Sylwestrowy partner

Sylwestrowy partner. Tydzień przed Sylwestrem spotkałam znajomą. W trakcie rozmowy padło oczywiście pytanie o Sylwester. Stwierdziłam, że nie mam żadnych planów i chyba będę w domu. Na co ona, zapraszając mnie stwierdziła, że powinnam przyjść do nich, bo mają jednego „fajnego” wolnego chłopaka. Jego żona pracuje w systemie zmianowym, tym razem wypadło jej pracować w tę noc. A on musiałby siedzieć w domu sam, więc przychodzi do nich.

Było nas 12 osób i o dziwo było bardzo miło, ubawiliśmy się „po pachy”, ja przede wszystkim z Włodkiem, bo tak miał na imię mój partner. Włodek jest mężczyzną średniego wzrostu, co przy moim małym wzroście jest ważne, że nie patrzę wiecznie w górę. Na dodatek bardzo dobrze tańczył, więc z takiego partnerstwa byłam bardzo zadowolona. Zabawa kończyła się około trzeciej, myśmy wyszli prawie wpół do czwartej, Włodek zamówił sobie taksówkę. Zaproponował, podwiozę Cię. Rzeczywiście, miałam do domu „kawałek”, a było zimno. Kiedy wsiedliśmy do taksówki, zaproponował, jedźmy do mnie, mam dobra nalewkę z czeremchy. W pewnym sensie byłam mu „wdzięczna” za całonocną zabawę, jeszcze mi trochę szumiało w głowie więc zgodziłam się. Kiedy usłyszał moją decyzję w znaczący sposób chwycił moją rękę. Dojechaliśmy na miejsce, weszliśmy do mieszkania i praktyczne bez słowa komentarza po chwili wylądowaliśmy w łóżku. Włodek jest ode mnie o ok. 10 lat młodszy, bardzo ładnie zbudowanym mężczyzną, okazało się, że również bardzo sprawnym mężczyzna, dlatego doszło między nami do bardzo udanego zbliżenia. Ale nie było czasu na większe pieszczoty, musiałam szybko wracać do domu, bo o szóstej wracała jego żona. Kieliszek nalewki wypiłam wychodząc, a Włodek zaproponował, żebym jeszcze kiedyś wpadła na następny. To zaproszenie powtórzył w minioną środę. Przysłał mi SMS o treści Krystyna ( jego żona tak ma na imię ) od piątku ma noce, może wpadniesz. W tym miejscu kilka słów komentarza. Jesienią ubiegłego roku rozpisywałam się z jednym z respondentów na temat ludzkich „pasji” lub nałogów, nie koniecznie rozpatrując w tym miejscu nałóg tytoniowy czy alkoholowy. Po prostu coś, co powoduje, że człowiek zaczyna na ten temat myśleć, dążąc do jego zrealizowania. Doszliśmy do wniosku, że wśród tych „nałogów” jest również seks. Są osoby czasami wręcz „opętane” seksem, takie seksuolodzy leczą, ale są też osoby, powiedzmy, że normalnie żyjące, ale na hasło seks, zapala im się w głowie „żarówka” i świeci tak długo, aż jej nie zgaszą. Myślę, że ja jestem właśnie taką osobą. Już do końca dnia w środę nie mogłam sobie dać rady, dobrze, że byłam na masażu i miałam zbliżenie z moim masażystą Markiem. To trochę „przyćmiło” tę żarówkę, ale nie zgasiło jej całkiem. Przez cały czwartek chodziła mi po głowie ta myśl, stwierdziłam, że nie dam rady i wysłałam mu SMS-a potwierdzającego. Dostałam odpowiedź, że Krystyna wychodzi piętnaście minut po dziewiątej, bo tyle potrzebuje, żeby dojechać do pracy, więc mogę przyjść już o dziesiątej. Trochę z duszą na ramieniu, bo to klasyczny gierkowski blok, ale drugie piętro, więc w każdej chwili mogłam minąć jego drzwi, jak bym szła wyżej. Drzwi były otwarte, weszłam i od razu nasze usta nasze zwarły się w bardzo namiętnym pocałunku. Trudno powiedzieć, jak długo on trwał, ale był bardzo mocny i żarliwy. Trzymając się w objęciach