Amour a rebours (en trois actes)

Stojąca w kolejce przede mną dziewczyna była bardzo młoda, bardzo ładna i bardzo nieśmiała.
– Poproszę paczkę tamponów… – powiedziała cicho, jakby bała się, że robi coś zakazanego, a w każdym razie – niestosownego.
Jakaś starsza pani w nieodzownym moherze na głowie zmierzyła ją groźnym spojrzeniem. Powiało naftaliną i mrocznym, toruńskim ciemnogrodem. Czyżby za jej czasów dziewczyna podczas okresu miała obowiązek zamknąć się w ciemnicy i przeczekać „nieczyste dni”? Na szczęście sprzedawczyni w aptece uśmiechnęła się do młodej klientki z wyrozumiałością i podsunęła paczkę O.B.
– Te będą dobre?
– Tak, poproszę. I jeszcze… paczkę prezerwatyw… – dodała dziewczyna zniżając głos prawie do szeptu i oblewając się konkursowym rumieńcem. Bardzo ładnym rumieńcem.
– Nie za młoda aby panienka na takie zakupy? – staruszka zareagowała błyskawicznie – A pani powinna sprawdzić, czy jest pełnoletnia! Przecież to jeszcze dziecko! Ciekawe, co by powiedzieli jej rodzice! – dodała groźnie zwracając się do aptekarki.
Kupująca wbiła oczy w ziemię i szybko wyłożyła pieniądze na ladę. Drżącymi rękami zgarnęła tampony i paczkę Durexów, po czym wybiegła z apteki ścigana groźnymi pomrukami staruszki.
Nie wytrzymałem. Nie znoszę nadętych babiszonów przekonanych o absolutnych wartościach zawartych w ich osiemnastowiecznych kodeksach moralnych. A zwłaszcza nie trawię wywoływania ciężkiej traumy u małolatek własnymi kompleksami.
– Szanowna pani, mimo wszystko w tym kraju do zakupu kondoma nie trzeba legitymować się dowodem – oznajmiłem słodko – Naprawdę, nie trzeba się tak unosić. Poleciłbym pani jakieś dobre ziółka wyciszające, może melisę? Będzie pani zadowolona…
Groźna pani aż poczerwieniała ze złości. Kątem oka zauważyłem, że aptekarka przygryza wargi, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Nie chciałem przedłużać awantury, ale nie mogłem się powstrzymać, żeby nie złożyć zamówienia tak, żeby nie uszło ono uwagi porośniętej moherem strażniczki moralności.
– Poproszę dużą tubkę żelu nawilżającego. Wie pani, tego zwiększającego doznania podczas stosunku…
A potem, żeby jeszcze bardziej pogrążyć talijkę, spytałem:
– Przepraszam, czy ten żel można stosować także podczas stosunku analnego?
Zapewniony o braku przeciwwskazań nabyłem towar i wyszedłem z apteki słysząc za sobą cierpkie komentarze w stosunku do wrodzonej bezczelności mojej generacji. Nie przejmowałem się tym jednak, bo całe moje ciało przenikał już przyjemny dreszcz oczekiwania. Wolnym krokiem przemierzałem korytarze handlowej galerii. Pora była stosunkowo wczesna, więc tłumów nie było. Wreszcie dotarłem tam, gdzie chciałem. Przede mną było wejście do ekskluzywanego butiku. Miejsce pracy mojej Agaty…

*

Poznaliśmy się w sumie niedawno, na szalonej, klubowej imprezie. Od razu zwróciłem na nią uwagę. Była śliczna. Drobna, szczupła, niesamowicie zgrabna – ruszała się w tańcu jak migoczący, czerwony ognik. Jej długie włosy otaczały ją jak wirujący płomień. Była jak wcielenie energii, jej ruchy były esencją lubieżnego kuszenia. Prowokujące, ale nie wulgarne. Rozgrzewające krew… Zawsze miałem słabość do rudych dzikusek…

