Szczęśliwy Dzień

Piątek popołudnie niby najlepszy dzień tygodnia zapowiadający weekend, szaleństwo, pijaństwo do rana, itd. Dla mnie ten dzień szczęśliwy nie był od samej pobudki, najpierw wyładowała mi się przez noc komórka, w której miałem budzik, więc na zajęcia dotarłem zamiast na ósmą dopiero w pół do dziesiątej i wszedłem prosto w sam środek nie zapowiedzianej kartkówki z przedmiotu, na który co weekend obiecywałem sobie, że się w końcu nauczę. Poszło mi szczerze powiedziawszy fatalnie. Potem było okienko, na którym poszliśmy z ludźmi z roku na piwo. Po okienku była laborka, z której wyleciałem razem z kumplem i kumpelą, bo prowadzący stwierdził, że ?śmierdzi od nas alkoholem?. Z cała premedytacją studentów olaliśmy gościa i poszliśmy się napić piwa ? po dwóch piwach jeszcze wierzyłem, że ten dzień nie będzie taki do końca beznadziejny. Po zajęciach miałem iść po dziewczynę ? umówiliśmy się w pubie prawie po drugiej stronie miasta w stosunku do tego gdzie teraz byłem ? doszedłem na nieszczęście dużo przed czasem i jak wchodziłem to zobaczyłem jak moja dziewczyna (od tego momentu już była) żegna się siarczystym pocałunkiem z gościem, którego znałem z imprezy urodzinowej. Podszedłem i zwróciłem na siebie uwagę, na co oni zareagowali tłumaczeniami, że to miał być jakiś zakład, zresztą nie wiem bo wyłączyłem uszy na ich słowa. Stwierdziłem, że wcale się nie gniewam, pożyczyłem im dużo szczęścia w przyszłym życiu a potem z całej siły prawym prostym strzeliłem gościa w zęby. Na widok tego jak upadł i nawinął się nogami prawie cała moja frustracja, ból i gniew nagromadzone od samego rana odleciały w niepamięć. Poczułem ból dłoni dopiero jak wychodziłem z pubu, nastawić serdeczny palec udało mi się dopiero o pobliski mur, więc do tego czasu wyglądał bardziej jakbym miał drugi kciuk u prawej ręki a nie komplet normalnych pięciu palców. Zmęczony wrażeniami całego dnia dotoczyłem się do przystanku autobusowego i wsiadłem do pierwszego pojazdu, który kierował się w stronę miasta, w którym mieszkam. Do domu dotarłem w mniej więcej godzinę potem wkurwiony już teraz do reszty przez jakiegoś starszego gościa z autobusu, którego nawet nie zauważyłem, bo zaczytałem się książką. Zresztą facet był zdrowo nawiedzony, bo mimo że miejsc wolnych było dookoła pełno on podszedł do mnie i stwierdził że ja siedzę na takim co on zawsze siadał. Odszczeknąłem żeby się walił a po chwili musiałem się ratować walkmanem żeby nie słuchać o moralnym upadku młodzieży i tego, w której wojnie czego on dla mnie bronił (zresztą facet wyglądał jakby dopiero przekroczył sześćdziesiątkę, więc nie potraktowałem jego słów serio). Po wejściu do domu pierwsze kroki skierowałem do łazienki i puściłem gorącą wodę do wanny ? nic mnie tak nie odpręża jak godzin na siłowni albo długa, gorąca kąpiel ? woda się nalewała a ja poszedłem do pokoju. Odłączyłem komórkę od ładowarki i ją włączyłem. Czekały na mnie cztery wiadomości od mojej już byłej dziewczyny. Skasowałem wszystkie bez odsłuchania, tak samo zresztą zrobiłem z wiadomościami z sekretarki, kasowałem jedną po drugiej jak tylko odzywał się znajomy głos. Ostatnia wiadomość była od kumpeli, która wyleciała razem ze mną z dzisiejszej laborki:
-Cześć Marcin tu Aśka, Paulina mi powiedziała co się stało jak będziesz chciał pogadać to zadzwoń do mnie.
Olałem na razie telefon i dotarłem do kuchni. Obecności starszych w domu nie zauważyłem więc kartka -?Pojechaliśmy na działkę obiad masz na kuchence, będziemy z powrotem w niedzielę wieczorem.?- zupełnie mnie nie zaskoczyła. Odgrzałem co tam było na patelni i zjadłem myśląc o wszystkim i o niczym. Pozmywałem po sobie i poszedłem się kąpać. Po trzydziestu minutach wylegiwania się w gorącej wodzie poczułem się lepiej. Wyszedłem z wanny, ubrałem się i poszedłem do siebie. Usiadłem w fotelu i zacząłem przeglądać gazetę z programem, bo stwierdziłem że nie mam siły ani ochoty żeby gdzieś dzisiaj iść ? żeby swoim zepsutym humorem psuć znajomym zabawę. W telewizji jak zwykle zresztą nic ciekawego nie leciało. Puściłem sobie płytkę z balladami ?Bon Jovi?, która była dla mnie zawsze najlepszym lekiem na wszystkie zło, które może mi się przydarzyć. Zacząłem myśleć że Asia miała rację i przydałby mi się ktoś, komu mógłbym się wyżalić. Jakby wywołany moimi myślami zadzwonił telefon. Nie wiem jak ale nie wydawało mi się że to może być Paulina zresztą dla jednej kobiety nie miałem się zamiaru ukrywać przed światem, więc odebrałem.
