Początek nie zawsze można wskazać. Początki potrafią rozmyć się w gąszczu pozornie nie związanych ze sobą zdarzeń. Nie jestem pewien, jak było w moim przypadku. Czy wszystko co działo się wcześniej, zanim pierwszy raz pojechałem do hotelu układało się w ścieżkę, która musiała zaprowadzić przed drzwi pokoju numer 220? Czy wszystko mogło potoczyć się inaczej?
Pierwszy komputer i piszczący podczas łączenia z Siecią modem. Zachłanne grzebanie w sieci, bez pomysłu czego szukam. Narkotyczny IRC, prekursor czatów. Pokoje o dziwnych nazwach, cudaczne nicki, urywane w połowie rozmowy do których nikt nie przywiązuje znaczenia. Magiczne sex w nazwie przyciągające jak magnes.
@peterNL: Hello
Holandia. Egzotycznie.
@me : Hello.
@peterNL: Warsaw?
Tak, Warszawa.
@peterNL: Peter, 36 from Netherlands. Staying in Warsaw for a few days.
Przedstawiłem się. Osiemnaście lat, miło, że się odzywasz. Mogę pomóc?
@peterNL: I will be honest.
Szczerość i czat. Ciekawe połączenie.
@peterNL: I’m staying in the hotel, looking for some hot company for afternoon.
Igła. Poczułem ukłucie. Pyta o gorące towarzystwo. Mnie. O jakie towarzystwo Ci chodzi?
@peterNL: Cute young man. Preferably bttm. Two hours maximum, I can pay.
Bttm? Sprawdzam w drugim oknie. Bottom. Pasywny, jak ja. Tak sobie siebie wyobrażam. Nie mam żadnych męsko męskich doświadczeń. Trochę fantazji, kiedy wsuwam kupione w towarzystwie przeraźliwego wstydu dildo i onanizuję się oglądając scenki z chowane w pokoju przed rodzicami jedynej taśmy porno. Facet po drugiej stronie ekranu szuka towarzystwa. Płaci.
@me: Pay?
@peterNL: How much for two hours? Oral, anal. You do BB?
Znów nie rozumiem i szukam podpowiedzi. BB. Bareback. Bez gumy. Nie.
@peterNL: Ok. Swallow?
Zaczynam się wkręcać. Nie, nigdy dotąd laski nie robiłem a ty się pytasz czy połykam? W sumie co za różnica. Nie muszę pisać prawdy. Tak, połykam. Opisuję jak wyglądam.
@peterNL: How much?
Pyta się za ile. Skąd mam wiedzieć? Nawet nie wiem dlaczego kontynuuję rozmowę. Co proponujesz?
@peterNL: 100usd. 2 hours. Don’t want pictures. If not, 20 just for coming to me.
Piszę z nim o pieniądzach za seks o którym nie mam zielonego pojęcia. Sto dolarów, dwie godziny w hotelowym pokoju z obcym facetem i .. i nie wiem co. O której?
@peterNL: Afternoon. 6pm. Call me at 5.
Zapisuję numer telefonu. Za dwie godziny mam zadzwonić.
@peterNL: Waiting for your call and see you later.
Piszę bye już w pustkę. No such nickname. Hipnotycznie mrugający kursor odrealnia skończoną rozmowę. Realny jest tylko numer telefonu zapisany na kartce. Idę do łazienki opłukać twarz zimną wodą. Co ty kurwa robisz? W dziesięć minut umówiłeś się z gościem na seks w hotelowym pokoju. Z gościem o którym nic nie wiesz. Na seks o którym nic nie wiesz. I co z tego? Dowiem się. Mam prawie dwie godziny, za kwadrans piąta wyjdę z domu, zadzwonię o piątej z budki, zanim dojadę na Krakowskie będzie za dwadzieścia szósta i za pięć szósta wejdę do hotelu. Proste. Nie komplikuj. Przesłaniam okna i rozbieram się przed lustrem w przedpokoju. Tragedii nie ma. Metr siedemdziesiąt osiem, szczupły, wysportowany. Przebudzony naporem myśli ogonek pręży prosto, ładnie swoje dziewiętnaście centymetrów. Tyłek krągły, umięśniony. Pojedziesz, zobaczysz, najwyżej wyjdziesz. Kuszenie szumu wody, którą się płuczę. Trans i strach.
Chcesz zadzwonić to dzwonisz. Wtedy było inaczej. Stoję w kolejce do budki telefonicznej gotowy wykopać gadającą od kilku minut babę. Kończy minutę przed piątą. W środku zaduch perfum, potu i zapach selera. Mdli mnie, nie wiem czy to lęk czy nieznośność olfaktorycznej kaskady. Odpiera po czterech sygnałach. Angielski z wyraźnym obcym akcentem, głos nieco szorstki, zdecydowany. Potwierdza godzinę, prosi żebym przyniósł gumki. Żel ma własny. Cieszy się, że przyjadę. Też się cieszę, na pewno będę. Rozmowa trwa 4 minuty.
