Spotkanie z Michałem 02

Spotkanie z Michałem 02

W środę skończyłam pisać relację z poniedziałkowego spotkania z Michałem, a w czwartek, w południe miałam od niego ponownie telefon – wygospodarowałem trochę czasu, czy możemy się spotkać w piątek, późnym wieczorem. Jak to się mówi, dla „zamorskiego gościa” zawsze trzeba mieć czas, zgodziłam się, umówiliśmy się na 19-tą. Michał jest moim kuzynem z drugiej linii rodziny po moim Tacie. Znałam go od dziecka, kiedyś potrzebowałam poukładać drzewo kominkowe w drewutni, zadzwoniłam, przyszedł, ułożył, dostał parę groszy.

Później nie raz dzwonił – czy „Ciocia nie potrzebuje ułożyć drewna”, Ciocia może nie potrzebowała, ale był to sygnał, że Michał potrzebuje pieniędzy. Kiedyś, miął wówczas już 17 lat, wczesną jesienią pomógł mi w ogrodzie, przy tym się spocił, wzięłam go do łazienki na piętrze, umyłam, ale później wzięłam go do pokoju gościnnego. Na początku nie wiedział, o co mi chodzi, ale w pewnym momencie się zorientował, to było nasze pierwsze zbliżenie. Takie zbliżenia zdarzały nam się okazjonalnie, przedostatnie jesienią ubiegłego roku. Dzisiaj Michał ma 28 lat i wyrósł na wspaniałego potężnie zbudowanego mężczyznę, ok. 190cm wzrostu, 110kg wagi. Przy takiej posturze ciała inne „członki” też mają swój wymiar, a jego, moim zdaniem, jest szczególnie duży, jest odpowiednio długi, myślę, że ma w zwodzie ok. 22cm, ale przy tym jest gruby, chyba ok. 3,5cm. Za każdym razem, kiedy miałam z nim spotkania, później czułam go mocno w sobie. Michał skończył na Politechnice Inżynierię Sanitarną i pojechał do Niemiec do pracy. Obecnie pracuje we Frankfurcie nad Menem i podobno dość dobrze mu się powodzi. „Wpadł” wczesną jesienią na kilka dni, nie zapomniał również o „Cioteczce”. Podczas tego spotkania bardzo dokładnie mi się przyglądał, szczególnie tym moim „ozdobom”, po czym oświadczył – wiesz Basiu ( mówimy sobie po imieniu ) takie znaczki to ja widziałem w klubach z którymi współpracuję. Trochę mnie to zaskoczyło, ale nie skomentowałam. Teraz znowu wpadł na kilka dni, był w poniedziałek, zdążyłam to spotkanie opisać. Na to spotkanie przyniósł z sobą dość dużą torbę, w pierwszej chwili nie wiedziałam, co w niej jest, ale później już się dowiedziałam dokładnie. Kiedy się rozstawaliśmy powiedział – zostawiam Ci w prezencie trzy „ogórki” i trzy „kukurydze”, jak będziesz miała ochotę, możesz je wykorzystać, wiesz jak. Pewnie, że wiedziałam, ale nawet nie miałam czasu nimi się w jakikolwiek sposób zająć. Zarówno te „prezenty”, jak również używaną ratanową trzcinkę i kulki z krokodylkami schowałam do tej samej torby i postawiłam w pomieszczeniu garderoby. Założyłam, że w piątek będę robiła porządki, to się temu przyjrzę. Ale okazało się, że w piątek mam mieć inne „zajęcia”. Zgodnie z umową o 19-tej przyszedł Michał. Zaproponowałam kawę i ciasto, przystał na to, postawiłam też jakąś wódeczkę, a kiedy nawiązała się między nami rozmowa, poprosiłam, aby mi przybliżył te „kluby”, z którymi współpracuje. Wówczas okazało się, że pewne informacje ma na pendraivie, jak go gdzieś włączę, to możemy pooglądać. Przez swojego laptopa podłączyłam się do