-Halo? ? w słuchawce na szczęście odezwał się głos Aśki.
-Hej nawet nie pytam jak tam samopoczucie. Słuchaj chciałam ci tylko przypomnieć że Jarek ma dzisiaj urodziny i jak nie przyjedziesz do Katowic to się w poniedziałek będziesz tłumaczył. ? wyrwało mi się do słuchawki jęknięcie niezadowolenia, oczywiście zapomniałem o tych urodzinach. Ratowało mnie tylko to, że do prezentu już się dołożyłem, więc nie musiałem chociaż jak pomerdany latać po sklepach na ostatnią godzinę.
-Kurde zepsułaś mi cały plan użalania się nad sobą na dzisiejszy wieczór.
-Dobra wiadomość jest taka, że Pauliny nie będzie, powiedziała że ja mam ci powiedzieć o co dzisiaj chodziło a ona z tobą pogada jak ci gniew minie. A przy okazji wybiłeś Robertowi górną jedynkę i dwójkę.- powiedziała.
-To nie jest dobra wiadomość to są dwie dobre wiadomości. ? powiedziałem rozbawiony.
-Powiedz Jarkowi że będę. Widzimy się na imprezie. ? dodałem.
-OK. Bądź przed 17. Na razie. ? i odłożyła słuchawkę.
Tak mi się właśnie kojarzyło że ten palant się nazywał Robert, no nic i tak mi to w niczym już teraz pomóc nie mogło, więc przestałem o tym myśleć. Dochodziła 15:30 więc zacząłem się zbierać. W drodze na przystanek odwiedziłem sklep i kupiłem 0,7 ? niby impreza miała być w knajpie, ale podobno od przybytku głowa nie boli ? chociaż ze znajomymi twierdziliśmy że wódka się tego powiedzenia nie trzyma, szczególnie na drugi dzień rano. Do Katowic dotarłem grubo przed czasem zdążyłem po drodze odwiedzić jeszcze empik i kilka sklepów. Nasz ulubiona knajpa gdzie miały być urodziny znajduje się nie za blisko samego centrum i jest położona tak niefortunnie, że trzeba przejść przez dość nieciekawą dzielnicę miasta (znaczy da się ją minąć, ale to za długo trwa), ten skrót pokazała mi kiedyś kumpela, ale wtedy było lato i środek dnia. Teraz powoli zbliżała się już siedemnasta był sam środek zimy więc jak tamtędy szedłem i wziąłem pod uwagę szczęście dzisiejszego dnia bardzo poważnie się zastanawiałem, z której bramy wyskoczy na mnie banda blokersów albo dresiarzy. Na ulicy wprawdzie od czasu do czasu spotkać można było przechodniów, ale miałem małą nadzieję że któryś z tych ludzi zainteresowałby się gdyby mnie ktoś napadł, ale o swoją skórę by się bali prawie na pewno i w takim momencie w znikaniu nawet sam David Coperfield by im nie dorównał. Szamotaninę i prośby oraz błagania usłyszałem zanim dotarłem do jednej z bram prowadzących na podwórko. Zatrzymałem się na jej rogu i wychyliłem głowę tak żeby widzieć co się dzieje. Na końcu tunelu, tyłem do mnie zobaczyłem dwóch kolesi, oczywiście dresiarzy. jeden stał drugi kucał i groził komuś leżącemu na ziemi. Przemyślałem sprawę i doszedłem do wniosku, że wzywać glin i tak nie mam po co bo do takich dzielnic jak ta policjanci jakoś przeważnie nie umieją trafić, więc pewnie zanimby się zjawili to by było już lato. Szalę przeważył płacz kobiety, którą terroryzowały te dwa gnojki. Podszedłem do nich najciszej jak umiałem, większość moich kroków zagłuszyła tyrada tego klęczącego. Ten, który stał odwrócił się przy moich ostatnich krokach. Jego mina, kiedy dopadł go mój prawy prosty była mieszanką zdziwienia i niedowierzania, że ktoś na tej parszywej ulicy próbuje się stawiać. W porównaniu do mnie obaj byli raczej mikrej postawy ? aż się przez chwilę bałem, że jak strzelę jednego i drugiego to ich połamię. Ale guzik mnie to obchodziło i przyłożyłem gościowi zdrowo w szczękę. Mój serdeczny palec znów dał znać o sobie wybiłem go chyba razem ze środkowym i wskazującym. Facet, który po moim uderzeniu fiknął do tyłu padł centralnie na plecy i uderzył głową, dokładnie chyba potylicą. Oczy miał zamknięte i się nie ruszał a mnie nieszczególnie interesowało czy zrobił sobie dużą krzywdę. Odwróciłem się w kierunku drugiego, który zorientował się, że ktoś się pojawił i podparty lewą ręką próbował się dźwignąć z kucek. Moja prawa ręka nadawała się w tej chwili tylko do jednej rzeczy a mianowicie do zanurzenia w misce z lodem, więc poczęstowałem gościa kolanem. Niestety zdążył się zasłonić i zanim trafiłem w twarz przebicie przez ręce poważnie zamortyzowało kopa. Następne co poczułem to uderzenie w moją jedyną w tej