Twardy blat biurka

Olena Kosińska utonęła w papierach. Jednak praca w systemie home office nie sprawdza się w przypadku biurokracji szkolnej. Poniedziałkowy ranek w placówce po okresie pracy w domu mógł przygnieść nawet największego pracusia. Na biurku grzecznie piętrzyły się dwa stosy dokumentacji personalnej, organizacyjnej i finansowej w oczekiwaniu na łaskawe spojrzenie specjalistki ds. administracji. Wskazówki zegara obracały się w jakimś kosmicznym tempie. Ledwo kobieta skończyła obrabiać piąte pismo, a już była dziesiąta.

No dobrze. Olena sama musiała przed sobą przyznać, że jej myśli zbyt często odpływały 130 kilometrów dalej. To znaczy w kierunku Irka i jego mrocznych, gorących fantazji. Miała wrażenie, że w internetowym znajomym buzują sprzeczne żywioły. Z jednej strony dawało się go lubić. Był normalny, w przeciwieństwie do wielu napaleńców, którzy atakowali jej skrzynkę wiadomości. Można było z nim pogadać o życiu, wszechświecie i całej reszcie. Idealny materiał na przyjaciela, którego byłby w stanie zaakceptować chyba nawet mąż. Z drugiej strony miał w sobie coś takiego, że Olena od ponad tygodnia non stop czuła kisiel oblepiający wnętrze majtek.

Nieznajomy mężczyzna nakręcał ją i napędzał, pobudzał wyobraźnię. Mistrzowsko używał słów, żeby w jej głowie wyświetlić obrazy kotłujących się ciał, szaleństwa zmysłów, kolejnych eksplozji rozkoszy. Sama kobieta nie mogłaby zliczyć, jak często wyczekiwała kolejnych wiadomości w komórce. Jak często chodziła do łazienki, żeby w tajemnicy przed mężem i synami zrobić sobie dobrze. W dodatku Ireneusz miał w sobie dość silną nutę dominacji. Olena miała na swoim sumieniu na pozór wiernej małżonki dość pikantne grzechy. Jednak z nikim nie spotykała się z mężczyzną, który mówił o położeniu swojej władczej ręki na jej karku. Który snuł opowieści o oddaniu się w jego ręce zupełnie i bez reszty. Który swoją wolą nakłaniał ją do rzeczy, których nigdy, w żadnych okolicznościach nie zrobiła. Mało tego, nie spodziewała się nigdy, że je kiedykolwiek zrobi. Kobieta pamiętała świetnie, jak przesłał jej swoją miniaturę o knucie. Podnieciła się, jakby dotknął ją słowami w sam czubeczek łechtaczki. Pamiętała jeszcze wyraźniej, jak poprosił ją, żeby użyła klamerek do prania w zdecydowanie innym celu. Jeszcze teraz czuła na brodawkach uścisk karbowanych żabek. Na początku trochę bolało, ale jednoczesne pobudzanie dłonią podbrzusza poprowadziło ją w kierunku nieznanych wcześniej terenów przyjemności. Bała się, co Irek może wymyślić, co perwersyjnego zaproponuje. Jeszcze bardziej bała się, że się na to “coś” zgodzi i że sprawi jej to przyjemność.

Olena upiła kawy z kubka. Skrzywiła się lekko. Była smakoszką. Picie rozpuszczalnej neski było dla niej mało satysfakcjonujące. No, ale w publicznej szkole nie należało oczekiwać obecności dobrego ekspresu, który pozwoliłby na zaparzenie ulubionej cafe lungo z mlekiem. Urzędniczka zrobiła kolejny łyk i zajrzała do wniosku o zwrot wydatków na internet nauczycielki angielskiego. Wydawał się odpowiadać formalnym wymogom, chociaż prawdopodobieństwo zrefundowania przez gminę było nader mizerne. Mimowolnie myśli Oleny podryfowały ku zdecydowanym dłoniom internetowego kochanka.

Kobiece fantazje przerwało pukanie do drzwi. Urzędniczka zerknęła na zegar. Był dopiero kwadrans po 10. Małgośka z biurka obok zapowiadała swój powrót z urzędu miasta dopiero koło południa. Zresztą przecież nie zapukałaby do własnego pokoju. Dyrekcja też zwykle wchodzi bez uprzedzenia, a nauczyciele pukają zwykle pro forma i od razu wchodzą. Któż mógł bez umówienia dobijać się na spotkanie?

