Wszystko zaczyna się od randki. Po pierwszym udanym spotkaniu umawiacie się na następne i następne… Aż dochodzicie do takiego etapu w związku, kiedy jedno z was nieśmiało stwierdza: „Kochanie, zamieszkajmy razem”. Oto kilka rad, jak mieszkać pod jednym dachem i… nie rozstać się.

Serwisy randkowe – różowe okulary

W zależności od częstotliwości spotkań i… liczby ukrywanych sekretów wyróżnić można kilka etapów związku. Początkowy etap rozpoczyna się od pierwszego kontaktu. Czy to na żywo, czy poprzez serwisy randkowe, mechanizm poznawania się jest podobny. Starannie dobieramy słowa, aby wypaść jak najlepiej w teście na elokwencję i inteligencję, uwydatniamy nasze zalety, a starannie ukrywamy wady i grzeszki. Drugi etap związku obejmuje niemal codzienne spotkania i wspólne weekendy. Na tym etapie już trudniej przychodzą nam drobne „oszustwa”. Widzicie się, gdy jedno z was jest chore i z zaczerwienionymi oczami zajada gorący rosół lub gdy jesteście zmęczeni i jedyne na co macie ochotę, to wieczór przed telewizorem. O ile na początku scenerią związku jest najczęściej kino czy restauracja, o tyle na tym etapie zaczynacie coraz częściej przesiadywać w swoich mieszkaniach. W oczy mogą zacząć rzucać się pewne rzeczy – skarpetka pozostawiona przez zapomnienie obok łóżka czy sterta ciuchów na krześle. Jeśli pomyślnie przebrnęliście przez pierwsze dwa etapy, czeka was kolejna próba – wspólne mieszkanie.

 

Kiedy zamieszkać razem?

Przedstawiony powyżej schemat rozwoju związku nie jest jedynym możliwym. Niektóre pary „przeskakują” bowiem niemal od razu od etapu pierwszego do trzeciego. Pewnie można spotkać również osoby, które po nawiązaniu znajomości przez serwisy randkowe, umawiają się na kilka randek i… kupują mieszkanie. Nie ma jednej dobrej drogi. Decyzję o uwiciu wspólnego gniazdka należy podejmować wspólnie. Jeśli więc już po pierwszym spotkaniu czujemy, że „to jest to”, nic nie stoi na przeszkodzie, aby nieco przyspieszyć rozwój wydarzeń.

 

Wspólne mieszkanie – jak przetrwać?

Nie da się ukryć – mieszkanie pod jednym dachem wymaga kompromisów, zwłaszcza wówczas, gdy różnicie się pod każdym względem. Jedno z was jest „sową” i przesiaduje do późna, podczas gdy drugie niczym „skowronek” wcześnie zasypia i równie wcześnie wstaje? A może jedno z was zmywa naczynia po każdym posiłku, podczas gdy drugie sięga po myjkę i płyn, kiedy nie ma już w czym zjeść obiadu? Przede wszystkim należy pamiętać, że żadne z was nie ma całkowitej racji. Obydwoje musicie choć w pewnym stopniu ustąpić. W przeciwnym wypadku osoba, która zrezygnuje z własnych nawyków i przyzwyczajeń, może poczuć się przytłoczona i… poszuka innego „współlokatora”. Kolejna ważna zasada – przymknijcie oko na drobnostki. Podniesiona deska i niezakręcona pasta potrafią wytrącić z równowagi, ale czy warto z tego powodu psuć atmosferę? Co istotne, takie drobne „usterki” często tylko wyzwalają lawinę pretensji, która powstała tak naprawdę z zupełnie innego powodu. Stąd kolejna rada – rozmawiajcie, rozmawiajcie i jeszcze raz – rozmawiajcie. O czym jeszcze trzeba pamiętać? O urozmaiceniu wolnego czasu. Nawet najbardziej zżyte osoby mogą poczuć się znudzone sobą nawzajem. Od czasu do czasu spędźcie więc wieczór osobno, aby… odrobinę się stęsknić.