chwili stojącą na ziemi nogę. Poleciałem do tyłu i w momencie zetknięcia z ziemią usłyszałem najpierw trzask rozwalanego telefonu a zaraz potem dźwięk, który sugerował, że 0,7 nie spowoduje u mnie rano bólu głowy. Jedyny fart jaki miałem był taki, że butelka ułożona była w plecaku za książką, którą miałem zamiar oddać przed imprezą kumplowi, w innym przypadku moje plecy przypominałyby w tej chwili krwawe sito. Mimo książki poczułem jak coś mi się w nie wbija, na szczęście raczej z bólu wnioskowałem, że to mały odłamek. Przeturlałem się na brzuch i wstałem na nogi. W chwili odwracania się dla ubezpieczenia podniosłem ręce w okolice twarzy i tylko to uratowało moją szczękę i zęby od ciężkich obrażeń chirurgicznych. Leżąc z powrotem na ziemi zauważyłem, że gość ma na ręce pseudo kastet zrobiony z kurka od zaworu. Mimo że nie uderzył mocno a większość siły ciosu przejęła moja lewa ręka szczęka bolała mnie jakby mi przywalił ktoś dwa razy większy od tego chłystka. W tym momencie pomyślałem, że teraz to już po mnie, gdyż po całym tym cholernym dniu nie miałem już nawet siły żeby się podnieść a co dopiero bronić. Stanął nade mną a ja mogłem się tylko przyglądać jak zaraz mi nakopie tak, że pewnie nie będę miał nawet siły się ruszyć. Nagle wydał z siebie dziwny dźwięk oczy uciekły mu w tył głowy i zwalił się na ziemie obok mnie jak długi. Za nim stała jego niedoszła ofiara, którą tak nieudolnie starałem się uratować. W ręku trzymała paralizator, który wyciągnęła z torebki gdy ja odwróciłem uwagę niedoszłych oprawców i mimo rozwalonej wargi i cieknącej z nosa krwi wyrazu jej twarzy nie dało się pomylić z niczym innym jak satysfakcją.
-Zbieramy się czy masz zamiar czekać aż odzyskają przytomność? ? zapytała.
Przez myśl mi przeszło, że najlepiej by było wezwać jednak policję, ale z braku czegokolwiek, czym dałoby się skrępować tych dwóch nieprzytomnych w chwili obecnej gnojków. Zacząłem się zbierać z ziemi, ale po dwóch próbach było wyraźnie widać, że sam nie dam rady, więc poprosiłem o pomoc. Wspólnymi siłami udało nam się postawić mnie na nogi, a ja z każdą chwilą czułem się coraz pewniej, więc dość szybkim krokiem jak na mój stan oddaliliśmy się stamtąd.
-Tak w ogóle to jestem Agata. Dzięki że mi pomogłeś, to była bardzo głupia decyzja wracać do domu przez taką dzielnicę. ? wyrzuciła z siebie jednym tchem.
-Darek ? bardzo inteligentnie się przedstawiłem
-Słuchaj daleko stąd mieszkasz, bo jak nawet w połowie wyglądam tak kiepsko jak Ty to pewnie nie dam rady dojść do knajpy żeby się tu nie przyczepiły do mnie jakieś wyrzutki? ? po wytłumaczeniu jeszcze, do jakiej knajpy zmierzam stwierdziła, że do niej jest bliżej a poza tym po takim zajściu bała się sama wracać, jakby moje towarzystwo mogło tu w czymś pomóc.
Dotarliśmy na miejsce po piętnastu minutach marszu. Przede mną rozpostarło się typowe katowickie blokowisko jak wiele innych leżące na uboczu centrum miasta. Dotarliśmy do windy i wsiedliśmy do niej razem z jakimś facetem. Jak na przykładowego obywatela przystało gość nawet słowem się nie zainteresował stanem naszej odzieży ani twarzy, zresztą wcale mu się nie dziwię bo przez rozbitą butelkę z plecaka jechało ode mnie jak z gorzelni. Wysiadł zresztą wcześniej.
-Przeze mnie sąsiedzi się na ciebie będą skarżyli, że sprowadzasz alkoholików do bloku ? nie wiem skąd mi się w takim momencie zebrało na humor.
Wytrzymała kilka sekund zanim parsknęła szczerym śmiechem.
-Tak dorzucą sobie nową uwagę do gówniary, która się ubiera jak lafirynda, wraca pijana z imprez po nocy, nie mówi ?Dzień dobry? sąsiadom, itp. ? na takie stwierdzenie znowu ja zareagowałem śmiechem. Dojechaliśmy w końcu na miejsce i stanęliśmy a raczej Agata stanęła przed następnym dylematem po tym jak nikt nie odpowiedział na dzwonek jak tu znaleźć klucze w torebce. Jak to zawsze mówię konia z rzędem każdemu, kto umie cokolwiek znaleźć w damskiej torebce, ale w tym przypadku jak w każdym innym słuszna okazała się zasada, że po wyrzuceniu z takowej wszystkiego na w tym przypadku wycieraczkę kluczy, których się w niej szuka nie ma a są za to w kieszeni kurtki. Po małym sprzątaniu wycieraczki weszliśmy w końcu do przedpokoju mieszkania.
