Zaproszenie

W połowie jednego z trzech ciepłych miesięcy lata zadzwonił do mnie jeden ze znajomych, z którymi spędzałam prawie wszystkie licealne wakacje. Zapytał czy przyjęłabym zaproszenie na jego ślub. Nieco zaskoczył mnie takim pytaniem. Właściwie nie samo pytanie wzbudziło we mnie to zaskoczenie, ale fakt, że kolega, którego pamiętam z pijackich imprez nad jeziorem w byle jakich domkach campingowych, poznał dziewczynę, z którą ma zamiar spędzić spory kawałek życia.
Marcin przez cztery lata liceum, mówiąc dość lakonicznie czuł do mnie miętę przez rumianek. Wyrażało się to nie tylko w cielęcych spojrzeniach, czy zabiegach w wyniku, których miałam, lekko podchmielona, zostać z nim sam na sam, ale zbereźnych uwagach i czasami dość agresywnych uściskach nóg czy pleców. Wiedziałam, że miał na mnie ochotę, ale ja na niego nie i dawałam mu jasno do zrozumienia, ze nic z tego, nie zrobię mu ani laski, ani nie zaproszę go do seksu grupowego z moją kuzynką. Z pewnością były to jego fantazje, ale nigdy się nie spełniły. Domyślam się, że były one dość częste i przybierały najprzeróżniejsze formy, jednak nigdy nie zrobił czegoś, co zniechęciłoby mnie do przebywania w jego towarzystwie. Chętnie przyjeżdżałam do tych obskurnych domków, gdzie bawiliśmy wszyscy do rana, wspólnie śmialiśmy się z idiotyzmów, które miały miejsce i upijaliśmy się do nieprzytomności po to, żeby następny dzień zacząć od piwa. Towarzystwo było tak otwarte i nieplotkarskie, że mogliśmy rozmawiać otwarcie o seksie robić sobie wzajemnie aluzje, z których jasno wynikało, kto chciałby, z kim, kiedy i jak.
Cieszyłam się w wśród męskiej części towarzystwa dużym powodzeniem. Nie dlatego, że byłam oszałamiającą pięknością, ale dlatego, że potrafiłam rozmawiać z facetami, pić tak jak oni i zwyczajnie nie marudziłam. Świńskie i obleśne zdania Marcina; wyliżę Ci cipeczkę, ile kilogramów dodają ci cycusie przyjmowałam jak swojego rodzaju komplement. Ponadto, miałam chyba to coś, coś, co mówiło mężczyznom, że potrafię się pieprzyć, chcę tego i nie boje się posądzeń o to, że jestem puszczalska.
Po zdaniu matury cześć towarzystwa poszła na studia, inni zostali w rodzinnych miejscowościach. Kontakty się pourywały, nie byliśmy już dla siebie tak interesujący i nie czuliśmy się we własnym gronie tak dobrze. W pierwszych latach studiów miały miejsce jakieś sporadyczne spotkania, ale w większości były po prostu nudne. No może z wyjątkiem jednego w jakimś zwyczajnym pubie, na które część facetów zaprosiła swoje dziewczyny.
Oczywiście wszyscy sobie zdrowo popiliśmy, potańczyliśmy, niektórzy zaczęli przysypiać przy stole, ale impreza jakoś się toczyła. Wyszłam przed lokal, żeby trochę pooddychać i wylazł za mną Marcin. O czym mogliśmy rozmawiać po tych kilku latach nie widzenia się? Poruszaliśmy tematy związane z licealnymi wyjazdami, co się wtedy działo i jak było ciekawie. Było to trochę tkliwe i odrobinę nudnawe, ale, pomimo tego nie zmieniałam tematu i nie zapytałam; Marcin masz dziewczynę, a jeśli tak to jak ją obracasz? Czyżby ten facet wiedział, o czym pomyślałam, co chciałabym wiedzieć.? Zaczął, żalić się, ze ma kogoś, jakąś Basię czy Bożenkę, że jest apodyktyczna, wymagająca. Wyłonił mi się obraz jakiejś wstrętnej baby, która ani nie zatańczy dobrze, ani nie potrafi się dobrze pieprzyć. Z tego, co mówił jest ładna, darzy ją pewnym uczuciem, jednak pod względem łóżkowym nie dobrali się. Albo to on jest nadpobudliwy, albo Basia-Bożenka jest zbyt chłodna. Zrobiło mi się go trochę żal, a może powinnam powiedzieć, że mu współczuję, bo trochę mogłam wczuć się w jego sytuację. Trochę? Pomyślałam, że jestem klaczą w nieustannej rui a mój ogier nie interesuje się mną. Złapałam go za głowę i dałam mu buziaka, zwykły przyjacielski buziak, z odrobina podtekstu erotycznego, o którym marzył kiedyś. Przytrzymał mnie trochę dłużej niż, jak w moim odczuciu, powinien i buziak pocieszenia zamienił się w pocałunek, jaki wymienia zwykła parka chodząca ze sobą od niedawna. Czyżby aż tak było mu źle, że zaryzykował coś, czego nie podjął się kiedyś. Właściwie i tak nie miał nic do stracenia, gdybym dała mu w pysk nie poniósłby żadnych innych konsekwencji. Nie znałam jego drugiej połowy, na którą tak narzekał, on nie wiedział, jakie życie i z kim prowadzę, nie widywaliśmy się i sprawa poszłaby w zapomnienie. W najgorszym wypadku pewnie skasowałabym jego numer w komórce.