telewizora, to, co miał, mogliśmy pooglądać na dużym ekranie. Nie ma żadnego uzasadnienia, żeby je szczegółowo opisywać. Jeden jest w mieście, dwa na obrzeżach. Wszystkie trzy mają warunki, aby się tam „zabawić” z kobietami. Jednak w tym momencie coś innego jest zdecydowanie ważniejsze. Na ławie stała kawa i ciasto, Michał zaproponował, że przyniesie nalewkę. Postawiłam kieliszki, a on poszedł na górę i przyniósł butelkę, w której był „wiśniowy” płyn. Postawił na ławie mówiąc – nasza firmowa nalewka. Nalał mnie i sobie, wznieśliśmy toast – za spotkanie, patrzę, on pije, ja też, widocznie rzeczywiście nalewka. Oglądamy dalej te jego ośrodki, nalał następny i następny. Wówczas poczułam, że coś się zaczyna ze mną dziać. Nic mnie nie bolało, byłam całkowicie świadoma tego, co się wokół mnie dzieje, poczułam tylko, że piersi robią mi się jakieś „duże”. Położyłam na nich ręce, czuję, że zrobiły się bardzo jędrne. To samo zaczęło się dziać w kroczu, wargi sromowe zrobiły się jak balony. Wszystko wskazuje na to, że w tej nalewce był jakiś preparat, który powodował duże podniecenie, a to z kolei zadziałało napływem krwi do tzw. ciał jamistych, te z kolei wypełniając się spowodowały odpowiednie powiększenie narządów. Michał zorientował się, że oboje jesteśmy już mocno podnieceni, zsuną się trochę po kanapie, zsunął jednocześnie szorty, mówiąc – weź go sobie. Spojrzałam, a między jego nogami stał „na sztorc” jego kutas. Zsunęłam sukienkę, przemieściłam na brzuch, następnie przesuwając się w dół i unosząc na łydkach znalazłam się nad jego kutasem. Pomagając sobie rękoma wsunęłam go sobie w cipkę, a następnie zaczęłam się opuszczać. Łatwo było powiedzieć – weź go sobie, ale to nie było takie proste, aby się we mnie znalazł. Gdy tylko wślizgnęła się główka, już zaczęłam jęczeć. Obserwując węża, jak połyka swoją ofiarę, w tym momencie ja miałam takie wrażenie. Moja cipka była rozwarta do granic możliwości, a on wsuwał się w nią bardzo wolno. Czułam, jak jego główka prześlizguje się centymetr za centymetrem po ściankach, aż mnie wypełnił. To, że on mnie wypełnił nie oznaczało, że wszedł we mnie. Właśnie w tym momencie chwycił mnie za biodra i unosząc swoje wbijał mnie do końca. Zaczęłam bardzo głośno jęczeć, a moment, kiedy wbił się cały potwierdziłam bardzo głośnym jękiem. Wówczas zaczęła się jazda. Ja oparłam się o jego ramiona, on chwycił mnie za pośladki, lekko je rozciągając, po czym zaczął wykonywać rytmiczne ruchy biodrami, unosząc je do góry i opuszczając. Już nie jęczałam, już tylko krzyczałam, bo napierał na mnie nie tylko z wewnątrz, ale wręcz miażdżył nabrzmiałe wargi. Pomimo to cieszyłam się każdą chwilą jego obecności w moim wnętrzu. W momencie, kiedy się we mnie spuszczał, o dziwo, dostałam bardzo mocny orgazm. Po chwili puścił pośladki, za to chwycił nabrzmiałe piersi i zaczął je dość mocno ściskać. Jęczałam, ale nie reagowałam, aż przyszedł moment, kiedy jego palce zaczęły się zaciskać bardzo mocno. Wówczas zaczęłam prawie krzyczeć – boli. W tym momencie Michał mnie puścił, ale tylko po to, aby chwycić brodawki i też je mocno ściskać. Zaczęłam się drzeć, że boli, ale