przeszliśmy do sypialni. Kiedy podchodziliśmy do łóżka, objął mnie w pół i bardzo mocno zaczął całować. Ten moment uniesienia spowodował, że straciłam równowagę, wylądowałam na łóżku. On położył się na mnie, przywarł mocno swoim ciałem do mojego. Byłam lekko zmieszana i miałam ochotę odepchnąć go, ale jednak coś mi nie pozwalało, jakaś wyższa siła wręcz pchała mnie ku niemu. Nagle położył się obok mnie i zaczął całować, zdejmując ze mnie ubranie. Obsypywał moje ciało pocałunkami. Były to delikatne, subtelne muśnięcia połączone z wędrującym wilgotnym języczkiem i muskaniem ust, innym razem mocne i namiętne zachłanne pocałunki. W pewnym momencie jego dłonie powędrowały na moje piersi. Czule je pieścił i ugniatał. Językiem krążył po brzuchu, zmierzał w kierunku mojego najczulszego punktu. Coraz bardziej pozbywaliśmy się ubrań, aż zostaliśmy bez niczego. Nie sposób było dłużej czekać. Cipka moja już puściła soki namiętności i to tyle, ze prawie z niej wypływały. Więc rozchyliłam mocno nogi, dając mu możliwość wejścia we mnie. Cipka puściła już odpowiednią ilość soków, tak, że mógł we mnie swobodnie wejść. Ale w momencie, kiedy poczułam jego czubek w dziurce stało się coś dziwnego. Wyrzuciłam biodra do góry, jak bym chciała powiedzieć, wejdź we mnie szybko. Poczułam w sobie niesamowitą chęć posiadania go w sobie. Po chwili już był we mnie, a ja wpijając się rękoma w jego ramiona jeszcze mocniej wypinałam biodra, aby jeszcze głębiej był we mnie. Nie jestem w stanie tego wytłumaczyć, ale ledwo mnie wypełnił, już przyszedł pierwszy skurcz podbrzusza. I tak było cały czas, kiedy się we mnie ładował. Zorientowałam się, że jest to wprawny mężczyzna, bo nie szalał, tylko systematycznie, z określoną częstotliwością wprowadzał tego swojego kutasa do mojego wnętrza. Chciałoby się powiedzieć, trwaj chwilo, obyś była wieczna, ale niestety, nic i nikt nie jest wieczny. On też. Poczułam, jak zaczyna się podniecać, jego kutas zrobił się jeszcze bardziej sztywniejszy, aż samemu też głośno jęcząc, wypluł z siebie cały strumień spermy. Ja natomiast potwierdziłam ten moment bardzo głośnym jękiem pełnego podniecenia, zatykając sobie usta dłonią. Przecież to są bloki, w których wszystko słychać, szczególnie to, co nie trzeba. Opadliśmy na łóżko w stanie pełnego uniesienia, długo łapiąc oddech. Kiedy wróciłam z łazienki dyskretnie zapytałam – a dostanę kieliszek nalewki. Włodek spojrzał znacząco, ale poszedł i po chwili na tacy przyniósł butelkę i dwa kieliszki. Napełnił je, po czym znacząco się nimi stuknęliśmy. Odłożyliśmy kieliszki i leżąc obok siebie zaczęliśmy się sobie przyglądać. W tym momencie spostrzegłam, że on też jest wygolony. Widząc moje zdziwienie stwierdził, że widząc mnie poprzednim razem bardzo mu się moja cipka podobała, więc pomyślał, że może mnie też będzie miło. Po takim stwierdzaniu nie miałam innego wyjścia, tylko przesunęłam się w dół, pieszcząc jego kutasa rękoma. Po chwili miałam go już w ustach. Był jeszcze „mięciutki”, więc dał się ssać, jak smoczek. Nie trwało to długo i poczułam, jak mi „rośnie w ustach”, bo rzeczywiście, nabierał sztywności. Wówczas Włodek delikatnie przerwał te pieszczoty, podając mi następny kieliszek nalewki. Jakby smakowała lepiej, niż poprzedni. Odłożyliśmy kieliszki i ponownie nasze ciała przylgnęły do siebie, jak dwa plastry, a ręce oplatały