Syndrom Ćmy

Jakiś czas temu czytałam książkę Katarzyny Grochowi – Osobowość ćmy. To, co autorka nazywa osobowością ćmy, jest syndromem, na który cierpi większość ludzi, niezależnie od wieku. W zasadzie wszyscy jesteśmy ćmami, lgniemy do światła, do ognia, które parzy, niesie śmierć. Właśnie tak zachowujemy się w naszym codziennym, zwykłym życiu, jesteśmy irracjonalni. Typowym przykładem takiej „ćmy” jestem ja. W połowie stycznia przyszedł list, bez tytułu, tylko jedno słowo – boli. Zaintrygowana odpisałam – po pierwsze kogo boli, po drugie – co boli. Za parę dni następny list – Ciebie boli. Zastanowiłam się, akurat w tym momencie czułam się dobrze, znowu odpisałam – mnie nic nie boli. Minęły znowu chyba dwa tygodnie, list – ale będzie Cię bolała cipka i pupa, kiedy się spotkasz ze mną. W tym momencie trochę się zdenerwowałam, odpisując, że nie mam zamiaru się z nikim takim spotykać i nie mam ochoty, żeby mnie bolała cipka czy pupa. Minął znowu jakiś czas, list – masz zamiar, tylko teraz jeszcze tego nie wiesz, ale na pewno się ze mną spotkasz. Na ten list nie odpisałam, minęły dwa tygodnie, ponowne list- czy już jesteś gotowa do spotkania ? Zdenerwowana, odpisałam – nie, ale od tego momentu zaczęłam się zastanawiać, kto do mnie pisze i dlaczego składa mi taką propozycję. Ponownie minęły dwa tygodnie, list – mamy nadzieję, że już się zdecydowałaś. Ponownie odpisałam, że nie, ale pisząc również, że chcę wiedzieć, z kim mam do czynienie i dlaczego taka propozycja. Na ten list otrzymałam natychmiast odpowiedź, że on jest moimi „fanami”, że jestem mu osobą znaną, że zna również wszystkie moje relacje, które gdziekolwiek się pojawiły. Na podstawie Twoich opowiadań doszedłem do wniosku, że „rajcuje Cię” seks z bólem, ja Ci taki mogę zapewnić. W dalszym ciągu taka propozycja była nie jasna, przede wszystkim, kto to jest „Ja ???”. Ale można powiedzieć, że po tym liście już „pękłam” pisząc do niego, jak on sobie takie spotkanie wyobrażają. Nie minął tydzień, kiedy przyszedł od niego list, dość precyzyjnie opisujący nasze ewentualne spotkanie. Muszę przyznać, że opis był bardzo precyzyjny, uwzględniający wiele szczegółów. No i po tym liście „popłynęłam”. Górę wzięła moja „babska” ciekawość, ale się jeszcze broniłam, pytając w swoim liście, co ja z takiego spotkania będę miała, jeżeli bym się zgodziła.

Natychmiast przyszedł list, „że wspaniałe doznanie rozkoszy i upojenia zmysłowego, jak również inne gratyfikacje” . Nie da się ukryć, że w tej korespondencji zabrnęłam daleko, ale na ten list nie odpisałam. Minął miesiąc, pytanie – czy jesteś już gotowa ? moje milczenie, po tygodniu to samo pytanie, milczenie, jeszcze kilka takich listów. No i tutaj ten syndrom ćmy !!! .Wiedziałam, że podczas tego spotkania doznam bólu, a pomimo to nie da się ukryć „pękłam”, pomyślałam, zbliżają się moje Imieniny, zrobię sobie „osobisty” prezent, odpisałam – zgoda, piątek, 29 listopada. Tutaj pierwsze moje zaskoczenie, podany adres, to małe powiatowe miasteczko. Tę informację przekazałam koleżance z Biura, że tam jadę, wsiadłam w taksówkę. Okazał się to być na peryferiach dość pokaźny dom, automat przy furtce, automat w drzwiach, weszłam do środka, przywitał mnie postawny mężczyzna, typowy dobrze zbudowany 40-latek, przedstawił się jako Maciej. Zdjęłam kurtkę, zaprowadził do salonu, było nakryte na dwie osoby, miły wieczór przy świecach. Wypiliśmy po drinku, zaczęliśmy rozmowę o sobie, okazało się, że jest z zawodu lekarzem weterynarii, opowiedział kilka