Zemsta

Wracałem do domu mocno w****iony. A dlaczego ? Bo pokłóciłem się z żoną . A o co ? A o facetów. A o jakich facetów ? A o kolegów z pracy. A co zrobili ? A dokładnie ****a nic. Ale ja jak ostatni debil zawsze muszę sobie znaleźć jakiś powód żeby się przypieprzyć a potem wkurzać na samego siebie. Zazdrosnym mi się zachciało być. Jak nic starzeje się chyba. Jeszcze ten zasrany piątek. Nie żebym miał coś do weekendu, ale oczywiście w piątek wieczorem musi być ruch na trasie niczym w środku dnia. No i ci kochani kierowcy. Nie ważne że przepisy mówią że można jechać 100 na godzinę. Ważne że na poboczu stoi radar. Więc kontrolnie trzeba zwolnić do 70 a co ambitniejsi nawet do 60. Oczywiście nadal jadąc lewym pasem. Ja pierniczę. I weź się tu człowieku uspokój. Teraz będę musiał wydać mnóstwo kasy na kwiaty i inne pierdoły i się płaszczyć przez tydzień. Oj debil ze mnie.
– No jedź zasrany debilu jeden ty ! – ryknąłem ze złością w stronę przedniej szyby.
Przede mną jechał jakiś niedzielny kierowca z prędkością doprowadzającą mnie do furii.
– Przepisów się naucz kretynie jeden ! – tym razem moje wrzaski skierowane były w stronę bocznej szyby, gdyż sprawdza moich przekleństw powoli, bardzo powoli raczył wreszcie zmienić pas.
Jaki to człowiek jest głupi. Przecież on nawet nie do końca wiedział co ja do niego wrzeszczę i o co mi chodzi. Jedyne co zobaczył to rozwścieczonego kretyna, przejeżdżającego obok, plującego na własną szybę i rzucającego się za kierownicą niczym pacjent w pokoju bez klamek. Myślę że w jego oczach można było ujrzeć coś na kształt litości i współczucia dla tak chorego umysłowo człowieka.
Na radosnym rzucaniu mięsem na prawo i lewo minęła mi dobra godzina jazdy. Wyluzowałem się dopiero gdy wjechałem w las. Wtedy już mi się nigdzie nie spieszyło. Spokojnie, 10 na godzinę, z otwartą szybą, słuchając wieczornych śpiewów ptaszków, zrzuciwszy całe wcześniej nagromadzone pokłady złości podjechałem pod bramę własnego, ciemnego domu.
Właśnie. Ciemnego.
– Co do ****y nędzy ! – ryknąłem ze złością.
Pokłady wcześniej zrzuconej złości wróciły radośnie niczym zasrany bumerang.
Było ciemno. Żadna cholerna żarówka, ani przed bramą, ani na obrysie domu nie dawała znaków życia. Ze złością wyciągnąłem pilota ze schowka i skierowałem w stronę bramy. Nic. Zero odzewu. Nawet nie zgrzytnęła.
– O ja pierdzielę. Pieprzona wiocha. Znowu prąd wyłączyli. Co za debil stawia dom na takim zadupiu bez żadnego agregatu ! – mamrotałem coraz głośniej wyciągając dupsko z samochodu.
Ten debil to oczywiście ja, a dokładnie moja firma. No ale to był szczegół o którym w danej chwili wolałem nie pamiętać. Poszedłem w kierunku bramy. Wpadło mi jeszcze do głowy że o tej porze moja żona powinna być już w domu. Ciekawe czemu nie zadzwoniła że nie ma prądu. Pewnie focha walnęła. No przez tydzień będę miał przesrane. Złapałem za bramę i zacząłem ja przesuwać. Nagle za plecami usłyszałem głośny szelest…….