Pierwszy raz wpadam w paranoję która towarzyszyć mi będzie z większą bądź mniejszą siłą przez kilka lat. Kupując w aptece gumki jestem pewien, że kobieta zapyta „Dwie paczki? Jedziesz się kurwić chłopcze?”. Luźne spojrzenia czekających na autobus zapalają nade mną wielki, błyszczący neon „DZIWKA”. Pocą mi się dłonie. Jestem roztargniony, wysiadam przystanek za wcześnie, może i lepiej, nie będę dreptał dwadzieścia minut wokół hotelu. Już czas. Wchodzę do środka, windy w korytarzu po prawej. Nikt nie zaczepia, nie pyta. Wjeżdżam na drugie piętro, gubię się skręcając w złą stronę, cofam do wind i znajduję właściwy korytarz. 202, przez drzwi nie dobiega ze środka żaden dźwięk. Mogę się odwrócić i o wszystkim zapomnieć. Jeszcze mogę odwrócić się i wyjść. Pukam do drzwi.
Mężczyzna jest nieznacznie ode mnie wyższy. Szczupły, łysy. Na sobie ma tylko czarne skórzane spodnie. Prawe ramię ozdabia duży, akantowy tatuaż. W pokoju panuje sterylny porządek. Kilka zdań na przywitanie maskujących spojrzenie, którym taksuje moją sylwetkę. Pyta o gumki, podaję opakowania. Wskazuje drzwi do łazienki dodając, żebym wziął ręcznik z umywalki.
Rozbieram się i chowam pod strumień wody. Co dalej? Uciec? Wrócić do niego w ubraniu? Nago? Zawinąć ręcznik? Jak już wyjdę .. podejść do niego? Uklęknąć? Szum wody i myśli. Mam erekcję. Nie będę wychodził z łazienki ze sterczącym kutasem, owinę się ręcznikiem. Układam rzeczy na półce ponad toaletą i po raz drugi w przeciągu kilkunastu minut przekraczam magiczną barierę drzwi.
Czeka oparty o parapet. Wyraźne stop zatrzymuje w pół drogi przez pokój. Gestem pokazuje, żebym pozbył się ręcznika. Odkładam wilgotną szmatę na krzesło. Staram się trzymać prosto, ręce wzdłuż ciała. Nigdy nie stałem nago w intymnej sytuacji przed obcym mężczyzną. Przed żadnym mężczyzną. Obchodzi mnie dookoła uważnie oglądając. Ładnie, mówi. Klęknij. Staje blisko, tuż przy mojej twarzy. Spodnie intensywnie pachną skórą. Rozpina pasek, rozporek i wystawia kutasa, którego wybrzuszający się kształt od kilku chwil przyciągał mój wzrok. Rozchylam mimowolnie usta pochylając się w jego stronę, ale chwyta lewą ręką pod brodę, prawą za włosy i dopiero wtedy wsuwa się, od razu głęboko, szybko, gwałtownie. Po kilkunastu ruchach zaczynam krztusić się. Wysuwa. Język, posłusznie wysuwam. Uderza o policzki i wbija się ponownie, ale teraz trzyma głowę dociśniętą do siebie a penis dławi. Znów ruch, wolniej ale głęboko. Ślinię się i charczę co tylko go nakręca. Odchyla mnie i prawie siada kroczem na twarzy. Nagle przestaje, z palcami wciąż wplątanymi we włosy ciągnie w stronę łóżka, pilnując żebym nie podniósł się z kolan. Wczołguję się na łóżko. Leżę na plecach z tyłkiem faceta przyciśniętym do ust. Prosta zgadywanka ale z nieudolnego lizania nie jest zadowolony. Wraca do pieprzenia by po chwili przekręcić się na plecy i wskazać, że najwyższa pora na odrobinę mojej inicjatywy. Próbuję. Głębiej, płycej, śliniąc go, trzepiąc ręką, liżąc jajka, wszystkie sceny które do tej pory oglądałem w pornosie odgrywam na żywo obsługując pierwszego w życiu klienta. Przerywa zabawę, przytrzymuje tuż ponad, kilka szybkich ruchów ręki i w podniebienie uderza strumień. Dopycha głębiej, czując kolejne, coraz słabsze fale próbuję powstrzymać obrzydzenie i połykam. Oddycha głośno, w końcu odsuwa mnie na bok i bez słów idzie do łazienki.
Hotelowy pokój. Półmrok. Leżą nago. W ustach mam smak spermy. Twarz, palce, ciało pachną jego zapachem. Wiem, że to nie koniec. Od kiedy zapukałem do drzwi minęło pięćdziesiąt minut. Myślałem, że więcej. Myślałem, że mniej. Nic chyba nie myślałem.
