długości, resztę położył mi na brzuchu, a tą jedną wziął w dwa palce. Druga ręką ścisnął wargę sromową i zaczął mi w nią ją wbijać. Zaczęłam się drzeć, nic to nie dało, za chwilę przebijał drugą. Tak wbił mi w wargi cztery takie szpilki, mówiąc – teraz Ci się nie wysunie, możesz wstać. Możesz wstać, jest to dobrze powiedziane, ale jak to zrobić. Spuściłam nogi, oparłam o podłogę, a za chwilę rozdarłam się w dużym krzyku. Szpilki, które mi wbił w wargi były dość długie i dwustronnie ostre, po też jak zsunęłam nogi do siebie, oba końce wbiły mi się w uda. Michał pomógł mi stanąć na nogach, one jednak się trzęsły, to też usiadłam na stołeczku, ale tym sposobem jeszcze mocniej wbiłam tego ogórka w siebie. Stwierdził – pokazałem Ci dzisiaj, jak się można u nas zabawić. Mam nadzieję, ze niedługo przyjedziesz, poznam Cię z moimi kolegami i poznasz jeszcze inne nasze zabawy. A jeżeli będziesz miała życzenie, znaczek też dostaniesz. Po czym „cmoknął” mnie, ubrał się i poszedł. Ja wolniutko poszłam pod natrysk, puściłam ciepłą wodę, zaczęłam uwalniać się od tego wszystkiego, co on na mnie zostawił. Zdjęłam kulki razem z krokodylkami, wyciągnęłam szpilki i zsunęłam opaski, uwalniając zupełnie piersi. Po chwili wyjęłam z pupy „kukurydzę” okazało się, że zostało jej połowę, wszystkie „ziarenka” poodklejały się i siedziały gdzieś we mnie, powodując to bardzo dziwne uczucie. W końcu wyciągnęłam szpilki, wysunęłam tego ogórka. Odłożyłam to wszystko na bok, dokładnie się umyłam, pokłute miejsca posmarowałam odpowiednią maścią, poszłam do siebie, położyłam do łóżku i przez dłuższą chwilę zastanawiałam – jak to się wszystko mogło stać ? Kiedy i jak to się stało, że mój „malutki” Michałem wyrósł na tak dorodnego mężczyznę, na dodatek z takimi możliwościami fizycznymi oraz takimi kwalifikacjami „zabawowymi”. Nie znalazłam na to pytanie odpowiedzi, bo usnęłam. We wtorek miałam bardzo poważne problemy, żeby wstać, ale jakoś do tej pracy poszłam. Na dobre rozruszałam się dopiero wieczorem, na basenie. Wychodząc z niego, niestety, nie spotkałam Andrzeja. Czy go jeszcze spotkam – nie wiem, czy pojadę do Michała – też nie wiem? Same niewiadome. 03 luty 2011r.

Scroll to Top