– Proszę – głośno powiedziała Olena w odpowiedzi na kolejne pukanie. Drzwi otworzyły się z impetem i stanął w nich Ireneusz. Kobieta prawie oblała kawą błękitną bluzkę. Prędzej spodziewałaby się w tym miejscu ministra edukacji.
– Co Ty tu robisz? – wydukała.
Irek starannie zamknął za sobą drzwi. Nie zdejmując kurtki ominął biurko i podszedł do zaskoczonej szatynki. Nic nie mówiąc pochylił się, położył zimną dłoń na karku Oleny i pocałował ją w usta. Kobieta poczuła zapach świeżej wody po goleniu, unoszący się w pokoju intensywny zapach dobrej kawy i… męskiego podniecenia. Zakręciło jej się w głowie. Zamknęła oczy i oddała pocałunek. Nie przepadała za całowaniem się z języczkiem. Jednak nie odepchnęła mężczyzny, kiedy poczuła jego język penetrujący usta. Przyjęła grę, zaczęła też używać własnego języka. Czuła gorączkę pulsującą w podbrzuszu. Czuła, jak brodawki wewnątrz stanika prostują się i twardnieją.

Jednak przyszła chwila refleksji. Olena odepchnęła Irka.
– Oszalałeś? W każdej chwili może ktoś wejść…
Irek oderwał się od niej i zaczął zdejmować kurtkę.
– Och, przecież mogę być dawno nie widzianym kuzynem, który gorąco przywitał się stęskniony. Tak bardzo stęskniony – mężczyzna uśmiechnął się lekko.
Olena parsknęła śmiechem
– Jasne, kuzyn w podróży.
Mężczyzna odłożył wierzchnie okrycie. Był w błękitnych dżinsach, szarej koszuli i lawendowym krawacie w paski.
– Zaskoczona?
– Nawet nie wiesz, jak bardzo. Co Ty tu robisz?
– Przyniosłem Ci kawę. Taka, jak lubisz.
Kobieta teraz dopiero zobaczyła dwa papierowe kubki, które Irek zdążył odstawić na szafkę przy wejściu.
– A tak naprawdę?
– Tak naprawdę miałem od rana straszną ochotę Cię zerżnąć, słodka Olenko – wymruczał Irek.
Szatynka uśmiechnęła się lekko.
– Ale chyba nie tutaj?
– Jak to nie? Biorę, czego pragnę. Nie pamiętasz? I czego Ty pragniesz, chociaż nie chcesz o tym mówić…
– W każdej chwili może ktoś wejść…
– Chyba jesteśmy sami w szkole. W portierni powiedzieli, że tylko pani Kosińska jest na posterunku.
– Może wrócić koleżanka, z pokoju… Może przyjechać dyrektorka… Nie ma mowy…

Mężczyzna nie słuchał wymówek. Podszedł ponownie do Oleny. Ujął za ramiona i pomógł wstać z fotela. Nie mówiąc ani słowa poprowadził kochankę do biurka Małgośki. Było w zasadzie puste, nie licząc kalendarza książkowego, lampki i telefonu. Irek popchnął urzędniczkę tak, że oparła się pupą o krawędź blatu. Ujął krawędź spódnicy i podciągnął na biodra i wyżej, rolując ją w pas tkaniny wokół pasa. Kobieta zdawała sobie sprawę, że na kroczu widać przez cieliste rajstopy ciemniejszą plamkę soków na majtkach. Przygryzła dolną wargę. Tak, to byłe czyste szaleństwo. Poczuła dłonie na ramionach. Kochanek popchnął ją tak, że usiadła na blacie. Teraz dłonie Irka opadły na kolana i rozsunęły je na boki. Kobieta wsparła się dłońmi z tyłu, żeby nie stracić równowagi. Irek uklęknął między jej udami. Poczuła, jak coś ostrego naciska na napięte w kroczu rajstopy. Zerknęła w dół. No tak, użył długopisu z biurka Małgośki. Pochylił się blisko i wdychał mocno zapach z mokrej cipki. Wsunął długopis pod krawędź czarnych majtek i odsunął bawełnę na bok.
– Marzyłem do bólu, żeby zobaczyć ją na żywo. Poczuć, jak bardzo intensywne jest Twoje podniecenie. No i posmakować.
Olena poczuła język między płatkami pochwy. Czuła gorący oddech na łechtaczce. Irek lizał z zapamiętaniem, jakby nigdy w życiu nie mógł się nasycić. Z dołu, do góry. Mocno, z zapamiętaniem, rozsuwając ciasne wargi, docierając językiem aż do łechtaczki. Kobieta oddychała ciężko, nieregularnie. Położyła nogi na pagonach kochanka. Tak doznania były jeszcze bardziej intensywne. Irek lizał i lizał. Rozkoszował się kobiecymi sokami. Raz za razem. Z dołu do góry. Do łechtaczki. I znowu – dołu do góry. Do łechtaczki. Olena czuła, jak drżą jej uda. Naciskiem łydek na ramiona kochanka starała się jeszcze wzmocnić odczucia. Z dołu do góry. Do łechtaczki. Jęczała cicho z odchyloną do tyłu głową, z zamkniętymi oczami. Mężczyzna mruczał z przyjemności. Olena znowu przygryzała dolną wargę, skupiając się na swojej rozkoszy.

