Wypełniając obietnicę

Końcówka sierpnia była dość chłodna jak na tę porę roku. Po odbytych praktykach pozostawało czekać na rozpoczęcie się roku szkolnego i rozpocząć edukację w ostatniej klasie technikum. Nudziłem się wybitnie w domu. Jedyną rozrywką były spotkania z kolegami i wspólne wypady nad pobliskie jezioro. W czwartkowe popołudnie wracałem z miasta, gdy zadzwoniła moja komórka. Wygrzebałem ją z kieszeni. Na wyświetlaczu pojawił się nieznany mi wcześniej numer. Nacisnąłem klawisz odbioru.
– Słucham – rozpocząłem rozmowę.
– Dzień dobry Radku, tutaj ciocia Jadzia – usłyszałem w słuchawce.
Od razu na myśl przyszła niezręczna sytuacja z końca praktyk.
– Tak, poznaję i witam ciocię – odparłem czekając, co odpowie.
– Słuchaj, nie dzwoniłam bym do Ciebie, ale naprawdę potrzebuję twojej pomocy – zaczęła.
Nie bardzo wiedziałem, co odpowiedzieć.
– Tak, słucham – odparłem lakonicznie.
– Przyjedź, proszę na weekend do mnie. To gardłowa sprawa i tylko z twoją pomocą mogę ją rozwiązać – usłyszałem zagadkowe stwierdzenie.
Przez głowę przewinęło się tysiąc myśli. Co u licha ciotka mogła chcieć od mojej osoby? W czym miałem jej pomóc i byłem niezastąpiony. Z tego wszystkiego przystanąłem na chodniku.
– Jesteś tam – usłyszałem w słuchawce.
– Tak, jestem – bąknąłem.
– Słuchaj, wsiadaj w popołudniowy pociąg jutro i przyjeżdżaj, ja opłacę ci przejazd tam i z powrotem – usłyszałem po chwili.
– Ale…. – zacząłem.
– Chyba mnie nie zawiedziesz, ostatnio, gdy się widzieliśmy mówiłeś, że mogę na Ciebie liczyć – przypomniała mi złożoną obietnicę.
– Jak na Zawiszy – odparłem bez namysłu.
– To dobrze, wyjadę po Ciebie na dworzec – zapewniła.
– Dobrze, muszę tylko jakoś zbajerować rodziców, to jakby dzwonili do cioci to proszę potwierdzić moją wersję – odpowiedziałem.
– Tylko zadzwoń wcześniej i powiedz, co wymyśliłeś, mój numer Ci się wyświetlił – dodała.
Pożegnaliśmy się i rozmowa była zakończona. Obawiałem się, że jeżeli nie dotrzymam danego słowa ciocia może przekazać rodzicom pikantne szczegóły czerwcowego wypadku. Musiałem dobrze zabajerować. Argument do wyjazdu musiał być solidny i gwarantujący powodzenie. Musiałem opracować dobry bajer a do tego potrzebny był czas, czas, którego miałem bardzo mało. Zboczyłem z drogi do domu i bocznymi uliczkami dotarłem do biegnącej linii kolejowej. Przysiadłem w spokoju na skarpie. W głowie tłukła się jedna myśl. Stworzyć dobry powód do wyjazdu. Zapaliłem papierosa. Z założenia odrzuciłem wersję wyjazdu nad jezioro z kolegami. Przychodzili do mnie często i przypadkowe zapytanie jak było obnażyłoby ten scenariusz. Kolejne pomysły też były do niczego. Powoli i systematycznie począłem kojarzyć fakty, jakie musiałem przedstawić. Pierwszy to, że jadę do ciotki. Zapewniała poparcie mojego pomysłu cokolwiek by to nie było. Drugi to wyjazd na minimum dwa dni a może trzy. Dłużej niż do niedzieli nie miałem zamiaru tam przebywać. Trzeci to dni, w jakie wyjeżdżałem – piątek,sobota i ewentualnie niedziela. I nagle mnie olśniło.
– Tak, ślub i wesele – mruknąłem zadowolony sam do siebie.
– Tylko, czyje – przeszło przez myśl.
Bo z pewnością nie Joli.
– Ale Jola ma koleżanki, które mogłem poznać – przeszło przez myśl.
Tak narodził się scenariusz. Piękna historyjka o tym jak to poznałem będąc w czerwcu u ciotki poprzez Jolę fajną dziewczynę, która teraz poprosiła mnie bym był osobą towarzyszącą na weselu. Należało teraz zadzwonić do ciotki i przekazać jej te informację jak również zasięgnąć danych dotyczących imienia Joli koleżanki, jej danych i tam takich innych pierdoł na wypadek dociekliwych pytań od rodziców. Zadowolony wstałem i zadzwoniłem do ciotki. Przekazałem jej wymyśloną historyjkę.
– No, pięknie to wymyśliłeś – pochwaliła.
Podała mi dane dobrej przyjaciółki Joli. Teraz pozostawało tylko przekonać do wyjazdu rodziców. Obwieściłem im to zaraz po powrocie. Nie kryli zaskoczenia.
– Ale czemu tak późno Cię poinformowała, wiedziała chyba o tym weselu wcześniej – podchwytliwie zapytała matka.
– Wahała się a tak po prawdzie to niedawno zerwała z poprzednim chłopakiem – skleciłem odpowiedź naprędce.
Coś jednak nie grało. Matka bez zastanowienia wybrała numer do ciotki i po chwili rozmawiały ze sobą. Stałem jak skazaniec oczekujący na wyrok. Rozmowa trwała jakiś kwadrans, po którym usłyszałem.
– No jedź, Jadźka zapewnia, że to przyzwoita dziewczyna.
Odetchnąłem z ulgą. Najgorszy element planu był już za mną. Jak przypuszczałem padły pytania o tę dziewczynę. Odpowiadałem bez zastanowienia na wszystkie dotyczące jej pytania. Ten test również przeszedłem pomyślnie. Zmęczony runąłem spać, choć tak naprawdę to nic ciężkiego nie robiłem. Cały czas zachodziłem w głowę, co też ta ciotka może chcieć, że aż tak byłem jej potrzebny. Początek następnego dnia zleciał mi szybko. Matka pomogła spakować odświętny garnitur. Całe szczęście, że wybiłem jej z głowy podróż w nim twierdząc, że będzie śmierdział specyficznym zapachem wagonu PKP. Ubrany w czarną bluzę z długim rękawem i czarne spodnie przed czasem pojawiłem się na dworcu kolejowym. Pociąg przyjechał o czasie. Punktualnie pojawił się również na stacji gdzie miałem przesiadkę na bezpośredni pociąg do miejscowości, w której mieszkała ciotka. Nie było zbyt tłoczno i spokojnie mogłem znaleźć miejsce siedzące. Droga upłynęła mi na przemyśleniach dotyczących, jaki to problem mam pomóc rozwiązać. Nic konkretnego nie przychodziło mi na myśl. Przed dwudziestą drugą pociąg planowo wtoczył się na stację, na której miałem wysiąść. Ściągnąłem walizkę i ruszyłem do wyjścia z wagonu. Skład zatrzymał się i po chwili byłem już na peronie. Rozglądnąłem się wokoło wypatrując cioci. Była. Szybkim krokiem zbliżała się do mnie. Ubrana w letnią kolorową sukienkę do kolan machała do mnie ręką. Ruszyłem w jej kierunku.
– Dobry wieczór, jestem jak obiecałem – powitałem ją całując w policzek.
– Dobry wieczór Radku – odpowiedziała.
Ruszyliśmy w kierunku wyjścia z dworca. Ciekawość nie pozwalała mi nie zadać pytania, o co chodzi.
– Powiedz mi ciociu, w czym mam Ci pomóc? – zapytałem.
– Wszystko opowiem Ci w domu – odpowiedziała nie zaspokajając mojej ciekawości.
Wsiedliśmy do samochodu i pomknęliśmy w stronę jej mieszkania. Z niecierpliwością oczekiwałem na wyjaśnienie celu mojego przyjazdu. Gdy tylko weszliśmy do mieszkania natychmiast ponowiłem pytanie zadane na dworcu.
– Rozbierz się, usiądź. Zaraz o wszystkim się dowiesz – po raz kolejny ciocia ostudziła moją ciekawość.
Zdjąłem buty i oboje znaleźliśmy się w kuchni. W tej samej, w której zastała mnie razem z panią Elą i Jolą. To miejsce niezbyt przyjemnie mi się kojarzyło. Usiadłem na stołku. Ciocia zaczęła przygotowywać kanapki.
– Otóż Radku jest sprawa, która bez Twojej pomocy nie może zostać rozwiązana – zaczęła.
Słuchałem z ciekawością. Na razie wstęp nic konkretnego nie wniósł.
– Pracuje ze mną Justyna, młoda dziewczyna niewiele starsza od Ciebie. Jej matka jest moją dobrą koleżanką i nie ukrywam, że dzięki mnie ona dostała się do firmy, w której pracuje – bardziej konkretnie kontynuowała ciocia krojąc chleb.
A więc chodzi o dziewczynę. Z niecierpliwością czekałem dalszego ciągu.
– Zakochała się bidula pierwszy raz w życiu i jak to bywa ulokowała uczucia nie u tego człowieka, co trzeba – padła kolejna informacja.
Coś zaczynało mi chodzić po głowie. Powoli podejrzewałem, jaką mam odegrać rolę.
– Wiesz chłopaki teraz takie, że od razu by chcieli zaciągnąć dziewuchę do łóżka a ona… no cóż tu dużo mówić…. rodzice bardzo porządni, wychowali ją jak należy i Justynka na namowy a nawet szantaż ze strony tego chłopaka odpowiadała stanowczo nie. – ciocia dalej snuła swą opowieść.