-Słuchaj gdzie mogę wyrzucić resztki butelki z plecak? ? zapytałem.
-Prosto jest kuchnia wywal do kusza jest w rogu. ? odparła.
Po drodze do kuchni wisiało lustro, więc rzuciłem kątem oka na stan twarzy.
-O kurwa! ? wyrwało mi się, ale miałem powód.
Agata podeszła tam za mną i przyjrzała się sobie. Swojego wyglądu nie skomentowała nawet słowem tylko wróciła do wieszaków w przedpokoju zdjęła buty, kurtkę, szalik i czapkę i poszła w stronę jak się domyślałem łazienki. Wszedłem do kuchni, znalazłem kosz i wywaliłem wszystko z plecaka przytrzymując książkę ręką. Zresztą i tak się zanosiło, że książkę będę musiał odkupić, ale wolałem żeby ona tak wyglądała a nie moje plecy. w tym momencie sobie przypomniałem o plecach. Wszedłem z powrotem do przedpokoju, Agata a raczej jej plecy były widoczne w łazience.
-Słuchaj będę miał nietypową prośbę ? powiedziałem zdejmując buty.
-Słucham ? powiedziała oglądając się.
-Szedłem na urodziny kumpla i wziąłem ze sobą butelkę 0,7 i chyba trochę z niej mam jeszcze w plecach. ? przypuszczam, że gdybym się teraz uśmiechnął wzięłaby to za głupi żart.
-To dlatego od ciebie tak ?pachnie? wódą. O kurcze może przemilczę lepiej co ja sobie pomyślałam, pokaż te plecy. ?wyszła z łazienki i podeszła do mnie.
-Ta tu może być problem, bo nie wiem jak to z tyłu wygląda i się boję zdjąć kurtkę. ? dodałem niepewnie.
-Czekaj chwilę zobaczę czy nie mam jakichś opatrunków ? odparła i poszła do kuchni.
Po chwili wróciła z ilością opatrunków jak dla regimentu większej armii, ale darowałem sobie komentarz.
-Stań tyłem ? powiedziała, więc się odwróciłem.
-Chyba nie jest tak źle, rozbierz się do pasa zobaczę ? dodała.
Kurtka zeszła bez bólu, ale bluza już przy ściąganiu wyrwała mały kawałek szkła, więc się skrzywiłem. I kurtka i bluza miały kilka dziur w górnej części, niestety książkę do plecaka wrzuciłem bokiem, więc nad nią w górną część pleców kilka kawałków się przebiło. Nie były na tyle duże żebym się zaczął bać o zdrowie, ale czułem przynajmniej jeszcze dwa w plecach a nie podnosiło mnie to na duchu. Podkoszulek też zszedł ze mnie bezboleśnie i dowiedziałem się, że mam jeszcze dwa odłamki. Zresztą najbardziej bolała w całym tym zabiegu dezynfekcja, na którą się Agata uparła tak jakby 40%, które dało radę mi przesiąknąć na plecy było niewystarczające. Gorzej było z ręką, która dała właśnie znać o sobie. Podszedłem do ściany, ale udało mi się nastawić tylko dwa palce, o mało zresztą przy tym nie upadłem na kolana z bólu. Serdeczny miał serdecznie dość takiego traktowania na dziś. Pomyślałem, że po powrocie do domu rękę i tak czekają okłady z altacetu bo mimo że dwa palce nastawiłem opuchlizna wcale się nie zmniejszała.
-Wracasz na piechotę do domu czy autobusem? ? z zamyślenia wyrwało mnie pytanie.
-Autobusem, mam za daleko na piechotę ? odparłem.
-To idź do łazienki i zrób coś z twarzą a potem weź prysznic a ja postaram się znaleźć ci jakiś podkoszulek, bo twoje ubranie trzeba zaprać a kurtkę przewietrzyć ? podeszła do brodzika i w czasie jak ja doprowadzałem twarz do porządku i starała się chociaż trochę wywabić zapach alkoholu z mojej odzieży.
-Teraz oprócz alkoholu będziesz jeszcze ?pachniał? lawendą ? zaśmiała się i wyszła z łazienki zamykając za sobą drzwi.
Moja twarz za ciekawie nie wyglądała, większość zaschniętej krwi na niej niestety była moja, ale w sumie wyglądało to gorzej niż było w rzeczywistości. Nos już przestał krwawić, zęby mi się prawie nie ruszały ? żyć nie umierać. Po doszorowaniu wyglądało to nawet lepiej, bo nie miałem tak jak Agata spuchniętego policzka i tylko ktoś uważny mógł wypatrzyć ślady pokiereszowania. Zdjąłem spodnie i slipki kiedy jak na zamówienie do łazienki weszła Agata.