śmiesznych historii o leczeniu kotków. Ten czas rozmowy i wypite drinki spowodowały, że zaczęłam się czuć rozluźniona. On to wyczuł, wziął mnie za rękę, zaprowadził do sypialni, pokazał, abym się rozebrała. No i tutaj, jak to się mówi, wszystko się wydało, długo oglądał moje znaczki, długo przyglądał się pupie, lekko rozsuwając pośladki, brał w rękę piersi, lekko zaczął dotykać łechtaczki. To spowodowało, że poczułam się mocno podniecona, a kiedy dał znać, sama położyłam się na łóżku, szeroko rozsuwając nogi. Maciej przesunął mnie na krawędź łóżka, szeroko rozsuwając nogi, po czym samemu zdjął spodenki. W tym momencie ujrzałam dobrze zbudowanego mężczyznę, jego prącie, wcale nie takie małe, zaraz zaczęło się zbliżać do mojej dziurki. Zaraz też poczułam jak mnie wypełnia do końca, jak mocno napiera na szyjkę, zaczęłam głośno jęczeć, ulegając coraz mocniejszemu podnieceniu. Mając mnie na krawędzi łóżka , lekko pochylając się już mógł na mnie mocno napierać, co powodowało coraz to większe podniecenie, aż przyszedł moment maksymalnego uniesienia, po moim brzuchu zaczęły przesuwać się skurcze orgazmu, w momencie, kiedy się spuszczał dostałam tak mocnego orgazmu, że Maciej też syknął, czując, jak się zaciskam na jego prąciu. Dłuższą chwilę tkwił we mnie, a kiedy się wysunął poczułam, jak zaczynają się sączyć ze mnie nasze soki. Dopiero po chwili ścisnęłam nogi, poszłam do łazienki, kiedy wyszłam Maciej czekał na mnie z drinkiem, czułam w nim dużo alkoholu, po czym usłyszałam – czas teraz zacząć naszą zabawę. Wziął mnie za rękę, zaczął prowadzić do piwnicy, a kiedy zapalił niewielkie boczne światło od razu widać było, że jest to jego „pracownia”, taki był napis na drzwiach. Zapiął mi opaski na rekach, wpiął przygotowane linki i za chwilę stałam z szeroko rozsuniętymi na boki rękoma. Przez dłuższą chwilę przyglądał się, długo patrzył na moje „znaczki” zaczął dotykać piersi, mając wątpliwości, czy są one rzeczywiście czarne, za chwilę zaczął dotykać łechtaczkę, odruchowo rozsunęłam nogi, a kiedy poczuł, że jestem mokra, zaczął mi wsuwać palec, mocno podniecając. Kiedy zaczęłam jęczeć, przestał, ale w jego ręku pojawił się krótki pejcz, pogłaskał mnie delikatnie po pośladkach, usłyszałam – mówiłem, że będzie bolało, po czym odsunął się na odległość ok. półtora metra i pierwsze uderzenia spadły na moje pośladki. Na tym się nie skończyło, końcówka tego pejcza wędrował po całym moim ciele, a ja jęczałam coraz głośniej. Ale nie bił tak „bezmyślnie”, uderzał, po czym jakby sprawdzał, gdzie uderzył, nie liczyła, ale moim zdaniem dostałam dość dużo uderzeń i to dość mocnych. Przerwał, ale tylko po to, aby mi założyć opaski na nogi, wypiął ręce z linek, wpiął je w nogi, podał następnego drinka, po czym polecił mi położyć się na podłodze, naciągając linki za chwilę wisiałam głową w dół z szeroko rozsuniętymi nogami. Tym razem w jego ręku pojawił się wielorzemieniowy bat, który na początku zaczął spadać na pośladki, ale za chwilę w sam środek krocza, mocno uderzając w cipkę. Sytuacja się powtarzała, uderzał, po czym „sprawdzał” czy dobrze uderzył. Jęczałam już bardzo głośno, to nic nie dawało, „atakował” dość mocno moje wargi sromowe, co jakiś czas dotykając łechtaczki. Dotknął je, a ja syknęłam z bólu, wówczas poszedł do stojącej z boku szafki, a kiedy wrócił w jego rękach zobaczyłam duże, chyba 8cm klamry typu „szczęki rekina”  metalowe, z mocno zaostrzonymi zębami. Ścisnął jedną wargę, po czym zapiął na niej pierwszą klamrę, jęknęłam, bo poczułam