Słuchałem z zaciekawieniem. Te informacje z grubsza nieco podpowiadały mi, jaką mam spełnić rolę, lecz chciałem to usłyszeć od cioci.
– Ten bezpardonowo rzucił ją dwa dni temu a co najgorsze ona wzięła sobie to tak do serca i do głowy, że nie przyszła do pracy, siedzi w domu ryczy. No słowem całkowicie jest załamana. Rodzice wyjechali za granicę na urlop i siedzi sama w domu a sam wiesz, że z takim problemem być samemu to niełatwa sprawa. Czuję się za nią trochę odpowiedzialna i żal mi jej, dlatego postanowiłam jej pomóc w jakiś sposób. – ciocia spokojnie relacjonowała mi dalej.
– Aha, więc mam być pocieszycielem – przeszło przez myśl.
Nic nie mówiłem czekając aż zakończy to co zaczęła. Skończyła smarować chleb masłem i odwróciła się do mnie.
– I wymyśliłam plan jak jej pomóc, w którym Ty odegrasz główną rolę – powiedziała patrząc mi w oczy.
– A coś bliżej? – zapytałem.
– Zjedz coś, bo jesteś na pewno głodny po podróży, a potem omówimy to, co Cię interesuje – odpowiedziała nakładając żółty ser na kanapki.
Dalej trzymała mnie w tej niewiedzy. Nie mogłem tego znieść. Chciałem wiedzieć jak najszybciej, jakie zadanie mam spełnić. Ciocia zabrała kanapki z kuchennego stołu na talerz i ruszyła z nimi w stronę dużego pokoju spełniającego rolę salonu.
– Chodź , zjesz w salonie – powiedziała do mnie.
Ruszyłem za nią. Usiadłem za stołem. Ciocia przysiadła na zielonej sofie. Podciągnęła nogi do góry kładąc je na siedzisku sofy. Prawą ręką podparła swą głowę przyglądając się jak zajadam się kanapkami. Starałem się zjadać przygotowany posiłek w miarę szybko. Bardzo pragnąłem wiedzieć, jakie ma plany w stosunku do mnie. Teraz dopiero zauważyłem, że nie ma Joli. Poczułem się trochę głupio, że nie zapytałem o nią na wstępie.
– A gdzie jest Jola? – zapytałem teraz.
– Pojechała na obóz, wróci dopiero w następnym tygodniu – odpowiedziała ciocia.
Dopiłem przygotowaną herbatę. Podziękowałem za posiłek.
– Więc co mam zrobić? – zadałem ponownie nurtujące mnie pytanie.
Ciocia nabrała powietrza w płuca. Cały czas siedziała z podkurczonymi nogami eksponując je aż do kolan, a nawet nieco wyżej.
– Sprawa jest delikatna tak jak delikatna jest Justynka. Ściśle narzucony scenariusz może w pewnym momencie nie być zbyt dobry, dlatego też ważne jest abyś był delikatny i ważył, co mówisz gdyż niektóre zachowania i słowa mogą przynieść skutek odwrotny do zamierzonego – rozpoczęła dość filozoficznie
Dalej nie wiedziałem nic a bardzo chciałem wiedzieć. Trochę mnie to zirytowało.
– A może ciocia powiedzieć mi bardziej konkretnie – poprosiłem.
– Dobrze, trochę Ci zagmatwałam. Konkretnie to jutro pojedziemy do Justyny – odparła dając pierwszą konkretną informację.
– I…. – bąknąłem prosząc o więcej.
– Spróbujemy ją jakoś wyprowadzić z tego stanu, w jakim jest teraz – usłyszałem lakoniczną odpowiedź.
Nie wiedziałem czy ciocia celowo tak cedzi te informacje czy też dopiero po moim przyjeździe teraz naprędce kleci jakiś plan. Postanowiłem nie odpuszczać i wyciągnąć z cioci ile się da.
– Ale może ciocia bardziej konkretnie – zapytałem.
Westchnęła. Poprawiła nogi na sofie.
– Dobrze. Po przybyciu tam ja najpierw zobaczę sama, w jakim jest stanie i co można zrobić. W zależności od tego podejmiemy dalsze działania. Nie za bardzo mogę Ci konkretnie powiedzieć, co, gdyż to wszystko będzie zależne od jej stanu. Wiem tylko jedno, że wizyta chłopaka po rozstaniu z tamtym, dobre słowo od niego jakiś miły gest, ciepłe słowo pozwoli jej uwierzyć, że nie jest do niczego i w krótkim czasie zapomni o nim i tych przykrych słowach od niego – odpowiedziała z poważną miną ciocia.
Trochę mi rozświetliła to sprawę. Słowem trzeba dowartościować dziewczynę, rzucić parę komplementów, może umówić się na jutro do kina, kupić kwiaty. Miałem być antidotum na tamtego chłopaka, typem pocieszyciela. Sprawa wydawała się prosta.
– Dobrze, sprawa wydaje się jasna – odpowiedziałem pewnie.
Ciocia zmierzyła mnie wzrokiem.
– Słuchaj Radku, nie znasz jej tak dobrze jak ja, więc musisz mi coś obiecać – odpowiedziała.
– Tak – bąknąłem nieco zaskoczony.
– To ja mam plan a Ty jesteś jego wykonawcą, dlatego nie podejmuj żadnych samodzielnych działań. Zdaj się na mnie i zrób to, o co Cię poproszę. Tylko w ten sposób, razem Ty i ja osiągniemy zamierzony cel. Patrz na mnie i słuchaj, co będę do Ciebie mówić. Nie możesz się zawahać gdyż ona to dokładnie wyczuje i cały misterny plan runie – usłyszałem.
Nieco mnie to zaskoczyło. Miałem być marionetką poruszaną przez ciocię i wykonującą jej polecenia. Może to i miało sens, lecz kłóciło się to z moim sposobem bycia.
– Ale skąd ja będę wiedział…- zacząłem.
– Już o to się nie bój, moja w tym głowa abyś otrzymał w porę odpowiedni znak lub informację, co masz zrobić. Obiecaj mi tylko, że zrobisz to, o co Cię poproszę. Wszak ostatnio obiecywałeś, że zrobisz wszystko, dlatego też Tobie ufam w tej delikatnej sytuacji. – przerwała mi.
Rzeczywiście dałem słowo ostatnio, że zrobię wszystko, o co mnie poprosi. Może w tej chwili tego żałowałem, ale nie miałem zamiaru złamać darowanej obietnicy.
– Dobrze, obiecuję – wyrzuciłem z siebie.
– No to fajnie, wiedziałam, że mogę na Tobie polegać- odpowiedziała zadowolona.
Usłyszałem dźwięk telefonu. Ciocia poderwała się i poszła odebrać. Zostałem w pokoju sam. Wróciła po chwili z informacją, że dzwoni moja matka.
– Idź porozmawiaj a ja Ci pościelę – rzekła.
Teraz zdałem sobie sprawę, że całkowicie zapomniałem zadzwonić do rodziców i poinformować o fakcie, że dotarłem szczęśliwie. W czasie, gdy rozmawiałem z nimi ciocia ścieliła łóżko dla mnie. Gdy zakończyłem podeszła do mnie.
– Połóż się, bo jutro czeka nas ciężki dzień – szepnęła.
Nie odparłem nic. Umyłem się przed snem i po chwili leżałem w łóżku. Słyszałem, że ciocia jeszcze się krząta po domu. Gdy jej kroki ucichły i zapadła całkowita ciemność usnąłem.
Ciocia pozwoliła mi się długo wyspać tak, że obudziłem się dopiero po dziesiątej. Na dworze zanosiło się na deszcz. Umyłem się i ogoliłem i po chwili pałaszowałem przygotowane śniadanie. Rozmawialiśmy na luźne tematy dotyczące życia nie wspominając na razie o czekającej nas misji. W końcu ktoś jednak musiał podjąć ten temat.
– O której jedziemy – zapytałem pierwszy.
– Za jakieś dwie godzinki – odpowiedziała ciocia.
Był, więc jeszcze czas. Postanowiłem, że przygotuje garnitur. Wszak chciałem wyglądać na eleganckiego chłopaka.
– To zły pomysł, lepiej będzie jak pojedziesz w tym, co teraz, będzie bardziej naturalnie – odwiodła mnie od tego pomysłu.
Może i rzeczywiście tak było lepiej. Nie zastanawiałem się nad tym głębiej. Pamiętałem, co mówiła wczoraj. Postanowiłem się jej nie sprzeciwiać tak jak obiecałem.
– Chyba zakupimy jakieś kwiaty? – wyskoczyłem z kolejnym pytaniem.
– Nie, niech to wygląda naturalnie, nie na tym etapie – odpowiedziała ciocia.
Postanowiłem, że nie będę już wyskakiwał z nietrafionymi pomysłami. Wypiliśmy wspólnie kawę i zaczęliśmy się przygotowywać do wyjazdu. Ciocia założyła kremową sukienkę sięgającą nieco powyżej kolan i cieliste rajstopy. Mój strój był identyczny, w jakim przyjechałem – czarna bluza z długim rękawem, czarne spodnie z paskiem, do tego czarne skarpety i buty. Słowem nic nadzwyczajnego. Jednak jak stwierdziła tak było dobrze i nie miałem zamiaru tego zmieniać.
– No to w drogę – powiedziała i wyszliśmy z mieszkania.