-Przyniosłam ci ręczn… ? przeprosiła i wyszła z uśmieszkiem na ustach z łazienki. W tym momencie coś strzeliło przed drzwiami łazienki na tyle głośno, że się odwróciłem do nich przodem. Ale zareagowałem dopiero kiedy Agat krzyknęła. Wypadłem z łazienki i z przerażeniem zobaczyłem, że Agata próbuje gasić mój plecak. Chwyciłem go wrzuciłem do brodzika i zalałem wodą. Kucnąłem i otworzyłem kieszeń, z której wyjąłem nadpaloną a teraz już zdechłą po zalaniu wodą komórkę. Do tej pory nie wiem jak to się stało, że nie trafił jej szlag jak upadłem dwa razy w tej bramie i zalała ją spora ilość wódki, która teraz spowodowała pożar. Przez myśl mi przeszło, że ktoś może do mnie dzwonił, więc wstałem i chciałem zapytać czy mógłbym zadzwonić do znajomych powiedzieć gdzie jestem i co się stało ale Agata, która stała nade mną zamknęła mi usta pocałunkiem. To był długi i namiętny pocałunek, z tym że ja dopiero po kilku sekundach zacząłem myśleć na tyle żeby też się przyłączyć do ?zabawy?. Najlepszym tekstem na odruchy bezwarunkowe jaki słyszałem zagięła mnie i resztę klasy kobieta, która uczyła mnie geografii ? stwierdziła ona, bowiem że ?My wszyscy jesteśmy ja psy Pawlowa, reagujemy tylko na dzwonki?. Po tym jak zdołałem od Agaty oderwać usta musiałem stwierdzić, że między nogami wyrósł mi inny odruch.
-W sumie to się wykąpię razem z tobą, bo ktoś ci musi umyć delikatnie plecy ? powiedziała Agata nie przestając się uśmiechać.
-I trzeba ci też chyba pomóc rozładować napięcie, które się w tobie nagromadziło przez cały dzień ? dodała rzucając wzrokiem wyraźnie w dolne partie mojego ciała i zaczęła zrzucać z siebie rzeczy. Wyszedłem z kabiny jak była ubrana w samą bieliznę. Nie pamiętam dokładnie, co miała na sobie ani jakiego koloru były te majtki i stanik. Pamiętam za to jej zapach, który podniecił mnie do granic szaleństwa. Znowu zaczęliśmy się całować tym razem włączając w ruch nie tylko nasze wargi, ale też języki. Nie przerywając pocałunku podniosłem ją delikatnie z ziemi i w ramionach zaniosłem wprost pod prysznic. Oderwała się od moich ust i zareagowała na to śmiechem. Przesunąłem ręce powolnym ruchem z jej pośladków w górę pleców i poczułem pod palcami zapięcie stanika. Problem, który stanął przede mną był możliwy do przewidzenia. Nie wiem czy jestem ewenementem na skalę światową, ale ile razy stoję przed zadaniem ? przyjemnym zresztą ? rozpięcia jakiegoś stanika, który się znajduje na ciele kobiety tyle razy trafiam na zapięcie trudniejsze do rozgryzienia niż test na IQ. A w moim przypadku mózg przeważnie nie jest w stanie rozwiązywać trudnych problemów. Dzieje się tak przez to, że w tym momencie jest ważniejszy organ od mózgu, do którego mój krwioobieg dostarcza znaczne ilości krwi. Poradziłem sobie z problemem w jedyny sprawdzony sposób zdjąłem z ramion Agaty ramiączka stanika i zsunąłem go na brzuch. Pocałowaliśmy się znowu. Wyraźnie poczułem jak w klatkę piersiową wbijają mi się jej oba sutki. Po chwili oderwałem usta i zacząłem całować najpierw jej szyję a potem ramiona. W tym czasie Agata zręcznymi paluszkami rozpięła stanik i rzuciła go w kąt brodzika. Prawą ręką chwyciłem ją zaraz nad pośladkami i przysunąłem dół jej ciała do siebie tak, że musiała się wychylić do tyłu i oprzeć rękami o ścianę a ja wykorzystałem fakt, że teraz na wysokości moich ust znalazły się jej piersi. Językiem dobrałem się do sterczących sutek i brodawek liżąc je a przerywając tą czynność jedynie aby łagodnie je przygryźć zębami lub possać między wargami. W tym drugim przypadku zresztą nie przerywałem w ustach językiem drażnić ich czubka. W tym czasie moje ręce miały doskonały dostęp do jej pośladków i chociaż nie obie ręce miałem w pełni sprawne, obie starały się dać Agacie jak największą rozkosz. Przestałem dopiero po paru minutach, gdy Agata zaczęła nieregularnie oddychać a raz na kilka wdechów musiała złapać powietrze ustami. Nie pamiętam, w którym momencie ?zniknęły? z niej majtki, ani czy zdjąłem je ja czy ona. Pocałowałem ją ?najgłębiej? jak tylko potrafiłem, uniosłem w górę za pośladki i opuściłem w dół tak, że mój sterczący penis wszedł prawie cały do jej pochwy. Na takie traktowanie oderwała się twarzą ode mnie i syknęła wyraźnie, ale nie zaprotestowała, gdy zacząłem się rytmicznie poruszać w niej. Mały ruch do tyłu a zaraz potem byłem z powrotem za każdym razem odrobinę dalej niż jeszcze przed chwilą.
-Obejmij mnie ? powiedziałem. Objęła mi szyję rękami i zaczęła po niej całować.