Ocknąłem się z wielkim bólem głowy i smakiem kapcia w gębie. Siedziałem na czymś, chyba krześle, po oczach świeciło mi światło a ja nie mogłem się ruszyć. Po dłuższej chwili zobaczyłem gdzie jestem. Gdzieś to był mój własny salon, chyba krzesło to było faktycznie krzesło. Jedno z moich cholernie drogich krzeseł z jadalni. Ruszyć się nie mogłem bo mnie ktoś bezczelnie związał, a smak kapcia w gębie załatwiła mi jakaś szmata w postaci knebla. Rzuciłem się ze wściekłością do góry, ale jedynym efektem mojego jakże przemyślanego manewru był ból w tylnej okolicy mojej pustej głowy. Moje przepiękne krzesła miały wysokie oparcia, w związku z czym przy mojej próbie uwolnienia się owo oparcie radośnie pieprznęło mnie w tył czaszki. Jęknąłem z bólu i usiadłem powrotem na tyłku. Po chwili zastanowienia stwierdziłem że nie tędy droga. Powoli, ze względu na ból głowy, zacząłem się rozglądać po pokoju. Z tego co zauważyłem nic nie zginęło, nic się nie zmieniło. No może z wyjątkiem mojej głupiej sytuacji. Usiłowałem wypchnąć językiem knebel z ust, ale równie dobrze mogłem sobie jeszcze raz przypieprzyć oparciem w głowę. Przynajmniej byłby przy tym jakiś efekt. W pewnej chwili usłyszałem jakieś odgłosy dochodzące z przedpokoju. Chwilę później do salonu weszło dwóch facetów. Jeden szczupły, średniego wzrostu, drugi dość wysoki i bardzo dobrze zbudowany. Już na pierwszy rzut oka mieli jeden podstawowy mankament. BYLI NADZY.
Pomimo knebla miałem wrażenie że moja szczęka opadła tak nisko, iż spokojnie można jej używać jako szufelki. Przez moją obolałą głowę przetoczył się dziki tabun myśli. Przypomniało mi się każde zdarzenie o jakim słyszałem, albo przeczytałem odnośnie seksu dwóch facetów. Na samą myśl mój zwieracz ścisnął się tak mocno że orzechy to mógłbym pośladkami zgniatać hurtowo. Ja *******e. Razem ze mną to facetów było trzech. Miałem wrażenie że za chwilę wciągnie mi pośladki do środka. Nie śmiałem się ruszyć. Chciałem mieć w tym momencie HIV, kiłę, rzeżączkę i być najbrzydszym facetem na świecie . Brałem pod uwagę jeszcze zawał, udar mózgu a nawet niewidzialność. Tyłek bolał mnie od samego zaciskania. Na myśl o tym co może stać się później bolał mnie jeszcze bardziej. Pomimo moich WIELKICH, naprawdę WIELKICH obaw co do stanu mojego tyłka i zdrowia psychicznego, po chwili obserwacji odniosłem jednak wrażenie że nie za bardzo zwracają na mnie uwagę. Usiedli sobie wygodnie na kanapie i w najlepsze zaczęli rozmawiać. Ja udawałem że mnie nie ma. Po około dwóch godzinach, no może minutach, w końcu w stresie to człowiekowi czas inaczej płynie, do pokoju weszła …… moja żona. NAGA. Mój wyraz twarzy w tym momencie najprawdopodobniej wyrażał poziom mojej inteligencji równy zeru.
– Co tu się ****a dzieje ? – to była jedyna myśl jaka akurat przyszła mi do głowy.
Zresztą za dużo powiedzieć nie mogłem, bo gębę miałem wciąż zatkaną a jakoś nadal miałem obawy co do gwałtowniejszych reakcji z mojej strony. A nóż widelec jeszcze ci dwaj sobie o mnie przypomną. Z tego co widziałem moja żona jakoś sobie radziła, nie wyglądała na zmartwioną albo zmaltretowaną i zastraszoną. Właśnie. Zero zmartwienia. Ba, nawet nie zwróciła na mnie uwagi. Anna roześmiana, radośnie podeszła do tych dwóch typów, nazwijmy ich X i Y, usiadła pomiędzy nimi, jak gdyby nic złapała ich za fiuty i zaczęła robić im dobrze, wesoło sobie przy tym z nimi gawędząc. Co do cholery jasnej tutaj się dzieje ! Wyglądało na to że moja szanowna małżonka to wszystko zaplanowała. Ja *******e. Moja własna żona przypieprzyła mi w głowę . Znaczy nie własnymi rękoma, ale jakby ona. Zresztą co do tych jej rąk to ja do końca nie byłbym pewien czy nie byłą by do tego zdolna. W tym czasie akcja się rozwijała.