Po chwili jechaliśmy samochodem do domu Justyny. Ciocia trochę mi o niej opowiedziała. Jak twierdziła była ładną dziewczyną. Kolegowała się z Jolą a to ze względu bliskiej zażyłości cioci z rodzicami Justyny. Według cioci Justyna była nieśmiała w stosunku do chłopaków, co nie wychodziło jej na dobre. Słowem taka trochę mniszka. Ta sytuacja wynikała z faktu, że jej rodzice byli bardzo religijni, przez co jej doświadczenia z płcią odmienną były bardzo ubogie i praktycznie nic nie wnosiły. Było mi jej trochę żal. Dlatego też postanowiłem, że na ile dam radę pomogę cioci w zrealizowaniu jej planu,a jednocześnie zrehabilituje się za czerwcową wpadkę z panią Elą. Z takim postanowieniem siedziałem obok cioci zdając się na jej doświadczenie i wiedzę, jaką posiadała na temat tej dziewczyny. Dom Justyny znajdował się poza miastem, jakieś piętnaście kilometrów od centrum. Droga nie zajęła nam długo. Po kilkunastu minutach byliśmy w wiosce gdzie mieszkała. Samochód skręcił w boczną dróżkę prowadzącą do majaczącego w oddali domostwa.
– Radku, jeszcze raz Cię proszę. Słuchaj to, co mówię, patrz na sygnały, jakie Ci będę dawać i wykonuj to, o co Cię poproszę. Tylko w ten sposób coś zdziałamy. Obiecujesz – przypomniała mi patrząc na mnie poważnym wzrokiem.
– Obiecuję – odpowiedziałem.
Dom dziewczyny był okazały. Widać było, że rodzice należą do dzianych ludzi. Ciocia zatrzymała samochód przed bramą wjazdową i wyłączyła silnik.
– Masz tremę? – zapytała.
– Trochę – odparłem.
– Nic się nie martw, słuchaj tylko mnie a wszystko pójdzie dobrze – ponownie powiedziała to, co wcześniej.
Dom a raczej willa była okazała. Wysiedliśmy z samochodu i przez otwartą furtkę weszliśmy na podwórko. Wyłożone elegancką kostką brukową robiło niezłe wrażenie. Dotarliśmy do drzwi wejściowych.
– Pamiętaj, rób to, co powiem a wszystko pójdzie dobrze – przypomniała mi dzisiaj po raz trzeci.
– Spokojnie cioci, zrobię to, o co poprosisz – zapewniłem.
Ciocia nacisnęła dzwonek. Za drzwiami dało się słyszeć zbliżające kroki. Drzwi otworzyła długowłosa blondynka ubrana w dżinsy, białą zdobioną i marszczoną koszulkę bez rękawów. Całość stroju dopełniał pasek spodni z dużą klamrą. Zdziwiłem się trochę gdyż opis Justyny nie pasował do tego wizerunku.
– Witam Cię Jadziu – przywitała się dziewczyna.
Była nieco starsza niż ja. Może z rok a może z dwa lata. Zgrabna, atrakcyjna i ładna. Tak oceniłem ją na wstępie.
– Cześć Karolinko, poznaj mojego siostrzeńca Radka, jak tam ona? – wyrzuciła szeptem z siebie ciocia.
– Dzień dobry – wtrąciłem.
Dziewczyna podała mi dłoń na powitanie i uśmiechnęła się. Pocałowałem ją w rękę. Starałem się być szarmancki, choć zdałem sobie sprawę, że to nie tą kobietę przyjdzie mi pocieszać.
– Słuchaj, porażka, kompletny dołek, płacze i lamentuje winiąc siebie za to. Robię, co mogę, ale efektów żadnych. Żadne argumenty do niej nie przemawiają – zrelacjonowała szeptem dziewczyna.
– Może my coś zdziałamy – odparła szeptem ciocia.
– Mam nadzieję, bo jak nie to zostaje psycholog – oceniła Karolina.
Znaleźliśmy się w korytarzu. Ciocia coś szepnęła do Karoliny i ta po chwili zniknęła za uchylonymi drzwiami prowadzącymi jak się domyśliłem do salonu. Ciocia pochyliła się tak by móc szepnąć mi do ucha.
– Widzisz, że sprawa jest poważna. Zostań tutaj, ja ocenię sytuację i w odpowiedniej chwili Cię zawołam. Zostawię uchylone drzwi abyś mógł słyszeć, o czym rozmawiamy to będzie Ci łatwiej – usłyszałem.
Kiwnąłem głową na znak, że zrozumiałem. Rozglądnąłem się po korytarzu i zobaczyłem stojącą pod ścianą pufę. Postanowiłem, że tam przycupnę. Było to wyśmienite miejsce gdyż po przeciwnej stronie praktycznie na wprost uchylonych dość szeroko drzwi do salonu wisiało na ścianie lustro, w którym to widać było, co dzieje się we wnętrzu pomieszczenia. Zerknąłem w tamtą stronę i dostrzegłem w odbiciu siedzące za szklanym stołem dwie dziewczyny. Pierwszą zdążyłem już poznać, była to Karolina, druga, blondynka w okularach ubranych w niebieski szlafrok była z pewnością Justyną. Zdołałem tylko zobaczyć, że Karolina objęła ręką bark tej drugiej i coś zaczęła mówić. Tamta podpierając twarz opartą na stole lewą ręką chlipała coś pod nosem. Najwidoczniej Karolina próbowała w jakiś sposób pocieszyć koleżankę. Widok chwilowo przesłoniła mi ciocia która teraz znalazła się we wnętrzu salonu. Podeszłą do stołu, przy którym siedziały obie dziewczyny. Skupiłem się maksymalnie chcąc usłyszeć jak najwięcej.
– No witam Cię serduszko moje – dobrodusznie zaczęła ciocia.
– Dajcie mi spokój – usłyszała w odpowiedzi od dziewczyny.
– No, co Ty Justynko, przecież nie zostawimy Cię w takim stanie samej – odpowiedziała ciocia.
– Do niczego się nie nadaję, zostawcie mnie – odpowiedziała płaczliwym głosem.
Ciocia przykucnęła przy stole. Widać było, że tak łatwo nie da za wygraną. Prawą dłonią dotknęła lewego ramienia dziewczyny.
– Justynko, no nie płacz dziecko – powiedziała.
Ta pochlipywała pod nosem. Karolina trzymała Justynę za prawy łokieć. czekałem co wydarzy się dalej. Słuch miałem wytężony do granic możliwości.
– Nie warto dziecino, nie był Ciebie wart – kontynuowała ciocia trzymając ją za ramię.
– To wszystko przeze mnie – z płaczem w głosie stwierdziła dziewczyna.
– Nie, nie wszystko – wtrąciła się Karolina.
– Karolina ma rację, przecież Ty nic złego nie zrobiłaś – potwierdziła ciocia.
– To, dlaczego.. – odpowiedziała Justyna i wybuchła płaczem.
Ciocia głaskała ją po ramieniu. Miałem teraz chwilę czasu by ocenić odbity w lustrze wygląd dziewczyny. Była nieco podobna do Joli. Odbiegała kolorem włosów i noszonymi okularami. Długie spięte blond włosy pozostawały w nieładzie. Dziewczyna słowem niczego sobie.
– Widzisz kłopot jest w tym, że Ty niezbyt dobrze znałaś dotąd chłopców i mężczyzn – przerwał moje obserwacje głos cioci.
– Poznałam ich za dobrze, myślą tylko o jednym, wszyscy są tacy sami – uogólniła ocenę płci brzydkiej Justyna.
– Tak mówiąc tylko umacniasz mnie w tym, co wcześniej powiedziałam, powiedz sama ilu wcześniej miałaś chłopaków przed nim? – kontynuowała ciocia.
Nastała chwila ciszy. Obie kobiety wpatrzone były w Justynę w oczekiwaniu na odpowiedź. Ta jednak milczała jak zaklęta.
– No sama widzisz, musisz poznać ich lepiej – stwierdziła ciocia.
– Nie chcę już znać żadnego – ostro stwierdziła Justyna pochlipując przy tym.
– Nie chcesz, bo co, bo jeden nic nie warty dupek Cię tak potraktował? – zapytała ciocia.
To pytanie również pozostało bez odpowiedzi. Ciocia nabrała powietrza w płuca i podniosła się z kucek.
– Słuchaj, jest tu ktoś, kto bardzo chcę Cię poznać i Ci pomóc – powiedziała spokojnie patrząc na dziewczynę.
– Nie chcę nikogo poznawać – usłyszała w odpowiedzi.
– Dlaczego? Chłopak, gdy się dowiedział o tym, co Cię spotkało bardzo się przejął i chce Ci pomóc a Ty odrzucasz pomoc. Zamykasz się w sobie i nie chcesz znać całego świata. Może warto go poznać i usłyszeć, co ma do zaoferowania. Może warto wysłuchać, co ma do powiedzenia o tym Twoim byłym z innego niż damski punkt widzenia – zaatakowała ciocia.
Czułem, że moment, w którym wejdę do akcji zbliża się wielkimi krokami. Ciocia w sposób perfekcyjny przygotowywała mi grunt do dalszego działania.
– Oni wszyscy są tacy sami – po raz kolejny dziewczyna uogólniła swą opinię o płci przeciwnej.
– I tu się mylisz mija kochana, ten Twój były bez skrupułów zostawił Ciebie samą,a obcy dla Ciebie chłopak specjalnie przyjechał by Ci pomóc – odparła ciocia.
– Justyno, posłuchaj Jadzi, ona wie, co mówi – wtrąciła się Karolina.
– Nic nie tracisz a naprawdę dużo możesz zyskać – zapewniła ciocia.
– Co ci szkodzi – dodała Karolina.
Dziewczyna opuściła wzrok na blat stołu. Siorbnęła nosem nic nie odpowiadając. Widać było, że biją się w niej różne myśli.
– Dobrze, ja pójdę po niego i zobaczymy, co dalej, dobrze? – zadecydowała za nią ciocia.
Justyna kiwnęła głową na znak, że się zgadza. W napięciu oczekiwałem na ciocię. Podeszła do mnie i pochyliła się nad moim uchem.
