Zapach pomarańczy

Sypialnia tonęła w mroku, rozświetlanym przez blask kilkudziesięciu świec. Rozlegle pomieszczenie było prawie puste, nie licząc olbrzymiego łoża, oraz stolika z zestawem stereo wciśniętego w najciemniejszy róg. Świecami zastawiono prawie cala podłogę. „Ale wpadłam” pomyślała z rozbawieniem Gosia, gdy Marek delikatnie wciągnął ja do środka i poprowadził za rękę w stronę łóżka. Było nakryte tylko cieniutkim purpurowym prześcieradłem. Obok w kubełku z lodem chłodził się szampan. Stał tam też talerz obranych i podzielonych na cząstki pomarańczy.

Marek objął ją wpół i spojrzał na nią tymi swoimi dziwnymi seledynowymi oczami. Wyszczerzył się bezczelnie, ciesząc się jak dziecko z nadchodzącej rozkoszy. Ona tez się uśmiechnęła „Kochany głupek!”. Puścił ją i zastanawiał się od czego zacząć rozpakowywanie tego cudnego „prezentu”. Rozpoczął od guziczka błękitnej bluzki. Rozpiął go a jego wzrok przesunął się po kształtnej szyi. Nadal uśmiechnięty, po prostu szczęśliwy rozpiął następny. Gosia odgarnęła włosy do tylu, bardzo chciała, żeby ją teraz pocałował. Spojrzała uwodzicielsko spod długich rzęs. Uśmiechnęła się lekko. On zdawał się tego nie zauważać. Nadal bawił się koszulką, rozpiął ja już do polowy tak, ze pod spodem widać było biel staniczka i dwie krągłe piersi, pięknie skąpane w blasku świec. Położyła mu ręce na ramionach, palce wplotła w gęste ciemne włosy. Spojrzał na Gosie i już nie cofnął spojrzenia. Wpatrywał się w nią z niewypowiedzianą miłością i oddaniem, jakie może wyrazić tylko takie właśnie spojrzenie. W tym samym czasie jego palce rozpinały ostatnie guziki. Sam zrzucił z siebie czarną koszulkę ukazując lekko opalone, dobrze zbudowane ciało, owłosiony tors, plaski brzuch i silne ramiona. Zsunął z niej koszulkę, a wkrótce jej śladem opadł staniczek. Objął Gosię i przycisnął do siebie. Twarde sutki napierały na jego zebra. Obejmując ja mocno zatrzymał swoje usta milimetry od jej ust. Czuła jego ciepły oddech, delikatnie musnął jej wargi raz, drugi aż nie wytrzymała i sama go pocałowała. Odpowiedział mocno, ściskając jej wargi swoimi, jego dłonie przesunęły się po jej plecach i wplotły się we włosy. Pocałunek był długi i mokry. Jego szorstki język najpierw delikatnie a potem stopniowo coraz mocniej drażnił jej podniebienie, igrał z jej językiem. Jedna z jego dłoni przesunęła się w dół i spoczęła na pośladkach Gosi a potem miedzy nimi. Czując rosnące podniecenie wyswobodzili się z objęć. Marek rozpiął guzik jej dżinsów, potem rozporek, jego dłoń spowodowała pierwsze dreszcze miedzy jej nogami. Wyswobodziła się ze spodni i fig, stanęła przed nim naga, lekko onieśmielona – pierwszy raz widział ją taką. On też był wyraźnie pod wrażeniem tej intymnej chwili. Pozbył się swoich spodni i bokserek. Jej wzrok oscylował wokół jego krocza. Marek znowu się uśmiechnął, delikatnie pchnął ja na łóżko.