nie wiem dlaczego, cały czas na nim siedziałam. A on to je ściskał, to je skręcał w lewo i prawo. Można powiedzieć, że robił to delikatnie i po woli, ale skutecznie, ja za to już płakałam z bólu, a pomimo to, jak zahipnotyzowana, nie ruszałam się. Michał ruszył się sam, puścił brodawki i pokazując, że mam się obrócić, zsunęłam się z niego. Byłam cała mokra, na szczęście obok leżały chusteczki, podtarłam się wypinając w jego stronę. No i tu moje pierwsze zdziwienie. Wszystko wskazywało na to, że te pieszczoty spowodowało u niego podniecenie, jego kutas zrobił się dość sztywny na tyle, aby wejść we mnie. A kiedy tylko poczułam go w sobie, poczułam również jego „szaleństwo”. Chwycił mnie za biodra i wsuwał, ale z taką siłą, że się tylko mogłam drzeć. Każde jego pchnięcie czułam bardzo mocno w sobie, natomiast na zewnątrz jego kość łonowa z wyjątkowo mocną siłą waliła w moje wargi. Darłam się, a on, jakby w transie, wbijał się do samego końca, osiągając w pewnym momencie swój szczyt. Skończył, głośno oddychając, po czym wysunął się, mówiąc – umyj się i przyjdź na piętro. Widziałam, że znowu przyniósł torbę, więc się zastanawiałam, jaka „niespodzianka” kryje się tym razem w tej torbie. Ale posłuszna umyłam się, po czym weszłam do łazienki na piętro. Michał tam już był, okazało się, że przyniósł również kieliszki nalewkę. Nalał, po czym wzniósł toast – za Twoje i moje przyjemności, wypiliśmy kieliszki do dna. Tylko było pytanie, jak mają wyglądać te moje przyjemności, bo nie miałam wątpliwości, że to, co będzie robił, będzie jemu sprawiało przyjemność. Przez dłuższą chwilę stałam na środku łazienki, on chodził wokół mnie, dokładnie mi się przyglądając. Skończył, ponownie nalał tej swojej nalewki i tym razem już tylko stukając się ze mną pokazał, że mam ją wypić. Tej nalewki wypiłam już dość dużo, nie dość, że spowodowała moje „spuchnięcie”, to powodowała, że już dość mocno szumiało mi w głowie. Ale wypiłam, Michał odstawił kieliszki, po czym polecił mi unieść ręce nad głowę. Ponownie zaczął dotykać moich piersi, ale tym razem już dość delikatnie. Wyczuł, że są bardzo mocno nabrzmiałe. Wówczas sięgnął ręką do torby, a po chwili ujrzałam w jego ręku dość dużą, a przede wszystkim dość długą szpilkę. Chwycił jedną pierś tak, że ścisnął ja na płask, po czym w sam brodawki zaczął mi ją wbijać. Stałam z rękoma za głową, darłam się, bo przecież mnie bolało, ale też nie cofnęłam się, kiedy wsuwał ja na 1/3 głębokości. Po chwili zrobił to samo z drugą piersią. Stanął, jakby podziwiając swoje dzieło, po czym podprowadził do ściany przodem, oparł ręce z boku i przysunął dość blisko, ale nie na tyle, abym dotykała ściany tymi szpilkami. Ustawił, po chwili jakby pogłaskał po pośladkach, po czym zaczął szukać czegoś w swojej torbie. Ponieważ ściana jest lustrem wszystko widziałam. Zobaczyłam w jego ręku klasyczny bat, polski odpowiednik tego, to wielorzemieniowa dyscyplina. Podszedł do mnie, przesuwając rękojeścią po plecach, spokojnym i ciepłym głosem powiedział – stój spokojnie, ja będę pieścił Twoją pupę. Nie odezwałam się, ale wszystko widziałam, jak minimalnie odsuwa się i jak po chwili