– Słyszałeś wszystko? – zapytała szeptem.
Kiwnąłem głową na tak. Byłem trochę spięty.
– Słuchaj, pełen luz i żadnego użalania się nad nią. Słuchaj, co będę mówić i rób wszystko, co powiem – poinstruowała.
– Dobrze – odszepnąłem.
Ciocia pociągnęła mnie za rękę i ruszyłem za nią do salonu. Gdy minęliśmy drzwi zauważyłem, że Justyna podniosła wzrok lustrując moją sylwetkę. Zatrzymałem się dwa kroki przed stołem, za którym siedziały obie dziewczyny. Ciocia podeszła do Justyny stając po jej lewej stronie. Teraz miałem Justynę w realnym widoku. Widać było, że nie żałowała łez. Obie je ręce oparte były o blat stołu. Karolina swą prawą dłonią trzymała ją za prawy łokieć. Chcąc być luzakiem jak kazała mi ciocia palce lewej dłoni z wyjątkiem kciuka wsunąłem do kieszeni spodni.
– Radku przedstaw się – poprosiła ciocia.
W telegraficznym skrócie wyrzuciłem z siebie dane dotyczące mojej osoby. Dodałem też, co robię i skąd jestem. Ciocia zadowolona mrugnęła do mnie okiem na znak, że na razie wszystko jest dobrze. Rozpocząłem teraz grać swą rolę. Na wstępie rzuciłem parę zdań na temat jej urody i fakt, że jest bardzo ładną dziewczyną. Nie musiałem kłamać gdyż była ładną dziewczyną. Pamiętałem słowa cioci, aby nie użalać się nad nią.
– Sadzę, że ten gościu nie był pani godzien i po prostu to typ prostaka w dodatku jeszcze niedojrzałego emocjonalnie – sam nie wiem skąd wymyśliłem takie mądre zdanie.
Spojrzałem ukradkiem na ciocie. Była cała w skowronkach. Ponownie mrugnęła do mnie okiem na znak, że wszystko jest w porządku. Dziewczyna przestała pochlipywać i słuchała tego, co mówiłem z powagą. Nie starałem się zbytnio cukrzyć. Obawiałem się, że w tym przypadku od razu zorientuje się, że to tylko pozory.
– Widzisz Justynko, ten Twój były nie dorasta mu nawet do pięt i pomimo tego, że jest starszy to jego poziom rozwoju emocjonalnego jest daleki do poziomu Radka- stwierdziła ciocia.
– Nie warto nad nim rozpamiętywać, to gówniarz w krótkich majtkach – dodała Karolina.
– I na dodatek to i fizycznie daleko mu do Radka, widziałam go chyba dwa razy i chuchro z niego – dorzuciła ciocia.
– No nie wiem? – odpowiedziała Justyna patrząc na mnie.
– No jak nie wiesz, przecież to widać gołym okiem – dodała Karolina.
Ciocia popatrzyła na mnie i po chwili przeniosła wzrok na Justynę. Ta, analizując jej wyraz twarzy nie była zbytnio przekonana czy aby byłem lepiej umięśniony niż jej były chłopak. Ponownie przerzuciła swój wzrok na moją twarz.
– Radku no pokaż jej jak jesteś zbudowany, bo przecież widzę, że nie za bardzo chce uwierzyć, że tamten to przy Tobie szkieletor – poprosiła.
Nieco mnie to zaskoczyło. Spojrzałem na ciocię. Ta omiotła mnie poważnym spojrzeniem. Nie spodziewałem się tego. Pamiętałem jednak, co obiecałem. Podciągnąłem rękawy bluzy do góry.
– No, co Ty, ściągnij bluzę – naprowadziła mnie ciocia.
Przeciągnąłem bluzę razem z podkoszulkiem przez głowę odsłaniając swój tors. Wzrok obu dziewczyn tkwił teraz na mnie. Ciocia zabrała bluzę z moich dłoni i rzuciła ją za siebie na podłogę.
– No i co, uwierzyłaś teraz? – zapytała zadowolona z swego dzieła.
Justyna kiwnęła głową na tak. Karolina delikatnie uśmiechała się patrząc na mnie. Nie czułem się zbyt komfortowo stojąc rozebrany od pasa w górę. Dziewczyna jednak nagle spochmurniała i znów poczęła pociągać nosem. Nikt z pozostałych nie wiedział za bardzo, co było tego przyczyną.
– Co się stało Justynko? – zapytała ciocia.
– Justyna, co jest? – ponowiła pytanie Karolina.
Z oczu dziewczyny poczęły płynąc łzy. Chlipnęła dwukrotnie i otarła dłonią nos.
– To wszystko miłe, co Ty i Wy mówicie, ale ja nie mogę zapomnieć, co on mi nagadał – odpowiedziała rozpłakując się na dobre.
Wszystko, co zrobiłem wcześniej szlag trafił. Nie bardzo wiedziałem, co począć. Liczyłem na ciocię bądź Karolinę i nie zawiodłem się.
– No powiedz, co takiego Ci powiedział? – poprosiła ciocia.
– Nie mogę to bardzo osobiste – płaczliwym głosem odparła dziewczyna.
– Być może na darmo rozpaczasz, bo to, co Ci powiedział nie jest prawdą – natychmiast odpowiedziała ciocia.
– Jeżeli nam nie powiesz to nie będziemy wiedzieć jak Ci pomóc – dodała Karolina.
– Ale ja się wstydzę – szeptem odparła Justyna nie przestając szlochać.
Obie kobiety nie miały zamiaru dać za wygraną.
– Przecież nam możesz powiedzieć, nikomu o tym nie powiemy a być może to, co powiedział jest zwykłym kłamstwem – przekonywała ciocia.
– A on – odpowiedziała Justyna wskazując na mnie.
– On być może będzie w stanie Ci pomóc z tą skrywaną tajemnicą i ocenić bezstronnie czy ten prostak miał rację – stwierdziła ciocia rzeczowo.
– Przecież nie jest stąd i jaki ma w tym interes żeby cokolwiek komuś powiedzieć – dodała Karolina.
Argumenty, jakie rzucały były rzeczowe i konkretne. Sam byłem ciekaw, co też usłyszała od swojego eks ta dziewczyna.
– Obiecuję, że nikomu nie pisnę słowa, a postaram się pomóc – zadeklarowałem.
Minęła chwila czasu nim dziewczyna przełamała się wewnętrznie. Pociągnęła nosem i z wzrokiem wbitym w stół zaczęła mówić.
– Bo jak wtedy mu powiedziałam, że nie to on stwierdził, że ja to tylko do klasztoru… – wydusiła z siebie.
– I to Cię tak gnębi? – zapytała Karolina.
– I tylko tyle? – dopytała się ciocia.
Nastała cisza. Widać było, że to nie wszystko, co miała do powiedzenia.
– No powiedz nam wszystko – nalegała ciocia.
– Jak już zaczęłaś to dokończ – zawtórowała Karolina.
Ponownie nastała chwila ciszy przerywana pochlipywaniem Justyny.
– Jaki to argument przemówił za tym, że tak stwierdził, bo jeśli tylko tak sobie powiedział to prócz niedorozwoju emocjonalnego ma jeszcze niedorozwój intelektualny – ponownie wyrzuciłem z siebie mądrość, która przyszła mi do głowy.
Justyna podniosła wzrok na mnie.
– On powiedział, że jestem aseksualna i mam w sobie tyle erotyzmu, co zapałka trucizny – powiedziała i wybuchnęła głośnym płaczem.
Nastała cisza przerywana tylko chlipaniem Justyny. Sytuacja była ciężka. Każde z nas potrzebowało czasu by odpowiedzieć coś w tej kwestii.
– Kłamał – stwierdziłem sucho.
Wzrok wszystkich kobiet spoczął na mnie.
– A skąd mam wiedzieć, że tak nie jest naprawdę? – zapytała Justyna.
To pytanie mnie zaskoczyło. Nie za bardzo mogłem odpowiedzieć na nie z marszu. Byłem teraz nieco zakłopotany. Szukałem jakiejś odpowiedzi w myślach. Znalezienie jej jednak nie było takie proste jak myślałem.
– Skoro on tak mówi to chyba wie – mruknęła Karolina.
– To zwykłe kłamstwo, od pani emanuje erotyzm – rzuciłem.
Z wyrazu jej twarzy zauważyłem, że nie był to zbyt przekonywujący argument. Jednak w tej chwili było to jedyne, na co było mnie stać.
– Jest sposób, aby to sprawdzić – zagadkowo stwierdziła ciocia.
Teraz wzrok wszystkich przeniósł się na nią. Byłem zaskoczony jej stwierdzeniem podobnie jak pozostali. Wszyscy oczekiwali, co powie dalej. Ciocia wstała i podeszła do mnie.
– Ściągnij spodnie – szepnęła mając poważną minę.
Zamurowało mnie. Patrzyłem na nią nie wiedząc, co odpowiedzieć. Stałem w bezruchu jak kołek w płocie.
– Tylko w ten sposób można udowodnić to, co powiedziałeś, a z pewnością nie kłamiesz – dodała i widząc moją bezczynność poczęła obiema dłońmi majstrować przy pasku moich spodni.
– Ciociu – wyszeptałem.
– Radku – usłyszałem w odpowiedzi głos nie znoszący sprzeciwu.
Justyna przestała pochlipywać i uśmiechnęła się kierując wzrok na Karolinę. Ta z zaciekawieniem i uśmieszkiem na twarzy patrzyła na to, co robi ciocia podpierając twarz obiema dłońmi. Wyciągnąłem dłoń z kieszeni spodni.
– Ciociu, proszę – szepnąłem ponownie.
