Basenowy incydent

Mam pracę siedzącą, biurową, z tego też powodu staram się przeciwdziałać „zasiedzeniu” chodząc we wtorki i czwartki na gimnastykę i basen, a w soboty jeżdżąc na rowerze.

We wczorajszą sobotę nie dało się wystawić nosa z domu, tak kurzyła śnieżyca, cały dzień przesiedziałam w domu. Natomiast dzisiaj jakby nożem uciął, zrobiła się zupełnie ładna pogoda.

W tym momencie przypomniałam sobie, że od pewnego czasu „moi” ratownicy sugerują mi odwiedzenie basenu w niedzielę rano, bo wówczas ma dyżur „nowy’ ratownik. W inne dni on nie dyżuruje. Więc widząc, że mogę ruszyć się z domu, zrobiłam poranną toaletę, napiłam się kawy i pojechałam „rozruszać kości”. Rzeczywiście, na basenie było dwóch znanych mi ratowników oraz ten trzeci – nowy.

Nie zwracając specjalnie na nich uwagi weszłam do wody i zaczęłam pływać. Ale pływając zorientowałam się, że wypatrzyli mnie w basenie i dają sobie jakieś porozumiewawcze znaki.

Koledzy mu już „nadali” sprawę, więc po pływaniu poszłam do ich pokoiku, był to chłopak średniego wzrostu, ale bardzo mocno rozbudowany w ramionach. Przypiął się do mnie od razu, po chwili już byłam bez kostiumu, odwrócił mnie do tyłu, oparłam się o leżankę, rozsunęłam nogi, a on wszedł we mnie.

Można powiedzieć, że dostałam za swoje. Bo po pierwsze, może jego penis nie był zbyt długi, ale za to bardzo gruby, więc czułam go w sobie bardzo mocno, a po drugie takiego „długodystansowca” to ja dawno nie widziałam. Ja już wyłam w pełnym orgazmie, skurcz przychodził za skurczem, z Cipki aż kapało sokami, a on wbijała się i wbijał. Nie jestem w stanie określić długości tego zbliżenia, ale było ono wyjątkowo długie. Rozstając się powiedział – do zobaczenia w następną niedzielę, odpowiedziałam, czy w następna to nie wiem, ale że do zobaczenia, to tak.

Kończę, standardowym stwierdzeniem. Opowiadanie to jest relacją moich osobistych doznań i przeżyć. Jakakolwiek zbieżność faktów lub sytuacji jest absolutnie przypadkowa i niezamierzona.

Scroll to Top