duży ból wżynających się ostrzy, za chwilę wpiął mi drugą. Naciągając ręką, sprawdził, czy są odpowiednio mocno zapięte, zaraz też wpiął w nie po dwa typowe ciężarki. Kiedy to skończył, przykucnął po czym dwie takie same klamry zapiął na piersiach, tak samo wpinając w każdą po dwa ciężarki. Wówczas wrócił do mojego krocza, naciągnięte ciężarkami wargi powodowały ich rozsunięcie się na boki, co dawało pełny dostęp do jakiś dość cienki przewód, wsunął go w pochwę, poczułam na szyjce, ale poczułam też, że zaczyna na nią mocno napierać, a za chwilę że się w nią wsuwa. Widząc to Maciej wpiął w końcówkę tego przewodu dość dużą strzykawkę, zaraz też zaczął wciskać we mnie jej zawartość. Darłam się, czując, jak mi wypełnia macicę, jak się ona robi coraz większa. Kiedy już mi wstrzyknął ok. ¾ jej zawartości na moim brzuchu wyraźnie pokazało się wcale nie małe zaokrąglenie, a kiedy skończył, było ono już znaczne. Obejrzał dokładnie „swoje dzieło” uderzył mnie jeszcze kilka razy po pośladkach, po czym zluzował linki, opadłam na podłogę. Dostałam coś do picia, po czym pomógł mi się położyć na przygotowanym stoliku, ponownie wpiął linki w opaski przy nogach, tym razem rozciągając je na boki i lekko do góry. Dodatkowo przypiął ręce do nóg stolika, miał swobodny dostęp do całego mojego tułowia. Obszedł mnie dwa razy w koło, przeciągając rękoma po moim ciele, „sprawdził”, czy odpowiednio leżę, jednocześnie mówiąc – a teraz zaczniemy się „bawić” w zastrzyki. Zaraz też wyjął z szuflady tacę, na której już leżały gotowe strzykawki. Wziął pierwszą, była to standardowa strzykawka 10ml, wbił pod brodawkę, zaczął wyciskać niej jakiś przeźroczysty płyn. Widziałam, jak pęcznieje to miejsce, zaraz też poczułam, że mnie coś zaczyna piec. Zaczęłam jęczeć, to nic nie dawało, Maciej wstrzyknął mi całą zawartość strzykawki, wyjął ją, ale nie wyjął igły. Po chwili wbił następny zestaw w drugą pierś, wstrzykując mi taką samą zawartość tego płynu. Wrócił do poprzedniej piersi i wbił następną igłę nad brodawką. To samo powtórzył z drugą i tak kontynuował to robienie mi zastrzyków, wbijając następne igły po bokach piersi. Skończył, ale okazało się, ze to była „pierwsza porcja” tego płynu, a mnie już piersi mocno piekły. W te same igły wsuwał następną strzykawkę wstrzykując dalszą porcję płynu, ale tym razem już wysuwał igły. Nie był to jednak koniec tych zastrzyków, po chwili ponownie pojawiła się w jego ręku strzykawka, a ostrze igły skierował w środek brodawki, zaraz poczułam, jak w nią wciska ten sam płyn. Trochę w jedną, trochę w drugą po chwili powrócił do pierwszej i resztę wstrzyknął w drugą. Darłam się, Maciej tylko powtarzał – mówiłem, że będzie bolało. Przetarł ręką po piersiach, jakby sprawdzając, czy są odpowiednio wypełnione, poczułam, jak zaczyna mnie w środku piec, ale poczułam też jak zaczynają puchnąć, jak zaczynają być coraz większe. Maciej dał mi trochę odpocząć, dał mi się napić, po czym zaczął się dalej „bawić w doktora”, wziął następny zestaw strzykawek, zaczął poszczególne igły wbijać mi w wargi sromowe, wciskając w nie wcale nie małe ilości jakiegoś płynu, który powodował pieczenie, ale który też powodował puchnięcie warg. Robił to bardzo wolno, wstrzykując niewielkie ilości to w w jedną, to w drugą wargę, przez co wargi zaczęły mnie już piec i puchnąć, za nim zdążył wstrzyknąć mi całe strzykawki. Skończył, delikatnie przesunął ręką po całym kroczu, po czym zaczął delikatnie dotykać łechtaczki. Ku memu zdziwieniu, zaczęłam się podniecać. Wargi