Mój ptaszek począł rosnąć. To jeszcze bardziej mnie zawstydziło. Justyna przeniosła swój wzrok na mnie patrząc z zaciekawieniem na poczynania cioci. Ta zaś po rozpięciu paska i rozsunięciu rozporka spodni przykucnęła i obiema dłońmi chwyciła nogawki na wysokości kolan. Zgrabnym ruchem pociągnęła je w dół. Chwyciłem mocno obiema dłońmi moje czarne bokserki nie chcąc by i one zsunęły się razem ze spodniami.
– O, nie – westchnęła Karolina i podniosła obie dłonie do twarzy.
Zsunięte spodnie odsłoniły moje bokserki odkształcone przez stojącego penisa. Ciocia zsunęła moje spodnie do kostek. Kazała podnieść jedną i drugą stopę i po chwili wylądowały one tam gdzie bluza. Stałem teraz w samych majtkach. W geście bezradności skrzyżowałem obie ręce na wysokości moich piersi. Ciocia w dalszym ciągu kucała wpatrując się w wiadome miejsce.
– No i widzisz moja droga, masz dowód, że to, co mówi jest prawdą – stwierdziła ciocia z dumą.
– Oznaką tego jest stojący penis, o tutaj go widać jak stoi – dodała wskazując palcem na niego.
Justyna i Karolina patrzyły w to miejsce. Czułem się zażenowany i miałem nadzieję, że ten dowód wystarczy. Nie tak wyobrażałem sobie swoją rolę.
– Widzisz Justyna, ten Twój nie miał racji i wcale nie jest tak jak mówił, masz dowód na to – stwierdziła Karolina.
– A to, dlatego że tak słabo ich znasz – dodała ciocia.
Justyna kiwnęła głową znacząco. Miałem nadzieję, że moje zadanie dobiegnie już końca.
– A tak w ogóle to Ty już widziałaś to na żywo? – zapytała bezpośrednio ciocia.
Poczułem, że grunt pali mi się pod nogami. Justyna opuściła wzrok i zarumieniła się.
– No powiedz – poprosiła ją Karolina.
Speszona dziewczyna nic nie odpowiedziała. Ciocia wstała z kucków i stanęła za moimi plecami.
– Tak myślałam – powiedziała i obiema dłońmi chwyciła za gumkę moich majtek.
Podniosłem obie dłonie do góry w geście sprzeciwu. Tego było już za wiele.
– No to czas najwyższy żebyś poznała bliżej sferę fizyczną mężczyzn – dodała i dłońmi odciągnęła gumkę majtek od ciała.
– No nieźle – skwitowała to Karolina i z szelmowskim uśmieszkiem na twarzy przeniosła wzrok gdzieś na ścianę podpierając twarz lewą dłonią.
Justyna podniosła wzrok patrząc co też uczyni ciocia. Niecierpliwie poczęła przebierać palcami lewej dłoni. Ciekawy wzrok tkwił w wiadomym miejscu.
– Ciociu, proszę nie – jęknąłem w geście rozpaczy.
– Radku , proszę obiecałeś – usłyszałem wyszeptana odpowiedź.
Zgrabnym ruchem dłoni zsunęła moje bokserki w dół. Uwolniony z okowów materiału penis ukazał się w całej okazałości stercząc jak wściekły. W geście rozpaczy zasłoniłem swoją twarz obiema dłońmi nie chcąc na to patrzeć. Czułem się podle wykorzystany przez ciocię. Bokserki po chwili były w rękach cioci a ja całkowicie nagi stałem eksponując swą nagość przed trzema kobietami. Na twarzy Justyny zagościł uśmiech. Karolina również przerzuciła swój wzrok na moje organy.
– No i proszę, masz go teraz w pełnej okazałości – stwierdziła ciocia zadowolona z swego dzieła.
– Ojej, ale on duży – szepnęła Justyna lustrując mojego ptaszka.
Karolina poprawiła dłonią włosy patrząc również w tym kierunku. Ciocia powstała z kucek.
– A zobacz, jaki twardy – zachęciła ją ku memu przerażeniu ciocia delikatnie szczypiąc mnie w pośladek a jednocześnie popychając delikatnie bliżej stolika.
Zdałem sobie sprawę, że to znak abym nie negował jej polecenia. Justyna podniosła wzrok do góry i patrząc na mnie zapytała.
– Mogę?
Rozsunąłem palce patrząc na nią. Ciocia ponownie uszczypnęła mnie w zadek. Kiwnąłem głową na znak, że się zgadzam. Dziewczyna powoli otworzyła swoją dłoń i poczęła nieśmiało zbliżać ją w kierunku mojego sterczącego fiutka. Ciocia zadowolona z mojej odpowiedzi ruszyła zza moich pleców. Poczułem dotyk jej palców na swoim członku. Delikatnie przesuwała je po nim jakby się go obawiając. Widać było, że robiła to pierwszy raz. Patrzyłem w dół na jej dłoń. Czułem się podle. Ponownie skrzyżowałem swe ręce na wysokości klatki piersiowej. Całe moje ciało było napięte. Ciocia stanęła z boku przyglądając się to mnie a to Justynie.
– No śmielej kobieto, on nie gryzie – zachęciła ją uśmiechając się.
– On naprawdę jest twardy i sztywny – stwierdziła Justyna i jej otwarta dłoń zsunęła się w dół tak, że palcami poczęła dotykać moją mosznę.
– Tak, pomacaj sobie i jajeczka – powiedziała ciocia widząc gdzie wędruje jej dłoń.
Karolina wybuchnęła śmiechem odwracając wzrok od tego przedstawienia. Czułem się jak macany kogut. Ciocia w geście zadowolenia z swego dzieła podparła się pod boki patrząc na mnie. Uczucie wściekłości mieszało się z poczuciem beznadziejności. Sparaliżowany czymś nieokreślonym patrzyłem na poczynania dziewczyny. Ta ku uciesze obu pozostałych kobiet palcami dłoni dotykała moje jądra patrząc mi przy tym głęboko w oczy.
– Ale się przesuwają – stwierdziła.
Ciocia skierowała swój wzrok na jej dłoń i uśmiechnęła się. Karolina patrzyła na to wszystko również z uśmiechem na twarzy. To wszystko jeszcze bardziej mnie deprymowało i powodowało paraliż. Moje ciało było napięte i sztywne. Poczucie wstydu paraliżowało je tak, że nie byłem w stanie nic zrobić. Byłem biernym aktorem tego przedstawienia. Na dodatek mój ptaszek sterczał jak najęty co jeszcze bardziej pogłębiało uczucie wstydu. Justyna powiodła jeszcze swoją dłoń po sterczącym penisie i cofnęła ją z powrotem do siebie. Miałem nadzieję, że to już koniec. Całkowicie zapomniała o płaczu skupiając się teraz na oglądaniu moich organów. Stałem nagi czekając, co się wydarzy. To poczucie bezsilności było straszne.
– No i jak? – zapytała ciocia.
Dziewczyna podobnie jak i ja była chyba zawstydzona tą sytuacją. Nic nie odpowiedziała patrząc cały czas na sterczącego penisa.
– Widzę dziewczyno, że zaciekawił Cię ten narząd – odpowiedziała sobie sama ciocia i ku mojemu przerażeniu ponownie kucnęła obok mnie.
Skierowałem wzrok na nią przesuwając głowę. Nie wiedziałem, co ma zamiar uczynić. Ta wyciągnęła swoją prawą dłoń kierując ją w kierunku mojego ptaszka.
– Ciociu nie – zaskomlałem błagalnie.
– Ciiichutko – odszepnęła ujmując dłonią mojego penisa u dołu.
Wszystkiego mogłem się spodziewać, ale nie tego, że własna ciotka będzie mnie macać i to w obecności innych kobiet. To zakrawało na perwersję i jakiś rodzaj zboczenia. Paraliż zamienił się w jakiś rodzaj hipnozy, z której nie mogłem wyjść stając się całkowicie bierny i poddany.
– No, naprawdę jest podniecony, zobacz, jaki wilgotniutki, twardzieńki i sztywny. Dziewczyno działasz na niego jak płachta na byka – oceniła ciocia.
Penis rzeczywiście był twardy jak drut a pod wpływem dotyku Justyny stał się wilgotny. Napletek zsunął się delikatnie z żołędzia odkrywając go nieznacznie.
– Widziałaś jak to się zsuwa? – zapytała ciocia wprowadzając mnie w jeszcze większe przerażenie.
Dziewczyna przecząco kiwnęła głową. Podczas dotykania mojego penisa nie próbowała zsuwać napletka jakby się obawiając, że zrobi coś nie tak. Ciocia bezceremonialnie zsunęła napletek do granic możliwości a następnie powoli podciągnęła go do góry.
– Nie,no, nie mogę – stwierdziła Karolina łapiąc się za głowę.
– Przecież widzisz, że jest zielona, trzeba jej wszystko pokazać – odparła ciocia poważnie.
Justyna nic nie mówiła. Wyprostowała nieco sylwetkę tak, że szlafrok zsunął się jej nieco na różową koszulkę i będący pod nią czarny biustonosz. Usta miała zacięte a wzrok skupiony na moim ptaszku.
– No chwyć go i spróbuj – zachęciła ciocia przejmując rolę instruktorki.
Odsunęła swoją dłoń robiąc miejsce dla dłoni dziewczyny. Ta uchwyciła ptaszka u góry i zamknęła na nim swą dłoń. Zostawiając mały otwór, przez który można było zobaczyć odsłonięty łepek główki. Karolina z zaciekawieniem patrzyła na poczynania koleżanki. Z drugiej strony ciocia również przypatrywała się.
– No zsuń ją delikatnie – powiedziała.
Dziewczyna w pełnym skupieniu poczęła robić to, co jej powiedziała. Poczułem jak delikatnie zsuwa się napletek z mojego ptaszka. Dziewczyna miała jednak opory zsunąć go mocniej.