Gdy tylko nadarzyła się okazja, podszedłem do niej i zaproponowałem drinka. Popatrzyła na mnie z uśmiechem, przechylając śliczną główkę i przepięknymi, zielonymi oczami wypalając swoje imię na moim sercu. Ocena chyba wypadła pozytywnie, bo zgodziła się. Podeszliśmy do baru i rozpoczęliśmy rozmowę.
Zaimponowała mi. Okazała się arcyciekawą osobą o niebanalnych zainteresowaniach. Była półkrwi Francuzką, przyjechała do Polski studiować kulturoznawstwo. Zaocznie, bo niestety Polska nie okazała się tak tanim krajem, jak sądziła.
A potem znowu szaleliśmy na parkiecie. Nawet się nie obejrzałem, kiedy nadszedł świt. Agata miała niespożyte siły, ale i ona w końcu poczuła zmęczenie. Zamówiła taksówkę (cholera, nie będę mógł jej odprowadzić…). Siedliśmy przy stoliku nad ostatnim drinkiem.
– Świetnie się bawiłem – uśmiechnąłem się do niej – Mam nadzieję, że uda nam się to powtórzyć. Dasz mi swój numer?
Wesołe iskierki zamigotały w zielonej toni jej oczu.
– Dam. Pod jednym warunkiem…
– Rozkazuj…!
Nachyliła się ku mnie, zbliżając usta do mojego ucha. Poczułem woń jej skóry, podkreśloną jakimiś delikatnymi perfumami.
– Przestaniesz się ciągle gapić na moje cycki…
Cholera, zauważyła! Nie miała dużych piersi, ale parę razy w tańcu wyraźnie poczułem ich jędrność i rzeczywiście, trudno było mi się powstrzymać przed rzucaniem okiem na ich sympatyczne krągłości. Chyba spiekłem raka.
– … w każdym razie, nie rób tego z taką ostentacją. A numer masz w tylnej kieszeni spodni. Wsunęłam ci tam wizytówkę.

Zaimponowała mi tym, że nie poszliśmy do łóżka na pierwszej randce. Ani na drugiej. A po trzeciej, którą zakończyliśmy nad ranem u mnie w domu – okazało się, że „trafił swój na swego” i wreszcie znalazłem kogoś, kto dorównuje mi temperamentem. Szybki seks w publicznych miejscach, długie miłosne zapasy w atłasowej pościeli, wiązanie, czy gorący wosk – odkrywaliśmy to wszystko na nowo. Poszukiwaliśmy. I znajdowaliśmy. Francuzki bynajmniej nie są przereklamowane.

Nie pamiętam, kto wpadł na pomysł Gry. Może zresztą wyczytaliśmy to gdzieś w Internecie. I wzięło nas.

*

Znalazłem ustronne miejsce vis-a-vis butiku Agaty. Wyciągnąłem telefon i napisałem pierwszego SMS-a: „Gdzie jesteś? Masz chwilkę?”. Chwilę trwało, zanim delikatna wibracja oznajmiła nadejście odpowiedzi. „W pracy. Mało klientów, siedzę i uczę się.”.
Szybko napisałem odpowiedź.
„A rano byłaś dziś grzeczna, jak obiecałaś?”
„Fuck. Musiałam być. Ale śniło mi się cały czas, jak się do mnie dobierasz. I wchodzisz… „.
„To dobrze. Bo mam na ciebie ochotę. Dziś. Teraz. BE MY BITCH.”
To było moje Słowo. Kod, który rozpoczynał Grę. To była nasza umowa, nasz taniec godowy. Każde z nas raz w miesiącu, o dowolnej porze, miało jedną, pełną godzinę, w której mogło zażądać dowolnego rodzaju seksu. Druga połówka nie mogła się nie zgodzić. Oczywiście, trzeba było zachować pewien umiar (choćby dlatego, żeby partner przy następnej grze nie chciał wziąć rewanżu) – ale Agata ostatnio wyciągnęła mnie ze służbowego spotkania… Więc postanowiłem się zemścić. SMS nadszedł szybko.
„Proszę, nie. Nie możemy dziś.”
Poczułem słodki smak zwycięstwa.
„Nie będę negocjował”
Wiedziałem, że Agata się boi. Że nie spodziewała się tak szybkiego rewanżu. Tym lepiej. To będzie nawet przyjemniejsze, niż się spodziewałem.
„Proszę… Poczekaj choć dwa dni, a obiecuję Ci Kontrolę przez dwie godziny ekstra”.
Uśmiechnąłem się do siebie. Dam jej parę minut, żeby myślała, że mnie przekonała… Trudno mi się jednak było opanować. Nie odczekałem nawet połowy zamyślanego czasu, gdy moje palce same zaczęły wstukiwać wiadomość.
„No way. Czas płynie. Teraz zdejmij swoje śliczne, białe majteczki. Potem wyjdź przed sklep i wyrzuć je do kosza. Chcę, żebyś nie miała nic na sobie, poza tą prowokującą spódniczką. Masz dokładnie 100 sekund”.
Wysłałem wiadomość i podszedłem do wielkiego, sztucznego drzewa zdobiącego korytarz galerii. Miałem stąd idealny widok na butik.