zaczęły się wypełniać krwią, powodowało to dodatkowy ból. Wyjął z szafki, można powiedzieć, standardowy wibrator, zaczął nim mocniej mnie podniecać, wsuwając go w pochwę, praktycznie całą ją wypełniając. Sięgał nim szyjki, co mnie dodatkowo podniecało, w końcu doprowadzając do wcale nie małego orgazmu. Wówczas wypiął mnie ze stolika, pozwolił usiąść, dostałam dużego, ale też mocnego drinka. Kiedy już odpoczęłam po tych wszystkich zabiegach zostałam ponownie rozpiął mnie „na pajaca”, w jego ręku pojawiła się silikonowa „pałeczka”, nasmarował ją jakimś „białym” kremem, po czym zaczął mi ją wsuwać w pochwę. Poczułam ją głęboko, ale też poczułam w sobie mocne pieczenie. Zaczęłam się drzeć, to jednak nic nie dawało, systematycznie i coraz mocniej wsuwał ją we mnie. Ja zaczęłam się ruszać, to powodowało poruszanie się wpiętych we mnie wisiorków, powodowało to dodatkowy ból. Kiedy już „swobodnie” mi ją wsuwał, przestał, ponownie ją nasmarował „kremem” po czym zaczął mi ją wsuwać w pupę. Naparł mocno i od razu wsunął mi ją bardzo głęboko, ale tak samo, jak w przypadku pochwy, poczułam mocne pieczenie. Zaczęłam płakać, to jednak nic nie dawało, tylko słyszałam od niego – mówiłem Ci, że będzie bolało.  Kiedy już pchnął ją kilka razy i wsunął głęboko zostawił ją we mnie, podszedł do szafki, wyjął następną taką samą pałeczkę, na pierwszy rzut oka miała ona ok. 2,5cm średnicy, tak samo umoczył ją w „kremie”, zaczął mi ją wsuwać do pochwy. Darłam się, bo czułam ją bardzo mocno w sobie, tym bardziej, że przecież miałam drugą w pupie. On na to nie zważał, tylko wsuwał we nie i to bardzo głęboko. Wykonał kilka ruchów, po których wysunął tą, którą miałem w pupie, a tą, którą miałam w pochwie zaczął teraz wsuwać w pupę. Sytuacja się powtórzyła, czułam ją głęboko w sobie, czułam jak mnie wszystko wewnątrz pali. Jednak na tej jednej „zamianie” nie skończyło się nasze spotkanie. Po tym nastąpiły jeszcze trzy zmiany, w rezultacie których w pupie miałam „pałeczkę” rzędu 3,5cm średnicy, natomiast w pochwę zaczął mi wsuwać ok. 4cm średnicy. Darłam się, ale nie mogłam nic zrobić, wręcz odwrotnie, każdy mój ruch powodował dodatkowy ból, wywołany napęczniałymi piersiami, w których nadal tkwiły zapinki oraz napęcznianymi wargami, na których nadal wisiały wisiorki. Kiedy mi już ją wsunął i dobił do końca, tak, że już głębiej nie mógł mi jej wsunąć, nie wiem skąd ją wziął, ale w jego ręku pojawiła się dość dużych rozmiarów szpilka, którą wbił mi w łechtaczkę. W tym momencie już zawyłam z bólu, ale okazało się, że było to jego ostatnie działanie. Poluzował linki, opadłam na podłogę, po czym zaczęłam się uwalniać ze wszystkich „zabawek”, przede wszystkim wysunęłam pałeczki z pochwy i pupy, odpięłam zapinki z warg i z piersi. Dopiero po dłuższej chwili mogłam pójść do łazienki, opłukać się, kiedy wyszłam, dostałam ostatniego drinka, po czym usłyszałam – do zobaczenia, bo i tak za jakiś czas do mnie wrócisz. Wypiłam, ubrałam, wsiadłam w taksówkę, dopiero w domu weszłam pod prysznic, starałam wypłukać wszystko z siebie, niestety, część tego „kremu” wchłonęło się we mnie, nadal piekąc. Ale nie było to już tak mocne pieczenie, położyłam się do łóżka, po pewnym czasie usnęłam. Przez następnych kilka dni systematycznie sączył się ze mnie żel, który mi wstrzyknął w macicę, powodujący ciągłe podrażnienie pochwy. Tym sposobem cały czas przypominało mi się moje spotkanie ze „specjalistą od bólu” Czy to niego wrócę, nie wiem, czas pokaże. 03 grudnia 2013r.

Scroll to Top