– No nie bój się, zobacz – z pomocą przyszła ciocia ponownie chwytając mojego ptaszka u dołu i pociągając skórkę maksymalnie ku dołowi.
Penis był całkowicie odkryty.
– Dotknij, jaki wilgotny – kontynuował ciocia podtrzymując odwiedziny napletek w tylnym położeniu.
Palce dziewczyny przesunęły się po delikatnej konstrukcji żołędzia. Dziewczyna otwarła usta mając cały czas wzrok skierowany na swojej dłoni. Dotykała go naprawdę delikatnie.
– O to wygląda jak grzybek, a jakie delikatne – stwierdziła.
Obie kobiety uśmiechnęły się znacząco. Mnie natomiast do śmiechu nie było. W myślach pragnąłem, aby skończyło to się już teraz. Nic jednak tego nie zapowiadało. Dziewczyna przesunęła swą dłoń na moją mosznę. Delikatnie paluszkami dotykała skóry okrywającej jądra.
– Ale ona pomarszczona i tak porowata – zauważyła przesuwając palce po mosznie.
Ciocia przesunęła się za moje plecy i ponownie przykucnęła. Nie oznaczało to niczego dobrego.
– Jest tak gdyż odprowadza ciepło z wnętrza, tam gdzie są jajeczka. Jąderka produkują nasienie tylko w przypadku niższej temperatury niż temperatura ciała – odpowiedziała Justynie naukowo.
– Poważnie? – ta zapytała z niedowierzaniem.
Ciocia popatrzyła na nią z wyrazem politowania na twarzy.
– Oj widzisz dziecko jak Ty mało wiesz – westchnęła.
– Ale co tam, przecież po to tu jesteśmy żeby wszystko Ci pokazać i wyjaśnić – dodała.
Podniosła głowę do góry i spojrzała na mnie.
– Radek na pewno się zgodzi na to by pokazać Ci, jaki wygląd ma nasienie, nieprawdaż Radku? – to stwierdzenie mnie wybiło z letargu.
Jednocześnie dłoń cioci dotknęła moje go pośladka dając znak abym po raz kolejny przystał na jej żądanie. Byłem w kompletnym szoku. Wtedy w czerwcu była zbulwersowana faktem, że pani Ela i Jola zabawiły się moim ptaszkiem tak, że miałem wytrysk a teraz sama wychodziła z taką inicjatywą. Ta zmiana jej postępowania była dla mnie niezrozumiała. Zasłoniłem dłońmi twarz i wyrzuciłem z siebie.
– Nie, nie zgadzam się, już wystarczy.
– No, co Ty, nie bądź taki – ponowiła prośbę ciocia patrząc dobrodusznie na mnie.
Nie miałem zamiaru godzić się na to. Już wystarczająco podle czułem się w tej chwili po tym, co musiałem znieść.
– Nie ciociu, nie – odpowiedziałem.
Twarz cioci spoważniała. Najwyraźniej nie takiej odpowiedzi się spodziewała. Patrzyła już na mnie teraz w całkiem inny sposób.
– Nie zmuszaj mnie do tego żebym musiała…. – wycedziła przez zęby.
Nie musiała dokańczać. Dobrze wiedziałem, co miała na myśli. Z delikatnej perswazji przesunęła się do najzwyklejszego w świecie szantażu. Zadziałałem machinalnie, bez przemyślenia.
– Dobrze, zgadzam się – wyrzuciłem z siebie.
Ciocia uśmiechnęła się ponownie zadowolona z swego działania.
– No nieźle – skwitowała moją zgodę Karolina.
– Wiedziałam, że się zgodzisz Radku i rozumiem Twoją chwilową rozterkę – odpowiedziała ciocia próbując wygładzić mój chwilowy sprzeciw.
Czułem się podle. Podle i wściekle. Jakiż byłem głupi wierząc w dobre intencje cioci. Teraz zrozumiałem, dlaczego tak kręciła i dawała wymijające odpowiedzi, gdy pytałem o konkrety swego działania w jej domu. Nie spodziewałem się, że posunie się do szantażu. To bolało najbardziej.
– Chwyć Justynko jego ptaszka tak tutaj i poruszaj skórką w górę i w dół a sama zobaczysz, co się stanie – zachęciła dziewczynę ciocia wskazując jak ma uchwycić penisa.
Justyna zgodnie ze wskazówkami cioci uchwyciła penisa w właściwy sposób. Bezradnie skrzyżowałem ręce na wysokości mojego torsu dociskając je do niego.
– Naprawdę mogę? – zapytała a niedowierzaniem dziewczyna i uśmiechnąwszy się zwróciła swą twarz do Karoliny.
Ta uśmiechnąwszy się popatrzyła na jej dłoń i nic nie odpowiedziała.
– No śmiało, nie bój się – rzekła ciocia.
Niebieski szlafrok zsunął się z jej prawego ramienia odsłaniając ramiączka koszulki i biustonosza.
– Ale czy ja mu nic nie uszkodzę, przecież tego jeszcze nigdy nie robiłam – Justyna miała obiekcje.
– Nic nie zrobisz, chłopcy w ten sposób często się zaspokajają – odpowiedziała ciocia.
– Pewnie sam nieraz się trzepał, to normalne u nich, ale bardziej ich kręci jak robi to dziewczyna – dodała Karolina.
Justyna popatrzyła na nią i otworzyła usta.
– A skąd to wiesz, już wiem, już wiem, robiłaś to – odpowiedziała Justyna.
Karolina tylko uśmiechnęła się znacząco. Justyna chwyciła ją za nadgarstek.
– No weź mi pokaż, nie bądź taka – poprosiła.
Tego się nie spodziewałem. Miałem nadzieję, że ta kobieta pozostanie biernym obserwatorem. Miałem już zaprotestować, lecz dotknięcie mojego pośladka przez ciocię dało mi wyraźnie do zrozumienia, że nie ma to sensu.
– Nie no daj spokój Justyna- z śmiechem na ustach odparła Karolina odwracając od nas głowę w drugą stronę.
– Karolina no pokaż jej, mnie jest niezręcznie trzepać syna mojej siostry – zachęciła Karolinę ciocia.
One bawiły się na całego a ja stałem bezradnie czekając, która to pierwsza zacznie to robić.
– Jesteście zboczone – odpowiedziała Karolina poprzez śmiech.
Justyna mocno trzymała jej dłoń za nadgarstek i ciągnęła w swoją stronę.
– Oj, co Ci szkodzi – zachęcała ciocia.
– No proszę Cię – nalegała Justyna.
– No,dobrze – zgodziła się w końcu Karolina.
Odwróciła twarz i pozwoliła by dłoń Justyny naprowadziła jej dłoń na mojego penisa. Justyna zsunęła dłoń dzierżącą penisa w dół odkrywając całkowicie główkę ptaszka.
– Zobacz, jaki tu wilgotny, no dotknij – stwierdziła i palcem wskazującym drugiej dłoni wskazała na śluz okalający odkrytą żołądź.
Palce Karoliny dotknęły koniuszka główki ptaszka kierowane przez drugą dłoń Justyny. Karolina przestała się śmiać wodząc wzrokiem za swą dłonią. Ciocia z kucków przypatrywała się temu równie uważnie.
– No weź teraz pokaż – poprosiła Justyna zwalniając z objęć swej dłoni mojego penisa.
– Naprawdę jesteście zboczeni – powiedziała Karolina i uchwyciła ptaszka w dłoń.
Trzeba stwierdzić, że zrobiła to bardziej fachowo niż poprzedniczka. Ciocia powstała z kucków i stojąc za moimi plecami nie spuszczała wzroku z penisa. Podobnie Justyna patrzyła uważnie na to, co robi Karolina. Ta zaś patrząc gdzieś na ścianę miarowo poczęła poruszać dłonią na penisie.
– Justynko daj też swoją rękę to czując ruchy Karoliny będziesz wiedziała jak to robić – zauważyła ciocia.
Karolina przestała na chwilę i zwolniła swą dłoń. Justyna uchwyciła ptaszka a Karolina zamknęła swą dłoń ponownie jednak tym razem zamykając po części jej dłoń. Czułem dwie ciepłe dłonie na swoim penisie, który sterczał jak najęty. Karolina nadawała tempo i moment, w którym należało zakończyć ściąganie napletka. W dalszym ciągu nie patrzyła na to, co robi mając wzrok utkwiony gdzieś w suficie. Ciocia zadowolona z takiego obrotu sprawy podparła się pod boki patrząc na poczynania obu dziewcząt. Ich ruchy z początku delikatne i poczęły stawać się nieco szybsze i głębsze. Główka ptaszka raz się ukazywała a raz to znikała powodując u mnie narastającą falę podniecenia. Pomimo tego, że byłem spięty i w jakimś stopniu przerażony tą sytuacją nie mogłem nie zareagować na tak mocne bodźce.
– Oh – jęknąłem
– No proszę dziewczyny, widzicie jak mu jest cudownie, zaczyna nam pojękiwać, dobrze wam idzie – zatryumfowała ciocia wskazując otwartą dłonią na ptaszka.
Jednocześnie uśmiechnęła się. Karolina przeniosła wzrok na mnie i uśmiechając się głęboko patrzyła oczekując dalszych symptomów przyjemności.
– Dobra teraz już Ty sama – stwierdziła Karolina i wycofała swą dłoń.
Justyna poczęła pracować dłonią sama. Bodźce, jakie dostarczane miałem teraz były znacznie słabsze niż poprzednio. Wszystkie oczekiwały chyba na moje kolejne pojękiwania i głośne sapanie. Niestety nie miałem zamiaru udawać. Ciocia zorientowała się chyba pierwsza i przykucnęła ponownie za moimi plecami.