Wrócił nago, podszedł do szafki, wyciągnął paczkę papierosów.
– Palisz?
– Nie.
– Przeszkadza, że zapalę?
– Nie.
Żar rytmicznie podświetla jego twarz. Za oknem zrobiło się ciemno. Z torby stojącej przy oknie wyciąga dildo. Duże, większe od tego, które mam w domu. Naturalny, rzeźbiony kształt z żyłkami oplatającymi kolumnę fallusa, szpiczasta główka podkreślona imitacją ściągniętego nap
ka. pieprzyć misterne kształty. Jest duże.
– Podobało mi się.
– Dziękuję.
Jakie to idiotyczne. Dziękuję, że rżnąłeś mnie w usta. Zerżnąłbyś każde, które potulnie by się nadstawiły.
– Przekręć się.
Odwracam się na brzuch.
– Głową do ściany. Pokaż tyłek.
Wiercę się po łóżku. Zapala drugiego papierosa. Drażni mnie smak spermy, ale jest chyba za późno, żeby prosić o coś do picia.
– Rozchyl pośladki.
Nie zrozumiałem tej frazy. Podszedł i sam je rozchylił czekając, aż zrozumiem. Kładę dłonie na pośladkach kopiując jego ruch. Mija chwila, nie jest zadowolony. Podciąga mnie za biodra, ale kiedy chcę wesprzeć się na rękach mówi nie, ręce na pośladki. Twarz mam wciśniętą w poduszkę. Czuję dotyk jego palców.
– Ciasno.
Milczę. Kiepski moment na rozmowę o dziewiczej dupie. Ciasno, wiem. Przed tobą były tam tylko moje palce, wężyk prysznica i małe dildo. Ty będziesz pierwszy a ja kurewsko się boję. „kurewsko” pasuje, w końcu za to płacisz. Znajomy chłód żelu i palce wślizgujące się do środka. Jeden, dwa, zmienia tempo, lekko rozciąga, przy trzecim głośno jęczę, przerywa. Znów żel, dużo żelu, kolejna runda palcówki. Przerwa, żel, od nowa. Za którymś razem trzeci palec wchodzi do środka. Czekał chyba na ten moment, zamiast palców nacisk twardej zabawki i ból towarzyszący jej drodze we mnie. Nie jęczę, to bardziej pisk, szarpany oddech i tłumiony poduszką krzyk. Kilka serii przedzielonych żelem. Chlupię, mam mokre uda. Dostrzegam rzucone na łóżko puste opakowanie po kondomie. Ustawia się, odsuwa moje ręce i łatwo wchodzi. Pierwszy raz czuję oparty na moich biodrach ciężar mężczyzny towarzyszący gwałtownym pchnięciom. Bawi się, głębiej, płycej, szybciej, dopycha i zatrzymuje ruch by zacząć po chwili następną kaskadę gwałtownych pchnięć. Wychodzi, znów żel. Cieknę jak suka. Zgaduję, przekręcić się na plecy. Zadziera mi nogi łatwo wracając do środka. Próbuję ruchu bioder odpowiadając na pchnięcia. Przez chwilę mam wrażenie, że uśmiecha się, więc próbuję bardziej prawie przejmując cały ruch. Pośladki opierają się o jego uda. Nadziany jak kurczak na rożen i pląsam tyłkiem wisząc na kutasie. I wiem, że tego chciałem. Zobaczyć na jego twarzy ten uśmiech. Poczuć jego zadowolenie. Dociska nogi do siebie zamierając w serii krótkich spazmów. Pół minuty, wraca do siebie. Wciąż jest w środku, uspokaja oddech, przyciska lżej.
– Zrób sobie dobrze.
Sterczy mi jak rakieta na przylądku Canaveral grzejąc silniki do startu na Marsa. 30 sekund i tryskam zalewając sobie brzuch i piersi. Dopiero wtedy wysuwa się ze mnie, jeszcze nie twardy, z pomarszczoną gumką pełną spermy. Wychodzi do łazienki, po chwili wraca podając papier.
– Wytrzyj się i weź prysznic. Możesz się ubrać.
Zerkam na zegarek. Zostało dwadzieścia minut. Zapalił lampkę przy stoliku. Żar papierosa nie daje już teatralnego efektu. Ma na sobie bokserki i t-shirt z logo, którego nie znam.
– Twoje pieniądze.
Podaje mi kopertę. Hotelowa papeteria dobrej jakości, w środku widzę banknoty. Nie przeliczam.
– Chciałbym cię zobaczyć także jutro. Zadzwoń o 17:00.
– Dobrze.
Nie zadzwoniłem.
(c.d.n.)