Agata pokazała się w drzwiach dokładnie po 90 sekundach. Szkoda. Nie będzie dodatkowej kary za niestosowanie się do poleceń. Wyglądała cudownie. Miała na sobie obcisła, białą bluzkę i kuszącą, krótką, plisowaną spódniczkę. Jej ruda fryzura była uroczo nastroszona. Tak jak lubię.

Przez krótki moment moje kochanie stało niezdecydowane, rozglądając się w poszukiwaniu kosza. Cofnąłem się w cień, aby mnie nie dostrzegła. W końcu zauważyła śmietnik i podeszła do niego. Trzymała w ręku coś białego. Majteczki. Bardzo dobrze. Grzeczna dziewczynka. Uniosła klapę i wrzuciła je do środka.

Mój SMS był już przygotowany, więc wystarczyło tylko wcisnąć „wyślij”.
„Dobrze. Teraz musisz pokazać, że nie oszukujesz. Stań przodem do wystawy i schyl się, jakby coś ci upadło. Chcę zobaczyć że nic na sobie nie masz. Masz na to 10 sekund.”
Uśmiechnąłem się do siebie, wyobrażając sobie, jak moja śliczna przeklina pod nosem. Rozejrzałem się po korytarzu. Był prawie pusty, nie licząc jakiejś pary z dzieckiem i grubego ochroniarza. Szkoda.

Agata zgodnie z rozkazem odwróciła się do butiku i schyliła się ku podłodze. Doskonale odegrała tę scenkę. Gdybym nie wiedział, że robi to specjalnie, byłbym przekonany, że to zupełnie naturalne zachowanie… Spódniczka Agaty na ułamek sekundy uniosła się ukazując kształtne pośladki rozdzielone rozkoszną linią, której nie zasłaniał nawet strzępek materiału. Facet, który akurat przechodził obok zamarł i o mały włos nie potknął się o własne nogi. Idąca obok żona chyba zauważyła, co było przyczyną roztargnienia mężczyzny, bo za chwilę rozgorzała między nimi ostra dyskusja. Zupełnie niepotrzebnie. Obrażona kobieta nie miała powodów do niepokoju – słodka pupa Agaty należała wyłącznie do mnie.

Dostałem kolejnego SMSa.
„Zadowolony jesteś, draniu? Podnieca cię myśl, że pokazuję swoje ciało jakiemuś napalonemu typowi na oczach jego żony???”

Uśmiechnąłem się do siebie.
„Nie pyskuj. To moja godzina. Teraz zejdź na pierwsze piętro i weź jakiś ciuch w Reserved. Będę na ciebie czekał w przymierzalni.”

Wysłałem wiadomość i szybko zbiegłem po schodach. Wszedłem do sklepu. Bardzo dobrze, kabina była wolna. Podszedłem do ekspedientki. Była młoda, ładna i nastawiona bardzo prokliencko.
– Dzień dobry – powiedziałem – Mam prośbę. Za chwilę przyjdzie tu moja dziewczyna… Taka szczupła, z czerwonymi włosami… Ma wybrać sobie jakiś ciuszek… Zajmę jej przymierzalnię, a panią bardzo bym prosił, żeby ją skierowała do mnie, ok.?
Ekspedientka zawahała się.
– Wie pan, nie wiem, czy mogę…
– Bardzo panią proszę. Chcę jej zrobić niespodziankę na urodziny – przybrałem najbardziej niewinny wyraz twarzy, okraszony ujmującym uśmiechem
– No, chyba że tak – skinęła głową – Ech, żeby mój narzeczony robił mi takie niespodzianki na moje święta…