Zaczął całować mnie coraz mocniej i agresywniej, właściwie nie całować, ale lizać się ze mną. Złapał mnie za biodra i przycisnął do siebie w taki sposób, że mogłam poczuć jak bardzo mu się podobam, dotykałam udem twardego kutasa. Prawą rękę przesunął z biodra na tyłek, złapał mnie mocno za pośladek, za mocno, napierając na mnie coraz bardziej swoją sterczącą pałą. Miałabym się pieprzyć z kimś, kto nigdy mi się nie podobał, będąc dobrze już wstawiona, nie dochowując wierności komuś, kto jest daleko a kogo kocham, w dodatku niedaleko wejścia do tłocznego pubu. Nie, nie chciałam tego. On widocznie jednak chciał i nie sądzę, żeby jakiekolwiek argumenty do niego trafiły. Byłam ciekawa jak wygląda jego kutas i jakich jest rozmiarów. Do tej pory mogłam jedynie wysnuć wniosek, że nie jest mały. Nie zmieniając sposobu przytulania się do niego dotknęłam penisa i po upływie kilku chwil rozpoczęłam masaż jego sprzętu. Chodź Nati, nie będziemy tutaj tego robić. Po krótkim spacerze dotarliśmy do dużego parku usytuowanego nad brzegiem jeziora. Teraz myślę, że chciałam to zrobić, nie byłam wtedy inicjatorką nocnego spaceru, jednak pozwoliłam na to i nie protestowałam przeciwko zabiegom Marcina, faceta, na którego nigdy nie miałam ochoty, mojego dawnego kolegi, być może nawet przyjaciela.
Przycisnął mnie do drzewa, i jednym płynnym ruchem wsunął dłoń za stringi i wepchnął dwa palce do mojej cipki. Bolało, nie byłam przygotowana na to, że dokona penetracji bez wcześniejszych pieszczot. Rozpiął rozporek; wyjmij go na wierzch cycatko, usłyszałam. Moja ciekawość za chwilę zostanie zaspokojona, pomyślałam. I ścisnęłam go przez majtki, które po chwili zsunęłam. Jego **** był taki żylasty, zwierzęcy, lekko zaczerwieniony, a rozmiar był z pewnością ponad przeciętny. Nie pytajcie ile miał centymetrów, nie mam miarki w oczach, ale był na pewno duży. Nie zniechęcało mnie to, wręcz przeciwnie wzbudzało ciekawość przeradzającą się w podniecenie, potęgowane pieszczotami pochwy, których intensywność stopniowo zwiększał dotykając kciukiem łechtaczki i wkładając we mnie palce jeszcze głębiej. Marcin wziął kutasa do ręki zsunął napletek i zachęcił, a właściwie wydał polecenie; weź go w usta. Nie bardzo wiedziałam czy żartuje, czy naprawdę chce, żebym zachowała się jak tania ****a i zaczęła robić mu loda w zasyfionym parku, na trawniku, którego stan pozostawiał wiele do życzenia. Ukucnęłam i zbliżyłam twarz do genitaliów faceta, którego nigdy nie traktowałam jak obiekt pożądania. Czułam jego samczy, ostry zapach już z odległości kilku centymetrów. Był dość intensywny i zadziałał na mnie lepiej niż wszystkie afrodyzjaki, o jakich piszą w Glamour czy innych miesięcznikach dla kur domowych. Był esencją męskości, jakby wyrażał stan umysłu ogierka, któremu zaraz obciągnę, jakby mówił; jestem mężczyzną i zrobię z tobą, co zechcę.