– Oj zapomnieliśmy chyba o popieszczeniu jajeczek, a oni to bardzo lubią, nieprawdaż Radku- stwierdziła i uśmiechając się popatrzyła na mnie oczekując odpowiedzi.
– Tak, tak jak mówisz ciociu – odpowiedziałem powodując u nich tą odpowiedzią uśmieszek na twarzach.
Ciocia bezceremonialnie ujęła swą dłonią moją mosznę i poczęła stymulować jądra. Justyna cały czas przesuwała swą dłoń na moim penisie.
– A jak mam je dotykać, aby było dobrze – zapytała rozochocona teraz Justyna.
Ciocia palcami dłoni okalała moją mosznę unosząc ją nieco do góry.
– Chwyć tak, całą dłonią i możesz delikatnie zaciskać, tarmosić a nawet pociągać i przesuwać je – odpowiedziała fachowo ciocia.
Dziewczyna wypuściła penisa w dłoni. Otworzyła swoją dłoń i mając na wpół zgięte palce przyjęła nią pozycję podobną jak trzyma się piłkę do siatkówki przed serwowaniem.
– Czy tak Jadziu? – zapytała patrząc na ciocię.
– O dokładnie, tylko za mocno nie ściśnij – odpowiedziała ciocia.
Fakt, że ją tak instruowała i na dodatek napędzała cały ten spektakl był dla mnie trudny do zrozumienia. Wszak dobrze pamiętałem jak była zbulwersowana czerwcową sytuacją. A teraz. Teraz sama napędzała to nie mając żadnych obiekcji. Justyna prawą dłonią objęła penisa a lewą poczęła majstrować przy moich jądrach. Obie pozostałe kobiety przyjęły rolę kibiców oceniając jej działania.
– No dobrze moja droga, pierwszorzędnie to robisz – oceniła ciocia.
– Prawdziwa profesjonalistka już z Ciebie – dodała Karolina.
Te komplementy spowodowały, że Justyna z uśmiechem na ustach kontynuowała swe dzieło. Poczęła coraz mocniej stymulować moją mosznę w wyniku czego moje jądra nieco przesunęły się ku górze. Stymulując je powodowała rosnące poczucie podniecenia. Nie mogłem się oprzeć i zacząłem mocniej oddychać. Jęknąłem ponownie. Dziewczyna otworzyła usta z zdziwienia nie przestając tarmosić moich genitalii.
– Brawo Justynko – skwitowała ciocia.
Karolina z specyficznym uśmieszkiem na twarzy przyglądała się poczynaniom koleżanki.
– Naprawdę to działa – odkryła Justyna z wyraźnym zadowoleniem
Jednak ruchy jej dłoni zaczęły stawać się coraz mniej intensywne. Nie za bardzo wiedziałem, co jest tego przyczyną.
– Karolina weź teraz Ty, bo mi się ręka zmęczyła – wyjaśniła to Justyna.
– Tak, kontynuuj, bo jest już nieźle rozgrzany a szkoda byłoby rozpoczynać wszystko od początku – zawtórowała ciocia zachęcając tę drugą do działania.
– No dobrze, nie myślałam, że z niego taki długodystansowiec – odparła Karolina i pochyliła się w moim kierunku opierając oba łokcie o blat stolika.
Sprawnie przejęła ptaszka od Justyny i teraz to ona kontynuowała to, co zaczęła Justyna. Wzrok miała skierowany na swe dłonie, z których prawa operowała na penisie, lewa zaś obejmowała mosznę. Ciocia głaskała po plecach odpoczywającą teraz Justynę. W tej pozycji nie było jej jednak zbyt wygodnie i po kilkunastu ruchach ku mojemu pełnemu zaskoczeniu zaproponowała.
– A może pokaże nam jak sam to robi z swoim ptaszkiem –
Wydawało mi się, że to ona była najmniej zadowolona z tego, co tu się działo. To stwierdzenie jednak przeczyło temu, co wcześniej myślałem.
– No właśnie, ja też jestem ciekawa – dodała oliwy do ognia Justyna.
Najwyraźniej już pozbyła się wszelkich uprzedzeń a jedyne, co jej teraz krążyło po głowie to zobaczyć jak najwięcej. Wizja tego, że mam przed nimi się onanizować była straszna.
– No Radku, nie daj się prosić – ponagliła mnie ciocia.
– Przecież na pewno to robisz – zawtórowała Karolina z szelmowskim uśmieszkiem na twarzy.
Powróciła do poprzedniej sylwetki i wyprostowana oczekiwała na to, o co wszystkie prosiły. Ciocia uszczypnęła mnie w pośladek dając jasno do zrozumienia, że mam przystąpić do działania. Opuściłem w dół prawą rękę i dłonią ująłem penisa. Poczułem się całkowicie pozbawiony poczucia godności i wstydu. Pośpieszany przez ciocię kolejnym uszczypnięciem w pośladek zacząłem dłonią wykonywać ruchy penisem. Karolina przyjęła to z nieskrywaną radością przyglądając się uważnie moim ruchom.
– Justynko uchwyć mu jajeczka w ten sposób – zachęciła tę drugą ciocia układając swą dłoń w podobny sposób jak Justyna pokazywała wcześniej.
Dziewczyna uchwyciła moje jądra. Z zażenowaniem poruszałem swoją dłonią. To było okropne i na szczęście nie przynosiło dodatkowych podniet gdyż nie miałem zamiaru spuścić się teraz, gdy sam onanizowałem się przed nimi. Na szczęście po chwili Justyna ponownie uchwyciła mojego ptaszka i mosznę w swe dłonie i zaczęła kontynuować to co robiła wcześniej. Czułem narastającą falę podniecenia. Zdawałem sobie sprawę, że jeszcze chwila i to nadejdzie. Nie potrafiłem również ukryć symptomów zbliżającego się wytrysku. Zacząłem pojękiwać ku uciesze wszystkich kobiet. Oddech stał się płytki i przyśpieszony.
– Teraz przyśpiesz ruchy Justynko- poinstruowała ciocia.
– Tak, przyśpiesz, bo chyba nam dochodzi – dodała Karolina.
Wszystkie spoważniały oczekując na to, co miało się wydarzyć.
– Oh, oooh, Aaaah – jęczałem nie kontrolując swoich reakcji.
Justyna trzepała ptaszka z dużą częstotliwością. Skórka śmigała tam i z powrotem.
– Dobrze trzymaj jąderka a poczujesz, kiedy to nastąpi – szybko powiedziała ciocia.
W pełnym skupieniu dziewczyna przesuwała szybciutko swą dłoń na moim penisie. Druga z dłoni przebierała wśród moich jąder wzmagając doznania. Poczułem, że już nie wytrzymam. Ogromna fala uczucia przyjemności przeszyła moje ciało.
– Taaak, Oooooo – wyrwało mi się z ust.
Porcja spermy napłynęła do nabrzmiałego penisa i strzeliła z jego końca wąską strużką. Justyna otwarła ze zdziwienia usta. Ciocia uśmiechnęła się delikatnie obserwując jej reakcję. Pierwszy ładunek nasienia wylądował na szklanym blacie stołu. Miałem zamknięte oczy. Uczucie przyjemności przeszywało moje ciało. Opuściłem obie ręce wzdłuż tułowia. Z ptaszka wydobywał się kolejna porcyjka spermy. Teraz już nie wystrzeliła, lecz ciągnęła się ku dołowi od jego czubka.
– Ale – wydobyła z siebie Justyna.
Widać było, że jest z siebie zadowolona a jednocześnie dało się odczuć, że było to dla niej niebywałe doświadczenie. Z otwartymi ustami i uśmiechem na twarzy patrzyła na kropelki spermy wydobywające się z penisa.
– Jeszcze zrób parę razy żeby wycisnąć cały soczek – z uśmiechem na ustach poinstruowała ją ciocia.
– To niebywałe, ale czad- stwierdziła nie spuszczając wzroku z penisa.
Z niebywałą radością wykonywała jeszcze delikatne ruchy członkiem. Wydobywająca się sperma lądowała na jej dłoni.
– Jadziu, to jeszcze leci – wybuchnęła gromkim śmiechem – A jakie to ciepłe i lepkie, zobacz jest na mojej ręce – dodała z nieukrywaną radością.
– Widzisz Justynko, nie mówiła, że to będzie niezłe przeżycie – tryumfalnie obwieściła ciocia również nie kryjąc zadowolenia.
Karolina przypatrywała się temu wszystkiemu z dalszej odległości lekko się uśmiechając. Przesunąłem swoją dłoń chcąc uchwycić dłoń Justyny. Wiedziałem, że już wystarczająco wytarmosiła mojego ptaszka i więcej z niego już nie wyciśnie.
– Już wystarczy, już dość – powiedziałem.
Justyna bez słowa wycofała swą dłoń upaćkaną moim nasieniem.
– Zobacz Jadziu cała jest w spermie – rzekła.
– No,masz żywą pamiątkę na dłoni- odpowiedział ciocia.
– No takie są skutki zabaw z kutaskiem – dodała Karolina wybuchając gromkim śmiechem.
Roześmiały się wszystkie razem. Czułem się podle. Po fali przyjemności nastał czas wstydu. Wstydu i poniżenia, jakiemu zostałem tu poddany. Marzyłem o tym by wyjść stąd jak najszybciej i zniknąć na zawsze. Ptaszek powoli malał. Było to normalne. Jednak nie dla Justyny.
– Zobaczcie on maleje – zauważyła.
– Zaraz będzie taki mały, że go nie poznasz – zażartowała Karolina.
– To normalne po wytrysku, musi się zregenerować – dodała ciocia.
– Mogę już się ubrać – zapytałem mając już dość tego sterczenie nago.
