Przez ostatnich kilka tygodni usiłowałam pokazać naszym Czytelnikom i Czytelniczkom różne spojrzenia na seks i techniki jego uprawiania. Dziś postanowiłam nawiązać do miłosnej gry poprzez geometrię. Najbardziej popularną figurą w sypialni jest trójkąt.

Trójkąt erotyczny swoją nazwę zawdzięcza geometrii. Kluczowe są tutaj trzy kąty. W erotyce jednak trójkąt nie jest jednowymiarową, sztywnie opartą na trzech punktach figurą. W sypialni matematyczna nomenklatura nabiera nowego znaczenia i trójkąt staje się trójwymiarową konstrukcją o dowolnej konfiguracji płciowej. Ludzka różnorodność płciowa daje możliwości następujących połączeń: dwie kobiety + mężczyzna, dwóch mężczyzn + kobieta, trzech mężczyzn oraz trzy kobiety. Spośród wymienionych konfiguracji najpopularniejsza jest zdecydowanie ta pierwsza. Wpływa na to fakt, że panowie raczej stronią od fizycznych kontaktów z osobami tej samej płci. Rzadkość występowania dwóch ostatnich połączeń powoduje to, że  nasze społeczeństwo raczej kiepsko radzi sobie z akceptacją nawet okazjonalnych stosunków homoseksualnych.

Statystycznie najczęstszym rodzajem stosunku seksualnego pomiędzy trzema osobami jest trójkąt równoramienny, a więc cielesne spotkanie pary z często postronną osobą trzecią.

Obawa przed popadnięciem w rutynę, chęć eksperymentowania i odkrywania nowego wymiaru przyjemności oraz próba spotęgowania pożądania partnera / partnerki owocują trzyosobowymi, intymnymi spotkaniami.

Często stosunek z dwiema kobietami jest spełnieniem męskich fantazji. Panowie silnie reagują na pieszczoty dwóch pań, kobietom z kolei pozwala to zaspokoić biseksualne potrzeby, które często okazują się naturalnym elementem damskiej natury. Elementarna w tego typu układach jest niewątpliwie seksualna tolerancja. Ten rodzaj seksu jest związany z elementami biseksualizmu, czy nawet homoseksualizmu. Dodać należy, że odmienność preferencji nie jest konieczna, bo może zdarzyć się tak, że osoby tej samej płci skupiają się na pieszczeniu tej trzeciej, nie podejmując aktywności między sobą. Czasem, by wzbudzić pożądanie, wystarczy sam widok partnera / partnerki w objęciach innej osoby.

Zaletą trójkątów jest powiew świeżości i innowacje, która wprowadza osoba trzecia, czyli „gość”, lub kompilacja trzech różnych osób w ogóle (jeśli dochodzi do stosunku między osobami niezwiązanymi ze sobą. Kochanków będących w związku i dokonujących łóżkowych rewolucji nazywamy swingersami (osobami przejawiającymi niemonogamiczną aktywność seksualną).

W trzyosobowej grze miłosnej szczególnie należy zadbać, by wszystkich uczestników obdzielać jednakową liczbą pieszczot i nikt nie poczuł się pominięty. Układ ról w tym rodzaju seksu grupowego jest niejednoznaczny i zależy od indywidualnych preferencji. Zawsze istnieje ryzyko, że któreś z partnerów na widok drugiej połówki uprawiającej seks z osobą trzecią, stanie się zwyczajnie zazdrosna, co zburzy atmosferę spotkania. Akceptowana jest jedynie zazdrość budująca, powodująca większą ingerencję i wzmożoną aktywność w erotycznej zabawie. To pewien psychologiczny test dla partnerów, stąpanie po kruchym lodzie i badanie granic swojej tolerancji, a także zaufania. Bo co jeśli „gość” okaże się lepiej zaznajomiony z technikami dawania rozkoszy? Takie ryzyko zawsze istnieje. Jest ono elementem seksu grupowego, który jednych odstrasza, a drugim dodaje otoczki nieprzewidywalności i dreszczyku emocji.

Seks w trójkącie jest przygodą i ciekawym doświadczeniem, które niekoniecznie będzie pozytywne i może rzutować na dalsze kontakty seksualne. Nie zakładajmy jednak czarnego scenariusza. Odpowiednie nastawienie psychiczne sprawi, że ludzie, którzy spotkali się w konkretnym celu, poznają nowe oblicze miłości zmysłowej. Doznają przyjemności, która nie jest ograniczona żadnymi barierami konwencji społecznych związanych z powszechnym przekonaniem o słuszności istnienia stosunków seksualnych jedynie między dwiema osobami płci przeciwnej. Bo kto powiedział, że przyjemność należy dzielić wyłącznie z jedną osobą?