Nie przestając patrzeć na nią, rozkosznie nagi, otworzył szampana i napełnił dwa kieliszki. Wypili przypatrując się sobie namiętnie. Trzymając za ręce, muskając nawzajem swoje nagie ciała. Odstawił kieliszki. W jego ręku pojawiła się cząstka pomarańczy. Wycisnął sok na sterczące piersi Gosi a potem go zlizał. Gdzie popłynął sok, podążał jego chropowaty język. W powietrzu, do ich intymnego zapachu, dołączył aromat świeżych pomarańczy. Sok spłynął po jednej piersi w stronę szyi i w stronę pępka. Marek oblizał jej sutek, ssąc delikatnie. Jego język szukał najmniejszej kropelki soku. Potem długim liźnięciem zawędrował aż po kark. Skubnął ją w ucho. Dla Gosi było to uczucie nie do opisania. Ciało Marka przesuwało się nad nią, mięśnie grały pod opaloną skórą. Czuła się bezbronna. Jęknęła z rozkoszy, gdy jego język zapędził się za kropla soku na jej biodro. Nagle zapragnęła sama się tak pobawić. Sięgnęła po malejący szybko zapas pomarańczy i wybrała soczystą cząstkę. Kiedy Marek wylizywał jej pępek trysnęła sokiem prosto na jego jądra. Mruknął z aprobatą, nie przestając jej pieścić. Wsunęła głowę miedzy jego nogi i polizała to miejsce między jądrami a odbytem. Zmieszany zapach pomarańczy i jego męskości był cudowny. Lekko szumiało jej w głowie od szampana. Sok spływał po jego długim naprężonym członku, kiedy Marek pochylał się nad nią, kąpiąc w soku jej wzgórek łonowy. Pierwsze lepkie krople dotarły już miedzy jej nogi. Zaczęła go ssać, wylizywać kropelki, które zawędrowały pod żołądź. Jego język wszedł w nią po raz pierwszy, delikatnie. Objęła jego głowę smukłymi białymi udami. Głowa Gosi przywarła do jego podbrzusza gdy go ssała. Kleili się od słodkiego soku, złączeni niczym jedna istota. Gosia czuła się rozkosznie upaprana w pomarańczach. Gdzieś tam, zagubieni w sobie, spleceni w objęciach doznali orgazmu. Ona pierwsza. On trochę później. Wytrysnął na jej piersi a kiedy rozsmarowała już jego sok z pomarańczowym po całym ciele, przywarli do siebie znowu.

Wreszcie wszedł w nią mocno, aż do końca. Pocałował ją znów a ona splotła stopy na jego plecach a rękoma gładziła włosy, ramiona, plecy. Czasami jej dłonie wsuwały się miedzy jego pośladki a paznokcie muskały jego rowek. Nadal lepili się od soku i spermy gdy wystrzelił w niej po raz drugi. Wtuliła się w Marka i delikatnie pocałowała w szyję. Nie przestając jej obejmować sięgnął po szampana. Wypili jeszcze po kieliszku, odpoczywając. Czuła zapach jego potu i pomarańcze, które już zawsze miały jej się kojarzyć z tą nocą i z seksem.

Jej oczy zaczęły ciążyć. W objęciach ukochanego czuła się taka bezpieczna i spokojna. Poderwał ją jednak, dając do zrozumienia, ze noc się jeszcze nie skończyła. Obrócił i ustawił na czworaka na łóżku. Jego penis znów był twardy. Przygotowywał się by wejść w nią po raz kolejny. „Czekaj…” szepnęła „… w pupę…” wyszeptała niemal bezgłośnie wstydząc się, swojej małej fantazji. Uśmiechnął się z mina zdobywcy. Potem rozchylił jej pośladki i wsunął język w jej tyłek, zwilżając krawędzie rowka. Kiedy była tam już cala mokra, czubek jego penisa wsunął się w jej pupę. Potem delikatnie zaczął wchodzić cały. Poczuła opór i ból. Kręciło jej się w głowie od wszechobecnego zapachu i wrażeń. Nagle jego uda oparły się o jej pośladki a jądra uderzyły w łechtaczkę. Wszedł do końca. Już nie czuła bólu, za to jego maszt w swojej pupie. Zaczął się w niej poruszać, wykonując długie powolne suwy, które przyprawiały Gosię o dreszcz kolejnego orgazmu. Usta Marka poczęły wędrować po jej krzyżu, jego język posuwał się wyżej. Jedna z jego dłoni wsunęła się delikatnie między uda dziewczyny i poczęła igrać ze szparką. Druga złapała ją za włosy. Począł ją ujeżdżać. Brutalnie ale czule. Rżnął ją tak, że przeżyła drugi orgazm – ciągnięcie za włosy dodatkowo zwiększyło doznania. Potem wytrysnął jej do środka.

Opadła na łóżko. Większość świec już się dopaliła. Zapadł zmrok. Jego ciepła śmietanka wypływała z jej szparki i z pupy, po pośladku. Zapragnęła mieć znów ją także w ustach. Po omacku dotarła do jego gorącej pałki. Objęła ją oburącz i wpakowała sobie do ust. Spróbowała jak daleko może ją połknąć, pocierała o wewnętrzną stronę policzka, muskała drobnymi ząbkami jego czubek, całowała jądra i lizała pachwiny a na koniec mocno ssała aż wytrysnął jej do ust i częściowo na twarz. Objął ją i pocałował nie przejmując się zapachem i smakiem swojej spermy w jej ustach. Tak zasnęli.

Rano obudziło ich wpadające do sypialni słońce. Marek wziął Gosię na ręce i zaniósł do łazienki gdzie długo moczyli się, zmywając zapach pomarańczy, tuląc i całując się delikatnie…

Scroll to Top