-Znaczy nie chodziło mi dokładnie o objęcie rękami ? dodałem z uśmiechem a po chwili poczułem jak jej nogi krzyżują się na moich pośladkach. Chwyciłem ją za talię, podniosłem wyżej i oparłem o ścianę. Mój członek przy tym o mało co nie wysunął się z jej pochwy, ale już po chwili wrócił na swoje miejsce. W takiej pozycji kochaliśmy się aż do momentu jej orgazmu. Gdyby nie moje szybkie ręce i mocne nogi obydwoje chyba wylądowalibyśmy na dnie brodzika. Doszła do siebie w moich ramionach, wtulona we mnie już po chwili wyregulowała oddech na tyle żeby nie sapać a zacząć oddychać przez nos. Obróciłem ją tyłem do siebie i między jej nogami wsadziłem członka z powrotem do jej pochwy. To był pierwszy raz, kiedy mi się zdarzyło żeby dziewczyna doszła tak szybko i to do tego tak intensywnie. Możecie mnie nazwać samolubem albo męską szowinistyczną świnią, ale byłem w tym momencie po prostu nie zaspokojony, zresztą ze strony Agaty nie dobiegło żadne słowo sprzeciwu. Zacząłem znowu się rytmicznie poruszać w jej śliskiej od obydwojga nas soków cipce i miałem tylko nadzieję, że nie dojdzie znowu na długo przede mną. Wyciągnęła ręce przed siebie i prawą oparła o ścianę a lewą o ściankę kabiny. Moje ręce teraz wędrowały po całym jej ciele od szyi poprzez piersi, podbrzusze i krocze. Doszedłem tym razem na chwilę przed nią. Tym razem nie zdołała tylko skryć krzyku przez ugryzienie mnie w ramię, więc łazienka wypełniła się jękiem jej rozkoszy. Nogi pod nami ugięły się niemalże w tym samym momencie i wylądowaliśmy w brodziku, roześmiani i zadowoleni chwilą przyjemnego rozleniwienia. Wstałem pierwszy i pomogłem Agacie się podnieść. Zakręciłem wodę i wyszedłem z kabiny biorąc po drodze ręcznik i wycierając swoje okapujące wodą ciało. Ubrałem się w slipy i spodnie a w tym czasie Agata wzięła ode mnie ręcznik i próbowała też się pozbyć z siebie wilgoci. Podniosłem podkoszulek, który mi przyniosła na zmianę, ale przy wkładaniu okazało się, że ledwo się w niego mieszczę i gdy Agata obróciła się dostała napadu śmiechu. Zacząłem mieć jakieś podświadome podejrzenia co do podkoszulka więc zapytałem.
-Zgaduję, że to je jest koszulka twojego młodszego brata?
-Nie, należy do mojego chłopaka ? odparła nieco niepewnie.
-Jak ci nie będzie przeszkadzało to sobie podkoszulek daruję, bo rozciągnięty będzie się nadawał do kosza ? powiedziałem.
-Nie przeszkadzałeś mi bez spodni, więc jak będziesz topless to pewnie i tak o tym zaraz zapomnę ? odparła z uśmiechem.
W przedpokoju wisiał zegar, na którym ze zdziwieniem odkryłem dochodzącą godzinę dziewiętnastą. No tak Jarek mi to będzie wypominał do końca życia. Nie miałem już siły ani ochoty włóczyć się o takiej porze po Katowicach więc stwierdziłem, że jak wrócę do domu to do niego zadzwonię, przeproszę za nieobecność i postaram się wytłumaczyć co mi się wydarzyło. Myślałem czy nie zadzwonić od Agaty, ale numery komórek znajomych miałem po tym jak moja zdechła zapisane jedynie w notesie w pokoju na biurku. Dotarłem do kuchni i stwierdziłem, że Agata kończy przygotowywać na kolację kanapki. Zacząłem coś tłumaczyć, że muszę się zbierać, ale zdołała mnie przekonać, że moje rzeczy są jeszcze wilgotne a ja powinienem koniecznie coś zjeść żeby zregenerować nadwątlone siły. Bliskość jej zapachu i ciała oraz to, że nie założyła stanika a koszulę flanelową, którą miała na sobie miała nie zapiętą spowodowały, że zrobiło mi się ciasno w spodniach.
-Z łaski swojej zapnij koszulę, bo robi mi się niewygodnie ? zażartowałem.