ramiona. Czułam jego mocny ucisk ramion, ale zaczęłam też czuć jego biodra przylegające do moich i napęczniałego już mocno kutasa. Delikatnie opuściłam rękę, chcąc sprawdzić, w jakim jest stanie. Nie miałam wątpliwości, pięknie stała na baczność. Jednocześnie w tym samym momencie zaczęło się coś ponownie dziać dziwnego ze mną, a właściwie z moim podbrzuszem. Wszystkie mięśnie zaczęły bardzo mocno pulsować, jak by chciały powiedzieć, że są absolutnie gotowe, aby go przyjąć. Rozsunęłam nogi i widząc, jak się do mnie zbliża cała już drżałam. Miałam wrażenie, jakby moja cipka mówiła do niego – chodź, przecież tak długo czekam na ciebie. Dokładnie w tym samym momencie poczułam, jak z cipki wypływa kropla moich soków. Włodek to wyczuł i po chwili już był we mnie. je rozkładałam jak najszerzej nogi, próbując jeszcze mocniej wypiąć swoje biodra, kiedy on zaczął systematycznie wbijać się we mnie. Ten odgłos odbijanych od siebie bioder spowodował, że ja już odpływałam w pełnym orgaźmie, za nim on wykonał swoje ostatnie pchnięcie. Ponownie opadliśmy w stanie pełnego uniesienia. Wypchnęłam pierwszego go do mycia, samej jeszcze dłuższą chwilę leżąc ze ściśniętymi nogami, jakby chcąc za wszelką cenę zachować to, co miałam w sobie. Kiedy wróciłam z łazienki już czekał na mnie pełny kieliszek. Wypiłam go z przyjemnością, po czym opadłam na pościel, czekając, kiedy się obok mnie położy. Przez moment leżeliśmy, po czym wywiązała się normalna rozmowa, jak to bywa o wszystkim i o niczym, a głównie o synu, który studiuje w Ameryce. W tym czasie wypiliśmy po następnym kieliszku, ale nie było czym popić. Poszedł do kuchni i przyniósł butelkę Muszynianki. Nalał do szklaneczek, jedną podął mnie, drugą, siedząc na krawędzi łóżka wypił sam. Odłożył szklaneczkę, wstał, przeszedł na krótszą część łóżka i zaczął się do mnie skradać. Głowa jego wylądowała na moim pępku, zaczął się w niego wwiercać językiem, jest to bardzo przyjemne, ale po chwili zaczął wolno zsuwać się w dół. Jeszcze chwila i jego twarz znalazła się między moimi nogami, które szeroko rozsunęłam. Języczek jego za chwilę znalazł ten wspaniały koralik łechtaczki i zaczął go intensywnie drażnić. Ja wyprężyłam się na łóżku, wyrzucając ręce do góry i starając się mocno wypiąć biodra do góry. Nie wiem, jak długo to trwało, ale moja cipka zaczęła puszczać coraz więcej soków. On to wyczuł, bo języczek przeniósł trochę niżej, buszując nim w samej dziurce. Ja już jęczałam w pełnym podnieceniu, kiedy on zlizywał te moje soki, wpuszczając dosyć głęboko swój język. Aż przyszedł moment mocnego skurczu, po którym powiedziałam – chodź. Przyszedł i tak, jak poprzednim razem wypełnił mnie całą. Byłam bardzo mocno podniecona, więc każde jego pchnięcie odbierałam bardzo mocno. gdyby nie warunki blokowe, pewno bym się głośno darła. Teraz jednak, trzymając rękę w ustach głośno jęczałam, czując, jak narasta w nim podniecenie. Ostatni moment oboje skwitowaliśmy głośnym jękiem, po którym opadł na mnie zupełnie bez sił. Leżeliśmy tak dobra chwilę bez ruchu, ale w którymś momencie trzeba było się ruszyć. Kiedy wyszłam z łazienki czekał na mnie następny kieliszek nalewki. Ale to był ostatni kieliszek. Stwierdziłam, że na dzisiaj dosyć. Spojrzał, pytając – przyjdziesz jutro ?. Odpowiedziałam, zobaczę, ubrałam się i wróciłam do domu. Długo nie mogłam usnąć, bo