Irek przerwał minetkę. Nagle kobieta poczuła, że coś penetruje jej ciasną pochwę. Pochyliła głową. Zobaczyła uśmiechniętą z satysfakcją twarz kochanka. Bezceremonialnie wsuwał między wargi sromowe palec środkowy i wskazujący dłonią skierowaną ku górze.
– Och – westchnęła głośno Olena, kiedy poczuła dotknięcie na górnym sklepieniu cipki, Kochanek zataczał po nim kółka opuszkami obu palców. Jednocześnie wrócił do lizania, tym razem koncentrując się na samej łechtaczce. Raz-raz. Raz-raz. Raz-raz. Kobieta czuła intensywnie w głębi cipce i na łonie idealnie zsynchronizowane pieszczoty palców i języka. Czuła, że wprost płynie kisielem tam u dołu, że jeszcze nigdy nie była tak bardzo soczysta. Miała wrażenie, że zręczna palcówka i wysmakowane pieszczoty oralne prowadzą ją przyjemnością ostra jak krawędź brzytwy. Sama nie wiedziała jak znalazła się na samym koniuszku rozkoszy.
– Aaaaaaaghhhh – krzyknęła nie zważając na okoliczności i zacisnęła uda na głowie kochanka. Opadła ciężko na twardy blat biurka. Miała nadzieję, że to nie koniec rozkoszy na dziś.
Życzenie Oleny miało spełnić się już za chwilę. Na razie leżała z zamkniętymi oczami na twardym blacie biurka. Zdawała sobie sprawę, że wygląda naprawdę bezwstydnie z rozchylonymi szeroko nogami, zrolowaną w pasie spódniczką, rozdartymi w kroczu rajstopami, odsuniętymi na bok czarnymi majtkami odsłaniającymi różową szparę, połyskującą kisielem. Tylko błękitna bluzeczka pozostawała grzecznie zapięta, ale kobieta czuła, jak pod nią piersi obrzmiały ciężko podnieceniem, a brodawki wewnątrz koronkowych miseczek nie przestają sterczeć boleśnie.

Olena usłyszała charakterystyczny odgłos rozpinanego rozporka. Sekundę później poczuła gałkę naciskającą między płatki. Nie otwierała oczu. Skupiła się wyłącznie na odczuwaniu napierającego kształtu. Sprawne dłonie raz za razem rozpinały perłowe guziczki i poły bluzeczki rozchyliły się ukazując koronkowy stanik. Poczuła na nim dwie pełne dłonie. Irek uścisnął piersi jakby chciał wydoić mleczną samicę. Uciskał to jedną, to drugą pierś. W tym czasie wypychał biodra po kawałeczku penetrując swoim kutasem gorące, ciasne wnętrze. Wreszcie dopchnął się swoim wzgórkiem łonowym do samego końca. Olena poczuła gorące jądra przywierające do skóry poniżej cipki. Uświadomiła sobie, że mężczyzna nie miał czasu założyć prezerwatywy. Sama zabezpieczała się przed ciążą, ale w końcu wyników badań kochanka nie miała okazji zobaczyć. Cóż, mogła tylko zaufać, że Ireneusz nie sprzeda jej żadnego kłopotliwego prezentu. Zresztą, teraz było już za późno na skrupuły. Męski wałek tkwił po nasadę w cipce i zaczynał właśnie atawistyczny taniec. Do przodu i do tyłu. Do przodu i do tyłu. A ręce kochanka w tym samym tempie zajmowały się “dojeniem” kobiecych atrybutów.

Olena zaplotła nogi za kochankiem, przyciągając go bliżej siebie. Ograniczyła wprawdzie spektrum suwów, ale tym samym zwiększyła intensywność doznań na łechtaczce ocieranej męskim podbrzuszem. Naciskała piętami na tyłek mężczyzny, poddając mu najwłaściwszy rytm suwów. Kochanek rozgrzewał się coraz bardziej. Pociągnął za dolną krawędź biustonosza i przesunął w górę, odsłaniając upragnione wymiona w całej ich nagości. Wszystkimi palcami każdej z dłoni ujął sensoryczne antenki i zaczął je pieścić podobnie, jak wcześniej całe piersi, tak jakby chciał sprawdzić ich mleczność. Olena czuła się w pełni we władztwie Irka. Czuła się jego samicą, chędożoną ku obopólnej przyjemności. Mężczyzna zwiększał rytm, przyspieszał, pędził ku rozkoszy. Raz za razem. Raz za razem. Doił brodawki kochanki, a zarazem ona także doiła jego penisa uściśnięciami mięśni pochwy. I to po jej stronie była przewaga. Mężczyzna poczuł, jak eksplodują mu jądra w rozkoszy, gorący mlecz przeciska się kanalikami i tryska w spragnioną macicę. Ręce spazmatycznie zacisnęły się na piersiach i Olena także poczuła fale orgazmu, tym intensywniejszego, że przychodził tak niedawno po wcześniejszych oralnych spazmach.
__________________

Scroll to Top