Myślałam, że usłyszę za chwilę jakieś wulgaryzmy wydobywające się z ust Marcina, ale ten jedynie lekko mnie popchnął przybliżając do kutasa tak, że dotykał on mojej twarzy. Może nie pasuje to do *****skiego charakteru sytuacji, ale przytuliłam się do niego, nadal wdychając zapach i czując jak pulsuje pod dotykiem mojej upudrowanej buzi. Wysunęłam koniuszek języka i lekko, jak tylko pozwalała na to dziwna pozycja, którą wyznaczyłam, polizałam go. Powtórzyłam tą pieszczotę, dotykałam śliskim języczkiem jego żylastego kutasa, aż do momentu, gdy usłyszałam jak sapie. Tak, właśnie sapał, nie dyszał, nie był to też normalny przyśpieszony oddech, ale sapanie. Spojrzałam w górę, na jego twarz. Malowały się na niej dwa uczucia; podniecenia i miłości. Tak przynajmniej mi się wydawało, co do podniecenia nie byłam wcale zaskoczona, jednak miłość, w takiej chwili w tym momencie? Wydawało się to niewłaściwe, niestosowne.
Wróciłam do przerwanej pieszczoty. Odsunęłam się lekko i zaczynając od miejsca, gdzie powinny być włosy łonowe, przejechałam językiem aż do końcówki kutasa. Zanim wzięłam go do ust delektowałam się przez chwilę jego zapachem i widokiem pulsujących żył. Gdy już się wystarczająco nasyciłam, otworzyłam usta i objęłam go. Smak kutasa był nieco słonawy, Trudo mi go opisać, był to po prostu smak czystego, nagrzanego kutasa. Nie jestem w stanie do niczego go porównać. Marcin złapał mnie delikatnie za kucyk, co było dla mnie znakiem, żeby zacząć właściwą część tej zabawy. Poruszałam głową jak panienki w filmach porno, starałam się wziąć go jak najgłębiej, żeby jak największa część penisa znalazła się w ustach, dotknąć językiem jąder, jednak wielkość uniemożliwiła mi to i delektowałam się grubością penisa Marcina. Podniecało mnie, że wypełnia mi usta, a nie tylko drażni umalowane wagi. Na przemian przyśpieszałam i zwalniałam obciąganie, tak, brzmi to wulgarnie, ale jak podniecające i brudne jest to słowo. Pozycja kuczna, którą przyjęłam na początku tej indywidualnej imprezy groziła upadkiem. Uklęknęłam na trawniku, pomimo jego stanu i wilgoci, jaka ciągnęła od pobliskiego jeziora. Zaraz skończę…, chciałbym na Twoje piersi.., pragnę ich…, pragnę ciebie stwierdził, urywanym i trochę przytłumionym głosem Marcin, przestałam robić laskę. Spojrzałam na niego ponownie i wysunęłam ze stanika, a najpierw bluzki piersi. Sutki zareagowały na zimno i stwardniały, co było widać nawet w słabym świetle latarni. Marcin zaczął walić konia i nakierowywać, końcówkę, tak, żeby nasienie spłynęło na mój biust. Nie chciałam, żeby kończył sam. Wydaje się to takie smutne. W filmach porno to takie odczłowieczone, gdy facet masturbując się doprowadza się do wytrysku w obecności kobiety. Daj mi go ogierze, złapałam go i kontynuowałam podjętą przez niego czynność. Nawet mnie nie ostrzegł, trysnął na mnie, zdążyłam w ostatniej chwili skierować jego kutasa tak, żeby sperma trafiła w miejsce, gdzie przytulają się dwie piersi. Nasienie było takie ciepłe, czułam jego zapach, który był nie mniej intensywny niż woń penisa. Nie wytarłam spermy, pozwoliłam, żeby zaschnęła, chciałam ją czuć, gdy będę wracać do domu do swojego mężczyzny, chcę wiedzieć, że nie była to brudna, zła zdrada, która spowoduje wyrzuty sumienia, spowoduje, że będę czuć się winna wobec partnera, Marcina, Basi-Bożenki, wobec siebie.

Scroll to Top