Podeszłą do mnie powoli zrzuciła flanelę z siebie i znowu mnie pocałowała. Tym razem wylądowaliśmy a dokładniej rzecz biorąc Agata wylądowała na blacie kuchennym a ja całowałem jej wargi, dla odmiany tym razem te na dole. Zastosowałem wszystkie znane mi i wyuczone przez życie sztuczki z językiem liżąc przygryzając delikatnie zębami i ssąc jej wargi sromowe i łechtaczkę. Niżej moje dwa palce zagłębiały się w nią to po chwili wychodziły a nieco wyżej mój język próbował znaleźć najczulszy, najbardziej unerwiony punkt Agaty. O tym, że dochodzi dowiedziałem się na długo przed jej orgazmem. Czuły to moje zagłębiające się w niej palce, ociekająca jej sokami broda a najpewniejsze tego były moje uszy. Na to żeby na blacie dać jej więcej przyjemności było dla mnie za wysoko nawet jak stanąłem na palcach, więc przenieśliśmy się na taboret, na którym usiadłem i opierając się plecami o ścianę patrzyłem jak powoli Agatka zbliża się do mnie i siada na mnie okrakiem. Tym razem to ona wprowadziła mnie w siebie i przejęła całą kontrolę nad szybkością, głębokością i intensywnością naszego stosunku. I tym razem nie udało nam się zgrać szczytowania. Miałem orgazm już chwilę po tym jak Agata skończyła krzyczeć i wić się. Ubrałem się i stwierdziłem, że naprawdę muszę się już zbierać. Kazała mi chwilę poczekać i po chwili wróciła z pokoju z dwoma kartkami i długopisem. Na kartce był jej domowy numer telefonu. Wymusiła ode mnie numer do mnie i kazała przyrzec, że zadzwonię. W drzwiach pożegnał mnie czuły całus i już stałem w windzie jadącej na parter. Tu pewnie większość z was zastanawia się czemu na początku napisałem o tym nieszczęśliwym dniu, zapewniam was, że jak doczytacie dalej to dojdę i do tego. Wychodząc z bloku na klatce schodowej zauważyłem jakiegoś siedzącego i palącego papierosa faceta.
-I jak ruchanko się podobało? ? zapytał a ja się odwróciłem i dopiero po chwili przyglądania się poznałem w nim jednego z gnojków, którzy zaatakowali Agatę. Wcale się sobie nie dziwię, bo nie wyglądał w tym momencie jak dresiarz a jak dobrze ubrany chłopak z porządnej rodziny. Zgłupiałem i nawet nie bardzo wiedziałem co powiedzieć.
-Dobra stary w trzech słowach kurwa, o co tu chodzi, bo zaczynają mnie brać nerwy ? zdołałem z siebie wyrzucić.
-W trzech słowach może być ciężko ? odparł.
-Widzisz Agatka jest moją dziewczyną i ma dosyć dziwne czasami upodobania seksualne ? zaczął.
-Lubi seks najbardziej po tym jak trochę przed nim pocierpi. Ostatnio dołożyła do tego pragnienie stosunku z kimś obcym. Ty jesteś pierwszym razem, kiedy się udało, dwóch przed tobą, którzy w ogóle się odważyli ją ratować zmyli się jak tylko się okazało, że nie uda im się nas załatwić przez zaskoczenie. Ja wiem, że to paskudna sprawa, ale czego się nie robi dla miłości ? wyjaśnił z uśmiechem. Takie wyjaśnienie to chyba byłaby ostatni rzecz, o jakiej mógłbym pomyśleć. Nie wierzyłem uszom, że może być ktoś tak nie wiem jaki na usta mi się cisną słowa zboczenie i perwersja, ale sytuacja mnie przerosła i nie umiałem jej nawet ubrać w myśli. Kierowany podświadomą chęcią skopania komuś dupy zbliżyłem się do gościa a on wyciągnął w kierunku światła rękę, na której miał pseudo kastet z kurka. Nie wziął jednak pod uwagę, że nie mam się zamiaru na niego rzucać z pięściami, więc jak dla niego moja noga kopiąca go w krocze i nagły atak bólu zaskoczyły go całkowicie. Rękami się złapał za jaja, pochylając się do przodu, na co już przygotowane było moje kolano. Stanąłem nad nim a kiedy się odwrócił twarzą w moją stronę kucnąłem.
-Powiedz tej swojej zboczonej zdzirze, że ma fart z tym, że sobie kiedyś przyrzekłem nie uderzyć w życiu żadnej kobiety. Zresztą dla niej to, że ktoś jej nie wtłukł do nieprzytomności pewnie i tak będzie karą. A że zbliżają się święta to prezent dla was ode mnie po tym bucie w krocze ani ty ani ona już się nie musicie więcej martwić o antykoncepcję. ? powiedziałem wstając.
-Wesołych świąt. ? dodałem i poszedłem na autobus.
Do domu dotarłem zdrowo po dwudziestej a koło drzwi zastałem na wpół śpiącą Aśkę.
-Darek gdzie ty byłeś?! ? rzuciła się na mnie jak tylko wyszedłem z windy. Asia sprawiała swoim wyglądem jeszcze gorsze wrażenie niż w tej chwili ja. Wyglądała jakby od kilku godzin płakała i siąpała nosem jak przy zaawansowanym katarze. Ale mój wygląd też do rewelacyjnych się nie zaliczał czułem już jak jechałem autobusem, że moja szczęka jednak kiepsko przyjęła całą tą wymianę ciosów a po wyrazie twarzy Asi doszedłem do wniosku, że kolor też już w tej chwili ma nieodpowiedni. Wyciągnąłem z kieszeni klucze i otworzyłem drzwi. Asia zaświeciła światło w przedpokoju a ja zamknąłem drzwi za sobą.
-Dobra mów co się stało, że wyglądasz jakbyś od rana ryczała. ? powiedziałem trochę za ostro.
-Przepraszam. Ale już mnie dzisiaj nic nie zdziwi w tym dniu i najchętniej położyłbym się do wyra i spał choćby do niedzieli ? dodałem.