Moja żona w trybie ekspresowym postawiła oba fiuty na baczność. Z każdą chwilą jej ręce coraz szybciej poruszał się w górę i w dół. Z daleka widać było że ma z tego dużą frajdę. Jej sutki zaczynały robić się coraz twardsze i słodko sterczące. W końcu Anna stwierdziła że czas rozruszać towarzystwo. Przestała gadać i ruchem głowy wskazała jednemu z facetów miejsce pomiędzy swoimi nogami. Pan X, bo o nim mowa, posłusznie zszedł kanapy, uklęknął, rozchylił mojej żonie nogi a następnie przyłożył swojego członka i wjechał nim … w tyłek mojej żony. Po raz trzeci dzisiejszego wieczoru moja mina wskazywała na skrajny poziom zidiocenia. To ja, odkąd jesteśmy małżeństwem, może ze trzy razy uprawiałem z moją żoną seks analny, oczywiście po wcześniejszych godzinnych podchodach, jękach i marudzeniu że to boli i inne tam pierdoły, a tu jakiś durny typ po prostu rozchyla nogi mojej żony i dyma ją w tyłek. A ta zaraza nawet nie jęknęła. Znaczy jęknęła a i owszem ale bynajmniej nie wyglądało to jakby jęczała z bólu. Ba. Jej wyraz twarzy wskazywał na dość duży poziom zadowolenia. Kilka ruchów i Pan X dobijał do samego końca. Pan Y do tej pory siedział grzecznie zabawiając się samemu i przyglądając widowisku. W końcu jednak i on zapragnął skorzystać z jakiejś dziurki. Wstał z kanapy, stanął nad moją żoną okrakiem i złapał za głowę. Anna zdążyła tylko otworzyć usta a już po chwili Pan Y wpychał jej swojego członka aż po migdałki. Co do gardła mojej żony to wiedziałem że ma pojemne i wstydu mi nie przyniesie. Lubiła jak głęboko wjeżdżałem w jej buźkę. Najgorsze z tego wszystkiego było to że cała ta sytuacja zaczęła mi się podobać. Przecież powinienem wstać, rozerwać więzy niczym Conan, dopieprzyć tym facetom jak kozie za obierki. No chociaż im naubliżać. Oczywiście zakładając że oni nie zrobili by tego wszystkiego lepiej, szybciej i dokładniej. Wezwać policję, straż miejską , księdza. No zrobić cokolwiek. Zamiast tego siedziałem cicho jak myszka, z wielkim namiotem pomiędzy nogami. No dobrze. Nie wielkim. Ale średnim. Kurde, niech będzie że małym, jednoosobowym. Ale jednak namiotem. Siedziałem i zastanawiałem się co się będzie działo dalej. Pan X rżnął moją żonę coraz szybciej i mocniej co jakiś czas wyjeżdżając z jej dupci. Zostawiał przy tym po sobie całkiem sporych rozmiarów dziurkę. Po sekundzie wracał powrotem, zapewne w celu dalszej rozgrzewki. Mówię rozgrzewki gdyż po mojej żonie nie widać było jakiś oznak bólu albo zmęczenia. Wyglądała na to że dobrze się bawi i że to dopiero początek zabawy, przynajmniej z jej strony. Jeżeli chodzi o Pana X to pot u ciekł mu po plecach, jego ruchy robiły się coraz szybsze a jajka były coraz bardziej napięte. Chyba powoli szykował się do wystrzału. Anna, po mimo że była zajęta obciąganiem, a właściwie połykaniem fiuta Pana Y, chyba jakimś swoim babskim zmysłem wyczuła że jeszcze trochę i może nastąpić koniec zabawy. Odsunęła od siebie obu panów, wstała by po chwili uklęknąć przy łóżku i wypiąć swój tyłek w moim kierunku. Wypiąć to mało powiedziane. Wygięła się niczym kotka w rui. Ledwo oparła się o łóżko a już Pan Y przymierzał się do jej dziurki. Oczywiście znowu do tyłka. Ja pierniczę. Ja się tyle prosiłem, kombinowałem, a ta mi teraz takie numery baba wredna odstawia. Mało jej tyłka nie rozerwą a ta nawet nie syknie że boli. Pan Y rozchylił pośladki mojej żony i wszedł mocno i głęboko po same jajka. Złapał za biodra i zaczęło się niezłe bzykanko. Dłonie odrywał tylko po to by co jakiś czas sprzedać mojej żonie ostrego klapsa. Kurcze. Mi to nawet na to