Nie miałem ochoty na flirtowanie, skinąłem więc tylko głową i szybko wszedłem do kabiny. Bardzo dobrze – mamy sporo miejsca. I wielkie lustro na ścianie. Jeszcze lepiej…

Nie czekałem długo. Po kilku chwilach drzwi uchyliły się i weszła Agata, niosąc na ręku jakąś bluzkę. Nasze oczy spotkały się. Nie mówiliśmy nic. Oboje wiedzieliśmy, po co tu jesteśmy… Gdy tylko zatrzasnęła drzwi, przywarłem do niej całym ciałem. Gorączkowo szukałem jej wilgotnych ust. Drżąc z pożądania wbiłem ręce pod jej bluzkę, pragnąc poczuć dotyk jej aksamitnie gładkiego ciała. Moje dłonie natychmiast sięgnęły ku jej dziewczęcym piersiom. Ścisnąłem je mocno, tak jak lubiła. Jej oczy płonęły takim samym ogniem, który gorzał we mnie. Gra, Kontrola i wszelkie zahamowania odpłynęły gdzieś poza czerwoną kurtynę czystego pożądania, która opadła na cały świat.
– Andrzej, pragnę cię… – szeptała, usiłując rozpiąć oporny pasek przy moich spodniach – Muszę cię mieć… Teraz, szybko…
Jej dłonie zsunęły… nie: zdarły ze mnie spodnie. Mój mały, wyzwolony z tekstylnego więzienia natychmiast wyprężył się na całą długość. Agata opadła na kolana z gardłowym jękiem. Sięgnęła ku mnie z łapczywym pożądaniem i jednym, cudownie mokrym ruchem wbiła go w gorącą głębię ust. Poczułem jak mojego członka obejmuje jej rozpalona miękkość. Myślałem, że spuszczę się od razu, ale na moment przed orgazmem cofnęła usta, ściskając mocno moją nabrzmiałą pałkę swą małą, zgrabną dłonią.
– O nie, mój skarbie… – szepnęła ociekającym erotyzmem głosem, patrząc mi prosto w oczy – Nie możemy przecież pobrudzić tej pięknej przymierzalni… Poza tym przecież chciałbyś mi pewnie wsadzić… Spuścić się do środka… Do tej ciasnej, bardzo ciasnej, gorącej dziurki… Nagiej… bez ochrony moich białych majteczek, które tak nierozsądnie kazałeś mi wyrzucić… Wiesz ja będę musiała się starać, żeby nikt się nie dowiedział, co ze mną zrobiłeś?
Jęknąłem głośno. Ta mała suczka zawsze wiedziała, jak mnie podkręcić. I jak mało która, dzieliła ze mną dzikie pasje.
– Żel… – stęknąłem, cudem powstrzymując się, żeby nie rzucić się na nią – Jest w kieszeni…
– O wszystkim pomyślałeś, łajdaku – powiedziała namiętnie, szukając tubki na podłodze i drażniąc moją wyprężoną męskość drugą dłonią. Błagałem ją w myślach, żeby się pospieszyła. W końcu zręcznym ruchem otworzyła opakowanie i wycisnęła obfitą porcję na moje rozpalone ciało. Przeszył mnie prąd. Żel był lodowaty – a może to tylko mnie się tak zdawało… Rozprowadziła nadmiar na moim gotowym do działania, sterczącym kutasie.
– A teraz, zerżnij mnie. Mocno. Tak, żeby bolało. Żebym czuła się tak, jak na to zasłużyłam.
Jednym ruchem podniosłem ją do góry. Jej twarz znalazła się przy mojej. Przywarła ustami do moich warg. Jej ciało drżało. Czułem, że każda komórka jej ciała krzyczy do mnie: PIEPRZ MNIE. Poczułem ostry ból, gdy przygryzła zębami moją wargę. Dobrze. Uwielbiam takie ostre zabawy. Nie licz na nic mniej.
Chwyciłem ją za ramiona i jednym ruchem obróciłem tyłem. Zadarłem bluzkę w górę, odsłaniając piersi. Pchnąłem ją na ścianę. Gwałtownie. Brutalnie. Przycisnąłem jej twarz do chłodnej tafli lustra. Jej kształtne piersi rozpłaszczyły się na powierzchni zwierciadła. Jęknęła cicho.
– Patrz dziwko – syknąłem wprost do jej ucha – Jak będziesz pieprzona. I nie waż się pisnąć, choćbyś miała skamleć z radości…
Jednym ruchem podniosłem jej krótką spódniczkę. Błysnęły krągłe, opalone pośladki. Spomiędzy nich błysnęła do mnie delikatna różyczka jej słodkiej dziurki. Tak, kochanie… zerżnę cię w tą niewinną, ciasną pupcię… Rozwarłem jej jędrne pośladki i naprowadziłem mojego drżącego z oczekiwania członka na cel. Zadrżała, kiedy nabrzmiała główka znalazła się przed jej niepozornym, malutkim otworkiem. Poczułem opór. Bardzo dobrze, niech poczuje ból. Pchnąłem do przodu. Powoli, lecz stanowczo. Poczułem, jak po jej ciele przechodzi dreszcz. Próbowała się rozluźnić, aby móc mnie wpuścić do środka. Dałem jej szansę, delikatnie ustępując i napierając ponownie. A potem jeszcze raz. I znów. To było cudowne. Jej mięśnie w końcu rozstąpiły się przed moim taranem. Powoli i niechętnie wpuściły mnie do środka. Usłyszałem delikatny jęk. Widziałem, jak przygryza z bólu wargi. W jej oczach błysnęły łzy. To był krótki moment, gdy chciałem się wycofać… Ale wtedy poczułem, jak Agata sięga ręką do tyłu, przyciągając mnie do siebie. Objąłem ją. Przytuliłem. I pchnąłem. Mocno. Do końca. Poczułem jak jej paznokcie wbijają się w moją rękę. Do krwi.
Nie puściłem jej. Wystarczyło kilka pchnięć… Przestrzeń rozbłysła feerią barw. Poczułem jak moje ciało spina się i wyrzuca potężną dawkę gorącego białego płynu, prosto w jej drżące ciało.