pierwsze uderzenie spada na pośladek. Odruchowo przesunęłam się do ściany, a wówczas dotknęłam szpikami o nią, lekko je wsuwając dalej. I tak było co jakiś czas, to mnie uderzał, to głaskał mi pośladki. Można powiedzieć, że je „pieścił”, bo nie uderzał zbyt mocno, ale na tyle mocno, abym je dobrze czuła. Była to jednak faza początkowa. Chyba po trzech uderzeniach powiedział – odsuń się od ściany o pół kroku. Trudno powiedzieć, ile to jest pół kroku, ale się trochę cofnęłam, co spowodowało moje wygięcie do tyłu i większe wystawienie pupy. Jemu o to chodziło, bo znowu uderzył kilka razy i ponownie polecił mi się odsunąć. Tak to trwało do momentu, kiedy odsunęłam się na tyle mocno, że prawie nie dotykałam ściany, ale za każdym razem Michał „głaskał mi pupę tym batem, tyle tylko, że za każdym razem coraz mocniej. To też kiedy znalazłam się już w pozycji mocno zgiętej polecił mi również rozsunąć szeroko nogi, tak, że tym razem jego uderzenia sięgały również cipki. Darłam się, ale tkwiłam w tej pozie do momentu, kiedy odłożył bat, zbliżył się do mnie i wsunął we mnie już mocno sztywnego kutasa. I tak samo, jak poprzednim razem, jakby w niego wstąpiła jakaś furia. Trzymał mnie, a samemu wbijał się, nie dość, że szybko, to jeszcze mocno. Darłam się i jęczałam coraz głośniej, powodowało to chyba jego podniecenie, bo jakby jeszcze mocniej się we mnie wbijał, aż do momentu, kiedy się spuścił. Usiadł na podłodze, mówiąc – idź się umyj. Weszłam pod natrysk, opłukałam, wytarłam, Michał w tym czasie już odreagował, nalał do kieliszków, podając mi powiedział krótko – pij. Po chwili wziął mnie za ręce, postawił pod tą samą ścianą, ale tyłem, polecając mi trzymać ręce rozsunięte na boki oparte o ścianę. Samemu sprawdził, czy jestem odpowiednio oparta, jednocześnie rozsuwając mi szeroko nogi. To ustawianie trwało dość długo, ale tylko po to, aby on mógł dłużej odreagować. Po chwali ponownie pojawił się w jego ręku ten sam bat, podszedł do mnie i patrząc prosto w oczy uderzył w dolną część brzucha. Jęknęłam, a on ponownie, jeszcze niżej, jednak za chwilę przeniósł się do góry i zaczął uderzać po piersiach. Teraz już się darłam, on jednak na to nie reagował. Nie wiem, ile razy mnie uderzył, nie jest to tak ważne, ważne jest, że w tym momencie częściej uderzał po piersiach, niż po brzuchu. Za chwilę okazało się, że jest to tylko przygrywka do części zasadniczej, jeżeli to tak można nazwać. Przerwał, odłożył bat, po czym wysunął na środek stojący pod ścianą stolik, nakrył ręcznikiem. Przerwał ciąg dalszy tych czynności, podając mi następny kieliszek. Wypiłam, bo przede wszystkim zaschło mi w gardle, po czym polecił położyć się na nim, szeroko rozsuwając nogi. Samemu dopilnował, abym je miała odpowiednio szeroko rozłożone i uniesione do góry, ponownie wziął w rękę bat, przeciągnął ręką po cipce, mówiąc, że bardzo lubi, kiedy są czerwone, za chwilę już mnie uderzył w sam środek. Po chwili ponownie, tak jeszcze kilka razy, tyle tylko, że tym razem nie było to „głaskanie”. Uderzał mocno, a ja głośno się darłam. Kiedy przestał, przesunął po niej ręką, mówiąc – zobacz, jaka jest czerwoniutka, jak