nie pozwalała. A przynajmniej nie z takim impetem. Jej pośladki z każdym uderzeniem robiły się coraz bardziej czerwone. Anna wypinała się najmocniej jak tylko mogła. Skubana lubiła to. Prężyła się i wyginała jęcząc przy tym głośno. Pan X w tym czasie siedział sobie obok niej i zabawiał się sam. Po wcześniejszym bzykaniu potrzebował widać chwili wytchnienia. Rety jak mi się to podobało. Miałem wrażenie że gdyby moja żona podeszła teraz do mnie i dotknęła mojego członka, w tym samym momencie eksplodował bym największym ładunkiem spermy jaki kiedykolwiek wyleciał z moich jąder. Pan X zaczynał się niecierpliwić. Widocznie odpoczynek trwał już za długo. Anna chyba tylko na to czekała. Momentalnie odsunęła Pana Y od swojego tyłka, wstała a następnie nadziała się swoją szparką na kutasa pana X nabijając się do samego końca. Była tak podniecona że jej szparka chlupotała przy każdym ruchu. Pan Y postał chwilę tarmosząc przy tym swój sprzęt i oglądając wyczyny mojej żony. Ana odwróciła głowę i spojrzała w jego kierunku. To wystarczyło. Pan Y podszedł do niej od tyłu, przytrzymał przez chwilę jej tyłek nieruchomo a następnie wcisnął swojego fiuta w dupcię mojej żony. Anna głośno jęknęła, a ja zbaraniałem. To było coś pięknego. Panowie przez jakąś chwilę usiłowali zgrać ruchy. W końcu im się to udało. To co się działo potem to była bajka. W mojej żonie jakby coś pękło. Jęczała i darła się na zmianę. Z jej ust leciały słowa o które w życiu bym jej nie podejrzewał. Ponieważ w tej pozycji nie bardzo mogła się ruszyć jedyne co jej pozostało to przybliżyć się do Pana X i jak najmocniej wypinać tyłek. Panowie niczym jeden wielki kutas rżnęli ją wbijając się ja głębiej jak w danej chwili się dało. Z każdym ruchem robili to coraz szybciej i mocniej. Anna już tylko jęczała. Widać był że powoli jest zmęczona. Jej mina wskazywała na poziom rozkoszy jakiego jeszcze nie miała okazji doznać. Jej dziurki sprawiały wrażenie jakby żyły własnym życiem. Pomimo zmęczenia jej tyłek wypinał się jak szalony zbierając co chwila klapsy na któryś pośladek. W końcu mieli dosyć. Anna zeszła z łóżka i ponownie przy nim uklękła wypinając się i rozchylając pośladki swoimi rękoma, Pan X i Y stanęli po obu jej stronach i w kilku ruchach doprowadzili się do obfitych wytrysków, skierowawszy swoje fiuty w kierunku tyłeczka mojej żony. Ich gorąca sperma poleciała na czerwone od klapsów pośladki i dziurki rozepchane jak jeszcze nigdy dotąd. Moja żona nawet nie drgnęła. Potrzebowała dłuższej chwili by się pozbierać po czymś takim. Zanim to zrobiła panowie najzwyczajniej w świecie wyszli. Anna wstała, podeszła do komody, wyjęła z szuflady nożyczki i skierował się w moją stronę. Dopiero teraz od początku całej tej zabawy spojrzała na mnie. W jej oczach było widać satysfakcję z dobrego seksu ale i z zemsty jaką zaplanowała. Bo że było to zemstą za moje zachowanie to nie ulegało wątpliwości. Moja żona podeszła do mnie.
– Teraz kochanie moje możesz już być zazdrosny. Przynajmniej masz do tego dwa sztywne i gorące powody. – powiedziała z jadem w głosie.
– Mam nadzieję że sobie poradzisz. Ja idę się wykąpać i spać. – mówiąc to położyła nożyczki na moich kolanach, rzuciła wzrokiem na mojego sterczącego fiuta, oblizała się lubieżnie ….i wyszła.
Zostawiła mnie z nożyczkami na nogach, okręconego całego jakimś cholernym sznurem, z rękoma związanymi za plecami. Wyszła. Zaraza cholerna wyszła. Mój stan podniecenie gdzieś uleciał ustępując ogłupieniu, by przejść dość szybko w jakże znany mi z początku wieczoru stan w****ienia.

Scroll to Top