-Lepiej usiądź ? poradziła mi a ja zacząłem się obawiać kolejnej już rewelacyjnej nowiny w tym dniu.
-Po tym jak nie dotarłeś do w pół do szóstej zaczęli się wszyscy martwić, więc do ciebie zadzwoniłam ? zaczęła.
-Wiem wyjaśnię później czemu nie odebrałem ? przerwałem jej myśląc o obecnym stanie komórki.
-Ale zabawa się rozkręciła i kilka osób stwierdziło, że zalewasz pewnie pamięć o Paulinie. Przed ósmą brat Jarka Paweł zaczął się skarżyć, że się fatalnie czuje. Wszyscy zaczęli z niego zlewać, że ma słabą głowę. Koło ósmej Paweł leżał ledwo żywy i już nie narzekał tylko jęczał z bólu. Oprócz niego jeszcze cztery osoby skarżyły się na bóle albo były w ubikacji wymiotować. Impreza się skończyła na pogotowiu i płukaniu żołądków. Okazało się, że ktoś przyniósł trefną wódkę domowej roboty i wszyscy co ją pili mieli zatrucie alkoholowe. Wprawdzie nie wszyscy ją pili, ale profilaktycznie płukanie przeszli wszyscy. W najgorszym stanie są Jarek i Paweł. Lekarz, który się nimi zajmował powiedział, że robią co mogą, ale nie wie czy z tego wyjdą ? skończyła i zaczęła płakać. Podszedłem i przytuliłem ją i mimo że faceci podobno nie płaczą rozbeczałem się jak dziecko. Zdołałem się dopiero opanować po kilku minutach. Po czy stwierdziłem, że biorę samochód i jedziemy do szpitala. Asia też już się pozbierała i zaczęła mi cierpliwie tłumaczyć, że i tak nas przed jutrem rano nie wpuszczą, że nawet nie mamy dzisiaj po co tam jechać. Wyszliśmy z kuchni i usiedliśmy na kanapie u mnie w pokoju. Byłem totalnie przygnębiony, sfrustrowany i dosłownie dobity ostatnią wiadomością. Przez z góra pół godziny siedzieliśmy po prostu i nie wypowiedzieliśmy nawet jednego słowa. Dopiero jak zauważyłem na zegarze dochodzącą dziewiątą zdołałem coś z siebie wydusić.
-Choć zbieramy się odprowadzę cię do domu ? moje słowa były wyprane z jakichkolwiek emocji. Poczułem jak znowu zbiera mi się na płacz, ale przełknąłem tą ochotę i zacząłem wstawać.
-A nie mogłabym nocować u ciebie? Rano razem pojechalibyśmy odwiedzić Jarka i Pawła. ? zapytała.
Nie miałem ani siły się sprzeciwiać, ani serca jej zostawiać samej ? jej rodzice pojechali na działkę razem z moimi ? więc się zgodziłem. Zapytałem czy chce gorącej herbaty. Odparła że tak, więc wyszedłem do kuchni postawić wodę. Asia poszła się umyć z łez do łazienki. Gdy usłyszałem, że wychodzi ja też poszedłem coś zrobić ze swoimi zapłakanymi oczami. Po drodze z kuchni przyniosłem z sobą dwie herbaty i wszystko co potrzebne na opatrunek puchnącej ręki. Ręka dzięki pomocy Aśki szybko została opatrzona. Wyciągnąłem jeszcze tylko z szafki pościel na drugie łóżko i poszliśmy spać. Jak się okazało w moim przypadku mimo zmęczenia sen nie nadchodził, więc leżałem ze wzrokiem wbitym w sufit i wspominałem wydarzenia całego dnia. Pojawienie się Asi uświadomiłem sobie dopiero, gdy odchyliła moją kołdrę.
-Żebyś tylko nie miał żadnych kosmatych myśli, potrzebuję się tylko przytulić, bo nie mogę usnąć ? ostrzegła mnie cicho. Bliskość drugiej osoby była zresztą potrzebna nie tylko jej. Zasnęła po kilku minutach plecami przytulona do mnie. Do mnie sen przyszedł parę chwil później.
O ostatnim ?żniwie? piątku siedemnastego dnia grudnia dowiedziałem się następnego dnia rano w szpitalu. Paweł brat Jarka nie przeżył nocy. Zmarł kilka minut po jedenastej w nocy. 17. XII 2004 jest najgorszym dniem, jaki miałem w życiu. Mam nadzieję, że nie będę musiał nigdy wycofać ostatniego zdania, które tu napisałem.

Wszystkie osoby i zdarzenia opisane wyżej nie są prawdziwe a ich jakakolwiek przypadkowa zbieżność z imionami i zdarzeniami zaistniałymi naprawdę jest niezamierzona.
Ps. Do wszystkich, którzy przebrnęli przez to opowiadanie i mają jakieś uwagi, komentarze, zauważyli byki lub chcą się podzielić wrażeniami z lektury piszcie na: bakas28@tlen.pl
Tylko mała prośba jak wyrazicie swoją opinie to napiszcie czemu macie taką opinię a nie tekst w stylu ?Było ogólnie mówiąc do d…? i koniec.

Scroll to Top