Staliśmy w przebieralni, dysząc ciężko. Agata sięgnęła dłonią w dół, ale złapałem ją za nadgarstek.
– O nie, moja słodka. Nie wolno. Dziś masz być grzeczna.
Prychnęła, jak dzika kotka i szarpnęła się, ale nie puściłem.
– Łajdak – syknęła – Ty zrobiłeś swoje i teraz zadowolony z siebie pójdziesz sobie precz, tak? Ja też mam swoje potrzeby…
Przytuliłem się do niej. Pocałowałem tuż za uchem, tak jak lubiła.
– Zasady, moja mała – szepnąłem – Pamiętaj o tym. Ale jeśli będziesz grzeczna to może… pamiętaj: MOŻE pozwolę ci dojść dziś wieczorem. Ale na razie trzymaj rączki na ladzie…
Westchnęła rozdzierająco, ale uśmiechnęła się.
– Dobrze, łajdaku… wygrałeś tym razem. Ale pamiętaj, zemszczę się…
Zsunęła zadartą przeze mnie bluzkę i przygładziła ją niewinnym ruchem.
– Masz przynajmniej jakieś chusteczki, żebym mogła się wytrzeć? – powiedziała patrząc krytycznie na białe plamy na udach.
Uśmiechnąłem się bezczelnie.
– Poproś.
Zmrużyła oczy, skrywając cudowne, zielone klejnoty pod długimi rzęsami.
– Proooosię….
Wyciągnąłem paczkę nawilżanych chusteczek i pozwoliłem jej na krótką toaletę. Wiedziałem, że to będzie mało. Że za chwilę wróci do sklepu roztaczając wokół siebie wyraźny zapach mojego nasienia. Byłem ciekaw, co powie na to jej koleżanka…
Ubrałem się szybko i poczekałem, aż Agata poprawi na sobie spódniczkę. Świadomość, że pod tym kusym przyodziewkiem nie ma nic na sobie sprawiła, że nabrałem ochoty na następną rundę… Nie, nie skorzystam teraz. Przyjemność odłożona w czasie liczy się podwójnie. Wyszliśmy z przymierzalni. Agata podeszła do ekspedientki. Sprzedawczyni zaczerwieniła się jak cegła. Chyba wiedziała, co się przed chwilą stało.
– Dziękuję pani – powiedziała Agata patrząc na mnie – Chyba jednak nie zdecydujemy się na zakup. Może następnym razem…

Scroll to Top