bym mogła cokolwiek w tym momencie zobaczyć, wówczas chwycił w dłoń tego swojego kutasa i skierował prosto w dziurkę. Kiedy wszedł, uniósł mi jeszcze wyżej nogi, one oparły się o jego ramiona, a on chwycił rękoma piersi, które mocno ściskał, następnie zaczął się systematycznie we mnie wbijać. Jęczałam i pokrzykiwałam, bo mnie wszystko bolało. On na to nie zwracał uwagę, tylko całym ciężarem ciała napierał, prawie przesuwając mnie po tym stole. Czułam go bardzo mocno w sobie, ale też czułam go bardzo mocno na wargach, które przecież tak mocno obił. Na szczęście i na niego przyszedł koniec, poczułam, jak się we mnie spuszcza. Przez chwilę zaczęłam się zastanawiać. Skąd on bierze tyle siły, aby się tak raz za razem spuszczać. Niestety, nie miałam czasu na dłuższe zastanawianie się, Michał jeszcze chwilę tkwił we mnie, po czym polecił, abym ponownie chwyciła i szeroko rozsunęła nogi. Trzymałam je, on w tym czasie coś szukał w torbie. Okazało się, że jest to dość duży ( 5cm) klips biurowy. Ścisnął dwoma palcami nabrzmiałą wargę, po czym zapiął go. Darłam się, bo przecież bolało, ale on go zapiął, nie reagując na moje darcie. Po chwili zrobił to samo z drugą wargą, okazało się, że to nie wszystko. Wyjął z torby krótkie, ale dość grube szpilkę z dość dużym łepkiem, chwycił w dwa palce łechtaczkę i zaczął ja w nią wbijać. Darłam się, bo przez chwile nie mógł się przebić, ale po chwili już było po wszystkim. Wówczas pozwolił mi puścić i opuścić nogi. Pokazał, że mam stanąć przy stole, opierając się o niego pośladkami. Po tych zabiegach nogi mi się trzęsły, ale jakoś stałam, podpierając się rękoma z tyłu. Michał stanął przede mną i głaszcząc piersi, jakby je lekko ściskając, wyjął z nich te szpilki, które wcześniej wbił. Było to jednak działanie pozorne. Odłożył szpilki, za to ścisnął jedną pierś palcami od góry i od dołu, po czym zapiął na niej taki sam klips biurowy, jak na wargach. Jęczałam z bólu, on jednak bardzo precyzyjnie je zakładał. Niby skończył, ale to były tylko pozory. Zaraz w jego ręku pojawił się, jak się później okazało, 3cm średnicy i 18cm długości ciężarek, który zawiesił na piersi. Po chwili tak samo obciążona była druga. Obciągając je, powodowały dodatkowy nacisk na te klipsy, a przez to dodatkowy ból. Za chwilę takie same dwa ciężarki zawisły na mich wargach. Jęczałam z bólu, ale to nic nie dawało. Wówczas Michał polecił mi, abym się odwróciła przodem do stołu, oparła ręce o jego brzeg  i mocno odsunęła pochylając się przy tym do przodu. Tym sposobem zwisały ze mnie te ciężarki, mocno naciągając zarówno piersi, jak i wargi. Michał osobiście poprawił mnie tak, abym miała mocno rozsunięte nogi, po czym za chwilę wziął do ręki bat i zaczął mnie bić, ale tak, aby te rzemienie trafiały w sam środek krocza. Stawał przede mną to z jednej, to z drugiej strony, systematycznie uderzając. Kiedy skończył, usłyszałam – nie ruszaj się. Wyjął, jak się później okazało, dość dużych rozmiarów sztucznego penisa, nie wiem tylko, czym go posmarował, bo za chwilę usłyszałam komentarz – może kiedyś poczujesz takiego naturalnego, na razie masz zastępstwo, po czym wsunął mi go w