– Poczekaj, zobaczymy jak Ci zmaleje – odparła sucho ciocia.
Nie wiem, czego bardziej się wstydziłem. Tego, że sterczał, czy tego, że teraz staje się coraz mniejszy i flaczeje z każdą chwilą. Czułem się straszliwie. Spektakl jeszcze nie dobiegł końca.
– Ale teraz jest mały – stwierdziła Justyna, gdy penis całkowicie zmalał i zwisał swobodnie ku dołowi.
– Taki malutki bidulek – dodała Karolina śmiejąc się szelmowsko.
– No takiego mają w normalnym położeniu, ale jak się go odpowiednio podnieci to sama widziałaś, jaki rozbójnik z niego rośnie – zakończyła dywagacje na temat sflaczałego ptaszka ciocia.
Czułem, że nastał wreszcie koniec. Ruszyłem w kierunku ubrań.
– Łazienka jest w korytarzu, drugie drzwi na prawo – poinstruowała mnie Karolina.
– Tam się ubierz i poczekaj chwilę, musimy jeszcze porozmawiać same – dodała ciocia.
Potraktowały mnie instrumentalnie. Jak murzyna, który zrobił swoje a teraz jest wolny. To bardzo bolało. Zabrałem z podłogi swoje ubrania i dotarłem do łazienki. Gdy mijałem drzwi salonu w lustrze zauważyłem jak Karolina i ciocia pochylone nad Justyną szepczą jej coś do ucha. Ta rozpromieniona ci chwila wybuchała śmiechem. Ciocia objęła ją swym ramieniem, Karolina coś mówiła. Nie interesowało mnie to. Chciałem jak najszybciej uciec stąd i zapomnieć o tym co się działo. Obmyłem swe ciało w łazience i szybko się ubrałem. Gdy znalazłem się na korytarzu drzwi do salonu były zamknięte. Najwidoczniej jeszcze rozmawiały o czymś i nie chciały bym się temu przysłuchiwał. Czas dłużył się niemiłosiernie. Siedziałem jak na szpilkach. Po chwili drzwi od salonu otworzyły się i wyłoniły się zza nich trzy kobiece postacie. Justyna podeszła do mnie.
– Dziękuję Ci bardzo – powiedziała.
Nie wiedziałem, co odpowiedzieć i unikałem ich wzroku. Podniosłem się z pufy i skierowałem w kierunku drzwi wejściowych. Ciocia wraz z Karoliną wyszły za mną. Justyna zamknęła drzwi i byliśmy na podwórku. Szybkim krokiem skierowałem się w kierunku zaparkowanego samochodu. Kobiety doszły do niego po chwili.
– To naprawdę mogę Jadziu u Ciebie przenocować razem z Aliną? – usłyszałem głos Karoliny.
Mało mnie to obchodziło. Miałem zamiar zaraz po przyjeździe do mieszkania ciotki zabrać swoje manatki i wyjechać jak najdalej.
– Nie ma sprawy. Nie ma Joli to ja położę się w jej pokoju a Wy zajmiecie moje łóżko, tylko będziecie musiały spać razem – odpowiedziała na zadane pytanie ciocia i otworzyła pojazd.
Wsiedliśmy do samochodu. Zająłem miejsce z tyłu. Karolina usiadła obok cioci z przodu. Ciocia odwróciła się do mnie.
– Super się spisałeś, dziękuję Ci za to – stwierdziła.
– Naprawdę wyprowadziłyśmy ją dzięki Tobie z niezłego dołka – dodała Karolina.
Nie wiedziałem czy się ze mnie naśmiewają czy też dziękują w rzeczywistości. Mnie ta misja nie pasowała i nie należała do tych, które można miło wspominać. Nic nie odpowiedziałem mając wzrok wbity w boczną szybę pojazdu. Samochód ruszył. Kobiety rozmawiały o mało znaczących dla mnie rzeczach. Karolina była zadowolona z takiego obrotu sprawy gdyż umówiła się z swoją koleżanką Aliną na dyskotekę w klubie. Wywnioskowałem, że obie nie pochodziły z tej miejscowości i po skończonej imprezie miały zamiar przenocować u cioci. Z trudem udawało mi się nic nie mówić. Miałem zamiar wygarnąć ciotce za to wszystko, co mnie tam spotkało. Nie chciałem jednak tego robić przy świadkach. Ciocia zatrzymała samochód w centrum miasta wysadzając Karolinę.
– To będziemy gdzieś tak koło trzeciej dobrze – powiedziała ta wychodząc z pojazdu.
– Dobrze, nie ma sprawy, tylko wcześniej zadzwoń na moją komórkę to Ci otworzę – odpowiedziała ciocia.
Ruszyliśmy w kierunku mieszkania cioci. Dalej nic nie mówiłem.
– Nie masz zamiaru się odzywać – zapytała ciocia.
Nic nie odparłem. Samochód zatrzymał się pod blokiem cioci. Wysiedliśmy oboje i skierowaliśmy się w stronę mieszkania. Ciocia szła przodem i po otwarciu drzwi znaleźliśmy się we wnętrzu mieszkania.
– Jak mogłaś mi to zrobić ciociu – wyrzuciłem z żalem, gdy tylko zamknęły się drzwi.
Wsadziła klucze w zamek i popatrzyła na mnie.
– Słuchaj Radku, przepraszam, jeśli czujesz się urażony, ale tylko Ty mogłeś pomóc i sam widzisz, że udało się to. Dziewczyna wróciła do formy – odpowiedziała spokojnie ciocia.
To przechodziło wszelkie granice. Ciotka traktowała to, co się tam stało nad wyraz lekko.
– Ale jakim kosztem, wykorzystałaś mnie! – prawie krzyknąłem z żalem w głosie.
– Uspokój się, myślałam, że po czerwcowym incydencie nie jest to dla Ciebie aż tak straszne przeżycie, wtedy nie wydawało się…. – odparła.
– Wcale nie było to dla mnie miłe i wtedy i teraz – przerwałem jej.
– Na pewno? – zapytała przyglądając mi się uważnie.
– Tak, na pewno. Poniżyłaś mnie ciociu – wyrzuciłem z siebie.
Ciocia zacisnęła usta. Patrzyła na mnie poważnym wzrokiem. Widać było, że przygotowuje ostrą ripostę.
– W czerwcu mój kochany poniżyłeś się sam i analizując to doszłam do wniosku, że teraz nie będzie to dla Ciebie aż tak straszne jak twierdzisz. Dlatego prosząc Cię o tę przysługę miałam nadzieję, że nie będzie to dla Ciebie aż tak trudne – odpowiedziała.
– Dobrze skończmy tę dyskusję, bo nie ma sensu, zabieram swoje rzeczy i wyjeżdżam – fuknąłem chcąc przerwać te dysputy.
Ciocia zmarszczyła czoło.
– Nigdzie nie wyjedziesz – odpowiedziała pewnie.
– Nie mam zamiaru tu zostać – odparłem hardo.
Odwróciłem się do niej plecami i ruszyłem w kierunku pokoju, w którym były moje rzeczy. Ciocia ruszyła za mną.
– Przypominam Ci, że jest sobota – stwierdziła.
– I co z tego – odparłem.
– Ano to, że zgodnie z tym, co powiedzieliśmy Twoim rodzicom to dzisiaj masz być na weselu – przypomniała.
Zatrzymałem się w połowie drogi do pokoju. Rzeczywiście powrót do domu w dniu dzisiejszym stanowczo odpadał. Nie miałem jednak zamiaru pozostawać tu dłużej.
– Pojadę nad morze – stwierdziłem i ruszyłem do pokoju.
Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Ciocia stanęła w drzwiach pokoju.
– Nigdzie Cię nie puszczę – oznajmiła twardo.
– Bo co? – stawałem się coraz bardziej niemiły w stosunku do niej.
– Bo nie mam zamiaru odpowiadać, jeżeli Ci się coś stanie, pamiętaj, że i ja poświadczyłam tę wersję ze ślubem – oświadczyła rzeczowo.
Wrzucałem swoje rzeczy do torby podróżnej nie zważając na jej słowa. Ona stała w dalszym ciągu w drzwiach.
– Nic mnie to nie obchodzi – odparłem lakonicznie.
Ciotka nabrała powietrza w płuca.
– Jeżeli wyjdziesz nie będę miała innego wyboru jak zadzwonić do twoich rodziców i opowiedzieć ze szczegółami to, co wydarzyło się w czerwcu – zaszantażowała.
Przerwałem pakowanie torby. Odwróciłem się do niej twarzą i spojrzałem na nią. Miała poważną minę i widać było, że nie jest to czcza obietnica.
– Szantażujesz mnie, jak długo jeszcze będziesz mnie tym szantażować, do śmierci? – zapytałem.
– Nie mam takiego zamiaru i daleka jestem od tego, ale sam mnie do tego zmuszasz – odpowiedziała.
Czuła chyba, że skapitulowałem. Mogła powiedzieć o czerwcu i dodać jeszcze, że prosiłem ją, aby skłamała w tej sprawie. Mogła wymyślić niestworzone rzeczy. Jednym słowem miała mnie w garści.
– Dobrze zostaję, ale jutro wyjeżdżam – obwieściłem.
Uśmiechnęła się tryumfując po raz kolejny. Podeszła do mnie bliżej.
– Jakoś Ci to wynagrodzę, obiecuję. O Justynę i Karolinę się nie martw. Obiecały, że nie puszczą pary z ust – powiedziała znacznie uspokojona.
Nerwy powoli mnie puszczały. Miałem pozostać tutaj jeszcze ten dzień i część następnego. Myślałem, że przez ten okres czasu nic już się nie wydarzy. Myliłem się jednak, ale o tym w następnym opowiadaniu.
Scroll to Top