byłam cała mocno podekscytowana. Podekscytowana zbliżeniami, które przeżyłam, ale podekscytowana również myślą, że jutro też mogę się z nim spotkać. Wstałam rano, była sobota, za oknem zima, więc nie było warunków na rowerową wycieczkę. Ale chodziłam z kąta w kąt, nie mogąc znaleźć sobie miejsca, bo po głowie chodziła mi myśl wieczornego spotkania się z Włodkiem. Jednak do tego spotkania było jeszcze ponad 12, trzeba było coś z tym czasem zrobić. Nie mając innego lepszego pomysłu wzięłam kostium i poszłam na basen. No i jak to się mówi, wpadłam jak śliwka w kompot, bo tam Krzysiek, zaprzyjaźniony ratownik z którym miałam już kilka zbliżeń. Kiedy mnie zobaczył, uśmiechnął się, znacząco kiwając ręką. Przepłynęłam kilka długości basenu, wówczas on podszedł do jego krawędzi, mówiąc, że w pokoiku „czeka kawa”. Wiedziałam, co to oznacza, bo już klika razy byłam w ten sposób zapraszana do pokoju ratowników. Stwierdziłam, „niech trochę przestygnie” i zaczęłam dalej pływać. Zrobiłam jeszcze kilka długości basenu, ale czuję, że dalej nie dam rady, bo „włączyło mi się ssanie na kawę”. Prawie zmuszając się przepłynęłam jeszcze raz basen tam i z powrotem, ale dopływając, już kierowałam się ku drabince. Owinęłam się w ręcznik, a Krzysiek już mnie ciągnął za rękę. Weszliśmy do pokoju, przekręcił klucz, po czym mocno objął mnie swoim ramieniem, a usta nasze zwarły się w bardzo namiętnym pocałunku. Trwał on chwilę, po czym rozluźniając swoje ramiona, zaczął zsuwać ze mnie ręcznik, a razem z nim kostium. Samemu również błyskawicznie zrzucił dres, ja w tym czasie odwróciłam się w kierunku leżanki, podpierając się o nią, rozsunęłam mocno nogi i wystawiłam do góry pupę. Krzyśkowi to odpowiadało i już po chwili czułam go mocno w sobie. Kiedy tylko wszedł, chwycił mnie za biodra i zaczął wykonywać mocne, ale powolne ruchy, wypełniając mnie całkowicie. Natomiast we mnie, jakby rękom odjął, wyłączyło się „ssanie”, natomiast włączyła się chęć posiadania Krzyśka. Za każdym razem, jak się we mnie wbijał, ja jeszcze mocniej wypinałam się do w jego kierunku, aby jeszcze głębiej we mnie wszedł. Ponieważ byłam na niego „napalona”, to każde jego pchnięcie powodowało narastające we mnie podniecenie. Skończyło się to jednym wspólnym „Ouuuu”. Rozstając się dostałam miłego buziaczka oraz dosyć mocnego klapsa na pupę ze słowami – wpadnij za tydzień. Stwierdziłam, zobaczę, poszłam do szatni, opłukałam, ubrałam i wróciłam do domu. Muszę przyznać, że ten „relaks” trochę mnie rozładował, coś tam zjadłam, położyłam się do łóżka i o dziwo usnęłam. Obudziłam się, była trzecia po południu. Zjadłam jakiś obiad i czekając na umowną dziesiątą wzięłam się trochę do odpisywania na listy. Nie szło mi to zbyt dobrze, bo po głowie chodziły już myśli dotyczące spotkania z Włodkiem. Ale jakoś się rozkręciłam i spokojnie do umówionej godziny dotrwałam. Kiedy wchodziłam po schodach, przechodziły mnie dreszcze. Po pierwsze szłam na „tajną randkę” a po drugie, już nie mogłam doczekać się, kiedy Włodek obejmie mnie swoim ramieniem. Otworzyłam drzwi i powtórzył się wczorajszy scenariusz. Doszło między nami do trzech zbliżeń. Wychodzą, otrzymałam zaproszenie na dalsze spotkania. Uśmiechnęłam się tylko, mówiąc daj znać. No i czy dął znać, czy nie pozostanie już tylko moją słodka tajemnicą. 12 stycznia 2008r. Baśka

Scroll to Top