dziurkę. Ale wsunął tylko część, okazał się być bardzo dużym i nie wszedł we mnie od razu. Tyle tylko, że dokładnie w tym samym momencie poczułam w cipce mocne cieczenie. Chwyciłam sama go rękoma i wsuwałam w środek, jednocześnie robiąc „taniec Św. Wita”, bo tak mnie w środku piekło. Wsunęłam w siebie prawie 3/4, czując, że jestem już wypełniona. Ale to pieczenie powodowało, że ręce jakby same się na nim zaciskały, próbując wsunąć go jeszcze głębiej. Na dodatek cały czas czułam te ciężarki zarówno na cipce, jak i na wargach. Jęczałam i kręciłam się wokół siebie, a Michał stojąc obok tylko czasami „dopingował” mnie batem, abym go wpychała coraz głębiej. Nie wiem, jak to zrobiłam, ale w końcu miałam go w sobie. Można powiedzieć, że triumfalnie spojrzałam na Michała, on jednak nie uznał tej sprawy za zakończoną. Ponownie ustawił mnie przodem do stołu, polecając szeroko rozsunąć nogi. Poczułam, jak jego ręka „sprawdza”, czy korek, który miałam odpowiednio głęboko siedzi we mnie, po czym polecił, abym rozsunęła mocno pośladki. Poczułam, jak je dotyka, jak przesuwa rękę po rowku, dotykając brązowej dziurki, po czym pochylił się i zaczął czegoś szukać w torbie. Za nim zdążyłam dobrze się temu przyjrzeć, już poczułam coś na brązowej dziurce. Okazało się, że jest to klasyczny korek analny typu „łezka”. Naparł nim mocno na dziurkę, ja się rozdarłam, ale on go już we mnie wsuwał. Zatrzymał na chwilę, po czym ponownie naparł. Wsuwając go coraz głębiej. Tak systematycznie napierając wsuwał coraz głębiej, a ja coraz mocniej jęczałam i kręciłam biodrami na boki. Nagle poczułam, że moja pupa „połknęła” tę najszerszą część i teraz już jakby się łatwiej przesuwa w głąb. Nie było to takie proste, w cipce siedział tamten korek. W końcu poczułam jego stopkę, czując go całego mocno w sobie. Wówczas Michał poprosił, , abym usiadła na podstawionym stołeczku. Nie było to takie proste, musiałam szeroko rozsunąć nogi, na cipce wisiały ciężarki, ale na szczęście miały dość długie łańcuszki. Kiedy siadałam, poczułam, że oba moje korki jeszcze głębiej wbijają się we mnie, ale to już była końcówka. Michał sprawdził, czy odpowiednio siedzę, po czym gładząc mnie po twarzy powiedział – tym razem również nie mogłem zaprezentować Ci pełnych swoich kwalifikacji, ale przyjedź do nas, to je poznasz, natomiast koledzy będą Cię pierdolić do upadłego. Po tych słowach ubrał się i wyszedł. Ja już spokojnie weszłam pod prysznic i w strumieniu ciepłej wody systematycznie uwalniałam się od tych jego „zabawek”. Kiedy skończyłam, wysmarowałam się odpowiednimi kremami, po czym zeszłam do swojej sypialni, położyłam do łóżka. Tak się zakończyło moje drugie spotkanie z „dorosłym” kuzynem Michałem. Jak zwykle w takiej sytuacji, natychmiast przyszła refleksja, co to znaczy „koledzy będą Cię pierdolić do upadłego”. Po chwili jednak doszłam do wniosku, że dalsze zastanawianie się nie ma uzasadnienia, bo nic więcej nie wiem. Albo się dowiem, kiedy zdecyduję się tam pojechać, albo się nie dowiem, jeśli nie pojadę. Znając się, to pierwsze założenie jest bliższe prawdy, problem tylko – kiedy ??? 07 luty 2011r Baśka

Scroll to Top